108 polskich męczenników II wojny św.
tutaj
bł. MARIA KLEMENSA od JEZUSA UKRZYŻOWANEGO helena STASZEWSKA
(1890, Złoczew - 1943, Auschwitz)
męczennica
patronka: Zakonu Sióstr Urszulanek Unii Rzymskiej
wspomnienie: 27 lipca
wszyscy nasi święci
tutaj
Helena Staszewska urodziła się 30.vii.1890 r. w Złoczewie, miasteczku należącym ówcześnie do guberni kaliskiej (ros. Калишская губерния) w tzw. Królestwie Polskim (ros. Царство Польское), w zaborze rosyjskim. Złoczew pozbawiony był wtedy, w akcie represji za udział mieszkańców w powstaniu styczniowym lat 1863‑4, postanowieniem z 30.xii.1869 r., praw miejskich i funkcjonował jako tzw. „miasto rządowe”.
W Złoczewie też zapewne, w kościele pw. Świętego Krzyża ze słynącym łaskami obrazem Matki Bożej Pani Złoczewskiej, albo w kościele parafialnym pw. św. Andrzeja Apostoła, przyjęła sakrament chrztu św.
Jej rodzicami byli Karol (ur. ok. 1853) i Marianna z Kaszyńskich (ok. 1862 – 1918).
Wychowywała się w wielodzietnej rodzinie — miała 12 rodzeństwa (dzieciństwo przeżyło co najmniej dwóch braci i sześć sióstr).
Naukę rozpoczęła w oddalonym od Złoczewa o ok. 24 km Wieluniu. Kontynuowała ją w szkołach w gubernialnej stolicy, Kaliszu, oraz Piotrkowie Trybunalskim. Rodzina prawdopodobnie przemieszczała się w poszukiwaniu pracy…
Po ukończeniu szkoły średniej i zdobyciu podstawowego wykształcenia pedagogicznego rozpoczęła pracę nauczycielki w Sulejowie ok. 15 km od Piotrkowa (jednym z miasteczek pozbawionych w 1870 r. praw miejskich przez zaborcę rosyjskiego), a następnie w Studziannej ok. 20 km od Opoczna, gdzie w miejscowym sanktuarium znajduje się łaskami słynący, koronowany wizerunek Matki Bożej Świętorodzinnej.
W czasie I wojny światowej zmarł jej ojciec, a niedługo potem także i matka. Po ich śmierci musiała zająć się wychowaniem młodszego rodzeństwa, nadal pracując zarobkowo jako nauczycielka.
Dopiero więc w wieku 31 lat, w ii.1921 r., już za czasów odrodzonej Rzeczypospolitej, wstąpiła do Zakonu Sióstr Urszulanek Unii Rzymskiej (łac. Unio Romana Ordinis Sanctae Ursulae – OSU) — czyli urszulanek — w Krakowie. Wraz z nią do urszulanek wstąpiły też jej dwie siostry.
Sześć miesięcy później otrzymała imię Marii Klemensy od Jezusa Ukrzyżowanego i wdziała habit zakonny.
Postawiła sobie jasny i prosty cel: być świętą urszulanką zgodnie z wybranym mottem „Żyć z Jezusem i w Jezusie”.
Śluby czasowe złożyła w 1923 r., a śluby wieczyste 30.viii.1926 r. w Krakowie. Zanotowała wówczas: „Jezu, Oblubieńcze mój najsłodszy, zapal mnie Twą miłością, porwij mnie, pochłoń mnie. Spraw, abym się stała od mojej profesji wieczystej nowym człowiekiem, prawdziwą oblubienicą Twoją”…
Posługiwała wówczas m.in. w szkole powszechnej sióstr urszulanek w Krakowie. Klasztor krakowski stał się wówczas siedzibą zarządu generalnego polskich urszulanek. Siostry prowadziły tam nie tylko szkołę podstawową, ale gimnazjum i liceum. Redagowały dwa pisma: dla dzieci „Mały Światek” i dla młodzieży „Dziś i Jutro”.
Następnie skierowana została do klasztoru we wsi Siercza, ok. 15 km od Krakowa. Była tam nauczycielką w szkole podstawowej, a potem zastępczynią przełożonej klasztoru.
Prowadziła także Krucjatę Eucharystyczną, organizację mającą na celu uformowanie w dzieciach właściwych postaw moralnych, silnego charakteru, i ukazanie potrzeby samowychowania, założoną 13.xi.1914 r. przez jezuitę, o. Alberta Bessiersa (1877-1953), we Francji, po ogłoszeniu orędzia papieża Benedykta XV (1854, Genua – 1922, Rzym), wzywającego dzieci do modlitwy o pokój. Krucjatę 6.viii.1922 r. zatwierdził Pius XI (1857, Desio – 1939, Watykan) a w Polsce ideę zaczęła wdrażać św. Urszula Ledóchowska (1865, Loosdorf – 1939, Rzym)
W Sierczy s. Klemensa założyła też Sodalicję Mariańską (łac. Congregatio Mariana), katolickie stowarzyszenie świeckich, którego celem było łączenie życia chrześcijańskiego ze studiami. Organizowała comiesięczne spotkania, na których czytano prasę katolickę („Rycerz Niepokalanej”, „Cześć Maryi”, etc.), uczyła dziewczęta sztuki wypowiadania się (apostolstwo słowa!). Inicjowała spektakle teatralne, spotkania towarzyskie — opłatki, przy jajku święconym, etc. Doprowadziła też do uruchomienia ochronki, do której zapisało się ok. 50 dzieci.
Wszystko, by „służyć Bogu i ludziom na miarę swych możliwości”…
W czasie swej 22‑letniej posługi w zakonie pełniła wiele funkcji i spełniała różne obowiązki. Była między innymi zastępczynią przełożonej oprócz we wspomnianej Sierczy, także w klasztorach w Zakopanem i Stanisławowie. Następnie była przełożoną w założonych w XX-leciu międzywojennym domach zakonnych w Częstochowie, Gdyni i Rokicinach Podhalańskich.
Kroczyła po pokornej, cichej drodze ku życiu wiecznemu. Pisała: „przez lata pracuję, by osiągnąć dobro”….
W Rokicinach Podhalańskich przełożoną mianowana została 20.vii.1939 r. Do klasztoru dotarła 15.viii.1939 r., tuż przed wybuchem II wojny światowej. 16 dni później, 1.ix.1939 r., Niemcy zaatakowały Rzeczpospolitą. Tego samego dnia została — na rozkaz wojskowych dowódców — zmuszona, wraz ze swoimi współsiostrami, do opuszczenia klasztoru. Wieczorem doprowadziła swoje podopieczne do klasztoru sióstr Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu (łac. Congregatio Sororum Sacrae Familiae de Nazareth – CSFN) — czyli nazaretanek — w Rabce.
Następnego dnia udały się do Krakowa, skąd do Rokicin powróciły w połowie września, już po nadejściu wojsk niemieckiego okupanta. Mieszkańcy wioski witali je chlebem i solą— i nadzieją: „teraz już będzie dobrze — siostry wróciły!”
„Dobrze” niestety nie było, choć życie zakonne powoli wróciło do pozorów normalności — bowiem o zwykłej „normalności” w czasie wojny, pod niemiecką okupacją, można było tylko marzyć. Zanim jednakże można było zająć się potrzebującymi, m.in. chorymi i dziećmi, trzeba było przeprowadzić pilne remonty. A klasztor musiał być cały czas otwarty, otwarty dla każdego…
I rzeczywiście każdemu użyczał dachu nad głową…
Siostry wszystkie siły skierowały ku potrzebującym, których było coraz więcej. Taka wzmożona działalność wszelako nie uszła uwadze okupanta, i — dla sprawdzenia — w vii.1940 w klasztorze po raz pierwszy pojawiła się niem. Geheime Staatspolizei (pl. Tajna Policja Państwowa) — czyli osławione gestapo: by zastraszyć, by upomnieć…
Zaraz potem 30.vii.1940 r., zanotowała: „Im bardziej będę w Tobie, im bardziej przeobrażę się w Ciebie, im bardziej przestaną być dla siebie, by zmartwychwstać w Tobie, tym więcej również będę zdolną promieniować Tobą. Jezu, oderwij mnie od ziemi, pogrąż mnie w sobie, zatop mnie w Tobie”…
Ale bardziej trzeba wszak słuchać Boga niż ludzi. Nie można, nawet jeśli zostanie to odgórnie zabronione, porzucić potrzebujących i cierpiących. W i.1941 r. zatem, na prośbę Rady Głównej Opiekuńczej — największej organizacji charytatywnej na terenie utworzonego przez Niemców w centralnej części okupowanej Polski tworu zwanego niem. Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete (pl. Generalne Gubernatorstwo dla okupowanych ziem polskich) czyli tzw. Generalnym Gubernatorstwem, działającej za zgodą niemieckiego gubernatora żydowskiego pochodzenia, Jana (niem. Hans) Franka (1900, Karlsruhe – 1946, Norymberga), założonej przez hrabiego Adama Feliksa Ronikiera (1881, Warszawa – 1952, Orchard Lake), ze wsparciem metropolity krakowskiego, abpa Adama Stefana Sapiehy (1867, Krasiczyn – 1951, Kraków) (późniejszego kardynała), z której pomocy korzystało w szczycie ok. 700‑900 tys. osób rocznie — siostry założyły w klasztorze prewentorium, czyli zakład zapobiegawczo–leczniczy, i zaczęły przyjmować oraz otaczać opieką medyczną i religijną zagrożone gruźlicą dzieci warszawskie. Były wśród nich również dzieci żydowskie, ukrywane przez urszulanki. Przez dom zakonny przewijało się też wielu uciekinierów i tułaczy, Polaków, Żydów. Niektórzy po prostu wędrowali; inni uciekali, próbując przez góry, Tatry, na Słowację — znaleźć drogę do wolności, do polskiego wojska w Anglii…
Nikomu nie odmawiano pomocy. Dla pozostających dłużej siostry organizowały tajne nauczanie…
W przewidywaniu dalszych swych losów zapisała: „Panie, pozwól mi ukochać Krzyż i kroczyć ochotnie drogą Kalwarii, wszak Tyś ją Sam nam zostawił. Droga Krzyża, najprostsza do uświęcenia, do zjednoczenia z Tobą”.
I dodała: „Spodziewam się ponownej wizyty gestapo, a nawet czegoś dużo gorszego. Bardzo serdecznie dziś modliłam się, łącząc swoje przeżycie trwogi z bólem Jezusa. Oświadczałam po wiele razy gotowość na Wolę Jego Świętą — choćby i życie w męczarniach zakończyć…”
Niemcy przyglądali się, bacznie obserwowali posługę urszulanek. Rozpoczęły się represje. Najpierw, już w 1942 r., nakazali zamknięcie prewentorium, pozbawiając w ten sposób chore dzieci bez opieki. Siostry zmuszono natomiast do … dostarczania warzyw do niemieckich sanatoriów w Rabce!
S. Klemensa zdążyła jeszcze poprowadzić w xii.1942 r. rekolekcje, których myślą przewodnią było „Serce czyste stwórz we mnie, Boże, i ducha prawego odnów we wnętrznościach moich”… Ale 26.i.1943 r. dla wspólnoty sióstr w Rokicinach Podhalańskich przyszedł cios największy: przełożoną aresztowano. Pozwolono jej tylko uklęknąć w kaplicy i zmówić „Pod Twoją obronę”. Jeszcze ostatnie błogosławieństwo pozostawianym w klasztorze współsiostrom…
Przewieziono ją do Zakopanego i tam, w osławionym areszcie śledczym i więzieniu zorganizowanym przez gestapo w pensjonacie „Palace”, Niemcy poddawali ją przesłuchaniom. W związku z torturami, którym poddawano więźniów, areszt zyskał przydomek „katowni Podhala”…
Następnie przez ok. miesiąc przetrzymywano ją w areszcie — w Zakopanem i prawd. w Nowym Targu — po czym 26.ii.1943 r. przewieziono do osławionego więzienia przy ul. Montelupich w Krakowie.
Stamtąd, po kilkunastu dniach, 9.iii.1943 r., przewieziono ją w tzw. „transporcie” do niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Auschwitz, znajdującego się na ziemiach bezpośrednio włączonych do Rzeszy Niemieckiej — w niem. Provinz Oberschlesien (pl. Prowincja Górny Śląsk) — czyli z punktu widzenia prawa niemieckiego na terytorium Niemiec.
Odtąd dla władz niemieckich była już tylko numerem: 38102…
KL Auschwitz oznaczało nieustanny głód, niewolniczą pracę, brud, brak jakichkolwiek środków sanitarnych. Szybko zaczęła chorować. Cierpiała. Z trudem trzymała się na nogach. Niebawem słaby organizm zaatakował panoszący się w tym obozie koncentracyjnym tyfus.
Ta pokorna apostołka miłości, pokory i zgadzania się z wolą Bożą, czemu szczególny wyraz dała właśnie w Auschwitz, odeszła do Pana 27.vii.1943 r. w obozowym baraku „szpitalnym”.
Umierała śpiewając „Magnificat! Wielbi dusza moja Pana” a Pan „oderwał ją od ziemi, pogrążył i zatopił w Sobie”…
13.vi.1999 r. w Warszawie Ojciec św. Jan Paweł II (1920, Wadowice – 2005, Watykan) beatyfikował 108 męczenników polskich z okresu II wojny światowej. W ich gronie znalazła się też Maria Klemensa Staszewska od Jezusa Ukrzyżowanego, Urszulanka Unii Rzymskiej.
U kresu XX wieku, w bulli „Incarnatione Mysterium” ogłaszającej wielki jubileusz roku 2000, św. Jan Paweł II pisał:
„Świadectwem prawdy chrześcijańskiej miłości — zawsze czytelnym, dziś jednak szczególnie wymownym — jest pamięć o męczennikach. Niech ich świadectwo nie będzie zapomniane. Głosili oni Ewangelie, oddając życie dla miłości. Zwłaszcza w naszej epoce męczennik jest znakiem owej największej miłości, w której zawierają się wszystkie inne wartości. Jego życie jest odblaskiem wzniosłych słów Chrystusa, wypowiedzianych na krzyżu: »Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią«Łk 23, 34. Człowiek wierzący, traktujący poważnie swoje chrześcijanskie powołanie, w którym męczeństwo jest możliwością zapowiedzianą już w Objawieniu, nie może usunąć tej perspektywy z horyzontu własnego życia. W ciągu dwóch tysięcy lat od narodzenia Chrystusa zawsze obecne było świadectwo męczenników.
Także nasze [XX] stulecie, zbliżające się ku końcowi, wydało bardzo wielu męczenników, którzy ponieśli śmierć przede wszystkim jako ofiary nazizmu i komunizmu oraz walk rasowych i plemiennych. Ludzie z wszystkich warstw społecznych cierpieli za wiarę, płacąc krwią za przynależność do Chrystusa i do Kościoła lub znosząc odważnie wieloletnie więzienia i różnorakie udręki, aby nie poddać się naciskom ideologii, która przerodziła się w bezlitosną dyktaturę. Z psychologicznego punktu widzenia męczeństwo jest najwymowniejszym dowodem prawdziwości wiary, która może nadać ludzkie oblicze nawet najbardziej gwałtownej śmierci i ujawnia swe piękno podczas najokrutniejszych prześladowań.
Napełnieni obficie łaską nadchodzacego Roku jubileuszowego, możemy głośniej śpiewać Ojcu hymn wdzięczności: Te martyrum candidatus laudat exercitus. Tak, oto jest orszak tych, którzy „opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili”Ap 7, 14. Dlatego Kościół wszędzie na ziemi musi pozostać zakorzeniony w ich świadectwie i pieczołowicie chronić pamięć o nich. Oby Lud Boży, umocniony przykładem tych autentycznych mistrzów wiary — ludzi wszystkich pokoleń, języków i narodowości — przekroczył z ufnością próg trzeciego tysiąclecia. Podziw dla męczenników niech łączy się w sercach wiernych z pragnieniem naśladowania — z pomocą łaski Bożej — ich przykładu, gdyby wymagały tego okoliczności”.
Pomódlmy się litanią do 108 błogosławionych męczenników:
Obejrzyjmy etiudkę o polskich świętych i błogosławionych wyniesionych na ołtarze przez Jana Pawła II:
Posłuchajmy też słów Jana Pawła II z homilii beatyfikacyjnej:
Pochylmy się nad bullą św. Jana Pawła II „Incarnationis mysterium” z 1998 r.:
a także nad homilią beatyfikacyjną św. Jana Pawła II z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
Popatrzmy na mapę życia błogosławionej:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
francuskich:
norweskich:
włoskich: