Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
tutaj ⇐ 108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej
bł. JÓZEF KUT
1905, Sławin – ✟ 1942, Dachau
męczennik
patron: Wielkopolski
wspomnienie: 18 września
„Biała Księga” (martyrologium) duchowieństwa Polski ⇒ tutaj
Na świat przyszedł 21.i.1905 r. w niewielkiej wsi Sławin, naonczas należącej do tzw. niem. Regierungsbezirk Posen (pl. rejencja poznańska) w tzw. niem. Provinz Posen (pl. Prowincja Poznańska), części składowej niem. Königreich Preußen (pl. Królestwo Prus), kraju związkowego Cesarstwa Niemieckiego — czyli w zaborze pruskim
Wieś — dawna osada i majątek szlachecki, po 1900 r. i przejęciu przez bank pruski rozparcelowana — znajdowała się tuż przy granicy ówczesnego zaborczego Cesarstwa Niemieckiego i zaborczego Imperium Rosyjskiego, w połowie drogi między Ostrowem Wielkopolskim (w zaborze niemieckim) a Kaliszem (w zaborze rosyjskim), w parafii pw. św. Mikołaja z siedzibą we wsi Gostyczyna, w której dwadzieścia lat wcześniej urodził się inny błogosławiony, Jan Nepomucen Chrzan (1885, Gostyczyna – 1942, KL Dachau), ofiara tego samego obozu koncentracyjnego, co Józef — KL Dachau…
Był najstarszym z pięciorga dzieci Józefa (1880‑1952) i Marii (Marianny) z domu Piaskowskiej (1879‑1969). Miał prawd. troje młodszego rodzeństwa (według niektórych źródeł czworo).
Już 22.i.1905 r., w dzień po narodzinach, we wspomnianym kościele parafialnym pw. św. Mikołaja w Gostyczynie, otrzymał sakrament chrztu św.
Pierwsze nauki pobierał prawd. w Szkole Ludowej w Gostyczynie, kierowanej przez ojca wspomnianego Jana Nepomucena Chrzana, Bartłomieja Chrzana (zm. 1933, Żerków) — albo w szkole na majątku w Sławinie, która na pewno istniała do 1982 r., gdy jeszcze uczył w niej wspomniany Bartłomiej Chrzan.
Ok. 1918 r., roku odzyskania przez Polskę niepodległości po ponad 100 latach zaborów, rozpoczął nauki gimnazjalne w 6‑letnim Gimnazjum Męskim (dziś I Liceum Ogólnokształcące im. ks. Jana Kompałły i Wojciecha Lipskiego) w Ostrowie Wielkopolskim.
Być może był świadkiem powstania Republiki Ostrowskiej 10.xi.1918 r., gdy żołnierze–Polacy służący w armii niemieckiej samorzutnie zwołali wiec w ostrowskim Domu Katolickim i wydali odezwę, która głosiła m.in.: „żołnierze, obywatele i młodzież polska żądają uroczyście wolnej, niepodległej i zjednoczonej Polski Ludowej z wolnym przystępem do morza w granicach sprzed pierwszego rozbioru i przyrzekają w jej obronie dać życie i mienie”. Republika antycypowała niejako zwycięskie Powstanie Wielkopolskie, które wybuchło miesiąc później i które doprowadziło do włączenia Wielkopolski do powstającego państwa — II Rzeczypospolitej…
Udział młodzieży w tych wydarzeniach nie dziwi, skoro w czasie zaboru pruskiego/niemieckiego gimnazjum ostrowskie była kuźnią polskich kadr i ośrodkiem walki z germanizacją, nazywaną Polskimi Atenami czy Wielkopolską Szkołą Edukacji Narodowej. Powstała 14.iv.1845 r. szkoła była pierwszym polskim gimnazjum w południowej Wielkopolsce. W 1887 r., gdy władze pruskie usunęły język polski jako osobny przedmiot nauczania, gdy rozpoczynała działalność Hakata — niemiecka organizacja nacjonalistyczna Deutscher Ostmarkenverein (pl. Niemiecki Związek Marchii Wschodniej), której podstawowym, acz nigdy nieartykułowanym wprost, celem była ostateczna germanizacja ziem polskich w zaborze pruskim — w szkole powstał tajny Związek Młodzieży Polskiej „Zet”, podległy Lidze Polskiej. Uczniowie prowadzili tajną edukację, sprowadzali i rozprowadzali wydawnictwa narodowe polskie. Od 1891 r. w gimnazjum działało współpracujące z „Zetem” Towarzystwo Tomasza Zana, początkowo tajne, wychowujące młodzież w duchu patriotycznym poprzez naukę polskiej historii, literatury i sztuki.
Gimnazjum — w której oprócz niego uczyło się, w różnych latach, jeszcze trzech innych, przyszłych błogosławionych męczenników: — wspomniany powyżej Jan Nepomucen Chrzan, Władysław Mączkowski (1911, Ociąż – 1942, KL Dachau) i Aleksy Sobaszek (1895, Przygodzice Wielkie – 1942, KL Dachau)… — Józef ukończył i zdał egzamin dojrzałości, czyli maturę (łac. maturus), w 1924 r.
W opinii prefekta gimnazjalnego „był uczniem o jak najlepszych obyczajach, o charakterze stałym, jak i wzorowym sodalisem [członkiem Sodalicji Mariańskiej]”ks. Lech Ziemski.
Studiował w Arcybiskupim Seminarium Duchownym w Poznaniu i Prymasowskim Wyższym Seminarium Duchownym w Gnieźnie. W owych czasach archidiecezje poznańska i gnieźnieńska posiadały wspólną strukturę seminaryjną: w Poznaniu nastawioną na studia teologiczno–filozoficzne; w Gnieźnie na studia praktyczne. Często odwiedzał rodzinny dom w Sławinie, pomagając rodzicom w pracach gospodarskich i polowych…
Koledzy określali go jako osobę „braterską, życzliwą, uczynną, bardzo pilną w nauce”…
Święcenia kapłańskie przyjął 16.vi.1929 r., w najstarszej polskiej katedrze — swymi początkami sięgającej 968 r. — pw. świętych Apostołów Piotra i Pawła na Ostrowiu Tumskim w Poznaniu, z rąk bpa Walentego Dymka (1888, Połajewo – 1956, Poznań), ówczesnego sufragana poznańskiego, w gronie 24 nowych prezbiterów…
Pierwszą placówką, gdzie posługiwał jako wikariusz (łac. vicarius) była parafia pw. św. Floriana w Chodzieży.
W latach 1930–6 był wikariuszem jednej z nastarszych parafii poznańskich, powstałej już w XI‑XIII w., pw. św. Marcina, z zabytkowym, pochodzącym z 1240 r. kościołem pod tym samym wezwaniem. Jego proboszczem był ks. Teodor Taczak (1878, Mieszków – 1941, Warszawa), brat Stanisława (1874, Mieszków – 1960, Malbork) — pierwszego naczelnego dowódcy Powstania Wielkopolskiego — który jednocześnie był duszpasterzem akademickim. Za ich posługi kościół parafialnych przechodził kolejne zmiany — m.in. wystawiono nowe organy, na których często grywał znany dyrygent i kompozytor, Feliks Nowowiejski (1877, Barczewo – 1946, Poznań).
Józef, cichy i skromny, lubiący dowcip, pobożny, inteligentny i gorliwy duszpasterz, cieszył się sympatią księży i parafian…
W 1936 r. został proboszczem parafii pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Gościeszynie. Gościeszyn przez wieki był posiadłością szlachecką i kościół znajdował się w obrębie majątku i pałacu — kolumnową loggią na piętrze, z łacińskim napisem „Ora et labora” (pl. „Módl się i pracuj”) — miejscowej rodziny magnackiej (była nią wówczas rodzina Kurnatowskich)…
W Gościeszynie zamieszkali też rodzice Józefa oraz najmłodsze rodzeństwo, m.in. siostra Pelagia, która po 1945 r. wstąpiła do Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej — sióstr serafitek — przyjmując imię zakonne Marii Remigii…
Parafianie widzieli w Józefie nie tylko swego proboszcza, ale i „ojca i opiekuna”Włodzimierz J. Chrzanowski — służył nie tylko posługą duszpasterską, ale i czysto ludzką, niejednokrotnie pomagając materialnie potrzebującym…
Udzielał się w Polskim Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół” i prowadził Katolickie Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej (KSMM) i Żeńskiej (KSMŻ), powołanych przez Akcję Katolicką w 1934 r., do których należała prawie cała młodzież parafii. Pomagał m.in. w przygotowaniach przedstawień teatralnych…
Animował działalność chóru kościelnego…
Dbał też o uroczystą oprawę świąt narodowych, 11 listopada i 3 maja…
Minęły trzy lata duszpasterzowania w Gościeszynie, gdy świat, jaki znał, i który budował, legł w gruzach. 1.ix.1939 r. w granice Rzeczypospolitej, bez wypowiedzenia wojny, wkroczyli bowiem Niemcy. Na podstawie osławionego porozumienia z 23.viii.1939 r. dwóch wybitnych przywódców socjalizmu — niemieckiego, o odcieniu nazistowskim, Adolfa Hitlera (1889, Braunau am Inn – 1945, Berlin), i rosyjskiego, o odcieniu komunistycznym, Józefa Stalina (1878, Gori – 1953, Kuncewo) — oraz tajnego protokołu dodatkowego, ustalającego „strefy wpływów” owych nowych zaborców i będącego de‑facto paktem o współpracy przy zaatakowaniu i podziale Rzeczpospolitej — od nazwisk sygnatariuszy, czyli ministrów spraw zagranicznych dwóch wspomnianych zbrodniarzy, zwanych paktem Ribbentrop–Mołotow — Niemcy do Rzeczpospolitej wkroczyli od zachodu, a 17 dni później od wschodu Polskę najechali Rosjanie.
Dwaj bandyci dokonali w ten sposób czwartego rozbioru Polski (w praktyce uczestniczyli w nim także, acz w różnym stopniu zaangażowania, Słowacy i Litwini), uzgodnionego formalnie i podpisanego, wraz z innymi tajnymi aneksami, 28.ix.1939 r. w tzw. „traktacie o granicach i przyjaźni Rosja–Niemcy”.
Rozpoczęła się II wojna światowa.
Gościeszyn już po kilku dniach znalazł się pod niemiecką okupacją. Wojska niemieckie weszły do częściowo pustej wsi, bowiem lokalne władze polskie wydały wcześniej rozkaz ewakuacji wsi i majątku. Część rodziny Kutów wyjechała, ale Józef został…
Niebawem wieś znalazła się w specjalnie utworzonej prowincji, tzw. niem. Reichsgau Warthegau (pl. Kraj Warty), przyłączonej z zagarniętych polskich ziem bezpośrednio do niem. Drittes Reich (pl. III Rzeszy) Niemieckiej.
Rozpoczęły się prześladowania, w szczególności elit polskich, w ramach programu fizycznej likwidacji polskiej inteligencji i warstw przywódczych niem. „Intelligenzaktion” (pl. Akcja Inteligencja), zwanego także niem. „Flurbereiningung” (pl. Akcja Oczyszczenia Gruntu). W ciągu pierwszych dwóch miesięcy w ramach ludobójczej „Intelligenzaktion” Niemcy wymordowali ok. 40,000–60,000 osób narodowości polskiej, kapłanów, nauczycieli, pracowników urzędów państwowych. Polacy ginęli w dziesiątkach miejsc — mniej lub bardziej dziś znanych dołach śmierci, w lasach, żwirowiskach, etc. Ginęli w więzieniach — na przykład w więzieniu w Inowrocławiu, gdzie miała miejsce tzw. „krwawa niedziela inowrocławska”, podczas której w nocy z 22 na 23.x.1939 r. pijani niemieccy strażnicy zamordowali 56 Polaków…
Podobną zbrodniczą politykę stosowali Rosjanie na terenach przez siebie zajętych…
niem. Gaulaiterem, czyli nadzorcą, Reichsgau Warthegau został urodzony w Środzie Wlkp. jeszcze jeden „wybitny” niemiecki przywódca socjalistyczny, niem. Obergruppenführer SS (niem. Die Schutzstaffel der NSDAP) i niem. Reichsstadtthalter (pl. namiestnik Rzeszy), Artur Karol (niem. Arthur Karl) Greiser (1897, Środa Wlkp. – 1946, Poznań). Dążył do tego, by z podległego sobie regionu uczynić obszar „wzorcowy dla całych Niemiec”. Oświadczył wręcz, iż „zniemczenie Warthegau oznacza […], że żaden inny naród, oprócz narodu niemieckiego nie ma prawa tam mieszkać. To jest różnica między moją kolonizacją a starą bismarckowską”vi.1942 r.
Jednocześnie rozpoczął realizację polityki niem. „Ohne Gott, ohne Religion, ohne Priesters und Sakramenten” (pl. „bez Boga, bez religii, bez kapłana i sakramentu”)…
Prawie natychmiast po rozpoczęciu okupacji parafia, którą Józef prowadził, stała się ofiarą brutalnego napadu kolonistów niemieckich z pobliskiej wsi Tarnowa (znajdującej się poza parafią). Wyłamano okna plebanii, dokonano rewizji osobistej obecnych, Józefowi przyłożono bagnet do szyi i kazano wyjść z domu, na ogród…
Tym razem skończyło się na straszeniu i rabunkowi mienia. Później „nieznani sprawcy” obrzucili parafię kamieniami…
Józef spokojnie twierdził, że nie spodziewa się aresztowania — mimo iż wielu go ostrzegało — i przez pierwsze półtorej roku wydarzenia wydawały się potwierdzać tę ocenę. Mimo trzech fal aresztowań polskich kapłanów w Wielkopolsce — jesienią 1939 r., i–iii.1940 r. i w viii.1940 r. — pozostawał na wolności i prowadził w miarę normalną działalność duszpasterską. W miarę normalną, biorąc pod uwagę wysiedlenia setek tysięcy Polaków z Wielkopolski — z Reichsgau Warthegau — do Generalnego Gubernatorstwa na okupowanych ziemiach polskich (niem. Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete), czyli okupowanej przez Niemcy centralnej części Rzeczypospolitej; pamiętając o obozach koncentracyjnych utworzonych na terenie Wielkopolski, konfiskatach majątków, wywózkach do pracy wgłąb Rzeszy.
Ale to była postawa zewnętrzna. Jeden z parafian bowiem wspominał, iż gdy jego ojciec odwiedził Józefa na plebanii ten właśnie kopał ogródek. Miał wówczas powiedzieć: „Muszę się wprawiać, bo czuję, że mnie już niedługo zabiorą…”Czesław Barski.
A tymczasem namiestnik Rzeszy, wspomniany Greiser, kontynuował eksterminację polskiego „żywiołu” w Reichsgau Wartheland. 13.ix.1941 r. wydał rozporządzenie formalnie delegalizujące Kościół katolicki, a na jego miejsce powołujące schizmatycki niem. Römisch–katholische Kirche deutscher Nationalität im Reichsgau Wartheland (pl. Kościół Rzymskokatolicki Narodowości Niemieckiej w Kraju Warty), mający działać nie na podstawie korporacji prawa publicznego, lecz jako osoba prawa prywatnego, co w oczywisty sposób ograniczało jego możliwości. Dodatkowo Greiser dekretował, że Niemcy mogli być członkami „tylko zrzeszenia religijnego narodowości niemieckiej”, natomiast Polakom członkami „zrzeszenia religijnego lub stowarzyszenia religijnego narodowości niemieckiej” być nie wolno było…
Oznaczało to, że z niemieckiego prawnego punktu widzenia polscy kapłani w Reichsgau Wartheland, czyli ci, którzy do tamtej pory uniknęli aresztowania, nie byli odtąd chronieni prawem poblicznym i mogli być pozywani do sądów pod byle pretekstem. Posługa duszpasterska stawała się prywatnym zajęciem, tym bardziej, że zabroniono wszelkich kontaktów ze Stolicą Apostolską.
Jednocześnie zdelegalizowano i zlikwidowano wszystkie zakony, jako „sprzeczne z niemieckim pojęciem obyczajowości i polityką narodowego socjalizmu”.
W x.1941 r. miała miejsce trzecia, jak się okazało największa, ale i ostatnia, fala aresztowań polskiego duchowieństwa Reichsgau Wartheland. Józef mógł uniknąć aresztowania, mógł się ukryć. Ostrzegano go. Nie uciekł: „Jeśli mam cierpieć razem z Chrystusem, to będę cierpiał. Pójdę za Nim” — miał mówić…
I 6.x.1941 r. został aresztowany przez niemiecką tajną policję (niem. Geheime Staatspolizei) — Gestapo. Przewieziono go samochodem — pracujący na polu parafianie widzieli go, jak na pożegnanie błogosławił ich znakiem krzyża z odjeżdżającego samochodu — do osławionego więzienia poznańskiego, Fortu VII, w którym Niemcy urządzili obóz koncentracyjny (niem. Konzentrationslager) KL Posen…
KL Posen był obozem zagłady (niem. Vernichtungslager), którego głównym celem była fizyczna wręcz eksterminacja przetrzymywanych więźniów — Polaków z Wielkopolski. O pobycie w nim Józefa najlepiej świadczą ślady zasuszonej krwi na odzieży, w której go aresztowano i którą po jakimś czasie odesłano rodzinie…
20.x.1941 r. przewieziony został do niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Dachau w niemieckiej Bawarii.
Po przybyciu odmówił, jak setki polskich kapłanów przetrzymywanych w obozie KL Dachau, podpisania niemieckiej listy narodowościowej…
Otrzymał obozowe ubranie — zwane od charakterystycznych biało–czarnych pasów „pasiakiem” — okraszone namalowanym farbą lub naszytym na odzieży, na wysokości piersi, tzw. winklem, czyli czerwonym trójkątem z literą „P”, na określenie więźnia politycznego — Polaka, oraz wytłoczonym na białej taśmie numerem obozowym — 28074.
Polski kapłan, sługa Boży, stawał się niczym, jedynie wpisem w niemieckich księgach ewidencyjnych…
„Nie było gorszego miejsca na ziemi” — tak wiele lat po wojnie określił KL Dachau misjonarz i apostoł trędowatych, o. Marian Żelazek (1918, Palędzie – 2006, Puri, Indie) — „panowało bestialstwo, śmierć i głód”.
W obozie warunki były straszne. Szczególnie narażeni na prześladowania ze strony niemieckich strażników byli młodsi duchowni. Długie apele na mrozie wygłodzonych ludzi powodowały ogromne wyniszczenie organizmu. A do tego ciężka, przerastająca siły, praca fizyczna, którą musieli wykonywać także ludzie starsi wiekiem i najczęściej schorowani…
Szczególne represje miały miejsce podczas Wielkiego Postu w 1942 r. Duchownym urządzono specyficzny „wielki post” obozowy — za jakiekolwiek uchybienie katowano ich do nieprzytomności.
Józef również był bity i szykanowany. Cichy, spokojny, pokorny, głęboko pobożny, cieszący się wielkim szacunkiem kolegów–współwięźniów wszystkie okropności przyjmował jako dopust Boży…
Te cechy charakteru nie znajdowały jednak zrozumienia u izbowego, który właśnie dlatego go specjalnie prześladował…
Pracował w „komandzie śniegowym”, bez odpowiedniego ubrania i obuwia, prześladowany przez sadystycznego nadzorcę — kapo — na nieustannym głodzie. Niebawem przeziębił się, a jego ciało pokryło się wrzodami. Skierowano go wówczas do obozowego „szpitala”, tzw. rewiru…
Na krótko poczuł się lepiej i po opuszczeniu rewiru niewolniczo pracował na tzw. „plantagach”, polach przylegających do obozu: zimą dokuczał deszcz, mróz i śnieg, w upalne dni górskie słońce. Tam też powróciło katowanie: bicie i kopanie…
W listach do rodziców nie mógł oczywiście opisywać stanu faktycznego. Cenzura niemiecka była bardzo skrupulatna. Wyrażał więc w nich swoją miłość i szacunek: „Pocieszam się […], że z pomocą Bożą ułożycie sobie w jakiś sposób życie” — pisał, przeczuwając swój los. „O nic i nnego się nie martwcie. […] [Mam] z pewnością wystarczająco dużo. Dzięki Bogu, czuję się dobrze…”
Mniej więcej w połowie 1942 r. zaczął słabnąć i chorować.
Był to najgorszy okres w drodze krzyżowej polskich kapłanów przetrzymywanych w KL Dachau. Setki z nich wówczas z wycieńczenia umarło; wielu — wyczerpanych, zagłodzonych, niezdolnych już do żadnej pracy — wywieziono w kilku tzw. transportach „inwalidów”, do miejscowości Hartheim k. Linzu w Górnej Austrii, gdzie w ośrodku eutanazyjnym na zamku Hartheim (niem. Schloss Hartheim), w ramach zorganizowanej Aktion T4 (pl. akcja T4) — „likwidacji życia niewartego życia” (niem. „Vernichtung von lebensunwertem Leben”) — Niemcy mordowali nieszczęśników w komorach gazowych…
Panował nieopisany głód, który nie pozwalał myśleć o niczym innym, jak tylko o jednym — w jaki sposób zdobyć kawałek chleba. Waga więźnia nie przekraczała często 40 kg. A w 1942 r., najtragiczniejszym okresie w historii obozu KL Dachau, Niemcy głodowe racje jeszcze zmniejszyli…
„[…] uczucie ciągłego głodu i słabości, oglądanie się z żalem, czemu te kamienie nie są kawałkami chleba […] Ludzie jedli najgorsze rzeczy, aby napełnić czymś swój żołądek. […] Kawałek chleba porzucony przez dziecko na ulicy był przysmakiem albo wykradzione z psiej miski kawałki skórek chleba lub z klatki króliczej. Nawet garść owsa zabrana po kryjomu z kurnika była przysmakiem. Zapominać kazała choć na chwil kilka o głodzie. A śmierć się zbliżała, okazywało to powolne puchnięcie od stóp, jeżeli doszło do brzucha, już koniec, nie było ratunku […]. Tułów wychudzony, a nogi grube i ciężkie, w ciężkich buciorach ledwie się wlokące” — tak wspominał swoje przeżycia w KL Dachau jeden z kapłanów, ks. Franciszek Mączyński (1901, Pacyn – 1998, Rzym), późniejszy rektor Polskiego Papieskiego Instytutu Kościelnego w Rzymie…
A Józef był tak wyczerpany i wygłodzony, że ledwie powłóczył nogami. Z trudem potrafił utrzymać w ręku kosz podczas prac w polu. Przyjaciel i współwięzień, ks. Ludwik Walkowiak (1908, Sławin — 1989, Miejska Górka), urodzony także w Sławinie, wspominał ostatnie z nim spotkanie. Józef miał wówczas wyszeptać: „Ludwiś, nie masz coś do zjedzenia?”. Mówił to człowiek, który nie skarżył się nawet wtedy, gdy wcześniej skradziono mu kawałek chleba z szafki…
Ostatnią próbę wydostania go z obozu podjęła rodzina. Gestapo postawić miało dwa warunki: wyrzeczenie się posługi kapłańskiej i, ponawiając żądanie, podpisanie niemieckiej listy narodowościowej. Choć wiedział, że może mu to uratować życie, w ostatnim liście do rodziny dał do zrozumienia, iż tego rodzaju warunków przyjąć nie może…
Do Pana odszedł, z wycieńczenia i dosłownie z głodu, 18.ix.1942 r. (albo 19.ix.1942 r., według danych z KL Dachau)…
W pamięci współwięźniów, spośród których wielu zostało później uznanych przez Kościół za błogosławionych i świętych, pozostał człowiekiem świętym…
Józefie,
Józefie!
(zawołał Pan).
Mów, Panie,
sługa Twój słucha.
Kto życie swoje straci
w Imię Moje…
Wiem, Panie.
Widzę plamy krwi
na twoim ubraniu.
Obedrą cię z niego
jak Mnie
na Golgocie.
Tak, Panie.
I serce cyframi opieczętują.
Ciało skopią,
z chleba kawałka
nadziei okradną.
Tak, Panie.
I wolność przez komin
ofiarują.
Tak, Panie,
Ty wszystko wiesz –
Ty wiesz, że Cię kocham.
Błogosławiony bądź, Józefie,
boś umiłował wiele
i wycierpiał wiele
dla imienia Mego.
Włodzimierz J. Chrzanowski
Ciało Józefa spalono w obozowym krematorium.
Został beatyfikowany przez papieża św. Jana Pawła II (1920, Wadowice – 2005, Watykan) w Warszawie 10.vi.1999 r. w gronie 108 męczenników II wojny światowej.
Parę lat wcześniej, 4.vi.1997 r., w homili wygłoszonej w Kaliszu św. Jan Paweł II przejmująco mówił o godności ludzkiej:
„Okiem wiary w sposób szczególnie wyraźny możemy dostrzec nieskończoną wartość każdej ludzkiej istoty. Ewangelia, głosząc dobrą nowinę o Jezusie, jest również dobrą nowiną o człowieku — o jego wielkiej godności. Uczy wrażliwości na człowieka.
Na każdego człowieka. 'Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi'. Kościół, broniąc prawa do życia, odwołuje się do szerszej, uniwersalnej płaszczyzny, która obowiązuje wszystkich ludzi. Prawo do życia nie jest tylko kwestią światopoglądu, nie jest tylko prawem religijnym, ale jest prawem człowieka.
Jest prawem najbardziej podstawowym.
Bóg mówi: 'Nie będziesz zabijał!'Wj 20, 13.
Przykazanie to jest zarazem fundamentalną zasadą i normą kodeksu moralności, wpisanego w sumienie każdego człowieka.
Miarą cywilizacji — miarą uniwersalną, ponadczasową, obejmującą wszystkie kultury — jest jej stosunek do życia. Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano barbarzyńskiej. Choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne, artystyczne, naukowe…”
I dodawał na koniec:
„To sanktuarium było i jest często nawiedzane przez kapłanów, byłych więźniów obozu koncentracyjnego w Dachau. […] Pragnę podziękować im za tę inicjatywę, jaka zrodziła się w straszliwych dniach obozu koncentracyjnego, sponiewierania ludzkiej godności, w czasach pogardy związanych z drugą wojną światową, z hitlerowskim zniewoleniem społeczeństwa. […] Również i za to, że po wyjściu z Dachau trwają w dziękczynieniu i — pielgrzymując do sanktuarium św. Józefa w Kaliszu — corocznie modlą się za swoich prześladowców, a także pamiętają o tych swoich braciach, którym nie było dane przeżyć obozu i doczekać dnia wolności w Ojczyźnie”…
Pomódlmy się litanią do 108 błogosławionych męczenników:
Obejrzyjmy etiudkę o polskich świętych i błogosławionych wyniesionych na ołtarze przez św. Jana Pawła II:
Obejrzyjmy też film o KL Dachau (po niemiecku):
a także amatorski film o muzeum w Dachau:
Posłuchajmy słów św. Jana Pawła II z homilii beatyfikacyjnej:
Pochylmy się nad słowami Ojca św. Jana Pawła II z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
oraz jego homilią z 4.vi.1997 r. wygłoszoną w Kaliszu:
Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
norweskich:
włoskich:
innych: