Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
św. JÓZEF PIGNATELLI
(1737, Saragossa – 1811, Rzym)
zakonnik
patron: wierności, jezuitów
wspomnienie: 27 października
Urodził się w 1737 r. w Saragossie, w zamożnej rodzinie szlacheckiej, o rodowodzie sięgającym początków XII stulecia (z jednej z jej gałęzi pochodził papież Innocenty XII). Był siódmym z ośmiorga dzieci Antonio, spadkobiercy rodzinnej linii hrabiów Fuentes, i markizy Maria Francesca de Moncayo Blanes y Centelles, mającej swe korzenie w dwóch świetnych rodzinach hiszpańskich, Heredia i Blanes.
Kiedy miał 4 lata, matka zmarła i wraz z ojcem przeprowadził się do należącego ówcześnie do korony hiszpańskiej Neapolu. Niedługo potem, gdy Józef miał 9 lat, odszedł ojciec i wtedy – decyzją starszego brata, który przejął tytuł i odpowiedzialność za rodzinę - powrócił do Hiszpanii. Tam, ze swoim młodszym bratem Mikołajem, skończył szkołę średnią w kolegium jezuitów w Saragossie, uzyskując solidne wykształcenie.
Saragossa pozostawiła też w nim inny, trwały ślad: zachorował na gruźlicę (tuberkulozę), chorobę, której efekty - w postaci osłabienia organizmu - odczuwał już przez całe życie…
W 1751 r. wstąpił do nowicjatu jezuitów w Tarragonie, w prowincji Aragonia, w którym w tym samym czasie przebywał późniejszy święty, apostoł Murzynów, Piotr Klaver; wraz z nim wstąpił tam także jego brat Mikołaj. Już sam wybór zakonu musiał być niełatwą decyzją, wszak połowa XVIII w. charakteryzowała się wzmagającym krytycyzmem dzieła św. Ignacego Loyoli przez rosnące w siłę środowisko wolnomyślicielskie…
Studia w zakresie filozofii kończył w Calatayard, a w zakresie nauk humanistycznych w Manrezie.
Wyróżniała go pobożność, zamiłowanie do studiowania i praktykowanie dzieł miłosierdzia. Zamierzał zostać misjonarzem, pragnął wyjechać do Ameryki, by pracować wśród Indian, ale wątłe zdrowie nie pozwoliło na realizację tych planów.
Po święceniach kapłańskich w 1762 r. nauczał w szkole podstawowej w Saragossie. Jednocześnie do jego obowiązków należała praca kapelana więziennego, szczególnie z więźniami skazanymi na śmierć.
Przysporzyło mu to przydomek „ojca wieszanych”.
Już w tym młodym wieku (miał wtedy ok. 30 lat) dał się poznać jako postać nietuzinkowa, o głębokiej wierze, wiedzy i mądrości. Już wtedy angażował się w obronę swego coraz bardziej zagrożonego Zgromadzenia…
Co przysparzało mu wielu wrogów; czasy były bowiem, w szczególności dla katolików, niełatwe. W latach 1759-68 jezuci stali się obiektem nagonki wielu krajów europejskich, niejednokrotnie wychodzącej z tzw. „oświeconych” kręgów katolickich. Wypędzono ich z wszystkich dominiów portugalskich, administracyjnie rozwiązano rodzinę francuską (w 1762 r., roku święceń kapłańskich Józefa!), w końcu deportowano z ziem podległych koronie hiszpańskiej: macierzystej Hiszpanii, królestwa Obojga Sycylii, Parmy i Piacenzy oraz Malty.
Działo się to na parę lat przez rewolucją francuską. Z perspektywy los jezuitów należy widzieć na planie rosnącego wzburzenia rewolucyjnego, podsycanego przez rozmaitych wolnomyślicieli, którzy swe własne cele realizowali poprzez podsycanie nienawiści, w szczególności wobec katolików…
Zanim los jezuitów został w Hiszpanii przypieczętowany Józef, przez pewien czas, obserwował z Parmy rosnącą nienawiść, korzystając z tolerancyjności tamtejszego księcia. I na tyle, na ile zewnętrzne warunki na to pozwalały, dalej prowadził normalną działalność, m.in. kierował nowicjatem jezuickim.
Ale w 1767 r. król Hiszpanii Karol III Burbon nakazał konfiskatę dóbr jezuickich i załadowanie wszystkich pozostałych zakonników na trzynaście statków handlowych i, pod eskortą trzech wojennych korwet, wydalił na otwarte morze. Józef, arystokrata, mógł pozostać na lądzie, w dobrach rodzinnych, mógł wybrać dostatnie życie szlacheckie. Gdy nadeszła jednakże ta jedna z najważniejszych chwil w jego życiu, chwila, jaką Opatrzność stawia przed każdym z nas tylko kilka razy w ziemskim życiu – chwila decydującego wyboru - wybrał los współbraci.
Statek błądził przez wiele tygodni po Morzu Śródziemnym – porty odmawiały prawa przybicia. W końcu wydaleni znaleźli schronienie na Korsyce. Ale i tę wyspę musieli wkrótce opuścić by wreszcie osiąść na gościnnych ziemiach papieskich…
Jeszcze w Ferrarze, jednym z portów w którym przez pewien czas wyrzuceni z Hiszpanii zakonnicy przebywali, złożył śluby wieczyste (uczynił to też jego brat Mikołaj).
I to wtedy, gdy znany świat walił się wokół, Józef przejął stery, skazanej pozornie na ciche wygaśnięcie, jezuickiej grupy.
Czekała go długa, cierpliwa, niełatwa praca. Jezuici przetrwali tylko w niektórych rejonach Rosji – szczególnie, decyzją carycy Katarzyny, w zaborze polskim, gdzie prowadzili intensywną działalności edukacyjną - i Prus (na Śląsku). Nawet bulla „Apostolicum Pascendi” Klemensa XIII z 1769 r., potępiająca deportacje jezuickie, nie zmieniała sytuacji, a może i miała skutek przeciwny – tylko wzburzyła i zjednoczyła wrogie jezuitom siły.
A miało być jeszcze gorzej: w 1773 r. papież Klemens XIV bullą „Dominus ac Redemptor” rozwiązał zgromadzenie Jezusowe. Jezuici, w duchu pokory, ulegli. Zbiory jezuickie skonfiskowano, własność rozgrabiono. Ci, co byli już po święceniach, zostali kapłanami diecezjalnymi. Około 2000 jezuitów umierało w więzieniach, ostatni generał Lorenzo Ricci - w więzieniu w Castel Sant'Angelo, tysiące innych błąkało się wyrzuconych na bruk ulic…
Wkrótce wybuchła rewolucja we Francji, a po paru latach Napoleon rozpoczął podbój Europy. Wojna zagościła w domach i sercach wszystkich. W takim świecie Józefowi przyszło bronić „okopów św. Trójcy”, swego Zgromadzenia, któremu ślubował, i któremu poświęcił całe swe życie.
I Jezuici powoli powstawali z popiołów…
Pozostałych współbraci zgromadził w Bolonii. Tam przez ćwierć wieku, od 1773 r. do 1797 r., trwał z nimi utrzymując, mimo oficjalnego rozwiązania zakonu, w sercu charyzmat jezuicki. Tam rozpoczynał dzieło św. Ignacego Loyolli niejako od początku. Dopomógł w tym Pius VI, który w młodości studiował w kolegium jezuickim, dozwalając na spotkanie wszystkich byłych jezuitów, w tym z Rosji. Dozwolił też ok. 1797 r. na powstanie niewielkiej prowincji jezuickiej i otwarcie nowicjatu, pod kierunkiem Józefa, w Colorno, w księstwie Parmy. Wtedy też Józef, już 60-letni, ponownie złożył śluby zakonne…
W 1803 r. losy rzuciły Józefa na tereny podzielonej przez zaborców Rzeczypospolitej: został przełożonym byłych (jeszcze, bowiem wkrótce Pius VII dozwolił oficjalnie na ich działalność) jezuitów na Białorusi, w zaborze rosyjskim. Jego pobyt nie trwał tam długo, bowiem w tym samym roku król Sardynii, Karol Emanuel IV, zgodził się na obecność (byłych) jezuitów w swoim państwie. A rok później, w 1804 r. Pius VII pozwolił oficjalnie na otwartą działalność jezuitów w królestwie Obojga Sycylii. Józef powrócił, by na nowo organizować placówki jezuickie.
Wkrótce jednakże musiał uchodzić z Sycylii, gdy brat Napoleona, Józef, zaatakował Neapol, i podążył do Rzymu. I tak wznowiły swą pracę domy zakonne w Rzymie i Orvietto.
Powszechnie kochany za miłość, pokorę, wysoką kulturę i inne cnoty, zmarł w Rzymie w 1811 r., nie doczekawszy się oficjalnej rehabilitacji Zgromadzenia Jezusowego. Przyczyną śmierci było prawdopodobnie trapiące go całe życie osłabienie gruźlicze.
Pogrzeb, w kościółku Najświętszej Maryi Panny Dobrej Rady (Madonna del Buon Consiglio), odbył się cicho, skromnie, prawie że w ukryciu, symbolizując niejako ówczesny los wiernych powołaniu jezuickiemu, gdyż w Rzymie stacjonowały jeszcze napoleońskie wojska francuskie. Pochowano go na cmentarzu, gdzie grzebano byłych jezuitów…
W trzy lata po jego śmierci, w 1814 r., jego ukochany zakon ponowił oficjalnie swą służbę…
Józef Pignatelli przeszedł do historii jako człowiek, który obserwował, jak świat wokół niego się wali i pogrąża w ciemności, a jednak nie tylko nie stracił wiary, ale własną siłą wspierał wielu mu współczesnych.
Beatyfikował go papież Pius XI w 1933 r. Określił wtedy Józefa jako „główne ogniwo łańcucha łączące zgromadzenie, jakie przetrwało, ze zgromadzeniem, jakie mogło istnieć…”
Kanonizował go Pius XII w 1954 r.
Dziś jego szczątki znajdują się w relikwiarzu pod ołtarzem w kaplicy Pasji kościoła Najświętszego Imienia Jezusa (del Santissimo Nome di Gesù all'Argentina) w Rzymie.
Krótkie refleksje o św. Józefie Pignatelli (po angielsku):
i po hiszpańsku:
Mapa okolic kościoła del Sacro Nome di Gesù w Rzymie:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
angielskich:
włoskich: