św. BERNARDYN REALINO
(1530, Carpi - 1616, Lecce)
zakonnik
patron: Lecce
wspomnienie: 2/3 lipca
Urodził się w Carpi w pobliżu Modeny w 1530 r. w rodzinie szlacheckiej (ojcem był Franciszek Realino a matką Elżbieta Bellentani), o szerokich koneksjach.
Po studiach podstawowych (uczono go w domu, co oznaczało, że nie został wysłany na dwór panującego – za co później Bernardyn był ojcu wdzięczny) studiował medycynę i filozofię w Modenie i Bolonii. Przerwał je w połowie i, widząc w tym lepsze perspektywy dla siebie, rozpoczął studia prawnicze, zdobywając doktorat z prawa rzymskiego i cywilnego (1556).
W tym samym roku dzięki rodzinnym powiązaniom i protekcji kard. Krzysztofa Madruzzo, biskupa Trentu i gubernatora Mediolanu, został burmistrzem Felizzano (co wiązało się, m.in. z obowiązkami sędziowskimi), a potem w Cassine i Castelleone. Był też głównym poborcą podatkowym w Alesandrii oraz osobistym doradcą namiestnika Neapolu.
I nagle ten „człowiek sukcesu” porzucił karierę!
Zaczęło się od tego, że „wielki świat” przestał wydawać się tak pociągający, jak sądził. Począł więc rozdawać pieniądze ubogim. Gdy w 1564 r. jego chlebodawca, markiz Pescary, powierzył mu stanowisko nadzorcy swoich dóbr w królestwie Neapolu, przypadkiem napotkał dwóch zakonników, którzy opowiedzieli mu o nowo powstałej placówce jezuitów w Neapolu. Odwiedził ich, poruszony wysłuchanym kazaniem wyspowiadał się, i za wskazówką kapłana udał się na 8 dniowe rekolekcje.
W ich trakcie zaznał wewnętrznego spokoju. A jednej z nocy objawić mu się miała Matka Boża z Dzieciątkiem na ręku i polecić, by wstąpił do rodziny zakonnej jezuitów.
Tak uczynił: mimo, że znał medycynę i miał podwójny doktorat, mimo zajmowanych stanowisk, poprosił generała Towarzystwa Jezusowego - bezpośredniego następcę św. Ignacego Loyoli - Jakuba Layneza o przyjęcie nie na kapłana, ale na zwykłego brata. Trzy lata później jednakże, w pokorze i duchu posłuszeństwa, z polecenia przełożonych zakonnych, parę miesięcy po pierwszych ślubach, złożył śluby kapłańskie…
Musiał wyróżniać się niezwykłą świętością, skoro generał zakonu, następca Layneza, Franciszek Borgiasz (Borgia, późniejszy święty), powierzył mu urząd mistrza nowicjatu i ojca duchownego młodych adeptów zakonu, choć ciągle jeszcze studiował teologię. Wszelako roztropność i zdrowy rozsądek okazały się wystarczające. Bernardino poświęcił się również pracy pastoralnej – co miał już czynić do końca życia – nauczaniu katechizmu, głoszeniu kazań, spotkaniom z niewolnikami na galerach w porcie neapolitańskim, słuchaniu spowiedzi…
A w 1571 r. Franciszek Borgiasz pozwolił Bernardynowi złożyć śluby uroczyste, do których dopuszcza się tylko wypróbowanych ojców zakonu.
W 1574 r. Bernardyn przybył do Lecce (południowy cypel Apulii), w charakterze (pierwszego) rektora, kaznodziei i spowiednika. Podbił serca mieszkańców niezwykłą gorliwością kapłańską na ambonie i w konfesjonale, ofiarną posługą najuboższym i osobistą ascezą życia. Jego penitentami byli wszyscy: od miejscowego biskupa i duchowieństwa po ostatniego rybaka, przez co moralnie oddziaływał na miasto i całą okolicę. Szedł wszędzie, gdzie tylko zaistniała potrzeba materialna i duchowa. Nawiedzały go tłumy interesantów, wobec których umiał zawsze zachować spokój i opanowanie - nawet wobec natrętów. Zasłużył tym sobie na przydomek „ojca miasta”.
Choć próbano ściągnąć go z powrotem, do Neapolu lub Rzymu, zawsze coś stawało na przeszkodzie, a to choroba, a to tajemnicze schorzenie… I tak Bernardino pozostał w Lecce, w konwencie jezuickim, który założył, do końca życia.
Bóg obdarzył go darem kontemplacji, ekstaz i proroctwa. Kilka razy cieszył się obecnością Najświętszej Maryi Panny, a pod koniec życia miał otrzymać z rąk Matki Bożej samego Chrystusa (jak pół wieku wcześniej św. Stanisław Kostka…)
Z Bernardynem związanych jest szereg nadzwyczajnych wydarzeń: na przykład mały puchar z winem, którym obdarowywał gości, miał nie wyczerpywać się, aż do zaspokojenia pragnienia ostatniego z obecnych…
Ostatnie lata Bernardyn przeżył w cierpieniu: sześć lat przed śmiercią wypadek pozostawił dwie niegojące się rany, trzy lata przed śmiercią utracił wzrok. Zmarł w 1616 r. Na łożu śmierci rajcy miejscy prosili go o objęcie miasta – po przekroczeniu progu życia wiecznego – patronatem, na co wyraził zgodę, po czym odszedł do chwały Pana ze słowami „O Madonna, mia santissima” na ustach…
Krew zebrana z ran w dniu śmierci miała, w niektórych fiolkach, przez wiele lat, do 1895 r., gdy został beatyfikowany, pozostawać w stanie płynnym, i wrzeć corocznie w rocznicę odejścia do Pana. Gdy w 1711 r. otwarto grobowiec Bernardyna niektóre część ciała znajdowała się w stanie nienaruszonym, zanurzona w czerwnonym płynie, który po zbadaniu okazał się krwią o słodkim zapachu. Podobne fenomena miały mieć miejsce i w późniejszych latach.
Święty Robert Bellarmin miał powiedzieć o Bernardynie: „Nigdy, w czasie gdy byłem jego przełożonym, nie słyszałem o żadnej skardze na o. Realino. Nawet od osób nieprzychylnych jezuitom, którzy wykorzystywali każdą okazję, by atakować nasz zakon. Zawsze czynili wyjątek dla o. Realino…”
Błogosławionym ogłosił go Leon XIII w 1895 r., a świętym Pius XII w 1947 r.
Jego relikwie znajdują się w Lecce, w kościele jezuitów…
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
angielskich:
norweskich:
włoskich:
hiszpańskich: