Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
tutaj ⇐ 108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej
bł. FRANCISZEK KĘSY
1920, Berlin – ✟ 1942, Drezno
męczennik
patron: wychowanków zakonu salezjańskiego, Poznania
wspomnienie: 24 sierpnia
„Biała Księga” (martyrologium) duchowieństwa Polski ⇒ tutaj
Na świat przyszedł 13.xi.1920 r. w Berlinie, w dzielnicy Wilmersdorf, i tam też zapewne został przyjęty do Kościoła katolickiego w Sakramencie Chrztu św.
Był synem Stanisława i Anny z domu Pieczka.
W 1921 r. rodzice zdecydowali się na powrót z Berlina, gdzie wcześniej przenieśli się w poszukiwaniu pracy, do odrodzonej Rzeczypospolitej, do Poznania. Zamieszkali przy ul. św. Jadwigi 5a…
Ojciec pracował jako cieśla w elektrowni miejskiej, w części Poznania zwanej Groblą, a matka zajmowała się domem i wychowaniem Franciszka, jego trzech braci i siostry. Prowadziła zawsze otwarty dla gości, w tym wielu znajomych dojrzewającego Franciszka, dom.
W czasach młodości związał się z Poznańskim Oratorium Matki Bożej Wspomożenia Wiernych prowadzonym przez Towarzystwo Świętego Franciszka Salezego (łac. Societas Sancti Francisci Salesii – SDB), czyli salezjanów, mieszczącym się przy ul. Wronieckiej 9 w Poznaniu (dziś przy parafii pw. św. Jana Bosco, natomiast przy ul. Wronieckiej znajduje się bursa dla studentów).
Oratorium, z którym w okresie największego rozkwitu związanych było ponad 300 chłopców, stało się jego drugim domem. Każdego dnia można było tam spotkać przyjaciół, uczestniczyć w zabawach i grach — wszystko pod opieką salezjanów. W dni wolne organizowano tzw. „manewry wojenne” i wycieczki rowerowe, a w czasie wakacji kolonie. Prężnie działała też grupa artystyczno–teatralna i chór chłopięcy, współpracujący z Poznańskim Chórem Katedralnym prowadzonym przez ks. Wacława Gieburowskiego (1878, Bydgoszcz – 1943, Warszawa)
Od dzieciństwa wiara zawsze dla niego bardzo duże znaczenie. Codziennie służył do Mszy św. i przystępował do Komunii św., wieczorami odmawiał różaniec. Nie krył, że chce zostać salezjaninem, ale stan zdrowia — był delikatnym, chorowitym dzieckiem — przeszkodził mu jednak w zamiarze rozpoczęcia nauczania w niższym seminarium (czyli szkole średniej, gimnazjum: salezjanie prowadzili je w pocysterskim opactwie w Lądzie nad Wartą). Uczył się więc w szkołach poznańskich kończąc wykształcenie na poziomie szkoły podstawowej, a powołanie — a może raczej przygotowania do powołania — realizował będąc przez pewien czas, na zmianę z Edwardem Kaźmierskim, prezesem Towarzystwa św. Jana Bosco, grupy formacyjnej dla najstarszych chłopców i stając się animatorem życia religijnego w Oratorium (nie obyło się bez problemów: w pewnym momencie przez miesiąc miał zakaz wstępu do Oratorium, po konflikcie z klerykiem–asystentem…)
Poza tym szczególną pasją tego wrażliwego, radosnego chłopca był sport. I to zbliżyło go do piątki młodych chłopców z Oratorium: Czesława Jóźwiaka, Edwarda Kaźmierskiego, Edwarda Klinika, Jarogniewa Wojciechowskiego i Henryka Gabryela (ur. 1922)…
Wraz z nimi organizował i sam występował w oratoryjnych przedstawieniach.
1.ix.1939 r. Niemcy zaatakowali Rzeczpospolitą. Zgodnie z umową z piątką przyjaciół z Oratorium postanowił, jako Polak i gorliwy, świadomy katolik, wstąpić do wojska. Nie został jednak przyjęty…
Wziął wówczas udział w demonstracjach młodzieży, domagającej się zorganizowania obrony Poznania, a gdy to się nie stało z przyjaciółmi wcielony został, według niektórych relacji, do plutonu młodzieżowej organizacji Przysposobienia Wojskowego, opuścił miasto i udał się, podążając za wycofującą się armią, w kierunku Warszawy. Ale kolumna ochotników nie będąc w stanie nawiązać kontaktu z oddalającym się polskim wojskiem rozwiązała się po klęsce bitwy nad Bzurą (9‑22.ix.1939 r.), a jej uczestnicy spod Kutna dotarli z powrotem do domów…
Okupacja — po ataku rosyjskim 17.ix.1939 r. i czwartym rozbiorze Polski — oznaczała niebywały terror wobec Polaków. Szczególny charakter miał on na terenach bezpośrednio przez Niemców wcielonych do Rzeszy Niemieckiej. A Poznań wraz z całą Wielkopolską znalazł się w granicach okręgu Rzeszy zwanego Reichsgau Wartheland (pl. Okręg Rzeszy Kraj Warty). Celem niemieckiej polityki stała się fizyczna likwidacja żywiołu polskiego. Nadzorca owego okupacyjnego tworu, niem. Gaulaiter (pl. naczelnik okręgu), Obergruppenführer SS (niem. Die Schutzstaffel der NSDAP) i niem. Reichsstadtthalter (pl. namiestnik Rzeszy) Artur Karol (niem. Arthur Karl) Greiser (1897, Środa Wlkp. — 1946, Poznań), oświadczył, że „zniemczenie Warthegau oznacza […], że żaden inny naród, oprócz narodu niemieckiego nie ma prawa tam mieszkać. To jest różnica między moją kolonizacją a starą bismarckowską”vi.1942 r..
Warthegau miał być „wzorcowym [obszarem] dla całych Niemiec”, w którym panuje niem. „Ohne Gott, ohne Religion, ohne Priesters und Sakramenten” (pl. „bez Boga, bez religii, bez kapłana i sakramentu”).
Posunięto się nawet do tak „wyrafinowanych” metod — poza bezpośrednią eksterminacją w ramach Intelligenzaktion (pl. akcja inteligencja), akcją skierowaną przeciwko polskiej elicie, głównie inteligencji, w trakcie której planowo i metodycznie rozstrzelano ok. 50 tys. nauczycieli, księży, przedstawicieli ziemiaństwa, wolnych zawodów, działaczy społecznych i politycznych oraz emerytowanych wojskowych; aresztowaniami; osadzaniem w obozach koncentracyjnych; masowym wypędzaniem do Generalnego Gubernatorstwa na ziemiach polskich (niem. Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete), czyli tzw. Generalnej Guberni — iż wyznaczono wysoką granicę wieku dla narzeczonych, jako warunku uzyskania zgody na zawarcie związku małżeńskiego (28 lat u mężczyzn i 25 dla kobiet)…
W Poznaniu Niemcy prawie natychmiast zamknęli wszystkie szkoły i wprowadzili obowiązek pracy — nawet dla czternastoletnich dzieci.
Jednym z ich pierwszych aktów było zniszczenie pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa…
Po paru miesiącach okupacji zamknięte zostało też salezjańskie Oratorium.
Franciszek, po powrocie do Poznania z kampanii wrześniowej, dzięki pośrednictwu Czesława Jóźwiaka otrzymał pracę w zakładzie malarskim niejakiego Oskara Henfflera, gdzie odtąd pracowali razem.
Prawie od razu zaangażował się w działalność konspiracyjną. Związał się z rodzącym się konspiracyjnym wysiłkiem niepodległościowym mocno zakorzenionego w Wielkopolsce szeroko rozumianego ruchu narodowego. Za przyczyną Czesława Jóźwiaka został zaprzysiężony w tajnej organizacji zdelegalizowanego przez Niemców Stronnictwa Narodowego — Narodowej Organizacji Bojowej NOB — która na terenie zachodnich ziem Polski wcielonych przez Niemców bezpośrednio do Rzeszy osiągnęła prawd. stan 30‑35 tys. członków, z tego ⅓ na terenie samego Poznania:
„Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu i Trójcy Świętej oraz Tobie Mario — Królowo Korony Polskiej, stać wiernie na straży u boku idei narodowej Wielkiej Polski. Przysięgam nigdy, niegdzie nie mówić o sprawach organizacji, której jestem członkiem, nawet z moimi najbliższymi członkami rodziny. Przysięgam nie przystępować do innej organizacji, być wiernym i na zarządzenie uczynić wszystko dla dobra Polski.
Otrzymany rozkaz wykonać nawet wtedy, gdyby to miało kosztować moje życie.
Tak mi Panie Boże i Męko Jego Syna dopomóż.
Amen.”
Dowódcą poznańskiej piątki — konspiracyjna formacja NOB opierała się bowiem na strukturze piątkowej, i.e. członek organizacji o charakterze przywódczym dobierał sobie własną, czterosobową grupę — był oczywiście Czesław Jóźwiak. I Czesław, prawd. w i.1940 r. taką właśnie piątkę utworzył — jego zastępcą został Edward Klinik. Zadaniem owej sekcji organizacyjnej NOB było rozpoznanie wywiadowcze obiektów Wehrmachtu, czyli niemieckiej armii — takich jak zajęte przez jednostki piechoty tereny szkoły podstawowej przy ul. Garbary (dziś Szkoła Podstawowa nr 40 im. Mieszka I) i koszary przy Forcie VIII im. gen. Kazimierza Grudzielskiego, zwane potocznie koszarami Grolmana (część zbioru fortyfikacji — Twierdza Poznań) — oraz obiektów zajmowanych przez Luftwaffe, czyli niemieckie lotnictwo — gmach Gimnazjum Bergera (dziś III Liceum Ogólnokształcące im. św. Jana Kantego) — w poznańskim Śródmieściu. Prowadzono też kolportaż konspiracyjnej gazetki „Polska Narodowa” (członkom grupy dostarczać miał ją Czesław).
Istnieją również przesłanki, że chłopcy — przynajmniej Czesław — brali udział w zbieraniu informacji dla polskiej konspiracji o obywatelach polskich, którzy składali wnioski o wpis na niemiecką listę narodowością — tzw. folkslistę DVL (niem. Deutsche Volksliste) — czyli tzw. Volksdeutsche. Tu niemiecki niem. Gaulaiter Reichsgau Wartheland, wspomniany Artur Karol Greiser, wyszedł przed szereg niemeckich namiestników podbitych polskich ziem i już 28.x.1939 r. wydał rozporządzenie o utworzeniu centralnego biura rejestracji Volksdeutsche. Biuro rozpoczęło swą działalność od Poznania, a w 1940 r. objęło swym nadzorem ałe Reichsgau Wartheland. Na początku 1940 r. powstała pierwsza kategoryzacja, obejmująca: 1. etnicznych Niemców aktywnie wspierających III Rzeszę; 2. innych „etnicznych” Niemców; 3. Polaków niemieckiego pochodzenia; 4. Polaków związanych z niemieckością poprzez małżeństwo. Na podstawie tych doświadczeń później, 12.ix.1940 r., sam Reichsführer‑SS, niem. Stabshauptamt Reichkomissar für die Festigung deutschen Volkstums (pl. Komisarz Rzeszy do spraw Umacniania Niemieckości), Henryk (niem. Heinrich) Himmler (1900, Monachium – 1945, Lüneburg), wydał dekret niem. Erlass für die Überprüfung und Aussonderung der Bevölkerung in den eingegliederten Ostgebieten (pl. Dekret o inspekcji i segregacji ludności na okupowanych terenach wschodnich), rozszerzając de‑facto stosowanie pojęcia folkslisty na wszystkie okupowane przez Niemców tererny polskie.
Chłopcy poznańskiej piątki byli zatem jednymi z pierwszych, którzy obserwowali tych Polaków, którzy poddali się presji niemieckiej i zgłaszali — istniały specjalne formularze zgłoszeniowe — swój akces do narodu niemieckiego, wyrzekając się jednocześnie polskości (nie zawsze było wszelako to dobrowolne)…
Od końca 1939 r., z upoważnienia NOB, Czesław zajmował się również, z pomocą swych przyjaciół, organizowaniem tajnego Harcerstwa Polskiego, zwanego też „Hufcami Polskimi”, związanego — w odróżnieniu od Szarych Szeregów — z ruchem narodowym, którego naczelnikiem był Stanisław Sedlaczek (1892, Kołomyja – 1941, KL Auschwitz) (zginął w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Auschwitz). W Poznaniu tą inicjatywą kierował ówczesny gimnazjalista, phm. Lech Masłowski (1921, Poznań — 1994, Łódź) ps. „Jerzy”, późniejszy dowódca jednego z partyzanckich oddziałów Obozowych Drużyn Bojowych Narodowej Organizacji Wojskowej NOW „Szczerbiec”, działającego m.in. w okolicach Nowego Wiśnicza, w zarządzanym przez Niemców Generalnym Gubernatorstwie, gdzie wraz z rodziną został w iii.1940 r. przymusowo przez Niemców przesiedlony, oraz w latach 1947‑56 ofiara komunazistowskiego terroru, przetrzymywany w Krakowie w więzieniu przy ul. Montelupich, w więzieniach na Mokotowie w Warszawie, w Rawiczu, Wronkach i Sieradzu, w których spędził 8 lat i 10 miesięcy, będąc wielokrotnie bity i torturowany…
Już 2.i.1940 r. piątka przyjaciół prawd. uczestniczyła w uroczystej zbiórce zorganizowanej przez phm. Lecha Masłowskiego w pierwszą rocznicę śmierci Romana Dmowskiego (1864, Kamionek – 1939, Drozdowo). I to prawd. wówczas Franciszek został zaprzysiężony w NOB, przyjmując konspiracyjny pseudonim „Sęp”…
Miesiąc później, w ii.1940 r. grupa „Jerzego” przeprowadziła akcję prowokacyjną przeciwko pięciu osiedleńcom, tzw. Niemcom bałtyckim (niem. Deutsch‑Balten) — czyli Niemcom pochodzącym z Inflant (Łotwa i Estonia), którzy dzięki rozpoczynającemu II wojnę światową niemiecko–rosyjskiemu paktowi Ribbentrop‑Mołotow i „traktatowi o granicach i przyjaźni III Rzesza‑Rosja”, po włączeniu Inflant w tzw. rosyjską sferę wpływów zostali przesiedleni do Reichsgau Wartheland na gospodarstwa odebrane polskim właścicielom (ich liczbę szacuje się na ok. 75 tys.) — polegającą na wrzuceniu do ich mieszkań ulotek o treściach krytycznych wobec władz niemieckich, z jednoczesnym powiadomieniem o zainteresowaniu tymiż ulotkami przez ich mieszkańców niemieckiej tajnej policji politycznej (niem. Geheime Staatspolizei) — Gestapo.
W iii.1940 r. nastąpiły masowe aresztowania członków podziemnej chorągwi w Poznaniu. Niemcy zatrzymali ok. 100 polskich harcerzy, co doprowadziło do faktycznej likwidacji tamtejszej organizacji.
Chłopcy z Oratorium uniknęli wówczas aresztowań…
Poznańska piątka nawiązała też kontakt z inną podziemną organizacją — Wojskową Organizacją Ziem Zachodnich WOZZ…
Poza działalnością konspiracyjną młodzi ludzie próbowali prowadzić w miarę normalne życie, do jakiego przygotowywało ich Oratorium. Uczestniczyli w szeroko rozumianej działalności młodzieżowego chóru chłopięcego kierowanego — po aresztowaniu przez Niemców i wydaleniu do Generalnej Guberni ks. Gieburowskiego — przez ich rówieśnika, Stefana Stuligrosza (1920, Poznań – 2012, Puszczykowo), późniejszego wielkiego polskiego dyrygenta, kompozytora i twórcę słynnego chóru „Poznańskich Słowików”, który został wówczas organistą w kościele pw. Najświętszej Marii Panny Wspomożycielki Wiernych, przy którym działało Oratorium. Pomimo masowych aresztowań duchowieństwa śpiewali w jeszcze nie zamkniętych kościołach. Spotykali się też — po zamknięciu Oratorium — w domu Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego (łac. Congregatio Fratrum Cordis Iesu — CFCI) na Ostrowie Tumskim, organizowali w dni wolne od pracy wypady za miasto, opiekowali się młodszymi kolegami…
Stefan Stuligrosz po latach wspominał: „Spotykaliśmy się w zimowe popołudnia u państwa Kęsych. Robiliśmy kawały jego siostrze Irenie, przebieraliśmy się, śpiewaliśmy byle co, byle zapomnieć o grozie sytuacji. Przed godziną policyjną o 2100 trzeba się było pożegnać, żeby zdążyć do domu. Ale zawsze była na zakończenie krótka modlitwa…”
Ale Niemcy ów chór, i środowisko młodzieży z nim związane, od początku okupacji obserwowali szczególnie intensywnie. Spośród grona związanego z Oratorium ktoś zaczął donosić do gestapo. Aresztowania nastąpiły niebawem…
Wiadomo też, że w ix.1940 r. Czesław Jóźwiak, jako kierownik sekcji organizacyjnej NOB, próbował nawiązać kontakty z pozostałymi na wolności po fali aresztowań w vii.1940 członkami Wojskowej Organizacji Ziem Zachodnich WOZZ. Być może to właśnie stało się bezpośrednim powodem aresztowań jego własnego środowiska…
Franciszek aresztowany został 23.ix.1940 r. Przyszło po niego dwóch gestapowców. Przy pożegnaniu tulił i pocieszał matkę: „Wrócę mamo, wrócę”…
Gestapo aresztowało też jego salezjańskich przyjaciół…
Zawieziono ich początkowo do siedziby gestapo zorganizowanej w poznańskim „Domu Żołnierza”. Tam podczas rewizji osobistej znaleziono przy nich różańce. Szydząc z chłopców Niemcy odebrali im je i wyrzucili do kosza na śmieci. Ci zaś, kiedy tylko zostali na chwilę pozostawieni sami, wyciągnęli je z kosza i schowali. Służyć miały im już do końca…
Tak rozpoczęła się ich niezwykła droga krzyżowa, w trakcie której krok po kroku zbliżali się do swego Pana. Nie tylko w sensie życia doczesnego — zbliżania do Chrystusa zmartwychwstałego — ale nieustannie kształtując swą duchową formację w oczekiwaniu na ostateczne przyjście Pana. Nawet w tak ekstremalnych warunkach nie czynili tego biernie: przeciwnie, aktywnie pogłębiali wiarę, zgłębiali ją — indywidualnie albo, o ile to było możliwe, wspólnie — nigdy nie tracąc z widoku celu ostatecznego, Nieba…
A wszystko w trakcie nieustannych męczarni i cierpień.
Już pierwszego dnia skatowano ich okrutnie. W „Domu Żołnierza”, w piwnicach, Niemcy ustawili specjalne stoły, na których rozciągano aresztowanych i bito, niejednokrotnie do utraty przytomności…
Z więzienia gestapo Franciszek został przewieziony do osławionego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Posen — Fort VII w Poznaniu i osadzony w bunkrze 58. Tam spotkał się z aresztowanymi przyjaciółmi. Odtąd, o ile możliwe, trzymali się razem. Rozrzucono ich po różnych celach, ale widywali się na podwórzu i wymieniali choćby uścisk dłoni, karteczki zachęcające do wspólnych praktyk, tak jak w Oratorium…
Przesłuchiwani byli też w więzieniu przy ul. Młyńskiej (innej poznańskiej siedzibie gestapo). Tam Niemcy, by wymusić zeznania, poddali ich torturom i ciężkiemu biciu…
16.xi.1940 r. Franciszka przewieziono — wraz z przyjaciółmi — do więzienia we Wronkach, gdzie siedział, jak i przyjaciele, w pojedynczej celi oznaczonej napisem: „Hochverrat” (pl. „zdrada stanu”). Traktowano ich jako zdrajców narodu niemieckiego. Niemcy po prostu uznali, że aresztowani po utworzeniu Reichsgau Wartheland automatycznie stali się „obywatelami Niemiec” i ich działalność w Oratorium za zdradę główną.
Mimo odosobnienia przyjaciele jakoś się porozumieli i przygotowywali się do Bożego Narodzenia 1940 r. salezjańską nowenną, w jakiś sposób razem… Jeden z nich odtworzył ją z pamięci i przepisał na skrawkach papieru… Odprawili ją w tym samym czasie, jak czynili to na wolności…
Fraciszek pisząc później w liście więziennym o tym czasie zanotował:
„We Wronkach siedząc na pojedynce, miałem czas, żeby siebie zgłębić, tam to przyszedłem do porozumienia ze swoją duszą. I tam postanowiłem żyć inaczej, tak jak nakazał nam ksiądz Bosco, żyć tak, aby się Bogu podobać i Jego Matce”.
16.iii.1941 r., tuż przed Wielkanocą, pisał: „Dziękuję Bogu, że urodziłem się w świętej Katolickiej Wierze. Módlcie się, kochani Rodzice i Rodzeństwo, do cierpiącego Chrystusa, który wkrótce zmartwychwstanie. On jest naszym Pocieszycielem i Wybawicielem”.
23.iv.1941 r. przewieziono go, wraz z przyjaciółmi, do więzienia sądowego w dzielnicy Berlina — Neukölln (oprócz Jarogniewa Wojciechowskiego, którego dowieziono do więzienia w dzielnicy Spandau — o przydziale decydowało nazwisko: jak zawsze pedantyczni Niemcy więźniów o nazwiskach zaczynających się na literę z pierwszej połowy alfabetu kierowali do Neukölln, pozostałych do Spandau). Przetrzymywano go m.in. w celi no114. Pracował przy lepieniu torebek, kręceniu sznurka, sortowaniu cebuli…
5.x.1941 r. pisał stamtąd do rodziców: „Cieszę się, że u Was wszystko w porządku i że jesteście zdrowi. Bóg czuwa nad Wami. Ja jestem także zdrowy, bądżcie spokojni, ufajcie Bogu. On nas nie opuści nic nie ma bez Jego woli. Jeżeli On będzie chciał, to znów będziemy się razem cieszyć i chwalić Jego dobroć. Ja widzę codziennie Jego błogosławieństwo i dobroć”.
Do jedynej siostry pisał zaś: „Tak, życie jest jedną pełnią cierpień i trosk. Nie bylibyśmy w stanie ich znieść, gdyby nad nami nie było Boga. Boga, który jest naszym Ojcem najlepszym. On daje nam siły, abyśmy te przeciwności zwalczali i hartowali duszę naszą. Czasem zdaje się, że Bóg nas opuścił, o nie, On nas nie opuści, On tylko doświadcza nas i próbuje. W takich chwilach trzeba się bardziej złączyć z nim, bardziej Go prosić o siły i wytrwanie”10.v.1942 r.…
Przez cały ten okres, w czasie wielomiesięcznych przesłuchiwań — torturowania, katowania — młodzi chłopcy, przywódcy poznańskiej katolickiej młodzieży, zachowywali niezwykły spokój i niespotykaną pogodę ducha…
„Nie zwątpiliśmy nigdy, nawet w okrutnych warunkach, podczas więziennej gehenny, pozostawaliśmy apostołami księdza Bosco. Nie załamało nas śledztwo, rozdzielenie po różnych celach, terror i uciążliwy głód. Pomimo udręczeń fizycznych, moralnych, stosowanych tortur, gdy tylko drzwi zamykały się za odchodzącym gestapowcem, wracały humor i pogoda ducha. Często współwięźniowie mówili, że jesteśmy jacyś inni i pytali, czy przypadkiem nie jest nam dobrze w więzieniu…” — wspominał Henryk Gabryel.
Franciszek, urodzony kawalarz, nawet w Neuköln nie mógł powstrzymać się przed żartami. W zachowanym grypsie do siostry pisał: „Ja się mego humoru jeszcze nie pozbyłem, jeszcze figle płatam. Raz Jantyszkowi schowałem łyżkę i jedli ze Stefanem jedną. Ponieważ była dolewka, jedli bardzo długo. Edziowi ‘Bebisiowi’ class="AXSMALL[Klinikowi] poprzestawiałem raz meble i na pokrywie kibla napisałem: ‘Achtung. Giftgas!’ (pl. ‘Uwaga! Gaz trujący!’) i namalowałem trupią czaszkę”10.v.1942 r.…
I wyjaśniał: „Kochani Rodzice, pytacie mnie, czy radość, z jaką piszę list do Was nie jest sztuczna. O, nie! Nie jestem sztucznie wesoły, czy sztucznie smutny, gdy się martwię lub cieszę to jest to prawdziwe, szczere. Uczę się cierpieć z wesołą twarzą. Nie jest sztuką cierpieć ze smutną twarzą, lecz sztuką jest cierpieć z twarzą spokojną, i to jest to, czego od nas żąda Chrystus. Nie możemy załamać się, gdy coś nas prześladuje, lecz powinniśmy to cierpienie zanieść przed oblicze naszego Ojca i prosić Go, aby pomógł nam i dał nam siły do niesienia tego krzyża. A więc prosimy Go bardzo teraz, teraz jest okazja, czas na to wszystko”iii.1942 r., Neuköln, list do rodziców.
Zachowując pozory praworządności w v.1942 r. Niemcy przewieźli oskarżonych do szczególnie ciężkiego więzienia w Zwickau (niem. Zuchthaus Zwickau) na Zamku Osterstein (niem. Schloss Osterstein), prowadzonego przez niemiecką „eskadrę ochronną NSDAP” (niem. „Die Schutzstaffel der NSDAP”), czyli osławione SS, gdzie oczekiwali na „sądową” rozprawę.
„To najgorszy okres dotychczasowej niewoli”, wspominał Henryk Gabryel. Przetrzymywani byli w dużych celach, w których stłoczono po osiemdziesięciu ludzi. Zmuszano ich do ciężkich prac w mieście. Używano ich jako siły pociągowej. Otrzymywali głodowe racje żywnościowe. Codziennie ktoś z więźniów umierał:
„Pracą i głodem zabijali. Pomagaliśmy sobie jak tylko było można. Czesio Jóźwiak pracował jakiś czas na dworcu przy myciu sanitarnych wagonów. Przynosił i dzielił się skórkami chleba lub czymś innym, co potrafił zdobyć. Kaźmierski miał okazję zebrania łupin ziemniaczanych. Chociaż trudno przechodziły przez gardło, innego wyboru nie było”…
Mimo to nie tracili pogody ducha. Wierzyli, że kto pokłada ufność w Bogu, nie powinien się lękać. W tym przeświadczeniu, umacniał ich współwięzień – kapłan, u którego spowiadali się. Często wzajemnie polecali siebie Bogu i Niepokalanej Wspomożycielce. Nie poddawali się zwątpieniu…
Wreszcie 31.vii.1942 r. przyjaciele — poznańska piątka — stanęli przed niem. Strafsenat des Oberlandesgerichts (pl. Wydział Karny Wyższego Sądu Krajowego) w Poznaniu na sesji wyjazdowej w Zwickau. Oskarżono ich o członkostwo „nielegalnej organizacji 'Stronnictwo Narodowe'”, a w szczególności „ramienia zbrojnego tej partii — 'Narodowej Organizacji Bojowej'”. Głównym inkryminowanym celem ich działalności miało być „szpiegowanie, mające służyć przygotowaniu powstania”…
A to uznane zostało za „zdradę stanu”. Niemcy po prostu uznali, że aresztowani — po „przyłączeniu” Poznania do Rzeszy — automatycznie stali się „obywatelami Niemiec”, a ich działalność w Oratorium za zdradę główną.
Rozprawę, „w imieniu narodu niemieckiego”, prowadzili trzej „wybitni” przedstawiciele tegoż narodu, wszyscy — a jakże! — z naukowymi tytułami doktorskimi, podobnie zresztą jak i prokurator.
Mimo iż wszyscy podsądni zgodnie odrzucili ustalenia śledztwa prowadzonego przez Gestapo — w raporcie sądowym znalazło się zdanie: „Po odczytaniu […] zeznań policyjnych na rozprawie głównej zgodnie oświadczyli, iż słowa te zostały im włożone w usta przez funkcjonariusza dokonującego przesłuchania” — pięciu przyjaciół z Oratorium salezjańskiego: Czesław Jóźwiak, Edward Kaźmierski, Franciszek Kęsy, Edward Klinik, Jarogniew Wojciechowski, oraz dwaj inni, młodzi Polacy z kręgów narodowych, koledzy z Narodowej Organizacji Bojowej — Hieronim Jędrusiak (1920/1, Poznań – 1942, Drezno) i Marian Kiszka (1921, Pobiedziska – 1942, Drezno), którzy w konspiracji znaleźli się dzięki Czesławowi Jóźwiakowi — zostali skazani na śmierć przez zgilotynowanie. Tylko Henryk Gabryel (ur. 1922, Poznań) został 2.viii.1942 r. zwolniony — oskarżono go tylko o niedopełnienie obowiązku denuncjacji oraz o posiadanie ulotki konspiracyjnej, skazano na rok, z zaliczeniem na poczet kary okresu dwuletniego śledztwa — i przeżył…
Wyrok skazanym odczytano 3.viii.1942 r. (albo 5.viii.1942 r. — pod tą datą po uzasadnieniem wyroku podpisali się „sędziowie”). Warto — za opracowaniem p. Rafała Sierkuły z Instytutu Pamięci Narodowej IPN w Poznaniu — zacytować tutaj obszerne wyjątki z uzasadnienia wyroków:
„Po całkowitym rozbiciu władzy państwowej we wrześniu 1939 r. upadło również państwo polskie. Terytorium i społeczeństwo byłej Rzeczypospolitej Polskiej, zgodnie z zasadami, podlegało (zasada debellatio [i.e. zawojowanie]) władzy Wielkiej Rzeszy Niemieckiej jako państwa zwycięskiego. Führer skorzystał z tego prawa, wydając dekret z dnia 8 października 1939 r., na podstawie którego teren Reichsgau Wartheland został wcielony do Rzeszy.
Ten stan prawny, obowiązujący również Polaków, miał zostać zmieniony w wyniku powstania przygotowywanego przez SN [Stronnictwo Narodowe]. Miało tutaj powstać nowe niepodległe państwo polskie. Celem nielegalnej organizacji była więc «zdrada stanu» […]
Oskarżeni zagrozili bezpieczeństwu Wielkiej Rzeszy Niemieckiej podczas stanu wojny. Zgodnie z zasadą prawną stosowaną przez Sąd, oskarżeni zasłużyli na karę, jakiej, biorąc pod uwagę aktualną fazę walki o istnienie narodu niemieckiego, wymaga bezpieczeństwo Rzeszy […]
Należy więc orzec takie kary, aby ich działanie odstraszające było jak największe. W przypadku Polaków osiągnięcie tego celu możliwe jest jedynie poprzez orzeczenie kary śmierci. Wieloletnia kara po–zbawienia wolności nie jest wystarczająca, gdyż Polacy wrogo nastawieni wobec wszystkiego, co niemieckie, nadal są przekonani o upadku Wielkiej Rzeszy Niemieckiej i wierzą, że ich rodacy przebywający w obozach karnych wcześniej czy później odzyskają wolność”„Poznańska Piątka — historia wojenna”, Rafał Sierchuła, IPN Poznań.
Wszystkich skazano na podstawie rozporządzeń wydanych przez niemieckiego okupanta w xii.1941 r. i i.1942 r., a zatem ponad rok po inkryminowanych aktach — z mocą wsteczną…
W jednym z wcześniejszych grypsów do rodziców Franciszek zapisał: „Macie jednego syna w swej rodzinie, który chciał oderwać ziemie Wschodnie Niemiec od Rzeszy”.
Wszechwładny nadzorca Reichsgau Wartheland, Artur Greiser, oczywiście nie skorzystał z prawa łaski, mimo próśb ze strony rodzin…
Na wykonanie wyroku skazanych 18.viii.1942 r. przewieziono do Drezna, do więzienia w kompleksie budynków służących także jako sąd i miejsce egzekucji, przy Münchner Platz 3 (pl. Plac Monachijski). Przetrzymywano ich w pojedynczych, wąskich na ok. 1 m, celach, bez możliwości kontaktu…
Wyrok Niemcy wykonali 24.viii.1942 r., w dzień wspomnienia Maryi Wspomożycielki Wiernych, do której tyle razy się modlili, o godz. 2040.
Tuż przed śmiercią pozwolono im napisać listy pożegnalne. Franciszek krótkimi, przerywanymi zdaniami, pisał do rodziny:
„Nadeszła chwila pożegnania się z Wami i to właśnie w dniu 24 sierpnia, dzień Maryi W[spomożycielki] W[iernych].
Och, jaka to radość dla mnie, że już odchodzę z tego świata i to tak, jak powinien umierać każdy. Byłem właśnie przed chwilą u spowiedzi świętej, za chwilę zostanę posilony Najświętszym Sakramentem.
Bóg dobry bierze mnie do siebie.
Nie żałuję, że w tak młodym wieku schodzę z tego świata. Teraz jestem w stanie łaski, a nie wiem, czy później byłbym wierny mym przyrzeczeniom Bogu oddanym.
Kochani Rodzice i Rodzeństwo, bardzo Was przepraszam raz jeszcze z całego serca za wszystko złe i żałuję za wszystko z całego serca, przebaczcie mi, idę do nieba.
Do zobaczenia, tam w niebie będę prosił Boga.
Właśnie przyjąłem Najświętszy Sakrament.
Módlcie się czasem za mnie. Zostańcie z Bogiem.
Wasz syn Franek.
Już idę”.
W drezdeńskim więzieniu piątce przyjaciół oraz trzem innych Polakom (wspomnianym Hieronimowi Jędrusiakowi i Marianowi Kiszce oraz skazanemu w odrębnym procesie Bogdanowi Wysockiemu (1921, Poznań – 1942, Drezno)) dane jednak było spitakać się jeszcze raz — tym razem już ostatni…
Duszpasterz więzienny, o. Franciszek (niem. Franz) Bänsch (1899, Großenhain – 1961, Drezno), zakonnik Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej (łac. Congregatio Missionariorum Oblatorum B. M. V. Immaculatae – OMI), czyli oblat, którego za potajemne sporządzanie notatek z egzekucji dokonanych w latach wojny w Dreźnie (napisał ich 1386), przekazywanie grypsów, odnotowywanie danych i miejsc pochówku straconych, i wreszcie wystawienie im po upadku III Rzeszy Niemieckiej małej kapliczki (jeszcze za czasów komunistycznych!), miasto uhonorowało w 2006 r. nazwaniem ulicy jego imieniem i pomnikiem, zanotował:
„Na krótko przed godziną 900 wieczorem więźniowie zaintonowali pieśń religijną, którą zaśpiewali przytłumionym głosem w języku ojczystym.
Do celi znowu wdarł się strażnik więzienny i zawołał: ‘Koniec śpiewania!’
I ja byłem w tej celi. Pod koniec, krótko przed wyprowadzeniem prosili jeszcze: ‘Przewielebność, proszę trzymać krzyż bardzo wysoko, żebyśmy go mogli widzieć’.
Każdy z nich w milczeniu poszedł pod gilotynę”.
Na plac, gdzie znajdowała się gilotyna, skazańców — bez koszul, z rękami związanymi z tyłu — prowadzono pojedynczo, najprawdopodobniej w kolejności alfabetycznej nazwisk. A więc pierwszym był Czesław, ostatnim Jarogniew.
niem. „Ordnung muss sein”.
Prawd. odczytano im wyrok i powiadomienie o nieskorzystaniu przez Greisera z prawa łaski.
Wykonanie wszystkich 8 egzekucji zajęło katowi, tradcyjnie ubranemu w garnitur i cylinder, w asyście trzech pomocników, 16 minut…
Po umieszczeniu ciał w trumnach zawieziono je — Instytut Anatomii Uniwersytetu (niem. Universität Leipzig) w Lipsku (niem. Leipzig), który miał prawo do korzystania z ciał skazańców „w celach naukowych”, widocznie nie był zainteresowany — na cmentarz katolicki przy ul. Bremer 20 (niem. Bremer Straße), niedaleko więzienia w Dreźnie, i 29.viii.1942 r. pochowano w zbiorowych grobach, w kwaterze dla skazańców–katolików, poza murami cmentarnymi. Czesław Jóźwiak został pochowany razem z Jarogniewem Wojciechowskim i Bogdanem Wysockim; Edward Kaźmierski z Franciszkiem Kęsym i z Marianem Kiszką; oraz Edward Klinik z Hieronimem Jędrusiakiem. W Księdze zmarłych Poznańska Piątka została zapisana pod następującymi numerami: Czesław Jóźwiak — nr 45, Edward Kaźmierski — nr 39, Franciszek Kęsy — nr 41, Edward Klinik — nr 42, Jarogniew Wojciechowski — nr 40 (czas pochówku: 1023).
Tam też spoczywają do dziś — ekshumacja nie jest możliwa, ich ciała wrzucone bowiem zostały do zbiorowych mogił mordowanych w więzieniu w Dreźnie. Nie wiadomo, w której z wielu warstw szczątek znajdować się mogą ich relikwie…
Oczywiście niemiecki, praworządny podatnik nie mógł być obciążony kosztami egzekucji. Obciązono więc nimi rodziny skazanych: 300 marek za egzekucję i 1,50 marki za każdy dzień uwięzienia. 12 fenigów za przesłanie rachunku.
Wcześniej, bo już 25.viii.1942 r. na ulicach Poznania Niemcy rozlepili niem. Bekanntmachung (pl. Obwieszczenie), na złowieszczym czerwonym papierze, informujące w dwu językach — co było niezwyczajne — na górze po niemiecku, a niżej łamaną polszczyzną, iż:
„Przez Strafsenat des Oberlandesgerichts w Posen skazani zostali dnia 31 lipca 1942 roku z powodu przygotowań do zdrady stanu na śmierć Bogdan Wysocki, Czesław Jóźwiak, Hieronim Jendrusiak, Marian Kiszka, Edward Klinik, Franciszek Kęsy, Jarogniew Wojciechowski, Edward Stanisław Kaźmierski wszyscy z Posen. Wyroki zostały dnia 24 sierpnia 1942 r. wykonane”.
Obwieszczenie podpisał niem. „Der Reichstatthalter im Warthegau (Generalstaatsanwalt)” (pl. „Gubernator Rzeszy w Kraju Warty (Prokurator Generalny)”), czyli Artur Greiser.
Różaniec Franciszka, ten który uratował jeszcze w obozie KL Posen, po jego śmierci wrócił do rąk matki. Po latach spoczął razem z nią, w jej trumnie.
Piątka przyjaciół z poznańskiego Oratorium została beatyfikowana przez św. Jana Pawła II (1920, Wadowice – 2005, Watykan), 13.vi.1999 r. w Warszawie, w gronie 108 męczenników II wojny światowej.
Dwa lata wcześniej, 3.vi.1997 r., w homilii wygłoszonej do zgromadzonej w Poznaniu młodzieży, św. Jan Paweł II mówił:
„Pierwszym i zasadniczym zadaniem kultury jest wychowanie człowieka. A w wychowaniu chodzi głównie o to, ażeby 'człowiek stawał się coraz bardziej człowiekiem — o to, ażeby bardziej »był«, a nie tylko więcej »miał« — ażeby poprzez wszystko, co »ma«, co »posiada«, umiał bardziej i pełniej być człowiekiem — to znaczy, żeby również umiał bardziej »być« nie tylko »z drugimi«, ale także i »dla drugich«’Jan Paweł II, 2.vi.1980 r., UNESCO.
Prawda ta posiada podstawowe znaczenie dla samowychowania, autorealizacji, rozwijania w sobie człowieczeństwa, a zarazem życia Bożego, zaszczepionego na chrzcie świętym i umocnionego w sakramencie bierzmowania. Samowychowanie zmierza do tego właśnie, aby bardziej »być« człowiekiem, być chrześcijaninem, aby odkrywać i rozwijać w sobie talenty otrzymane od Stwórcy i realizować właściwe każdemu powołanie do świętości.
Świat może być niekiedy groźnym żywiołem — to prawda — ale człowiek żyjący wiarą i nadzieją ma w sobie siłę Ducha, aby stawić czoło zagrożeniom tego świata. Piotr szedł po falach jeziora, choć było to przeciwko prawu ciążenia, szedł, bo patrzył w oczy Chrystusa. Gdy zwątpił, gdy stracił z Mistrzem osobisty kontakt, zaczął tonąć i spotkał go wyrzut: »Czemu zwątpiłeś, małej wiary«Mt 14, 31.
Na przykładzie Piotra widzimy, jak ważna jest w życiu duchowym osobista łączność z Chrystusem, którą trzeba ciągle odnawiać i pogłębiać. W jaki sposób to czynić? Przede wszystkim przez modlitwę. Moi drodzy, módlcie się i uczcie się modlitwy, czytajcie i rozważajcie słowo Boże, umacniajcie więź z Chrystusem w sakramencie pokuty i Eucharystii, zgłębiajcie problemy życia wewnętrznego i apostolstwa w młodzieżowych wspólnotach, zespołach, ruchach, organizacjach kościelnych, których jest teraz wiele w naszym kraju.”
Dla Franciszka i jego przyjaciół świat zaiste był „groźnym żywiołem”. Ale zachował „osobistą łączność z Chrystusem” i „stawił czoło zagrożeniom tego świata”. Do końca.
W 2006 r. zespół „New Day” nagrał, jako część albumu „Piątka”, utwór „Tacy sami jak my”, poświęcony męczennikom z Poznania. Śpiewali wówczas:
Nieważne,
ile masz lat
Ważne byś
Bożą miał w sercu radość
Jak przed laty pięciu z nich
Młodych tak
Którzy umieli pięknie żyć
Każdy z nich wierzył,
że
Dobrze jest
Żyć tak jak uczył Bosco
Dziś zatrzymaj chwilę tę
Może Ty
Błogosławionym będziesz
Nieważne,
ile masz lat
Ważne byś
Uczciwie drogą kroczył swą
Jak przed laty pięciu z nich
Wiernych tak
Co w przyjaźni zawsze trwali
Każdy z nich wierzył,
że
Warto jest
Być blisko łaski Bożej
Dziś zatrzymaj chwilę tę
Właśnie Ty
Błogosławionym będziesz
Tacy sami jak My
Zakochani jak Ty!
Pełni życia i sił
Wierni Bogu do końca!
Pomódlmy się litanią do 108 błogosławionych męczenników:
Posłuchajmy recytacji ostatnich listów „Poznańskiej Piątki”:
Popatrzmy na film o ostatnich godzinach życia „Poznańskiej Piątki”:
Posłuchajmy piosenki „Tacy sami jak my” w wykonaniu „New Day”:
Weźmy również udział w sympozjum naukowym „Wierni do końca” w 14.x.2011 r. w Lądzie:
Obejrzyjmy etiudkę o polskich świętych i błogosławionych wyniesionych na ołtarze przez Jana Pawła II:
Posłuchajmy też słów Jana Pawła II z homilii beatyfikacyjnej:
Pochylmy się nad słowami Ojca św. Jana Pawła II z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
oraz jego homilią z 3.vi.1997 r. wygłoszoną w Poznaniu, do młodzieży:
Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
włoskich:
innych: