• MATKA BOŻA CZĘSTOCHOWSKA: kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneMATKA BOŻA CZĘSTOCHOWSKA
    kościół pw. św. Zygmunta, Słomczyn
    źródło: zbiory własne
link to OUR LADY of PERPETUAL HELP in SŁOMCZYN infoLOGO PORTALU

Rzymskokatolicka Parafia
pw. św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
archidiecezja warszawska

  • św. ZYGMUNT: kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneśw. ZYGMUNT
    kościół pw. św. Zygmunta, Słomczyn
    źródło: zbiory własne
  • św. ZYGMUNT: XIX w., feretron, kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneśw. ZYGMUNT
    XIX w., feretron
    kościół pw. św. Zygmunta, Słomczyn
    źródło: zbiory własne
  • św. ZYGMUNT: XIX w., feretron, kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneśw. ZYGMUNT
    XIX w., feretron
    kościół pw. św. Zygmunta, Słomczyn
    źródło: zbiory własne
  • św. ZYGMUNT: XIX w., feretron, kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneśw. ZYGMUNT
    XIX w., feretron
    kościół pw. św. Zygmunta, Słomczyn
    źródło: zbiory własne
  • św. ZYGMUNT: XIX w., feretron, kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneśw. ZYGMUNT
    XIX w., feretron
    kościół pw. św. Zygmunta, Słomczyn
    źródło: zbiory własne

LINK do Nu HTML Checker

tutaj108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej

bł. MARIA EWA od OPATRZNOŚCI bogumiła NOISZEWSKA
1885, Osaniszki – ✟ 1942, Góra Pietralewicka k. Słonimia
męczennica

patronka: Niepokalanek

wspomnienie: 19 grudnia

Łącza do ilustracji (dzieł sztuki) związanych z błogosławioną:

  • bł. MARIA EWA od OPATRZNOŚCI Bogumiła NOISZEWSKA: obraz beatyfikacyjny?; źródło: www.santiebeati.it
  • bł. MARIA EWA od OPATRZNOŚCI Bogumiła NOISZEWSKA; źródło: kslp.pl
  • bł. MARIA EWA od OPATRZNOŚCI Bogumiła NOISZEWSKA: ok. 1896; źródło: www.niepokalanki.pl
  • bł. MARIA EWA od OPATRZNOŚCI Bogumiła NOISZEWSKA: jako lekarka, przed wstąpieniem do Zakonu, ok. 1918; źródło: kslp.pl
  • bł. MARIA EWA od OPATRZNOŚCI Bogumiła NOISZEWSKA: II wojna światowa, ok. 1915; źródło: www.niepokalanki.pl
  • bł. MARIA EWA od OPATRZNOŚCI Bogumiła NOISZEWSKA: sanktuarium polskich męczenników, Licheń; źródło: www.niepokalanki.pl
  • bł. MARIA EWA od OPATRZNOŚCI Bogumiła NOISZEWSKA: witraż, kościół św. Maksymiliana, Służewiec, Warszawa; źródło: kslp.pl
  • POHULANKA: ok. 1914, pocztówka; źródło: pbc.biaman.pl
  • POMNIK SIÓSTR NIEPOKALANEK: Góra Pietralewicka, Słonim; źródło: picasaweb.google.com
  • POMNIK POMORDOWANYM POLAKOM: Góra Pietralewicka, Słonim; źródło: www.niepokalanki.pl
  • TABLICA JERZEGO GLICKSONA - klasztor ss. Niepokalanek, Słonim; źródło: www.niepokalanki.pl
  • JERZY GLICKSON OFIARUJĄCY TABLICĘ PAMIĄTKOWĄ siostrom NIEPOKALANKOM ze SŁONIMA: 2006; źródło: college.holycross.edu
  • KOŚCIÓŁ NIEPOKALANEGO POCZĘCIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY: stan obecny, Słonim; źródło: www.polacynawschodzie.pl
  • CHRYSTUS wśród 108 POLSKICH MĘCZENNIKÓW - BAJ, Stanisław (ur. 1953, Dołhobrody), 1999, obraz beatyfikacyjny, Licheń; źródło: picasaweb.google.com
  • KAPLICA 108 MĘCZENNIKÓW II WOJNY ŚWIATOWEJ - Licheń; źródło: www.lichen.pl
  • MĘCZENNICY II WOJNY ŚWIATOWEJ - PIETRUSIŃSKI Paweł (), pomnik, 2004, brąz, granit, wys. 190 cm (z cokołem 380 cm), kościół św. Jana Chrzciciela, Szczecin; źródło: www.szczecin.pl
  • 108 POLSKICH MĘCZENNIKÓW - witraż, Kaplica Matki Bożej, Świętych i Błogosławionych Polskich, kościół św. Antoniego Padewskiego, Lublin; źródło: www.antoni.vgr.pl
  • POCHÓD 108 POLSKICH MĘCZENNIKÓW II WOJNY ŚWIATOWEJ - ŚRODOŃ, Mateusz (), w trakcie tworzenia, kaplica Muzeum Powstania Warszawskiego, Warszawa; źródło: www.naszglos.civitaschristiana.pl
  • 108 POLSKICH BŁOGOSŁAWIONYCH MĘCZENNIKÓW - witraż, Sanktuarium Matki Bożej Zawierzenia, Tarnowiec; źródło: www.sanktuariumtarnowiec.parafia.info.pl

Bogumiła Noiszewska — wariantowo także Noyszewska — na świat przyszła 11.vi.1885 r. w folwarku Osaniszki na Wileńszczyźnie, w gminie Opsa (później, od 1921 r., w gminie Bohiń), w powiecie brasławskim w ówczesnej guberni wileńskiej (ros. Виленская губерния) zaborczego Imperium Rosyjskiego (ros. Российская империя) (dziś: na Białorusi).

Była najstarszą z jedenaściorga dzieci wybitnego naukowca i okulisty Kazimierza Bronisława Ludwika Noiszewskiego (1859, Wilno – 1930, Warszawa), późniejszego współtwórcy i profesora Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i Uniwersytetu Warszawskiego, i Marii Agnieszki z domu Andruszkiewicz (1866 – 1918, Warszawa).

W owych latach ojciec prowadził prywatną klinikę okulistyczną w kurorcie Pohulanka (dziś łot. Mežciems, dziel. Dyneburga), niedaleko Dyneburga (wów. Dźwińsk, łot. Daugavpils) na Łotwie. Kurort ów, ok. 7 km od centrum Dyneburga, nad rzeką Dźwiną, założył w 1883 r. hrabia Jan Kazimierz Plater–Zylberg (1850, Liksna – 1922, Kościec Kujawski), właściciel pobliskiej posiadłości Liksna. Stał się znanym ośrodkiem lecznictwa balneoterapeutycznego.

Jedna z młodszych sióstr Bogumiły, Helena, która później również została zakonnicą, wspominała: „Przed ojcem miałyśmy respekt i uważałyśmy, że jest wszystkowiedzący. Gdy spoglądał na nas spod okularów — robiłyśmy rachunek sumienia. Czasami się uśmiechał i gładził po głowach”…

Matka Bogumiły chorowała, a ponieważ klinika zajmowała coraz więcej czasu ojcu, do szkół dziewczynka została wysłana do babci, Aleksandry Noiszewskiej z domu Trojanowskiej (zm. 1909), która po śmierci męża, Józefa Bazylego Noiszewskiego (zm. 1877), pozostała w Tule, ok. 180 km na południe od Moskwy. Józef Bazyli został tam zesłany po powstaniu styczniowym lat 1863‑4 i konfiskacie majątku na Litwie, i Aleksandra już do Polski nie powróciła…

Babcia początkowo utrzymywała się z korepetycji z języków niemieckiego i francuskiego, by później objąć posadę nauczycielki w Gimnazjum Żeńskim w Tule, początkowo jako nauczycielka robót ręcznych, następnie również języka niemieckiego i francuskiego. To u niej — w jej domu, do którego kolejno przybywały młodsze siostry Bogumiły, mówiono wyłącznie po polsku — Bogumiła zaczęła rozbudzać i pielęgnować umiejętności i zamiłowanie do przyrody. Tu nauczyła się obowiązkowości i rzetelnej pracy.

Kształciła się w gimnazjum żeńskim. Co aliści waźniejsze to tam — i także dzięki babci Aleksandrze, bo rodzinę w Pohulance Bogumiła widywała niezwykle rzadko — rodziło się też przywiązanie Bogumiły do Kościoła.

Tuła była znanym centrum przemysłu zbrojeniowego, środkiem jubilerstwa, handlu wyrobami srebrnymi oraz produkcji samowarów. Katolików było niewielu, ale gdy do Tuły przyjechała Bogumiła, już funkcjonował kościół pw. św. Piotra i Pawła, wybudowany z pieniędzy zgromadzonych przez kilkuset Polaków i Niemców, którzy wykupili teren w środku miasta, wybudowali świątynię — na podstawie projektu architekta Skowrońskiego — i w x.1896 r. ją konsekrowali. Babcia Aleksandra była jedną z inicjatorek budowy kościoła i aktywnie zbierała fundusze na jego budowę.

Wówczas, w 1901 r., zaczęła się trwająca przez ponad 30 lat znajomość z proboszczem Tuły, ks. Zygmuntem Łozińskim (1870, Boracin k. Nowogródka – 1932, Pińsk), późniejszym biskupem mińskimpińskim. Łoziński zaledwie rok wcześniej zwolniony został z więzienia dla księży, zorganizowanego przez Rosjan w dawnym klasztorze oo. dominikanów w Agłonie na Łotwie, gdzie — za „polski patriotyzm” (nie pozwolił swemu bratu, uczniowi gimnazjum, na branie udziału w prawosławnych nabożeństwachDzwon niedzielny”, 10.iv.1932, Kraków) — przetrzymywany był przez prawie trzy lata.

Pod wpływem Łozińskiego Bogumiła, od 1902 r., rozpoczęła intensywną działalność w „Stowarzyszeniu Córek Maryi pod opieką św. Agnieszki” — organizacji religijnej, mającej na celu kształtowanie charakteru poprzez pracowitość, miłosierdzie wobec bliźnich, zwłaszcza dzieci i ubogich, oraz skromność w manierach i ubiorze, formację moralną i duchową.

Szkołę ukończyła ze złotym medalem. Dzięki temu uzyskała wstęp — mimo, że była Polką, że dziadek był zesłańcem — na wszystkie uczelnie Rosji.

Już wówczas postanowiła wszelako wstąpić do zakonu. Późniejsza współsiostra zakonna wspominała: „Gdy Bunia ukończyła gimnazjum wróciła do ojca, do Wilna. Ojciec cieszył się nią bardzo, dumny był z niej, że tak dobrze się uczyła, że jest poważna, myśląca, dociekliwa, sięgająca do dna […] Zdziwił się, gdy po kilku dniach poprosiła go o chwilę rozmowy […] Pokornie i spokojnie wyznała ojcu, że ma powołanie zakonne. Prosi o pozwolenie i błogosławieństwo na wstąpienie do klasztoru”wspomniania s. Miarii Angeli od Niepokalanego Poczęcia NMP Łubieńskiej (1885‑1976), Kościerzyna, 1964.

Ojciec nie sprzeciwił się, ale zasugerował wcześniejsze podjęcie studiów medycznych. Za wsparciem duchowym ks. Łozińskiego zdecydowano o kontynuowaniu nauki w utworzonym w 1897 r. Żeńskim Instytucie Medycznym w stolicy Imperium, Sankt Petersburgu. Było to o tyle istotne, że w 1900 r. w Cesarskiej Wojskowej Akademii Medycznej w Sankt Petersburgu, najstarszej akademii medycznej w Rosji, założonej w 1789 r., ojciec obronił doktorat, utrzymywał z uczelnią kontakty a począwszy od 1907 r. prowadził w niej wykłady z zakresu patologii wzroku i fizjologii…

Łoziński pisał do Bogumiły: „Nie widzę niemożności pogodzenia upodobań Paniusi z życzeniami jej Rodziców […] Będąc doktorem może być Pani prawdziwą siostrą miłosierdzia — i jest to […] jasne […], tym bardziej, że o ile wiem z opinii publicznej, ma Paniswym Ojcu wzór, jak można prostaczków kochać i dla nich pracować, mając głowę zaprzątniętą receptami, chorobami i tym wszystkim, co z jednej strony zajmuje uczonego — z drugiej — jest sposobem wyżywienia siebie i rodziny.

Jeśli zaś z czasem poczuje Pani wyraźniej głos Boży nawołujący  do zewnętrznego zerwania ze światem, do życia w tym lub innym zakonie pod posłuszeństwem, regułą i habitem, to będzie — da Bóg — jeszcze dużo czasu na spełnienie rozkazu…

Po skończeniu medycyny, dopóki wola Boża nie zmieni kierunku życia Pani — trzeba zużytkować także resztę darów [Bożych], pracować w swym zawodzie tak, aby w sobie potęgować ducha pobożności — i miłować bliźnich, maluczkich — który jest w Pani i wśród innych, ile się da. Czy nie będzie to także szczęściem […] do chatki chorego przynieść oprócz proszków i kropel — jeszcze dobre słowo pociechy, pożyteczną naukę, przywrócenie zgody?”…

Sugerował też lektury do studiowania: oczywiście dzieła Adama Bernarda Mickiewicza (1798, Zaosie – 1855, Stambuł), Kornela Ujejskiego (1823, Beremiany – 1897, Pawłów), Napoleona Stanisława Adama Feliksa Zygmunta Krasińskiego (1812, Paryż – 1859, Paryż), Juliusza Słowackiego (1809, Krzemieniec – 1849, Paryż), i inne dzieła bardziej współczesnych twórców…

Poszła za radą i na śluby zakonne przyszło jej czekać 20 lat…

Sankt Petersburg był największym w Rosji ośrodkiem kształcenia wyższego kobiet, acz do 1905 r. kobiety nie miały w zasadzie możliwości wstępu na uczelnie wyższe — mogły jedynie uczęszczać na wykłady uniwersyteckie jako wolne słuchaczki. W zasadzie, bo e.g. w 1900 r. Polka, Antonina Leśniewska (1866, Warszawa – 1937, Warszawa), jako pierwsza kobieta w Rosji, uzyskała stopień magistra farmacji. Można zatem stwierdzić, że Bogumiła przecierała szlak emancypacji kobiet…

Studia medyczne w Sankt Petersburgu rozpoczęła w 1903 r., a zakończyła dopiero w 1914 r. Jedenaście lat studiów, nawet na dzisiejsze czasy, to długi okres. Przestaje to jednakże dziwić, jeżeli uwzględnimy, iż w międzyczasie z powodu słabego zdrowia matki, nie będącej w stanie zajmować się młodszymi dziećmi, musiała w 1908 r. przerwać naukę, podjąć pracę zarobkową i opiekować się młodszym braciszkiem Stasiem. W i.1909 r. Stanisław Noiszewski, zjeżdżając na nartach z nasypu kolejowego w Pohulance, wpadł pod pociąg i stracił obydwie nogi — powyżej kolan. Krwotok udało się zahamować w Warszawie. Bogumiła zabrała wówczas braciszka ze sobą do Ciechocinka, gdzie odbywała praktykę. Stanisław Noiszewski wszelako 4.vii.1911 r. odszedł do Pana

Zaczęła też dbać o 16 lat młodszą siostrę Marysię, zagrożoną gruźlicą. Wyjechała z nią do sanatorium. Marysia wyzdrowiała…

Ale może najważniejszą przyczyną opóźnienia były wewnętrzne rozterki i zmagania, związane z wyborem drogi życia. Tu wsparciem był ks. Łoziński, który w xii.1905 r. powrócił do Sankt Petersburga, by objąć kierownictwo katedry Pisma Świętego Starego Testamentu w Cesarskiej Rzymsko–Katolickiej Akademii — jedynej w owym czasie pod zaborem rosyjskim wyższej uczelni dla duchowieństwa katolickiego, w której kapłani mogli nabywać wiedzy teologicznej wykraczającej poza ramy nauczania w seminarium duchownym. Wykształcenie pozyskane w tych ostatnich uznawane był przez władze carskie za odpowiadające szkole średniej…

Ks. Łoziński pisał do Bogumiły: „Trzeba iść tak daleko w pracy umysłowej, jak tylko można i uważać to za obowiązek wobec Pana Boga (talenty ewangeliczne) […] Nie związywać się ślubami przed zupełnym ukończeniem szkolnych studiów […] Roczne śluby można by było w ostatnim roku nauki złożyć, jeśliby była pewność, że nie będą one przeszkodą w zajęciach fachowych i nie będą domagały szerokiej dyspensy. Ale śluby wieczyste można by złożyć dopiero wówczas, gdy Pani zdawać sobie będzie jasno sprawę z tego, że Jej ziemskie życie będzie zakonnym, a więc najprędzej w parę lat po rozpoczęciu regularnej praktyki lekarskiej”…

Zgodziła się z argumentacją i kontynowała studia.

Sankt Petersburg zamieszkiwało wielu Polaków (w 1900 r. było ich 50,000, 10 lat później już 65,000 a w 1914 r. — ok. 70,000, co stanowiło ok. 4% mieszkańców miasta — ok. 27% pochodzenia szlacheckiego). Wśród nich było ok. 2,000 polskich studentów (początek XX w.), przy czym kilkadziesiąt dziewcząt (35 na początku XX w.) kształciło się w Żeńskim Instytucie Medycznym.

Polacy zajmowali się różnego rodzaju działalnością. Byli wśród nich lekarze i medycy (w 1897 r. 550 osób, w tym 125 kobiet), nauczyciele i wychowawcy, prawnicy, adwokaci, uczeni, wydawcy, malarze, artyści. Wychodziła polska prasa.

W mieście często bywał ojciec Bogumiły, który — jak to już wspomniano — prowadził wykłady w Cesarskiej Wojskowej Akademii Medycznej, od 1908 r. jako jej docent.

Nie była więc sama. Przeciwnie, żyła wśród niezwykle żywotnej, pełnej poświęcenia, niezwykłej polskiej społeczności, wiernej pochodzeniu i skupionej głównie wokół Kościoła i prowadzonych przez nią organizacji. Spośród nich spore grono uznane zostało przez Kościól za godnych wyniesienia na ołtarze, w tym:

Wielu studentów Akademii Teologicznej, przyszłych kapłanów i męczenników:

  • św. Zygmunt Szczęsny Feliński (1822, Wojutyn – 1895, Kraków) — w Akademii Teologicznej w latach 1852‑62;
  • bł. Ignacy Kłopotowski (1866, Korzeniówka – 1931, Warszawa) — w Akademii Teologicznej od 1887 r.;
  • bł. męczennik Roman Archutowski (1882, Karolino – 1943, KL Lublin) — w Akademii Teologicznej od 1905 r.;
  • bł. męczennik Henryk Kaczorowski (1888, Bierzwienna Długa – 1942, Hartheim) — w Akademii Teologicznej od 1913 r.;
  • bł. męczennik Antoni Leszczewicz (1890, Abramowszczyzna – 1943, Rosica) — w Akademii Teologicznej od ok. 1913 r. (wcześniej, 1902 r. uczeń gimnazjum parafii pw. św. Katarzyny, i od 1907 r. student Seminarium Duchownego);
  • bł. męczennik Antoni Julian Nowowiejski (1858, Lubienia – 1941, KL Soldau) — w Akademii Teologicznej od 1881 r.;
  • bł. męczennik Michał Piaszczyński (1885, Łomża – 1940, KL Sachsenhausen) — w Akademii Teologicznej od 1908 r.;
  • bł. męczennik Antoni Rewera (1869, Samborzec – 1942, KL Dachau) — w Akademii Teologicznej od 1889 r.;
  • bł. męczennik Kazimierz Sykulski (1882, Końskie – 1941, KL Auschwitz) — w Akademii Teologicznej od 1908 r.;
  • bł. męczennik Leon Wetmański (1886, Żuromin – 1941, KL Soldau) — w Akademii Teologicznej od 1912 r.;
  • bł. męczennik Antoni Zawistowski (1882, Święck–Strumiany – 1942, KL Dachau) — w Akademii Teologicznej od ok. 1902 r.;

Do tego grona można zaliczyć też Litwinów:

  • bł. Jerzego Bolesława Matulewicza (1871, Lugino – 1927, Kowno) — od 1907 r. kierownik katedry socjologii Akademii Teologicznej, której wcześniej był studentem; oraz
  • bł. Teofila Matulionisa (1873, Kudoryszki – 1962, Szadów) — od 1910 r. wikariusz parafii pw. św. Katarzyny, a wcześniej student Akademii Teologicznej.

Trwają procesy beatyfikacyjny kilku innych osób…

Niezwykłe grono. Część z nich Bogumiła zapewne znała, szczególnie osoby związane ze wspomnianym kościołem i parafią pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej przy głównej ulicy miasta, Newskim Prospekcie

Ów etap życia Bogumiły zakończył się w 1914 r. Zdała egzamin przed Lekarską Komisją Egzaminacyjną i 22.v.1914 r. otrzymała dyplom lekarski. Oczywiście z wyróżnieniem…

Mogła wybrać dowolną posadę w olbrzymim rosyjskim Imperium. Zaakceptowała jednak propozycję pracy w Ciechocinku, gdzie przed laty pielęgnowała braciszka i gdzie odbywała praktyki…

Nie jest jasne czy tam dotarła. Na przełomie vii‑viii.1914 r. wybuchła bowiem I wojna światowa, a Ciechocinek już w ix.1914 r. — w rezultacie klęski należącej do Ententy–Trójporozumienia rosyjskiej armii w zakończonej 29.viii.1914 r. bitwie pod Tannen­bergiem (czyli na polach pod Stębarkiem k. Grunwaldu) — został zajęty przez wojska państw Centralnych–Trójprzymierza — zaborczych cesarstw Niemiec (niem. Deutsches Kaiserreich) i Austro–Węgier (niem. Österreichisch–Ungarische Monarchie).

W każdym razie wówczas już Jej tam nie było. Została bowiem — jako lekarka, figurująca w oficjalnym spisie rosyjskich medyków — powołana do służby wojskowej w Cesarskiej Armii Rosyjskiej (ros. Русская императорская армия). Otrzymała przydział do szpitala zakaźnego w Kijowie, tzw. lazaretu, leczącego chorych na m.in. epidemiczny tyfus plamisty, dyzenterię, etc.

Mogła tam dostać się już na początku wojny, przybywając bezpośrednio z Sankt Petersburga czy Ciechocinka, albo po kolejnej klęsce rosyjskiej w bitwie pod Gorlicami2‑5.v.1915 r., gdy ok. 140 tys. żołnierzy rosyjskich zostało wziętych do niewoli, a armia imperialna zmuszona została do wycofania się ponad 300 km na wschód. W rezultacie tej klęski od v.1915 r. do ix.1915 r. ok. 2‑3 miliony ludzi zmuszonych zostało do ucieczki z terenów Polski w głąb Rosji. Aby nakłonić do wyjazdów carskie władze straszyły represjami, jakie ludność prawosławna mogła spodziewać się z rąk niemieckich i austriackich. Chaotyczna, paniczna ucieczka, zwana przez Rosjan bieżeństwem (ros. Беженство), doprowadziła do śmierci ⅓ uchodźców — członków rodzin urzędników, pracowników zakładów przemysłowych, kolejarzy, wśród których dzieci stanowiły ok. 41‑48%. 13.2% z nich to Polacy.

W Kijowie Bogumiła spędziła całą wojnę. Tam dojrzewało do ostatecznej decyzji Jej powołanie…

Wezwanie Chrystusa jest tego rodzaju, że mu się oprzeć niepodobna. Ci, co je usłyszeli — muszą iść za nim, choćby nie chcieli — muszą się poddać czarowi tego głosu”, zanotowała wówczas.

Potrzebna była jednakże rannym i cierpiącym żołnierzom — i musiała decyzję udzielenia odpowiedzi Chrystusowi odkładać. Zanotowała: „Cuchnące rany są skutkiem grzechu i mają w sobie jego brzydotę, zupełnie więc ;zrozumiałym jest wstręt do nich […]. Jednak w stosunku do osoby wstrętu być nie powinno, gdyż mamy przed sobą brata cierpiącego, któremu winniśmy miłość i współcierpienie — i pośrednio musimy zwalczać wstręt, przezwyciężyć się, żeby móc mu prawdziwą ulgę przynieść”.

Nadszedł rok 1918. 3.iii.1918 r. w Brześciu nad Bugiem Niemcy podpisali rozejm, zwany traktatem brzeskim, z nowym, bolszewickimi władcami Rosji. I wojna światowa na wschodzie zakończyła. Rozpoczęła się jednak straszliwa rosyjska wojna domowa. Rewolucja, która miała przynieść „wyzwolenie” doprowadziła — jak zawsze — do milionów ofiar…

Na początku jednakże pokój brzeski dla setek tysięcy Polaków oznaczał możliwość powrotu w rodzinne strony, czy to z bieżeństwa, czy z jeszcze dłuższych pobytów w Rosji. Rodzice Bogumiły pojechali do Pohulanki — pobliski Dyneburg od 1915 r. znajdował się na linii Północnego Frontu wojny niemiecko–rosyjskiej, pozostając pod kontrolą Rosjan, stanowiąc jeden z centrów rosyjskiej obrony — ale klinika ojca uległa zniszczeniu. Pojechali więc na zachód i wkrótce znaleźli się w Warszawie, wówczas już stolicy kontrolowanego przez Niemcy Królestwa Polskiego (niem. Königreich Polen).

Bogumiła nadal jednak przebywała w Kijowie, gdzie tysiące Polaków z dalekich rubieży Rosji gromadziło się w mieście. By odpowiedzieć na palącą potrzebę nauczania rzesz dzieci w języku polskim kończyła półroczny kurs nauczycielski zorganizowany przez lokalne koło Polskiej Macierzy Szkolnej. Dyplom ukończenia otrzymała 8.vi.1918 r.

Zaraz potem podążyła za rodzicami do Warszawy. Matka, Maria, cierpiała na nowotwór (łac. neoplasma) i musiała przejść operację, której zresztą nie przeżyła i zmarła 4.xii.1918 r. Ojciec, Kazimierz, już uznany, wybitny specjalista, wynalazca elektroftalmu (prawd. pierwszego na świecie urządzenia tego typu, mającego pomagać niewidomym w poruszaiu się), rozpoczynał odbudowywanie swojej kariery zawodowej — odnalazł się, już w niepodległej Polsce, jako profesor odrodzonego Uniwersytetu im. Stefana BatoregoWilnie, a potem Uniwersytetu Warszawskiego.

Tymczasem Bogumiła do Warszawy dotarła ok. viii.1918 r., gdy odbyła odbyła 40‑godzinny kurs dla lekarzy szkolnych.

Następnie od ix.1918 r. pracowała jako lekarz szkolny i wykładowca higieny w siedmioklasowej Szkole Żeńskiej Heleny Rzeszotarskiej (dziś: L Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Integracyjnymi im. Ruy Barbosy) w Warszawie…

Ale nie tam wiodło  powołanie. Bogumiła była wówczas już o krok od podjęcia ostatniego kroku. O wybór drogi modliła się: „Naucz mnie, Panie, zgadywać myśli Twoje i pomóc Ci w zbawieniu ludu Twojego przez życie ukryte i śmierć męczeńską. Amen”.

Trudno dziś sobie wyobrazić tamten czas. Były to wszak dni niezwykłe, gdy znany świat wydawał się odchodzić w przeszłość, a przyszłość mogła być tyłko świetlana. Rok 1918 był wszak czasem, w opisie którego użycie zwrotu Mickiewicza:

„O roku ów! kto ciebie widział w naszym kraju!…”

A. Mickiewicz, „Pan Tadeusz”, ks. XI

nie wydaje się nadużyciem. Wystarczy wspomnieć 10.xi.1918 r. gdy na Dworzec Wiedeński w centrum Warszawy przyjechał z więzienia w Magdeburgu Józef Klemens Piłsudski (1867, Zułowo – 1935, Warszawa), gdy rozentuzjazmowani studenci wyprzęgli konie z powozu wiozącego przyszłego Naczelnika Państwa i sami ciągnęli go pośród okrzyków i wiwatującego tłumu…

Czy Bogumiła brała udział w tych wydarzeniach — nie wiadomo. Pewnie nie, jej szkoła znajdowała się bowiem na drugim brzegu Wisły, na Pradze–Północ, przy ul. Konopackiej 4 — połączonej z Warszawą lewobrzeżną w zasadzie jednym stałym mostem Kierbedzia (most Poniatowskiego, po wysadzeniu kilku przęseł przez uciekających w 1915 r. Rosjan, nie został jeszcze odbudowany). Ale na pewno przeżywała głęboko odzyskanie przez Polskę niepodległości.

Miała aliści inną, w sensie osobistym o wiele ważniejszą decyzję, do podjęcia. Pisała:

Wszystko, wszystko przeminie, a zostanie tylko Pan Jezus […]

Zbyt pochłonięta jestem ziemią […] Ziemia to są choroby wewnętrzne, chirurgia, akuszeria, historia choroby, zebrania dyskusyjne, wieczór pożegnalny, itp. Każda praca może być modlitwą.

Jak zrobić żeby była? Trzeba żyć z Panem JezusemZeszycik

Żyć z Panem Jezusem” dla tej 34‑letniej już kobiety oznaczało tylko jedno, i w końcu ów krok uczyniła. 18.vi.1919 r., po zakończeniu roku szkolnego, w klasztorze Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny CSIC (łac. Congregatio Sororum Immaculatae Conceptionis Beatae Virginis Mariae), czyli ss. Niepokalanek w Szymanowie, ok. 50 km na zachód od Warszawy, rozpoczęła rekolekcje powołaniowe. Po ich zakończeniu rozpoczęła 26.viii.1919 r. próbę zakonną — postulat (łac. postulare) — także w Szymanowie. Jednocześnie, w prowadzonym od 1908 r. przez Niepokalanki gimnazjum żeńskim (dziś Prywatne Liceum Ogólnokształcące Sióstr Niepokalanek), uczyła przyrody, fizyki i chemii…

Zygmunt Łoziński, wówczas już biskup miński, napisał do przełożonych Bogumiły: „Na prośbę, abym dał świadectwo moralności pannie Bogumile Noiszewskiej, którą znam niemal od dziecka — od jej czasów gimnazjalnych — mogę dać krótką odpowiedź, że jest to czyste złoto. Nie ma chyba osoby, która poznawszy tę pełną ewangelicznej prostoty i dzielną duszę, nie pokocha jej szczerze7.ix.1919 r.

Rok później, 12.v.1920 r. rozpoczęła nowicjat (łac. novicius) w domu macierzystym Zgromadzenia w Jazłowcu, ok. 18 km na południe od Buczacza, na Ukrainie — u stóp cudownego posągu Matki Bożej Jazłowieckiej

I znów jej losy splotły się z dziejącą się równolegle tzw. „wielką historią”. Gdy w iv.1920 r. przybywała do Jazłowca, od roku znajdującego się w rękach polskich, ruszała właśnie polska wyprzedzająca ofensywa. tzw. wyprawa kijowska. Wojna polsko–rosyjska wchodziła w decydującą fazę. Gdy rozpoczynała nowicjat polskie wojska kończyły właśnie zdobywanie jakże dobrze jej znanego Kijowa. Niebawem jednak karta się odwróciła i w viii.1920 r. rozpoczął się najazd rosyjski.

Prawd. wówczas — w dniach od ok. 10.viii.1920 r. do ok. 15.ix.1920 r. — zetknęła się z bolszewickimi praktykami. Pobliski bowiem Buczacz zajęły nacierające na „pańską” Polskę hordy rosyjskie tzw. Frontu Południowo–Zachodniego. Na szczęście po niezwykłym zwycięstwie nad rosyjskim agresorem w bitwie warszawskiej, zwanym „Cudem nad Wisłą”, Jazłowiec ponownie znalazł się w rękach polskich. Warto dodać, że rodzeństwo Bogumiły brało bezpośredni udział w obronie Ojczyzny. Jedna z sióstr posługiwała jako sanitariuszka w pociągu sanitarnym, dwie inne były członkiniami milicji żeńskiej, natomiast jeden z braci służył w wojsku…

Bogumiła mogła więc w Jazłowcu, 12.v.1921 r., złożyć pierwsze śluby. Przyjęła imię Marii Ewy od Opatrzności. Kilka lat później, w liście do stryja, Stanisława Noiszewskiego (1867, Kitajówka – 1944, Warszawa) — leśnika, który od 1908 r. był ministerialnym inspektorem urządzania lasu na Kaukazie i w 1919 r., jak tysiące innych, powrócił do Polski — tak wyjaśniała swoją decyzję:

Nazywam się siostra Ewa od Opatrzności Boskiej i myślę, że w tym jest pewne znaczenie. Nie wybierałam sobie tego imienia, przyszło samo, a pamięta Stryjek, że Babunia miała szczególne nabożeństwo do Opatrzności Boskiej i ten stary i niezrozumiały obraz w Tule, do którego Babunia przywiązywała szczególnie wielkie znaczenie. Co się z nim stało?12.ix.1926 r.

I dodawała, jakże znacząco, także dla nas, dzisiaj, gdy znaczenie własnego państwa jest podważane:

Wyobrażam sobie, jak Stryjkowi musi być miło pracować dla Polski bezpośrednio, bo choć i tam na Kaukazie i wszędzie gdziekolwiek Polacy byli, zawsze pracowali z myślą o Polsce, ale teraz zupełnie inaczej się czuje, jak się chodzi po polskiej ziemi, wśród polskich ludzi i pilnuje się polskich lasów i drzewop. cit.

Następnie w latach 1924‑6 przebywała w zbudowanym w latach 1874‑6 klasztorzeJarosławiu, gdzie pracowała w prowadzonym przez ss. Niepokalanki gimnazjum — jako nauczycielka i lekarz.

Tam też przyjęła formalnie obywatelstwo polskie. Trudno jest dzisiaj nam, czytającym te słowa, którzy polskie obywatelstwo posiadamy w większości przypadków od urodzenia, wyobrazić sobie co ten akt oznaczał szczególnie dla tych naszych przodków, którzy przyszli na świat z dala od polskich ziem i/lub większość życia spędzili poza ich granicami — a zawsze poczuwali się obywatelami nieistniejącego na mapie państwa…

29.vii.1924 r. starosta powiatu jarosławskiego województwa lwowskiego podpisał akt, w którym poświadczał, iż: „Pani Bogumiła Noiszewska Zakonnica Sióstr Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marji Panny w Głębokim (Jarosław nad Sanem), urodzona dnia 11 czerwca 1885 r. w Osaniszkach gmina Widze, kraj Rosya, córka Kazimierza i Marii z Andruszkiewiczów małżonków Noiszewskich złożyła dnia 29 lipca 1924 roku oświadczenie, że chce być obywatelem polskim, że zrzeka się dotychczasowego swego obywatelstwa rosyjskiego”…

Dwa lata później pozyskała formalną nostryfikację dyplomu lekarskiego. 10.iii.1926 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych /Generalna Dyrekcja Służby Zdrowia/ zaświadczyło, że „dr Bogumiła Noiszewska […] jest uprawniona do wykonywania praktyki lekarskiej w Państwie Polskim”. Do tego czasu praktykowała na podstawie pozwolenia tymczasowego…

W tym samym 1926 r. powróciła na Ukrainę, do Jazłowca — prawd. na kilka dni przed zamachem majowym 12.v.1926 r., dokonanym przez Józefa Klemensa Piłsudskiego (1867, Zułów – 1935, Warszawa), pierwszego Naczelnika Państwa odrodzonej Rzeczypospolitej. Notowała:

Odnowienie ślubów […]

Tego samego dnia Piłsudski obalił rząd. Walka bratobójcza w Warszawie. Tatuś mnie troszkę pocieszył, bo napisał «Gesta Dei per francos» (pl. «Bóg działa przez okoliczności»), bo takie były nadużycia i złodziejstwa, że nie można było wytrzymać”.

I natychmiast wracała myślą do swych własnych obowiązków:

Czy byłam łagodną dla dzieci? Czy byłam jednakowo troskliwa dla wszystkich? Jeśli nie jestem troskliwsza dla jednej, to znak, że nie mam uczuć zbyt ludzkich. Czy się nie po­chłaniałam zanadto pracą? Czy obserwowałam zdrowie innych? Czy nie wyobrażałam sobie, że jestem lepsza od innych, warta miłości? Czy nie myślę ciągle o sobie, o swoich przyjemnościach, wygodach? […]

W każdej chorobie cierpliwie przyjmować usługi przykre, np. kropienie obrzydliwą perfumą, potrawy wyszukane i szkodliwe dla mojego zdrowia: spokojnie obmyślić sposoby dla usunięcia tych rzeczy, żeby nie sprawić nikomu przykrościNotatki duchowe”, 12.v.1926.

Rok później, 16.vii.1927 r. w Jazłowcu, złożyła śluby wieczyste.

Rozpoczął się najbardziej intensywny okres posługi siostry Ewy.

Jazłowiec to jedna z najstarszych osad polskich na Podolu zachodnim. W czasach I Rzeczpospolitej twierdza obronna, powstała w XIV w., której w XVII w. nie udało się zdobyć zbuntowanym Kozakom Chmielnickiego. Zdobywali ją Turcy — dwukrotnie — ale w 1684 r. odbił ją król Jan III Sobieski (1629, Olesko – 1696, Wilanów). Na cmentarzu otaczającym świątynię parafialną pochowany został m.in. wielki kompozytor polskiego baroku, Mikołaj Gomółka (ok. 1535, Radoszki – ok. 1591/1609, Jazłowiec), autor „Melodiæ ná psalterz polski, przez Mikoláiá Gomólke vczynioné”, dzieła wyjątkowego w muzyce europejskiej i bodaj najwybitniejszego polskiej liryki religijnej.

W czasach rozbiorowych Jazłowiec podupadał. Aż do momentu, gdy bł. Maria Marcelina od Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny (1827, Szulaki – 1911, Jazłowiec), założycielka ss. niepokalanek, postanowiła ustanowić tam siedzibę swego Zgromadzenia. Pozyskała, jak pisała, popadający w ruinę pałac: „Gmach ogromny o 62 pokojach i śliczny, ale bardzo zrujnowany […] Pałac ma śliczną, ogromną salę na kaplicę — i stary, wielki ogród; wodę wewnętrzną, jest położony za miastem, które tylko z dala widać, na górze oblanej rzeczką — i samą naturą jakby oddzielony od reszty świata”.

Założycielka przekształciła go w ośrodek wychowawczo–naukowy, „swoisty bastion polskości i patriotyzmu. Kształcące się w nim dziewczęta uczono, że głównym ich zadaniem w przyszłości jest działanie na rzecz odbudowy niepodległości Ojczyznywww.kresy.pl. W klasztornej kaplicy umieszczono wspomniany posąg Matki Bożej Jazłowieckiej, z białego kararyjskiego marmuru, który szybko zaczął przyciągać czcicieli…

W czasie I wojny światowej Jazłowiec przechodził z rąk do rąk, by w końcu, po ciężkimi boju 14. Pułku Ułanów, stoczonym 11‑13.vii.1919 r. z Ukraińcami podczas wojny polsko–ukraińskiej 1918‑9 r., gdy ów oddział kawalerii Wojska Polskiego odparł atakujące — w sile dwóch i pół brygady — oddziały ukraińskie, przejść w ręce polskie. Szarża na pozycje ukraińskie przeszła do historii polskiej jazdy, a mieszkańcy Jazłowca entuzjastycznie powitali wkraczających zwycięskich ułanów. Po tym wydarzeniu Pani Jazłowiecka została patronką pułku, a on sam przyjął nazwę Jazłowiecki.

Po zakończeniu działań wojennych nastąpił czas odbudowy. ss. Niepokalanki otworzyły powszechną szkołę dla dziewcząt oraz prowadziły Seminarium Gospodarcze im. Matki Marceliny Darowskiej — szkołę na poziomie gimnazjalnym. Ta ostatnia z biegiem lat pozyskała status gimnazjum ogólnokształcącego, a później liceum humanistycznego. Przy zakładzie istniał internat, zasadzono też winnicę oraz sad owocowy.

s. Ewa formalnie była lekarzem i infirmerką — pielęgnującą chorych i mającą pieczę na infirmerią, czyli klasztorną izbą chorych — dla współsióstr w klasztorze w Jazłowcu oraz podopiecznych w prowadzonych przez ss. Niepokalanki instytucjach, w tym internacie.

Jedna z uczennic z Jazłowca wspominała: „Była naszym lekarzem, czyli siostrą infirmerką — i dzięki niej infirmeria była cudownym azylem, przerwą w monotonii dnia powszedniego, gdzie siostra Ewa chodziła jakby w aureoli dobroci, łagodności i wielkiej troski o nasze zdrowie. Była cicha i opiekuńcza, niezarozumiała swoją wiedza doktora medycyny. W przypadku poważniejszej choroby wzywała też [innego] doktora, czyli swojego kolegę po fachu na konsylium. Doktór Lew — Żyd mieszkający w Jazłowcu — przybiegał ochotnie, żeby ustalić diagnozę i dalsze leczenieMaria Komornicka; w: E. Jabłońska–Deptuła, „Siostra Ewa Noiszewska Niepokalanka (1885‑1942 )”, Szymanów 1994, s. 35‑6.

Że nie było to łatwe, świadczą krótkie zapiski w jej notatniku:

Wady moje: nieposłuszeństwo. Nie będę się wypraszała od infirmerstwa1929.

Infirmerstwo — to jest kamień grobowy, ale jeśli zaufam Bogu — zobaczę, że jest odwalonyWielkanoc 1930.

W zakresie posługi pielęgniarskiej szkoliła też inne zakonnice. Notowała m.in.:

Na każdej lekcji wnosić Boga do dusz, myśleć o tym, żeby żadnej sposobności nie stracić”, a „do lekcji trzeba co dzień tak się przygotować, jakby miał być inspektor, bo przecież jest Pan Jezus, a to daleko ważniejsze”.

W okresach letnich wyjeżdżała do innych domów Zgromadzenia — m.in. prawd. do Niżniowa na Ukrainie — gdzie przeprowadzała badania lekarskie współsióstr…

Udzialała nadto porad poza klasztorem: „Do «Siostry Doktór» zwracali się o poradę mieszkańcy zarówno polsko–ukraińsko–żydowskiej osady Jazłowiec, jak i okolicznych wsi. Lekarz rejonowy przebywał w odległym o 18 km Buczaczu. Siostra Ewa zastanawiała się, czy ma prawo w takich warunkach udzielać pomocy lekarskiej na zewnątrz klasztoru, ale z drugiej strony, jak można było odmówić tej pomocy w prawdziwej potrzebie?s. Alma Sołtan, Archiwum Zgromadzenia Niepokalanego Poczęcia NMP w Szymanowie.

Inna współsiostra uzupełniała: „Siostra Ewa była zakonnicą Niepokalanką. Ona jedna nie nosiła habitu, chodziła po «cywilnemu». Jako lekarz z zawodu chodziła co dzień do przychodni przy ulicy 3 Maja. Tam spędzała długie, męczące godziny wśród jęków chorych, krzyku dzieci, wchłaniając najrozmaitsze zapachy lekarstw, lecz nie dbała o to.

Całą duszą była oddana swoim pacjentom”.Wanda Stabrowska, „Szara kobieta (ze wspomnień o siostrze Ewie Noiszewskiej z Jazłowca)”, s. 6‑7.

Podejmowała też coraz większe obowiązki. Już od 1920 r. pracowała w jazłowieckim gimnazjum.

I dalej się doszkalała. W 1928 r. uzyskała uprawnienia do nauczania przyrodoznawstwa w szkołach średnich ogólnokształcących i seminariach nauczycielskich, państwowych i prywatnych. W 1933 r. otrzymała dyplom uprawniający do nauczania chemii i towaroznawstwa w szkołach gospodarstwa domowego. Prowadziła więc zajęcia z przedmiotów przyrodniczych — chemii, fizyki, geologii, matematyki z arytmetyką, przyrody, geologii, biologii i higieny, ale również z języka polskiego, łaciny, historii, rysunku i gimnastyki.

W latach 1930‑6 pełniła funkcję dyrektora jazłowieckiego gimnazjum — Seminarium Gospodarczego. Była też opiekunką oddziałów Polskiego Czerwonego KrzyżaLigi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej.

Jak udawało się jej to wszystko pogodzić?: „Każda praca może być modlitwą, jak zrobić żeby była? […] Trzeba koniecznie żyć Ewangelią, żeby więcej mieć przed oczyma człowieczeństwo Pana JezusaH. Kosyra–Cieślak, „Błogosławiona siostra Ewa Noiszewska”, Szymanów 2001, s. 3.

Miała i udawało się. Jej duchowym przewodnikiem — do końca swego życia — pozostał zmarły w 1932 r. Sługa Boży biskup piński, Zygmunt Łoziński. Starała się, w ciągu całego swego życia, realizować zasadę, której nauczał, że „do świętości można dążyć w każdym czasie, i na każdym stanowisku”…

Co więcej — bacznie przyglądała się pracy całej wspólnoty. Pisała do przełożonej generalnej:

Błagam Matkę, żeby pod żadnym pozorem nie pozwalała na piekarnie w innych domach. Trzeba pójść do piekarni i zobaczyć, jak to się robi, żeby od razu wiedzieć, że nie jest to praca dla kobiet. Machanie takimi olbrzymimi pogrzebaczami, pomiotłami i łopatami żadnej kobiecie nie ujdzie na sucho, przecie czasem jest niezdrowe. Toteż prawodawstwo zabrania zajmowania się piekarnictwemList do matki Zenony Dobrowolskiej. Jazłowiec 14.ix.1933 r.

W 1938 r. siostra Ewa Noiszewska została skierowana na nowe miejsce pracy, do Słonima, powiatowego miasta w województwie nowogródzkim, na Białorusi, mniej więcej w połowie drogi między BiałymstokiemMińskiem, ok. 460 km na północ od Jazłowca.

Miała to być, jak się okazało, ostatnia placówka, w której posługiwała. Być może jednak na chwilę chociaż powróciła do Jazłowca, by 9.vii.1939 r. uczestniczyć w koronacji Jazłowieckiej Pani przez Prymasa Polski, Augusta kard. Hlonda (1881, Brzęczkowice – 1948, Warszawa).

Gród Słonim na stałe do Wielkiego Księstwa Litewskiego przyłączył książę Giedymin (ok. 1275 – 1341, Wielona), później automatycznie stając się częścią Rzeczpospolitej Obojga Narodów. W czasach zaborów Żydzi stanowili już większość mieszkańców miasteczka (pierwsza wzminka o ich obecności w Słonimiu pochodzi z 1551 r.). I tak w 1897 r. na 15,863 mieszkańców 11,515 (72.5%) było Żydami. W chwili przybycia doń s. Marii Ewy od Opatrzności mieszkało w nim co najmniej 8,650 — 64% ogółu mieszkańców — Żydów (dane z 1931 r.).

W 1939 r. w Słonimiu były prawd. cztery kościoły katolickie, należące do diecezji wileńskiej:

Ponadto w Słonimiu funkcjonowała cerkiew prawosławna, meczet muzułmański (korzystali z niego miejscowi Tatarzy), i dwie bożnice (synagogi) żydowskie.

ss. Niepokalanki od 1907 r. mieszkały przy kościele pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Od 1916 r. w budynkach klasztornych prowadziły one szkołę i żeńskie seminarium nauczycielskie — czyli szkołę zawodową kształcącą przyszłych nauczycieli — w 1932 r. przekształcone, na mocy tzw. reformy jędrzejowiczowskiej, w gimnazjum. Oficjalnie klasztor przekazano im w 1925 r.

I właśnie w nim zamieszkała s. Maria Ewa od Opatrzności. Jego przełożoną była s. Maria Marta od Jezusa Kazimiera Wołowska (1879, Lublin – 1942, Góra Pietralewicka). s. Ewa została wychowaczynią i nauczycielką w gimnazjum prowadzonym przez zakonnice, pełniąc jednocześnie funkcję lekarza szkolnego…

Posługę przerwał 1.ix.1939 r. Tego dnia w granice Rzeczypospolitej, bez wypowiedzenia wojny, wkroczyli Niemcy. Na podstawie osławionego porozumienia z 23.viii.1939 r. dwóch wybitnych przywódców socjalistycznych — socjalizmu niemieckiego, o odcieniu nazistowskim, Adolfa Hitlera (1889, Braunau am Inn – 1945, Berlin), i rosyjskiego, o odcieniu komunistycznym, Józefa Stalina (1878, Gori – 1953, Kuncewo) — i jego tajnych aneksów, od nazwisk sygnatariuszy, czyli ministrów spraw zagranicznych dwóch wspomnianych zbrodniarzy, zwanego paktem Ribbentrop–Mołotow, Niemcy do Rzeczpospolitej wkroczyli od zachodu. 17 dni później od wschodu Polskę najechali Rosjanie. Dwaj bandyci dokonali w ten sposób czwartego rozbioru Polski, uzgodnionego formalnie i podpisanego, wraz z innymi tajnymi aneksami, 28.ix.1939 r. w tzw. traktacie o granicach i przyjaźni Rosja–Niemcy”.

Rozpoczęła się II wojna światowa.

Słonim, w parę dni po najeździe, zajęli Rosjanie. Rozpoczęła się rosyjska okupacja.

Główną jej cechą były ludobójcze represje. W latach 1939‑41 Rosjanie aresztowali ok. 110 tys. Polaków, z których ok. 40 tys. zesłali do rosyjskich obozów koncentracyjnych niewolniczej pracy przymusowej Gułag. Resztę wymordowali, m.in. Kuropatach pod Mińskiem oraz w Bykowni pod Kijowem, i w wielu nieznanych miejscach. No i przeprowadzili ludobójczą likwidację polskich elit intelektualnych w ramach ludobójstwa określanego mianem katyńskiego

Dodatkowo Rosjanie wywieźli, w czterech wielkich deportacjach, od 300 tys. do 1 mln mieszkańców wschodnich województw II Rzeczpospolitej, w większości Polaków, na Syberię i do Kazachstanu. Ofiary i ich całe rodziny porywano — najczęściej nocami — z domowych pieleszy. Początkowo deportowano urzędników państwowych, leśników, etc. Później wystarczało li tylko „podejrzenie” o wrogość wobec Rosji. Gnano ich na stacje kolejowe, skąd bydlęcymi wagonami transportowano na wschód. Przedtem jednak, by nieszczęśników do końca pognębić, „dawano” im do podpisania dokumenty — zgodę na „dobrowolne” opuszczenie rodzinnych stron. U celu wyrzucano niejednokrotnie nieszczęśników w szczerym polu, gdzieś na stepie. Ostatnia taka deportacja miała miejsce w v‑vi.1941 r.

Na kościoły nakładano coraz większe podatki. Rabowano majątki ziemskie, stanowiące zaplecze gospodarcze parafii. Parafiom zabrano księgi metrykalne. Zamykano szkoły prowadzone przez instytucje kościelne a także szpitale, wydawnictwa i zakłady opiekuńcze. Do szkół państwowych wprowadzono naukę języka rosyjskiego. Z programu nauczania usunięto naukę geografii i historii Polski, a także łaciny i religii. Polacy usuwani byli ze stanowisk w administracji i zastępowani urzędnikami przybyłymi z Rosji a także miejscowymi Białorusinami, Ukraińcami i Żydami.

W Słonimiu budynek klasztorny okupanci prawie natychmiast przeznaczyli na szpital dziecięcy. Zakonnicom nakazano opuścić główne pomieszczenia klasztorne i zakazano noszenia habitów. Kilka z nich, w tym s. Marię Ewę, przyjęto do pracy w szpitalu jako praczki czy salowe. Okazało się, że była jedynym lekarzem tego szpitala oraz jedyną żywicielką społeczności zakonnej. Jedna ze współsióstr wspominała: „Niepozorna, szara postać cichutko przesuwająca się pomiędzy chorymi; nazywano ją «doktór Ewa», jakoś weszło w zwyczaj, że tak sami chorzy, jak i ich rodziny, jej przed–stawiali swe troski i kłopoty. Ona też, mając dostęp do sal szpitalnych, o każdej porze dnia i nocy, mogła najłatwiej omylić czujność żywiołów antyreligijnych i ułatwić chorym zetknięcie się z kapłanem — w razie potrzeby ona pod pozorem zabiegów lekarskich udzielała chrztu konającym dzieciom żydowskims. Szczęsława Tuska.

Nie trwało to jednak długo. Pierwsze zakonnice zwolnione zostały już pod koniec 1939 r.: „Praca w szpitalu jeszcze byłaby znośną, bo z dziećmi do czynienia, a praca dla Pana Boga. Atmosfera żydowsko–bolszewicka […], szpiegowanie na każdym kroku. Jednego dnia wezwano nas sześć do kancelarii — i tam odczytano zwolnienie […]. Poufnie dowiedziałyśmy się, ze to początek czystki i wszystkie wyrzucą. Właśnie wtedy zaczęła się akcja wywożenia […]. W Słonimiu nie słyszy się już prawie mowy polskiejs. Blanka Gryczyńska, v.1940.

Warto zwrócić uwagę na ten cytat. W mieście rządy objęli Rosjanie, reprezentowani głównie przez skomunizowanych Żydów. To oni wprowadzali sowiecki reżim. To oni przygotowywali listy wywożonych na wschód, w głąb Rosji — „na Syberię”. Nie wiadomo, o której akcji wywożenia mowa w powyższym liście (pierwsza miała miejsce ok. 10.ii.1940 r., a druga ok. 13.iv.1940 r.), w każdym razie w obu ofiarami padli głównie urzędnicy średniego szczebla państwa polskiego.

s. Ewa odprowadzała wywożonych na dworzec: „W dniu 13 kwietnia 1940 r., gdy zostaliśmy wsadzeni do pociągów i strażnicy z karabinami nie pozwalali nikomu zbliżyć się do wagonów — przed naszym wagonem stanęła siostra Ewa (w stroju świeckim), przyniosła duży okrągły chleb razowy i bańkę gorą–cego mleka. Radość i wdzięczność dla siostry Ewy nie miała granic. […] Zawsze była uśmiechnięta i cicha […] Byliśmy szczęśliwi i wdzięczni za pomoc, której do końca życia nie zapomnę […] Owa pomoc udzielana była, gdy niepokalanki żyły na granicy głoduAlina Rusicka, wspomnienia, 11.i.1993 r.

W ten sposób w mieście pozostały tylko polskie rodziny niższych warstw społecznych. Polacy pozbawieni zostali przywództwa, stąd strach zaszyty w słowach cytowanego listu. Za to liczba Żydów w Słonimiu znacząco rosła. Miasteczko stało się jednym z głównych ośrodków migracji Żydów uciekających z terenów polskich zajętych przez Niemców. O ile jeszcze jesienią 1939 r. było ich ok. 2,000, to 24.vii.1940 r. już 12,000, a 30.x.1940 r. — 15,216 uchodźców żydowskich. W vi.1941 r. Żydzi stanowili około 70% ogółu mieszkańców Słonima…

Znamienna jest inna percepcja tego okresu wśród tych Żydów, którzy przeżyli II wojnę światową, niż wśród Polaków. Żydzi nie pamiętają o represjach, które spotkały Polaków, o przymusowych deportacjach setek tysięcy na wschód,w głąb Rosji. Czasami wspomną o sowietyzacji młodzieży, zamknięciu szkół religijnych. Pamiętają jednak, że działały żydowskie szkoły bolszewickie. O wyrzuceniu ze szkół wszystkich w zasadzie nauczycieli polskich, z których większość skończyła zresztą „na Syberii”, nie ma we wspomnieniach żydowskich ani słowa. Słonimscy Żydzi pamiętają za to o wywózce z vi.1940 r., która objęła ok. 1,000 Żydów, którzy nie mogli znaleźć zatrudnienia w Słonimiu i okolicach. To zresztą oczywiste, bo z nich rektrutuje się większość Żydów, którzy przeżyli II wojnę światową…

Wówczas jednak nie było już s. Marii Ewy w Słonimiu. 1.iv.1940 r. otrzymała wypowiedzenie z pracy w szpitalu, w połowie miesiąca zaś zakonnice zostały wyeksmitowane z pokoików na strychu klasztornym…

Bez pracy, bez żywności, ss. Niepokalanki znalazły oparcie u znajomych rodzin. s. Maria Ewa została skierowana do Wiszniewa, ok. 130 km na północny–wschód od Słonimia, do domku misyjnego, gdzie po raz ostatni widziała się ze swoją młodszą siostrą Heleną, w Zgromadzeniu noszącą imię s. Feliksy. Stamtąd powróciła na moment do Słonimia, ale wkrótce została przez przełożoną wysłna na krótko do Nowogródka, do rodziny bpa Łozińskiego (ok. 45 km na wschód od Słonimia), a potem do Lubcza k. (ok. 90 km na północny–wschód od Słonimia), gdzie dostała posadę lekarza.

Tam dotrwała do końca pierwszej okupacji rosyjskiej. Dramatyczna zmiana sytuacji nastąpiła 22.vi.1941 r. Tego dnia skończyła się przyjaźń niemiecko–rosyjska — choć do ostatniego momentu, na znak lojalności i przyjaźni, Rosjanie wysyłali Niemcom całe pociągi wyładowane surowcami naturalnymi:

W latach 1939‑41 Rosjanie dostarczyli Niemcom ponad milion ton ropy i produktów ropopochodnych, 500 tys. ton rud żelaza, 200 tys. ton bawełny, 18 tys. ton kauczuku oraz 1.6 mln ton zboża. W sumie dostawy z Rosji stanowiły 70% niemieckiego importu! To dzięki sowieckim dostawom paliw i rud metali niemieckie czołgi gnały przez równiny Francji, w stronę Paryża i Dunkierki, bombowce Luftwaffe bombardowały Londyn i Coventry, hitlerowski U‑booty zatapiały angielskie statki. Wszyscy zaś Niemcy z apetytem spożywali chleb wypieczony z rosyjskiej mąkiTomasz Panfil, „'Barbarossa' czyli wojna reżimów”, w: „Gazeta Polska”, #24 (1453), 16/06/2021

Mimo to Niemcy zdecydowali się na atak. Rozpoczęła się wojna między okupantami. Już kilka dni później, 25‑26.vi.1941 r., i Lubcz i Słonim znalazły się pod okupacją niemiecką. Niemcy szybko podbili nie tylko tereny II Rzeczypospolitej od 1939 r. pozostające pod zaborem rosyjskim, ale posunęli się daleko na wschód…

Prawie natychmiast rozpoczęły się prześladowania Żydów. Już 12.vii.1941 r. niemieckie władze wojskowe nakazały słonimskim Żydom noszenie opasek z żółtymi gwiazdami Dawida. Zabraniano im korzystać z publicznego transportu miejskiego, chodzić po chodnikach, pojawiać się na rynku i w urzędach, handlować, zajmować się przewozem i fryzjerstwem…

Prawd. również wówczas wojskowy komendant miasta Słonim utworzył Judenrat, w skład którego weszło 11 najbardziej znanych słonimskich Żydów. Nie wiemy, czy powstanie Judenratu, czyli żydowskiej rady, bez udziału nie‑Żydów, czyli gojim, z zadaniem administrowania żydowską społecznością, powitane zostało przez społeczność żydowską z entuzjazmem — jak miało to miejsce w kilku lokalizacjach. Szybko nastąpiło otrzeźwienie — pierwszym zadaniem Judenratu okazło się bowiem zebranie 2 mln rubli w złócie jako „kontrybucji” na rzecz niemieckiego wysiłku wojennego.

Zaraz potem członków pierwszego Judenratu Niemcy zamordowali. Stało się to prawd. 17.vii.1941 r. Tego dnia miała miejsce pierwsza wielka masakra Żydów w Słonimiu. Kilka dni wcześniej w Słonimiu pojawił się SS‑Obersturmbannführer Otto Bradfisch (1903, Zweibrücken – 1994, Seeshaupt), absolwent najlepszych niemieckich uczelni, ekonomista z — a jakże! — tytułem doktorskim, prawnik, na czele lotnej jednostki Einsatzkommando 8. Jednostka ta wchodziła w skład ludobójczej formacji Einsatzgruppen B (pl. Grupa Operacyjna B) — pod dowództwem SS‑Gruppenführera Arthura Nebe (1894, Berlin – 1945, Berlin) — w sile ok. 655 ludzi, jednego z niemieckich oddziałów, których zadaniem była „izolacja politycznych i ideologicznych przeciwników III Rzeszy na operacyjnym zapleczu frontu”.

Podstawowymi przeciwnikami byli oczywiście Rosjanie, a na Białorusi za największych ich sojuszników Niemcy uznawali Żydów. Stąd też istnieją relacje, że 8.vii.1941 r. SS‑Obergruppenführer Reinhard Tristan Eugen Heydrich (1904, Halle – 1942, Praga), szef niem. Reichssicherheitshauptamt RSHA (pl. Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy), wydał rozkaz by wszystkich młodych mężczyzn żydowskich, w wieku 15‑45 lat, traktować jak „rosyjskich partyzantów” i rozstrzelać.

Owego 17.vii.1941 r., o 900 rano, Einsatzkommando 8, wspomagane przez batalion niemieckiej Ordnungspolizei OrPo (pl. Policja Porządkowa) — przybyły z Mińska — oraz stacjonujący w Słonimiu kolaboracyjny oddział Białoruskiej Policji Pomocniczej (niem. Weißruthenische Schutzmannschaften) — powstały tuż po rozpoczęciu okupacji niemieckiej i prawd. podporządkowany lokalnym okupacyjnym władzom miejskim — otoczyło część miasta. Z żydowskich domów wygnano mężczyzn w średnim wieku oraz młodzież i zagnano ich na plac miejski, a następnie pognano w kierunku budynku miejskiego teatru. Razem zgromadzono ok. 2,000 Żydów. Spośród nich wybrano — przy pomocy kolaborujących Białorusinów — ok. 1,075‑1,400 i zmuszono do wejścia na oczekujące ciężarówki.

Wszystkich wywieziono ok. 2,5 km na północny–wschód, za rzekę Szczarę, na niewielkie zalesione wzgórze zwane Górą Pietralewicką, wówczas na obrzeżach wioski Pietralewicze Poduchowne (dziś Pietralewicze 1). Tam, nad wcześniej wykopanymi dołami, wszystkich zamordowano. Wśród zamordowanych byli członkowie Judenratu

Powstał więc nowy Judenrat. Jego zadaniem było organizowanie pracy przymusowej. Żydzi niewolniczo pracowali w pracowniach rzemieślniczych, w kopalniach kamienia, w charakterze ładowaczy na stacji kolejowej, wydobywali z rzeki zatopione kawałki drewna. Nad ich „bezpieczeństwem” czuwała 30‑osobowa niem. Jüdischer Ordnungsdienst (pl. Żydowska Służba Porządkowa), zwana policją żydowską, zorganizowana przez Judenrat, zapewne która — tak jak i w innych miejscach — nie dostawała stałego uposażenia, ale miała wolną rękę w „zdobywaniu” środków do życia. Odtąd Zydzi byli nieustannie rabowani.

W viii.1941 r. do Słonimia przybył SS‑Sturmbannführer Gerhard Josef Arnold Erren (1901, Mittenbrück – 1984, Hamburg–Bergedorf), zostając niem. Gebietskommissar (pl. komisarz rejonowy) niem. Slonim bezirk (pl. rejon Słonim), z siedzibą w Słonimiu, stanowiącego część Generalnego Okręgu Białorusi (niem. Generalbezirk Weißruthenien), powołanego 17.vii.1941 r. i wchodzącego w skład okupacyjnego Komisariatu Rzeszy Wschód (niem. Reichskommissariat Ostland) — obejmującego nie tylko ziemie białoruskie ale również państw bałtyckich. Mając pod sobą specjalny referat żydowski objął kierownictwem całość spraw żydowskich na terenie podległego sobie rejonu.

24.ix.1941 r. w Mohylewie miała miejsce konferencja dotycząca zwalczania ruchów partyzanckich na zapleczu frontu — dosł. niem. Bandenbekämpfung (pl. zwalczanie band) — z udziałem wyższych niemieckich dowódców wojskowych, pod kierownictwem gen. Maxa Heinricha Moritza Alberta von Schenckendorffa (1875, Prenzlau – 1943, Karpacz), szefa rejonu tyłowego (niem. Befehlshaber des Rückwärtigen Heeresgebietes) Grupy Armii „Środek. Rezultatem konferencji był podpisany 12.x.1941 r. przez Schenckendorfa 16‑stronicowy document, precyzujący metody zwalczania oporu przeciw niemieckiej okupacji. Dokument stwierdzał m.in.:

Wróg musi być całkowicie wyeliminowany. Odróżnienie 'partyzanta' od 'osoby podejrzanej', mające skutkować podjęciem decyzji o życiu i śmierci, jest trudne nawet dla najbardziej doświadczonego żołnierza. Ale musi być podjęta. Decyzja prawidłowa wymaga bezwzględności i braku litości, zupełnego wyłączenia jakichkolwiek czynników emocjonalnych”…

To było carte–blanche dla wszystkich dowódców lokalnych do podejmowania nawet najbardziej brutalnych działań. Tym bardziej, że jak nadmieniono powyżej. już wcześniej wspomniany Reinhard Heydrich w zasadzie zrównał Żydów z pojęciem „partyzantów”, a 29.vii.1941 r., na zebraniu dowódców oddziałów SS w Wilejce, skrytykował „niskie” liczby ofiar i wydał rozkaz włączenia kobiet i dzieci do kategorii „osób podejrzanych”…

I właśnie wówczas do Słonima wróciła s. Ewa. Oczywiście nic o owych niemieckich decyzjach nie wiedziała, ale obserwowała ich coraz bardziej widoczne skutki. Podobne bowiem decyzje — do opisanych powyżej w Słonimiu — podejmowane były przez Niemców w Lubczu, niewielkim miasteczku, w którym ludność żydowska także stanowiła grubo ponad 50% mieszkańców. Tam Niemcy wjechali 26.vi.1941 r. Tydzień później pojawiło się któreś z komand Einsatzgruppen B i aresztowało ok. 50 Żydów — spośród ok. 1,230, wśród których sporą część, jeśli nie większość, stanowili wcześniejsi uchodźcy z zachodu. Owych 50 mężczyzn — uznanych za rosyjskich kolaborantów — Niemcy wywieźli z miasteczka prawd. do Nowogródka, ok. 25 km na południowy–zachód od Lubcza i słuch po nich zaginął. Następnie Niemcy wdrożyli w Lubczu podobne zarządzenia jak i w Słonimiu: Żydom nakazano nosić żółte opaski z gwiadą Dawida, zabroniono im opuszczanie miasteczka, powstał judenrat i policja żydowska, wreszcie w viii.1941 r. getto.

To wszystko obserwowała, przed powrotem do Słonimia, s. Ewa. Jakkolwiek odrażające to było, nie doświadczyła jeszcze naocznie, jak się wydaje, zbiorowych mordów. O tym dowiedziała się już w Słonimiu.

Tam ss. Nazaretanki powróciły już do swojego klasztoru wcześniej. Stało się to, gdy jeszcze „trwały walki na ulicach miasta, […] a już […] [zakonnice] przedostały się o 4‑tej rano do klasztoru, by [je] wchodzący Niemcy zastali w domu. Nie przyszło to zbyt trudno, bo większość personelu szpitala (Żydzi) uciekli z ustępującą armią bolszewicką, a lekarz naczelny (też Żyd miejscowy) zachęcał, by Siostry wróciły do pracy. I tak ten powrót dokonał się cicho i szybko, pod osłoną nocy, rozświetlonej płonącymi dookoła domamis. Eleonora Tuska, „Wspomnienie o siostrze Marcie i losach domu w Słonimie podczas II wojny światowej napisane przez siostrę Szczęsławę od Dobrego Pasterza

Zaraz potem aliści Niemcy na jakiś czas zajęli budynek domu zakonnego i zorganizowali w nim szpital polowy dla niemieckich wojsk. Później zaczęli przystosowywać budynek na szpital poza–frontowy… Ale zakonnice, z przełożoną s. Marią Martą od Jezusa Kazimierą Wołowską (1879, Lublin – 1942, Góra Pietralewicka), w nim zamieszkały i co dla nich ważniejsze, znowu mogły założyć habity…

Ewa zamieszkała więc w klasztorze i podjęła praktykę lekarską. Została kierownikiem miejscowej polikliniki — a nawet, w związku z zakazem prowadzenia praktyki lekarskiej przez lekarzy–Żydów, przez kilka tygodni miejskim lekarzem naczelnym — a pod koniec 1941 r. lekarzem chorób wewnętrznych w przyszpitalnej przychodni, wszpitalu natomiast miała dyżury nocne.

Siostra Ewa śpieszyła z bezinteresowną pomocą rodzinom uwięzionych lub straconych, ilu udało się ukryć w szpitalu pod pozorem choroby itp. Choroby grasowały głównie wśród uchodźców, a właściwie wysiedleńców z okolic przyfrontowych, tam więc śpieszyła nieraz nie tylko z pomocą lekarską, ale z żywnością i pomocą materialną, która umiała dla nich zdobyć z niebywałą pomysłowością i zaradnością. Praca ta wyczerpywała ja bardzo — zmizerniała, schudła, ale zawsze była pogodna, i nieraz z humorem opowiadała nam o swoich kłopotach i przygodach. Cały prawie dzień spędzała poza domem; w domu czas spędzała przeważnie na modlitwieop. cit..

Inna współsiostra wspominała: „Siostra Ewa w szarej sukni, z torebką lekarską przewieszoną przez ramię i koszykiem w ręku wchodziła wszędzie. Niemcy widzieli: doktór Ewa idzie do chorych — i nic nie mówili. A siostra Ewa po zbadaniu i zapisaniu recepty wyciągała trochę mąki, do ręki wsuwała mały datek, na stole postawiła lekarstwo i szeptem dopytywała się jak to będzie z tym chrztem? ze spowiedzią? Czego teraz najbardziej potrzeba?s. Angela, „Wspomnienia.

Ponowiła wówczas znajomość z jezuitą — zakonnikiem Towarzystwa Jezusowego SI (łac. Societas Iesu) — o. Adama Sztarka (1907, Zbiersk – 1942, Słonim), kapelana ss. Niepokalanek. Był to człowiek niezwykły, acz dziś prawie zupełnie zapoznany. Jego życiorys mógłby posłużyć za kanwę paru pewnie filmów pełnometrażowych. O. Sztark administrował oddaloną o ok. 10 km w linii prostej na południe od Słonimia parafią Żyrowice. Posługę rozpoczął tam w 1939 r., gdy po rosyjskiej inwazji Polski musiał opuścić Pińsk i udał się do okupowanego wówczas przez Litwinów Wilna. Tam abp Romuald Jałbrzykowski (1876, Łętów–Dębie – 1955, Białystok), ordynariusz wileński, skierował go do Żyrowic, placówki raczej ubogiej, ale trudnej, w związku z historycznymi konfliktami unicko–prawosławnymi, związanymi z monasterem pw. Zaśnięcia Bogurodzicy, który tam się znajdował. Jednocześnie o. Sztark, jako jezuita, mógł mieć kontakt z jezuicką, unicką Misją Wschodnią, która od 1924 r. działała — propagując i rozpowszechniając katolicki obrządek wschodni (bizantyjsko–słowiański) na terenach wschodnich II Rzeczpospolitej, czyli Zachodniej Białorusi, Wołynia, Polesia i Chełmszczyzny — w Albertynie, wówczas ok. 4 km na wschód od Słonimia, dziś części tego miasteczka.

Już w czasie rosyjskiej okupacji okazywał niezwykłą odwagę i wykazywał się niespotykaną pomysłowością:

Aby dotrzeć do chorych w szpitalu, przebierał się za staruszka, przybywającego z daleka do ciężko chorej córki. Nocą w porozumieniu z pielęgniarkami, w ich dyżurce spowiadał i udzielał sakramentu Eucharystii lub namaszczenia chorych. Aby uniknąć kłopotliwych pytań, mogących go zdemaskować, udawał głuchego jak pień zgrzybiałego starca. Zdarzało się, że […] 'Nikodemowe rozmowy' prowadził również z rannymi żołnierzami Armii Czerwonej. Do pensjonariuszy w Domu starców przychodził przebrany dla odmiany za Izraelitę, ponieważ Żydzi cieszyli się w tym czasie u Rosjan szczególnymi przywilejami. W przebraniu wieśniaka przynoszącego żywność bywał także u dzieci w ochronce, gromadzącej małych uciekinierów pogubionych przez rodziców w zawierusze wojennejks. Sławomir Kęszka, „Ksiądz Adam Sztark James Bond w sutannie”, portal Opiekun

A po rozpoczęciu okupacji niemieckiej, gdy rozpoczęły się prześladowania Żydów, o. Sztark poprosić miał swoich parafian o przekazanie złotych krzyżyków w ich posiadaniu, by pomóc Żydom w zebraniu okupu zażądanego przez Niemców (2 mln rubli, o czym mowa powyżej).

I to prawd. o. Sztark był jedną z osób, które przybliżały s. Ewie skomplikowaną sytuację w Słonimiu, w szczególności po napływie kilku tysięcy żydowskich uciekinierów z zachodu, często głęboko wcześniej zaangażowanych po stronie rosyjskiego okupanta, a teraz bez środków do życia, bez pracy, których szybkość ataku niemieckiego zaskoczyła w Słonimiu; oraz po „odstraszającym” mordzie z 17.vii.1941 r.

A Niemcy rozpoczynali przygotowania do utworzenia nowego getta (za stare można uznać całe miasteczko, skoro 70% jego mieszkańców było Żydami). W x.1941 r. „wyspę” — obszar ograniczony głównym nurtem rzeki Szczary, stanowiącym na tym odcinku część tzw. kanału Ogińskiego, a starorzeczem — zaczęto ogradzać drutem kolczastym. Przy dwóch bramach stanęły budki strażnicze. W tym samym miesiącu do getta na „wyspie” zapędzono pierwszą grupę Żydów — rzemieślników i uznanych za wykwalifikowanych robotników. 24.xii.1941 r. — było to już po drugiej masakrze Żydów ze Słonimia — nakazano wszystkich pozostałym przy życiu Żydom przeniesienie się do getta…

Druga wielka masakra Żydów w Słonimiu miała miejsce 14.xi.1941 r. Dokonała jej prawd. jednostka podlegająca Sicherheitsdienst des Reichsführers SS (pl. Służba Bezpieczeństwa Reichsführera SS), czyli SD — często zwanej też, nieprecyzyjnie, SiPo (niem. Sicherheitspolizei (pl. Policja Bezpieczeństwa), czyli właśnie SiPo, Niemcy rozwiązali bowiem w 1939 r., ale nieformalnie nazwa funkcjonowała dalej) — podlegająca kierowanemu przez Heydricha RSHA. Wspomagana była przez kolaborujące z Niemcami i im podlegające, litewskie jednostki lit. Saugumo policija (pl. policja bezpieczeństwa), zwanej Sauguma, i prawd. łotewski oddział niem. Lettische Hilfspolizei (pl. policja pomocnicza). Asystowała lokalna jednostka niem. Schutzmannschaft (pl. Batalion Ochrony), znana też, od koloru mundurów, jako policja czarna Schuma — czyli ochotnicze oddziały białoruskiej policji pomocniczej. Policjanci Schumy wypędzali Żydów z domostw, ładowali ich na ciężarówki i pod strażą konwojowali na miejsce egzekucji.

Mordu od 9,000 do 14,000 Żydów (źródła nie są zgodne) dokonano na wzgórzach w pobliżu wioski Czepielewo / Czepielów, ok. 7 km na południowy–wschód od Słonimia i ok. 5 km na północny–wschód od Żyrowic — acz po drugiej stronie rzeki Szczary. Nieszczęśników zmuszano do wejścia do wcześniej wykopanych rowów i strzelano doń z karabinów maszynowych. Kilku osobom udało się wydostać z grobów: „Egzekucja przekształciła się w orgię pijacką i niektórzy Żydzi zostali pochowani żywi. Wyczołgali się w nocy i wrócili do Słonima. Niektórzy z nich poszli do szpitala, gdzie Niem–cy ponownie ich aresztowali, zabrali z powrotem do tych samych dołów i zastrzelili ichJerzy Dawid Glickson, „Prośba do Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie o uznanie sióstr Ewy NoiszewskiejMarty Wołowskiej Sprawiedliwymi Wśród Narodów Świata”, 24 września 2008. Jedna osoba przeżyła…

Nie wiadomo — przynajmniej nie wie tego autor tego opracowania — kiedy Niemcy podjęli decyzję, i kto ją podjął, o przeprowadzeniu niem. Endlösung der Judenfrage (pl. ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej). Za jej początek wszelako zwykło się uznawać niem. Wannseekonferenz (pl. konferencja w Wannsee), czyli konferencję zwołaną na 20.i.1942 r. przez szefa RSHA, wspomnianego już SS‑Obergruppenführera Reinharda Heydricha, w podberlińskiej dzielnicy Wannsee, na pięknej, zalesionej wyspie utworzonej przez rzekę Hawelę. W zebraniu uczestniczyli wyżsi urzędnicy niemieckiej administracji państwowej z wielu ministerstw i departamentów — jedynym z najważniejszych był protokolant konferencji, Adolf Otto Eichmann (1906, Solingen – 1962, Ramli), szef referatu do spraw żydowskich w Sicherheitsdienst SD. Podczas konferencji Heydrich poinformował zebranych o sposobie i metodach realizacji niem. Endlösung der Judenfrage. Przemawiał przez ok. godzinę, po czym przez pół godziny odpowiadał na pytania. Następnie panowie — wśród 15 uczestników 8 miało tytuł doktorski — rozmawiali między sobą przy koniaku. Machina ludobójstwa wprawiona została w ruch…

Oczywiście ani s. Ewa, ani s. Marta Wołowska, ani o. Sztark, o tym nie wiedzieli. Ale widzieli, co się dzieje Słonimiu. Wszystko stało się dla nich jasne po 14.xi.1941 r., drugiej masakrze Żydów słonimskich. Po tym mordzie pozostałych przy życiu ok. 7,000 Żydów — jak to już wspominano — 24.xii.1941 r. zamknięto w getcie na „wyspie”.

Uzasadnionym wydaje się, że większość z nich stanowili Żydzi „rodzimi”, którzy pochodzili ze Słonimia, i tu mieli swoje domy, tu żyli i pracowali. Mordy do tego czasu przeprowadzone objęły głównie, jak się wydaje, Żydów którzy w 1939 r. uciekli przed Niemcami na wschód, oraz tych, którzy w 1941 uciekli przed atakiem niemieckim na Rosjan. Po 14.xi.1941 r. początkowo więc Żydzi nie próbowali jeszcze masowo szukać ratunku poza gettem.

Ale atmosfera jeszcze bardziej gęstniała.

Z początkiem 1942 r. [o. Sztark] podjął wyprawę do słonimskiego więzienia, gdzie w dwóch wielkich celach trzymano ludzi przeznaczonych na rozstrzelanie. W mundurze granatowego policjanta [zapewne 'czarnego', bo granatowe koszule nosiła polska policja w Generalnym Gubernatorstwie; w Słonimiu białoruska policja, jak to już zaznaczono nosiła czarne, GTKRK] udało mu się wejść do skazanych i przez cztery nocne godziny przygotowywał ich na śmierć. Opuścił więzienie o godzinie 3.00 w nocy, a o 5.00 nad ranem dokonano egzekucji aresztowanych. Oprócz Polaków musieli tam być również ocaleni z pogromu Żydzi lub rosyjscy partyzanci, bo obok spowiadania również udzielał sakramentu chrztuks. Sławomir Kęszka, op. cit..

W tym samym czasie, w i‑iii.1942 r., zimą, Niemcy zlikwidowali niewielkie getta utworzone w mniejszych miejscowościach niem. Slonim bezirk, przenosząc Żydów do getta w Słonimiu. I tak zlikwidowano getta w Iwacewiczach, ok. 50 km na południe od Słonimia, Dereczynie, ok. 35 km na północny–wschód, wsi Hołynka, ok. 25 km na północny–wschód, miasteczku Byteń, ok. 30 km na południowy–wschód, oraz Kosowie, ok. 45 km na południowy–zachód od Słonimia.

W getcie w Słonimiu znów liczba Żydów przekroczyła 10,000… 22.v.1942 r. ok. 300‑500 z nich, uznanych za „specjalistów” w różnych zawodach, Niemcy wywieźli 400 km na wschód, do Mohylewa

Zaczął tworzyć się ruch oporu, kierowany głównie przez młodych chłopców, którzy za rosyjskiej okupacji włączeni zostali do komunistycznego komsomołu. Mieli znajomości wśród Rosjan, a pewna ich ilość nie dała się pojmać Niemcom i w okolicznych lasach tworzyła zalązki rosyjskiej partyzantki. W Słonimiu Niemcy utworzyli skład broni zdobytej na Rosjanach, a ich utrzymaniem i czyszczeniem zajmowali się Żydzi. Byli oczywiście pilnowani, ale wynosili granaty, ładunki, karabiny, mundury. Wraz innymi bardziej przyziemnymi rzeczami i np. radioodbiornikami przekazywali je partyzantom. Niektórzy sami przenosili się do lasów — na początku vi.1942 r., tuż przed likwidacją getta, duża grupa kilkuset Żydów wydostała się z niego, poszła do lasów i zasiliła ruchy partyzanckie.

Natomiast w samym getcie zaczęto budować schrony i tunele…

O. Sztark próbował Żydom pomagać. Według relacji przekradał się przez mur, aby dostarczyć żywność, nieść wsparcie moralne. Być może już wówczas rozpoczął wydawanie Żydom fałszywych, antydatowanych świadectw chrztu, przygotowując ich w ten sposób do egzystencji wśród społeczości gojim.

29.vi.1942 r. w słonimskim getcie wybuchła rewolta. Żydzi zabili 5‑8 Niemców (źródła nie są zgodne). To spowodowało natychmiastową niemiecką kontrakcję. Podpalono część budynków. Wysadzono w powietrze budynek, który służył w getcie jako szpital, wraz z 40 pacjentami. Ludność cywilna zaczęła chronić się w piwnicach, bunkrach, tunelach…

Nie wiadomo, czy owa rewolta zbiegła się z początkiem planowanej już ostatecznej eksterminacji getta, czy też jej wybuch ją przyspieszył. W każdym razie od 29.vi do 15.vii.1942 r. oddziały Sicherheitsdienst SD (w źródłach pada nazwisko dowodzącego Łotysza, SS‑Untersturmführera Waldemara Amelunga (1914, Kopjoni? – 1954, Paderborn)) i im podlegające litewskie jednostki Saugumu, oraz łotewskie oddziały policji pomocniczej, w asyście lokalnej białoruskiej czarnej policji Schuma, wyprowadzały Żydów z getta, zawoziły do rowów wykopanych na Górze Pietralewickiej, i tam mordowały. Zginęło ok. 8,000‑13,000 osób. Aby zmusić nieszczęśników do opuszczenia kryjówek, podpalano domy, po czym Niemcy „polowali” na uciekających, „jak na dzikie zwierzęta”. Jeden ze sprawców, Volksdeutshe Alfred Metzner (1895, Kijów – 1950), tłumacz i kierowca w Słonimiu, który dowoził Żydów na miejsce zbrodni, przechwycony po wojnie przez Amerykanów, zeznawał, że „piliśmy wódkę, by utrzymać entuzjazm. Rozstrzelani Żydzi [wpadali do rowu, 4 m szer. × 5 m głęb. × 150 m dług.], jeśli przeżyli dusili się pod ciężarem następnych warstw lub topili w ich krwi”. Pierwszą warstwę stanowili Żydzi, którzy rowy kopali…

Wspomniany niem. Gebietskommissar niem. Slonim bezirk, czyli komisarz rejonu Słonim, SS‑Sturmbannführer Gerhard Erren, pewnie codziennie słał raporty do swego przełożonego, SS‑Gruppenführera Wilhelma Kube (1887, Głogów – 1943, Mińsk), niem. Generalkommissar (pl. komisarz generalny) Generalnego Okręgu Białorusi. Ten z kolei, zbierając razem raporty ze wszystkich podległych sobie rejonów, mógł 31.vii.1941 r. wysłać raport do swego z kolei przełożonego, SA‑Gruppenführera Hinricha Lochse (1896, Mühlenbarbek – 1964, Mühlenbarbek) niem. Reichskommissar (pl. komisarza Rzeszy) Komisariatu Rzeszy Wschód, donosząc, iż w ciągu kilku poprzedzających raport tygodni w podległym mu okręgu „wyeliminowanook. 55,000 „partyzantów”.

W połowie vii.1942 r. słonimskie getto było prawie puste. Niemcy pozostawili w nim przy życiu ok. 700 mężczyzn i 100 kobiet. Ktoś musiał posprzątać. 20.viii.1942 r. pozostali Żydzi zostali otoczeni i wywiezieni na Górę Pietralewicką. Źródła wymieniają niem. 18. Lettische Schutzmannschafts Bataillon „Kurzeme” (pl. 18. Łotewski Batalion Schutzmannschaft „Kurzeme”), pod dowództwem Łotysza, niejakiego kpt. Fredrichsa Rubenisa, przybyły z okolic Mińska, jako współodpowiedzialny za przeprowadzenie akcji. Na miejscu Żydzi zostali oczywiście zamordowani.

Historia getta w Słomczynie dobiegła końca.

Znamienna jest zbieżność akcji likwidacji getta w Słonimiu z tzw. niem. Polenaktion, przeprowadzaną latem 1942 r. przez Niemców w okręgu niem. Generalbezirk Weißruthenien — m.in. na Nowogródczyźnie, ok. 65 km na północny wschód od Słonimia. Określenie pochodzi od nazwy specjalnej rezolucji przyjętej wówczas przez RSHA. Akcja objęła m.in. usunięcie Polaków z aparatu cywilnego i policji okręgu oraz zastąpieniu ich Białorusinami. W jej ramach przeprowadzano m.in. deportacje Polaków na niewolnicze, przymusowe roboty do Niemiec. 26‑30.vi.1942 r. natomiast we wszystkich niem. bezirk (pl. rejon) okręgu, w dużej mierze małych miasteczkach, aresztowano i następnie rozstrzelano ponad 1,000 przedstawicieli polskiej inteligencji. E.g. w okolicach Lidy, 100 km na północ od Słonimia, aresztowano 16 polskich kapłanów. Jednocześnie założono obozy koncentracyjne Kołdyczewo k. Baranowicz, 40 km na wschód od Słonimia, oraz Mały Trościeniec k. Mińska, 200 km na północny–wschód od Słonimia. Realizację tego ludobójczego przedsięwzięcia powierzono białoruskim formacjom politycyjnym, wspomaganym przez kolaborantów ukraińskich, litewskich, łotewskich oraz rosyjskich (RONA).

niem. Polenaktion nie ominęła samego Słonimia i okolic. 29.vi.1942 r., w nocy, w dniu, w którym wybuchła rewolta w getcie słonimskim, miały miejsce aresztowania wielu Polaków. W więzieniu słonimskim znalazło się ok. 120 osób. Byli wśród nich sędziowie, nauczyciele, adwokaci, zarządcy okolicznych majątków. Był też prawd. miejscowy administrator parafii, ks. Kazimierz Grochowski. Aresztowań dokonywali funkcjonariusze policji niemieckiej w towarzystwie umundurowanych i cywilnych Białorusinów bądź Litwinów. Wszystkich przesłuchiwano i bito w siedzibie Gestapo. Prawd. 11 osób przewieziono do więzienia w Baranowiczach. Ks. Grochowskiego miano wówczas zwolnić. Pozostałych zamknięto w więzieniu w Słonimiu — „Na dziedzińcu […] aresztowani ujrzeli liczne zwłoki mężczyzn, kobiet i dzieciAntoni Galiński, „Eksterminacja inteligencji polskiej latem 1942 r. w Nowogródzkiem (problemy badawcze

Polska niewielka już społeczność Słonimia, tragicznie doświadczona wywózkami za okupacji rosyjskiej, sterroryzowana niemieckimi aresztowaniami, zmuszona była do bezradnego przyglądania się tragedii społeczności żydowskiej. Dostępne świadectwa nie zawierają informacji o aktywnym uczestnictwie Polaków w mordach. Przeciwnie, istnieje świadectwo Szmula Oswalda Rufeisena (1922, Zadziel – 1998, Hajfa), który przeżył m.in. dzięki ss. Zmartwychwstankom ukrywającym go ok. roku w Mirze, ok. 100 km na wschód od Słonimia, a po wojnie został zakonnikiem karmetlitańskim, przyjmując zakonne imię o. Daniela: „nie widziałem Polaków mordujących Żydów, ale widziałem Polaków, których mordowano”. To wprawdzie nie wyklucza udziału jednostek zdemoralizowanych, ale potwierdza, że żadne polskie zorganizowane jednostki w mordach białoruskich nie uczestniczyły.

Była za to nieformalna grupa o. Sztarka. Gdy 29.vi.1942 r. rozpoczęła się żydowskim buntem likwidacja getta na ulicach miasteczka pojawiły się bezdomne dzieci. Żydowski pismo „Fołks–Sztyme” (pl. Głos Ludu”) w 1982 r. pisało: „Niemcy rozpoczęli w tamtym rejonie masakrę Żydów. W związku z tym na ulicach błądziło wiele dzieci żydowskich porzuconych lub pogubionych przez rodziców w dramatycznych chwilach ucieczki. Ojciec Adam zbierał je z ulicy i gościł u siebie. Potem oddawał do sierocińca”…

Istnieje przekaz, że w którymś momencie o. Sztark ocalał tylko dlatego, że wyskoczył z okna drugiego pięta jednego z budynków, do którego wtargnęli Niemcy w poszukiwaniu Żydówks. Sławomir Kęszka, „Ksiądz Adam Sztark James Bond w sutannie”, portal Opiekun

Działo się to wszystko w parafii pw. św. Andrzeja Apostoła, której dministratorem, jak to już wspomniano, był młody kapłan, wyświęcony w 1939 r., ks. Kazimierz Grochowski (1909, Nakło nad Notecią – 1942, Słonim). Była to jego pierwsza i jedyna, jak się miało okazać, parafia. Obowiązki administratora przejął z konieczności, gdyż jej proboszcz w 1939 r., gdy do miasteczka weszli Rosjanie, był poza parafią i już do niej nie wrócił. Podczas okupacji rosyjskiej, którą — tak jak i s. Ewa — przeżył w Słonimiu, został wyrzucony ze swej plebanii. I to tego kapłana Niemcy, gdy w vii.1941 r. wkroczyli do Słonimia, uczynili jego burmistrzem. I to z jego parafii, za jego zgodą, i z jego podpisem, wydawane były świadectwa chrztu dla dzieci żydowskich. Nie jest jasne, czy gdy likwidowano getto w Słonimiu, jeszcze żył. Według niektórych źródeł został zamordowany przez Niemców w iii.1942 r. Według innych, żył jeszcze w vi.1942 r., gdy wybuchła rewolta żydowska. Miał być na kilka dni aresztowany, ale potem zwolniony i zamordowany dopiero w x.1942 r. W każdym razie bez jego wsparcia działalność o. Starka i obu zakonnic nie byłaby chyba możliwa…

Osierocone dzieci żydowskie, uratowane przez o. Adama, przejmowały ss. Niepokalanki. Umieszczały je gdzie się dało, m.in. na strychu klasztoru, a później próbowały załatwiać papiery adopcyjne i lokować dzieci u lokalnych polskich rodzin. Część kształciły w klasztorze, ubierając — szczególnie dziewczynki — w mundurki szkolne. Warto pamiętać, że zakonnice prowadziły nauczanie przynajmniej w części wykraczające poza zakres dozwalany przez Niemców, a zatem nielegalnie…

Jerzy Dawid Glickson (ur. 1941, Słonim), późniejszy profesor radiologii na Uniwersytecie Pensylwania (ang. University of Pennsylvania), który uratowany został — będąc niemowlęciem — m.in. przez ss. Niepokalanki w Słonimiu, w cytowanym już artykule pisał: „w pewien zimowy dzień ksiądz Sztark pojawił się w […] drzwiach [domu p. Mikuczyn, która na obrzeżach Słonimia miała szkółkę leśną] i spod płaszcza wyjął niemowlę. Wręczył je mówiąc «zadbałem o jego duszę, zatroszcz się o jego ciało»J. D. Glickson, op. cit.

S. Maria Ewa była łącznikiem w przekazywaniu informacji, paczek, leków. Sama wypisywała recepty, chrzciła umierające dzieci, jeśli można było wzywała kapłana z sakramentami świętymi narażając nie tylko swoje życie, ale także życie innych sióstr. Często widziano  koło więziennej bramy z paczką żywnościową dla uwięzionych.

Ukrywała pochodzenie swoich pracowników w Poliklinice i współpracowała z partyzantami (w okolicy działało wiele grup partyzanckich — polskich, rosyjskich, żydowskich). Prof. Glickson wspominał: „Doktor Orlińska była lekarzem w Poliklinice. Kiedy jej mąż Abraham Orliński dołączył do partyzantów, dostała nakaz pozostania w Poliklinice, aby przemycać partyzantom lekarstwa. Robiła to za wiedzą doktor Noiszewskiej, jako że są świadectwa od nieżydowskich świadków, że siostra Ewa zapewniała leki partyzantom, jak również recepty żydowskim pacjentom. Wszystkie trzy działania: ukrywanie żydowskiego lekarza w Poliklinice, dostawa lekarstw partyzantom i pisanie recept Żydom, były największymi wykroczeniami według przepisów nazistowskich w Słonimie […] Kiedy kurier przybył w końcu od partyzantów dając [Orłowskiej] pozwolenie na przyłączenie się do męża, poszła z bagażem w ręce do doktor Noiszewskiej, aby podziękować jej za wszystko, co dla niej zrobiła. Uściskały się i ucałowały i nie miały się już nigdy więcej zobaczyć. To było późną jesienią 1942 rokuJ. D. Glickson, op. cit

Cała działalność s. Ewy odbywała się oczywiście za zgodą i wsparciem przełożonej, s. Wołowskiej

Jedna ze współsióstr pisała: „Narażając się co krok, a nie myśląc o sobie, potajemnie pomagały ludziom, którzy zaczęli krążyć wokół Słonima. W bardzo ciemne albo burzliwe noce podchodzili do klasztoru. S. Marta uchylała drzwi. Podawała przygotowany chleb i co mogła. S. Ewa — leki, maście, opatrunki, recepty. Udzielała porady lekarskiej. Wszystko było tak doskonale zakonspiro–wane — myślały, że tylko Oko Boże je widzi!

Niestety — oko Niemca też je wypatrzyłos. Angela Łubieńska, op. cit..

Źródła są dość jednoznaczne, że Niemcy — po likwidacji getta — również w Słonimiu zaczęli planować przeprowadzenie wspomnianej niem. Polenaktion. W połowie xii.1942 r. były już przygotowane listy osób przeznaczonych rozstrzelanie. Znalazły się na nich nazwiska o. Sztarka, s. Ewy i s. Marty. Wspomniany prof. Glickson przypuszczał, że to lokalny „przywódca polskich inwalidów zdradził, że ksiądz Sztark i siostra Marta pomagali Żydom. Nie jest jasny motyw jego działaniaJ. D. Glickson, op. cit

Uprzedzano ich o przygotowaniach do aresztowania. Uprzedzano i o. Sztarka — odmówił — i s. Ewę. Uczynić to miał ponoć nieznany niemiecki kapłan, posługujący jako kapelan armii niemieckiej, przejeżdźający z frontu lub na front przez Słonim. Informował, że niem. Geheime Staatspolizei (pl. Tajna Policja Państwowa), czyli Gestapo, śledzi klasztor. Mówił, iż otrzymało wiele donosów na doktor Ewę.

Tak rzeczywiście musiało być, bo przełożona ss. Niepokalanek, s. Wołowska, była kilkukrotnie wzywana na przesłuchania przez Gestapo. Zawsze towarzyszyła jej s. Ewa. Zakonnice oskarażano o ukrywanie żydowskich dziewczynek — „przewinienie”, za które karą była śmierć…

Świadek tych wydarzeń, niejaka Maria Bobrowska wspominała: „[Siostra Ewa] towarzyszyła dobrowolnie siostrze Marcie do gestapo. Oświadczyła kategorycznie gestapowcom (nie chcieli jej […] wpuścić), że nie opuści siostry Marty […]. Minęło od tych chwil pięćdziesiąt jeden lat, ale widzę (siostrę Noiszewską) i słyszę jej głośny krzyk, jakby to było dziś. Wowych okrutnych czasach to było bohaterstwoEwa Jabłońska–Deptuła, „Siostra Ewa Noiszewska Niepokalanka (1885–1942)”, Szymanów 1994

Aresztowania nastąpiły 18.xii.1942 r. o. Sztarka aresztowano w Żyrowicach, zakonnice w ich klasztorze.

Współsiostra, świadek tych wydarzeń — s. Szczęsława Tuska — opisywała: „tej nocy przyszli po nią [siostrę Martę] — po aresztowaniu księdza Adama Sztarka, jezuity, zaczęli dzwonić i walić kolbami w drzwi furty i w okna na parterze […] Siostry obudzone pozrywały się i wybiegły na korytarz, była wśród nas i siostra Ewa, ubrana po świecku, gdyż pracowała w poliklinice miejskiej, zainteresowali się, kto to jest, a na wiadomość, że też zakonnica, ale pracuje w poliklinice [jeden z nich] zajrzał do karty, którą miał w ręku i kazał jej się zbierać. Najwidoczniej też mieli na liście skazanych. Rewizji tym razem nie robili na szczęście, bo byliby znaleźli w spiżarni paczki przygotowane do rozwiezienia dla rodzin więźnióws. Szczęsława, op. cit

Inna współsiostra, s. Michalina Więckowska, zaświadczyła: „Przyszli do klasztoru gestapowcy po siostrę przełożoną siostrę Martę Wołowską […]. Wtedy przyszła s. Ewa i powiedziała, że chce towarzyszyć siostrze przełożonej w drodze na przesłuchanie. Zażądano dokumentów — i radość, bo znaleźli tę, o którą im chodziło: siostrę Ewę Noiszewską — lekarza! Siostrze Ewie kazano przygotować się wówczasE, Jabłońska–Deptuła, op. cit.

Natomiast wspomniany Jerzy Dawid Glickson, uratowany jako dziecko przez zakonnice, który przez lata zbierał informacje o zagładzie Żydów w Słonimiu, w liście do Jad Waszem z prośbą o zaliczenie s. Ewy i s. Marty do grona „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” tak opisał aresztowanie:

Siostra Ewa właśnie wróciła z Polikliniki i jeszcze była w świeckim ubraniu. Powiedziała Niemcom, że chciałaby towarzyszyć siostrze Marcie do siedziby gestapo. Spytali o tożsamość i sprawdzili jej nazwisko na liście. Zobaczyli, że był nakaz aresztowania jej, ponieważ naziści nieco wcześniej aresztowali Żyda [prawd. partyzanta], który miał przy sobie receptę podpisaną przez doktor NoiszewskąJ. D. Glickson, op. cit.

Zakonnice zostały zaprowadzone do siedziby Gestapo w Słonimiu, gdzie na podwórzu dołączyły do grona uprzednio aresztowanych. Prawd. był już wśród nich o. Adam Sztark. Tam spędzili całą noc. Prawd. wówczas obie zostały przygotowane na śmierć przez o. Sztarka.

Następnego dnia rano wszystkich zawieziono na Górę Pietralewicką. Razem — 87 osób, wśród nich kilkoro Żydów, których o. Sztark próbował wcześniej ratować, ale zostali schwytani, oraz Polacy, uznani przez Niemców za elitę inteligencką miasteczka. Prawd. byli wśród nich Polacy aresztowani kilka miesięcy wcześniej, m.in. wspomniany ks. Kazimierz Grochowski, miejscowy administrator (acz najprawdopodobniej został zamordowany wcześniej).

Na miejscu kazano im się rozebrać. Siostry miały odmawiać, ale o. Sztark miał im powiedzieć, że „jak Chrystus był obnażony na krzyżu, tak i oni muszą naśladować przykład […] Pana i umrzeć w podobnym stanieJ. D. Glickson, op. cit.. o. Sztark wszystkim miał udzielić absolucji zbiorowej.

Siostry i ksiądz pocieszali [mordowanych] i modlili się z nimi za dusze oprawców. Więźniowie musieli przejść nago po desce przerzuconej przez dół i rozstrzeliwani byli przez pilnujących, którzy stali po przeciwnej stronie. Ciała spadały do dołuJ. D. Glickson, op. cit. — pisał J. D. Glickson.

Ofiary miały mieć dłonie związane drutem…

Niektóre źródła podają, że o. Sztark trafiony kulą w lewy bok dźwignął się jeszcze i zawołał: „Wszystko dla Chrystusa Króla! Niech żyje wolna Polska!”. Po czym trafiony jeszcze raz miał powtórzyć za swym Panem: «Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią!»Łk 23, 34. Natomiast s. Marta miała jeszcze powiedzieć: „za naszą biedną Polskę”…

Mord miał miejsce ok. 800 rano. Zabijano strzałem w tył głowy. Egzekucją kierować mieli niemieccy funkcjonariusze ze Słonimia, ale pluton egzekucyjny miał przyjechać spoza miasteczka…

Zwłoki przysypano sproszkowanym wapnem niegaszonym, czyli tlenkiem wapnia. Ciało posypane wapnem rozkłada się bardzo szybko, nawet w kilka tygodni…

Ubrania ofiar świadkowie egzekucji — w tym białoruski policjant — przekazali do klasztornej pralni. Współsiostry rozpoznały koszulę s. Ewy — po wyszytym numerze i przypiętym medaliku — oraz rozdarty czepek s. Wołowskiej

Po ucieczce Niemców w 1944 r. ze Słonima i rozpoczęciu kolejnej okupacji rosyjskiej mieszkańcy miasteczka ustawili na miejscu kaźni duży krzyż. Nie na długo — Rosjanie usunęli go szybko… Wrócił dopiero w 1993 r.…

s. Ewa Noiszewska została beatyfikowana 13.vi.1999 r. w Warszawie przez św. Jana Pawła II (1920, Wadowice – 2005, Watykan), w gronie 108 błogosławionych męczenników II wojny światowej. Wśród nich była również przełożona Ewy w Słonimiu, s. Maria Marta od Jezusa Kazimiera Wołowska i było wielu byłych studentów Akademii Teologicznej w Sankt Petersburgu, wymienionych powyżej…

Beatyfikacja ominęła o. Adama Sztarka — ponoć polscy jezuici za późno włączyli się w proces beatyfikacyjny… Nie zapomnieli o nim Żydzi, i w 2001 r. o. Adam Sztark został uhonorowany przez instytut Jad Waszem (ang. Yad Vashem), czyli Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu, tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” — najwyższym odznaczeniem cywilnym państwa Izrael, nadawanego gojim: nie‑Żydom…

Żydzi zapomnieli aliści zarówno o s. Ewie jak i s. Marcie. Próbował interweniować wielokrotnie już cytowany prof. Jerzy Dawid Glickson. W cytowanym już liście z 24.xi.2008 r. pisał:

Państwo już uznali księdza Sztarka za Sprawiedliwego Wśród Narodów. Jak można było ominąć te dwie Osoby? Nawet Niemcy przyznali im równe znaczenie. Jak więc my Żydzi możemy zrobić mniej?

Ponieważ jestem jedyną osobą z tych, którym pomogli, który przeżył, muszę być głosem tych, którzy nie żyją. Apeluję do Państwa logicznego rozumowania i sprawiedliwości (Yoisher), żeby państwo docenili te właśnie sprawiedliwe Siostry za to, co zrobiły dla nasJ. D. Glickson, op. cit..

Bezskutecznie — nie docenili…

Prof. Glickson podarował w 2006 r. specjalną tablicę pamiątkową. Umieszczono ją obok dużego krzyża, u wejścia do klasztoru sióstr Niepokalanek — odzyskanego przez zgromadzenie w 1990 r. — w Słonimiu. Prof. Glickson umieścił na niej następujący napis:

Tablica ta poświęcona jest siostrom Marcie WołowskiejEwie Noiszewskiej oraz księdzu Adamowi Sztarkowi, którzy zginęli ratując Żydów w Słonimiu w grudniu 1942 r.

W podziękowaniu od jednego z uratowanych, Jerzego (Jerry) Dawida Glicksona Profesora Uniwersytetu Pennsylvanii w Filadelfii w USA.

Hebrajski napis 'Chai' [dwie litery pośrodku Gwiazdy Dawida] oznacza 'ŻYCIE', które Oni poświęcili, aby ocalić mnie i innych. Złoto symbolizuje czyn Ojca Sztarka i jego Parafian, którzy oddali swoje złote krzyżyki, aby pomóc Żydom w zebraniu okupu zażądanego przez Niemców.

Cała żydowska społeczność Słonimia, która liczyła 35.000 ludzi, została wymordowana przez hitlerowców. W imieniu zamordowanych składam hołd Marcie, Ewie i Ojcu Adamowi”…

W 2004 r. św. Jan Paweł II przesłał na ręce Matki Przełożonej Generalnej Zgromadzenia Sióstr Niepokalanek list, w którym pisał:

Na przestrzeni stu pięćdziesięciu lat Siostry Niepokalanki dawały świadectwo, że […] duchowość [Zgromadzenia budowanego na naśladowaniu Maryi w poszukiwaniu Boga samego w prawdzie i bezinteresowności] może stanowić fundament dla skutecznego realizowania zakonnego charyzmatu. Z oddaniem, czasem nawet nie szczędząc ofiar i życia, poświęcały się wychowywaniu i kształceniu dzieci i młodzieży, a zwłaszcza dziewcząt. Starały się w ten sposób przygotowywać w młodych sercach podatny grunt dla działania łaski, tak aby Boże królestwo coraz bardziej rozszerzało się w świecie.

Bogu dziękuję, że to dzieło może być dziś kontynuowane nie tylko w Polsce, ale również na Ukrainie i Białorusi. Ufam, że przyszłość przyniesie dalszy rozwój Zgromadzenia i pozwoli owocnie podejmować nowe zadania…

W 2010 r. historia obecności sióstr Niepokalanek w Słonimiu zatoczyła kolejny krąg. Władze białoruskie, nie podając przyczyn, nie przedłużyły Niepokalankom w Słonimiu wiz. Siostry zostały zmuszone do opuszczenia terytorium Białorusi…

Posłuchajmy krótkiej opowieści o życiu s. Marii Ewie od Opatrzności Bogumile Noiszewskiej:

  • SKARBY KOŚCIOŁA 19 grudnia - bł. EWA BOGUMIŁA NOISZEWSKA; źródło: www.youtube.com

Obejrzyjmy też dłuższy film o historii i posłudze sióstr Niepokalanek (tekst - po angielsku):

  • SIOSTRY NIEPOKALANKI; źródło: www.youtube.com

a także film o powołaniu Niepokalanek „Czy w klasztorze da się żyć?”:

  • CZY w KLASZTORZE DA SIĘ ŻYĆ; źródło: www.youtube.com

Posłuchajmy słów Jana Pawła II z homilii beatyfikacyjnej:

  • 13 CZERWCA 1999 - HOMILIA JANA PAWŁA II; Msza św. beatyfikacyjna, Warszawa; źródło: www.youtube.com

Pochylmy się nad listem Ojca św. Jana Pawła II do Niepokalanek z 2004 r.:

a także nad słowami Ojca św. Jana Pawła II13.vi.1999 r. w Warszawie:

Opracowanie oparto na następujących źródłach:

angielskich:

polskich:

norweskich:

włoskich: