bł. LOJZE GROZDE
(1923, Zgornje Vodale - 1943, Mirna)
męczennik
patron: Słowenii
wspomnienie: 27 maja
Alojzij (zdrobniale Lojze) urodził się w 1923 r. w Zgornje Vodale, niewielkiej wiosce w parafii Tržišče w Słowenii. Ojcem miał być lokalny posiadacz ziemski Franciszek (sł. Franco) Udoveč, a matką Maria (sł. Marija). Był dzieckiem z nieprawego łoża i ojciec nigdy go nie uznał…
Gdy miał cztery lata matka wyszła za mąż za niejakiego Józefa (sł. Jožeta) Kovača, z którym miała nastepnie dziewięcioro dzieci. Ojczym nie traktował go dobrze, myślał nawet o wyrzuceniu go z domu. Lojze miewał chwile, gdy czuł się zbędnym… Był jednak dobrym uczniem i spokojnym chłopcem.
Głównie zajmowała się nim jego ciotka, z którą pojechał do Ljubljany (była tam służącą). Dzięki wsparciu charytatywnemu rodziny, u której ciotka posługiwała, oraz znakomitym wynikom w nauce w szkole podstawowej, Lojze rozpoczął nauczanie w szkole średniej i zamieszkał w bursie Marijanišče.
Była to znakomita szkoła klasyczna. Nauczano w niej obowiązkowo łaciny, greki i języka francuskiego. Ponadto Lojze uczył się włoskiego, niemieckiego i angielskiego.
Tam dał się poznać jako wybitny uczeń (jeden z profesorów zwykł był mawiać: „Jeśli Grozde nie wie to nikt nie wie!”) i obiecujący młody pisarz – został edytorem szkolnego pisma literackiego „Izvir” („Źródło”). Pisał: „Nie chcę być przeciętnym. Bycie katolikiem to zadanie tak piękne, tak delikatne, że warte każdej ceny…”
Pisał też wiersze.
W 1936 r., jako trzynastoletni chłopiec, wstąpił do Akcji Katolickiej (ktokolwiek należy do tego zgromadzenia „musi być zawsze gotowy do poświęceń, nawet męczeństwa i śmierci”, napisał któregoś dnia) i Sodalicji Mariańskiej (przez pewien czas jest jej przewodniczącym). Zaczął też rozważać swoje powołanie, choć decyzji nie podjął. Codziennie brał udział we Mszy św., przystępował do Komunii św. („Słońce mego życia”, tak określał Eucharystię). Modlitwa stanowiła nieodłączny element każdego dnia. Miał mówić, iż „bez Boga nie można nic uczynić”…
W 1941 r. Jugosławia, w skład której ówcześnie wchodziła Słowenia, została podzielona przez państwa Osi. Słowenię rozdarli między siebie Niemcy, Włosi i Węgrzy. W kraju zapanowały rządy terroru, potęgowane terrorystyczną działalnością partyzantki komunistycznej. Wielu z przyjaciół Lojze poniosło z ich rąk śmierć i każdy musiał być na nią gotowy. Widząc to pisał, przypominając w wizji śmierci naszego Baczyńskiego:
Padajte, snežinke,
kri z zemlje izmijte
in jo pregrnite
s svojim belim plaščem,
blato z njim pokrijte!
Vse grdo naj izgine,
da srce napije
čiste se beline,
da se v njej umije
in zleti v višine!
Padajcie, śnieżne płatki,
Krew z ziemi wymyjcie
A co przegnite,
Swoim białym płaszczem,
Błoto, szlam pokryjcie!
Cały brud niech zaginie,
A serce wypije
Czyste i białe
Niech się w nich przemyje
I uleci ku wyżynie…
Wybuch działań wojenny zbiegł się z końcem nauki w liceum. Pod koniec 1942 r. Lojze postanowił zatem odwiedzin matkę w Mirnie. Podróże nie były łatwe – trzeba było uzyskać pozwolenie władz. 1 stycznia 1943 r. uczestniczył we Mszy św. i przyjął Komunię św. w cysterskim klaszorze Stična, po czym wsiadł do pociągu. Czy to miał na myśli, gdy pisał poniższy wiersz?
Prav blizu je sveti večer,
čeprav ni nikjer še snega,
čeprav ni še konca vojska,
čeprav je še v srcih nemir.
Umijem si mlado srce
in z biseri ga okrasim,
z ljubeznijo ga prenovim –
glej, Detece božje že gre.
Zbliżają się święta
Choć nie ma jeszcze śniegu
Choć nie ma końca armiom
Choć niepokój w sercu
Oczyszczę młode serce
Ozdobię je paciorkiem
Z miłością je odnowię
Patrz, Bóg jest w nim
W Trebnje musiał wysiąść – partyzanci wysadzili tory kolejowe. Poszedł więc pieszo. Po drodze napotkany chłop pozwolił mu wsiąść na koniem ciągniąne sanie…
Mirnę zajęli komunistyczni partyzanci. Zatrzymali wóz i zaczęli przesłuchiwać Lojze. Znaleźli przy nim „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza a’Kempis oraz książeczkę o Naszej Pani Fatimskiej…
Natychmiast zaciągnięto go do pobliskiej gospody, gdzie przesłuchiwano go dalej, teraz już torturując. Później do jeszcze jednej gospody…
Zamordowano go tego samego dnia…
Tak komuniści Tito celebrowali Nowy 1943 Rok. Jak wielką nienawiść musieli żywić do chrześcijaństwa niech świadczy też fakt, iż parę godzin wcześniej, w tej samej miejscowości, zamordowali innego młodego chłopca przygotowującego się do kapłaństwa w seminarium…
Po niecałych dwóch miesiącach dzieci zbierające pierwsze wiosenne kwiatki niedaleko zamku w Mirnie, przy brzegu rzeczki Vejersca, odnalazły jego ciało. Było, mimo upływu czasu i temperatur powyżej zera, w stanie nienaruszonym. Wskazywało na stosowanie przez oprawców komunistycznych nieludzkich tortur: miał obcięte końcówki palców, obcięte lewe ucho, ślady ściągania skóry z twarzy, przebite ostrym narzędziem oko, wyrwany język, a w głowie ślad uderzenia kilofem? młotkiem?…
Ciało zawieziono do miejscowości Šentrupert i tam pochowano (dojazd do rodzinnej parafii nie był możliwy).
Informacja o jego śmierci odbiła się szerokim echem. Ale nadszedł komunizm i o Lojze i o jego śmierci zapadła, na prawie pół wieku, cisza: nie wolno było o nich mówić publicznie. Mimo tego wierni potajemnie odwiedzali jego grób i składali na nim kwiaty pamięci i czci. Kult młodego męczennika – mimo zakazów – rósł z każdym rokiem…
Nie zapomniał o nim i Kościół i w 1996 r. Jan Paweł II, podczas pielgrzymki do Słowenii, powiedział: „Sługa Boży Lojze Grozde jest jednym z wielu niewinnych ofiar komunizmu, który otrzymał palmę męczeństwa jako niezmywalny znak pamięci, a jednocześnie napomnienia. Był uczniem Chrystusa”…
13.vi.2010 r. podczas kongresu Eucharystycznego w Celje Lojze został, za zgodą Benedykta XVI, beatyfikowany przez kard. Tarcisio Bertone. Jak z tej okazji jego hagiograf zanotował: „Lojze symbolizuje męczeństwo chrześcijan i katolików słoweńskich w czasie II wojny światowej oraz po jej zakończeniu […] Nie był człowiekiem gwałtownej akcji, sądzącym, że może zdobyć ludzi dla Boga przelewając krew innych […ale…] należy do największych Słoweńców, wskazujących młodym właściwe postawy i wybory drogi życiowej”…
Jak powiedział Benedykt XVI: „święci nie należą do przeszłości, ale rozświetlają teraźniejszość i przyszłość, Kościoła i narodów…”
Posłuchajmy też dwóch pieśni ku pamięci Lojze Grozde (po słoweńsku)
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
angielskich:
słoweńskich:
norweskich:
włoskich: