Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
tutaj ⇐ 108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej
bł. MARCIN jan OPRZĄDEK
(1884, Kościelec - 1942, Hartheim)
męczennik
patron: franciszkanów
wspomnienie: 18 maja
„Biała Księga” (martyrologium) duchowieństwa Polski ⇒ tutaj
Jan urodził się 4.iii.1884 r. we wsi Kościelec (dziś dzielnica Chrzanowa), ówcześnie znajdującej się w Królestwie Galicji i Lodomerii, w zaborze austriackim.
Rodzicami byli Stanisław Oprządek i Julianna z domu Cupryan.
Ochrzczony został w lokalnej świątyni pw. św. Jana Chrzciciela, konsekrowanym w 1864 r., w parafii swymi początkami sięgającej wczesnego średniowiecza (wiek XII-XIII).
Miał pięcioro rodzeństwa.
Ukończył sześcioklasową szkołę ludową. Po jej ukończeniu dla dziecka z ubogiej rodziny wiejskiej nie było w tamtych latach zbyt wielu otwartych dróg, jakbyśmy to dziś nazwali, kariery. Dlatego już od wczesnych lat młodzieńczych musiał pracować, wspomagając rodzinę, jako robotnik.
A jednocześnie nie zaniedbywał swojej formacji duchowej. Był „wzorem pobożności w całej parafii" - mówił o nim ówczesny proboszcz. W taki sposób dojrzewało w nim powołanie…
Habit Braci Mniejszych (łac. Ordo Fratrum Minorum - OFM), czyli franciszkanów, przywdział w 1912 r. w klasztorze pw. św. Kazimierza Królewicza w Krakowie. Decyzję swą wyjaśniał: „Od kilku lat nosiłem się z zamiarem wstąpienia do zakonu, by w tym świętym stanie zapewnić sobie zbawienie duszy. Jednakowoż żyjąca staruszka matka, a także chory brat, byli przeszkodą w wypełnieniu tego zamiaru. Teraz po śmierci matki i brata, jestem zupełnie wolny w rozporządzaniu sobą, dlatego postanowiłem ten zamiar wykonać"List do przełożonego prowincji Matki Bożej Anielskiej. Nie odczytujmy słów „przeszkoda” jako coś, co należy „usunąć” – obowiązek rodzinny, powołanie do opieki nad tymi, którzy przez tyle lat sprawowali opiekę nad dorastającym Janem, przyjęte zostały z pokorą dziecka Bożego i dziecka swoich rodziców… Do końca opiekował się umierającą matką i jednym z braci…
Stając się „bratem mniejszym” za patrona obrał sobie świętego Marcina. To wtedy paść miały o nim słowa: „Będzie klasztor miał z niego posługę rzetelną i pewną”…
Został członkiem prowincji Matki Bożej Anielskiej swego zakonu. Początkowo przebywał w klasztorze i parafii pw. św. Franciszka z Asyżu w Wieliczce, a potem przeniesiony został do klasztoru w Sądowej Wiszni (na Ukrainie, z kościołem pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, wybudowanym w latach 1730-41; w 1945 r., na początku okupacji rosyjskiej, odebranym franciszkanom - dziś znajduje się tam przytułek-szpital dla psychicznie chorych kobiet).…
Tam zastał go wybuch I wojny światowej i powołanie – nie złożył wszak jeszcze żadnych ślubów - do wojska austriackiego. Służył w szeregach 13 Pułku Piechoty, tzw. „krakowskiego”. W momencie wybuchu wojny Polacy stanowili w nim 82% stanu osobowego jednostki.…
14.viii.1914 r. wyruszył na front wschodni. Już w dniach 23-25.viii.1914 r. wziął udział w zwycięskiej bitwie pod Kraśnikiem z Rosjanami, ramach tzw. bitwy galicyjskiej, taktycznie przegranej przez Austriaków. Następnie walczył pod Trzcianką, w xi.1914 r. pierwszej bitwie pod Krakowem (m.in. 17.xi.1914 r. zdobywał Gołaczewy - zburzeniu uległ wówczas kościół pw. św. Marii Magdaleny). Potem szlak pułku wiódł przez wsie Żarnowiec, Przysieka, Wodzisław, do Motkowic, gdzie w xii.1914 r. miały miejsce kolejne starcia.
W 1915 r. walczył z Rosjanami w tzw. kampanii karpackiej. Być może brał udział w bitwie pod Gorlicami, gdy w dniach 2-5.v.1914 r. wojska państw centralnych (Niemiec i Austro-Węgier) przełamały front rosyjski, i w szarżach pod Rokitną (13.vi.1915 r.) na Ukrainie.
Następnie przerzucony został na front włoski i tam doczekał końca wojny. „Krakowskie dzieci”, jak zaczęto nazywać ich pułk, wrócił do Krakowa na początku xi.1918 r., już do odrodzonej Rzeczypospolitej.
Wojna nie zmieniła wszelako decyzji o powołaniu zakonnym. Rok po zakończeniu działań wojennych był z powrotem w klasztorze, tym razem we Włocławku (klasztor i kościół pw. Wszystkich Świętych - Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej Niezawodnej Nadziei), a w 1921 r., po dwóch latach nowicjatu, złożył w Wieliczce pierwsze śluby zakonne. Trzy lata później złożył śluby wieczyste.
Pracował w wielu ośrodkach franciszkańskich. Był furtianem w klasztorze św. Kazimierza w Krakowie, przebywał w Przemyślu (parafia pw. św. Marii Magdaleny i Matki Bożej Niepokalanej), Koninie (parafia pw. św. Marii Magdaleny), Lwowie (parafia pw. św. Antoniego), Włocławku, Kazimierzu Dolnym (klasztor i sanktuarium pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie) i jeszcze raz we Włocławku (ciekawe, czy zetknął się w tym czasie z przyszłym Prymasem Tysiąclecia, Stefanem Wyszyńskim (1901, Zuzela - 1981, Warszawa), który od 1932 r. pełnił obowiązki redaktora naczelnego miesięcznika „Ateneum Kapłańskie”?). Pracował cicho i pokornie, można powiedzieć „niezauważalnie”, a jednak całym swoim życiem, całym powołaniem, zanosił nieustanne modlitwy do Pana za nas – powierzone mu owieczki…
We Włocławku zastał go w 1939 r. wybuch kolejnej, II wojny światowej i okupacja niemiecka. Natychmiast rozpoczęły się aresztowania i prześladowania, w szczególności polskiej inteligencji. A do nich niewątpliwie zaliczano osoby stanu duchownego…
I już 26.viii.1940 r. „Marcin Jan został aresztowany wraz z dwoma kapłanami i dwoma braćmi. W siedzibie gestapo stawili się wszyscy dobrowolnie, uwierzywszy funkcjonariuszowi, że jeszcze tego samego dnia pojadą do klasztoru w Niemczech, celem nauczenia się języka niemieckiego. Na czas ich nieobecności przyjadą zaś zakonnicy z Niemiec. Prawdziwość słów gestapowca zdawał się potwierdzać fakt pozostawienia na miejscu dotychczasowego przełożonego”o. Salezy Bogdan Brzuszek (ur. 1933), „„Męczennicy za wiarę 1939-1945””.
Owym przełożonym był o. Narcyz Turchan (1879, Biskupice - 1942, Dachau), któremu w ten sposób tylko odroczono początek jego drogi krzyżowej…
Parafianie zresztą nie mieli złudzeń. Uczestnik tych wydarzeń wspominał później: „Kiedy wychodziliśmy do furty, to ludzie rzucali się na nas, żeby nas pożegnać i żegnali nas jak na śmierć idących”…
Nie mylili się. „Prawdziwość słów” wspomnianego powyżej Niemca wkrótce zweryfikowała bowiem rzeczywistość. Aresztowanych, w tym współbrata o. Krystyna Gondka (1884, Kościelec – 1942, Hartheim), przewieziono następnego dnia do majątku Szczeglin koło Poznania.
Trzy dni później wszyscy przetrzymywani tam duchowni zostali 29.viii.1940 r. zagnani — pieszo — do oddalonej o ok. 30 km stacji kolejowej w Inowrocławiu. Było ich ok. 525, w tym, o. Marcina Jana, co najmniej 8 przyszłych męczenników, a dziś błogosławionych Kościoła Powszechnego: ks. Franciszek Drzewiecki (1908, Zduny – 1942, Hartheim), kleryk Tadeusz Dulny (1914, Krzczonowice – 1942, KL Dachau), o. Krystyn Wojciech Gondek (1909, Słona – 1942, KL Dachau), ks. Edward Grzymała (1906, Kołodziąż – 1942, Hartheim), ks. Dominik Jędrzejewski (1886, Kowal – 1942, KL Dachau), kleryk Bronisław Jerzy Kostkowski (1915, Słupsk – 1942, KL Dachau), i ks. Władysław Mączkowski (1885, Przygodzice Wielkie – 1942, KL Dachau).
Już 29.viii.1940 r. wywieziono ich pociągiem na zachód, w kierunku Berlina. Tam wszystkich zapakowano na ciężarówki.
o. Józef Kubicki (1916, Słotnica — 2000), ze Zgromadzenia Małego Dzieła Synów Boskiej Opatrzności (łac. Parvum Opus Filiae Divinae Providentiae – FDP), czyli oo. orionistów, wspominał:
„Przybyliśmy do Berlina.
— Berlin! Wyłazić! — ustawiono nas w rzędzie, by można było wszystkich zobaczyć […]
Gdy ciężarówki zatrzymały się na światłach przechodnie wypytywali eskortę, kto jest nimi więziony.
— 'Polscy bandyci' — usłyszeli w odpowiedzi.
Wówczas dotarły do nas przekleństwa i obelgi rzucane w naszą stronę. Potraktowano nas jak przestępców. Zaczęto nam wygrażać, popychać, bić pięściami. Pamiętam starego człowieka, który zaczął nas uderzać laską”…
Upchane do granic możliwości ciężarówki ruszyły dalej. Ks. Bolesław Kurzawa (1912, Pieczyska – 2001), brat innego męczennika, bł. Józefa Kurzawy (1910, Świerczyna – 1940, Witowo/Osięciny), pisał:
„Z Berlina w czarnych autach SS‑mańskich z trupią czaszką przewożą nas dalej. Ale dokąd? Dokąd? Po drodze odczytujemy na drogowskazie: Oranienburg. Potem las. W lesie baraki. Auta stanęły. Co to? Oczom nie wierzymy”…
Samochody znów po ok. 20 km się zatrzymały, tym razem przed bramami niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Sachsenhausen.
Samo przybycie do obozu najbardziej plastycznie opisał inny jego więzień, przywieziony tam trochę wcześniej, bo 10.iv.1940 r., ks. Wojciech Gajdus (1907, Papowo Toruńskie – 1957, Zakopane):
„To […], co zaczyna się dziać w chwili, gdy opuszczamy spiesznie nasze klatki, przypomina jakąś jazdę wysokiej szkoły woltyżerskiej.
Tuż przy budce z napisem Sachsenhausen wysoko usypany, nieuregulowany nasyp. Przy nasypie z obu stron piaszczystej dróżki, wiodącej w dół, stoi dwóch strażników tutejszych. Widać, że dobrze im się spało, bo obydwaj i przy głosie, i w dobrym humorze.
Podbiegamy do nasypu. Stojący w przejściu strażnicy SS podstawiają nieświadomym, zwłaszcza starym, nogi, tak, że ci zwalają się głową na dół, a na nich wali się fala innych. Powstaje wielkie kotłowisko ciał. Śmigają w powietrzu zawiniątka, kapelusze, czapki, chleb, a nad całym tym rozruchem świszczy, jak bat, dobrze znany, złośliwy niecierpliwy okrzyk:
— los, los, schnell, schnell […]
Błyskawicznie formują się czwórki i zanim ostatni pozbierał się u naszych stóp, czoło rusza szybkim marszem czy truchcikiem naprzód […]
Pochód biegnie porządnie wybrukowaną ulicą, skręca między wysokie białe mury. Z dala widać bramę. Powiewają dwie wielkie chorągwie: państwowa, czarno‑czerwona ze swastyką i czarna zupełnie, przecięta dwoma SS, które chwiejąc się w rannym wietrze, wyglądają jakby dwa białe nagie kościotrupy przylepione do żałobnej płachty”.
Po trzech miesiącach (bynajmniej nie odpoczynku— więźniowie nawet w obozach przejściowych zmuszani byli do pracy ponad siły), 14.xii.1940 r., wszystkich zawieziono do obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Dachau.
Został numerem obozowym 22618, który niemieccy strażnicy umieścili na tzw. winklu, trójkącie przyszytym do obozowego łachu, zwanego pasiakiem.
Przez prawie półtorej roku Marcin zmuszany był do nieludzkiej pracy na sąsiadujących z obozem polach i plantacjach, bity, gnębiony, nieustannie głodny, poniżany – jak wszyscy współwięźniowie, kapłani i zakonnicy przetrzymywani w specjalnym komando dla katolickich księży.
„W obozie do końca był człowiekiem modlącym się, ufającym w Bożą Opatrzność”, napisał o nim współwięzień Dachau, Wincenty Kula…
Na początku maja 1942 r. Niemcy znienacka ogłosili, że starsi i inwalidzi - któych wcześniej wyizolowano w odrębnej części obozu, zwanej „blokiem nr 29 - inwalidów” - mogą „zgłaszać się na wyjazd do obozu specjalnego”, o mniejszym rygorze. Wśród wielu, którzy „zaproszenie” przyjęli (między nimi kapłani i zakonnicy), był i brat Marcin – miał wszak zniekształconą dłoń i nie miał palca u lewej ręki…
Jak dziś wiadomo izolacja nie była incydentalna, a „zaproszenie” nieprzypadkowe. W 1942 r. Niemcy przeprowadzili bowiem akcję fizycznej likwidacji kapłanów – więźniów w KL Dachau. Wywozili ich w tzw. „transportach inwalidów” do austriackiego ośrodka eutanazyjnego na zamku Hartheim (niem. Schloß Hartheim) w Austrii, gdzie w ramach zorganizowanej Aktion T4 (pl. akcja T4) – „likwidacji życia niewartego życia” (niem. „Vernichtung von lebensunwertem Leben”) - mordowali w szczególności osoby niedorozwinięte umysłowo, przewlekle chore psychicznie i neurologicznie, w tym dzieci…
18.v.1942 r. w takim transporcie, z liczną grupą innych więźniów – „lebensunwertem Leben” (pl. „niewartych życia) - brat Marcin został z KL Dachau wywieziony. Był to trzeci z pięciu takich transportów w v.1942 r. Nazwiska wywożonych zaczynały się na litery od K do P - Niemcy, niedoścignieni formaliści, podzielili przeznaczonych do eksterminacji według ściśle określonego schematu. Tego dnia na liście znalazło się jak wynika z akt Instytutu Pamięci Narodowej, wśród 115 współwięźniów, m.in. 52 kapłanów katolickich…
Obietnice Niemców, tak we Włocławku, jak i w KL Dachau zweryfikowało życie. W dniu wyjazdu z Dachau wyjeżdżający „po wyczytaniu rano nazwisk przez pisarza bloku, mają czas do godziny pierwszej w południe. Można się jeszcze pożegnać. Są między skazanymi prałaci, doktorzy teologii, kanonicy, ludzie nauki i wiedzy, są duszpasterze i wikariusze, którzy dopiero rozpoczęli kapłańską pracę. Nadchodzi cudowne południe majowego dnia. Za pół godziny muszą stanąć na placu apelowym, który już obstawiono obozową policją. Padają ostatnie słowa. Cicho, bo coś trzyma za krtań. Z placu apelowego dochodzi głos zachrypłej syreny. Z Bogiem! Niech Bóg prowadzi […]”ks. Henryk Malak (1913 – 1987, Chicago).
Pociągi „transportów inwalidów” wyjeżdżały w kierunku Austrii i zatrzymywały się na stacjach w Mauthausen albo w Linzu. Stamtąd przewożonych upakowywano do „samochodów dostawczych” i kierowano w stronę pięknego zamku Hartheim (niem. Schloß Hartheim) k. Linzu.
Krótki przejazd wystarczał: celem nie było „letnisko”, jak dawano do zrozumienia wywożonym, ale krematorium, a samochód nie wozem dostawczym a szczelną komorą gazową, z rurami wydechowymi nakierowanymi do wnętrza…
Prawdopodobnie w takim wozie brat Marcin został 18.v.1942 r. zagazowany.
„Akcja” zajęła 5 do 7 minut. Zwłoki spalono w krematorium, a prochy rozrzucono na pobliskich, austriackich polach…
Marcin Jan Oprządek został beatyfikowany przez św.Jana Pawła II 13.vi.1999 r. w Warszawie w gronie 108 męczenników II wojny światowej, wśród których byli także jego zakonni współbracia, którzy doświadczyli niemieckiej gościnności w obozie KL Dachau i tam, albo w centrum eutanazyjnym - obozie śmierci na zamku w Hartheim - odeszli do Pana: o. Krystyn wojciech Gondek, o. Anastazy jakub Pankiewicz br. Narcyz jan Turchan, i br. Brunon jan Zembol.
Jan Paweł II mówił wtedy:
„[…] Błogosławieni męczennicy wołają do naszych serc: Uwierzcie, że Bóg jest miłością! Uwierzcie na dobre i na złe! Obudźcie w sobie nadzieję! Niech ta nadzieja wyda w was owoc wierności Bogu we wszelkiej próbie!
Raduj się, Polsko, z nowych błogosławionych: […] 108 Męczenników. Spodobało się Bogu «wykazać przemożne bogactwo Jego łaski na przykładzie dobroci» twoich synów i córek w Chrystusie Jezusie»por. Ef 2, 7. Oto «bogactwo Jego łaski», oto fundament naszej niewzruszonej ufności w zbawczą obecność Boga na drogach człowieka w trzecim tysiącleciu! Jemu niech będzie chwała na wieki wieków […]”
Pomódlmy się litanią do 108 błogosławionych męczenników:
Obejrzyjmy etiudkę o polskich świętych i błogosławionych wyniesionych na ołtarze przez Jana Pawła II:
Popatrzmy na dwa filmy o powołaniu franciszkańskim:
Popatrzmy na dwa filmiki o zamku Hartheim:
Popatrzmy na film o KL Dachau (po niemiecku):
Posłuchajmy też słów Jana Pawła II z homilii beatyfikacyjnej:
Pochylmy się nad słowami Ojca św. Jana Pawła II z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
norweskich:
włoskich: