Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
św. JAN KAROL CORNAY
(1809, Loudun – 1837, Sơn Tây)
męczennik
patron: Wietnamu
wspomnienie: 20 września
Urodził się w 1809 r. w Loundun, w departamencie Vienne, we Francji, w pobożnej, stosunkowo zamożnej rodzinie sklepikarza Jana Baptysty (Jean-Bapiste) i Franciszki (Françoise) Mayaud.
Wykształcenie uzyskał w szkole św. Ludwika w Saumur. Później uczył się u jezuitów w Montmorillon oraz seminarium w Poitiers. Uczniem miał być spokojnym, łagodnym, nie wyróżniającym się.
Powołanie, gdy nadeszło, było zaskoczeniem dla rodziny. Jan Karol (Jean-Charles) był wszak jedynym synem (miał jeszcze dwie siostry)! To była pierwsza batalia – pozytywna odpowiedź na Boże wskazanie drogi życia, w opozycji do wahających się rodziców…
Przez krótki okres czasu przebywał w seminarium Stowarzyszenia Misji Zagranicznych w Paryżu. Miało to miejsce w czasie rewolucji lipcowej w 1830 r. we Francji, gdy obalono króla Karola X Burbona. Jak to się często zdarza katolicy stali się pierwszym celem rewolucjonistów – zaatakowano pałac arcybiskupi, dokonano desakracji kościoła Palais du Louvre (Luwru - ówcześnie pałacu królewskiego). Seminarium Stowarzyszenia Misji Zagranicznych zaatakowano, próbowano podpalić…
Jean-Charles zanotował: „wczoraj zaatakowano seminarium i potem znaleźliśmy siedem czy osiem przybitych sztyletami do ścian plakatów z napisem Śmierć Jezuitom z Rue de Bac”.
Niespodziewanie dość szybko, jeszcze jako diakon (został nim wkrótce po zajściach), wyjechał na misje – zaistniała potrzeba zastąpienia innego misjonarza w prowincji Syczuan, w środkowo-zachodnich Chinach, ze stolicą w Chengdu, 2000 km od wybrzeża Pacyfiku.
Po sześciu miesiącach podróży wylądował w Makau.
Najszybszą drogą do celu była podróż w górę rzeki Czerwonej (najprostsza droga była zablokowana – władze chińskie nie przepuszczały obcokrajowców przez Kanton). Dlatego też w 1831 r. dotarł do Tonkin, najbardziej na północ wysuniętej prowincji wietnamskiej i tam popłynął w stronę Hanoi. Niestety w Hanoi (Hà Nội), po długiej i uciążliwej podróży, w przebraniu Chińczyka, w górę rzeki Czerwonej jego dwóch przewodników zmarło na cholerę…
Wietnam był krajem, gdzie – dzięki ofiarnej pracy misjonarzy poprzednich wieków – żyło wielu katolików. Ale akurat w opisywanym czasie kolejny władca z rodu Nguyễn, cesarz Minh Mang, przywrócił administrację konfucjańską i kazał zwać się „Synem Nieba”. Sześć lat wcześniej, w 1825 r., wydał pierwszy z całego szeregu antykatolickich edyktów twierdząc, iż „przewrotna religia Europejczyków korumpuje ludzkie serca”…
Czas upływał a Jan Karol – pod imieniem Tân - tkwił w Hanoi. Nadzieja przedostania się do środkowych Chin powoli gasła. W 1833 r. cesarz nakazał aresztowanie wszystkich księży. Rozpoczęły się trwające 7 lat – jak miało się okazać – prześladowania katolików. Mimo tego Jan Karol zdecydował się pozostać w Wietnamie i w 1834 r. przyjął potajemnie święcenia kapłańskie z rąk lokalnego biskupa w Hanoi, Harvarda.
W 1836 r. wysłany został do górzystej części dzielnicy Annan. Zamieszkał w wiosce Bản-no. Nie zważając na niebezpieczeństwa świadczył posługę kapłańską spokojnie, radośnie, w pewności wybranego powołania.
Przez pewien czas w obawie przed prześladowaniami ukrywał się na tratwie. Chorował.
W 1837 r. wieśniacy wydali władzom złapanego złodzieja, który w zemście oskarżył ich o ukrywanie katolickiego kapłana. Początkowo mu nie uwierzono, więc żona złapanego podrzuciła na polach uprawnych broń i doniosła władzom.
Jan Karol został aresztowany i oskarżony o przygotowywanie rebelii.
Przewieziono go do stolicy prowincji, Sơn Tây. Zamknięto go w bambusowej klatce i zakuto w kajdany. Tak przetrzymywano, w palącym słońcu, przez trzy miesiące, nieustannie przesłuchując i torturując. Odpowiedzi musiał udzielać śpiewając – miał ponoć piękny głos. Odpowiadał śpiewając: „Salve Regina”, inne psalmy…
Nie zaparł się wiary. By wymusić apostazję na jego oczach torturowano trzech katechumenów: Pawła Nguyễn Văn Mỹ, Piotra Trương Văn Đường i Piotr Vũ Văn Truật, których prowadził do Boga (wszyscy później zostali z Janem Karolem kanonizowani).
Żądano pohańbienia krzyża – odmówił. Zamiast wdeptania w ziemię podniósł go i pocałował. Biczowano go - 50 batów rzemieniami zakończonymi ołowianymi kulkami – nie załamał się…
Jego postawa dziwiła i pociągała wielu postronnych obserwatorów. Pytanie, które się narzucało – nawet lokalni mandaryni przychodzili zobaczyć uwięzionego – to: skąd bierze się tak silna wiara w obliczu śmierci? Wszak przebaczył nawet złodziejowi, który go wydał…
Wreszcie, jeszcze w 1837 r., skazano go za zdradę stanu – jako „przywódcę fałszywego kultu i przywódcę rebelii” - na śmierć przez powolne ćwiartowanie i ścięcie.
Fanatyczne władze poczyniły tylko jedno ustępstwo: na rozkaz cesarski zmieniono kolejność wykonywania wyroku – najpierw Jana Karola ścięto. Ostatnie słowa to gorąca modlitwa: „Boże, przyjmij mą skruchę zamiast spowiedzi i moją krew zamiast olejów ostatniego namaszczenia. Sumienie mam czyste ale nie wiem, czy zostanę usprawiedliwiony. Maryjo, bądź świadkiem mej skruchy i namaszczenia mieczem kata”…
Miał 28 lat…
W ostatnim, przemyconym przez usłużnego strażnika, liście do rodziców pisał: „Gdy otrzymacie ten list, najukochańszy ojcze i najukochańsza matko, nie będzie mnie na tym świecie. Nie płaczcie jednakże, bowiem największe poświęcenie – najtrudniejszy krok - uczyniliście już wcześniej: wyrażając zgodę na mój wyjazd na misje”…
Kat ponoć część z wyrwanej zabitemu wątroby zjadł – w ten sposób pragnął posiąść odwagę, którą w obliczu śmierci wykazał się umęczony Jan Karol. Ciało, po trzech dniach wystawienia na widok publiczny, posiekano na kawałki i wraz z głową wyrzucono do rzeki. Ale część relikwii udało się wiernym, ponoć za zgodą mandaryna (lokalnego władcy), zebrać i pochować. Po ustaniu prześladowań przeniesiono je do Chiêu Ửng, gdzie w lokalnym w kościele parafialnym znajdują się do dnia dzisiejszego…
A złodziej który go zdradził i któremu Jan Karol przebaczył? W nagrodę zwoniono go, ale wkrótce ponownie na gorącym uczynku schwytano i ścięto…
Beatyfikacji Jeana-Charles dokonał Leon XIII w 1900 r. Kanonizował go Jan Paweł II w 1988 r., jako jednego z 117 męczenników wietnamskich.
Dwa filmy o wierze Wietnamczyków w obliczu komunistycznej dyktatury:
Popatrzmy też na film (po niemiecku) opisujący los katolików w Wietnamie, nakręcony przez Kościół w Potrzebie:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
angielskich:
francuskich:
włoskich: