Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
tutaj ⇐ 108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej
bł. TADEUSZ DULNY
1914, Krzczonowice – ✟ 1942, Dachau
męczennik
patron: kleryków
wspomnienie: 7 sierpnia
„Biała Księga” (martyrologium) duchowieństwa Polski ⇒ tutaj
Na świat przyszedł 8.viii.1914 r. w Krzczonowicach, niewielkiej wsi ok. 13 km od Ostrowca Świętokrzyskiego, naonczas jeszcze w gubernii radomskiej (ros. Радомская губерния), części tzw. Królestwa Polskiego (ros. Царство Польское) wschodzącego w skład zaborczego Imperium Rosyjskiego (ros. Российская империя).
Był jednym z ośmiorga dzieci Jana i Antoniny z domu Gruszka.
Do Kościoła Powszechnego, w sakramencie chrztu św., przyjęty został już następnego dnia po narodzinach, 9.viii.1914 r., w kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, którego początki sięgają wieku XIV, w oddalonym o ok. 4 km Ćmielowie.
Od niewiele ponad tygodnia, dokładnie od 1.viii.1914 r., zaborcza Rosja znajdowała się w stanie wojny z zaborczym Cesarstwem Niemieckim (niem. Deutsches Kaiserreich). W miesiąc bowiem po zabójstwie 28.vi.1914 r. w Sarajewie przez serbskiego nacjonalistę austriackiego następcy tronu, arcyksięcia Franciszka Ferdynanda (niem. Franz Ferdinand) Habsburga (1863, Graz – 1914, Sarajewo), zaczął działać „efekt domina” systemu sojuszy bilateralnych między europejskimi potęgami i po kolei, jeden kraj po drugim, zaczęły sobie wypowiadać wojnę. Rozpoczynała się I wojna światowa. I już 2.viii.1914 r. Niemcy zaatakowały Rosję.
Przez ok. 10 miesięcy front przebiegał na wschód od rodzinnych stron Tadeusza. Aż do 2.v.1915 r., gdy ofensywa armii niemieckich i Monarchii Austro–Węgierskiej (niem. Österreich–Ungarn), w bitwie pod Gorlicami, przełamała front rosyjski i odsunęła go daleko na wschód. Po 100 latach — od kongresu wiedeńskiego 1815 r. — na ziemiach centralnej Polski zakończył się zabór rosyjski i powrócił zabór niemiecki.
W cieniu tych wielkich wydarzeń pierwsze dni na świecie przeżywał Tadeusz. Miał 5 braci i 2 siostry. Rodzice, w pamięci dzieci ludzie wielkiej dobroci, modlitwy i ciężkiej pracy, kosztem wyrzeczeń zapewnili wszystkim dzieciom — już po zakończeniu I wojny światowej odrodzeniu państwa polskiego w 1918 r. i niezwykłym zmaganiom o ukształtowanie jej granic, w szczególności po odparciu rosyjskiego najazdu na Rzeczpospolitą w tzw. bitwie warszawskiej 15.viii.1920 r., zwanej „cudem nad Wisłą” — naukę w szkołach, a czworo z nich nawet na uczelniach wyższych.
Początkowo prawd. uczył się w 6‑klasowej szkole podstawowej w rodzinnych Krzczonowicach, wybudowanej w latach 1920., w miejscu funkcjonowania — za czasów zaborczych — szkoły gminnej. W dwu izbach lekcyjnych uczyło się w niej wówczas ok. 50 uczniów.
Był chłopcem — tak go zapamiętano — skromnym, ofiarnym i pracowitym. Te cechy, które wpoili mu, tak i pozostałym dzieciom, rodzice sprawiły, że pragnął się dalej uczyć i wstąpił do Państwowego Gimnazjum Męskiego im. Joachima Chreptowicza (dziś Liceum Ogólnokształcące nr II im. Joachima Chreptowicza) w Ostrowcu Świętokrzyskim. Ten wybór oznaczał mnóstwo wyrzeczeń, także po stronie rodziców. Musiał wstawać codziennie rano, ok. 400, by pieszo udać się do oddalonej o ok. 4.5 km stacji kolejowej w Ćmielowie. Stamtąd dojeżdżał do Ostrowca Świętokrzyskiego i dalej pieszo do szkoły. Wieczorem — powrót. Zimą dzieci z Krzczonowic przebywały na stancjach w Ostrowcu, a rodzice — niejednokrotnie pieszo, czyli ok. 13‑20 km — donosili im prowiant, dźwigając go na plecach, w tobołkach…
Dodatkowo zaangażował się i udzielał w harcerstwie…
Maturę zdał w vi.1935 r.
W gimnazjum dojrzało w nim powołanie kapłańskie. Nawet fakt usunięcia starszego brata, Juliana, z seminarium w Sandomierzu, po trzecim roku studiów, nie zmienił jego postanowienia. Powołanie było niewzruszone.
Ale decyzja brata być może wpłynęła na miejsce podjęcia studiów — w Wyższym Seminarium Duchownym we Włocławku (czyli seminarium diecezji włocławskiej), a nie w Sandomierzu, czyli w diecezji sandomierskiej, do której przynależał Ostrów Świętokrzyski…
Ponoć nie odznaczał się wybitniejszymi zdolnościami intelektualnymi, ale jakiekolwiek braki nadrabiał pracowitością…
W 1938 r. przyjął dwa niższe święcenia, prawd. egzorcystatu i akolitatu.
Nadszedł rok 1939. We włocławskim seminarium, pod kierunkiem 15 księży profesorów, kształciło się 120 alumnów. Latem wszyscy rozjechali się na wakacje do domów rodzinnych. Pod ich koniec, w viii.1939 r., przygotowywali się do powrotu…
1.ix.1939 r. przygotowania brutalnie przerwali sąsiedzi. Rzeczpospolitą zaatakowali Niemcy. 17 dni później niemieckich agresorów wsparł sojusznik rosyjski — bandycką przyjaźń przypieczętowało sławetne porozumienie i jego tajny aneks, zwane paktem Ribbentrop–Mołotow z 23.viii.1939 r. — najazdy które doprowadziły do czwartego rozbioru Polski, uzgodnionego formalnie w tzw. „traktacie o granicach i przyjaźni Rosja–Niemcy” i podpisanego, wraz z innymi tajnymi aneksami, 28.ix.1939 r.
Rozpoczęła się II wojna światowa.
Alumna Tadeusza nie było wówczas we Włocławku, ale jeszcze w ix.1939 r. — gdy już obszar między Krzczonowicami a oddalonym o ponad 320 km Włocławkiem zajęli Niemcy, ale wszak jeszcze polskie wojsko się broniło, jeszcze trwała kampania wrześniowa, jeszcze bronił się Hel, jeszcze walczyła Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie” — doń z wakacji spędzonych w domu rodzinnym powrócił, mając nadzieję na kontynuację nauki i poczynienie kolejnych kroków ku wymarzonemu sakramentowi kapłaństwa, czyli prezbiteriatu (łac. presbyter).
Nie długo wszelako było mu dane to czynić. Rozpoczęły się bowiem prześladowania ludności polskiej. Szczególną „troską” Niemców stała się inteligencja. Dla niej Niemcy uruchomili specjalną „Inteligenzaktion” (pl. „Akcja Inteligencja”), zwaną także „Flurbereiningung” (pl. „Akcja Oczyszczenia Gruntu”) — akcję fizycznej eksterminacji polskiej inteligencji oraz polskich warstw kierowniczych na terenach przyłączonych do Rzeszy, w ramach której wymordowali setki tysięcy Polaków (podobną akcję na okupowanych przez siebie terytoriach rozpoczęli Rosjanie)…
A Włocławek Niemcy w x.1939 r. włączyli do tzw. niem. Reichsgau Posen (pl. Okręg Rzeszy Poznań), przemianowanego później na niem. Reichsgau Wartheland (pl. Okręg Rzeszy Kraj Warty), czyli bezpośrednio do państwa niemieckiego.
W nocy z 7 na 8.xi.1939 r., o 300 nad ranem, rozpoczęła się droga krzyżowa Tadeusza. Do bram seminarium załomotali funkcjonariusze niem. Geheime Staatspolizei (pl. tajna policja polityczna) — czyli osławionego Gestapo. Aresztowano wszystkich profesorów i 22 alumnów — tych, którzy powrócili do Włocławka, by kontynować przygotowanie do sakramentu kapłaństwa. Wśród zatrzymanych był bp Michał Kozal (1893, Nowy Folwark – 1943 Dachau); był rektor seminarium dr Franciszek Salezy Korszyński (1893, Ręczno – 1962, Otwock), późniejszy biskup pomocniczy włocławski. Opatrzność sprawiła, że aresztowania uniknął Stefan Wyszyński (1091, Zuzela – 1981, Warszawa), wykładowca nauki społecznej, profesor prawa kanonicznego i socjologii, późniejszy Prymas — Prymas Tysiąclecia, jak go określił św. Jan Paweł II (1920, Wadowice – 2005, Watykan).
Nie uniknął go Tadeusz. Wraz z pozostałymi zatrzymanymi zagnano go do włocławskiego aresztu policyjnego przy ul. Karnkowskiego, niedaleko budynków seminarium duchownego. Tam przetrzymywano go do 16.i.1940 r.
Tego dnia przewieziono go do Lądu, gdzie w klasztorze Towarzystwa św. Franciszka Salezego (łac. Societas Sancti Francisci Salesii — SDB), czyli salezjanów, dawnym opactwie zakonu cystersów (łac. Ordo Cisterciensis — Ocist), Niemcy zorganizowali przejściowy obóz dla duchowieństwa. Przeszło przez niego ok. 152 kapłanów, w tym 70 do 3.iv.1941 r. oraz 82 w dniach 6‑28.x.1941 r., głównie z diecezji włocławskiej, gnieźnieńskiej, poznańskiej, warszawskiej, płockiej i częstochowskiej, których obszar posługi pokrywał się z terenami przyłączonymi przez okupanta bezpośrednio do Niemiec, oraz zakonnicy z kilku zgromadzeń posługujących na terenie tych diecezji.
Tadeusz był w tej pierwszej grupie. Warunki były trochę lepsze niż we włocławskim więzieniu, więc profesorowie z seminarium mogli potajemnie nauczać kleryków, wśród nich Tadeusza…
Miał wówczas możliwość opuszczenia obozu i wyjazdu do niem. Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete (pl. Generalne Gubernatorstwo dla okupowanych ziem polskich) — zwanego w skrócie Generalnym Gubernatorstwem — czyli pseudo–państewka zorganizowanego przez Niemców i przez nich zarządzanego na terenach centralnej Polski, gdzie zamierzano zgromadzić wszystkich Polaków i w tym celu z terenów przyłączonych bezpośrednio do Niemiec, w tym z niem. Reichsgau Wartheland, rozpoczęto deportacje dziesiątków tysięcy Polaków. Jego rodzinne strony znalazły się bowiem w Generalnym Gubernatorstwie, ale wolał pozostać z uwięzionymi kapłanami diecezji włocławskiej, a w szczególności ze swoimi profesorami z seminarium, w nadziei szybkiego osiągnięcia kapłaństwa. I propozycję odrzucił…
Tymczasem Niemcy przygotowywali się do kolejnego etapu eksterminacji polskiego duchowieństwa na anektowanych do Niemiec polskich ziemiach, w szczególności na obszarze. Nadzorca owego okupacyjnego tworu, niem. Gaulaiter (pl. naczelnik okręgu), Obergruppenführer SS (niem. Die Schutzstaffel der NSDAP) i niem. Reichsstadtthalter (pl. namiestnik Rzeszy), Artur Karol (niem. Arthur Karl) Greiser (1897, Środa Wlkp. – 1946, Poznań), pragnął uczynić z niego obszar „wzorcowy dla całych Niemiec”, w którym będzie niem. „Ohne Gott, ohne Religion, ohne Priesters und Sakramenten” (pl. „bez Boga, bez religii, bez kapłana i sakramentu”).
I 26.viii.1940 r. do plebanii i wikariatów kilkuset duszpasterzy załomotały oddziały Gestapo. Wszystkich zatrzymanych duchownych zawieziono do wsi Szczeglin k. Mogilna. Niemcy zorganizowali tam obóz przejściowy i obóz pracy, który funkcjonował 1.x.1939 r. do 15.x.1940 r. Przetrzymywali w nim — w zabudowaniach gospodarczych, stajniach, oborach i stodołach — przed wysłaniem do obozów koncentracyjnych, ok. 4,600 polskich więźniów. Ok. 150 z nich zostało zamordowanych.
Tego samego dnia do tej grupy dołączono część przetrzymywanych w obozie przejściowym w Lądzie. Był wśród nich i Tadeusz…
Rok później wspomniany niemiecki przywódca socjalistyczny, Greiser, uznany po zakończeniu działań wojennych za zbrodniarza, sądzony, skazany i stracony, wydał 13.ix.1941 r. rozporządzenie formalnie delegalizujące kościół katolicki, na jego miejsce powołując schizmatycki niem. Römisch–katholische Kirche deutscher Nationalität im Reichsgau Wartheland (pl. Kościół Rzymskokatolicki Narodowości Niemieckiej w Kraju Warty), mający działać nie na podstawie korporacji prawa publicznego, lecz jako osoba prawa prywatnego, co w oczywisty sposób ograniczało jego przywileje. Dodatkowo Greiser zadekretował, że Niemcy mogą być członkami „tylko zrzeszenia religijnego narodowości niemieckiej”, natomiast Polacy nie mogą być członkami „zrzeszenia religijnego lub stowarzyszenia religijnego narodowości niemieckiej”…
Oznaczało to, że z niemieckiego prawnego punktu widzenia polscy kapłani w niem. Reichsgau Wartheland — pl. Kraju Warty, czyli głównie w Wielkopolsce — ci, którzy do tamtej pory uniknęli aresztowania, nie byli odtąd chronieni prawem poblicznym i mogli być pozywani do sądów pod byle pretekstem. Posługa duszpasterska stawała się prywatnym zajęciem, tym bardziej, że zabroniono także wszelkich kontaktów ze Stolicą Apostolską.
Jednocześnie zdelegalizowano i zlikwidowano wszystkie zakony, jako „sprzeczne z niemieckim pojęciem obyczajowości i polityką narodowego socjalizmu”.
Tadeusza już wówczas w niem. Reichsgau Wartheland nie było. Trzy dni bowiem po przywiezieniu do Szczeglina wszyscy przetrzymywani duchowni zostali 29.viii.1940 r. zagnani — pieszo — do oddalonej o ok. 30 km stacji kolejowej w Inowrocławiu. Było ich ok. 525, w tym, oprócz Tadeusza, co najmniej 7 przyszłych męczenników, a dziś błogosławionych Kościoła Powszechnego: ks. Franciszek Drzewiecki (1908, Zduny – 1942, Hartheim), o. Krystyn Wojciech Gondek (1909, Słona – 1942, KL Dachau), ks. Edward Grzymała (1906, Kołodziąż – 1942, Hartheim), ks. Dominik Jędrzejewski (1886, Kowal – 1942, KL Dachau), kleryk Bronisław Jerzy Kostkowski (1915, Słupsk – 1942, KL Dachau), ks. Władysław Mączkowski (1885, Przygodzice Wielkie – 1942, KL Dachau) i o. Marcin Jan Oprządek (1884, Kościelec – 1942, Hartheim).
Już 29.viii.1940 r. wywieziono ich pociągiem na zachód, w kierunku Berlina. Tam wszystkich zapakowano na ciężarówki.
o. Józef Kubicki (1916, Słotnica — 2000), ze Zgromadzenia Małego Dzieła Synów Boskiej Opatrzności (łac. Parvum Opus Filiae Divinae Providentiae – FDP), czyli oo. orionistów, wspominał:
„Przybyliśmy do Berlina.
— Berlin! Wyłazić! — ustawiono nas w rzędzie, by można było wszystkich zobaczyć […]
Gdy ciężarówki zatrzymały się na światłach przechodnie wypytywali eskortę, kto jest nimi więziony.
— 'Polscy bandyci' — usłyszeli w odpowiedzi.
Wówczas dotarły do nas przekleństwa i obelgi rzucane w naszą stronę. Potraktowano nas jak przestępców. Zaczęto nam wygrażać, popychać, bić pięściami. Pamiętam starego człowieka, który zaczął nas uderzać laską”…
Upchane do granic możliwości ciężarówki ruszyły dalej. Ks. Bolesław Kurzawa (1912, Pieczyska – 2001), brat innego męczennika, bł. Józefa Kurzawy (1910, Świerczyna – 1940, Witowo/Osięciny), pisał:
„Z Berlina w czarnych autach SS‑mańskich z trupią czaszką przewożą nas dalej. Ale dokąd? Dokąd? Po drodze odczytujemy na drogowskazie: Oranienburg. Potem las. W lesie baraki. Auta stanęły. Co to? Oczom nie wierzymy”…
Samochody znów po ok. 20 km się zatrzymały, tym razem przed bramami niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Sachsenhausen.
Samo przybycie do obozu najbardziej plastycznie opisał inny jego więzień, przywieziony tam trochę wcześniej, bo 10.iv.1940 r., ks. Wojciech Gajdus (1907, Papowo Toruńskie – 1957, Zakopane):
„To […], co zaczyna się dziać w chwili, gdy opuszczamy spiesznie nasze klatki, przypomina jakąś jazdę wysokiej szkoły woltyżerskiej.
Tuż przy budce z napisem Sachsenhausen wysoko usypany, nieuregulowany nasyp. Przy nasypie z obu stron piaszczystej dróżki, wiodącej w dół, stoi dwóch strażników tutejszych. Widać, że dobrze im się spało, bo obydwaj i przy głosie, i w dobrym humorze.
Podbiegamy do nasypu. Stojący w przejściu strażnicy SS podstawiają nieświadomym, zwłaszcza starym, nogi, tak, że ci zwalają się głową na dół, a na nich wali się fala innych. Powstaje wielkie kotłowisko ciał. Śmigają w powietrzu zawiniątka, kapelusze, czapki, chleb, a nad całym tym rozruchem świszczy, jak bat, dobrze znany, złośliwy niecierpliwy okrzyk:
— los, los, schnell, schnell […]
Błyskawicznie formują się czwórki i zanim ostatni pozbierał się u naszych stóp, czoło rusza szybkim marszem czy truchcikiem naprzód […]
Pochód biegnie porządnie wybrukowaną ulicą, skręca między wysokie białe mury. Z dala widać bramę. Powiewają dwie wielkie chorągwie: państwowa, czarno‑czerwona ze swastyką i czarna zupełnie, przecięta dwoma SS, które chwiejąc się w rannym wietrze, wyglądają jakby dwa białe nagie kościotrupy przylepione do żałobnej płachty”.
Z KL Sachsenhausen — modelowego obozu koncentracyjnego o typowo pruskiej organizacji i dyscyplinie, w którym Niemcy wykorzystawali wszelkie siły więźniów, jak najmniejszym kosztem, do ostatecznego wyczerpania i ich śmierci — 3.xi.1940 r. Tadeusz wysłał kartkę — pisaną po niemiecku i oczywiście przez władze obozowe ocenzurowaną — do swego brata, Stanisława Dulnego (1905, Krzczonowice – 1980), podporucznika 71. Pułku Piechoty polskiego wojska, przetrzymywanego przez Niemców najpierw w obozie jenieckim oflagu XVIII–A Wolfsberg, a później oflagu II–C Woldenberg. Cóż w takich warunkach można napisać? Tylko kilka słów: „Kochany bracie! Wczoraj otrzymałem pierwszą kartę z domu, a w niej Twój adres. Cieszę się, że mogę do Ciebie napisać. Jestem w obozie koncentracyjnym. Już się przyzwyczaiłem do nowych warunków. Czuję się dobrze. Nie zapomnij o mnie, tak jak nie zapominałeś, gdy przebywałem we Włocławku. Z serca całuję. Tadek”…
Wraz z setkami polskich kapłanów w KL Sachsenhausen przetrzymywany był przez ok. 4 miesiące. 14.xii.1940 r. — przez Berlin, Lipsk (niem. Leipzig) i Norymbergę (niem. Nürnberg) — przetransportowany został do najstarszego niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager), bo założonego już w 1933 r. ok. 20 km na północ od Monachium (niem. München), KL Dachau.
Wywózka nie była przypadkowa. W tym właśnie czasie Niemcy zdecydowali się wreszcie zgromadzić w jednym miejscu większość aresztowanych kapłanów z różnych podobitych krajów w jednym miejscu. Wybór padł na KL Dachau. Kilka dni wcześniej do KL Dachau przybył transport z KL Buchenwald, przywożąc kolejne dziesiątki polskich kapłanów. Tego samego dnia podobny transport przybył z KL Mauthausen, do którego duża część polskich kapłanów przywieziona została wcześniej, gdy Niemcy jeszcze nie zdecydowali się na generalne rozwiązanie „problemu więzionego duchowieństwa”, z tegoż KL Dachau. Później przywożono polskie duchowieństwo z KL Posen czy KL Auschwitz. Wśród zwiezionych byli także — z pogwałceniem IV Konwencji Haskiej z 1907 r., uzupełnionej postanowieniami Konwencji Genewskiej, podpisanej 27.vii.1929 r. — kapłani wojskowi, przetrzymywani początkowo jako jeńcy wojenni w obozach dla oficerów, czyli oflagach. Razem przez obóz przejść miało ok. 2,794 duchownych — w tym ok. 1,780 z Polski, z których 868 zostało zamordowanych…
Po przyjeździe Tadeusz otrzymał obozowe ubranie — zwane od charakterystycznych biało—czarnych pasów „pasiakiem” — okraszone namalowanym farbą lub naszytym na odzieży, na wysokości piersi, tzw. winklem, czyli czerwonym trójkątem z literą „P”, na określenie więźnia politycznego — Polaka, oraz wytłoczonym na białej taśmie numerem obozowym – 22662.
Młody polski kleryk, przygotowujący się do posługi wśród nas, sługa Boży, stawał się niczym, jedynie wpisem w niemieckich księgach ewidencyjnych…
Przetrzymywano go w specjalnym bloku 26, przeznaczonym dla polskich księży i zakonników. Tam też, w warunkach skrajnych, ujawniły się szczególne cechy jego charakteru. Mimo tragicznej rzeczywistości wywierał zbawienny wpływ na innych pogodą ducha i optymizmem…
Należał do kilkudziesięcioosobowej grupy modlitewnej więźniów, zawiązanej w wielkiej dyskrecji, bo zewnętrzne przejawy religijności były tępione.
Młody alumn, w warunkach nieludzkiego traktowania i pracy ponad siły, czerpał siły z modlitwy i zawsze — jak zaświadczyli współwięźniowie, którzy przeżyli gehennę obozową — służył pomocą współwięźniom, szczególnie starszym i schorowanym. Korzystając z nieuwagi dozorców starał się wyręczać ich w obozowych obowiązkach. Wspomniany ks. Franciszek Salezy Korszyński, rektor jego seminarium i późniejszy biskup, wspominał z niejaką dumą — wszak mówił o swoim wychowanku: „Nosiliśmy kotły z pożywieniem dla całego obozu. Wielu z nas z największym wysiłkiem zanosiło swój kocioł na wyznaczony blok. On, młody, przeto silniejszy, prędko z kolegą odnosił swój kocioł, po czym biegł, by pomóc słabszym, a gdy kapo nie wiedział, zastępował ich nawet całkowicie. Prawdziwą udręka dla starszych więźniów było słanie łóżka według przepisów obozowych, wydanych właśnie po to, by tę udrękę stwarzać. On, dzięki swej zręczności, prędko i dobrze budował swoje łóżko, a następnie w ukryciu przed okiem izbowego budował łóżka innym”…
Ks. Stefan Biskupski (1895, Koluszki – 1973, Warszawa) tak wspominał: „Nie było tak ciężkiego położenia, gdzie on nie widziałby drobnej jakiejś radości, za którą Bogu trzeba dziękować. Lecz najbardziej charakterystycznym rysem jego pięknej duszy była bohaterska uczynność na rzecz bliźnich. ‘Zorganizowanych’ na plantacjach porzeczek nigdy sam nie tknął, lecz dzielił się z innymi. Potrzeba było przyszyć guzik, naprawić spodnie lub buty, ostrzyc włosy, opatrzyć rany — Tadzio spieszył ofiarować swą pomoc. Gdy chwiał się już z głodowego wyczerpania, jeszcze wtedy w sposób niezwykle subtelny połowę swojej obiadowej zupy oddawał koledze, którego życie uważał za cenniejsze od swego…
W sytuacji permanentnego wygłodzenia, gdy więźniowie często wzajemnie wykradali sobie resztki odłożonego jedzenia, Tadeusz wielokrotnie dzielił się z innymi tym, co udał mu się zdobyć, czy też skromną paczką żywnościową, jaką czasem Niemcy pozwalali na dostarczenie z domu rodzinnego.
„Ofiarna miłość bliźniego okazywała się bodaj najwspanialej przez to, że dożywiał m.in. znanego i cenionego profesora Rosłańca” — uzupełniał później bp Korszyński.
„Alumn Tadeusz Dulny połowę swojej brukwianej zupy oddał temu, którego życie uważał za cenniejsze od swego. Wzniesienie się ponad potrzebę jedzenia, w czasie, gdy głód skręcał bólem kiszki przez wiele dni, tygodni i miesięcy, było czynem niezwykłym, bohaterskim, który należy przekazać potomnym. Takim był Tadeusz Dulny, chłopiec, któremu słońce patrzyło z oczu. Potrafił on w najciemniejszej sytuacji dojrzeć jasny promień Miłosierdzia Bożego i wskazać go innym” — pisali ks. Wiktor Jacewicz (1909, Sankt Petersburg – 1985, Włocławek) i ks. Jan Woś (1899, Hamborn-Bruckhausen – 1973, Siemczyn)„Martyrologium polskiego duchowieństwa rzymskokatolickiego pod okupacją hitlerowską w latach 1939–1945”.
Początkowo jeszcze kapłani mogli odprawiać Mszę św., ale gdy wszyscy gremialnie odmówili podpisania narodowościowej listy niemieckiej, tzw. volkslisty, rozpoczął się etap eksterminacji. Nieustanny głód, praca ponad siły szybko czyniły spustoszenie…
W 1942 r. rozpoczęły się wywózki, w tzw. „transportach inwalidów”, najbardziej wycieńczonych więźniów KL Dachau — ostentacyjnie do „lepszego” obozu — a tak naprawdę do austriackiego ośrodka eutanazyjnego na zamku Hartheim (niem. Schloß Hartheim) w Austrii, gdzie w ramach zorganizowanej Aktion T4 (pl. akcja T4) — „likwidacji życia niewartego życia” (niem. „Vernichtung von lebensunwertem Leben”) — mordowali w szczególności osoby niedorozwinięte umysłowo, przewlekle chore psychicznie i neurologicznie, w tym dzieci. Mordowano ich w komorach gazowych…
Tadeusz był już bardzo osłabiony i całkowicie wygłodzony. Rektor Korszyński wspominał: „Mizerniał coraz bardziej […] Kiedyś przy sposobności mycia się w umywalni, a obowiązkowo myliśmy się do pasa, widziałem na nim skórę i kości. Niebawem z wyczerpania zemdlał na bloku w czasie przerwy obiadowej […], a wtedy silniejsi koledzy zanieśli go do rewiru.
Wtedy też po raz ostatni widziałem go w tym życiu. Widziałem jego zwisające ręce i nogi, chwiejącą się głowę, uśmiechniętą twarz, pogodne, jasne oczy”„Jasne promienie w Dachau”, bp Franciszek Korszyński.
Do Pana „chłopiec, któremu słońce patrzyło z oczu”, odszedł w obozowym „szpitalu”, czyli tzw. „rewirze”, 7.viii.1942 r.
Trzy dni później do Hartheim wyjechał kolejny tzw. „transport inwalidów… Tadeusza w nim nie było. Dzięki temu jego ciało spalono w KL Dachau, w obozowym krematorium, a prochy Niemcy, niedoścignieni formaliści, przesłali rodzinie…
Beatyfikowany został przez św. Jana Pawła II w Warszawie, 13.vi.1999 r., w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej. Był wśród nich także jeden z tych, którym pomagał, ks. Franciszek Rosłaniec…
Osiem lat wcześniej, 6.vi.1991 r., św. Jan Paweł II podczas kolejnej pielgrzymki do Ojczyzny wygłosił we Włocławku przemówienie do katechetów, nauczycieli i uczniów. Mówił wówczas:
„Młodzież i dzieci są przyszłością świata, są przyszłością narodu i Kościoła, są tą przyszłością oni, młodzi ludzie, ale są nią w oparciu o rodzinę, o szkołę, o Kościół, o naród, o cały naród. Dlatego też Sobór Watykański II uczy, iż szkoła ‘mocą swego posłannictwa kształtuje […] władze umysłowe, rozwija zdolność wydawania prawidłowych sądów, wprowadza w dziedzictwo kultury wytworzonej przez przeszłe pokolenia, kształci zmysł wartości, przygotowuje do życia zawodowego, sprzyja dyspozycjom do wzajemnego zrozumienia się, stwarzając przyjazne współżycie wśród wychowanków różniących się charakterem czy pochodzeniem’„Deklaracja o wychowaniu chrześcijańskim”, 5.
Oto w wielkiej syntezie zadanie szkoły, która ma kształcić i wychowywać. W podejmowaniu tego zadania nie wystarczy patrzeć tylko w wyimaginowaną przyszłość, ale trzeba ją już teraz jakoś tworzyć, trzeba mieć przed oczyma całą tradycję narodu, społeczeństwa, państwa. Powiedział ktoś słusznie, że narody, które tracą pamięć, schodzą do rzędu plemienia…”
W takich szkołach uczył się Tadeusz Dulny, który dziś sam stał się częścią naszej „tradycji narodu, społeczeństwa, państwa”. Być może myśląc o nim — sam przecież mniej więcej w tym samym czasie uczył się w szkołach II Rzeczypospolitej — Ojciec Święty prosił:
„Niechże tedy szkoła, a w niej katechizacja — która ma swoje dobrze określone i znane wam cele: wprowadzania wiernych do świadomego uczestnictwa w życiu Bożym i w życiu Kościoła, do dojrzałej wiary, ukazywania sensu ludzkiego życia, prowadzenia do świętości poprzez umacnianie w Duchu Świętym więzi z Chrystusem w drodze do Ojcapor. Og. Instr. Katech., Notificationes, 1973 r. — niechże ta szkoła uczy w wolnej Polsce młode pokolenia, a także i starsze, że ‘właściwego korzystania z wolności można się nauczyć tylko przez jej właściwe używanie’św. Jan XXIII, „Mater et Magistra”, 232”.
Nie zapomniał też o ziemi kujawskiej:
„Niech ta włocławska katedra, która tyle nam mówi o Kościele, o Polsce, o ludziach żyjących na tej ziemi, katedra, która jest miejscem nauczania biskupa, a także jego tradycyjnych spotkań z młodzieżą i nauczycielami, katedra, która dziś przyjmuje nas z całą gościnnością ziemi kujawskiej, niech będzie dla wszystkich przypomnieniem i zachętą do wierności poleceniu Chrystusa: »Uczcie […] zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata«Mt 28, 20”.
Tak, jak zachowywał do końca kleryk, alumn Tadeusz Dulny. I zaiste Chrystus był z nim po ostatni dzień jego życia na ziemi…
Pomódlmy się litanią do 108 błogosławionych męczenników:
Obejrzyjmy etiudkę o polskich świętych i błogosławionych wyniesionych na ołtarze przez św. Jana Pawła II:
Popatrzmy na „Pójdź za Mną”, film o Wyższym Seminarium Duchownym w Sandomierzu:
Popatrzmy na film o KL Dachau (po niemiecku):
Posłuchajmy też słów św. Jana Pawła II z homilii beatyfikacyjnej:
Pochylmy się nad słowami Ojca św. Jana Pawła II wypowiedzianymi 6.vi.1991 r. we Włocławku
a także nad słowami Ojca św. Jana Pawła II z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
norweskich:
włoskich:
innych: