Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
tutaj ⇐ 108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej
bł. ANASTAZY jakub PANKIEWICZ
(1882, Nagórzany - 1942, Hartheim)
męczennik
patron: zakonu bernardynów
wspomnienie: 20 maja
„Biała Księga” (martyrologium) duchowieństwa Polski ⇒ tutaj
Jakub urodził się 9.vii.1882 r. we wsi Nagórzany, ok. 18 km od Sanoka, zamieszkiwanej przez ok. 400 osób, głównie Polaków, znajdującej się wówczas w Królestwie Galicji i Lodomerii, w zaborze austriackim, w wielodzietnej rodzinie katolickich rolników, Tomasza (1848-1901) i Tekli z domu Lenio (1850-1916).
Ochrzczony został w późno-barokowym, parafialnym rzymskokatolickim kościele pw. św. Mikołaja, w oddalonym o ok. 2 km od Nagórzan, pozostającym w prywatnych, szlacheckich rękach, niewiele większym miasteczku Nowotańcu (dziś, po spaleniu w 1946 r. przez ludobójczą organizację UPA, o statusie wsi). W Nagórzanach bowiem znajdowała się tylko świątynia obrządku greckokatolickiego, pw. św. Piotra i Pawła…
W Nowotańcu pobierał też pierwsze nauki, uczęszczając do ludowej, prowadzonej przez kościół katolicki, kilkuletniej szkole podstawowej (dziś Zespół Szkół w Nowotańcu).
Następnie uczył się w Państwowym Męskim Gimnazjum im. Królowej Zofii w Sanoku (dziś jego rolę jako szkoły średniej przejęło I Liceum Ogólnokształcące im. Komisji Edukacji Narodowej), a następnie - do 1899 r. - we Lwowie.
Tam narodziło się powołanie.
W 1900 r. wstąpił do zakonu Zakonu Braci Mniejszych (łac. Ordo Fratrum Minorum - OFM), czyli franciszkanów, a precyzyjniej do franciszkanów Prowincji Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, zwanych w Polsce bernardynami. Zapukał mianowicie do klasztoru, wraz z kościołem pw. św. Andrzeja, we Lwowie, ówczesnej siedziby kurii prowincjalnej i jednocześnie domu studiów.
Przyjął wówczas zakonne imię Anastazego.
Po odbyciu rocznego nowicjatu i uzupełnieniu braków wiedzy z zakresu szkoły średniej - czyli zdaniu matury - studiował w latach 1903-7 filozofię i teologię w zakonnym studium konwentu bernardyńskiego - klasztoru i kościoła - pw. św. Bernardyna ze Sieny w Krakowie (dziś dom macierzysty zgromadzenia), a następnie z powrotem we Lwowie.
4.ii.1904 r. złożył śluby wieczyste, po czym dwa lata później, 1.viii.1906 r., przyjął święcenia kapłańskie.
Po ukończeniu studiów teologicznych pracował, jako spowiednik i kaznodzieja, w klasztorze i parafii pw. św. Franciszka z Asyżu w Wieliczce, prowadzonym przez inną gałąź franciszkanów - franciszkanów-reformatów.
Piastował również urząd kustosza konwentu bernardyńskiego w Krakowie, gdzie ongiś studiował.
W latach 1908-11 pełnił m.in. funkcję magistra nowicjatu zjednoczonej prowincji bernardyńsko-reformackiej - w klasztorze i kościele pw. Wszystkich Świętych - we Włocławku, z nominacji ówczesnego prowincjała bernardynów, o. Daniela Magońskiego, późniejszego m.in. opata klasztoru i parafii bernardyńskiej pw. św. Andrzeja i św. Jerzego w Zbarażu.
W 1912 r. został przeniesiony z powrotem do Lwowa, gdzie przez rok był wychowawcą studiujących tam bernardyńskich kleryków.
W 1913 r. wrócił do Krakowa i czasowo posługiwał jako kapelan należących do rodziny bernardyńskiej Mniszek Trzeciego Zakonu Regularnego św. Franciszka z Asyżu (łac. Moniales Tertii Ordinis Regularis Sancti Francisci Assisiensis - Bernardinae - OSFB), czyli bernardynek, zakonu istniejącego wyłącznie w Polsce.
W 1914 r. przeniesiony został do Dżurkowa k. Kołomyi (w późniejszym woj. stanisławowskim), gdzie przez krótki czas był administratorem tamtejszej rzymskokatolickiej parafii, prowadzonej przez oo. bernardynów. W Dżurkowie żyło ok. 3,000 mieszkańców, z których mniej niż połowę stanowili Polacy.
W tymże samym 1914 r. wybuchła jednakże I wojna światowa i o. Anastazy został kapelanem wojskowym w armii austriackiej, do której razem wcielono nawet do 1,2 mln Polaków. W randze kapitana wysłany został na Węgry, gdzie pełnił funkcję kapelana wojskowego oraz duszpasterza polskich żołnierzy.
Z tamtych lat pochodzi jedno z jego kazań, wygłoszone do wychodźców polskich w Budapeszcie w Nowy Rok 1916, opublikowane jako „Kazanie patriotyczne” we Lwowie w 1916 r.
Po zakończeniu wojny, w której zginąć mogło nawet ponad 220 tys. Polaków walczących po stronie armii austriackiej, pełnił, w latach 1919-30, funkcję gwardiana we wspomnianym kościele pw. św. Bernardyna w Krakowie, gdzie dokonał remontu świątyni (m.in. nadzorował konserwację obrazów znanego bernardyńskiego malarza, o. Franciszka Lekszyckiego (1600 - 1668, Grodno), wystawił nowe stalle, etc.).
W okolicznych parafiach prowadził też intensywaną działalność kaznodziejsko-duszpasterską, jako misjonarz i rekolekcjonista. Współpracował, wygłaszając rekolekcje (m.in. w Lipnicy Murowanej, w vii.1923 r., podczas sprowadzenia relikwii bł. Szymona z Lipnicy, dziś świętego), wraz ze znanym misjonarzem, kaznodzieją, publicystą i hagiografem, współbratem o. Czesławem Ignacym Bogdalskim (1853, Lwów - 1935, Kraków).
Działał jako promotor III Zakonu św. Franciszka, czyli tercjarzy św. Franciszka, oraz katecheta w Państwowej Szkole Przemysłowej w Krakowie (wydziały którego stały się później zalążkami kilk u szkół technicznych, m.in. funkcjonujących do dziś Zespołu Szkół Chemicznych im. Marii Skłodowskiej-Curie oraz Zespołu Szkół Mechanicznych Nr 1).
Rozpoczął też starania o budowę zakonnego zakładu wychowawczego na wchodzącym w obręb Krakowa osiedlu Przegorzały. Zakończyły się one fiaskiem.
Następnie został skierowany do Łodzi. Tam został założycielem i fundatorem bernardyńskiego klasztoru. W tym celu w 1930 r. nabył w dzielnicy Doły (na terenach włączonej w 1906 r. do Łodzi wsi Doły) kilka działek od niemieckich i żydowskich właścicieli, po czym z pomocą licznych sponsorów (szczególnie kanadyjskiej Polonii) wybudował dom zakonny. Następnie, na scalonym terenie, w latach 1932‑7 wybudował trzypiętrowy gmach na klasztor i gimnazjum oraz prowizoryczny, jednonawowy, modernistyczny kościół pw. św. Elżbiety Węgierskiej, którego architektem był Wiesław Lisowski (1884, Ząbki - 1954, Łódź).
Świątynię poświęcił 30.x.1932 r. były proboszcz słomczyński, pierwszy ordynariusz diecezji łódzkiej, bp Wincenty Tymieniecki (1871, Piotrków Trybunalski - 1934, Łódź).
W tym samym czasie, w 1932 r., po kanonicznym otwarciu domu zakonnego, o. Anastazy został pierwszym przełożonym tworzonego konwentu.
W obiekcie w 1937 r. otwarto prywatne Ogólnokształcącego Gimnazjum Męskiego (dziś Liceum i Gimnazjum oo. bernardynów im. bł. Anastazego Pankiewicza), do którego zaangażował, oprócz zakonnego katechety (o. Walentego Gawła, a potem o. Dionizego Wywrockiego), wyłącznie nauczycieli świeckich. Szkoła miała służyć przede wszystkim ubogim chłopcom z rodzin katolickich, choć przyjmowano także uczniów wyznania protestanckiego. W 1939 r. uczyło się w niej ok. 200 chłopców.
W 1937 r. powołał do życia Zgromadzenie Sióstr Antonianek od Chrystusa Króla, tzw. antonianki, należące do rodziny bernardyńskiej. Siostry pracowały w zakrystii kościoła i opiekowały się najuboższymi uczniami. Założyły mały sierociniec i w miarę swoich możliwości pomagały rodzinom cierpiącym niedostatek, często głód. Zgromadzenie, po śmierci założyciela i nadejściu rządów komunazistowskich, zostało zatwierdzone w 1959 r. przez kolejnego ordynariusza łódzkiego, bpa Michała Klepacza (1893, Warszawa - 1967, Łódź), i przyjęło za cel szczegółowy obronę życia dzieci poczętych…
Tuż przed II wojną światową, w 1939 r., podniesiono łódzką rezydencję do rzędu konwentu (czyli klasztoru bernardyńskiego).
1.ix.1939 r. Niemcy napadli na Rzeczpospolitą. 17 dni później to samo uczynili Rosjanie.
Łódź zajęli Niemcy. Włączyli ją do tzw. Reichsgau Warthegau (pl. Okręg Rzeszy Kraj Warty), czyli części Polski włączonej bezpośrednio do Rzeszy, w której obowiązywać miały te same prawa, co w innych regionach Niemiec.
O. Anastazy pozostał w Łodzi. 2.ii.1940 r. do klasztoru przybyła niemiecka tajna policja państwowa (niem. Geheime Staatspolizei), czyli gestapo, i wyrzuciła zakonników. Po kilku dniach Niemcy zajęli także kościół i przekształcili go w stajnie i garaże.
Zamieszkał wówczas w małym pokoiku w domu niejakiego p. Bronisława Gralińskiego - kierownika cmentarza pw. św. Wincentego (część cmentarza Doły), niedaleko klasztoru bernadyńskiego.
Nie ukrywał się - swój nowy adres zamieszczał na wysyłanej korespondencji. Otrzymał pozwolenie na odprawianie w kaplicy cmentarnej Mszy św. niedzielnej dla wiernych. Chodził w habicie zakonnym…
Ale już 1.iv.1940 r. został aresztowany i osadzony w więzieniu śledczym gestapo przy ul. Sterlinga w Łodzi. Tym razem zwolniono go po 17 dniach…
Względną wolnością okupacyjną cieszył się jeszcze przez półtorej roku…
6.x.1941 r. miał miejsce kolejny etap martyrologii polskiego duchowieństwa. Na obszarze okupowanych ziem polskich, przyłączonych do Rzeszy - głównie diecezjach poznańskiej, gnieźnieńskiej, częstochowskiej, włocławskiej i łódzkiej, miały miejsce masowe aresztowania duchowieństwa. Niemcy zatrzymali prawie wszystkich polskich kapłanów i zgromadzili ich w dwóch obozach przejściowych (niem. Durchgangslager Konstantinow) w Konstantynowie Łódzkim i Lądzie nad Wartą. Przyłączone ziemie miały być bowiem w pełni niemieckie. Polacy mieli zostać wysiedleni, a kościoł katolicki zlikwidowany…
Tego dnia aresztowany został także o. Anastazy. Wywieziono go do obozu przejściowego w Konstantynowie Łódzkim.
30.x.1941 r. prawie wszystkich więźniów obu obozów przejściowych przewieziono do niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Dachau.
Ks. Leon Stępniak (1913, Czarnotki - 2013, Kościan) - współwięzień nr 11424 - tak wspominał moment przybycia do Dachau:
„Na [dworcu kolejowym] wszystkim kazano ustawić się piątkami, po czym asfaltową drogą biegnącą wzdłuż osiedla esesmańskiego, z bagażami w ręku, jak zbrodniarzy, pędzono nas pod eskortą uzbrojonych w karabiny SS-manów do odległego o około trzy kilometry obozu. Na plac obozowy dotarliśmy przez bramę z napisem: Arbeit macht frei (pl. Praca daje wolność) […] Musieliśmy stać godzinami na placu z odkrytymi głowami. Nic nam nie dali do picia, nic do jedzenia, więc gnębiło nas pragnienie i głód […] Po sprawdzeniu imiennym obecności zabierano przybyłych więźniów do dużej izby i tam spisywano ponownie personalia. Każdy otrzymał swój numer obozowy […]. Od tej chwili byłem Haftling (pl. więzień) […]. W drugiej izbie musieliśmy się rozebrać do naga i oddać wszystko, także rzeczy osobiste oraz przedmioty kultu religijnego: medaliki, różańce, brewiarze, książeczki do nabożeństwa. Bardzo przeżyłem ten moment. Pozostawiono nam tylko szelki i chusteczki do nosa […]
Później nastąpiło golenie głów, kaleczono nas przy tym dotkliwie. Po kąpieli otrzymaliśmy więzienne, pasiaste łachmany, często za krótkie i za ciasne. Otrzymany czerwony trójkąt [dla więźniów politycznych, do których zaliczano Polaków] z wypisaną literą P oraz numer obozowy należało przyszyć do bluzy pasiaka w wyznaczone miejsce. Na nogi dano płócienne pantofle na drewnianej podeszwie. Zimą przyklejał się do nich śnieg, tworząc wysokie koturny. Rozpoczęła się sześcio-tygodniowa kwarantanna”…
O. Anastazy otrzymał numer obozowy 28176. Umieszczono go w baraku - zwanym przez więźniów blokiem (niem. block) - nr 28/4.
Mimo strasznych nieludzkich warunków nie upadał na duchu, ale „wszystkich pocieszał i był zawsze uśmiechnięty”, jak zapamiętał go jeden ze współwięźniów”…
A przecież do Dachau został przywieziony już po 18.ix.1941 r., gdy „władze obozowe zapędziły nas na plac apelowy i zaproponowały kapłanom polskim w zamian za przywileje obozowe zapisanie się na listę narodowości niemieckiej. Mimo pokusy korzystania z przywilejów niewoli nikt z nas nie zdradził swojego narodu. Znając mściwość hitlerowców, spodziewaliśmy się przykrych następstw. Nie czekaliśmy długo, kilka dni później wszystkich zapędzono do przymusowej pracy. Księży zaczęto dręczyć z niebywałą zawziętością. W czasie mroźnej zimy 1941/1942 r. z powodu głodu, zimna, chorób, wymierzania kar, bicia oraz wycieńczenia ciężką pracą śmiertelność była zatrważająca. Przed krematorium obozowym codziennie leżały ciała polskich kapłanów czekających na spalenie”ks. Leon Stępniak…
Mimo zakazu jakichkolwiek praktyk religijnych polscy duchowni niekiedy otrzymywali, przemycane w bochenkach chleba, w paczkach od rodzin, hostie. Potajemnie odprawiali Msze św.: „Mieliśmy […] swój kielich, który teraz znajduje się w Muzeum Watykańskim. Wykonał go z armatniego pocisku jeden z więźniów. Wstawaliśmy wcześnie rano, w naszych izbach, ukryci za piecem, jeszcze przed zbudzeniem całego obozu, odprawialiśmy Msze św. Ponieważ obowiązywało zaciemnienie, nikt o tym nie wiedział” - wspominał ks. Stępniak…
Ale o. Anastazy po niespełna siedmiu miesiącach był już jednak tak wyczerpany i wygłodzony, iż 18.v.1942 r. został umieszczony w tzw. „baraku inwalidów”, czyli osób „niezdolnych do pracy”, według niemieckiego obozowego prawa. Rok 1942 był bowiem w Dachau czasem kulminacyjnym niemieckiej polityki eksterminacyjnej wobec polskiego duchowieństwa katolickiego. 11-godzinna praca na plantacjach, bez względu na pogodę, nieustanny głód, fizyczne maltertowanie szybko wyniszczały organizmy nawet najsilniejszych…
Współwięzień, o. Albert Zenon Urbański (1911, Frankowo - 1985, Kraków?), karmelita, tak opisywał procedurę wybierania więźniów do owego „baraku inwalidów” przez Niemców:
„Jeden z lekarzy obozowych, jakiś oficer esesmański, zasiadał na fotelu na otwartym miejscu, pod gołym niebem, a przed nim defilowali więźniowie rzędem, jeden za drugim, w długim szeregu, obnażeni do naga, uważając na skinięcie owego lekarza, który czynił diagnozę według wyglądu zewnętrznego więźnia i według własnego upodobania.
Jego skinięcie, zwykłe sobie, takie od niechcenia, dla więźnia znaczyło śmierć albo życie […]
Ci, których ruchem ręki odsyłał na bok, przeznaczeni byli […] ‘[do baraku] inwalidów’. Byli to przeważnie wyczerpani głodem i nędzą życia obozowego, przez współwięźniów zwani często złośliwie czy żartobliwie ‘muzułmanami’ […] Do ‘[baraku] inwalidów” zaliczano również automatycznie wszystkich tych, którzy przebywali w szpitalu jako pacjenci ponad 4 tygodnie oraz po ukończonym 60-tym roku życia”…
Przed przeniesieniem do „baraku inwalidów” o. Anastazy miał powiedzieć: „Niech się dzieje wola Boża”.
20.v.1942 r. wyspowiadał się u współwięźnia (nr 28351), ks. Stefana Stępnia (1907, Bitków - 1986?, Łódź?), proboszcza parafii Wygiełzów, i ze spokojem wyznał: „Jestem spokojny i gotowy na śmierć”.
Był przygotowany. Od pewnego czasu trwały bowiem wywózki najbardziej chorych i wyczerpanych kapłanów w nieznane. Niemcy namawiali na wyjazd i obiecywali, że celem wyjazdów są „kurorty”, gdzie więźniowie będą mogli nabrać sił i wyleczyć się…
Nikt z nich jednak nie wrócił i od żadnego z wywiezionych nie było jakiejkolwiek informacji. Wkrótce zaczęły wśród więźniów w Dachau szerzyć się plotki…
Uzasadnione. W 1942 r. Niemcy przeprowadzili bowiem akcję fizycznej likwidacji kapłanów – więźniów w KL Dachau. Wywozili ich w tzw. „transportach inwalidów” do austriackiego ośrodka eutanazyjnego na zamku Hartheim (niem. Schloß Hartheim), ok. 300 km od Dachau, k. Linzu w Austrii, gdzie w ramach zorganizowanej Aktion T4 (pl. akcja T4) – „likwidacji życia niewartego życia” (niem. „Vernichtung von lebensunwertem Leben”) - mordowali w szczególności osoby niedorozwinięte umysłowo, przewlekle chore psychicznie i neurologicznie, w tym dzieci…
20.v.1942 r. w takim transporcie, z liczną grupą innych więźniów – „lebensunwertem Leben” (pl. „niewartych życia) - o. Anastazy Jakub został z KL Dachau wywieziony. Był to czwarty z pięciu takich transportów w v.1942 r. Nazwiska wywożonych zaczynały się na litery od P do R - Niemcy, niedoścignieni formaliści, podzielili przeznaczonych do eksterminacji według ściśle określonego schematu. Tego dnia na liście znalazło się jak wynika z akt Instytutu Pamięci Narodowej, wśród 60 współwięźniów, m.in. 17 kapłanów katolickich…
Ostateczne męczeństwo o. Anastazego rozpoczęło się aliści już w Dachau. Jak relacjonował wspomniany ks. Stępień, przy wpychaniu więźniów do wagonów, którymi zawożono ich do „kurortów”, o. Anastazy był jednym z ostatnich. Gdy już znalazł się w pociągu usiłował pomóc ostatniemu ze skazańców i wówczas niemiecki strażnik gwałtownie zatrzasnął właz. Uczynił to tak silnie, że ostre, metalowe brzegi obciąć miał obie pomocne dłonie o. Anastazego…
Pociągi „transportów inwalidów” wyjeżdżały w kierunku Austrii i zatrzymywały się na stacjach w Mauthausen albo w Linzu. Stamtąd przewożonych upakowywano do „samochodów dostawczych” i kierowano w stronę pięknego zamku Hartheim (niem. Schloß Hartheim) k. Linzu.
Krótki przejazd wystarczał: celem nie było „letnisko”, jak dawano do zrozumienia wywożonym, ale krematorium, a samochód nie wozem dostawczym a szczelną komorą gazową, z rurami wydechowymi nakierowanymi do wnętrza…
„Akcja” zajęła 5 do 7 minut…
Czy o. Anastazy dotrwał żywy do Hartheim - nie wiadomo. Prawdopodobnie zginął już w drodze. Jeśli nie, to zamordowano go w samochodzie - komorze gazowej w Hartheim…
Ciało zapewne spalono w krematorium, a prochy rozrzucono na pobliskich, austriackich polach. Ubrania” - właściwie łachmany - odwieziono z powrotem do Dachau. Dla kolejnych ofiar następnego transportu…
13.vi.1999 r. został ogłoszony przez św. Jana Pawła II (1920, Wadowice - 2005, Watykan) błogosławionym (w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej). Wraz z nim Jan Paweł II do chwały ołtarzy podniósł czterech innych franciszkanów, którzy doświadczyli niemieckiej gościnności w obozie KL Dachau i tam, albo w centrum eutanazyjnym - obozie śmierci na zamku w Hartheim - odeszli do Pana: o. Krystyna wojciecha Gondka, br. Marcina jana Oprządka, o. Narcyza jana Turchana i br. Brunona jana Zembola.
Kilkanaście lat wcześniej, 13.vi.1987 r. w Łodzi, w przemówieniu do włókniarek z Łódzkich Zakładów Przemysłu Bawełnianego „Uniontex”, św. Jan Paweł II mówił:
„Słowa ofiarowania ze Mszy św. nabierają szczególnej wymowy w wielkich środowiskach polskiej pracy, […] w przemysłowej Łodzi, gdzie dane mi jest przemawiać do łódzkich włókniarek w obrębie ich zakładu pracy.
Składając przy ofiarowaniu chleb, ‘owoc ziemi oraz pracy rąk ludzkich’, prosimy, aby ‘stał się on dla nas chlebem życia’.
Te słowa odnoszą się do Ciała Chrystusa. On bowiem jest dla nas ‘chlebem życia wiecznego’ poprzez sakrament swego Ciała i Krwi: poprzez Eucharystię.
Praca ludzka służy celom doczesnym. Człowiek pracuje na chleb powszedni. Chrystus - Odkupiciel świata - uczynił ten chleb równocześnie znakiem widzialnym, czyli sakramentem życia wiecznego.
I przez ten sakrament Chrystus stał się dla nas w sposób szczególny »drogą i prawdą, i życiem»J 14, 6. Pracujemy więc na chleb powszedni. A równocześnie nie tracimy sprzed oczu tego, co jest ostatecznym przeznaczeniem każdego człowieka, mężczyzny i kobiety.
»Cóż pomoże człowiekowi« - mówi Chrystus - »choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej szkodę poniósł?«por. Mk 8, 36”.
Zaiste, dlatego o. Anastazy pozostał w Łodzi do końca, do aresztowania, niosąc Ciało Chrystusa swoim parafianom, by nikt „na duszy swojej [nie] poniósł szkody”.
Abp Władysław Ziółek (ur. 1935, Komorniki), ówczesny metropolita łódzki, podczas Mszy św. dziękczynnej za beatyfikację o. Anastazego Pankiewicza, uzupełniał 20.vi.1999 r.:
„Zrósł się z ziemią łódzką. Nie zaznał tutaj rozkosznego losu. Trudno tu było ludziom zaznawać ziemskich dostatków i pomyślności. Zawsze w Łodzi było o to trudno. Ale dzięki Bogu znajdowali się tutaj tacy, jak o. Anastazy, którzy nie ziemskich rozkoszy szukali, lecz prawdy i życia w prawdzie”…
Pomódlmy się litanią do 108 błogosławionych męczenników:
Popatrzmy na dwa filmy o powołaniu bernardyńskim:
Popatrzmy też na film o zgromadzenia sióstr antonianek:
Popatrzmy na film o KL Dachau (po niemiecku):
Posłuchajmy też słów Jana Pawła II z homilii beatyfikacyjnej:
Pochylmy się nad słowami Ojca św. Jana Pawła II z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
oraz jego przemówieniem z 13.vi.1987 r. w Łodzi:
Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
norweskich:
włoskich: