Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
inne (interaktywna mapa):
NIEZWYKŁE KRUCYFIKSY w POLSCE
KRZYŻ TRYBUNALSKI
lokalizacja: Lublin
inne (pełna lista):
Drewniany Krucyfiks, który dziś znajduje się w archikatedrze pw. św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty w Lublinie, w kaplicy pw. Najświętszego Sakramentu, wisiał kiedyś w miejskim ratuszu na lubelskim rynku. Tam, gdzie od 1578 r. zbierał się Trybunał Główny Koronny I Rzeczypospolitej.
Trybunał był sądem złożonym z deputatów wybieranych na wojewódzkich sejmikach szlacheckich. Orzekano w nim sprawy z prowincji małopolskiej I Rzeczypospolitej: krakowskiego, sandomierskiego, ruskiego, podolskiego, podlaskiego, wołyńskiego, bełskiego, lubelskiego, a w latach następnych: z kijowskiego, bracławskiego i czernihowskiego. Od jego wyroków nie było odwołania.
Sesja lubelska Trybunału rozpoczynała się tuż po świętach Wielkanocnych. Zjeżdżali na nią wszyscy deputaci, czyli sędziowie, wybierani zarówno spośród szlachty jak i duchowieństwa. Trwała aż do wyczerpania spraw, które w danym roku znalazły się na wokandzie sądowej. Z czasem spraw przybywało i Trybunał Lubelski obradował coraz dłużej. Od 1669 r. sędziowie przebywali w Lublinie od Wielkiej Nocy aż po Boże Narodzenie…
Siedzibą Trybunału był ratusz lubelski, najokazalszy budynek w mieście.
Ostatnia sesja Trybunału odbyła się w 1794 r., tuż przed ostatnim III rozbiorem Rzeczypospolitej, gdy Lublin zagrabiony został przez cesarstwo austriackie…
Krucyfiks jest nieco młodszy niż sam Trybunał Koronny, pochodzi z XVII wieku. Jego prawdopodobnym fundatorem był kanclerz wielki koronny i hetman wielki koronny zarazem, Jan Sariusz Zamoyski (1542, Skokówka – 1605, Zamość), założyciel Zamościa, lub jego syn, Tomasz Zamoyski (1594‑1638).
Wisiał w ratuszu, drewnianym, dziś już nie istniejącym, wystawionym jeszcze przez jednego ze wspomnianych Zamoyskich, nad drzwiami wejściowymi do izby posiedzeń, gdzie deputaci–sędziowie debatowali nad wyrokiem, w sali, gdzie strony wraz z adwokatami i publicznością oczekiwały na wydanie wyroku. Palona była przed nim lampka, za podtrzymanie ognia której odpowiedzialni byli woźni. Jak to określił obecny ordynariusz lubelski, Stanisław Benedykt Budzik (ur. 1952, Łękawica), „Miał przypominać stronom o konieczności mówienia prawdy, a wydającym wyroki o sprawiedliwości Bożej, która osądza wszystkich”list pasterski na Wielki Post 2014.
9.v.1727 r. w owej sali oczekiwań miało miejsce niezwykłe wydarzenie…
W sali posiedzień, pod laską ówczesnego marszałka Trybunału, starosty bełskiego, Franciszka Salezego Potockiego (1700, Krystynopol – 1772, Krystynopol), trwała debata nad kolejnym wyrokiem, nad jakim — nie wiadomo. I wówczas, nagle, wśród oczekujących na wyrok bądź na swoją kolej na liście rozpraw, rozległ się głos woźnego, niejakiego Chadrowskiego (Hadrowicza): „Jezus na krzyżu łzy rzęsiste roni!”.
Do Krzyża zbliżył się oczekujący na rozpoczęcie rozprawy, którą jako deputat–sędzia miał sądzić — bądź w niej uczestniczyć — kanonik poznański i płocki, komisarz generalny diecezji poznańskiej, ks. Franciszek Hieronim Byszewski (ok. 1679 –. 1728) (deputatem był od 1723 r.). Wystarczyło jedno spojrzenie: „Mości panowie, Krucyfiks płacze!”.
Natychmiast zaczęto kołatać do sali posiedzeń. Otwarto drzwi i ks. Byszewski z tłumem świadków, jeden przez drugiego, zdali relację szacownemu Trybunałowi z niezwykłego spostrzeżenia. Marszałek wraz z sędziami wybiegli do sali oczekiwań. I zobaczyli, jak z oczu Chrystusa spływały łzy, „w kąciku zaś oka prawego błyszczała łza duża jak wielogroch y jasna jak dyament”, i oglądali „ścieżki na samym Ciele Krucyfixa, między prochem i kurzem wydrążone”…
Wieść szybko rozeszła się po mieście. Przed ratuszem zaczęły gromadzić się tłumy. Deputaci, po otrząśnięciu się z pierwszego wrażenia, zaczęli bliżej przypatrywać się Krucyfiksowi. Sprowadzono drabinę i po kolei każdy z nich wchodził na nią, by przyjrzeć się Zbawicielowi. W końcu na drabinę wszedł niejaki ks. Kamecki, kustosz i deputat–sędzia krakowski, i puryfikaterzem wytarł spływające łzy…
Następnie dwaj wikariusze kolegiaty lubelskiej, niejacy ks. Kazimierz Czabajski i ks. Piotrowski, odbili ostrożnie Krzyż ze ściany i znieśli Go znad drzwi.
Okazało się, że Zbawiciel, o wysokości 120 cm, pokryty warstwą kurzu i opleciony pajęczyną, był w zasadzie suchy, z wyjątkiem prawego oka i strużek na ciele, utworzonych przez spływające z oczu Chrystusa łzy. Na odsłoniętej ścianie nie zauważono żadnego śladu wilgoci…
Zbadano głowę Zbawiciela i nie znaleziono w niej żadnego potencjalnego źródła płynu…
Obecni księża własnymi płaszczami wytarli wówczas ciało Chrystusa z kurzu i pajęczyn…
Niejaki ks. Sierakowski i ks. Walenty Chlebowski, proboszcz chełmski, archidiakon kolegiaty chełmskiej i deputat–sędzia kapituły diecezji chełmskiej, zanieśli następnie Krucyfiks do kaplicy w ratuszu. Tam był przechowywany przez kilka dni…
Wówczas, za zgodą Trybunału, kanonik diecezji łuckiej, ks. Mikołaj Antoni Janowski, ks. Chlebowski i ks. Czabajski obwinęli Krucyfiks w chusty i przenieśli Go do kolegiaty a zarazem kościoła farnego pw. św. Michała Archanioła, najstarszej gotyckiej i jednej z najstarszych w ogóle świątyń w Lublinie, najprawdopodobniej pierwszej murowanej świątyni we wschodniej Polsce.
Umieszczono Go tymczasowo w ołtarzu bocznej kaplicy pw. Pana Jezusa Miłosiernego i odprawiono uroczystą Mszę św.
Choć ordynariusz, bp Konstanty Felicjan Szaniawski (1668, Posteniecz? – 1732, Lipowiec) — Lublin należał wówczas do diecezji krakowskiej — nie wypowiedział się w sprawie wydarzeń i w ten sposób Kościół nie zajął oficjalnego stanowiska to Lublin od razu przygarnął Trybunalskiego Chrystusa do siebie. Przed Ukrzyżowanym czciciele modlili się i prosili o niezbędne łaski…
Wokół Krucyfiksu zaczęły gromadzić się wota. Były oczywiście świadectwem łask już pozyskanych. Doświadczali ich różni ludzi, w tym znamienici. Zaznać jej miał mianowicie książę Jan Teodor Konstanty Lubomirski (1683‑1745), ówczesny starosta Spisza a późniejszy wojewoda krakowski, dzięki Trybunalskiemu Panu odzyskując zdrowie. Podobną łaskę miał zaznać Jan Fryderyk Sapieha (1680, Dobratycze – 1751, Łysowody), wówczas (a może tuż przed albo po objęciu tej funkcji) marszałek równoległego wobec lubelskiego Trybunału Koronnego Trybunału Głównego Wielkiego Księstwa Litewskiego, późniejszy kanclerz wielki litewski. Z wdzięczności w kosciele pw. św. Michała miał ufundować nową, złotą kaplicę, do której przeniesiono znajdujący się już wówczas w kaplicy pw. św. Elżbiety — po przeniesieniu z kaplicy pw. Pana Jezusa Miłosiernego — Cudowny Krucyfiks…
Zaczęto wówczas przed Cudownym Krucyfiksem, podczas Wielkiego Tygodnia, inscenizować uroczyste misteria Męki Pańskiej…
Kolegiata pw. św. Michała Archanioła powstała prawd. w XII w., choć istnieją przesłanki, że na jej miejscu świątynia romańska istniała już nawet w 876 r. Te jednak spłonęły. Do wybudowania nowej przyczynić się miał książę krakowski i sandomierski, Leszek Czarny (ok. 1241, Brześć Kujawski – 1288, Kraków).
W 1282 r. mianowicie ziemię lubelską splądrowało plemię Jaćwingów, jeden z ludów bałtyckich. Uchodząc pod Łopiennikiem zostali jednak pobici przez Leszka Czarnego. Po owym zwycięstwie Leszek rozbił obóz w Lublinie, pod wielkim, starym dębem. Tam miał zasnąć i we śnie ujrzeć Michała Archanioła, który podał mu miecz. Książę odczytał ów znak jako wezwanie do dalszego ścigania uciekających Jaćwingów. Podążył więc za nimi na północ i najpierw na rzeką Nurzec a potem gdzieś za Narwią, rozgromił ich ostatecznie. Klęska na zawsze zniszczyła siłę bojową plemienia…
Jako wotum wdzięczności Leszek ufundował w miejscu „objawienia” nowy kościół pw. św. Michała Archanioła, wyznaczając prezbiterium tam, gdzie spał, na pniu ściętego dębu. Odtąd wielu znamienitych lublinian kazało się w tej świątyni chować — jak określił to znany historyk, ks. Jan Ambroży Wadowski (1839, Kamionka – 1907, Lublin), autor monumentalnego dzieła „Kościoły lubelskie”1907 r., Lublin, tu „kopali sobie groby na wieczny spoczynek”…
I to w tej świątyni swe miejsce znalazł Cudowny Krucyfiks Trybunalski…
Niezwykłych wydarzeń z Nim związanych było tak wiele, że wreszcie 1.xii.1753 r., po 26 latach, w kościele pw. św. Michała pojawiła się, z polecenia kolejnego biskupa krakowskiego, Andrzeja Stanisława Kostki Załuskiego (1695, Jedlińsk – 1758, Kielce), specjalna komisja kościelna, kierowana przez bpa Stanisława Rajmunda Jezierskiego (1698, Lukoviensi? – 1782, Lwów?) z diecezji bakowskiej w Mołdawii. Zbadała sam Krzyż, zebrała potwierdzone urzędowo i zaprzysiężone zeznania 32 naocznych świadków niezwykłych wydarzeń, także tych sprzed ćwierwiercza, i sporządziła raport, który następnie wysłała biskupowi krakowskiemu.
Ale ten oficjalnego stanowiska nie wydał. W późniejszych latach nawet, gdy zbliżała się tragedia rozbiorowa, Krzyż przez pewien czas wisiał zasłonięty, dopiero decyzją kolejnego krakowskiego ordynariusza, bpa Kajetana Ignacego Sołtyka (1715, Chwałowice – 1788, Kielce), z 21.i.1763 r. Krucyfiks ponownie odsłonięto. Sołtyk stał się później jedną z pierwszych ofiar rosyjskiego samodzierżawia: nie chcąc się zgodzić na przyznanie Rosji prawa interwencji w Polsce został przez Rosjan z terenu Rzeczypospolitej porwany i uwięziony w Kałudze…
Kościół pw. św. Michała Archanioła pełnił główną rolę parafialną w Lublinie do ok. 1805 r., gdy w ramach reorganizacji Kościoła po zaborach — Lublin znalazł się zaborze austriackim — zdecydowano o likwidacji diecezji chełmskiej, w składzie której Lublin znalazł się w 1790 r. mocą decyzji Stolicy Apostolskiej na podstawie ustaleń Sejmu Czteroletniego. Na jej gruzach utworzono m.in. diecezję lubelską, a jej pierwszym ordynariuszem został w 1807 r. zdrajca Rzeczpospolitej, targowiczanin, skazany sąd podczas insurekcji kościuszkowskiej na śmierć, ostatni ordynariusz chełmski, bp Wojciech Skarszewski (1743, Janów – 1827, Warszawa), późniejszy prymas Królestwa Polskiego…
Zmiany przyczyniły się też do decyzji nadania kościołowi po–jezuickiemu pw. św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty w Lublinie rangi katedry. Najpierw trzeba go było jednakże odbudować, bo kasacie w 1773 r. Towarzystwa Jezusowego (łac. Societas Iesu ‑ SJ), czyli jezuitów, kościół podupadł, a po rozbiorach wykorzystywany była przez Austriaków jako skład zboża i magazyn wojskowy. Odbudowę rozpoczęto ok. 1818 r. Katedrą stał w 1823 r., gdy uroczyście przeniesiono ją z Krasnegostawu. Remont prowadzono aliści dalej, w latach 1826–32, już w czasach Królestwa Polskiego (ros. Царство Польское), stanowiącego część zaboru rosyjskiego, w trakcie którego rolę katedy pełniła kolegiata św. Michała Archanioła.
Formalna rekoncyliacja (łac. reconciliatio) katedry pw. św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty miała miejsce w 1832 r. Wówczas zlikwidowano kolegiatę w kościele pw. św. Michała Archanioła, choć przez jakiś czas pozostawał jeszcze farą.
I wówczas też, 26.viii.1832 r., przeniesiono Cudowny Krucyfiks i co cenniejsze przedmioty ze skarbca, zakrystii i kościoła, do odnowionej katedry. Przeniesiono też ufundowany przed laty przez księcia Sapiehę ołtarz, w którym umieszczono obraz Matki Bożej Sykstyńskiej — do kaplicy zwanej dziś także kaplicą poetów…
Trybunalski Krzyż umieszczono w kaplicy pw. św. Stanisława Kostki — stąd olśniewające nawet dziś freski i obrazy ze scenami z życia św. Stanisława Kostki — przemianowanej potem na kaplicę Trybunalską. Dziś jest to kaplica pw. Najświętszego Sakramentu.
Na ozdobnej, stylizowanej opasce–banderoli nad wnęką w ścianie, gdzie umieszczono Krzyż, zapisano: „Ten Cudowny Krzyż Trybunalski do r. 1727 pozostawał w Trybunale Lubelskim, później do r. 1832 w kolegiacie św. Michała, odtąd zaś w tej kaplicy. O Jezu, Miłosierdzia”…
Tam też pozostaje do dnia dzisiejszego. Przy wejściu do kaplicy pw. Najświętszego Sakramentu zaś umieszczono Płączącą Madonnę, która jakże niezwykle zapisała się w latach okupacji komunazistowskiej w Polsce, opisaną gdzie indziej na tym portalu…
Tymczasem fara pw. św. Michała Archanioła zaczęła niszczeć i w 1846 r. decyzją magistratu miejskiej zdecydowano o jej rozebraniu. Gdy rozsadzano mury dynamitem pod wielkim ołtarzem znaleziono pień dębowy, pod którym przed wiekami odpoczywać miał Leszek Czarny. Historyczna świątynia przestała istnieć…
Już za czasów odrodzonej Rzeczypospolitej, w latach 1936‑8, odkopano jej fundamenty, znajdując przy okazji resztki sklepień żebrowych. Świadkiem był poeta, Józef Czechowicz (1903, Lublin – 1939, Lublin). „Kto przyjdzie na to miejsce, ujrzeć może wzruszający zarys kościoła, którego nie ma. Jeśli umie wyobraźnią widzieć, z powietrza wyprowadzi sobie na tych fundamentach mury nawy, wieży i kaplic. […] gwiazdy przeświecają przez gotyckie żebra kościoła z powietrza” — pisał w 1936 r.…
W 2013 r. Krucyfiks został odtworzony za pomocą nowoczesnej techniki, bezdotykowym skanerem 3D. Proces skanowania trwał osiem godzin. Stworzono Jego trójwymiarowy model w komputerze i na tej podstawie została wykonana dokładna kopia figury Chrystusa, acz zmniejszona do 80 cm.
Ta kopia rozpoczęła mającą trwać pięć lat peregrynację po lubelskiej diecezji, w ramach rekolekcji ewangelizacyjnych. Wraz z nią po parafiach diecezji pielgrzymują też autentyczne relikwie Krzyża Świętego, przywiezione z Rzymu.
Z Trybunałem Głównym Koronnym związana jest jeszcze jedna legenda. Opisał ją m.in. poeta i krytyk, Lucjan Hipolit Siemieński (1807, Kamienna Góra – 1877, Kraków), w „Podaniach i legendach polskich, ruskich i litewskich” z 1845 r.:
„W sali sądowej w Lublinie stał krzyż kamienny z wizerunkiem Zbawiciela, a nad nim był napis wielkimi złotymi literami: ‘Justitias vestras judicabo’. Osobliwość tego wizerunku ta była, iż Chrystus Pan miał twarz odwróconą i rysów jej nie można było widzieć; jednakże snycerz nie był go tak wystawił, ale pewien wypadek stał się przyczyną tej zmiany:
Była wdowa szczupłego miana uciśniona procederem przez jakiegoś magnata. Jej sprawa była jak bursztyn czysta, ale magnat zobowiązawszy wszystkich członków trybunału zyskał dekret wbrew prawu i sumieniu. Gdy go ogłoszono, nieszczęśliwa wdowa wyrzekła na cały głos w izbie:
— Żeby mię sądzili diabli, sprawiedliwszy byłby dekret!
[…] było [to] pod koniec sesji, porozjeżdżali się [wszyscy]; została się tylko kancelaria i pisarze trybunalscy. Aż tu zajeżdża przed trybunał mnóstwo karet, wysiadają jacyś panowie, jedni w kontuszach, drudzy w rokietach, z rogami na głowie i ogonami, które się spod sukien dobywały. I zaczynają iść po schodach, a przyszedłszy do sali trybunalskiej zajmują krzesła, jeden marszałka, drugi prezydenta, inni deputatów.
Pomiarkowali się pisarze i kancelaria, że to byli diabli, i w wielkim strachu przy stołach swoich siedząc czekali, co z tego będzie.
Wtem diabeł, co marszałkował, kazał wprowadzić sprawę tejże wdowy. Przystąpiło do kratek dwóch diabłów jurystów: jeden pro, drugi contra stawał, ale z dziwnym dowcipem i z wielką praw naszych znajomością. Po krótkim ustępie diabeł marszałek przywołał pisarza województwa wołyńskiego (bo ten interes był z Wołynia), ale prawdziwego pisarza, nie diabła, i kazał mu siąść za stołem i wziąć pióro. Zbliżył się pisarz wpółumarły z bojaźni i przymrużając oczy zaczął dekret pisać, jaki mu dyktowano.
Dekret był zupełnie na stronę uciśnionej wdowy, a Pan Jezus na taką zgrozę, że diabli byli sprawiedliwsi niż trybunał przenajświętszą krwią Jego wykupiony i w którym tylu kapłanów zasiadało, zasmuconą twarz odwrócił i oblicza swego nie pokaże (jako miał o tym objawienie świątobliwy jeden bazylian lubelski), aż naród się pozbędzie zaprzedajności w sądach, łakomstwa w księżach i pijaństwa w szlachcie.
Ów dekret diabli podpisali, a zamiast podpisów były wypalone łapki różnego kształtu i położywszy go na kobiercu, który pokrył stół trybunalski, zniknęli”.
Początków tej legendy można szukać jeszcze w XVIII w., w czasach, gdy Cudowny Krucyfiks przez pewien czas był zasłonięty. Niektórzy bowiem uważają, że zasłonięto Go na życzenie samego Trybunału, pragnącego w ten sposób ukryć fakt, że wyrok, nad którym debatowano, gdy Chrystus zapłakał, był opłacony przez jedną ze stron. Renoma Trybunału nie była wówczas zbyt wysoka…
Czy był to zresztą ten sam Chrystus z Cudownego Krucyfiksu, nie wiadomo. Siemieński mówi wszak o stojącym „krzyżu kamiennym”, a Krucyfiks Trybunalski jest drewniany. Jak by nie było stół z wypaloną czarcią łapą, pochodzący sprzed 1578 r., do dziś można oglądać w muzeum na Zamku w Lublinie.
Popatrzmy na panoramę katedry pw. św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty, w tym kaplicę pw. Najświętszego Sakramentu:
Popatrzmy na dwa krótkie filmiki z katedry:
Adres:
Archikatedra św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty
ul. Królewska 10
20-109 Lublin
Mapa dojazdu:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich: