Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
bł. GERARD HIRSCHFELDER
(1907, Kłodzko – ✟ 1942, Dachau)
prezbiter i męczennik
patron: ziemii kłodzkiej, Niemiec
wspomnienie: 1 sierpnia
wszyscy nasi święci
tutaj
Gerard Franciszek Jan (niem. Gerhard Franziskus Johannes) Hirschfelder urodził się 17.ii.1907 r. w Kłodzku (niem. Glatz), wchodzącym naonczas w skład Prowincji Śląsk (niem. Provinz Schlesien) ówczesnego Cesarstwa Niemieckiego (niem. Deutsches Kaiserreich).
Był nieślubnym, jedynym dzieckiem Marii Hirschfelder (1881 – 1939), prostej kobiety, wówczas bez zawodu, a później dyplomowanej krawcowej, szyjącej ubiory dla całych rodzin. Jego ojcem był prawd. żydowski właściciel niedużej fabryczki i znany lokalnie handlarz artykułami spożywczymi, winem, tytoniem oraz tkaninami, właściciel sklepu kolonialnego, Oswald Wolff (1871 – 1963). Wolff, w roku narodzenia Gerarda, ożenił się z inną kobietą i miał z nią pięcioro dzieci — przyrodniego rodzeństwa Gerarda.
Żydów w kilkutysięcznym wówczas Kłodzku było niewielu, zaledwie 157 w 1910 r. …
Żona Oswalda wiedziała o nieślubnym dziecku męża, ale w jej rodzinie o nim nie rozmawiano. Przyrodnie rodzeństwo Gerarda dowiedziało się o jego istnieniu dopiero w trakcie procesu beatyfikacyjnego…
Podobnie matka Gerarda, która całe życie pozostała niezamężna i w dużej mierze samotna — jej rodzice a potem rodzeństwo zmarło wcześnie — o Oswaldzie nie mówiła. Jest prawdopodobne, że acz Gerard znał go to nie wiedział, iż był jego ojcem…
Dwa dni po urodzeniu matka — osoba wierząca — przyniosła go do kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, XV‑XVI wiecznej, gotyckiej, najstarszej świątyni kłodzkiego Starego Miasta (niem. Altstadt), prowadzonej przez Towarzystwo Jezusowe (łac. Societas Iesu – SI), czyli jezuitów, gdzie przyjął sakrament chrztu św…
Ów kościół stał się centralnym miejscem jego dzieciństwa. Tam formowały go dziecięce przyjaźnie. Tam uczestniczył w misteriach religijnych i dziecięcych przedstawieniach teatralnych (m.in. w Bractwie Aniołów Stróżów i teatrze „Ohnsorg”)…
Ok. 1913 r. rozpoczął naukę w czteroletniej katolickiej szkole elementarnej im. Franciszka Ludwiga (niem. Franz–Ludwig Volksschule) w Kłodzku (dziś Gimnazjum nr 1 im. Adama Mickiewicza).
Pięć lat później, w kościele, gdzie otrzymał sakrament chrztu św, przyjął również sakrament bierzmowania i wybrał imię Benedykt (niem. Benedikt).
Szkołę elementarną ukończył z kilkunastomiesięcznym opóźnieniem, spowodowanym albo problemami zdrowotnymi albo koniecznością powtarzania jednej z klas…
W każdym razie w 1919 r. został uczniem uczniem założonego w 1800 r. przez jezuitów Królewskiego Katolickiego Gimnazjum w Kłodzku — od 1920 r. Państwowego Katolickiego Gimnazjum (niem. Staatliches Katholisches Gymnasium zu Glatz) — dziś I Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Chrobrego.
W okresie gimnazjalnym zainteresował się i stał się aktywnym członkiem (później także moderatorem, czyli prowadzącym) jednej z grup katolickiego abstynenckiego młodzieżowego ruchu „Quickborn” (niem. „Quickborn–Arbeitskreis”), założonego w 1909 r. w Nysie (m.in. przez ks. Klemensa Neumanna (1873, Tuczno – 1928, Nysa) i ks. Bernarda (niem. Bernhard) Strehlera (1872, Leszno – 1945, Jedlina Zdrój)), jako odpowiedź na ówczesne wyzwania społeczne, gospodarcze i religijne — części Federacji Niemieckiej Młodzieży Katolickiej BDKJ (niem. Bund der Deutschen Katholischen Jugend) — wiele lat później wykorzystanego jako jeden ze wzorców dla tzw. Ruchu Światło‑Życie, czyli popularnych „Oaz”, założonych w Polsce przez ks. Franciszka Blachnickiego (1921, Rybnik – 1987, Carlsberg).
Po ośmiu latach nauki, 3.iii.1927 r., złożył egzamin maturalny — świadectwo ukończenia gimnazjum zawiera informacje o uzdolnieniach muzycznych i graficznych, ale także jedną ocenę niedostateczną, z języka greckiego…
Studia teologiczne podjął na Śląskim Uniwersytecie im. Fryderyka Wilhelma (niem. Schlesische Friedrich–Wilhelm–Universität) we Wrocławiu (dziś Uniwersytet Wrocławski). Przyjęcie na studia z takim pochodzeniem, w tamtych czasach, nie było rzeczą prostą — fakt bycia nieślubnym dzieckiem stanowił naonczas przeszkodę kanoniczną na drodze do kapłaństwa, zgodnie z kanonem 984 p. 1 Kodeksu Prawa Kanonicznego (łac. Codex Iuris Canonici), ogłoszonym 26.v.1917 r., bullą „Providentissima Mater Ecclesia” (pl. „Kościół — opatrznościowa Matka”), przez Benedykta XV (1854, Genua – 1922, Rzym)…
A jednak już 4.iv.1927 r. rozpoczął nauki na Wydziale Teologicznym, zamieszkując w konwikcie studentów teologii we Wrocławiu.
I to wówczas związał się zapewne z Ruchem Szensztackim (niem. Schönstatt–Bewegung), Maryjną, międzynarodową inicjatywą katolicką, założoną w 1914 r. w Schönstatt — dzielnicy miasta Vallendar k. Koblencji — przez o. Józefa (niem. Josef) Kentenicha (1885, Gymnich – 1968, Schönstatt). Ruch Szensztacki, istniejący do dnia dzisiejszego, ma za cel odnowienie apostolstwa katolików, nie tyle od strony teoretycznej, co przez żywe świadectwo realizowane w życiu codziennym, poprzez kształtowanie życia, zarówno własnego jak i grupowego, na fundamencie ideałów chrześcijańskich. I w tym kontekście Maryja jako Matka Jezusa Chrystusa – Theotokos — czczona w Ruchu Szensztackim w postaci Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej – Ucieczki Grzeszników (łac. Refugium Peccatorum) — spełnia centralną rolę.
22.xi.1931 r. przyjął święcenia subdiakonatu, a 29.xii.1931 r., podczas uroczystej Mszy św. w katedrze pw. św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu, odprawionej przez Adolfa kard. Bertrama (1859, Hildesheim – 1945, Javorník), ówczesnego biskupa (później, po utworzeniu w 1930 r. archidiecezji, arcybiskupa), diecezji wrocławskiej, a jednocześnie przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec (niem. Deutsche Bischofskonferenz), otrzymał święcenia diakonatu (gr. διάκονος).
31.i.1932 r. w tej samej katedrze, z rąk tegoż Adolfa kard. Bertrama, przyjął święcenia kapłańskie — prezbiteriatu (gr. πρεσβύτερος).
Stało się to pomimo iż ziemie dawnego hrabstwa kłodzkiego — formalnie nie istniejącego od 1816 r., ale w świadomości mieszkańców nadal kształtującego odrębność tej ziemi — w administracji kościelnej formalnie podlegały archidiecezji praskiej. Dziekan tych ziem, w randze wikariusza generalnego archidiecezji praskiej w Prusach, zwanego wielkim dziekanem (niem. Großdechant) — dlatego m.in. Czechosłowacja (ówczesne państwo obejmujące dzisiejsze Czechy i Słowację) rościła sobie prawo do tych ziem — uczestniczył w obradach Konferencji Episkopatu Niemiec. Na tej podstawie kapłani z ziemi kłodzkiej kształceni byli we Wrocławiu i przez tamtejszego biskupa wyświęcani.
Został zatem kapłanem kłodzkiego wikariatu archidiecezji praskiej, zamieszkiwanego w 1933 r. przez 124,507 mieszkańców, w tym 107,228 katolików, 13,501 protestantów i 194 Żydów…
Mszę św. prymicyjną odprawił 1.ii.1932 r. w kaplicy klasztorej francuskiego zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego (fr. Servantes du Sacré–Coeur de Jésus – SSCJ) — sercanek francuskich — w Długopolach–Zdroju, ok. 24 km na południe od Kłodzka (kaplica istnieje do dnia dzisiejszego, jako kaplica szpitala uzdrowiskowego „Mieszko”). Odosobnienie kaplicy i jego ubogość to jeszcze jedna, ciągnąca się za Gerardem przez całe życie, odznaka stygmy wynikającej z jego „nieznanego” pochodzenia…
Na obrazku prymicyjnym umieścił motto:
niem. „Christus
Unser Osterlamm
Ist Geschlachtet.
Alleluja!”
pl. „Chrystus
nasz Baranek Paschalny
został zabity.
Alleluja!”.
Przez siedem lat, poczynając od 1.iv.1932 r., pracował jako wikariusz liczącej ok. 4,400 dusz parafii i mającego swe początki w XIV w. kościoła pw. św. Bartłomieja we wsi Czermna (dziś część Kudowej–Zdroju) — u boku proboszcza, ks. Augustyna (niem. Augustin) Hauffena (1885, Nowa Ruda – 1939, Czermna) — zajmując się duszpasterstwem dzieci i młodzieży.
Organizował piesze pielgrzymki do cudami słynących wizerunków i sanktuariów Królowej Rodzin w Wambierzycach (niem. Albendorf) i Marii Śnieżnej na Górze Iglicznej (niem. Spitzigen Berges) w masywie Śnieżnika. Planował i realizował wycieczki po okolicznych górach, między innymi dla ministrantów, za których formację ponosił odpowiedzialność…
Reżyserował cieszące się dużą popularnością wśród młodzieży misteria religijne oraz spektakle teatralne…
Jego nauki cieszyły się rosnącym zainteresowaniem wśród młodych ludzi. Po latach wspominano „Był kapłańską osobowością. Jego głęboka pobożność, ale również ujmująca serdeczność robiła na dzieciach ogromne wrażenie. Zamknęliśmy go sobie w sercach”…
Był zatem zwykłym, młodym kapłanem, jakich tylu znamy z naszych własnych parafii. Kapłanem organizującym nasze życie wokół parafii, ułatwiającym — umożliwiającym! — nam dojście do najważniejszego celu w naszym życiu ostatecznego, osobistego spotkania z Bogiem. Człowiekiem, bez którego pewnie byśmy się pogubili…
Ale było w nim coś więcej. Był ów dar, ów słuch absolutny, pozwalający widzieć niebezpieczeństwo tam, gdzie inni widzą tylko żart, zabawę, niefrasobliwość, może głupotę. Niebezpieczeństwo śmiertelne, bo stojące murem, przeszkodą na owej drodze do celu…
I dlatego jego kazania, jakże często po latach wspominane, nie były tylko „ładne”. Piętnował w nich bowiem naganne zachowania i poczynania młodzieży nazistowskiej oraz jej przywódców.
Gdy więc w i.1933 r. demokratyczne wybory w Niemczech wygrali naziści i władzę objął zbrodniczy Adolf Hitler (1889, Braunau am Inn – 1945, Berlin) szybko pojął, co to oznacza. Co naprawdę oznacza ideologia nazistowska, opanowująca dusze i sumienia coraz większej liczby Niemców…
Od początku się jej sprzeciwiał, prezentując bezkompromisową postawę moralną, broniąc transcendentnego charakteru osoby ludzkiej. W takim duchu wychowywał młodzież — z Czermnej i pięciu filialnych wiosek — zrzeszającą się w zakładanych i rozwijanych przez niego organizacjach młodzieżowych. W ten sposób odciągał ją od nazistowskiej organizacji „Hitler–Jugend” (pl. „Młodzież Hitlera”) i jej żeńskiej sekcji „Bund Deutscher Mädel” BDM (pl. „Związek Niemieckich Dziewcząt”), w której na mocy uchwalonej 1.xii.1936 r. ustawy „Gesetz über die Hitlerjugend” (pl. „Ustawa o Hiterjugend”), „cała niemiecka młodzież z terenu Rzeszy jest skupiona […]”.
Trzy lata później rozporządzenie z 25.iii.1939 r., w którym zapisano, że wszyscy młodzi Niemcy, w wieku od 10 do 18 lat zobowiązani byli do służby w „Hitler–Jugend”, a powstrzymywanie od tejże zagrożonej było karą grzywny bądź więzienia, kładło — jak się wydawało — kres wysiłkom Gerarda.
Nic bardziej mylnego — Gerard, w charakterystyczny dla siebie pogodny i radosny sposób, przypomniał twardo młodym nazistom, którzy pojawili się którejś niedzieli na jego Mszy św.: „Zwykłemu zdjęciu potraficie salutować i stawać przed zdjęciem Hitlera na baczność, a Bogu nie potraficie oddać należytej czci i szacunku?”…
Miał pewnie wówczas w pamięci niezwykłe słowa wydanej 14.iii.1937 r. encykliki Piusa XI (1857, Desio – 1939, Watykan), napisanej w języku niemieckim „Mit brennender Sorge” (pl. „Z gorącym niepokojem”). Została ona odczytana we wszystkich kościołach w Niemczech w Niedzielę Palmową 21.iii.1937 r., bez zgody nazistowskich władz państwowych.
Papież pisał:
„Czuwajcie, Czcigodni Bracia, by przede wszystkim wiara w Boga, pierwsza i nieodzowna podstawa wszelkiej religii, była zachowana czysta i nieskalana w krajach niemieckich. W Boga wierzy nie ten, kto w mowie używa słowa Bóg, lecz kto z tym wzniosłym słowem łączy prawdziwe i godne pojęcie Boga”.
I ostrzegał:
„Kto, hołdując panteistycznej mglistości, utożsamia Boga ze światem, kto z Boga czyni coś ziemskiego i ze świata coś boskiego, nie należy do wierzących w Boga.
Kto idąc za wierzeniami starogermańsko–przedchrześcijańskimi, na miejsce Boga osobowego stawia różne nieosobowe fatum, ten przeczy mądrości Bożej i Opatrzności, która ‘sięga potężnie od krańca do krańca i włada wszystkim z dobrocią’Mdr 8, 1, i wszystko prowadzi ku dobremu. Taki człowiek nie może sobie rościć prawa, by go zaliczać do wierzących w Boga.
Kto wynosi ponad skalę wartości ziemskich rasę albo naród, albo państwo, albo ustrój państwa, przedstawicieli władzy państwowej albo inne podstawowe wartości ludzkiej społeczności […] i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje się im bałwochwalczo, ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony przez Boga–Człowieka i daleki jest od prawdziwej wiary w Boga i od światopoglądu odpowiadającego takiej wierze […]
Tylko płytkie umysły mogą popaść w ten błąd, by mówić o bogu narodowym, o religii narodowej, tylko one mogą podjąć daremną próbę, by w granicach jednego tylko narodu, w ciasnocie krwi jednej rasy zamknąć Boga, Stwórcę wszechświata, Króla i Prawodawcę wszystkich narodów”…
Próbowano go zastraszać. Na jego kazaniach pojawiali się agenci niemieckich władz i ostentacyjnie je notowali. Wzywano go na przesłuchania.
Szczególną nienawiścią darzył go miejscowy przywódca niemieckiej narodowosocjalistycznej robotniczej NSDAP, nauczyciel–ateista — nauczał w Czermnej i ewangelickiej szkole w Kudowie–Zdroju — niejaki Arno Rogard (ur. 1895, Duszniki Zdrój) (właśc. Rogowski).
Po jednym ze spotkań z młodzieżą — zwanym przez Gerarda „godziną biblijną”, które organizował w pobliskiej Kudowej‑Zdroju, wieczorami, w tajemnicy — został pobity przez „nieznanych sprawców”, nazistowskich bojówkarzy. Spotkań nie zaprzestał — zmieniło się tylko to, że w drodze powrotnej towarzyszyła mu zawsze młodzież…
Atmosfery zastraszania nie wytrzymała matka Gerarda — 16.ii.1939 r. popełniła samobójstwo, topiąc się w Nysie Kłodzkiej. Następnego dnia, 17.ii.1939 r., w dniu 32 urodzin Gerarda, zmarła babcia, Agnieszka (niem. Agnes). Z rodziny matki pozostał mu tylko wuj, Klemens (niem. Clemens) Hirschfelder, mieszkajacy we wsi Zakrze (niem. Sackish) (dziś dzielnica Kudowej–Zdroju), prowadzący hurtownię piwa. O rodzinie ojca, jak wspominano, prawd. nic nie wiedział…
Matkę musiał chować sam, bo nikt inny nie odważył się tego uczynić…
Zaraz potem, jeszcze w ii.1939 r., po latach posługi w Czermnej został — na skutek wniesienia oficjalnej skargi do władz kościelnych przez niem. Geheime Staatspolizei (pl. Tajna Policja Państwowa), czyli Gestapo; mocą decyzji ówczesnego wielkiego dziekana kłodzkiego, Franciszka Ksawerego (niem. Franz Xaver) Monse (1882, Międzylesie – 1962, Bad Rothenfelde) — przeniesiony do założonej w XIV w. parafii pw. św. Michała Archanioła w Bystrzycy Kłodzkiej (niem. Habelschwerdt) (której wieloletnim proboszczem był niejaki ks. Pius Jung (zm. 1940, Bystrzyca Kłodzka)), co miało mu zapewnić większe bezpieczeństwo wobec nasilających się prześladowań ze strony niemieckich nazistów.
Nie zaprzestał formowania młodzieży — więcej: w vii.1939 r. został mianowany duszpasterzem młodzieży dekanatu kłodzkiego, z całego regionu byłego hrabstwa kłodzkiego. Na jego kazania przychodziły tłumy…
Został m.in. prezesem lokalnego oddziału „Towarzystwa Kolpinga” (niem. „Dresdner Kolpingsfamilie”), międzynarodowej, katolickiej organizacji społecznej pracującej z rodzinami i dla umocnienia rodzin katolickich w dobie pracy najemnej, założonej w 1846 r. — jako „Towarzystwo Podróżujących” (niem. „Gesellenverein”) — którego głównym twórcą był bł. Adolf (niem. Adolph) Kolping (1813, Kerpen – 1865, Kolonia).
Dalej prowadził „godziny wiary”, zapraszając młodzież do swego kościoła…
Dalej organizował i prowadził piesze pielgrzymki do Królowej Rodzin w Wambierzycach i Marii Śnieżnej na Górze Iglicznej…
Na ostatniej z nich, 8.vi.1941 r., na kilka miesięcy przed aresztowaniem, ów „nasz ksiądz”, jak określała go młodzież, zdołał w Wambierzycach zgromadzić 2,300 młodych ludzi, chłopców i dziewcząt. Gerard sprawował Najświętszą Ofiarę i wygłosił kazanie…
W czasie popołudniowych ceremonii kapela muzyczna niemieckich nazistów próbowała zagłuszyć muzykę i śpiewy religijne oraz modlitwy. W odpowiedzi kilku młodych pielgrzymów zaczęło bić w dzwony bazyliki, tłumiąc fanfary i śpiew sfanatyzowanych nazistów…
Wówczas Gestapo zaczęło się uciekać do bardziej brutalnych metod i prowokacji. Oprócz nieformalnych ostrzeżeń formowano wobec Gerarda groźby, coraz bardziej jawnie. Wielokrotnie wzywano go na przesłuchania. Śledzono go, podsłuchiwano.
Wreszcie ktoś — tradycyjny „nieznany sprawca” — zaczął niszczyć przydrożne kapliczki, a nawet strzelać do umieszczonych w nich figur Chrystusa…
Po kolejnym, prowokacyjnym zbezczeszczeniu XVIII‑wiecznej, barokowej kapliczki z krzyżem, przy drodze do wsi Wyszki, ok. 6 km na południe od Bystrzycy Kłodzkiej — w figurze Jezusa wiszącego na krzyżu strzałami z broni palnej wybito oczy, a w rzeźbie przedstawiającej koronację Maryi odcięto głowy Boga Ojca, Jezusa, Ducha Świętego i Maryi — podczas niedzielnej Mszy św. 27.vii.1941 r. Gerard otwarcie potępił nazistowskie bojówki.
Otwarcie wypowiedział wówczas znamienne słowa — warto je zapamiętać:
niem. „Wer der Jugend den Glauben
an Christus aus dem Herzen reißt,
ist ein Verbrecher!”
pl. „Kto wyrywa młodzieży z serc
wiarę w Chrystusa,
jest zbrodniarzem!”…
Kilka dni później, 1.viii.1941 r., gdy prowadził w kościele „godzinę wiary” został przez niemiecką tajną policję państwową, Gestapo, aresztowany. Miał świadomość, że szybko nie wróci. Pożegnał się z wszystkimi i poprosił o modlitwę…
Przez cztery miesiące przetrzymywano go prawd. w nowym więzieniu — zbudowanym w 1889 r. — w Kłodzku, słynna bowiem kłodzka Twierdza (niem. Festung Glatz) w latach 1940‑3 była filią niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Groß‑Rosen.
Wielokrotnie był przesłuchiwany i bity. Nie złamało go to aliści — miał pełną świadomość cierpienia dla Chrystusa. Nie skarżył się, lecz modlił za oprawców. I im przebaczał.
Napisał wówczas rozważania o obowiązkach kapłana na podstawie listów św. Pawła Apostoła oraz piękne rozważania Drogi Krzyżowej, które zachowały się i w których powierzał Zbawicielowi swój los. Zaczynał je słowami:
„Chryste, mój Zbawicielu! Przed swoją męką poszedłeś z Apostołami na Górę Oliwną. Tylko trzech z nich miało być świadkami Twojego cierpienia. Powiedziałeś do nich: Zostańcie tu, czuwajcie ze mną i módlcie się.
Ja również jestem wybrany przez Ciebie, aby cierpieć. Panie, dziękuję Ci za to.
Taka jest Twoja wola, dlatego chcę pozostać na miejscu cierpienia, jak długo zechcesz. Chcę czuwać jak wierny strażnik i modlić się wraz z Tobą”…
Kończył je kolejną modlitwą:
„Zbawicielu, pozwól mi ciągle jako pociechę odczuwać, że po każdym cierpieniu nastąpi radość, a po każdym upokorzeniu wywyższenie!
Uczyń mnie odważnym znieść wszystko!”
Zniósł wszystko.
14.xii.1941 r. pisał do wuja, Klemensa:
„Cieszyłem się Twą chęcią podarowania mi czegoś od św. Mikołaja, ale zaniechaj tego, gdyż tu nie wolno otrzymywać żywności. Wasze modlitwy są dla mnie cenniejsze […]
Wczoraj, w dzień urodzin mojej ukochanej mamy, podarowałem jej, zamiast ofiary Mszy Świętej, moją codzienną ofiarę. Mocno wierzę, że nasi kochani zmarli nas nie opuszczają. Ale to dobrze, że matka nie musi już przeżywać strachu o mnie.
Z punktu widzenia wieczności każde ziemskie cierpienie wygląda całkiem inaczej. Próbuję i ja być gotowym na mój los i znosić go po chrześcijańsku”…
I dodawał:
„Wyjeżdżam stąd. Dokąd? — nie wiem. Nie bójcie się. Bóg mnie nie opuści.
Jestem tego pewien […]
Będę ciągle próbował wiernie wypełnić mój obowiązek. Tak przejdę przez ten mroczny czas.
Myślcie często o pełnych pocieszenia słowach naszej liturgii adwentu. Dały mi one już wiele odwagi. Także i ja będę pięknie świętował Boże Narodzenie, ponieważ Chrystus żyje we mnie.
I mnie umacnia”.
Rzeczywiście „wyjeżdżał”. Następnego dnia, 15.xii.1941 r. — bez wyroku sądowego: Niemcy, do końca formaliści, wymagali takowego wobec swoich obywateli; nie wymagali oczywiście ich wobec podbitych narodowości — został przewieziony do więzienia we Wiedniu.
Na dworcu w Kłodzku widział go, uprzedzony o fakcie przeniesienia, o. Hubert (niem. Hubertus) Günther (1907, Opole – 1994, Oesede), z miejscowego klasztoru Zakonu Braci Mniejszych (łac. Ordo Fratrum Minorum – OFM), czyli franciszkanów, podobnie jak Gerard kapłan młodzieży. Wspominał:
„[Nadszedł Gerard], uwięziony z powodu Chrystusa, prowadzony przez policjanta, blady od więziennego powietrza […] Miał na sobie cienki płaszcz. Było bardzo zimno […] Zdjąłem moje ciepłe rękawiczki i podałem księdzu. Wziął je dziękując.
Jego ostatnie słowa to: ‘trzymajcie się’ […]
Na dworcu na jego nadejście [czekała nasza referentka do spraw młodzieży, Anna Maria Boese,] z paczką kanapek i kilkoma słodyczami […] Policjant pozwolił na to […] Później dowiedziałem się […], że ledwie ksiądz Hirschfelder wszedł do przedziału więziennego, rozdzielił otrzymane kromki chleba wśród współwięźniów […] i to samo uczynił ze słodyczami”…
Kilkanaście dni później, w dniach 24‑27.xii.1941 r., przetransportowano go do niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Dachau.
Stał się zwykłym numerem 28972, wymalowanym na trójkątnej naszywce, tzw. winklu, noszonym na obozowym ubraniu — pasiaku.
Osadzono go w bloku–baraku nr 30, jednym z dwóch, oprócz bloku nr 28, gdzie Niemcy przetrzymywali setki polskich księży wywiezionych głównie z terenów przyłączonych do Rzeszy Niemieckiej po inwazji na Polskę w 1939 r.
Zmuszani byli do wyczerpującej pracy fizycznej, poddawani licznym szykanom i prześladowaniom fizycznym. Pozbawiono ich cieplejszej odzieży, co w surowym klimacie podalpejskim — obóz wybudowano na bagnistym terenie o dużej wilgotności, szczególnie dokuczliwej jesienią i zimą, gdy więźniowie godzinami musieli stać na placu apelowym — kończyło się wyniszczającymi chorobami…
Większość niewolniczo pracowała na tzw. „plantagach”, polach przylegających do obozu: w upalne dni dokuczało górskie słońce, zimą deszcz, mróz i śnieg. Gerard całymi dniami chodził m.in. za pługiem i broną…
Nie była to, wbrew pozorom, łatwa praca. Panował bowiem nieopisany głód, który nie pozwalał myśleć o niczym innym, jak tylko o jednym — w jaki sposób zdobyć kawałek chleba. Waga więźnia nie przekraczała często 40 kg. A w 1942 r., najtragiczniejszym okresie w historii obozu KL Dachau, Niemcy głodowe racje jeszcze zmniejszyli…
Nieustanny głód, praca ponad siły szybko czyniły spustoszenie.
Rok 1942 r. był najgorszym rokiem w historii obozu koncentracyjnego KL Dachau. Setki polskich kapłanów zmarło z wyczerpania. Setki wywieziono do austriackiego ośrodka eutanazyjnego na zamku Hartheim (niem. Schloß Hartheim), gdzie w ramach zorganizowanej Aktion T4 (pl. akcja T4) — „likwidacji życia niewartego życia” (niem. „Vernichtung von lebensunwertem Leben”) — mordowano ich w komorach gazowych…
Gerard szybko tracił siły. Nieustanny głód, brutalny rygor, zatłoczenie, niewolnicza praca, zimno, wilgoć — to sprawiało, że polscy księża umierali prawie codziennie. Już po trzech miesiącach, gdy stan zdrowia Gerarda zaczął się pogarszać — zachorował na serce — przeniesiono go na blok nr 26, do księży niemieckich.
Miał tam przynajmniej możliwość korzystania z kaplicy, gdzie mógł odprawiać i uczestniczyć w nabożeństwach i Mszach św. Polscy księża od 15.ix.1941 r., gdy odmówili wpisania na tzw. listę „volksdeutschów” (pl. „etnicznych Niemców” albo: „folksdojczów”), i nie wyparli się polskości i godności kapłańskiej, takiej możliwości byli pozbawieni…
Spotkał tam też prawd. wspomnianego o. Józefa Kentenicha, twórcę Ruchu Szensztackiego, który aresztowany został 20.ix.1941 r. a 13.iii.1942 r. przewieziony do KL Dachau…
Gerard był już jednak bardzo chory i wkrótce trafił do obozowego „szpitala”, baraku niewiele różniącego się od baraku więziennego. Brakowało lekarstw, brakowało wszystkiego — nie wspominając już o zbrodniczych eksperymentach medycznych, które niemieccy „lekarze” przeprowadzali na niektórych więźniach…
W ostatnim zachowanym liście, oczywiście cenzurowanym przez Niemców, wysłanym 26.vii.1942 r. z KL Dachau, na 6 dni przed śmiercią, pisał”
„Czymże jest cały świat wobec wspaniałości Nieba, gdzie nie ma cierpienia, tylko miłość bez nienawiści?
Jakże nas przez to pociesza nasza kochana religia, z wiarą w życie wieczne, i to w tak ciężkich czasach jak ta wojna! […]
Siły czerpię z zaufania w Bożą Opatrzność. Tak spoglądamy w przyszłość.
Kapłan jest pewien, że mamy Jego bezgraniczną miłość”.
Miał pewność i nie zawiódł się, choć mimo wysiłków uczciwych obozowych lekarzy zginął 1.viii.1942 r., dokładnie w rok po aresztowaniu…
List z komendantury obozu do wuja, Klemensa, powiadamiający o śmierci Gerarda to jeden z najbardziej niezwykłych przykładów, jak blisko jest od świętości, którą egzemplifikował Gerard, do zwykłej nikczemności. Wczytajmy się w te słowa, w których poza oczywistymi faktami narodzenia i śmierci Gerarda nie ma w zasadzie słowa prawdy, bardzo uważnie:
„Urodzony 17.ii.1907 r. w Kłodzku Pana bratanek zameldował 24.vii.1942 r., że jest chory i dlatego został odesłany do szpitala, aby lekarze mogli go zbadać. Otrzymał najlepszą medyczną opiekę i leczenie. Mimo leczenia nic nie dało się zrobić. Składam panu moje kondolencje z powodu śmierci bratanka. Pana bratanek nie miał i nie wypowiedział ostatnich życzeń. Ciało spalono w krematorium”…
Oficjalnie zatem — co zapisano na karcie zgonu — odszedł na „zapalenie płuc”, a tak naprawdę na skutek skrajnego wyczerpania i głodu.
Tak się dzieje zawsze, gdy człowiek próbuje ukryć totalną obojętność albo zbrodnię za parawanem biurokratycznej formułki…
W owym czasie Niemcy wysyłali jeszcze z KL Dachau prochy zmarłych ich najbliższym. Tak też stało się w przypadku Gerarda — wysłano je do jedynego znanego bliskiego, wspomnianego wuja Klemensa Hirschfeldera z Zakrz, w papierowej kopercie, dołączając ubogie rzeczy osobiste…
Na klepsydrze powiadamiającej o śmierci Gerarda ktoś jakże celnie zacytował słowa PsalmuPs 125(6), 5:
łac. „qui seminant in lacrimis in exultatione metent”.
pl. „którzy we łzach sieją, żąć będą w radości”.
15.viii.1942 r. urnę z prochami pochowano w Czermnej, tuż przy kościele pw. św. Bartłomieja, obok grobu pierwszego proboszcza Gerarda, ks. Augustyna Hauffena.
W 1945 r., gdy ziemie kłodzkie zajęte zostały przez Rosjan i pojawili się pierwsi wyrzuceni ze wschodnich województw Rzeczypospolitej Polacy do jednego z niemieckich domów w Czermnej, należącego do niejakiej Marty (niem. Marthel) Wolf — pewnie nie była to osoba spokrewniona z biologicznym ojcem Gerarda, ale zbieżność nazwisk jest uderzająca — wtargnęła grupa ludzi:
„Było ich trzech mężczyzn i jedna kobieta. Krzyczeli na nas. Po otwarciu drzwi przez moją matkę, wpadli do mieszkania i zaczęli przeszukiwać szafy i szuflady. Dotarli do głównego pokoju i tam zauważyliśmy kompletne zaskoczenie jednego z nich, tego, który najbardziej się na nas wściekał, władającego dobrze niemieckim językiem. Zobaczywszy na ścianie portret księdza Hirschfeldera zapytał:
— Skąd u was ta fotografia?
Odpowiedzieliśmy mu, że znaliśmy bardzo dobrze księdza.
Już nigdy później nie spotkałam człowieka, u którego w ciągu kilku minut mogła nastąpić tak gwałtowna zmiana. Mężczyzna, który dopiero co wściekał się i wykrzykiwał, w kompletnej ciszy spoglądał na obraz i zupełnie spokojnym głosem powiedział:
— Ten człowiek jest święty, byłem z nim razem w obozie.
Następnie opowiedział to po polsku pozostałym. Również oni stali się nagle zupełnie innymi ludźmi.
Następnego dnia przyszli ponownie i zwrócili nam wszystkie klucze. Wywiesili też polską flagę, aby nas już nikt inny nie niepokoił.
Tak też się stało, mogliśmy w naszym domu pozostać aż do wysiedlenia”.
Niełatwa była droga Gerarda do ołtarzy. Ci, co go pamiętali, po wyjeździe z Ziemi Kłodzkiej rozproszyli się po powojennych Niemczech. Ziemia Kłodzka znalazła się w granicach ateistycznej rosyjskiej republiki polskiej prl. Dopiero wybór polskiego papieża, św. Jana Pawła II, zwycięstwo polskiego ruchu niepodległościowego „Solidarność” oraz załamanie jałtańskiego porządku europejskiego ok. 1990 r. sprawiły, że postać Gerarda wróciła do świadomości nie tylko mieszkańców Dolnego Śląska. W 1998 r. otwarto proces beatyfikacyjny. W krótkim czasie ponad 10,000 osób — z Polski, Niemiec i Czech — podpisało list z prośbą o szybkie wyniesienie Gerarda na ołtarze. I już w 2002 r. do Stolicy Apostolskiej wpłynęło positio, czyli dokumentacja, na podstawie której Gerard ogłoszony został Czcigodnym Sługą Bożym (łac. Venerabilis Dei servus)…
W tym samym 2002 r. otwarto grób Gerarda. Znaleziono jedynie szczątki trumny. Zebrano je wraz z ziemią je otaczającą i złożono w nowej, trwalszej urnie…
Po kolejnych 8 latach Gerarda, jedynego kapłana z terenów byłego hrabstwa kłodzkiego, który zginął w niemieckich obozach koncentracyjnych — choć nie jedynego protestującego wobec nazizmu — w imieniu Benedykta XVI (ur. 1927, Marktl) beatyfikował 19.ix.2010 r., w katedrze pw. św. Pawła (niem. St Paulus Dom) w Münster, Joachim kard. Meisner (ur. 1933, Wrocław‑Leśnica), ówczesny ordynariusz archidiecezji kolońskiej.
13.ix.2010, na 6 dni przed beatyfikacją, Benedykt XVI w liście do nowego ambasadora niemieckiego przy Stolicy Apostolskiej tak określał znaczenie Gerarda dla dzisiejszego świata:
„Kontemplując [Gerarda] staje się coraz bardziej oczywistym, że niektórzy w oparciu o chrześcijańskie przekonania są gotowi oddać życie za swoją wiarę, za prawa do praktykowania tego, w co wierzą, za wolność słowa, za pokój i ludzką godność.
Dziś na szczęście żyjemy w wolnym i demokratycznym społeczeństwie. Ale jednocześnie zauważamy, że wielu nam współczesnych nie jest zbyt mocno przywiązanych do religii, jak to było w przypadku [Gerarda]. Można by zapytać, czy są jeszcze dzisiaj chrześcijanie gotowi do obrony swej wiary, bez żadnych kompromisów?
Negatywna [odpowiedź wydaje się jak najbarziej naturalna], wiele osób wykazuje [bowiem skłonność ku bardziej permisywnym koncepcjom religijnym, także wobec siebie samych. Najwyższa, tajemnicza i nieokreślona istota, która wchodzi jedynie w zamglone relacje z życiem wewnętrznym osoby ludzkiej, zastępuje osobowego Boga chrześcijaństwa, objawionego w Biblii…
Takie koncepcje coraz częściej stymulują debatę w społeczeństwie, w szczególności w przestrzeni pojęcia sprawiedliwości i prawa.
Jeśli wszelako ktoś porzuca wiarę w osobowego Boga alternatywą staje się ‘bóg’, który nie wie, nie słucha i nie mówi; a w szczególności, który nie posiada wolnej woli. Jeśli zaś Bóg nie posiada woli dobro i zło stają się w końcu nierozróżnialne; dobro i zło nie są już wzajemnie sprzeczne ale stają w apozycji, w której jedno staje się uzupełnieniem drugiego.
W rezultacie istota ludzka traci moralną i duchową moc, niezbędną dla ogólnego rozwoju człowieka. Działalność społeczna zostaje coraz bardziej zdominowana przez prywatne interesy lub rozważania i kalkulacje nagiej siły, władzy, ze szkodą dla społeczeństwa.
Jeśli aliści Bóg jest Osobą i [istnieje] porządek stworzenia, którego świadectwem była — i jest — obecność tylu przekonanych chrześcijan w społeczeństwie, to porządek wartości jest prawomocny.
Widoczne są znaki, które ujawniły się w ostatnich czasach, świadczące o kształtowaniu się nowych relacji między państwem a religią, zastępujących te, które zbudowały wielkie Kościoły chrześcijańskie. W tej sytuacji zatem zadaniem chrześcijan jest ich pozytywne ale i krytyczne przyjęcie. Muszą one uwzględniać fundamentalne i trwałe wartości chrześcijaństwa w budowaniu podstaw i formowaniu struktur naszej kultury”…
Benedykt XVI zresztą w proroczy sposób, z wielką jasnością i precyzją, ale i ostrością problem „porzucania wiary w osobowego Boga [dla] ‘boga’, który nie wie, nie słucha i nie mówi; a w szczególności, który nie posiada wolnej woli”, definiował już wcześniej. Mówił:
„Absolutyzacja tego, co nie jest absolutne, lecz względne, nazywa się totalitaryzmem. Nie wyzwala człowieka, lecz odbiera mu jego godność i zniewala”Benedykt XVI, XX Światowe Dni Młodzieży, 16‑21.viii.2005 r., Kolonia.
Jan Paweł II ujmował to takEncyklika „Centesimus annus”, 1.v.1991 r., par. 44:
„ […] Totalitaryzm rodzi się z negacji obiektywnej prawdy:
jeżeli nie istnieje prawda transcendentna, przez posłuszeństwo której człowiek zdobywa swą pełną tożsamość, to nie istnieje też żadna pewna zasada gwarantująca sprawiedliwe stosunki pomiędzy ludźmi. Istotnie, ich klasowe, grupowe i narodowe korzyści nieuchronnie przeciwstawiają jednych drugim.
Jeśli się nie uznaje prawdy transcendentnej, triumfuje siła władzy i każdy dąży do maksymalnego wykorzystania dostępnych mu środków, do narzucenia własnej korzyści czy własnych poglądów, nie bacząc na prawa innych. Wówczas człowiek jest szanowany tylko na tyle, na ile można się nim posłużyć do własnych egoistycznych celów.
Tak więc nowoczesny totalitaryzm wyrasta z negacji transcendentnej godności osoby ludzkiej, będącej widzialnym obrazem Boga niewidzialnego i właśnie dlatego z samej swej natury podmiotem praw, których nikt nie może naruszać ani jednostka czy grupa, ani też klasa, naród lub państwo”…
I uzupełniałop. cit., par. 45:
„Państwo totalitarne dąży […] do wchłonięcia narodu, społeczeństwa, rodziny, wspólnot religijnych i poszczególnych osób.
Broniąc własnej wolności Kościół jednocześnie broni osoby ludzkiej, która ma ‘bardziej słuchać Boga niż ludzi’por. Dz 5, 29, rodziny, różnych społecznych organizacji i narodów, bowiem im wszystkim przysługuje własny zakres autonomii i suwerenności”…
Polski współ–koncelebrant Mszy św. beatyfikacyjnej, bp Ignacy Dec (ur. 1944, Hucisko), ordynariusz diecezji świdnickiej — obejmującej swym obszarem ziemie kłodzkie — widząc w Gerardzie nowy pomost między Czechami Polakami i Niemcami, i nazywając go „niemieckim Popiełuszką”, w napisanym przed beatyfikacją liście precyzował:
„Gdy patrzymy na dzieło życia ks. Gerharda i na jego obozową śmierć, może się nam przypomnieć dzieło życia i męczeńska śmierć bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Ten błogosławiony będzie nam przypominał o potrzebie obrony obecności Chrystusa w naszych sercach i w przestrzeni życia publicznego. Będzie nas mobilizował do składania odważnego świadectwa o Chrystusie w dzisiejszym świecie, o Jego krzyżu i Ewangelii.
Wraz z bł. ks. Jerzym Popiełuszko będzie nam przypominał, że ‘zło należy zwyciężać dobrem’”.
Niech więc ten zwykły — ale i niezwykły — kapłan, Gerard Franciszek Jan, z łaski Bożej w sakramencie bierzmowania Benedykt, Hirschfelder, który za właściwy „porządek stworzenia” i za osobowego Boga oddał życie, który zaiste pl. „żnie [już] w radości”por. Ps 125(6), 5, stanie się naszym drogowskazem w tym starciu o uzwględnienie „fundamentalnych i trwałych wartości chrześcijaństwa w budowaniu podstaw i formowaniu struktur naszej kultury”, że „zło należy zwyciężać dobrem”…
Popatrzmy na filmik o bł. Gerardzie Hirschfelderze:
Obejrzyjmy też prezentację o bł. Gerardzie Hirschfelderze:
Obejrzyjmy także dwa filmiki o upamiętnieniu bł. Gerarda Hirschfeldera:
Parę chwil poświęćmy encyklice „Centesimus Annus” Ojca św. Jana Pawła II z 1.v.1991 r.
Pochylmy się też nad listem Ojca św. Benedykta XVI z 13.ix.2010 r. do nowego ambasadora Niemiec przy Stolicy Apostolskiej (po angielsku)
oraz encykliką „Mit brennender Sorge” Ojca św. Piusa z 14.iii.1937 r.
Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
niemieckich:
norweskich:
włoskich: