Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
tutaj ⇐ 108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej
bł. WŁADYSŁAW DEMSKI
1884, Straszewo – ✟ 1940, Sachsenhausen
męczennik
patron: szkół katolickich, diecezji kapłanów diecezji elbląskiej
wspomnienie: 28 maja
„Biała Księga” (martyrologium) duchowieństwa Polski ⇒ tutaj
Na świat przyszedł 5.viii.1884 r. w Straszewie (niem. Dietrichsdorf), ok. 15 km na północ od Kwidzynia, wsi–osadzie, zamieszkiwanej przez ok. 600 osób, naonczas należącej do tzw. niem. Regierungsbezirk Marienwerder (pl. rejencja kwidzyńska) w prowincji niem. Westpreußen (pl. Prusy Zachodnie), części składowej niem. Königreich Preußen (pl. Królestwo Prus), kraju związkowego Cesarstwa Niemieckiego — czyli w zaborze pruskim (dziś w województwie pomorskim)
Był synem Franciszka (1852, Mariany – 1917) i Rozalii z domu Kamrowskiej (1850, Rzężęcina – 1948). Rodzice prowadzili gospodarstwo rolne. Ojciec był aktywnym działaczem polskich komitetów wyborczych do wybieralnych ciał pruskiej administracji zaborczej — na terenach, które pod władanie pruskie, a potem niemieckie, przeszły już w I rozbiorze Rzeczypospolitej w 1772 r.…
Straszewo prawd. od 1320 r. (albo nawet już w XIII w.) było siedzibą parafii, ale w XVII w. połączone zostało unią personalną z parafią z siedzibą w oddalonych o ok. 8 km Tychnowach. Tak więc Władysław przyjęty został do Kościoła Powszechnego zapewne w parafialnym kościele pw. św. Katarzyny Męczennicy i Dziewicy w Straszewie, wybudowanym prawd. w 1520 r., choć możliwe jest też, że rodzice zanieśli go do Tychnowa, i tam, w XIV–wiecznym kościele pw. św. Jerzego, otrzymał sakrament chrztu św. W każdym razie sakramentu udzielił mu najprawdopodobniej proboszcz obu połączonych parafii, ks. Piotr Baranowski (1805–1912)
Ks. Baranowski przez 64 lata posługiwał w połączonych parafiach Tychnowo i Straszewo. Był gorącym patriotą polskim — za co zresztą był wielokrotnie szykanowany i karany — i pomimo zakazu pruskich władz zaborczych nauczał dzieci religii w języku polskim. Uczył ich także pisania i czytania po polsku. Wygłaszał również polskie kazania, w Tychnowach zaś założył bibliotekę i czytelnię polską. I to on zapewne nie tylko miał swój wkład w pierwsze kroki na drodze edukacji Władysława, na jego drodze ku kapłaństwu, ale i zaszczepił w nim szczególne umiłowanie języka polskiego i polskości generanie.
Systematyczne pierwsze nauki Władysław pobierał aliści, z dwoma braćmi, w szkole powszechnej w rodzinnym Straszewie (dziś szkoła podstawowa jego imienia).
Później kształcił się w Collegium Marianum w Pelpinie (dziś liceum im. Jana Pawła II) — jedynej wówczas na Pomorzu, i szerzej: w niem. Westpreußen, szkole o polskim charakterze — i w Królewskim Liceum Hosianum w Braniewie, od 1811 r. aż do 1933 r., w czasach zaboru pruskiego, wyznaniowego gimnazjum humanistycznego — dawnej uczelni jezuickiej, łac. Collegium Hosianum, założonej w 1564 r. przez Stanisława kard. Hozjusza (1504, Kraków – 1579, Capranice)
Gdy w 1906 r. zdał egzamin maturalny przyszło powołanie. Pozostał, naturalnie zresztą, w Braniewie, gdzie rozpoczął studia teologiczne i filozoficzne w Wyższym Seminarium Duchownym Hosianum, najstarszym seminarium duchownym w Polsce, założonym w 1565 r. przez wspomnianego Stanisława kard. Hozjusza, kształcącym przyszłych kapłanów diecezji warmińskiej.
Święcenia kapłańskie przyjął — z rąk ordynariusza, bpa Augustyna Bludau (1862, Dobre Miasto – 1930, Frombork) (albo sufragana, bpa Edwarda Herrmanna (1836, Unieszew – 1916, Olsztyn)) — 4.ii.1910 r. prawd. w diecezjalnej katedrze pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Andrzeja we Fromborku. Jako motto swojej posługi kapłańskiej obrał słowa: „Jezu cichy i pokornego serca, uczyń serce moje według serca Twego”.
Już następnego dnia, 5.ii.1910 r., w rodzinnym kościele parafialnym pw. św. Katarzyny w Straszewie odprawił Mszę św. prymicyjną. Zaraz potem jego ojciec, Franciszek, ponieważ jego synowie opuścili rodzinne gospodarstwo, sprzedał je…
Posługę duszpasterską — w parafiach polskich, bowiem do takich kierował go bp Bludau — Władysław rozpoczął 7.vii.1910 r. w XIV wiecznej parafii pw. św. Marii Magdaleny we wsi Wrzesina — albo w pochodzącej z tego samego czasu parafii pw. św. Mikołaja we wsi Sząbruk, gdzie właśnie przygotowywano się do rozbudowy parafialnego kościoła pw. św. Mikołaja i św. Jana Ewangelisty (zakończono ją w 1913 r.): żródła nie są tu jednoznaczne, obie parafie znajdują się w sąsiedztwie, obie oddalone są o ok. 8 km od Gietrzwałdu — gdzie posługiwał jako wikariusz. Następnie 8.vii.1911 r. przeniesiony został do parafii pw. św. Anny w Barczewie. W 1915 r. — był to już trudny czas I wojny światowej — powołany został przez niemieckie władze do służby wojskowej jako kapelan. Pełnił ją przez ok. rok. w Królewcu. Opiekował się polskimi żołnierzami, wcielonymi do armii rosyjskiej i internowanymi przez Niemców…
28.ix.1916 r. powrócił do parafialnej posługi duszpasterskiej w parafii pw. św. Jana Chrzciciela i Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Biskupcu. Tam zastał go koniec I wojny światowej.
20.iii.1919 r. powołany został na stanowisko wikariusza w parafii pw. św. Szymona i św. Judy Tadeusza w Starym Targu, pomorskiej wsi na Powiślu, regionie nad wschodnim brzegiem dolnej Wisły, zamieszkiwanej głównie przez Polaków, z dwuklasową szkołą katolicką.
Ważyły się — po rozstrzygnięciach I wojny światowej i odrodzeniu Rzeczpospolitej — losy tych ziem, czyli Warmii, Mazur i Powiśla. Wersalski traktat pokojowy, podpisany 28.vi.1919 r., decyzję o ich przynależności do Rzeczypospolitej albo państwa niemieckiego pozostawił w rękach mieszkańców — zorganizowany miał zostać plebiscyt, nad którego przebiegiem czuwać miał specjane komisje powołane przez Ligę Narodów.
W okresie poprzedzającym plebiscyt Władysław stał się aktywnym działaczem organizacji polskich. Jako opiekun towarzystw ludowych rozpoczął aktywną działalność plebiscytową. Został bliskim współpracownikiem Warmińskiego Komitetu Plebiscytowego.
Wyniki plebiscytu, który odbył się 11.iii.1920 r., okazały się aliści dla Polski druzgocącą klęską. I choć w Starym Targu większość mieszkańców głosowała za przynależnością do Polski, w gminie było już inaczej. Wieś pozostała w granicach Niemiec. Podobnie było w rodzinnych stronach: choć w Straszawie 60.63 %, a Tychnowach 59.09 %, głosowało za Polską to region przyznany został Niemcom.
Parafia Władysława pozostała więc w Niemczech. Ale jej wikariusz nie załamał się. Już w xi.1920 r., a więc w kilka zaledwie miesięcy po wielkiej bitwie warszawskiej, zwanej „cudem na Wisłą”, gdy wojska polskie rozgromiły rosyjskie armie i w ten sposób zapewniły bezpieczeństwo powstającemu państwu, został w Olsztynie współzałożycielem i członkiem komitetu centralnego Związku Polaków w Prusach Wschodnich (który później, w 1924 r., wszedł w skład Związku Polaków w Niemczech). Został wiceprzewodniczącym Polsko–Katolickiego Towarzystwa Szkolnego na Warmię — współpracował m.in. z późniejszym prezezem Towarzystwa, Heleną Sierakowską (1886, Przeworsk – 1939, Rypin), żoną znanego działacza polskiego w były Prusiech, Stanisława Sierakowskiego (1881,Poznań – 1939, Rypin) — i opiekunem kół Kobiet Chrześcijańskich pw. św. Kingi. Towarzystwo Szkolne, mimo wielu trudności, doprowadziło w latach 1930. do powstania w Prusach Wschodnich 14 polskich szkół, wprowadzenia lekcji języka polskiego w przeszło 40 niemieckich szkołach i zorganizowania 15 przedszkoli, do których uczęszczało 650 polskich dzieci.
Ta działalność nie trwała długo. Niemcy zaczęli wywierać coraz większą presję na niepokornego kapłana i już 17.viii.1922 r. został zmuszony przez pruskie władze niemiecki do opuszczenia rodzinnego Powiśla…
Jeszcze w tym samym, 1922 r., zyskał inkardynację w archidiecezji gnieźnieńskiej, którą zarządzał wówczas apb Edmund Dalbor (1869, Ostrów Wlkp. – 1926, Poznań), Prymas Polski (próbował uzyskać ją też w archidiecezji lwowskiej u abpa Józefa Teofila Teodorowicza (1864, Żywaczów – 1938, Lwów)) i przeniósł się do Inowrocławia, gdzie został prefektem w 8–klasowym gimnazjum im. Jana Kasprowicza (które wiele lat później ukończyć miał Józef Glemp (1929, Inowrocław – 2013, Warszawa), późniejszy kardynał i Prymas Polski)…
W tym czasie studiował także filozofię i filologię klasyczną na Uniwersytecie Poznańskim im. Adama Mickiewicza, co pozwoliło mu, po zdaniu egzaminów, zostać etatowym profesorem szkół średnich w Inowrocławiu. W gimnazjum im. J. Kasprowicza nauczał języka greckiego i łacińskiego, a w gimnazjum żeńskim (dziś II Liceum Ogólnokształcące im. Marii Konopnickiej) języka łacińskiego i niemieckiego, opiekując się jednocześnie Sodalicją Mariańską (łac. Congregatio Mariana)…
Jego uczniowie wspominają go jako pedagoga wymagającego i sprawiedliwegoks. Czesław Wolski, ale i życzliwegoks. dr Stefan Fiutak (1918, Inowrocław – 2000, Gniezno), który różnymi sposobami starał się ożywić zainteresowania uczniów…
Wymagał od nich nie tylko opanowania zasad języka, ale również znajomości poezji antycznej i sztuki recytacji. Wychowywał pokolenia młodzieży w duchu patriotyzmu, wiary katolickiej, wrażliwości na drugiego człowieka i dziedzictwo kulturowe antyku. Przybliżał jej sztukę antyczną — e.g. w 1932 r. wystawił wraz z młodzieżą obu szkół średnich, w których nauczał, „Antygonę” Sofoklesa…
W szkołach, w których pracował opiekował się kółkiem filologicznym, czytelnią uczniowską i kółkiem samokształceniowym. Współorganizował wycieczki krajoznawcze. Był też propagatorem idei oszczędzania.
Współpracował także z czasopismem „Dziennikiem Kujawskim”, pisząc doń co jakiś czas artykuły…
Chętnie brał udział w spotkaniach księży prefektów i, acz generalnie był małomówny, włączał się aktywnie w dyskusje.
Ów owocny okres wytężonej posługi na niwie Pańskiej brutalnie przerwali sąsiedzi. W oparciu o osławione porozumienie z 23.viii.1939 r. dwóch wybitnych przywódców socjalistycznych — niemieckiego, o odcieniu nazistowskim, Adolfa Hitlera, i rosyjskiego, o odcieniu komunistycznym, Józefa Stalina — i jego tajne aneksy, od nazwisk sygnatariuszy, czyli ministrów spraw zagranicznych dwóch wspomnianych zbrodniarzy, zwane paktem Ribbentrop–Mołotow, 1.ix.1939 r. Rzeczpospolita napadnięta została przez Niemcy. 17 dni później od wschodu Polskę najechali Rosjanie. Dwaj bandyci dokonali w ten sposób czwartego rozbioru Polski, uzgodnionego formalnie i podpisanego, wraz z innymi tajnymi aneksami, 28.ix.1939 r. w tzw. „traktacie o granicach i przyjaźni Rosja–Niemcy”. Rozpoczęła się II wojna światowa.
Inowrocław już 7.ix.1939 r. znalazł się w rękach niemieckich…
Niemcy natychmiast zaczęli wdrażać w życie tzw. „Intelligenzaktion” (pl. „Akcja Inteligencja”), czyli plan fizycznej likwidacji polskiej inteligencji oraz warstw kierowniczych na okupowanych terenach (po 17.ix.1939 r., gdy Rzeczpospolita została napadnięta przez Rosję, podobną akcję rozpoczęli Rosjanie). Już 8.ix.1939 r. został, na przykład, aresztowany Stanisław Kubski, proboszcz parafii pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie w Inowrocławiu. Pieczę nad opuszczoną przez owego duszpasterza parafią przejął Władysław (od 4.x.1939 r. formalnie)…
A wokół trwały aresztowania i egzekucje. 24.x.1939 r. Niemcy zatrzymali brata Władysława, Agatona Demskiego (1880, Straszewo – 1939, Las Szpęgawski), jak i on działacza plebiscytowego w 1920 r., rolnika, i wkrótce potem zamordowali w Lesie Szpęgawskim. Dwa dni później, 26.x.1939 r., w Rypinie Niemcy zamordowali, po kilku dniach tortur, dawnych współpracowników Władysława z okresu posługi na Powiślu i działalności plebiscytowej: wspomnianego Stanisława Sierakowskiego, jego żonę Helenę i ich córkę wraz z zięciem…
2.xi.1939 r. księża pracujący w Inowrocławiu i okolicach zostali przez Niemców „zaproszeni” do starostwa na spotkanie, aby — jak oświadczono — „omówić warunki pracy duszpasterskiej w czasie wojny”. Gdy pojawili się wszystkich aresztowano. Jak się miało okazać z 34 zatrzymanych okupację niemiecką przeżyć miało tylko trzynastu…
Niemcy osadzili ich w więzieniu w Inowrocławiu. Było to już po tzw. „krwawej niedzieli inowrocławskiej”, gdy w nocy z 22 na 23.x.1939 r. pijani niemieccy strażnicy zamordowali w więzieniu 56 Polaków. Ciała pomordowanych zakopano rowach przeciwlotniczych tuż za murami więzienia. Informacje o masakrze szybko dotarły na Zachód — za pomocą tajnej radiostacji krótkofalowej, przekazali je uczniowie i nauczyciele gimnazjum im. Jana Kasprowicza, w którym nauczał Władysław…
5.xi.1939 r. wszystkich uwięzionych kapłanów przewieziono do Świecia, gdzie przetrzymywano ich w budynkach zakładu psychiatrycznego, którego ok. 1,000 pacjentów w dniach 10‑17.ix.1939 — w ramach innej niemieckiej akcji specjalnej, tzw. „Aktion T4” (pl. „Akcja T4”), czyli ludobójczego programu eutanazyjnego „Vernichtung von lebensunwertem Leben” (pl. „eliminacji życia niewartego życia”), systematycznego fizycznego mordu ludzi niedorozwiniętych psychicznie, przewlekle chorych psychicznie i neurologicznie — Niemcy wymordowali w lasach k. Mniszka.
Trzy dni później, 8.xi.1939 r., całą grupę przewieziono do obozu przejściowego zorganizowanego przez Niemców w klasztorze oo. werbistów, czyli Zgromadzenia Słowa Bożego (łac. Societas Verbi Divini – SVD) w Górnej Grupie. Tam Niemcy zgromadzili dużą grupę polskiego duchowieństwa z obszaru Pomorza Gdańskiego — tych, którzy przeżyli eksterminację pierwszych dwóch miesięcy wojny, m.in. mordów, którym historiografia nadała nazwę „krwawej jesieni pelplińskiej”…
Po trzech miesiącach 5.ii.1940 r., Władysław został przewieziony do kolejnego obozu przejściowego, Neufahrwasser (pl. Nowy Port) w Gdańsku. Stamtąd po trzech dniach, 8.ii.1940 r., przetransportowano go do niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Stutthof, 36 km na wschód od Gdańska.
Zgromadzono w nim grupę księży i zakonników pochodzących z kościołów i zakonów pomorskich, liczącą ok. 250‑300 osób. Zmuszano ich do pracy przy rozbudowie obozu. Zimno, głód, wyniszczająca i niejednokrotnie bezsensowna praca (na przykład przerzucanie kup śniegu z miejsca na miejsce), tortury, były na porządku dziennym.
Władysław odznaczał się spośród innych księży postawą i wzrostem oraz świetną znajomością języka niemieckiego. Pełnił zatem rolę przedstawiciela polskich kapłanów — Niemcy uznali go za „kapo”, czyli szefa roboczego komanda polskich kapłanów.
Pracował m.in. w obozie dla jeńców cywilnych (niem. Zivilgefangenenlager) w miejscowości Grenzdorf (pl. Graniczna Wieś), gdzie produkowano — niewolniczymi siłami — kostkę brukową do budowy dróg.
Kierował pracami księży przy rozbijaniu kamieni, w żwirowni i kamieniołomach, będąc dla nich przewodnikiem i pocieszycielem duchowym.
Uwierz,
mówiłem,
raz jeszcze zaufaj kamiennym tablicom
które oparły się płomieniom czasu.…
Takie słowa w usta Władysława — łącząc literacko, w wierszu „Ksiądz Józef Demski”, jego postać z postacią innego kapłana–męczennika, ks. Józefa Pawłowskiego — włożył najwybitniejszy polski poeta i pisarz przełomu XX i XXI w., Bohdan Urbankowski (ur. 1943, Warszawa), w niezwykłym tomiku „Głosy”, bodaj najwybitniejszej analizie fenomentu obozów koncentracyjnych w polskiej literaturze.
Pomoc i pocieszenie w KL Stutthof były niezbędne, bowiem ogólne przygnębienie pogłębiał dodatkowo zakaz sprawowania jakichkolwiek praktyk religijnych…
Ale 21.iii.1940 r., w Wielki Czwartek, udało się — w tajemnicy — odprawić Mszę św. i rozdać Komunię św. Celebrował ją, w izbie nr 5, ks. Bolesław Piechowski (1885, Osówek – 1942, Hartheim), najstarszy z aresztowanych kapłanów. Do Mszy św. posługiwał mu jej główny organizator, bł. ks. Stefan Wincenty Frelichowski. „Wszyscy leżeli na swych siennikach, a tylko celebrans […] siedząc szczelnie okryty kocami sprawował Najświętszą Ofiarę. Ks. Frelichowski zaś, który leżał obok prowizorycznego ołtarza, szeptem informował wszystkich o poszczególnych czynnościach Mszy świętej. Po konsekracji, by nie powodować zbytniego zamieszania z rąk do rąk podawano sobie ćwiartki małych Hostii. […] Konsekrowano w zwykłej szklance i zadowolono się dwoma tylko mizernymi świecami…”„Materiały i Studia Księży Werbistów”, nr 53, pod redakcją ks. Eugeniusza Śliwki SVD, 1999 r.
W tej niezwykłej Mszy św. uczestniczyło 6 przyszłych błogosławionych męczenników — Władysław Demski, Marian Górecki, Bronisław Komorowski, Stanisław Kubista, Alojzy Liguda i Stefan Wincenty Frelichowski…
10.iv.1940 r. Władysław został przewieziony do innego niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Sachsenhausen, ok. 40 km na północ od Berlina. Przybycie do obozu opisał ks. Wojciech Gajdus (1907, Papowo Toruńskie – 1957, Zakopane):
„To […], co zaczyna się dziać w chwili, gdy opuszczamy spiesznie nasze klatki, przypomina jakąś jazdę wysokiej szkoły woltyżerskiej. Tuż przy budce z napisem Sachsenhausen wysoko usypany, nieuregulowany nasyp. Przy nasypie z obu stron piaszczystej dróżki, wiodącej w dół, stoi dwóch strażników tutejszych. Widać, że dobrze im się spało, bo obydwaj i przy głosie, i w dobrym humorze. Podbiegamy do nasypu. Stojący w przejściu strażnicy SS podstawiają nieświadomym, zwłaszcza starym, nogi, tak, że ci zwalają się głową na dół, a na nich wali się fala innych. Powstaje wielkie kotłowisko ciał. Śmigają w powietrzu zawiniątka, kapelusze, czapki, chleb, a nad całym tym rozruchem świszczy, jak bat, dobrze znany, złośliwy niecierpliwy okrzyk: los, los, schnell, schnell […]
Błyskawicznie formują się czwórki i zanim ostatni pozbierał się u naszych stóp, czoło rusza szybkim marszem czy truchcikiem naprzód […]
Pochód biegnie porządnie wybrukowaną ulicą, skręca między wysokie białe mury. Z dala widać bramę. Powiewają dwie wielkie chorągwie: państwowa, czarno–czerwona ze swastyką i czarna zupełnie, przecięta dwoma SS, które chwiejąc się w rannym wietrze, wyglądają jakby dwa białe nagie kościotrupy przylepione do żałobnej płachty”
Odtąd Władysław stał się tylko obozowym numerem 20969.
KL Sachsenhausen był modelowym obozem o typowo pruskiej organizacji i dyscyplinie. Niemcy prowadzili go w taki sposób, by wykorzystać do końca wszelkie siły więźniów, jak najmniejszym kosztem. Prostą drogą prowadziło to do śmierci przetrzymywanych…
Przydzielono go na blok 20 (w bloku miał numer 9103), gdzie pomocnikiem niem. Blockführera (pl. dowodzący blokiem) — czyli blokowego — był niejaki, 22–letni, Hugo Kraye (albo Krange), więzień kryminalny. Z sadystycznym zadowoleniem katował on więźniów (na przykład pompując ich wodą z węża podłączonego do kranu…), na co niemieccy nadzorcy przymykali oczy. I zaczął się szczególnie znęcać nad Władysławem. Bił go pałką z byle powodu, polewał zimną wodą. W rezultacie Władysław zachorował na nerki, zaczęły mu puchnąć nogi, a potem cały organizm…
Pojawiły się wrzody…
Próbowano zdobyć jakieś lekarstwa, z mizernym skutkiem. Gdy był już ciężko chory Niemcy zlitowali się i przeniesiono go na inny blok. Ale tam też musiał uczestniczyć we wszystkich całodziennych karnych ćwiczeniach gimnastycznych, wśród których szczególną udręką było robienie „żabek” — przysiadów w podskoku, przez wiele godzin. Szczególnie dokuczliwym „nauczycielem” tej gimnastyki był inny kapo, niejaki Ernest. Kiedy nieszczęśnicy słabli okładani byli kijami i kopniakami w plecy, nerki, krocze…
Ciekawe, że w pewnym momencie za Władysławem wstawić się miał ówczesny blockführer, szef Kraye'a, Erwin Seifert (ur. 1915, Adelsdorf - ?), sudecki zbrodniarz Niemiec, skazany później w 1970 r. na dożywocie, nakazując podwładnemu łagodniejsze traktowanie więźnia.
Skutek był raczej przeciwny…
W v.1940 r. w obozie trwały w najlepsze przygotowania do wysyłki części polskich kapłanów na dalszy etap ich drogi krzyżowej — do kolejnego obozu koncentracyjnego KL Dachau. Rozpoczął się przegląd odzieży i w jej trakcie, 26.v, z któregoś węzełka, w jakie związane były ubrania więźniów, wypadł różaniec (a może krzyżyk? medalik? — świadkowie obserwujący scenę z pewnej odległości nie byli pewni)…
Znudzeni SS–mani — wśród nich SS‑Oberscharführer Wilhelm Karol Ferdynand (niem. Wilhelm Karl Ferdinand) Schubert (1917, Magdeburg – ?), skazany po wojnie na dożywocie, i SS‑Oberscharführer Otton (niem. Otto) Kaiser (1913, Eilenburg – ?) — przywołali postawnego Władysława. Gdy podbiegł (w obozie trzeba było biegać, a nie chodzić!) nakazano mu podeptanie różańca.
Odmówił…
W odpowiedzi na ten „bunt” więźnia jeden z SS-manów podniósł różaniec i rzucił go w błoto. Tym razem nakazał, by Władysław go pocałował. Kapłan ukląkł i pochylił się nad różańcem. Wtedy rozpoczęło się bicie — grubym kijem, trzcinową laską. Walono po głowie, po plecach, po nerkach. Więzień podniósł się z trudem, ale bicia nie przerwano.
Po jakimś czasie Władysław, z którego ust nie padło ani jedno słowo, upadł. Wtedy oprawcy zaczęli go kopać i chodzić po nim…
Wspomniany poeta, Bohdan Urbankowski, inny ze swoich wierszy z tomiku „Głosy” oparł na tej strasznej scenie. Pisał (całość — tutaj):
Leżąc w plamie krwi jak w aureoli
ostatkiem sił
ksiądz położył palec na ustach…
Gdy przestali się znęcać ks. Stanisław Gałecki (1896, Poznań – 1952, Szubin) pomógł Władysławowi dowlec się do baraku. Władysław szeptał: „Wszystko trzeba ścierpieć i na nic się nie skarżyć”…
Po południu pojawiła się wysoka temperatura i silne bóle prawej nerki…
Dwa dni później, 28.v.1940 r., w czasie apelu, Władysław wyszeptał do stojącego obok ks. Romana Budniaka (ur. 1913, Boroszewo – 2004, Wysoka): „Czy dziś oktawa? Prowadziłbym procesję u Grzesia…” i osunął się na ziemię… Owym „Grzesiem” był ks. Grzegorz Handke (1897, Smogólec — 1960, Inowrocław), administrator parafii pw. św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Inowrocławiu, aresztowany wraz z Władysławem i towarzyszący mu na jego drodze krzyżowej, poprzez KL Stutthof do KL Sachsenhausen.
Po apelu Władysława zaniesiono pod płot, gdzie leżąc na ziemi przez dłuższą chwilę konał otoczony kapłanami…
Był wśród nich ks. Henryk Maria Malak (1912, Sadki – 1987, Lemont, Illinois), który w swoich wspomnieniach „'Klechy' w obozach śmierci”wyd. „Veritas”, Londyn, 1961; Lublin, 2004 po pierwsze umieścił opisane wydarzenia 2 dni później, a mianowicie 30.v.1940 r., a po wtóre trochę podał trochę inny przebieg zdarzeń. Wspomniany Bohdan Urbankowski tak go streszcza„Głosy”, op. cit.: „Katujący prof. Dębskiego (!) esesman miał wrzucić różaniec w kupę zgarniętych puszek, zbitych szyb, potłuczonych butelek i kazał mu [— i.e. ks. Demskiemu —] go całować — wdeptując twarz księdza w szkło, kopiąc w głowę i plecy. Potem wskoczył na jego ciało i deptał, póki ksiądz nie przestał dawać znaków życia. Ks. Dębski zaniesiony przez kolegów na blok skonał tego samego wieczora”…
SS‑man Schubert zażądał, by ktoś nad zwłokami wygłosił „przemówienie”. Ks. Gałecki wyszeptał formułę rozgrzeszenia, a ks. Piotr Gołąb (1888, Schodnia – 1943, Dachau), werbista, późniejsza ofiara obozu KL Dachau, dziś Sługa Boży (łac. Venerabilis Dei Servus), rozpoczął, po niemiecku: „Żegnam Ciebie, kochany Profesorze, odszedłeś po trudzie życia do Twego Pana po nagrodę. Jesteś wolny! Tylko gdzieś tam w Inowrocławiu płacze 90‑letnia staruszka, matka Twoja, która Cię już do stęsknionego serca nie przytuli. Wkrótce jednak spotkacie się obydwoje tam, gdzie nie ma bólu i cierpienia, i gdzie nagrodą za dobro jest radość i szczęśliwość niebieska, a zapłatą za zło, za krzywdę jest…” „Dość” — wrzasnął Niemiec…
Jeden ze świadków wydarzeń, ks. Dezydery Wróblewski (1893, Poznań – 1978, Inowrocław), wspominał po latach, że któryś ze strażników na widok martwego Władysława miał wrzasnąć: „Zdechł ten klecha […] a teraz powiedzą, że jest męczennikiem”…
Niemcy — jak zawsze formaliści — list do matki Władysława, 90‑letniej Rozalii (która do Pana odeszła w 1948 r.), zawiadamiający o śmierci syna wysłali z datą 29.v.1940 r.…
A niemiecki oprawca, który nad ciałem kapłana lamentował nad jego męczeństwem, zaiste wykazał się profetyzmem, bowiem 13.vi.1999 r. w Warszawie Władysław został, w gronie 108 męczenników z czasów II wojny światowej, beatyfikowany przez św. Jana Pawła II (1920, Wadowice – 2005, Watykan).
Tydzień wcześniej, 6.vi.1999 r. w Elblągu, w homilii wygłoszonej podczas nabożeństwa czerwcowego, św. Jan Paweł II mówił:
„[…] W czasie tej pielgrzymki […] w poczet błogosławionych zostanie […] zaliczony syn tej ziemi, ksiądz Władysław Demski, który oddał życie w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen, broniąc publicznie krzyża znieważonego świętokradzko przez oprawców. Wy przejęliście niejako to wspaniałe duchowe dziedzictwo i trzeba, byście je chronili, rozwijali i na tym solidnym fundamencie wiary i życia religijnego budowali przyszłość tej ziemi i Kościoła elbląskiego […]
Oto zrąb moralności dany człowiekowi przez Stwórcę. Dekalog dziesięciu Bożych słów wypowiedzianych z mocą na Synaju i potwierdzonych przez Chrystusa w Kazaniu na Górze w kontekście ośmiu błogosławieństw. Stwórca, który jest zarazem najwyższym prawodawcą, wpisał w serce człowieka cały porządek prawdy. Porządek ten warunkuje dobro i ład moralny, i przez to jest podstawą godności człowieka stworzonego na obraz Boży. Przykazania zostały dane dla dobra człowieka, dla jego dobra osobistego, rodzinnego i społecznego. One są naprawdę drogą dla człowieka. Sam porządek materialny nie wystarczy. Musi być uzupełniony i ubogacony przez nadprzyrodzony. Dzięki niemu życie nabiera nowego sensu, a człowiek staje się doskonalszy. Życie bowiem potrzebuje mocy i wartości Bożych, nadprzyrodzonych, wtedy dopiero nabiera pełnego blasku”…
Potrzebuje dziesięciu przykazań, którym wierny — do męczeńskiego końca — pozostał ks. Władysław Demski…
Pomódlmy się litanią do 108 błogosławionych męczenników:
Obejrzyjmy etiudkę o polskich świętych i błogosławionych wyniesionych na ołtarze przez św. Jana Pawła II:
Popatrzmy na krótki filmik „Inowrocław 1929 r.”:
Obejrzyjmy też dwuczęściowy film o obozie KL Sachsenhausen (po angielsku):
Posłuchajmy słów św. Jana Pawła II z homilii wygłoszonej 6.vi.1999 r. w Elblągu:
a także fragment jego homilii beatyfikacyjnej z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
Pochylmy się nad homilią Ojca św. Jana Pawła II wygłoszonej 6.vi.1991 r. podczas nabożeństwa czerwcowego w Elblągu:
a także nad słowami Ojca św. Jana Pawła II z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
norweskich:
włoskich: