Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
tutaj ⇐ 108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej
bł. JÓZEF JANKOWSKI
1910, Czyczkowy – ✟ 1941, Auschwitz
męczennik
patron: miasta i powiatu Brusy
wspomnienie: 16 października
„Biała Księga” (martyrologium) duchowieństwa Polski ⇒ tutaj
Na świat przyszedł 17.xi.1910 r. we wsi Czyczkowy, ok. 25 km na północ od Chojnic i ok. 3 km na południe od Brus, na północnym krańcu Borów Tucholskich, na terenie Pomorza Gdańskiego. Region ów należał wówczas do tzw. niem. Regierungsbezirk Marienwerder (pl. rejencja kwidzyńska) w prowincji niem. Westpreußen (pl. Prusy Zachodnie), stanowiącej część niem. Königreich Preußen (pl. Królestwo Prus), kraju związkowego Cesarstwa Niemieckiego — czyli do zaboru pruskiego (dziś województwa pomorskiego).
Był drugim z czworga — miał dwóch braci i siostrę — (według innych źródeł pięciorga) dzieci rolników Roberta Jankowskiego (1968, Kłonecznica) i Michaliny z domu Peplińskiej (1883, Kosobudy). Ponadto wychowywał się wśród czworga przyrodniego rodzeństwa z pierwszego małżeństwa ojca (jeszcze jeden z przyrodnich braci umarł w dzieciństwie przed narodzeniem Józefa.
Trzy dni po narodzinach, 20.xi.1910 r., w wybudowanym w latach 1876‑9 monumentalnym parafialnym kościele pw. Wszystkich Świętych w Brusach (parafia założona została w 1340 r.) przyjęty został do Kościoła powszechnego (łac. catholicus) w sakramencie chrztu św.
Wychował się w religijnej, ubogiej rodzinie, z wiecznie zapracowanymi rodzicami. Matka miała mówić — „Z dziećmi nie pieściłam się, nie miałam na to nawet czasu”. Zaraz jednakże dodawała — „Na żadne dziecko nie mogę się użalać”. I uzupełniała — „Ale ze wszystkich najlepszy był Józek”…
Powołanie przyszło wcześnie. Pierwsze myśli zakiełkowały zapewne już w dzieciństwie. Tak więc w 1924 r., gdy przyszedł czas na decydujące wybory, Józef — pragnąc się dalej kształcić — zdecydował się na gimnazjum prowadzone przez Stowarzyszenie Apostolstwa Katolickiego (łac. Societas Apostolatus Catholici – SAC) — czyli oo. pallotynów — w Sucharach, ok. 7 km na północ od Nakła nad Notecią (i 95 km na południe od rodzinnej wsi).
Pałac w Sucharach, zbudowany w 1906 r., pallotyni zakupili w ix.1920 r. i przejęli dwa miesiące później. Były to niezwykłe czasy, nie tylko zresztą dla owego regionu. Po rozstrzygnięciach I wojny światowej wersalski traktat pokojowy, podpisany 28.vi.1919 r., uznał polskość zarówno ziem wokół Nakła jak i większości Pomorza Gdańskiego. Do Nakła polskie wojska weszły 20.i.1920 r., w dwa dni po rozpoczęciu przejmowania tych ziem przez żołnierzy gen. Józefa Hallera von Hallenburg (1873, Jurczyce – 1960, Londyn). Proces zakończył się 10.ii.1920 r., gdy w Pucku gen. Haller dokonał symbolicznych zaślubin Polski z Bałtykiem. I Suchary i Czyczkowy, po 148 latach zaborów — od I rozbioru Rzeczpospolitej w 1772 r. — powróciły do Polski, do II Rzeczpospolitej.
Te wydarzenia Józef, jeszcze dziecko, obserwował z rodzinnej wsi. Choć pewnie niewiele z nich sam później pamiętał, ale zarówno rodzina jak i całe otoczenie niejednokrotnie musiało do nich wracać i w ich legendzie Józef się wychowywał…
Na pewno o nich, jak i o wszystkich wojnach o granice Rzeczpospolitej toczonych w latach 1918‑21, rozmawiano i dyskutowano również i w Sucharach, gdzie w posiadłości z parkiem i 3 stawami pallotyni założyli gimnazjum i gdzie Józef pojawił się we wspomnianym 1924 r.
Po dwóch latach — gimnazjum w Sucharach początkowo prowadziło nauczanie tylko w zakresie pierwszych dwóch lat gimnazjalnych — przeniósł się daleko na południe, do wsi Klecza Dolna, ok. 4 km od Wadowic. Tam, w miejscu z racji położenia znanym jako Kopiec, od 1909 r. — czyli czasów zaboru austriackiego — funkcjonował dom macierzysty pallotynów na terenach polskich, zwany „Collegium Marianum”, a przy nim gimnazjum męskie. I tam Józef kontynuował nauki.
Tam też 16.v.1927 r., z rąk ówczesnego abpa Adama Stefana Sapiehy (1867, Krasiczyn – 1951, Kraków), metropolity krakowskiego, przyjął Ducha Świętego w sakramencie bierzmowania.
Udzielał się w kółku misyjnym i gimnazjalnej orkiestrze…
W czasie wakacji wracał do domu, by pomagać rodzicom w pracach polowych, i by zarobić na utrzymanie w czasie roku szkolnego — rodzina była uboga…
W 1929 r., po ukończeniu 6. klasy gimnazjalnej, nadszedł czas decyzji. Nie wahał się. I na początku viii.1929 r. pojawił się u bram założonego zaledwie dwa lata wcześniej domu pallotyńskiego w Ołtarzewie, ok. 20 km na zachód od Warszawy. Został przyjęty i rozpoczął nowicjat.
Po roku powrócił do „Collegium Marianum” k. Wadowic, by ukończyć nauczanie gimnazjalne i w tymże 1930 r. zdać egzamin dojrzałości (łac. maturus), czyli maturę. Zaraz potem rozpoczął w „Collegium Marianum” studia filozoficzne. Do rodziców, z którymi utrzymywał nieustanny listowny kontakt, pisał: „Bardzo mi się podoba na filozofii […] staram się jak najskrupulatniej wykorzystać czas naukę, bo czas już nie wraca, a ksiądz powinien mieć duży zasób wiedzy, zwłaszcza w obecnych czasach i dużo łask wypraszać sobie u Boga w czym proszę mi pomagać modlitwą”…
W Wadowicach napisał także artykuł „Prześladowanie religijne w Rosji”„Rodzina Polska”, 1931, nr 1 (później opublikował jeszcze, jako ps. Józef Panaś, serię rozważań teologicznych dotyczących sakramentu pokuty „Czwarty sakrament”„Apostoł wśród Świata”, 1938, nr 2, nr 3, nr 4, 1939, nr 1, nr 3).
Tamże rok później, 15.viii.1931 r., złożył pierwszą profesję, czyli zobowiązanie do przestrzegania ewangelicznych rad: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Pisał do rodziców: „Dzień poświęcenia się Bogu na ofiarę jest dniem radości i szczęścia. Co do mnie, ustami przyrzekłem wytrwać w Stowarzyszeniu przez jeden rok, ale sercem składałem przyrzeczenie wytrwania na zawsze”…
Pallotyni przechodzili — jak cała Polska — przez okres zmian i związane z nim problemy. Nowy dom zakonny w Ołtarzewie, w którym planowano otworzyć wyższe seminarium duchowne, nie był jeszcze gotowy — brakowało funduszy. W związku z tym klerycy — przygotowujący się do sakramentu kapłaństwa studenci teologii — w latach 1932‑5 nauki pobierali w domu w Sucharach. I tam przeniesiony został i Józef…
Pisał w listach: „Chcę dążyć do wielkiej świętości i kochać Boga nade wszystko, ale równocześnie chcę być zapomnianym”. Tę akurat modlitwę Stwórca wysłuchał połowicznie: w czasie ziemskiego życia Józef zaiste pozostał pokornym, nierozpoznanym sługą Bożym, ale po śmierci — na nasze szczęście — tak się nie miało stać i poznajemy powoli wielki dar jego życia…
W Sucharach — a zatem stosunkowo niedaleko od rodzinnych stron — 10.v.1933 r., z rąk ówczesnego Prymasa Polski, Augusta kard. Hlonda (1881, Brzęczkowice – 1948, Warszawa), otrzymał tonsurę i niższe święcenia: ostiariatu, lektoratu, egzorcystatu i akolitatu.
Tamże 5.v.1935 r. przyjął święcenia pierwsze święcenia wyższe — subdiakonatu, a dwa miesiące później, 5.vii.1935 r., diakonatu.
Zaraz potem na swój ostatni rok studiów teologii powrócił wraz z klerykami do Ołtarzewa. Tegoż 1935 roku wraz z seminarium do Ołtarzewa przywieziono bibliotekę seminaryjną, której podwaliny położono w Sucharach.
Święcenia kapłańskie otrzymał i przyjął, 2.viii.1936 r., w kaplicy domu zakonnego w Sucharach (przerobionej z sali balowej), z rąk sufragana (łac. episcopus suffraganeus) miejscowej archidiecezji gnieźnieńskiej, bpa Antoniego Laubitza (1861, Pakość – 1939, Gniezno).
Kilka dni wcześniej rodzicom napisał: „Odkąd lepiej poznałem Boga i zrozumiałem, na czym polega doskonałość człowieka, zrodziło się w mojej duszy jedno pragnienie: ukochania Boga jak najgoręcej. Św. Paweł bardzo do tego zachęca, żeby ponad wszystkie dary, pragnąć daru miłości. Skoro Bóg pozwala pragnąć, zapewne chce, jak mówi św. Teresa 'im więcej chce dać, tym więcej każe pragnąć' […]
Chcę zdobyć dla Boga wiele, wiele dusz, chcę być wielkim apostołem, ale to jest możliwe tylko przy wielkiej miłości Boga […] Nie zadowala mnie być drugim Chrystusem tylko podczas Mszy św., chcę Nim być zawsze. Ale to możliwe będzie, gdy będę kochał Boga nade wszystko miłością doskonałą. Pragnę kochać Boga nad życie. Oddam je chętnie w każdym czasie, ale bez gorącej i wielkiej miłości Boga nie chciałbym iść na drugi świat. Jeżeli mi Pan Bóg tego daru w ciągu życia nie użyczy, ufam, że mi go da przy śmierci, byleby tylko pragnienie tego nigdy nie przygasło, ale stale wzrastało […]
Proście Boga, żeby serce moje wyzute z miłości własnej, zawsze było otwarte na przyjęcie łaski Jego, bym nigdy nie zapomniał Mu składać z siebie ofiarę, bo ofiara rodzi miłość, żebym zawsze jak najwięcej korzystał ze Mszy św., gdzie Bóg najwięcej daru miłości użyczyć mi pragnie”…
Trzy dni po święceniach, 5.viii.1936 r., był już w rodzinnych stronach i w Brusach, w parafialnym kościele pw. Wszystkich Świętych, w którym ongiś przyjęty został do Kościoła powszechnego — katolickiego — odprawił Mszę św. prymicyjną (łac. primitiae). Na powitanie wystawiono mu — nowemu kapłanawi Mistrza z Nazaretu — specjalne trzy okolicznościowe kwietne bramy…
Po wakacjach powrócił do Ołtarzewa, gdzie jeszcze przez rok pogłębiał zagadnienia teologiczne. Od ix.1936 r. wszystkie roczniki polskich kleryków pallotyńskich — także najnowszy — zaczęły pobierać nauki właśnie w Ołtarzewie. Wiosną następnego roku rozpoczęto też budowę gmachu Wyższego Seminarium Duchownego, według projektu architekta Alfonsa Wędrychowskiego.
W ciągu dwóch i pół roku powstało skrzydło wschodnie i część środkowa oraz wzniesiono mury seminaryjnego kościoła, pod którym miała mieścić się sala teatralna…
Oprócz kontynuacji studiów opiekował się też Krucjatą Eucharystyczną, inspirowaną stowarzyszeniami Apostolstwa Modlitwy organizacją dzieci, założoną 13.xi.1914 r. przez francuskiego jezuitę — zakonnika Towarzystwa Jezusowego (łac. Societas Iesu – SI) — o. Alfreda Bessièresa (1877‑1953), po apelu Ojca św. Benedykta XV (1854, Genua – 1922, Rzym). Formalnie Krucjata zatwierdzona została przez kolejnego następcę św. Piotra, Piusa XI (1857, Desio – 1939, Watykan), 6.viii.1922 r. W Polsce pierwsze koło założyła św. Urszula Ledóchowska (1865, Loosdorf – 1939, Rzym), 1.i.1925 r. w Pniewach. Dzieci swoje trudy i cierpienia ofiarowywały w swych modlitwach w intencji odrodzenia chrześcijaństwa, dziękując za wielkie rzeczy, które uczynił Wszechmogący Bóg w życiu każdego z nich…
Od 1937 r. Józef objął w Ołtarzewie normalne obowiązki duszpasterskie i katechetyczne. Został prefektem szkół w Ołtarzewie oraz w okolicy — w Mosznie i Laskach. Głosił niedzielne kazania dla dzieci, opiekował się pallotyńskimi postulantami (łac. postulare). Pod opieką miał też bibliotekę seminaryjną, którą założono w Sucharach, w czasach, gdy studiował tam teologię, a do Ołtarzewa przeniesiono w 1935 r.
Często wyjeżdżał do okolicznych parafii, aby spowiadać.
W i.1939 r. został sekretarzem działającego w Ołtarzewie Komitetu Pomocy Dzieciom.
Młodych ludzi — dzieci i młodzież — zachęcał do wchodzenia na drogę dziecięctwa duchowego św. Teresy od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza (1873, Alençon – 1897, Lisieux), której dzieło „Dzieje duszy” wywarło głęboki wpływ również i na jego życie wewnętrzne. Spotykał się z chłopcami na ministranckich spotkaniach formacyjnych, na zbiórkach. Grał z nimi w piłkę, uczestniczył w zabach. Organizował amatorskie przedstawienia i wycieczki…
Nie zapominał i o swojej, dużej i nie zamożnej wszak, rodzinie, stając się dla niej korespondencyjnym przewodnikiem duchowym.
Wszelkie plany i zamierzenia Józefa, źródło swe mające w zawołaniu duchowych synów założyciela rodzimego zgromadzenia, św. Wincentego (wł. Vincenzo) Pallotti (1795, Rzym – 1850, Rzym) — łac. „Caritas Christi urget nos” (pl. „Miłość Chrystusa nas przynagla”) — i sprecyzowane w zapisach prawa pallotyńskiego określających ich charyzmat — „konieczność ożywienia wiary i rozpalenia miłości wśród katolików, aby doprowadzić w ten sposób wszystkich ludzi do jedności w wierze Chrystusowej” — musiały ulec drastycznej rewizji i zmianom 1.ix.1939 r. Tego dnia w granice Rzeczypospolitej, bez wypowiedzenia wojny, wkroczyli Niemcy. Na podstawie osławionego porozumienia z 23.viii.1939 r. dwóch wybitnych przywódców socjalistycznych — niemieckiego, o odcieniu nazistowskim, Adolfa Hitlera (1889, Braunau am Inn – 1945, Berlin), i rosyjskiego, o odcieniu komunistycznym, Józefa Stalina (1878, Gori – 1953, Kuncewo) — i jego tajnych aneksów, od nazwisk sygnatariuszy, czyli ministrów spraw zagranicznych dwóch wspomnianych zbrodniarzy, zwanego paktem Ribbentrop–Mołotow, Niemcy do Rzeczpospolitej wkroczyli od zachodu. 17 dni później od wschodu Polskę najechali Rosjanie. Dwaj bandyci dokonali w ten sposób czwartego rozbioru Polski — w praktyce uczestniczyli w nim także, acz w różnym stopniu zaangażowania, Słowacy i Litwini — uzgodnionego formalnie i podpisanego, wraz z innymi tajnymi aneksami, 28.ix.1939 r. w tzw. „traktacie o granicach i przyjaźni Rosja—Niemcy”. Rozpoczęła się II wojna światowa.
Niemieckie uderzenie, rozpoczęte 1.ix.1939 r., było potężne. Od północy — z Prus Wschodnich (niem. Ostpreußen) — zachodu — Pomorza Zachodniego (niem. Pommern) i Śląska (niem. Schlesien) — oraz od południa — Górnego Śląska (niem. Oberschlesien) i wcześniej zajętych Czech — Niemcy błyskawicznie zaczęli zajmować w części niebronione polskie tereny. 7.ix.1939 r. na zachód od linii Wisły w polskich rękach — poza niewielkimi skrawkami — pozostawał jeszcze centralny pas łączący generalnie Poznań z Warszawą.
Na ucieczkę na wschód decydowało się tysiące Polaków. Drogi były zapchane a długie kolumny maszerujących niejednokrotnie ludobójczo atakowane przez niemieckie samoloty. Tak też było na głównej drodze łączącej Poznań z Warszawą, przy której znajdował się Ołtarzew…
Od pierwszych dni po niemieckim najeździe w Ołtarzewie gromadziła się ludność cywilna, zarówno lokalna jak i uciekinierzy z dalszych terenów. Przełożeni Seminarium Duchownego, w którym już gromadzili się alumni wracający z tak niedawno wszak zakończonych wakacji, zdecydowali aliści o przeniesieniu szkoły do innych ośrodków pallotyńskich na wschodzie Polski, za Wisłą, gdzie jeszcze Niemcy nie dotarli i gdzie miano nadzieję nie dotrą. 7.ix.1939 r. zarówno profesorowie, jak i ich wychowankowie, wśród których był kleryk Józef Stanek, opuścili Ołtarzew…
Ich nadzieje tylko częściowo się spełniły — Niemcy tegoż 1939 r. daleko na wschód nie dotarli, ale za to 17.ix.1939 r. otrzymali wsparcie ze strony wiernego sojusznika — Rosji, która najechała na Polskę od wschodu…
W Ołtarzewie pozostał tylko Józef, który wraz z kilkoma braćmi zakonnymi zgłosił się dobrowolnie, by nie pozostawiać majątku zgromadzenia bez opieki. Zaraz po wyjściu większości ze współbraci na szczycie domu Józef wywiesił obraz Matki Bożej Częstochowskiej…
Następne kilka dni przeszły do historii pod nazwą „bitwy ołtarzewskiej”, epizodu zaledwie wielkiej polskiej wojny obronnej 1939 r. przed dwoma ludobójczymi najeźdźcami, ale stanowiącej niejako wstęp do największej bitwy tej kampanii, „bitwy nad Bzurą”, stoczonej przez wojska polskie z przeważającymi niemieckimi siłami w dniach 10‑22.ix.1939 r. Lokalny historyk, Józef Kiljański (ur. 1929) tak opisuje te dni, widziane z perspektywy Ołarzewa„Wrześniowe boje 1939 r. w rejonie Ożarowa–Ołtarzewa: próba rekonstrukcji…”, „Przegląd Pruszkowski”, nr 1, 2009, s. 80:
„Na gospodarstwie pallotyńskim w Ołtarzewie pozostał z dwoma braciszkami zakonnymi 29‑letni ksiądz Józef Jankowski, dobrze mówiący po niemiecku […] Spisał się doskonale jako gospodarz ośrodka […]
Ksiądz Jankowski [przyjmował] życzliwie [uciekinierów, wśród których byli chorzy, m.in. na chorobę Heinego–Medina, i niesprawni, w tym sparaliżowani] i [prowadził ich] do podziemia przygotowanego na przyjęcie uciekinierów.
Biwakowało [tam] już około 500 osób, a wciąż napływali nowi. Byli to przeważnie uchodźcy z zachodnich terenów kraju, w szczególności z poznańskiego, ale nie brakowało i miejscowych mieszkańców […]
Ksiądz Jankowski czuwał nad wszystkim dzień i noc, dwoił się i troił, przyjmując nowych przybywających, rozlokowywał ich, uśmierzał swary, gdyż wcześniej zasiedleni mieszkańcy schronu niechętnie dzielili się z przybyszami miejscami i barłogiem […]
[8 września] w godzinach południowych bombowce nurkowe przeprowadziły nalot na szosę poznańską w Ożarowie i na linię kolejową. Stukasy, bombowce precyzyjnego bombardowania, [maszyny o charakterystycznych kształtach drapieżnych ptaków, ]spadając na cel wydawały przeraźliwe wycie, czy raczej wizg, od którego, jak ktoś zauważył, w człowieku aż 'szpik zamierał'. Ta nieskomplikowana metoda oddziaływania psychicznego (syrena znajdująca się w goleni jednego z kół uruchamiała się sama podczas nurkowania) została skutecznie przetestowana w Hiszpanii, gdzie podczas wojny domowej stronę frankistowską wspomagała niemiecka eskadra ekspedycyjna. Tam też Niemcy nauczyli się wyposażać bomby lotnicze w różnego rodzaju gwizdki i świstawki, potęgując jeszcze bardziej efekt psychologiczny bombardowania.
Sam nalot na Ożarów trwał zaledwie 5 do 7 minut, ale spowodował tragiczne skutki […] Zostały uszkodzone domostwa, między innymi spłonęła kaplica i mieszkanie księdza proboszcza w parku Ołtarzewskim […]. Zniszczone też zostały baraki magazynowe fabryki kabli. Byli zabici i ranni.
Ofiarą bomb stał się przede wszystkim pociąg z amunicją zmierzający do Warszawy. […] Wagony zaczęły się palić, a amunicja eksplodować […]
[Był to] szereg nieustannych wybuchów trwających wiele godzin. Pociski z piekielnym hukiem rwały się przez resztę dnia i prawie całą noc. Okolicznym mieszkańcom, którzy ukryli się w piwnicach i w improwizowanych schronach zdawało się, że to prowadzi intensywny ogień artyleria którejś ze stron […]
Noc z 8 na 9 września była koszmarna. Amunicja w zbombardowanym pociągu całymi godzinami wybuchała z piekielnym hukiem, a na szosie poznańskiej odbywały się utarczki patroli obu stron. Okoliczna ludność siedziała w swych ukryciach, zanosząc żarliwe modły do nieba o ocalenie lub o… lekką śmierć […]
[W] podziemiach budynku siedziby Księży Pallotynów […] przez okno widać było 'morze ognia' i ludziom wydawało się, że samoloty niemieckie wciąż bombardują zarówno sam Ożarów, jak i Dom Misyjny.
Dopiero ksiądz Jankowski objaśnił, że eksploduje amunicja w pociągu.
W pewnym momencie jakiś większy pocisk uderzył w mur — zgasły wszystkie lampy i zatrzymały się wentylatory. […] W schronie piwnicznym wybuchła panika; mężczyźni rzucili się, by zamykać okna […] Znajdujący się wśród uciekinierów ksiądz z poznańskiego zaczął udzielać absolucji in articulo mortis, jednym słowem atmosfera była tragiczna.
Nieoceniony ksiądz Jankowski uspokoił zebranych, a okna kazał otworzyć, gdyż w pomieszczeniach piwnicznych zaczynało brakować tlenu.
Przerażająca kanonada dopiero nad ranem zaczęła się uspokajać […]
Dopiero w niedzielę rano 10 września nastąpiła cisza. Ksiądz Jankowski odprawił wtedy dla wszystkich Mszę świętą.
Wkrótce zjawili się pierwsi Niemcy […] Przy okrzykach: 'Raus!' i 'Hände hoch!' ludzie wychodzili z piwnicy na zewnątrz i szykowali się do dalekiego marszu”…
W Ołtarzewie i całej zachodniej i połowie centralnej Polski rozpoczęła się niemiecka okupacja.
Symboliczną datą jej rozpoczęcia — i warto ją zapamiętać! — jest 28.ix.1939 r. Tego dnia bowiem padła Warszawa. Tego dnia, jak to już wspomniano, dwaj okupanci, Rosjanie i Niemcy, podpisali tzw. „traktat o granicach i przyjaźni Rosja–Niemcy”. Tego samego dnia wreszcie dwaj urzędnicy niemieckiego centralnego niem. Rassenpolitisches Amt der NSDAP (pl. Urząd Polityki Rasowej NDSAP), Erhard Wetzel (1903, Stettin – 1975) i dr Günther Hecht (1902‑1945), w oparciu o wytyczne wyartykułowane dwa dni wcześniej przez niemieckiego socjalistycznego przywódcę, Adolfa Hitlera, opracowali memoriał niem. „Die Frage der Behandlung der Bevölkerung der ehemaligen polnischen Gebiete nach rassepolitischen Gesichtspunkten” (pl. Traktowanie ludności byłych obszarów Polski z punktu widzenia polityki rasowej). Owi wybitni przedstawiciele „rasy panów” pisali m.in.: „Uniwersytety i inne szkoły wyższe, szkoły zawodowe, jak i szkoły średnie były zawsze ośrodkiem polskiego szowinistycznego wychowania i dlatego powinny być w ogóle zamknięte. Należy zezwolić jedynie na szkoły podstawowe, które powinny nauczać jedynie najbardziej prymitywnych rzeczy: rachunków, czytania i pisania. Nauka w ważnych narodowo dziedzinach, jak geografia, historia, historia literatury oraz gimnastyka, musi być zakazana”.
Formalnie Ołtarzew znalazł się w obrębie zarządzanego przez Niemców tworu administracyjnego zwanego niem. Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete (pl. Generalne Gubernatorstwo dla okupowanych ziem polskich), potocznie zwanego Generalnym Gubernatorstwem.
W budynkach pallotyńskich Niemcy pozwolili zostać tylko Józefowi — jako dozorcy i opiekunowi chorych. Seminarium zamieniono na szpital wojenny. Józef zajmował się wszystkim, w tym aprowizacją domu…
Już prawd. w x.1939 r. Niemcy zlikwidowali tymczasowy szpital. Całkowicie nie opuścili wszelako budynku seminaryjnego — garażowano w nim m.in. niemieckie samochody wojskowe — ale oo. pallotyni mogli do niego powoli wracać.
I tak też się stało. Po klęsce wrześniowej do seminarium powracali i klerycy i profesorowie. Przyjmowano też — formalnie od ix.1940 r. — kleryków z innych diecezji diecezji i zgromadzeń zakonnych, głównie z terenów bezpośrednio włączonych do Niemiec (Wielkopolska, Pomorze). Byli wśród nich ukrywający się przed Niemcami polscy żołnierze. Wrócił też inicjator budowy gmachu Wyższego Seminarium Duchownego, jego rektor o. Stanisław Wierzbica (1902, Bottrop – 1977, Częstochowa).
W xi.1939 r. wznowiono wykłady. W pierwszych latach niemieckiej okupacji w Ołtarzewie ształciło się ponad 60 kleryków, udzielane były święcenia kapłańskie…
Józef dalej zabiegał o wyżywienie i ogrzanie domu — zadanie niełatwe, zima z 1939 r. na 1940 r. była bowiem jedną z najmroźniejszych w historii, a ilość zgromadzonych w seminarium szybko wzrosła do przeszło 100 osób…
Nie zaniedbywał ubogich — oo. pallotyni udzielali pomocy potrzebującym wsparcia materialnego, m.in. rozdawali chleb wypieczony w swojej piekarni. Ponadto Józef wypełniał obowiązki duszpasterskie, słuchał spowiedzi, głosił kazania…
Mimo podejmowania coraz to większych obowiązków pozostawał wierny zapisanemu gdzieś spostrzeżeniu, że „Nie godność, nie władza daje szczęście, ale zbliżenie się do Boga — miłość”…
Zapamiętano głoszone przez niego kazania. Szczególnie cenne rady, jakże potrzebne w niezwykle ciężkich czasach, zapisywano i dzięki temu przetrwały do dziś. Mówił:
„Bóg jest jak najwięcej zatroskany o twoją świętość. Pozwól Mu działać. Kochaj skupienie, ciszę i modlitwę, a usłyszysz głos Boga w duszy”…
„Im więcej Boga miłować będziemy, tym większe rzeczy u Niego wyprosić możemy”…
„Prośmy Boga, by nauczył nas cierpieć i innych uczyć cierpieć”…
„Uświęcić się możemy tylko przez większą miłość. Według św. Tereski nie umartwienia i zaparcie się prowadzą do świętości, lecz ufność bez granic, dziecięctwo. Módlmy się o to, polecajmy się Matce Najświętszej”…
„Gdy wyrzucimy z serca swego przywiązania ziemskie, miłość siebie Jezus nagrodzi nas nadmiarem, nauczymy się cenić łaskę krzyża, gdy go nam ześle”…
31.iii.1941 r. otrzymał nominację na mistrza — magistra — nowicjatu. Pozycję miał objąć w viii.1941 r. Profetycznie czuł, że na nominacji się skończy: „Jestem przekonany, że stanie się coś i że magistrem nie będę” — miał powiedzieć.
Okazało się, że miał rację. Jeszcze zdążył zanotować: „Za najszczęśliwsze uważam chwile w swym życiu, które przepędziłem na serdecznej modlitwie, w bezpośrednim obcowaniu z Bogiem” — zdążył z siebie w pracy kapłańskiej dać pięć krótkich lat — gdy 16.v.1941 r. został aresztowany przez niemiecką Tajną Policję Państwową (niem. Geheime Staatspolizei), czyli Gestapo.
Aresztowanie nie było przypadkowe. Ojcowie pallotyni z Ołtarzewa od początku okupacji brali udział w różnego rodzaju działaniach konspiracyjnych i niepodległościowych. Już po wspomnianej „bitwie ołtarzewskiej” w ix.1939 r. klerycy ołtarzewscy, którzy po kampanii wrześniowej powrócili do seminarium, na polach obok klasztoru znaleźli 10 karabinów i skrzynkę amunicji. Ukryto je w pallotyńskim budynku.
Rektor Seminarium, po powrocie do Ołtarzewa z tułaczki wrześniowej 1939 r., wziął udział w pierwszym zebraniu konspiracyjnym polskiego ruchu podziemnego w pobliskim Ożarowie Mazowieckim. Przekazał wówczas powstającej organizacji — która przekształciła się później w Rejon VII „Jelsk–Jaworzyn” Obwodu VII „Obroża” Okręgu Warszawskiego Związku Walki Zbrojnej ZWZ (od 1942 r. Armii Krajowej AK), czyli sił zbrojnych Polskiego Państwa Podziemnego — ukrytą amunicję. Nie usunięto jej aliści z gmachu seminaryjnego, ale uzupełnianą przez podziemie, nadal tam przechowywano jako jeden z 8 magazynów broni VII Rejonu…
Kapłani i bracia zakonni pracujący w Ołtarzewie brali też bezpośredni udział w akcjach sabotażowych wymierzonych przeciw okupantowi niemieckiemu. M.in. do silników należących do Niemców samochodów, parkujących na terenie pallotyńskiej posiadłości, wsypywano dodatki, które powodowały ich zatarcie i zniszczenie — daleko po opuszczeniu Ołtarzewa.
Wiadomo, że w tych akcjach uczestniczyli m.in. o. Józef i o. Norbert Jan Pellowski (1903, Pszczółki – 1942, Auschwitz), dziś Sługa Boży (łac. Servus Dei)…
Ponadto oo. pallotyni, wobec zakazu prowadzenia nauczania na poziomie szkół średnich i wyższych dla Polaków, a także ograniczenia nauczania na poziomie podstawowym do „rachunków, czytania i pisania” — zgodnie ze wspomnianym ludobójczym planem niemieckiego przywódcy socjalistycznego, Adolfa Hitlera (inny znany niemiecki socjalistyczny przywódca i zbrodniarz, Henryk Leopold (niem. Heinrich Luitpold) Himmler (1900, Monachium – 1945, Lüneburg), powiedzieć miał: „dla polskiej ludności Wschodu […] czytania nie uważam za konieczne”) — uczestniczyli w niezwykłym wysiłku wspomnianego Polskiego Państwa Podziemnego, unikalnym w historii świata, czyli tajnym nauczaniu — tajnych kompletach — którym w całej okupowanej Polsce w zakresie szkoły podstawowej objętych zostało 1,5 miliona dzieci, za co ok. 8,500 polskich nauczycieli oddało życie. oo. pallotyni byli mianowicie katechetami na tajnych lekcjach organizowanych przez siostry Unii Rzymskiej Zakonu Świętej Urszuli (łac. Unio Romana Ordinis Sanctae Ursulae – OSU), czyli urszulanki.
W dniach 16, 23 i 27.v.1941 r. nastąpiły aresztowania.
Bezpośrednią przyczyną był zapewne donos niejakiego Alfonsa Stefana Mayera, uchodźcy z Wielkopolski, byłego powstańca wielkopolskiego, kolportera prasy pallotyńskiej, którego do Ołtarzewa przygarnął rektor o. Stanisław Wierzbica. Przekazał on Gestapo informacje o ukrywaniu przed Niemcami cennych rzeczy w budynku seminaryjnym oraz kolportażu podziemnej prasy przez braci pallotyńskich.
9.v.1941 r. późnym wieczorem do pokoju o. Wierzbicy wtargnęło dwóch pijanych podoficerów niemieckich. Dotkliwie go pobito. Rektor postanowił wyjechać na leczenie do Brwinowa, skąd udał się do Zagórza k. Otwocka, do szpitala neurologicznego i psychicznego dla dzieci.
Tydzień później, 16.v.1941 r., w poszukiwaniu o. Wierzbicy do Ołtarzewa przyjechał inny oddział Gestapo. Nie znajdując go kilku gestapowców pojechało do Brwinowa. Pozostali natomiast, w towarzystwie wspomnianego Mayera, rozpoczęli przeszukanie w Ołtarzewie.
Można przypuszczać, że przeszukania stanowiły jakąś część niemieckich przygotowań do planowanego niemieckiego uderzenia na ówczesnego najwierniejszego sojusznika, czyli Rosję, które nastąpiło 22.vi.1941 r. Chodzić mogło o „oczyszczenie” bezpośredniego zaplecza przyszłego frontu działań, a ośrodek pallotyński od dawna był przez Niemców — choćby przez wspomnianego Mayera — obserwowany i infiltrowany.
Zatrzymanych zostało co najmniej 4 ojców zakonnych (Józef Jankowski, Franciszek Kilian (1895, Zawda – 1941, Auschwitz), wspomniany Norbert Jan Pellowski, Jan Szambelańczyk (1907, Radomice – 1941, Auschwitz)), 7 braci zakonnych (w tym Piotr Bochenek (1911, Grybów – 1942, Auschwitz), Bernard Kowalski (1905, Raciniewo – 1941, Auschwitz), Stanisław Małaczek (1917, Marianki – 1945, Dachau), Bronisław Regulski (1913, Łubki – 1942, Auschwitz), Jan Wąsik (1907, Jodłówka – 1941, Auschwitz)) oraz kleryk, Stanisław Sadowski (1919, Witanowice – 1941, Auschwitz).
Wspomniany rektor seminarium, o. Stanisław Wierzbica, uniknął aresztowania. Od 1941 r., pod zmienionym nazwiskiem, ukrywał się przed Gestapo, a aresztowany został dopiero po zakończeniu działań wojennych w 1945 r. przez rosyjskie okupacyjne władze komunazistowskie (był torturowany). Donosiciel, Mayer, po aresztowaniach został przez Niemców na krótko— do 19.vi.1941 r. — nominowany zarządcą domu zakonnego…
Dla większości aresztowanych w Ołtarzewie w 1941 r. rozpoczęła się ich ostatnia droga — krzyżowa — polskiego duchowieństwa wieku XX. Śmierci w niemieckich obozach koncentracyjnych uniknąć miało tylko dwóch współbraci zakonnych — wszyscy pozostali, wymienieni powyżej z imienia i nazwiska, zginęli…
Opuszczając Ołtarzew w asyście niemieckich oprawców Józef miał powiedzieć do żegnających go współbraci: „Do zobaczenia w niebie”…
Wszystkich zatrzymanych osadzono na Pawiaku, osławionym jeszcze za czasów carskich warszawskim więzieniu, które stało się największym więzieniem politycznym na terenie okupowanej przez Niemców Polski (okupacja rosyjska miała oczywiście swoje odpowiedniki…).
Tam Józef być może spotkał się — albo przynajmniej słyszał o jego przetrzymywaniu — z aresztowanym 17.ii.1941 r. o. Maksymilianem Kolbe (1894, Zduńska Wola – 1941, Auschwitz), z zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych (łac. Ordo Fratrum Minorum Conventualium – OFMConv), czyli franciszkanem konwentualnymi z klasztoru w Niepokalanowie…
Ponieważ Pawiak był formalnie „tylko” więzieniem śledczym przetrzymywani więźniowie mogli zachować własne ubrania. Józef zatem zatrzymał prawd. habit zakonny i zachował przez cały czas aresztu…
Przesłuchiwano go zapewne w siedzibie Gestapo przy ul. Szucha w Warszawie. Był torturowany — dla wyciągnięcia zeznań Niemcy wykorzystywali nieraz nawet wiertarki, wiercąc nimi dziury w podniebieniach nieszczęśników. Mimo to w grypsie do współbraci więzionych w innych celach napisał: „Jestem szczęśliwy”…
Po dwóch tygodniach, 28.v, zawieziono go — wraz ze wspomnianym o. Maksymilianem Kolbe i wszystkimi aresztowanymi w Ołarzewie współbraćmi — transportem do niemieckiego obozu zagłady (niem. Konzentrationslager) KL Auschwitz–Birkenau, znajdującego się już na terytorium Niemiec, poza granicami Generalnego Gubernatorstwa — na obszarze bezpośrednio po agresji w 1939 r. przyłączonym przez Niemców do Rzeszy — najpierw w niemieckiej niem. Provinz Schlesien (pl. Prowincja Śląsk), ze stolicą we Wrocławiu, a od 1941 r. w niemieckiej prowincji niem. Provinz Oberschlesien (pl. Prowincja Górny Śląsk), ze stolicą w Katowicach.
W obozie prawd. witał ich zastępca komendanta, Karol (niem. Karl) Fritzsch (1903, Nassengrub – 1945?, Berlin?):
„Przybyliście tutaj nie do sanatorium, tylko do niemieckiego obozu koncentracyjnego, z którego nie ma innego wyjścia, jak przez komin […] Z prawdziwą przyjemnością przepędzimy was wszystkich przez ruszty pieców krematoryjnych.
Dla nas wszyscy razem nie jesteście ludźmi, tylko kupą gnoju […]
Jeśli się to komuś nie podoba, to może iść zaraz na druty.
Jeśli są w transporcie Żydzi to mają prawo żyć nie dłużej, niż dwa tygodnie, księża miesiąc, reszta trzy miesiące…”
Zaraz potem prawd. zdarto z niego zakrwawione już ubranie zakonne. Następnie wytatuowano mu na przedramieniu numer obozowy: 16895. KL Auschwitz był jedynym obozem, gdzie Niemcy tatuowali więźniów — albo na lewym przedramieniu, albo na lewej piersi. Robili to za pomocą zamoczonego w tuszu metalowego stempla, do którego wkładano wymienne płytki z igłami, tworzące oddzielne cyfry.
Józef otrzymał też „pasiak” — czyli obozowy ubiór — z naszytym czerwonym trójkątem, tzw. „winklem”, z literą „P”, na oznaczenie więźnia politycznego, Polaka…
Przez pięć miesięcy poddawany był okrutnemu reżimowi pracy, nieustannego głodu i ciągłych upokorzeń. Wycieńczony, torturowany fizycznie i duchowo, moralnie miażdżony.
Jeden ze współwięźniów tak opisywał tamte dni w KL Auschwitz: „Pracując przy wydobywaniu żwiru z Soły, mogliśmy obserwować komando zapędzane do wycinania łoziny z brzegów rzeki. Brodząc w wodzie musieli tamci więźniowie szybko — bo w Oświęcimiu wszystko musiało dziać się schnell — ciąć łozę, wiązać ją w wielkie pęki i dźwigać na plecach. Komando to składało się z ludzi z bloku 14, z naszych sąsiadów i innych”… Opowiadał o losach o. Maksymiliana Kolbe, ale z nim cierpieli i inni. Wśród nich ks. Józef…
Niewolniczo pracował też przy rozbiórce polskich budynków w oddalonej o ok. 4 km od głównego obozu wsi Babice, skąd w iv.1941 r. Niemcy wysiedlili polskich mieszkańców i wywieźli ich do Generalnego Gubernatorstwa, gdzie następnie rękami więźniów KL Auschwitz wyburzyli większą część zagród i utworzyli „majątek dworski”, czyli gospodarstwo rolne, i gdzie później, w iii.1943 r., powstał podobóz „Wirtschaftshof Babitz”.
Naoczni świadkowie zapamiętali, iż prześladowania, poniżenia i udręki, zadawane mu z nienawiści do wiary i kapłaństwa, znosił z godnością i spokojem.
Postępował zgodnie z zapisanymi przez siebie kiedyś słowami: „Pragnę kochać Boga nad życie. Oddam je chętnie w każdym czasie, ale bez gorącej i wielkiej miłości Boga nie chciałbym iść na drugi świat”… I tę miłość zachował do końca…
Zdołał jeszcze wysłać kilka listów do swojej matki, z których sześć dotarło. Wszystkie oczywiście podlegały ostrej, niemieckiej obozowej cenzurze. Pisał, iż jest zdrowy. Prosił o modlitwę i paczki z pomocą materialną — dla siebie i dla więzionych współbraci…
Ponoć nawet oprawcy dziwili się jego pokornej postawie. Pewnie dlatego, by go złamać, 15.x.1941 r. zainteresował się nim słynący z okrucieństwa kapo komanda (niem. Kommando) roboczego — czyli podstawowej komórki niewolniczej pracy obozowej, składającej się do kilkudziesięciu więźniów, na czele których stał więzień funkcyjny, kapo — codziennie niewolniczo tworzącego na rzecz Niemców „majątek dworski” Babice, niejaki Henryk (niem. Heinrich) Krott. Krott (ur. 1909), zwany przez więźniów „krwiożercą”, do KL Auschwitz przywieziony został 29.viii.1940 r. z innego niemieckiego obozu koncentracyjnego, KL Sachsenhausen k. Berlina, w transporcie 100 niemieckich więźniów politycznych, kryminalnych i tzw. asocjalnych, z przeznaczeniem do obsadzenia funkcji obozowych, takich jak Blockführer (pl. nadzorca bloku) — czyli blokowy — czy kapo. Otrzymali obozowe numery 3188–3287Biuro ds. Byłych Więźniów, Archiwum Muzeum Auschwitz–Birkenau.
Krott poddał Józefa okrutnym torturom…
Charakter tego człowieka i charakter jego „pracy” najlepiej oddaje utrwalony w pamięci wcześniejszy incydent związany z o. Maksymilianem Kolbe. Pracował on w tym samym komandzie, przy wyrębie drzew i znoszeniu bali i gałęzi, wykorzystywanych przy konstrukcji płotów. Więźniowie zmuszani byli do dźwigania na plecach po kilkadziesiąt kilogramów drewna. Po zaniesieniu po następną partię musieli wracać do lasu, ok. pół kilometra, drogą pełną wertepów, biegiem. Co kilka kroków stali vorarbeiterzy, czyli funkcyjni starsi więźniowie, pomocnicy kapo, i długimi kijami bili tych, którzy słabli. Gdy zasłabł o. Kolbe kapo Krott nakazał załadować mu na plecy podwójną ilość gałęzi, a gdy znów padł kopał go do nieprzytomności — po twarzy i brzuchu. Podczas przerwy obiadowej kazał o. Kolbe położyć się na kłodzie drzewa, po czym wymierzył mu pięćdziesiąt razów…
Następnego dnia po pobiciu przez „krwawego Krotta”, 16.x.1941 r., Józef Jankowski zmaltretowany, zakatowany, odszedł do Pana.
Według niektórych przypuszczeń mógł przez niemiecką „medyczną służbę obozową” zostać dobity — jak o. Maksymilian Kolbe — śmiertelym zastrzykiem…
Ową „służbę obozową” nadzorował wówczas niem. Standortarzt (pl. naczelny lekarz) garnizonu SS, Oskar Dienstbach (1910, Usingen – 1945), późniejszy SS‑Hauptsturmführer. Kierował zespołem „lekarzy” — wsród których do iv.1942 r. wyróżniał się okrutny sadysta, dr Otto Heidl (1910 – 1955, Bohum) — oraz niem. Sanitätsdienstgrade (pl. sanitariusze) — SDG, składającą się głównie z niemieckich więźniów kryminalnych przeniesionych z innych obozów, ale także więźniów polskich, wyselekcjonowanych spośród przywożonych do KL Auschwitz.
W viii.1941 r. Niemcy rozpoczęli próby zabijania ciężej chorych więźniów drogą dożylnych zastrzyków stężonego perhydrolu, eteru, wody utlenionej (nadtlenku wodoru), benzyny, ewipanu (heksobarbitalu) i fenolu. W 1942 r. metodę zabijania „udoskonalił” niemiecki lekarz, przybyły do bozu 11.xii.1941 r., SS‑Hauptsturmführer dr Fryderyk (niem. Friedrich) Entress (1914,Poznań – 1947, Landsberg), który przy pomocy swojej załogi, w szczególności sanitariusza, SS‑Oberscharführer Józefa (niem. Josef) Klehra (1904, Langenau – 1988, Leiferde), a także dwóch polskich pomocników, uśmiercił nawet do 25,000 więźniów, w tym dzieci, kobiet ciężarnych, matek bezpośrednio po porodzie, które zabijano wraz z ich nowo narodzonymi…
Akt mordu, według wspomnień więźniów KL Auschwitz, miał następujący przebieg:
„Wiedziano, że dożylny zastrzyk 10 ml fenolu powodował śmierć […] Ale to ciągle było za dużo. Procedurę więc usprawniono i okazało się, że 3 ml fenolu prosto w serce były równie skuteczne. Co za oszczędność! […] Dosercowa metoda opracowana przez lekarzy SS była tak prosta, że nawet niewykwalifikowane osoby mogły ją przeprowadzać, takie jak SS Oberscharfuhrer Józef Klehr, który był tak głupi, że miał trudności z podpisaniem się”relacja Tadeusza Paczuły, w „The Auschwitz Photographer”, Anna Dobrowolska…
„Klehr, ubrany w biały lekarski fartuch, przyjmował każdego osobno w swoim 'gabinecie', ostrożnie zamykając za sobą drzwi”relacja Wiesława Kielara, tamże…
„Klehr [mówił] […]: 'Proszę, niech pan siada. Za chwilę otrzyma pan zastrzyk przeciw tyfusowi'”relacja Jana Weissa, tamże…
„Więźnia sadzano na stołku. Dwóch 'pielęgniarzy' […] podchodziło do niego. Stojąc z tyłu jedną ręką chwytali za głowę siedzącego i zakrywając mu oczy odchylali ją do tyłu. Wciskając kolano w kręgosłup powodowali wypchnięcie piersi do przodu […] [Kat] wbijał strzykawkę prosto w serce”relacja Stanisława Głowy, tamże…
Mordów dokonywano zazwyczaj w jednym z pomieszczeń bloku nr 20, określanego jako Behandlungszimmer. Wspomniany „stołek” pełnił też rolę fotelu dentystycznego. Po zastrzyku półprzytomną ofiarę przenoszono do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie na podłodze umierała w pół minuty…
o. Józef Jankowski mógł być jedną z pierwszych ofiar owego ludobójczego procederu. Zamordowany został więc zapewne, ciężko pobity i niezdolny do niewolniczej pracy, jeszcze dożylnie, a zastrzyku udzielić mu miał polski „sanitariusz”, Alfred Stössel (1915, Poznań – 1943, Auschwitz)…
Ppor. Alfred Stössel był oficerem adiutantem dowódcy 20. Dywizji Artylerii Ciężkiej, wchodzącego w skład 9. Pułku Artylerii Ciężkiej dla 20. Dywizji Piechoty Wojska Polskiego. Prawd. brał udział w obronie Warszawy w ix.1939 r. Uniknął internowania i w 1940 r. próbował przedostać się na Węgry, a stamtąd do Francji, gdzie formowało się polskie wojsko. Został jednak przez Niemców ujęty i osadzony m.in. w więzieniu w Tarnowie. Stamtąd 14.iv.1940 r. został zawieziony do KL Auschwitz.
Był to pierwszy masowy transport 753 polskich więźniów do nowo powstającego obozu (po drodze uciekło 25 z nich).
Stössel otrzymał numer 435 i przydział, jako pielęgniarz–sanitariusz, do szpitala obozowego. Został kapo bloku (baraku) zakaźnego nr 20 (później 28). W tej roli przyszło mu wypełniać rozkazy niemieckich nadzorców i dobijać więźniów śmiertelnymi zastrzykami…
Zanim to jednak nastąpiło w nocy z 21 na 22.ix.1940 r. do KL Auschwitz przyjechał transport więźniów, wśród których znajdował się rotmistrz Witold Pilecki (1901, Ołoniec – 1948, Warszawa), który z polecenia Polskiego Państwa Podziemnego dał się dobrowolnie zatrzymać przez Niemców w łapance. Jego zadaniem było przygotowanie raportu o obozie KL Auschwitz dla polskiego podziemia, ale zaraz po przyjeździe zaczął tworzyć obozową konspirację. Zorganizował Związek Organizacji Wojskowej ZOW.
ZOW został zorganizowany w systemie tzw. „piątek”. Pilecki pisał później: „Każda […] z 'piątek' nie wiedziała nic o 'piątkach' innych […], rozwijała się samodzielnie, rozgałęziając się tak daleko, jak ją sumą energii i zdolności jej członków plus zdolności kolegów stojących na szczeblach niższych, a przez 'piątkę' stale dobudowywanych, naprzód wypychały”…
Pierwsza „piątka” — w jakimś sensie najważniejsza, którą Pilecki darzył absolutnym zaufaniem — powstała już jesienią 1940 r. Jednym z jej członków był wspomniany Alfred Stössel…
Stössel m.in. w piwnicy oddziału zakażnego bloku szpitalnego zainstalował konspiracyjną radiostację…
28.x.1942 r., tuż po największej zbiorowej egzekucji w historii obozu — zamordowano 280 więźniów, w tym paru „sanitariuszy” — Niemcy, na podstawie donosu, wyrzucili go z bloku szpitalnego i osadzili w podziemiach bloku nr 11, zwanego przez więźniów „Blokiem Śmierci”. W tamtejszych piwnicach, gdzie mieścił się obozowy areszt, Niemcy, podejrzewając go o działalność konspiracyjną, poddali go okrutnym przesłuchaniom. Nikogo nie zdradził. Rotmistrz Pilecki wspominał: „Alfred Stössel miał pewną przykrą manię, lecz trzeba mu oddać sprawiedliwość, że dzielnie znosił tortury — badania w bunkrach i nie powiedział ani słowa, choć wiedział bardzo wiele”. 3.iii.1943 r. został zamordowany przed tzw. Ścianą Straceń…
Rotmistrz Pilecki, dobrowolny więzień KL Auschwitz, twórca tamtejszego ruchu oporu, uciekł z obozu, złożył szereg raportów (część wysyłał jeszcze z obozu), wziął udział w Powstaniu Warszawskim. Jego losy spięte zostały — jak okrutną symboliczną klamrą, odzwierciedlającą losy Polaków w czasach II wojny światowej — aresztowaniem przez nowego okupanta, Rosjan i ich namiestników, komunazistowskich władz państwa zwanego prl. I z ich rozkazu kulą w głowę…
Tragiczną klamrą los spiął też życie Alfreda Stössela, bohatera konspiracyjnego ruchu oporu w KL Auschwitz, a jednocześnie pielęgniarza–sanitariusza zmuszanego przez Niemców do wykonywania śmiertelnych zastrzyków wyselekcjonowanym więźniom.
Jednym z nich był Józef Jankowski i zapewne z nieba, gdzie go Pan powołał, modli się za duszę swego kata…
Śmierć Józefa nastąpiła tego samego dnia, w tym samym miejscu — w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Auschwitz — gdzie śmierć poniósł inny współwięzień, przywieziony do obozu zaledwie miesiąc wcześniej, współbrat Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów (łac. Ordo Fratrum Minorum Capuccinorum – OFMCap), czyli kapucyn, o. Anicet Kopliński (1875, Frydląd/Debrzno – 1941, Auschwitz). Czy się w KL Auschwitz poznali? Nie wiadomo…
Spełniły się pragnienia Józefa, wyrażane ongiś, przed święceniami, w listach do rodziców. Zaiste „kochał Boga nad życie” i „oddał je chętnie”, bowiem Stwórca wysłuchał jego modlitwy i dał mu odejść „na drugi świat” opromienionym „gorącą i wielką miłością Boga”…
Jego ciało spalono w krematorium…
Obietnica i groźba zastępcy komendanta KL Auschwitz, Karola Fritzscha nie była czczą przechwałką. Z wymienionych w tym tekście duchownych, przywiezionych do KL Auschwitz 28.v.1941 r. jeden zginął już w vii.1941 r. (o. Jan Szambelańczyk), jeden w viii.1941 r. (o. Maksymilian Kolbe), jeden w x.1941 r. (o. Józef Jankowski), czterech w xi.1941 r. (o. Franciszek Kilian, br. Bernard Kowalski, br. Jan Wąsik i kl. Stanisław Sadowski), jeden w iii.1942 r. (o. Norbert Jan Pellowski), jeden w iv.1942 r. (br. Bronisław Regulski) i jeden w viii.1942 r. (br. Piotr Bochenek). Jeden zginął później, w ii.1945 r., w niemieckim obozie koncentracyjnym (niem. Konzentrationslager) KL Dachau (br. Stanisław Małaczek)…
Józef został beatyfikowany 13.vi.1999 r., w Warszawie, przez św. Jana Pawła II, w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej. Był wśród nich i o. Anicet Kopliński i współbrat o. Józef Stanek…
Papież wołał tego dnia:
„[W akcie beatyfikacji] niejako odżywa w nas wiara, że bez względu na okoliczności, we wszystkim możemy odnieść pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłowałpor. Rz 8, 37.
Błogosławieni męczennicy wołają do naszych serc: Uwierzcie, że Bóg jest miłością! Uwierzcie na dobre i na złe! Obudźcie w sobie nadzieję! Niech ta nadzieja wyda w was owoc wierności Bogu we wszelkiej próbie!
Raduj się, Polsko, z nowych błogosławionych […]
Spodobało się Bogu 'wykazać przemożne bogactwo Jego łaski na przykładzie dobroci' twoich synów i córek w Chrystusie Jezusiepor. Ef 2, 7. Oto 'bogactwo Jego łaski', oto fundament naszej niewzruszonej ufności w zbawczą obecność Boga na drogach człowieka w trzecim tysiącleciu!
Jemu niech będzie chwała na wieki wieków”…
Józef Jankowski jest patronem miasta i gminy Brusy. Z okazji ogłoszenia o. Józefa — przez bpa Jana Bernarda Szlagę (ur. 1940, Gdynia) — patronem Brus ułożono specjalną modlitwę w intencji miasta:
„Wszechmogący Wieczny Boże, daj wszystkim mieszkańcom ducha gorliwości religijnej, aby żyli pobożnie i zawsze kierowali się zasadami moralnymi naszej świętej wiary katolickiej. Spraw, aby wśród nas nie było nikogo, kto nie szanowałby ludzkiego życia; kto pogrążony w nałogach, zwłaszcza w alkoholizmie, zapomniałby o swoich obowiązkach wobec rodziny i Ojczyzny…”
I niech za wstawiennictwem bł. Józefa Jankowskiego niech tak się stanie…
Pomódlmy się litanią do 108 błogosławionych męczenników:
Obejrzyjmy etiudkę o polskich świętych i błogosławionych wyniesionych na ołtarze przez św. Jana Pawła II:
Zróbmy wirtualny spacer po kościele pw. Wszystkich Świętych w Brusach
Popatrzmy dwa krókie filmiki o wizycie Ojca św. Jana Pawła II w KL Auschwitz, 7.vi.1979 r.:
Popatrzmy też na dwie serie filmów o obozie KL Auschwitz:
Posłuchajmy słów Jana Pawła II z homilii beatyfikacyjnej:
Pochylmy się nad słowami Ojca św. Jana Pawła II z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
norweskich:
włoskich: