Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
tutaj ⇐ 108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej
bł. EDWARD KLINIK
1919, Werde (Brema) – ✟ 1942, Drezno
męczennik
patron: wychowanków zakonu salezjańskiego, Poznania
wspomnienie: 24 sierpnia
„Biała Księga” (martyrologium) duchowieństwa Polski ⇒ tutaj
Na świat przyszedł 21.vii.1919 r. w wiosce Werne k. Bochum — dziś dzielnicy tego miasta — w Nadrenii Północnej–Westfalii (niem. Nordrhein–Westfalen) w Niemczech, w samym środku przemysłowego Zagłębia Ruhry (niem. Ruhrgebiet)…
Był synem Wojciecha, ślusarza, i Anastazji z domu Schreiber, która zajmowała się domem.
Sakrament chrztu św. przyjął 27.vii.1919 r. w kościele pw. Najświętszego Serca Jezuzowego (niem. Herz‑Jezu) w Werne, z którego korzystali w dużej mierze byli Polacy…
Miał starszą o dwa lata siostrę Marię, także urodzoną w Werne, i młodszego brata, Henryka, który urodził się w 1926 r., już po powrocie do Polski…
W XIX w. Zagłębie Ruhry, gdzie znajdują się jedne z największych na świecie złóż węgla kamiennego, soli kamiennej, rudy cynku i ołowiu, stało się wielkim centrum przemysłowym i przyciągnęło ok. 500 tys. Polaków, do których przylgnęła nawet specjalna nazwa — niem. Ruhrpolen (pl. Polacy z Ruhr)…
Takim emigrantami zarobkowymi była rodzina Edwarda Klinika…
Na początku lat 1920. aliści, po odzyskaniu przez Rzeczpospolitą niepodległości, rodzina Kliników wróciła do Polski. Zamieszkała najpierw w rodzinnej miejscowości Głosiny k. Borku Wielkopolskiego w powiecie gostyńskim (dziś przedmieście Borku), by niebawem przeprowadzić się do oddalonego o ok. 70 km na północ Poznania i wynająć mieszkanie na ul. Zielonej 1 m. 1…
Ojciec znalazł bowiem w Poznaniu pracę i zatrudnił się jako ślusarz w warsztatach kolejowych.
W Poznaniu też Edward ukończył 7‑letnią Szkołę Powszechną im. Konarskiego. I to wówczas związał się z Salezjańskim Oratorium w Poznaniu, gdzie koledzy nazwali go „Bebisiem”…
Poznańskie Oratorium pw. Matki Bożej Wspomożenia Wiernych prowadzone przez Towarzystwo Świętego Franciszka Salezego (łac. Societas Sancti Francisci Salesii — SDB), czyli salezjanów, przy ul. Wronieckiej 9 (dziś przy parafii pw. św. Jana Bosco, natomiast przy ul. Wronieckiej znajduje się bursa dla studentów) stało się wówczas jego drugim domem.
W Oratorium, z którym w okresie największego rozkwitu związanych było ponad 300 chłopców, każdego dnia można było spotkać przyjaciół, uczestniczyć w zabawach i grach — wszystko pod opieką oo. salezjanów. W dni wolne organizowano tzw. „manewry wojenne” i wycieczki rowerowe, a w czasie wakacji kolonie. Prężnie działała też grupa artystyczno—teatralna i chór chłopięcy…
Edward był chłopcem spokojnym, wręcz nieśmiałym, ale dzięki przyjaźniom zawartym w Oratorium otwierał się i stawał się bardziej bezpośredni. Ale do końca, o czym świadczą wspomnienia świadków, był „zamknięty, bardzo skupiony”Stefan Stuligrosz, rozmowa z bosko.pl.
Po ukończeniu szkoły powszechnej wysłany został — zapewne pod wpływem Oratorium i poziomu opieki roztaczanym nad młodzieżą przez oo. salezjanów — do salezjańskiego Prywatnego Gimnazjum Męskiego w Oświęcimiu (dziś w jego budynku mieści się Zespół Szkół Zawodowych Towarzystwa Salezjańskiego), w mieście, w którym Towarzystwo rozpoczynało ongiś, w 1898 r., swoją działalność na ziemiach polskich, gdzie przebywał w latach 1933‑7.
Gimnazjum — jako niższe gimnazjum humanistyczne — salezjanie otworzyli w 1900 r. Przyjmowali doń młodzież z rodzin rzemieślników, robotników, rolników, urzędników, kupców, przemysłowców. Połowa chłopców — tak jak i Edward — mieszkało w internacie. Nauczycielami przedmiotów oraz instruktorami na warsztatach byli salezjanie, w tym także klerycy — asystenci, oraz osoby świeckie. Od 1932 r., w związku reformą uchwaloną przez Sejm 11.iii.1932 r., powstało 2‑letnie liceum ogólnokształcące oraz 4‑letnie gimnazjum. I w takim właśnie gimnazjum uczył się Edward…
Nie od razu jednak zaaklimatyzował się. Według wspomnień siostry, Marii — która właśnie wtedy, w 1936 r., została zakonnicą wstępując do Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Jezusa Konającego (łac. Congregatio Sororum Ursulinarum a Sacro Corde Iesu Agonizantis – USJK), zwanych urszulankami szarymi — po pierwszym przyjeździe do domu, na święta Bożego Narodzenia, nie chciał wracać do Oświęcimia. Z czasem jednak polubił szkołę — został nawet prezesem Sodalicji Mariańskiej (łac. Congregatio Mariana) — katolickiego stowarzyszenia świeckich, którego celem było łączenie życia chrześcijańskiego ze studiami — i przewodniczącym samorządu uczniowskiego.
W 1937 r., — roku, w którym szkoła oświęcimska otrzymała uprawnienia gimnazjów państwowych — Edward otrzymał świadectwo ukończenia gimnazjum, zwane potocznie małą maturą.
I powrócił do Poznania, gdzie uczył się dalej, w I Państwowym Liceum im. Bergera, założonym w 1853 r. jako Miejska Szkoła Realna przez niemieckiego filantropa, kupca i polityka, Gotthilfa Bergera (1794, Poznań – 1874, Poznań)…
Powrót do Poznania oznaczał także powrót do Oratorium, do którego wprowadził wówczas młodszego brata, Henryka…
Powrócił też do przyjaciół.
W 1939 r. zakończył dwu–letnią edukację licealną egzaminem maturalnym…
Był pełnoletni. I właśnie rozpoczynał się dla niego, jak dla wszystkich Polaków, czas próby…
1.ix.1939 r. Niemcy zaatakowali Rzeczpospolitą. 17.ix.1939 r. w porozumieniu z Niemcami to samo uczynili Rosjanie. Nastąpił IV rozbiór Polski. Rozpoczęła się II wojna światowa…
Zgodnie z umową z piątką przyjaciół z Oratorium: Czesławem Jóźwiakiem, Franciszkiem Kęsym, Edwardem Kaźmierskim, Jarogniewem Wojciechowskim i Henrykiem Gabryelem, postanowił — jako Polak i gorliwy, świadomy katolik — wstąpić do wojska. Nie było dla niego broni więc nie został przyjęty. Tylko Jóźwiak wziął udział w kampanii. Edward natomiast, wraz z Kęsym, Kaźmierskim i Wojciechowskim, wziął udział w demonstracjach młodzieży, domagającej się zorganizowania obrony Poznania, a gdy to się nie stało został — według niektórych relacji — wcielony z przyjaciółmi do plutonu Przysposobienia Wojskowego, czyli młodzieżowych oddziałów przygotowujących do służby wojskowej. Wyruszyli w kierunku Warszawy, podążając za wycofującą się armią, ale kolumna ochotników nie będąc w stanie nawiązać kontaktu z oddalającym się polskim wojskiem — szczególnie po porażce w bitwie nad Bzurą (9‑22.ix.1939 r.) — rozwiązała się a jej uczestnicy spod Kutna dotarli z powrotem do domów…
Polska znalazła się pod okupacją niemiecką i rosyjską. Szczególny charakter miała ona na terenach bezpośrednio przez Niemców wcielonych do Rzeszy Niemieckiej. A Poznań wraz z całą Wielkopolską znalazł się w granicach okręgu Rzeszy zwanego Reichsgau Wartheland (pl. Okręg Rzeszy Kraj Warty). Celem niemieckiej polityki stała się fizyczna likwidacja żywiołu polskiego. Nadzorca owego okupacyjnego tworu, niem. Gaulaiter (pl. naczelnik okręgu), Obergruppenführer zbrodniczej organizaji SS (niem. Die Schutzstaffel der NSDAP) i niem. Reichsstadtthalter (pl. namiestnik Rzeszy) Artur Karol (niem. Arthur Karl) Greiser (1897, Środa Wlkp. – 1946, Poznań), oświadczył, że „zniemczenie Warthegau oznacza […], że żaden inny naród, oprócz narodu niemieckiego nie ma prawa tam mieszkać. To jest różnica między moją kolonizacją a starą bismarckowską”vi.1942 r.
Warthegau miał być „wzorcowym [obszarem] dla całych Niemiec”, w którym panuje niem. „Ohne Gott, ohne Religion, ohne Priesters und Sakramenten” (pl. „bez Boga, bez religii, bez kapłana i sakramentu”).
Posunięto się nawet do tak „wyrafinowanych” metod — obok bezpośredniej eksterminacji w ramach Intelligenzaktion (pl. Akcja Inteligencja), akcji skierowanej przeciwko polskiej elicie, głównie inteligencji, w trakcie której planowo i metodycznie natychmiast po inwazji rozstrzelano ok. 50 tys. nauczycieli, księży, przedstawicieli ziemiaństwa, wolnych zawodów, działaczy społecznych i politycznych oraz emerytowanych wojskowych; aresztowań; osadzania w obozach koncentracyjnych; masowego wypędzania do Generalnego Gubernatorstwa na ziemiach polskich (niem. Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete), czyli tzw. Generalnej Guberni, państewka, o którym jego gubernator, niemiecki ŻydHannah Arendt, „Eichmann w Jerozolimie” Hans Frank (1900, Karlsruhe – 1946, Norymberga), miał mówić:
„Kraj ten powołany jest do spełnienia roli rezerwuaru robotników na wielką skalę. Mamy tu jedynie gigantyczny obóz pracy, w którym wszystko, co oznacza siłę i samodzielność jest w rękach Niemców”6.xi.1940 r..
— iż wyznaczono wysoką granicę wieku dla narzeczonych, jako warunku uzyskania zgody na zawarcie związku małżeńskiego (28 lat u mężczyzn i 25 dla kobiet)…
W Poznaniu Niemcy zamknęli Oratorium, wszystkie szkoły i wprowadzili obowiązek pracy — nawet dla czternastoletnich dzieci.
A jednym z pierwszych sybolicznych publicznych aktów było zniszczenie pomnika Wdzięczności Najświętszemu Sercu Pana Jezusa…
Edward zatrudnił się w firmie budowlanej „Urbaniaka” przy Drodze Dębińskiej, ulicy biegnącej od centrum Poznania do jego granic w kierunku południowym. Ale równolegle zaangażował się w działalność konspiracyjną. Związał się z rodzącym się konspiracyjnym wysiłkiem niepodległościowym mocno zakorzenionego w Wielkopolsce szeroko rozumianego ruchu narodowego. Za przyczyną Czesława Jóźwiaka został zaprzysiężony w tajnej organizacji zdelegalizowanego przez Niemców Stronnictwa Narodowego — Narodowej Organizacji Bojowej NOB — która na terenie zachodnich ziem Polski wcielonych przez Niemców bezpośrednio do Rzeszy osiągnęła prawd. stan 30‑35 tys. członków, z tego ⅓ na terenie samego Poznania:
„Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu i Trójcy Świętej oraz Tobie Mario — Królowo Korony Polskiej, stać wiernie na straży u boku idei narodowej Wielkiej Polski. Przysięgam nigdy, niegdzie nie mówić o sprawach organizacji, której jestem członkiem, nawet z moimi najbliższymi członkami rodziny. Przysięgam nie przystępować do innej organizacji, być wiernym i na zarządzenie uczynić wszystko dla dobra Polski.
Otrzymany rozkaz wykonać nawet wtedy, gdyby to miało kosztować moje życie.
Tak mi Panie Boże i Męko Jego Syna dopomóż.
Amen.”
Dowódcą poznańskiej piątki — konspiracyjna formacja NOB opierała się bowiem na strukturze piątkowej, i.e. członek organizacji o charakterze przywódczym dobierał sobie własną, czterosobową grupę — był oczywiście Czesław Jóźwiak. I Czesław, prawd. w i.1940 r. taką właśnie piątkę utworzył — Edward został jego zastępcą. Zadaniem owej sekcji organizacyjnej NOB było rozpoznanie wywiadowcze obiektów Wehrmachtu, czyli niemieckiej armii — takich jak zajęte przez jednostki piechoty tereny szkoły podstawowej przy ul. Garbary (dziś Szkoła Podstawowa nr 40 im. Mieszka I) i koszary przy Forcie VIII im. gen. Kazimierza Grudzielskiego, zwane potocznie koszarami Grolmana (część zbioru fortyfikacji — Twierdza Poznań) — oraz obiektów zajmowanych przez Luftwaffe, czyli niemieckie lotnictwo — gmach Gimnazjum Bergera (dziś III Liceum Ogólnokształcące im. św. Jana Kantego) — w poznańskim Śródmieściu. Prowadzono też kolportaż konspiracyjnej gazetki „Polska Narodowa” (członkom grupy dostarczać miał ją Czesław).
Istnieją również przesłanki, że chłopcy — przynajmniej Czesław — brali udział w zbieraniu informacji dla polskiej konspiracji o obywatelach polskich, którzy składali wnioski o wpis na niemiecką listę narodowością — tzw. folkslistę DVL (niem. Deutsche Volksliste) — czyli tzw. Volksdeutsche. Tu niemiecki niem. Gaulaiter Reichsgau Wartheland, wspomniany Artur Karol Greiser, wyszedł przed szereg niemeckich namiestników podbitych polskich ziem i już 28.x.1939 r. wydał rozporządzenie o utworzeniu centralnego biura rejestracji Volksdeutsche. Biuro rozpoczęło swą działalność od Poznania, a w 1940 r. objęło swym nadzorem ałe Reichsgau Wartheland. Na początku 1940 r. powstała pierwsza kategoryzacja, obejmująca: 1. etnicznych Niemców aktywnie wspierających III Rzeszę; 2. innych „etnicznych” Niemców; 3. Polaków niemieckiego pochodzenia; 4. Polaków związanych z niemieckością poprzez małżeństwo. Na podstawie tych doświadczeń później, 12.ix.1940 r., sam Reichsführer‑SS, niem. Stabshauptamt Reichkomissar für die Festigung deutschen Volkstums (pl. Komisarz Rzeszy do spraw Umacniania Niemieckości), Henryk (niem. Heinrich) Himmler (1900, Monachium – 1945, Lüneburg), wydał dekret niem. Erlass für die Überprüfung und Aussonderung der Bevölkerung in den eingegliederten Ostgebieten (pl. Dekret o inspekcji i segregacji ludności na okupowanych terenach wschodnich), rozszerzając de‑facto stosowanie pojęcia folkslisty na wszystkie okupowane przez Niemców tererny polskie.
Chłopcy poznańskiej piątki byli zatem jednymi z pierwszych, którzy obserwowali tych Polaków, którzy poddali się presji niemieckiej i zgłaszali — istniały specjalne formularze zgłoszeniowe — swój akces do narodu niemieckiego, wyrzekając się jednocześnie polskości (nie zawsze było wszelako to dobrowolne)…
Od końca 1939 r., z upoważnienia NOB, Czesław zajmował się również, z pomocą swych przyjaciół, organizowaniem tajnego Harcerstwa Polskiego, zwanego też „Hufcami Polskimi”, związanego — w odróżnieniu od Szarych Szeregów — z ruchem narodowym, którego naczelnikiem był Stanisław Sedlaczek (1892, Kołomyja – 1941, KL Auschwitz) (zginął w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Auschwitz). W Poznaniu tą inicjatywą kierował ówczesny gimnazjalista, phm. Lech Masłowski (1921, Poznań — 1994, Łódź) ps. „Jerzy”, późniejszy dowódca jednego z partyzanckich oddziałów Obozowych Drużyn Bojowych Narodowej Organizacji Wojskowej NOW „Szczerbiec”, działającego m.in. w okolicach Nowego Wiśnicza, w zarządzanym przez Niemców Generalnym Gubernatorstwie, gdzie wraz z rodziną został w iii.1940 r. przymusowo przez Niemców przesiedlony, oraz w latach 1947‑56 ofiara komunazistowskiego terroru, przetrzymywany w Krakowie w więzieniu przy ul. Montelupich, w więzieniach na Mokotowie w Warszawie, w Rawiczu, Wronkach i Sieradzu, w których spędził 8 lat i 10 miesięcy, będąc wielokrotnie bity i torturowany…
Już 2.i.1940 r. piątka przyjaciół prawd. uczestniczyła w uroczystej zbiórce zorganizowanej przez phm. Lecha Masłowskiego w pierwszą rocznicę śmierci Romana Dmowskiego (1864, Kamionek – 1939, Drozdowo). I to prawd. wówczas Edward został zaprzysiężony w NOB, przyjmując konspiracyjny pseudonim „Ziuk”…
Miesiąc później, w ii.1940 r. grupa „Jerzego” przeprowadziła akcję prowokacyjną przeciwko pięciu osiedleńcom, tzw. Niemcom bałtyckim (niem. Deutsch‑Balten) — czyli Niemcom pochodzącym z Inflant (Łotwa i Estonia), którzy dzięki rozpoczynającemu II wojnę światową niemiecko–rosyjskiemu paktowi Ribbentrop‑Mołotow i „traktatowi o granicach i przyjaźni III Rzesza‑Rosja”, po włączeniu Inflant w tzw. rosyjską sferę wpływów zostali przesiedleni do Reichsgau Wartheland na gospodarstwa odebrane polskim właścicielom (ich liczbę szacuje się na ok. 75 tys.) — polegającą na wrzuceniu do ich mieszkań ulotek o treściach krytycznych wobec władz niemieckich, z jednoczesnym powiadomieniem o zainteresowaniu tymiż ulotkami przez ich mieszkańców niemieckiej tajnej policji politycznej (niem. Geheime Staatspolizei) — Gestapo.
W iii.1940 r. nastąpiły masowe aresztowania członków podziemnej chorągwi w Poznaniu. Niemcy zatrzymali ok. 100 polskich harcerzy, co doprowadziło do faktycznej likwidacji tamtejszej organizacji.
Chłopcy z Oratorium uniknęli wówczas aresztowań…
Poznańska piątka nawiązała też kontakt z inną podziemną organizacją — Wojskową Organizacją Ziem Zachodnich WOZZ…
Poza działalnością konspiracyjną młodzi ludzie próbowali prowadzić w miarę normalne życie, do jakiego przygotowywało ich Oratorium. Uczestniczyli w szeroko rozumianej działalności młodzieżowego chóru chłopięcego kierowanego — po aresztowaniu przez Niemców i wydaleniu do Generalnej Guberni ks. Wacława Gieburowskiego (1878, Bydgoszcz – 1943, Warszawa) — przez ich rówieśnika, Stefana Stuligrosza (1920, Poznań – 2012, Puszczykowo), późniejszego wielkiego polskiego dyrygenta, kompozytora i twórcę słynnego chóru „Poznańskich Słowików” i kawalera Orderu Orła Białego, który został wówczas organistą w kościele pw. Najświętszej Marii Panny Wspomożycielki Wiernych, przy którym działało Oratorium. Pomimo masowych aresztowań duchowieństwa chór w jeszcze nie zamkniętych kościołach. Spotykali się też — po zamknięciu Oratorium — w domu Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego (łac. Congregatio Fratrum Cordis Iesu ‑ CFCI) na Ostrowie Tumskim, organizowali w dni wolne od pracy wypady za miasto, spacery wzdłuż Warty, opiekowali się młodszymi kolegami…
Stefan Stuligrosz po latach wspominał: „Spotykaliśmy się w zimowe popołudnia u państwa Kęsych. Robiliśmy kawały jego siostrze Irenie, przebieraliśmy się, śpiewaliśmy byle co, byle zapomnieć o grozie sytuacji. Przed godziną policyjną o 2100 trzeba się było pożegnać, żeby zdążyć do domu. Ale zawsze była na zakończenie krótka modlitwa”…
Ale Niemcy ów chór, i środowisko młodzieży z nim związane, od początku okupacji obserwowali szczególnie intensywnie. Spośród grona związanego z Oratorium ktoś zaczął donosić do Gestapo. Aresztowania nastąpiły niebawem, acz ich bezpośrednią przyczyną aresztowań były prawd. próby Czesława Jóźwiaka nawiązania kontaktów z pozostałymi na wolności po fali aresztowań w vii.1940 r. członkami konspiracyjnej Wojskowej Organizacji Ziem Zachodnich WOZZ…
Edward, najstarszy z szóstki przyjaciół, aresztowany został pierwszy. 21.ix.1940 r. Gestapo pojawiło się w miejscu jego pracy i wywiozło nie powiadamiając rodziny. Dwa dni później Gestapo aresztowało jego salezjańskich przyjaciół.
Zawieziono go — jak i wszystkich — do siedziby Gestapo zorganizowanej w tzw. „Domu Żołnierza”. Gdy Niemcy zabrali im wszystkie rzeczy osobiste, znaleźli przy nich także różańce. Szydząc z chłopców odebrali im je i wyrzucili do kosza na śmieci. Ci zaś, kiedy tylko zostali na chwilę pozostawieni sami, wyciągnęli je z kosza i schowali…
Tak rozpoczęła się ich niezwykła droga krzyżowa, w trakcie której krok po kroku zbliżali się do swego Pana. Nie tylko w sensie życia doczesnego — zbliżania do Chrystusa zmartwychwstałego — ale nieustannie kształtując swą duchową formację w oczekiwaniu na ostateczne przyjście Pana. Nawet w tak ekstremalnych warunkach nie czynili tego biernie: przeciwnie, aktywnie pogłębiali wiarę, zgłębiali ją — indywidualnie albo, o ile to było możliwe, wspólnie — nigdy nie tracąc z widoku celu ostatecznego, Nieba…
A wszystko w trakcie nieustannych męczarni i cierpień.
Już pierwszego dnia skatowano ich okrutnie, oskarżając o założenie w Oratorium nielegalnej organizacji. W „Domu Żołnierza”, w piwnicach, Niemcy ustawili specjalne stoły, na których rozciągano aresztowanych i bito, niejednokrotnie do utraty przytomności. Edward zanotował i przekazał w grypsie:
„Poniedziałek — pierwsze śledztwo — jeden z najstraszniejszych dni w moim życiu, którego nigdy nie zapomnę”…
Z więzienia Gestapo został przewieziony do osławionego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Posen (Fort VII) w Poznaniu i osadzony w bunkrze 58. Tam spotkał się z aresztowanymi przyjaciółmi. Odtąd, o ile możliwe, trzymali się razem. Rozrzucono ich po różnych celach, ale widywali się na podwórzu i wymieniali choćby uścisk dłoni, karteczki zachęcające do wspólnych praktyk, tak jak w Oratorium…
Przesłuchiwano go też w więzieniu przy ul. Młyńskiej (innej siedzibie Gestapo). Tam Niemcy, by wymusić zeznania, poddali go torturom i ciężkiemu biciu…
16.xi.1940 r. przewieziono go — wraz z przyjaciółmi — do niemieckiego więzienia we Wronkach, ok. 60 km od Poznania, gdzie siedział, jak i przyjaciele, w pojedynczej celi oznaczonej napisem: „Hochverrat” (pl. „zdrada stanu”). Traktowano ich, mieszkańców wcielonej do Rzeszy Niemieckiej części okupowanej Rzeczypospolitej, tzw. niem. „Wartheland” (pl. „Kraj Warty”), jak zdrajców narodu niemieckiego. Niemcy po prostu uznali, że aresztowani automatycznie stali się „obywatelami Niemiec” i ich działalność w Oratorium za zdradę główną.
Mimo odosobnienia przyjaciele jakoś się porozumieli i przygotowywali się do Bożego Narodzenia salezjańską nowenną, w jakiś sposób razem… Jeden z nich odtworzył ją z pamięci i przepisał na skrawkach papieru… Odprawili ją w tym samym czasie, jak czynili to na wolności…
Później, 23.iv.1941 r., przewieziono go, wraz z przyjaciółmi, do więzienia sądowego w dzielnicy Berlina — Neukölln (oprócz Jarogniewa Wojciechowskiego, którego doprowadzono do więzienia w dzielnicy Spandau — o przydziale decydowało nazwisko: jak zawsze pedantyczni Niemcy więźniów o nazwiskach zaczynających się na literę z pierwszej połowy alfabetu kierowali do Neukölln, pozostałych do Spandau). Przetrzymywano go m.in. w celi no114. Pracował przy lepieniu torebek, kręceniu sznurka, sortowaniu cebuli…
Pisał:
„Ja zajęty jestem fabrykacją tytek [i.e. torebek, ed.]. Kleję tytki małe, średnie i duże, z futrem, bez, pergaminowe, w ogóle wszelkiego rodzaju. Przy tej pracy czas mija bardzo szybko. Tutejsze warunki pozwoliły mi również na lekkie poduczenie się w matematyce, chemii, no i w niemieckim”8.v.1942 r., Neukölln…
Przez cały ten okres, w czasie wielomiesięcznych przesłuchiwań — torturowania, katowania — młodzi chłopcy, przywódcy poznańskiej katolickiej młodzieży, zachowywali niezwykły spokój i niespotykaną pogodę ducha…
„Nie zwątpiliśmy nigdy, nawet w okrutnych warunkach, podczas więziennej gehenny, pozostawaliśmy apostołami księdza Bosko. Nie załamało nas śledztwo, rozdzielenie po różnych celach, terror i uciążliwy głód. Pomimo udręczeń fizycznych, moralnych, stosowanych tortur, gdy tylko drzwi zamykały się za odchodzącym gestapowcem, wracały humor i pogoda ducha. Często współwięźniowie mówili, że jesteśmy jacyś inni i pytali, czy przypadkiem nie jest nam dobrze w więzieniu…”wspomnienia Henryka Gabryela.
Wyjaśniał to Edward pisząc w grypsie: „Bóg i Wspomożycielka jest zawsze z nami, a przy takiej opiece nigdy nie zginiemy […]
Chociaż czasami nie staje się według naszego życzenia, to jednakże nie należy upadać i wątpić, ale silnymi ramionami podźwignąć Jego Krzyż i iść z nim poprzez ścieżkę życiową tak długo, dopóki On sam go nie zdejmie. Kto z cichością i poddaniem znosi swój krzyż, temu jest on bardzo lekki, natomiast kto się buntuje przeciw samemu losowi, ten jego ciężar podwaja”9.v.1942 r., Neukölln …
Zachowując pozory praworządności w v.1942 r. Niemcy przewieźli oskarżonych do szczególnie ciężkiego więzienia w Zwickau (niem. Zuchthaus Zwickau) na Zamku Osterstein (niem. Schloss Osterstein), prowadzonego przez niemiecką „eskadrę ochronną NSDAP” (niem. „Die Schutzstaffel der NSDAP”), czyli osławione SS, gdzie oczekiwali na „sądową” rozprawę.
„To najgorszy okres dotychczasowej niewoli”, wspominał Henryk Gabryel. Przetrzymywani byli w dużych celach, w których stłoczono po osiemdziesięciu ludzi. Zmuszano ich do ciężkich prac w mieście. Używano ich jako siły pociągowej. Otrzymywali głodowe racje żywnościowe. Codziennie ktoś z więźniów umierał:
„Pracą i głodem zabijali. Pomagaliśmy sobie jak tylko było można. Czesio Jóźwiak pracował jakiś czas na dworcu przy myciu sanitarnych wagonów. Przynosił i dzielił się skórkami chleba lub czymś innym, co potrafił zdobyć. Kaźmierski miał okazję zebrania łupin ziemniaczanych. Chociaż trudno przechodziły przez gardło, innego wyboru nie było”…
Mimo to nie tracili pogody ducha. Wierzyli, że kto pokłada ufność w Bogu, nie powinien się lękać. W tym przeświadczeniu umacniał ich współwięzień — kapłan, mnich Zakonu Świętego Benedykta (łac. Ordo Sancti Benedicti – OSB) czyli benedyktyn, o. Leander Henryk Kubik (1909, Stare Kramsko – 1942, Wronki), proboszcz parafii w Siemowie, który aresztowany został w 1941 r. jako kapelan polskiej organizacji podziemnej „Czarny Legion”, działającej w Gostyniu i okolicach, i właśnie w tym czasie, w ix‑v.1942 r., sądzony w Zwickau (12 członków organizacji skazanych zostało na ścięcie a kilkudziesięciu na więzienie: 38 z nich w więzieniach zginęło, w tym we Wronkach o. Kubik) — u którego spowiadali się. O. Leander stał się nieformalnym duszpasterzem więźniów — organizował modlitwy, słuchał spowiedzi, udzielał sakramentów świętych, pomagał chorym, pocieszał, wspierał duchowo…
Często wzajemnie polecali siebie Bogu i Niepokalanej Wspomożycielce. Nie poddawali się zwątpieniu…
Edward pisał w grypsach:
„Dzisiaj, mając już za sobą duży okres szkoły życiowej, patrzę inaczej na świat, gdyż więzienie bardzo zmienia człowieka. Dla niejednych staje się szkodliwym, dla innych zbawiennym. Ja i moi koledzy możemy powiedzieć, że dla nas jest i będzie tym drugim”gryps do siostry, 8.v.1942 r.…
Wreszcie 31.vii.1942 r. przyjaciele — poznańska piątka — stanęli przed niem. Strafsenat des Oberlandesgerichts (pl. Wydział Karny Wyższego Sądu Krajowego) w Poznaniu na sesji wyjazdowej w Zwickau. Oskarżono ich o członkostwo „nielegalnej organizacji 'Stronnictwo Narodowe'”, a w szczególności „ramienia zbrojnego tej partii — 'Narodowej Organizacji Bojowej'”. Głównym inkryminowanym celem ich działalności miało być „szpiegowanie, mające służyć przygotowaniu powstania”…
A to uznane zostało za „zdradę stanu”. Niemcy po prostu uznali, że aresztowani — po „przyłączeniu” Poznania do Rzeszy — automatycznie stali się „obywatelami Niemiec”, a ich działalność w Oratorium za zdradę główną.
Rozprawę, „w imieniu narodu niemieckiego”, prowadzili trzej „wybitni” przedstawiciele tegoż narodu, wszyscy — a jakże! — z naukowymi tytułami doktorskimi, podobnie zresztą jak i prokurator.
Mimo iż wszyscy podsądni zgodnie odrzucili ustalenia śledztwa prowadzonego przez Gestapo — w raporcie sądowym znalazło się zdanie: „Po odczytaniu […] zeznań policyjnych na rozprawie głównej zgodnie oświadczyli, iż słowa te zostały im włożone w usta przez funkcjonariusza dokonującego przesłuchania” — pięciu przyjaciół z Oratorium salezjańskiego: Czesław Jóźwiak, Edward Kaźmierski, Franciszek Kęsy, Edward Klinik, Jarogniew Wojciechowski, oraz dwaj inni, młodzi Polacy z kręgów narodowych, koledzy z Narodowej Organizacji Bojowej — Hieronim Jędrusiak (1920/1, Poznań – 1942, Drezno) i Marian Kiszka (1921, Pobiedziska – 1942, Drezno), którzy w konspiracji znaleźli się dzięki Czesławowi Jóźwiakowi — zostali skazani na śmierć przez zgilotynowanie. Tylko Henryk Gabryel (ur. 1922, Poznań) został 2.viii.1942 r. zwolniony — oskarżono go tylko o niedopełnienie obowiązku denuncjacji oraz o posiadanie ulotki konspiracyjnej, skazano na rok, z zaliczeniem na poczet kary okresu dwuletniego śledztwa — i przeżył…
Wyrok skazanym odczytano 3.viii.1942 r. (albo 5.viii.1942 r. — pod tą datą po uzasadnieniem wyroku podpisali się „sędziowie”). Warto — za opracowaniem p. Rafała Sierkuły z Instytutu Pamięci Narodowej IPN w Poznaniu — zacytować tutaj obszerne wyjątki z uzasadnienia wyroków:
„Po całkowitym rozbiciu władzy państwowej we wrześniu 1939 r. upadło również państwo polskie. Terytorium i społeczeństwo byłej Rzeczypospolitej Polskiej, zgodnie z zasadami, podlegało (zasada debellatio [i.e. zawojowanie]) władzy Wielkiej Rzeszy Niemieckiej jako państwa zwycięskiego. Führer skorzystał z tego prawa, wydając dekret z dnia 8 października 1939 r., na podstawie którego teren Reichsgau Wartheland został wcielony do Rzeszy.
Ten stan prawny, obowiązujący również Polaków, miał zostać zmieniony w wyniku powstania przygotowywanego przez SN [Stronnictwo Narodowe]. Miało tutaj powstać nowe niepodległe państwo polskie. Celem nielegalnej organizacji była więc «zdrada stanu» […]
Oskarżeni zagrozili bezpieczeństwu Wielkiej Rzeszy Niemieckiej podczas stanu wojny. Zgodnie z zasadą prawną stosowaną przez Sąd, oskarżeni zasłużyli na karę, jakiej, biorąc pod uwagę aktualną fazę walki o istnienie narodu niemieckiego, wymaga bezpieczeństwo Rzeszy […]
Należy więc orzec takie kary, aby ich działanie odstraszające było jak największe. W przypadku Polaków osiągnięcie tego celu możliwe jest jedynie poprzez orzeczenie kary śmierci. Wieloletnia kara po–zbawienia wolności nie jest wystarczająca, gdyż Polacy wrogo nastawieni wobec wszystkiego, co niemieckie, nadal są przekonani o upadku Wielkiej Rzeszy Niemieckiej i wierzą, że ich rodacy przebywający w obozach karnych wcześniej czy później odzyskają wolność”„Poznańska Piątka — historia wojenna”, Rafał Sierchuła, IPN Poznań.
Wszystkich skazano na podstawie rozporządzeń wydanych przez niemieckiego okupanta w xii.1941 r. i i.1942 r., a zatem ponad rok po inkryminowanych aktach — z mocą wsteczną…
Wszechwładny nadzorca Reichsgau Wartheland, Artur Greiser, oczywiście nie skorzystał z prawa łaski, mimo próśb ze strony rodzin…
Na wykonanie wyroku skazanych 18.viii.1942 r. przewieziono do Drezna, do więzienia w kompleksie budynków służących także jako sąd i miejsce egzekucji, przy Münchner Platz 3 (pl. Plac Monachijski). Przetrzymywano ich w pojedynczych, wąskich na ok. 1 m, celach, bez możliwości kontaktu…
Zachowała się niezwykła, niewielka, 48‑stronicowa „książeczka do nabożeństwa”, którą Edward napisał w więzieniach i z której modlili się poznańscy przyjaciele:
„O Boże, dlaczego włożyłeś tak ciężki krzyż na moje ramiona?
»Synu, patrz na mnie, jak ja obarczony ciężkim drzewem krzyża z miłości do ciebie szedłem na Golgotę i nie wydobyłem z piersi mojej słowa skargi, a ty już teraz narzekasz?
Oddaj mi tylko miłość za miłość. Jam dobrowolnie oddał się tobie cały, stając się więźniem tabernakulum, a ty ile razy mnie odwiedziłeś?
Czy chciałbyś mieć dzisiaj lepiej ode mnie?«
O Boże, jak ciężko zgrzeszyłem. Rzucając się na kolana, dzisiaj prosić Cię tylko mogę o miłosierdzie, przebaczenie i pokutę.
Dziś, wyznając swe winy, wspólnie z żałującym łotrem wołać powinienem”.
Już z Drezna pisał do matki:
„Wszystko leży w rękach Boga i moje życie także. Do teraz odczuwałem nad sobą opiekę Boga. W każdym krzyżu widziałem Jego świętą Wolę. Dzisiaj widzę ją także i wierzę, że On dał mi krzyż życia. Mam nadzieję, że On mnie nie opuści, przede wszystkim w ciężkich chwilach mego życia”18.viii.1942 r., Drezno…
W pożegnalnym, ostatnim liście do rodziny pisał:
„Dziwne są wyroki Boże, lecz musimy się z nimi zawsze pogodzić, gdyż wszystko jest dla dobra naszej duszy […]
Dziwna jest wola Jezusa, że zabiera mnie już w tak młodym wieku do siebie, lecz jakże szczęśliwa będzie dla mnie to chwila, w której będę miał opuścić tę ziemię. Jakże mogę się cieszyć, że odchodzę do Pana i mojej Matuchny Najświętszej zaopatrzony Ciałem Jezusa.
Do ostatniej chwili Maria była mi Matką.
Teraz kiedy Ty Mamuńciu nie będziesz mnie miała weź Jezusa »Matko, oto syn Twój«”…
I kończył:
„Do ostatniej chwili z moją silną wiarą w sercu idę spokojnie do wieczności, gdyż nie wiadomo co by mnie tutaj na ziemi czekało […]
Ja zrozumiałem moje życie dokładnie, poznałem powołanie życiowe i cieszę się że w niebie się odwdzięczę”24.viii.1942 r., Drezno…
Wyrok Niemcy wykonali 24.viii.1942 r., w dzień wspomnienia Maryi Wspomożycielki Wiernych, do której tyle razy się modlili, o godz. 2040.
W drezdeńskim więzieniu piątce przyjaciół oraz trzem innych Polakom (wspomnianym Hieronimowi Jędrusiakowi i Marianowi Kiszce oraz skazanemu w odrębnym procesie Bogdanowi Wysockiemu (1921, Poznań – 1942, Drezno)) dane jednak było spitakać się jeszcze raz — tym razem już ostatni…
Duszpasterz więzienny, o. Franciszek (niem. Franz) Bänsch (1899, Großenhain – 1961, Drezno), zakonnik Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej (łac. Congregatio Missionariorum Oblatorum B. M. V.Immaculatae – OMI), czyli oblat, którego za potajemne sporządzanie notatek z egzekucji dokonanych w latach wojny w Dreźnie (było ich 1,386), przekazywanie grypsów, odnotowywanie danych i miejsc pochówku straconych, i wreszcie wystawienie im po upadku III Rzeszy Niemieckiej małej kapliczki (jeszcze za czasów komunistycznych!), miasto uhonorowało w 2006 r. nazwaniem ulicy jego imieniem i pomnikiem, zanotował:
„Na krótko przed godziną 900 wieczorem więźniowie zaintonowali pieśń religijną, którą zaśpiewali przytłumionym głosem w języku ojczystym.
Do celi znowu wdarł się strażnik więzienny i zawołał: ‘Koniec śpiewania!’
I ja byłem w tej celi. Pod koniec, krótko przed wyprowadzeniem prosili jeszcze: ‘Przewielebność, proszę trzymać krzyż bardzo wysoko, żebyśmy go mogli widzieć’.
Każdy z nich w milczeniu poszedł pod gilotynę”…
Na plac, gdzie znajdowała się gilotyna, skazańców — bez koszul, z rękami związanymi z tyłu — prowadzono pojedynczo, najprawdopodobniej w kolejności alfabetycznej nazwisk. A więc pierwszym był Czesław, ostatnim Jarogniew.
niem. „Ordnung muss sein”.
Prawd. odczytano im wyrok i powiadomienie o nieskorzystaniu przez Greisera z prawa łaski.
Wykonanie wszystkich 8 egzekucji zajęło katowi, tradcyjnie ubranemu w garnitur i cylinder, w asyście trzech pomocników, 16 minut…
Po umieszczeniu ciał w trumnach zawieziono je — Instytut Anatomii Uniwersytetu (niem. Universität Leipzig) w Lipsku (niem. Leipzig), który miał prawo do korzystania z ciał skazańców „w celach naukowych”, widocznie nie był zainteresowany — na cmentarz katolicki przy ul. Bremer 20 (niem. Bremer Straße), niedaleko więzienia w Dreźnie, i 29.viii.1942 r. pochowano w zbiorowych grobach, w kwaterze dla skazańców–katolików, poza murami cmentarnymi. Czesław Jóźwiak został pochowany razem z Jarogniewem Wojciechowskim i Bogdanem Wysockim; Edward Kaźmierski z Franciszkiem Kęsym i z Marianem Kiszką; oraz Edward Klinik z Hieronimem Jędrusiakiem. W Księdze zmarłych Poznańska Piątka została zapisana pod następującymi numerami: Czesław Jóźwiak — nr 45, Edward Kaźmierski — nr 39, Franciszek Kęsy — nr 41, Edward Klinik — nr 42, Jarogniew Wojciechowski — nr 40 (czas pochówku: 1023).
Tam też spoczywają do dziś — ekshumacja nie jest możliwa, ich ciała wrzucone bowiem zostały do zbiorowych mogił mordowanych w więzieniu w Dreźnie. Nie wiadomo, w której z wielu warstw szczątek znajdować się mogą ich relikwie…
Oczywiście niemiecki, praworządny podatnik nie mógł być obciążony kosztami egzekucji. Obciązono więc nimi rodziny skazanych: 300 marek za egzekucję i 1,50 marki za każdy dzień uwięzienia. 12 fenigów za przesłanie rachunku.
Wcześniej, bo już 25.viii.1942 r. na ulicach Poznania Niemcy rozlepili niem. Bekanntmachung (pl. Obwieszczenie), na złowieszczym czerwonym papierze, informujące w dwu językach — co było niezwyczajne — na górze po niemiecku, a niżej łamaną polszczyzną, iż:
„Przez Strafsenat des Oberlandesgerichts w Posen skazani zostali dnia 31 lipca 1942 roku z powodu przygotowań do zdrady stanu na śmierć Bogdan Wysocki, Czesław Jóźwiak, Hieronim Jendrusiak, Marian Kiszka, Edward Klinik, Franciszek Kęsy, Jarogniew Wojciechowski, Edward Stanisław Kaźmierski wszyscy z Posen. Wyroki zostały dnia 24 sierpnia 1942 r. wykonane”.
Obwieszczenie podpisał niem. „Der Reichstatthalter im Warthegau (Generalstaatsanwalt)” (pl. „Gubernator Rzeszy w Kraju Warty (Prokurator Generalny)”), czyli Artur Greiser.
Piątka przyjaciół z poznańskiego Oratorium została beatyfikowana przez św. Jana Pawła II (1920, Warszawa – 2005, Watykan), 13.vi.1999 r., w Warszawie, w gronie 108 męczenników II wojny światowej.
Kilkanaście lat wcześniej, 20.vi.1983 r., św. Jan Paweł II mówił w Poznaniu:
„’Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego’Mt 16, 16.
[…] To Piotrowe wyznanie […] rozbrzmiewa w dziejach Ludu Bożego na tej wielkopolskiej ziemi, zespolonej od tysiąca z górą lat wokół katedry pod wezwaniem świętych Apostołów.
Słowa Piotrowe powtarza katolicki Poznań w sposób szczególny od czasu niepodległości Ojczyzny, która została odzyskana w 1918 roku. […] Wyznanie Piotrowe wyraziło się […] [wówczas] poprzez budowę pomnika Najświętszego Serca Jezusowego. Pomnik ten — jako wyraz dziękczynienia za odzyskanie niepodległości — został zniszczony przez najeźdźcę w czasie drugiej wojny światowej. Dziś na tym miejscu stanęły dwa krzyże na pamiątkę ofiar z 1956 roku. Z różnych motywów — ze względu na dawniejszą i bliższą przeszłość — to miejsce czczone jest przez społeczeństwo Poznania i Wielkopolski.
Pragnę więc i ja również uklęknąć w duchu na tym miejscu i złożyć cześć”.
I uzupełniał modlitwą do Tej, do której jako „mojej Matuchny Najświętszej” zwracał się w ostatnich chwilach życia bł. Edward:
„Poznań! […] Miasto, w którym tak szczególnie dojrzewała katolicka myśl społeczna oraz ogólnonarodowa struktura katolickich organizacji.
[…] Całym sercem zbliżam się ku temu miejscu, na którym księżna Dobrawa, żona Mieszka i matka chrzestna polskiego narodu, wzniosła na Ostrowie Tumskim kaplicę zamkową pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny. Najpierwotniejszy ślad […] wielkiego dziedzictwa, […] które pragniemy przenieść w następne stulecia.
Staję więc na tym miejscu i powtarzam:
Bogurodzica Dziewica
Bogiem sławiena Maryja
Twego Syna Gospodzina.
Zyszczi nam,
spuści nam,
Kyrie eleison.”
Tak, „zyszci nam, spuści nam” — nadal prosimy, ale dziś już mamy orędownika, bł. Edwarda…
W 2006 r. zespół „New Day” nagrał, jako część albumu „Piątka”, utwór „Tacy sami jak my”, poświęcony męczennikom z Poznania. Muzycy śpiewali wówczas:
Nieważne,
ile masz lat
Ważne byś
Bożą miał w sercu radość
Jak przed laty pięciu z nich
Młodych tak
Którzy umieli pięknie żyć
Każdy z nich wierzył,
że
Dobrze jest
Żyć tak jak uczył Bosco
Dziś zatrzymaj chwilę tę
Może Ty
Błogosławionym będziesz
Nieważne,
ile masz lat
Ważne byś
Uczciwie drogą kroczył swą
Jak przed laty pięciu z nich
Wiernych tak
Co w przyjaźni zawsze trwali
Każdy z nich wierzył,
że
Warto jest
Być blisko łaski Bożej
Dziś zatrzymaj chwilę tę
Właśnie Ty
Błogosławionym będziesz
Tacy sami jak My
Zakochani jak Ty!
Pełni życia i sił
Wierni Bogu do końca!
Pomódlmy się litanią do 108 błogosławionych męczenników:
Posłuchajmy recytacji ostatnich listów „Poznańskiej Piątki”:
Popatrzmy na film o ostatnich godzinach życia „Poznańskiej Piątki”:
Posłuchajmy piosenki „Tacy sami jak my” w wykonaniu „New Day”:
Weźmy również udział w sympozjum naukowym „Wierni do końca” w 14.x.2011 r. w Lądzie:
Obejrzyjmy etiudkę o polskich świętych i błogosławionych wyniesionych na ołtarze przez Jana Pawła II:
Posłuchajmy też słów Jana Pawła II z homilii beatyfikacyjnej:
Pochylmy się nad słowami Ojca św. Jana Pawła II z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
oraz jego homilią z 20.vi.1983 r. wygłoszoną w Poznaniu, do młodzieży:
Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
włoskich:
innych: