Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
tutaj ⇐ 108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej
bł. GRZEGORZ bolesław FRĄCKOWIAK
1911, Łowęcice – ✟ 1941, Drezno
męczennik
patron: Zgromadzenia Słowa Bożego (werbistów)
wspomnienie: 5 maja
„Biała Księga” (martyrologium) duchowieństwa Polski ⇒ tutaj
Bolesław Frąckowiak na świat przyszedł 18.vii.1911 r. w niewielkiej wsi Łowęcice, ok. 15 km na zachód od Jarocina. ówcześnie należących do tzw. niem. Provinz Posen (pl. Prowincja Poznańska), części składowej niem. Königreich Preußen (pl. Królestwo Prus), kraju związkowego Cesarstwa Niemieckiego — czyli w zaborze pruskim.
Był ósmym z dwanaściorga dzieci — 9 synów i 3 córek, z których dwie zmarły w dzieciństwie — Andrzeja i Zofii z domu Płończak.
Rodzice prowadzili średniej wielkości gospodarstwo rolnicze…
Do Kościoła powszechnego, w sakramencie chrztu św., przyjęty został tydzień później, 25.vii.1911 r., w parafialnym kościele pw. św. Jakuba Większego Apostoła we wsi Cerekwica Stara, ok. 4 km od rodzinnego domu.
Uczył się w sąsiedniej wsi Wojciechowo, prawd. w szkole elementarnej założonej w 1836 r. przez wybitnego polskiego pedagoga i działacza oświatowego, Ewarysta Estkowskiego (1820, Drzązgowo – 1856, Soden) (dziś szkoła podstawowa jego imienia). Rozpoczynał na jesieni 1918 r., w ostatnich miesiącach I wojny światowej, tuż przed wybuchem zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego lat 1918–9, gdy Wielkopolska (łac. Polonia Maior) znajdowała się jeszcze w zaborze niemieckim a język niemiecki był w szkołach podstawowych obowiązkowy. Ponoć nie chciał się uczyć w tym języku. Natomiast gdy tylko lekcje przechodziły na język polski, radził sobie znakomicie…
Na szkole podstawowej zresztą — szkoła w Wojciechowie była trzyletnią — skończyła się jego edukacja. Trzeba było pomagać w gospodarstwie…
Powołanie rodziło się wcześnie. Już w dzieciństwie lepił z gliny krzyżyki, figurki świętych, wypalał je i potem rozdawał. Był też ministrantem — prawd. posługiwał nie tylko w kościele parafialnym w Cerekwicy Starej, are również w oddalonym o ok. 1 km od rodzinnej wsi kościółku we wsi Poręba, gdzie raz na tydzień odprawiano mszę św.…
W 1929 r., już w odrodzonej II Rzeczypospolitej, wstąpił do właśnie zakładanego Niższego Seminarium Misyjnego prowadzonego przez ojców Zgromadzenia Słowa Bożego (łac. Societas Verbi Divini – SVD), czyli werbistów, w pobliskim, ok. 4 km od Łowęcic, Bruczkowie — majątek Bruczków przekazała werbistom w testamencie zmarła na początku owego 1927 r. Wanda Koczorowska z domu Rotkiewicz (1845, Kamionka – 1927, Bruczków), która całe w zasadzie życie i całą majętność poświęciła na wychowanie i wykształcenie dzieci polskich w zaborze niemieckim — ale wymagania okazały się za duże dla chłopca z małej wsi i o elementarnym wykształceniu. Jak wspominał rodzony brat, Wincenty, Bolesław „cierpiał na bóle głowy i z tego powodu nie mógł się uczyć. Prosił przełożonych, aby mógł zostać przynajmniej bratem zakonnym”…
Przeniesiono go więc do otwartego dwa lata wcześniej, w 1927 r., Domu Misyjnego pw. św. Józefa w Górnej Grupie — ok. 4 km od Grudziądza, znajdującego się aliści po drugiej stronie Wisły. Tam, poczynając od 16.xi.1929 r., odbył postulat (łac. postulare).
Niecały rok później, 8.ix.1930 r., w tejże Górnej Grupie przywdział habit i rozpoczął nowicjat przyjmując imię zakonne: stał się bratem Grzegorzem.
Włączony został do posługi Zgromadzenia na terenach, które po prawie 150 latach zaborów powróciły do II Rzeczypospolitej — Pomorze Gdańskie, gdzie znajduje się Górna Grupa, znalazło się w zaborze pruskim już po I rozbiorze Polski w 1772 r., a powróciło do macierzy, wchodząc w skład województwa pomorskiego, dopiero po 1918 r. Jego część zresztą weszła w skład II Rzeczpospolitej dopiero w 1920 r., gdy na Warmii i Mazurach odbył się plebiscyt, mający zdecydować los tych ziem — w dużej mierze niekorzystny dla Polski. Były to więc częściowo tereny misyjne, a dodatkowo naznaczone wrogością pruskich i niemieckich sąsiadów wobec nowo odrodzonego państwa polskiego i Kościoła katolickiego.
br. Grzegorz wyuczył się introligatorstwa i wkrótce oprawiał różne wydawnictwa i książki dla całego Domu Seminaryjnego. Zajmował się też oprawianiem obrazów.
Współbracia zapamiętali go jako bardzo uczynnego, zawsze uśmiechniętego, nie uchylającego się od obowiązków brata w wierze. Pomagał w zakrystii, zwłaszcza przy strojeniu ołtarzy, w kuchni i przy furcie, gdzie ubogich traktował z wielką pieczołowitością.
Prowadził też notatniki, nazwane przez niego „Codziennymi ćwiczeniami duchownymi”, oraz prosto „Ćwiczeniami duchownymi”, w których zapisywał modlitwy — te znane powszechnie, ale także swoje własne, zwłaszcza do Niepokalanej i do św. Józefa — i odnotowywał praktyki stosowane w codziennym życiu zakonnym…
Mawiał, że to przecież „sam Chrystus przychodzi, więc trzeba Mu służyć z miłością”…
Ciesząc się wśród przełożonych opinią wzorowego zakonnika pierwsze śluby złożył 8.ix.1932 r., a śluby wieczyste sześć lat później, 8.ix.1938 r., czyli w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Odtąd, jak mawiał, „już nie tylko w sercu, ale i na piśmie […] całkowicie należał do Zgromadzenia i jego ideałów”…
Posługę przerwali sąsiedzi — ci bliscy, znani, i ci dalecy, ze wschodu. W oparciu o osławione porozumienie z 23.viii.1939 r. dwóch wybitnych przywódców socjalistycznych — niemieckiego, o odcieniu nazistowskim, Adolfa Hitlera, i rosyjskiego, o odcieniu komunistycznym, Józefa Stalina — i jego tajne aneksy, od nazwisk sygnatariuszy, czyli ministrów spraw zagranicznych dwóch wspomnianych zbrodniarzy, zwane paktem Ribbentrop—Mołotow, 1.ix.1939 r. Rzeczpospolita napadnięta została przez Niemcy. 17 dni później od wschodu Polskę najechali Rosjanie. Dwaj bandyci dokonali w ten sposób czwartego rozbioru Polski, uzgodnionego formalnie i podpisanego, wraz z innymi tajnymi aneksami, 28.ix.1939 r. w tzw. „traktacie o granicach i przyjaźni Rosja—Niemcy”. Rozpoczęła się II wojna światowa.
Pomorze Gdańskie padło szybko. I natychmiast rozpoczęły się prześladowania ludności polskiej. Szczególną „troską” Niemców stała się inteligencja. Dla niej Niemcy uruchomili specjalną „Intelligenzaktion” (pl. „Akcja Inteligencja”), zwaną także „Flurbereiningung” (pl. „Akcja Oczyszczenia Gruntu”) — akcję fizycznej eksterminacji polskiej inteligencji oraz polskich warstw kierowniczych na terenach przyłączonych do Rzeszy, w ramach której wymordowali setki tysięcy Polaków (podobną akcję na okupowanych przez siebie terytoriach rozpoczęli Rosjanie)…
Szczególne natężenie ta „akcja” miała na Pomorzu. W ciągu pierwszych dwóch miesięcy w ramach ludobójczej „Intelligenzaktion” Niemcy wymordowali ok. 40,000‑60,000 osób narodowości polskiej. Ginęli w dziesiątkach miejsc — mniej lub bardziej dziś znanych dołach śmierci, w lasach. Ginęli w więzieniach — na przykład w więzieniu w Inowrocławiu, gdy miała miejsce tzw. „krwawa niedziela inowrocławska”, podczas której w nocy z 22 na 23.x.1939 r. pijani niemieccy strażnicy zamordowali 56 Polaków — i obozach — to wówczas Niemcy założyli obóz koncentracyjny (niem. Konzentrationslager) KL Stutthof, 36 km na wschód od Gdańska.
Nie było to jedyne ludobójstwo na terenia Pomorza. Trwała także inna niemiecka akcja specjalna, tzw. „Aktion T4” (pl. „Akcja T4”), czyli program eutanazyjny „Vernichtung von lebensunwertem Leben” (pl. „eliminacja życia niewartego życia”), systematycznego fizycznego mordu ludzi niedorozwiniętych psychicznie, przewlekle chorych psychicznie i neurologicznie. W jej trakcie w dniach 10‑17.ix.1939 r. w lasach k. Mniszka Niemcy wymordowali ok. 1,000 pacjentów zakładu psychiatrycznego w oddalonym o ok. 18 km od Górnej Grupy Świeciu.
Do br. Grzegorza musiały docierać informacje o potwornościach dziejących się w sąsiedztwie klasztoru, gdzie przebywał. Nie należał do najbardziej zagrożonych — był wszak tylko zwykłym bratem zakonnym, pracownikiem fizycznym w Zgromadzeniu — ale wokół ludzie „znikali”. Byli aresztowani — głównie przez zbrodniczą niemiecką organizację paramilitarną Volksdeutscher Selbstschutz — i ślad po nich ginął.
Nie należał do najbardziej zagrożonych może dlatego, że 28.ix.1939 r. dwaj urzędnicy niemieckiego centralnego niem. Rassenpolitisches Amt der NSDAP (pl. Urząd Polityki Rasowej NDSAP), Erhard Wetzel (1903, Stettin – 1975) i dr Günther Hecht (1902–1945), w oparciu o wytyczne wyartykułowane dwa dni wcześniej przez niemieckiego socjalistycznego przywódcę, Adolfa Hitlera, opracowali memoriał niem. „Die Frage der Behandlung der Bevölkerung der ehemaligen polnischen Gebiete nach rassepolitischen Gesichtspunkten” (pl. Traktowanie ludności byłych obszarów Polski z punktu widzenia polityki rasowej). Owi wybitni przedstawiciele „rasy panów” pisali m.in. : „Uniwersytety i inne szkoły wyższe, szkoły zawodowe, jak i szkoły średnie były zawsze ośrodkiem polskiego szowinistycznego wychowania i dlatego powinny być w ogóle zamknięte. Należy zezwolić jedynie na szkoły podstawowe, które powinny nauczać jedynie najbardziej prymitywnych rzeczy: rachunków, czytania i pisania. Nauka w ważnych narodowo dziedzinach, jak geografia, historia, historia literatury oraz gimnastyka, musi być zakazana”.
Nie należał do najbardziej zagrożonych, bo jedną z pierwszych decycji Niemcy zabronili prowadzenia nauczania na poziomie wyższym niż w zakresie szkoły zawodowej. Jak to określił inny „wybitny” niemiecki przywódca narodowy i socjalistyczny, zbrodniczny Henryk (niem. Heinrich) Himmler (1900, Monachium – 1945, Lüneburg): „dla polskiej ludności […] nie mogą istnieć szkoły wyższe niż 4–klasowa szkoła ludowa. Celem takiej szkoły ma być wyłącznie proste liczenie, najwyżej do pięciuset; napisanie własnego nazwiska; wiedza, iż boskim przykazaniem jest być posłusznym Niemcom, uczciwym, pracowitym i rzetelnym. Czytania nie uważam za konieczne”…
Nie należał wówczas do najbardziej zagrożonych, bo miał tylko niższe wykształcenie podstawowe. Nie należał do najbardziej zagrożonych, ale stawał się świadkiem męczeństwa polskiego duchowieństwa terenów bezpośrednio przyłączonych do Niemiec, polskich kapłanów mordowanych w dołach śmierci i wywożonych do obozów koncentracyjnych. Aż do momentu, gdy ich zabrakło i wówczas on, zwykły brat zakonny, musiał przejąć część ich obowiązków i zapłacić za to cenę najwyższą.
Zaczęło się od polskiej elity Pomorza, polskiego duchowieństwa katolickiego, którego martyrologia na terenach Pomorza przeszła do historii pod mianem „krwawej jesieni pelplińskiej”. Jej kulminacją był aresztowanie 20.x.1939 r. w Pelplinie wszystkich przebywających w mieście kanoników kapituły katedralnej diecezji chełmińskiej oraz profesorów Wyższego Seminarium Duchownego tej diecezji i znanego gimnazjum katedralnego Collegium Marianum. Większość jeszcze tego samego dnia zamordowano w Tczewie. Łącznie w czasie II wojny światowej Niemcy zamordowali ok. 340 duchownych spośród ogólnej liczby 670 księży diecezji chełmińskiej i administracji apostolskiej Wolnego Miasta Gdańska…
Kilka dni później, od 26.x.1939 r., Pomorze Gdańskie znalazło się formalnie w tzw. niem. Reichsgau Danzig–Westpreußen (pl. Okręg Rzeszy Gdańsk–Prusy Zachodnie), czyli zostało przyłączone bezpośrednio do państwa niemieckiego, podlegając jego prawom. Jego przywódcą — niem. Gauleiter (pl. naczelnik okręgu) — został kolejny „wybitny” niemiecki socjalista, Albert Maria Forster (1902, Fürth – 1952, Warszawa).
Już następnego dnia, 27.x.1939 r. — w święto Chrystusa Króla!! — w związku z przepełnieniem więzienia zorganizowanego we wspomnianym zakładzie psychiatrycznym, po wymordowaniu jego pacjentów, w Świeciu do klasztoru w Górnej Grupie weszli Niemcy. Przedstawicielom zbrodniczego Volksdeutscher Selbstschutz towarzyszyli funkcjonariusze niem. Geheime Staatspolizei (pl. tajna policja polityczna) — czyli osławionego Gestapo.
Dom misyjny stał się obozem internowania dla Polaków. Wkrótce — m.in. część przywieziono 8.xi.1939 r. — zgromadzono w nim ok. 95 polskich duchownych, z okolic Świecia, Bydgoszczy, Chełmna, Grudziądza i Starogardu Gdańskiego na Pomorzu Gdańskim — tych, którzy przeżyli pierwsze miesiące Intelligenzaktion. Ok. 50 z nich zginęło, w tym znacząca część została zamordowana na miejscach straceń w lesie w Mniszku–Grupie.
Braciom zakonnym nakazano opuścić klasztor — nie należeli wszak do polskich elit — ale br. Grzegorz pozostał ku pomocy internowanym. Nie trwało to długo: trzy miesiące później, 5.ii.1940 r., w środku zimy, wywieziono z klasztoru wszystkich pozostałych kapłanów — w tym ojców zakonnych werbistów — i przetransportowano ich do wspomnianego niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Stutthof. Tego samego dnia i Grzegorz — choć nie został dołączony do grupy wywiezionych — musiał opuścić swój klasztor.
Skończył się pierwszy etap jego osobistej drogi krzyżowej — świadka męczeństwa polskiego duchowieństwa Pomorza Gdańskiego.
Zamieszkał u rodzonego brata, Zygmunta, w Poznaniu. Poznań był już wówczas stolicą innego regionu Polski włączonego przez Niemców bezpośrednio do państwa niemieckiego, tzw. niem. Reichsgau Posen (pl. Okręg Rzeszy Poznań), przemianowanego później na niem. Reichsgau Wartheland (pl. Okręg Rzeszy Kraj Warty). niem. Gaulaiterem, czyli nadzorcą, owego okupacyjnego tworu był urodzony w Środzie Wlkp. jeszcze jeden „wybitny” niemiecki przywódca socjalistyczny, niem. Obergruppenführer SS (niem. Die Schutzstaffel der NSDAP) i niem. Reichsstadtthalter (pl. namiestnik Rzeszy), Artur Karol (niem. Arthur Karl) Greiser (1897, Środa Wlkp. – 1946, Poznań). Dążył do tego, by z podległego sobie regionu uczynić obszar „wzorcowy dla całych Niemiec”. Oświadczył wręcz, iż „zniemczenie Warthegau oznacza […], że żaden inny naród, oprócz narodu niemieckiego nie ma prawa tam mieszkać. To jest różnica między moją kolonizacją a starą bismarckowską”vi.1942 r.
W ramach tej polityki już w 1939 r. Niemcy wysiedlili prawie wszystkich mieszkańców z centrum Poznania. Przez 3 tygodnie przetrzymywano ich w obozie przejściowym przy ul. Głównej w Poznaniu, by następnie wywieźć do utworzonego na obszarze centralnej Polski pseudo–państewka niem. Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete (pl. Generalne Gubernatorstwo dla okupowanych ziem polskich), czyli tzw. Generalnego Gubernatorstwa, ze stolicą w Krakowie.
Odtąd Polacy by mieszkać w Poznaniu musieli uzyskać specjalne pozwolenie, zwane „meldunkiem”. A br. Grzegorz takowego nie posiadał. Przez jakiś wszelako czas pracował w którejś z poznańskich cukierni, jednocześnie pomagając jako zakrystian w parafialnym kościele pw. św. Marcina — jego proboszcza, ks. Teodora Taczaka (1878, Mieszków – 1941, Warszawa), brata gen. Stanisława Taczaka (1884, Mieszków – 1960, Malbork), przywódcy wspomnianego Powstania Wielkopolskiego, Niemcy aresztowali w xi.1939 r., a potem, w v.1940 r. wydalili do Generalnego Gubernatorstwa, gdzie wkrótce zmarł; w tym samym xi.1939 r. Niemcy aresztowali też jego wikariusza, ks. Edwarda Kozłowskiego 1888, Wielowieś – 1940, Gusen), który niebawem został w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Gusen zamordowany. Wkrótce więc br. Grzegorz musiał z Poznania uchodzić i powrócił w rodzinne strony.
Ludobójcza Intelligenzaktion oczywiście dotarła do Wielkopolski, czego wyrazem były m.in. aresztowania wspomnianych powyżej duszpasterzy parafii pw. św. Marcina w Poznaniu. Jej wyrazem — a także wspomnianej akcji zniemczania Reichsgau Wartheland — było też inne dążenie osławionego Gaulaitera Greisera, a mianowicie uczynienie z Reichsgau Wartheland okręgu niem. „Ohne Gott, ohne Religion, ohne Priesters und Sakramenten” (pl. „bez Boga, bez religii, bez kapłana i sakramentu”). Dążenie owo przekształciło się w latach 1940‑1 w zaplanowaną akcję eliminacji duchowieństwa z Wielkopolski, w niem. Reichsgau Wartheland zorganizowano mianowicie trzy duże akcje aresztowań kapłanów katolickich: dwie pierwsze w ii‑iii.1940 r. oraz ok. 26.viii.1940 r.
br. Grzegorz stał się mimowolnym obserwatorem tych wydarzeń. Co rusz docierały do niego informacje o kolejnej, sąsiedniej osieroconej parafii. Co chwila dowiadywał się do wywożeniu ich duszpasterzy gdzieś, w nieznane — wszyscy już jednak wiedzieli, że główna część z nich kończyła w niemieckim obozie koncentracyjnym (niem. Konzentrationslager) KL Dachau. Echa tych wydarzeń bezpośrednio dotykały też jego samego, prostego brata zakonnego i ów okres można określić jako drugi etap jego osobistej, jako biernego świadka martyrologii polskiego duchowieństwa — drogi krzyżowej…
Mieszkał u rodziny w Łowęcicach. Oprócz wykonanywania fizycznej pracy pomocnika rolnego u rodzonego brata Wincentego — dzięki czemu pozyskał w Łowęcicach „meldunek” — szybko zaangażował się w pomoc w posłudze współbratu ze Zgromadzenia, byłemu mistrzowi nowicjatu w Górnej Grupie z czasów, gdy br. Grzegorz tam przebywał, o. Janowi Giczelowi (1893, Żabiniec – 1968, Corrientes). Wobec aresztowania przez Niemców proboszczów trzech, oddalonych od siebie o ok. 4 km każda, parafii: rodzinnej pw. św. Jakuba Większego Apostoła w Cerekwicy Starej, pw. św. Wojciecha we wsi Rusko, i pw. Świętej Trójcy w oddalonej o ok. 10 km od Łowęcic wsi Nosków (proboszcz tej parafii, ks. Ignacy Czemplik (1890 – 1939, Michałów) został zamordowany przez Niemców na początku II wojny światowej, 12.ix.1939 r.), o. Giczel został ich administratorem. Za jego niepisanym przyzwoleniem br. Grzegorz zaczął, dwa razy w tygodniu nauczać dzieci katechizmu i przygotowywać je do 1. Komunii św. Odwiedzał też chorych i starszych, aby pocieszać ich, rozmawiać z nimi i opowiadać o Bogu, Matce Najświętszej. Przemieszczał się wówczas między parafiami nocując m.in. w organistówce kościoła parafialnego w Noskowie…
Aż do 6.x.1941 r., gdy Niemcy zorganizowali trzecią już — jak się miało okazać ostatnią — falę aresztowań duchowieństwa Wielkopolski. Miała ona miejsce w niecały miesiąc po wydanym 13.ix.1941 r. przez Greisera rozporządzeniu formalnie delegalizującym Kościół katolicki, a na jego miejsce powołującym schizmatycki niem. Römisch–katholische Kirche deutscher Nationalität im Reichsgau Wartheland (pl. Kościół Rzymskokatolicki Narodowości Niemieckiej w Kraju Warty), mający działać nie na podstawie korporacji prawa publicznego, lecz jako osoba prawa prywatnego, co w oczywisty sposób ograniczało jego możliwości. Dodatkowo Greiser zadekretował, że Niemcy mogą być członkami „tylko zrzeszenia religijnego narodowości niemieckiej”, natomiast Polacy nie mogą być członkami „zrzeszenia religijnego lub stowarzyszenia religijnego narodowości niemieckiej”…
Oznaczało to, że z niemieckiego prawnego punktu widzenia polscy kapłani w Reichsgau Wartheland, czyli ci, którzy do tamtej pory uniknęli aresztowania, nie byli odtąd chronieni prawem poblicznym i mogli być pozywani do sądów pod byle pretekstem. Posługa duszpasterska stawała się prywatnym zajęciem, tym bardziej, że zabroniono wszelkich kontaktów ze Stolicą Apostolską.
Jednocześnie zdelegalizowano i zlikwidowano wszystkie zakony, jako „sprzeczne z niemieckim pojęciem obyczajowości i polityką narodowego socjalizmu”.
Aresztowanych kapłanów wywożono do niemieckich obozów koncentracyjnych.
Jednym z nich był o. Jan Giczel. Zatrzymany został na plebanii w Noskowie 7.x.1941 r. Podczas przeszukania zbezszczeszczono Najświętszy Sakrament, wysypując konsekrowane Hostie z kielicha. Po odjeździe Niemców br. Grzegorz ze czcią Je pozbierał i przeniósł do tabernakulum. Następnie Ciało Chrystusa rozdał zebranym na modlitwach, w prywatnych domach, wiernym w Komunii św., a resztę pozanosił chorym i starszym.
Zanotował:
Dnia 7 października 1941 r. wzięli nam naszego Ojca naszą perłą drogą. 8.x. udzieliłem Ko… św. około 53 osobom dnia 9. 12 osobom, a w Jarocinie tego samego dnia udz: 6. Duszom. Dnia 10.x. udz: w Noskowie 3 duszom a w Koszkowie 12 duszom. Dnia 11 Nosków 2 duszom. Dnia 12. Nosków 2 duszom. Dnia 13. Nosków 1 dusza, Jarocin 7 duszom, Łowęcice 7 duszom, 14. Nosków 1 dusza, razem: 106 duszom.
Wkrótce wszelako otrzymał nakaz pracy w drukarni w Jarocinie — ktoś zorientował się, że zna się na introligatorstwie. Utrudniło mu to kontynuację działalności duszpasterskiej — zamieszkał na stałe w organistówce przy kościele w Noskowie, dojeżdżając codziennie na rowerze ok. 10 km w jedną stronę do pracy, i tylko w niedziele odwiedzał matkę i rodzeństwo w Łowęcicach — ale jej nie zaprzestał. Odtąd stał się „szafarzem chrztu św.”. Zachowała się niezwykła, zapisana jego ręką, lista dzieci, które przywiódł do Kościoła powszechnego. Odnotujmy, zachowując oryginalną pisownięAlfons Labudda SVD, „Błogosławiony brat Grzegorz, Bolesław Frąckowiak SVD (1911‑1943). Misjonarz, werbista”, Warszawa 1999:
1. Stefania Niklas [Naklos] w Grudniu 1941 r.,
Łowęcice p. Cerekwica
2. Janina Włoch w Grudniu 1941,
Jarocin p. Jarocińska
3. Bożyna Daniels,
Łowęcice 17.I.42 Stanisław Grobelny,
parafia Cerekwica
4. Kazimiera–Janina Wojtaszyk 18.I.42 Leo Wege par. Cerekwica
5. Czesław Maćkowiak 18.I.42.
Leo Wege par. Cerekwica
6. Janina–Kazimiera 22.2.42.
Suchorzewko par. Rusko
7. Zbigniew–Kazimierz Stachowiak II.III.42.
Jarocin par. jarocińska
8. Czesław Kazimierz Skokowski 14.III.1942.
Wojciechowo par. Jaraczewo
9. Zbigniew Kazimierz (Klinik) 5.IV.1942.
par. Nosków
10. w kwietniu 42.
Banaszak Nosków par. Nosków
11. Stanisław–Kazimierz Chudak 19.4.42.
Łowęcice par. Cerekwica
12. Jerzy–Kazimierz Kubiak 19.4.42.
Łowęcice par. Nosków
13. Jadwiga–Kazimiera Synowiec 21.4.42.
Nosków par. Nosków
14. Bronisława–Kazimiera Nowak 5. maja 42.
Jaraczewo par. Jaraczewo
15. Stanislaw–Kazimierz 7. maja 1942.
Parzęczew –
Wojciechowski Stanisław par. Góra
16. Zbigniew–Kazimierz Nowak –
Cerekwica,
7. czerwca 1942.
17. Czesław Kazimierz Kowalczyk Nosków 10,6,42.r.
18. Zdzisława–Kazimiera Dzikowska 19.6.42.
Wojciechowo par. Jaraczewska
19. Janina–Kazimiera W. Kaczmarek 19.6.42.
Łowęcice par, Cerekwicka
20. Czesława–Kazimiera Dajewska Wojciechowo 27.6.1942.
21. Zdzisław Kazimierz Gałka Nosków 23.07.42.
22. Bronisław–Kazimierz Skokowski Jaraczew 28.7.42.
23. Bożyna–Kazimiera Skrzypczyk 28.7.42.
Jaraczew
24. Stanisław–Kazimierz Pawlicki Jaraczew 28.7.42.
25. Stanisław–Kazimierz Lendecki 11.8.42 Jaraczew
26. Czesław–Kazimierz Lendecki 11.8.42.
Jaraczew
27. Kazimierz Gadomski 11.8.42.
Jaraczew
28. Stanisław–Kazimierz Szczepaniak 11.8.42.
Jaraczew
29. Czesław–Kazimierz Krause 11.8.42.
Jaraczew
30. Janina–Kazimiera 23.8.42.
Nosków
I to zapewne w Jarocinie, prawd. w związku z pracą w drukarni, zetknął się z konspiracyjną organizacją „Dla Ciebie, Polsko”.
Organizacja „Dla Ciebie Polsko” działała nie tylko w samym Jarocinie ale i okolicach. Stanowiła część niezwykłej struktury oporu Polaków wobec okupantów — tych z zachodu i tych ze wschodu — która do historii przeszła pod nazwą Polskiego Państwa Podziemnego, i jej zbrojnego ramienia — Związku Walki Zbrojnej ZWZ, przekształconego 14.ii.1942 r. w Armię Krajową AK. Nazwę być może przyjęła od tytułu popularnego filmu niemego, opowiadającego o wojnie polsko–rosyjskiej lat 1919‑20. Wydawała konspiracyjną gazetkę o tej samej — „Dla Ciebie Polsko” — nazwie.
W kolportaż tej gazetki–ulotki br. Grzegorz się zaangażował…
Nie na długo. O radę poprosił swego ówczesnego spowiednika, współbrata o. Pawła Kiczkę (1899, Radostynia – 1982, Racibórz), pochodzącego z Opolszczyzny, który wiele lat posługiwał w Niemczech a później do 6.x.1941 r. i aresztowań polskiego duchowieństwa prowadził parafię w Dolsku (ok. 35 km na zachód od Jarocina). Uniknął wówczas aresztowania, prawd. dlatego, że posiadał niemieckie obywatelstwo, i przeniósł się do niemieckiej parafii Broniszewice, ok. 30 km na wschód od Jarocina, skąd posługiwał w 6 osieroconych sąsiednich parafiach przemieszczając się między nimi na rowerze. o. Kiczka odradził mu silniejsze angażowanie się w tę działalność.
I jej zaprzestał. Miał wszak inne obowiązki. Nie można było zaniedbywać pracy duszpasterskiej, nawet gdy zabrakło duszpasterzy. A co do ich losów nie miał zapewne złudzeń. Wiedział bowiem jaki los spotkał kilkunastu współbraci ze Zgromadzenia. W jednym z notatników zanotował (gwiazdką * zaznaczono komentarze odautorskie):
„Spis zmarłych członków S.V.D. (ofiary wojny):
Ojciec Marjański we wielką sobotę 1940;
*Józef Bayerlein–Mariański
(1868, Dębiec–Poznań – 1940, Rybnik),
zmarł śmiercią naturalną 23.iii.1940 r.
Ojciec Mzyk w styczniu 1940;
*Ludwik Mzyk
(1905, Chorzów Stary – 1940, Poznań),
aresztowany 25.i.1940 r.,
zamordowany 20.ii.1940 r.
w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Posen
O. Sąsala 1940;
*Teodor Sąsała
(1888, Szczepanowice – 1940, Sachsenhausen),
aresztowany 28.x.1939 r.,
zginął 16.iv.1940 r.
w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Sachsenhausen
O. Kubista 1940;
*Stanisław Kubista
(1898, Kostuchna – 1940, Sachsenhausen),
aresztowany 28.x.1939 r.,
zamordowany 26.iv.1940 r.
w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Sachsenhausen
O. Kozubek 1940;
*Roman Kozubek
(1908, Paniówki – 1940, Sachsenhausen),
aresztowany 28.x.1939 r.,
zamordowany 16.v.1940 r.
w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Sachsenhausen
Frater Jan Włoch wrzesień 1940;
*Jan Włoch
(1914, Pączewo – 1940, Gusen),
aresztowany 25.i.1940 r.,
zamęczony 21.ix.1940 r.
w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Gusen
Frater Kurjański listopad 1940
*Kazimierz Marian Kuriański
(1917, Drohobycz – 1940, Gusen),
aresztowany 25.i.1940 r.,
zamęczony 13.xi.1940 r.
w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Gusen
Brat Joachim 11.Xl.1940;
*Bolesław Joachim Jagła,
zmarł śmiercią naturalną 22.xi.1940 r.
Brat Ewangelista we wrześniu 1939;
*Feliks Ewangelista Młyński,
zmarł śmiercią naturalną 1.ix.1939 r.
Frater Florjan Białka listopad 1940;
*Florian Białka
(1918, Lubichowo – 1940, Gusen),
aresztowany 25.i.1940 r.,
zamęczony 5.xi.1940 r.
w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Gusen
Fr. Stanisław Kolka Grudzień 1940;
*Stanisław Kolka
(1920, Gdańsk – 1940, Gusen),
aresztowany 25.i.1940 r.,
zamęczony 24.xii.1940 r.
w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Gusen
Ojciec Huwer Józef styczeń 1941;
*Józef Huwer
(1895, Rogów – 1941, Buchenwald),
aresztowany 14.iii.1940 r.,
zamęczony 9.i.1941 r.
w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Buchenwald
Fr. N. Garczyński luty 1941;
*Jan Garczyński
(1914, Mogilno – 1941, Dachau),
aresztowany 25.i.1940 r.,
zamęczony 30.i.1941 r.
w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Dachau
Fr. N. Wojtkowiak Grudzień 1940;
*Jan Wojtkowiak
(1917, Bruczków – 1940, Gusen),
aresztowany 25.i.1940 r.,
zamordowany 25.xii.1940 r.
w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Gusen
Fr. N. Hirsz styczeń 1941.”
*Leon Łukasz Hirsz
(1917, Wielki Kack – 1941, Dachau),
aresztowany 25.i.1940 r.,
zamordowany 25.ii.1941 r.
w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Dachau
Wobec aresztowania większości polskich kapłanów musiał więc przejąć choć część z ich obowiązków. Ktoś musiał to robić. I to była trzecia stacja — krótka, ale niezmiernie intensywna — stacja drogi krzyżowej br. Grzegorza…
Gestapo jednakże nie próżnowało i po upływie kolejnego roku udało im się rozpracować zespół wydający „Dla Ciebie, Polsko”. Późnym latem 1942 r. zaczęły się aresztowania, m.in. wśród pracowników drukarni w Jarocinie…
br Grzegorz początkowo uniknął losu jej redaktorów i kolporterów. Ale zagrożenie rosło. Gdy więc doszły doń wieści o losie aresztowanych, po modlitwie i przemyśleniach zdecydował się. Wspomniany o. Kiczka tak zapamiętał ten dzień:
„Jesienią 1942 roku […] przyjechał br. Grzegorz rowerem z Jarocina do mnie […] i powiada:
— W Jarocinie masowe aresztowania z powodu ulotek. Ponoć i mnie szukają.
— Teraz zwiewać, Brat ma dość kryjówek w Poznaniu.
— O tym nie myślę. Ojcze, czy mogę zaaresztowanych skłonić, by swymi zeznaniami mnie obciążyli? Są wśród nich ojcowie rodzin. Czy mogę za nich wziąć winę na siebie?
— Jeśli Brat czuje się na siłach, ale na to potrzeba odwagi. To byłaby ofiara z życia.
Potem się wyspowiadał i w kościele przyjął Komunię św. Po dziękczynieniu podał mi rękę.
— Do zobaczenia, ale już nie tu.
Odjechał”…
Owo spotkanie miało miejsce prawd. 8.ix.1942 r. Znamienny to dzień — wszystkie w zasadzie najważniejsze wydarzenia życia i najważniejsze podjęte decyzje br. Grzegorza miały miejsce w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, czyli 8.ix. Następnego dnia — 9.ix.1942 r. — stanął w progach jarocińskiego posterunku Gestapo. Zdumionym Niemcom powiedział, iż za gazetkę „Dla Ciebie, Polsko”, jej druk i rozdawnictwo, odpowiedzialność ponosi on sam. Pozostali aresztowani są niewinni.
Po zakończeniu działań wojennych popularną stała się sentencja napisana w obozie koncentracyjnym KL Dachau w 1942 r. przez luterańskiego pastora Fryderyka Gustawa Emila Marcina (niem. Friedrich Gustav Emil Martin) Niemöllera (1892, Lippstadt – 1984, Wiesbaden):
Kiedy przyszli po Żydów,
nie protestowałem.
Nie byłem przecież Żydem.
Kiedy przyszli po komunistów,
nie protestowałem.
Nie byłem przecież komunistą.
Kiedy przyszli po socjaldemokratów,
nie protestowałem.
Nie byłem przecież socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców,
nie protestowałem.
Nie byłem przecież związkowcem.
Kiedy przyszli po mnie,
nikt nie protestował.
Nikogo już nie było.
Można było jednak zachować godność w owych czasach „pogardy”. br. Grzegorz Frąckowiak mógłby, parafrazując słowa Niemöllera, powiedzieć:
Zanim przyszli po duchowieństwo Pomorza posługiwałem im do końca.
Byłem wszak zwykłym bratem zakonnym.
Gdy prześladowali kapłanów Wielkopolski pomagałem im prowadzić katechizacje.
Byłem wszak zwykłym robotnikiem rolnym.
Gdy przyszli po kapłanów roznosiłem za nich Chrystusa i chrzciłem dzieci.
Byłem tylko zwykłym szafarzem.
Gdy znieważali i prześladowali moich rodaków roznosiłem konspiracyjne gazetki.
Byłem tylko zwykłym kolporterem.
Gdy przyszli po drukarzy prasy podziemnej zgłosiłem się na policję w ich obronie.
Byli wszak bardziej potrzebni.
Został oczywiście natychmiast aresztowany. Już w celi, gdy zetknął się z zatrzymanymi wcześniej znajomymi i kolegami, namawiał ich — „mimo że od roku w tej sprawie nie był zawikłany”o. Kiczka — do zrzucania winy na niego. „Za jego namową by na niego składali 'swe winy' zostali niektórzy wypuszczeni, bo […] Gestapo brało go za głównego winowajcę […] [i] 'łotra' mieli do katowania” — wspominał o. Kiczka…
Rozpoczął się ostatni już etap osobistej drogi krzyżowej br. Grzegorza — etap więzienny, zakończony męczeńską śmiercią w Dreźnie. Nie wiadomo, czy przed aresztowaniem dotarły do niego informacje o rozlepieniu 25.viii.1942 r. przez niemieckiego okupanta na ulicach Poznania niem. „Bekanntmachung” (pl. „Obwieszczenie”), wydrukowanego w kolorze czerwonym, w dwu językach — co było niezwyczajne — na górze po niemiecku, a niżej po polsku, informującego o wykonaniu dzień wcześniej wyroków śmierci na 8 Polakach w drezdeńskim więzieniu. Wśród nich była niezwykła piątka przyjaciół z poznańskiego Oratorium pw. Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, prowadzonego przez Towarzystwo Świętego Franciszka Salezego (łac. Societas Sancti Francisci Salesii – SDB), czyli salezjanów, przy ul. Wronieckiej 9: Czesław Jóźwiak (1919, Łażyn – 1942, Drezno), Franciszek Kęsy (1920, Berlin – 1942, Drezno), Edward Stanisław Kaźmierski (1919, Poznań – 1942, Drezno), Edward Klinik (1919, Werde – 1942, Drezno) i Jarogniew Wojciechowski (1922, Poznań – 1942, Drezno). Nie wiadomo, czy w ogóle o nich wiedział, czy podczas owej ostatniej stacji swej drogi krzyżowej zdawał sobie sprawę, że podąża po śladach ich drogi krzyżowej. Znamienne jednak, że w nieodgadnionym zamyśle Opatrzności przyszło mu niejako symbolicznie zastąpić na męczeńskiej ścieżce ową „Poznańską Piątkę” — w dwa tygodnie bowiem po ich śmierci, ok. 9.ix.1942 r., sam na nią wstąpił…
Wleczono go po więzieniach w Jarocinie i Środzie Wlkp. Następnie przewieziono go do niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Posen, zorganizowanego przez Niemców w Forcie VII Twierdzy Poznań. Prawd. przesłuchiwano w innej siedzibie Gestapo, w więzieniu przy ul. Młyńskiej w Poznaniu. Torturowano. Jego rodzony brat zapamiętał odwiedziny w katowni poznańskiej: „Zaniosłem paczkę, on posłał też paczkę przez wartę: potrzaskany zegarek, różaniec pozrywany, jupa z przyschniętą krwią, podarta, dużo krwi, zdarta koszula, pokrwawiona. Dwa razy zanosiłem paczkę, trzeci raz nie przyjęli — wyjechał”…
Zapamiętał też słowa br. Grzegorza: „Niech się [wuj Wincenty] dobrze trzyma, bo jest wsypany tak jak ja. A ja wziąłem to wszystko na siebie, bo jak zginę, to jestem sam, a on ma żonę i dzieci”…
Prześladowania nasiliły się, gdy Niemcy znaleźli w jego czapce duży medalik. Jako duchownego katowano go szczególnie, bito w ścięgna, maltretowano.
Mimo tego zachował pogodę ducha. Współwięźniowie zapamiętali, jak codziennie przewodniczył w celi w odmawianiu różańca, litanii i innych modlitw…
Przyjmując na siebie winę, nie zdradził nikogo. Uratował w ten sposób brata i wielu innych. Ujawnił nazwiska tylko dwóch osób, o których wiedział, że sami się przyznali…
Traktowano go, mieszkańca wcielonej do Rzeszy Niemieckiej części okupowanej Rzeczypospolitej, tzw. niem. „Reichsgau Wartheland”, jak „obywatela Niemiec” i oskarżono o zdradę narodu niemieckiego — zdradę główną. Zachowując więc pozory praworządności po zakończeniu „śledztwa” w Poznaniu przewieziono go do szczególnie ciężkiego więzienia w Zwickau (niem. Zuchthaus Zwickau) na Zamku Osterstein (niem. Schloss Osterstein), prowadzonego przez niemiecką „eskadrę ochronną NSDAP” (niem. „Die Schutzstaffel der NSDAP”), czyli osławione SS.
Przetrzymywany był w dużych celach, w których stłoczono po osiemdziesięciu ludzi, być może w tych samych, w który rok wcześniej przetrzymywano wspomnianą Poznańską Piątkę. Zmuszano go do ciężkich prac w mieście. Używano jako siły pociągowej. Więźniowie otrzymywali głodowe racje żywnościowe. Codziennie ktoś umierał…
W końcu prywatna droga krzyżowa przywiodła br. Grzegorza do Drezna, do więzienia znajdującego się w kompleksie budynków służacych także jako sąd i miejsce egzekucji, przy Münchner Platz 3 (pl. Plac Monachijski).
Tam 30.iii.1943 r. na sesji wyjazdowej zebrał się niemiecki sąd niem. Oberlandesgericht Posen (pl. Wyższy Sąd Krajowy w Poznaniu). Przed nim stanęło 17 mieszkańców z Jarocina i okolic oskarżonych o działalność antyniemiecką. Pięciu z nich, w tym br. Grzegorzowi, wymierzono karę śmierci. W uzasadnieniu „sąd” napisał m.in.: „Pewną ilość gazet regularnie odnosił […] Ponadto zbierał również sporo pieniędzy celem wsparcia katolickiego duchownego w Dachau, który w najgorszy sposób podburzał i wichrzył przeciw Niemcom. Zakres działalności i jego fanatyczne jezuickie narodowo–polskie nastawienie zmusza nas do tego, by go traktować jako wyższego funkcjonariusza. Wskutek tego i jemu można było wymierzyć wyłącznie karę śmierci”…
Owym „duchownym” był o. Jan Giczel więziony w obozie koncentracyjnym KL Dachau, dla którego br. Grzegorz zebrać miał wśród znajomych 250 marek niemieckich…
Surowość wyroku dziwi? Skądże, jeśli wziąć pod uwagę rzeczywiste cele niemieckiego „wymiaru sprawiedliwości”, jakże dobitnie wyłożone przez innego „wybitnego” przedstawiciela niemieckiego „prawa” podczas wcześniejszej rozprawy „Poznańskiej Piątki” w Zwickau, również zakończonej wyrokami śmierci:
„Należy orzec takie kary, aby ich działanie odstraszające było jak największe. W przypadku Polaków osiągnięcie tego celu możliwe jest jedynie poprzez orzeczenie kary śmierci. Wieloletnia kara pozbawienia wolności nie jest wystarczająca, gdyż Polacy wrogo nastawieni wobec wszystkiego, co niemieckie, nadal przekonani o upadku Wielkiej Rzeszy Niemieckiej i wierzą, że ich rodacy przebywający w obozach karnych wcześniej czy później odzyskają wolność”.
5.v.1943 r., w tymże samym więzieniu przy Münchner Platz 3 w Dreźnie, gdzie odbył się „proces”, br. Grzegorz został ścięty — na gilotynie…
W ostatnich godzinach towarzyszył mu zapewne duszpasterz więzienny, o. Franciszek (niem. Franz) Bänsch (1899, Großenhain – 1961, Drezno), zakonnik Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej (łac. Congregatio Missionariorum Oblatorum B. M. V. Immaculatae – OMI), czyli oblat, którego za potajemne sporządzanie notatek z egzekucji dokonanych w latach wojny w Dreźnie (było ich 1,386), przekazywanie grypsów, odnotowywanie danych i miejsc pochówku straconych, i wreszcie wystawienie im po upadku III Rzeszy Niemieckiej małej kapliczki (jeszcze za czasów komunistycznych!), miasto uhonorowało w 2006 r. nazwaniem ulicy jego imieniem i pomnikiem.
Dozwolono mu jeszcze na napisanie listu do rodziny. Pisał w nim:
„Ostatni raz w tym życiu marnym i na tym łez padole piszę Wam Moi ukochani ten list. Gdy go otrzymacie, już mnie na tym świecie nie będzie, gdyż dzisiaj, to jest w środę 5 maja 1943 o godz. 615 wieczorem jestem ścięty.
Zmówcie proszę wieczny odpoczynek!!! Jest godzina może 1. a o drugiej przyniesie nam ksiądz Pana Jezusa, a za 5 godzin już będę zimny, ale to nic, nie płaczcie, ale raczej módlcie się za moją duszę a dusze naszych kochanych.
Pozdrowię tam kochanych […] od Was, Ojca, […] wszystkich nam drogich i krewnych.
Matce to nie wiem, czy macie donieść żem stracony czy też że zmarłem, zróbcie jak uważacie za lepsze […]
Pozdrawiam Was wszystkich, i czekamy na Was u Bozi […], Braci z Bruczkowa […] Wszystkich krewnych i znajomych. Niech Wam Bóg błogosławi i bądźcie dobrymi katolikami. Dzieci chowajcie w bojaźni Bożej, abyście sąd Boży mieli lekki […]
Proszę przebaczcie mi wszystko.
Żal mi starej ukochanej Matki.
Zostańcie z Bogiem, do widzenia w niebie, co daj Bóg […]
Moje habity po wojnie ojcom do Bruczkowa dać.”
Zwłoki wrzucono do zbiorowego grobu na cmentarzu katolickim przy ul. Bremer 20 (niem. Bremer Straße), niedaleko więzienia… Tam też spoczywają do dziś — ekshumacja nie jest możliwa, do jednej zbiorowej mogiły wrzucono bowiem ciała wszystkich mordowanych w więzieniu w Dreźnie. Nie wiadomo więc, w której z wielu warstw szczątek znajdować się mogą relikwie br. Grzegorza…
Tego samego dnia w Dreźnie wraz z br. Grzegorzem ścięto na gilotynie kilku innych członków i działaczy polskiego ruchu oporu, w tym konspiracyjnej organizacji „Dla Ciebie Polsko” z Jarocina. Byli wśród nich podoficer zawodowy Jan Marciniak (1909 – 1943, Drezno), urzędnik Jan Stróżyński, Edward Krychowski (1918, Jeżyce? – 1943, Drezno). Był członek Tajnej Organizacji Wojskowej (która później weszła w skład AK), Alojzy Grygiel (1916 – 1943, Drezno). Część członków „Dla Ciebie Polsko” Niemcy zamordowali dwa dni wcześniej, w więzieniu Gestapo przy ul. Młyńskiej w Poznaniu — wśród nich Stanisława Banaszaka (1897, Panienka – 1943, Poznań), jego żonę Mariannę (1912, Zankiewicze – 1943, Poznań).
Wspomniany o. Jan Giczel przeżył, doczekał wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Dachau, a po zakończeniu działań wojennych posługiwał w Argentynie.
Br. Grzegorza, tego który słowa Jezusa »Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.«J 15, 13, zrozumiał dosłownie, beatyfikował św. Jan Paweł II (1920, Wadowice – 2005, Watykan, 13.vi.1999 r. w Warszawie, w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej. Wśród nich było trzech współbraci–werbistów: o. Alojzy Liguda, o. Ludwik Mzyk i o. Stanisław Kubista. Była też „Poznańska Piątka”, stracona na tej samej gilotynie, na której oddał życie bł. br. Grzegorz: Czesław Jóźwiak, Franciszek Kęsy, Edward Stanisław Kaźmierski, Edward Klinik i Jarogniew Wojciechowski.
Ojciec św. wołał wtedy do zgromadzonych wiernych:
„łac. 'Omnipotens aeterne Deus, qui per glorificationem Sanctorum novissima dilectionis tuae nobis argumenta largiris, concede propitius, ut, ad Unigenitum tuum fideliter imitandum, et ipsorum intercessione commendemur, et inemmur exemplo' — tak modli się Kościół wspominając w Eucharystii świętych i święte: 'Wszechmogący, wieczny Boże, Ty dajesz nam nowe dowody swojej miłości, gdy pozwalasz Świętym uczestniczyć w Twojej chwale, spraw, aby ich modlitwa i przykłady pobudzały nas do wiernego naśladowania Twojego Syna'Comune sanctorum et sanctarum, Collecta. Takie też wołanie zanosimy dziś, gdy podziwiamy przykład świadectwa, jakie dają nam wyniesieni […] do chwały ołtarzy błogosławieni. Żywa wiara, niezachwiana nadzieja i ofiarna miłość zostały im poczytane za sprawiedliwość, bo głęboko tkwili w paschalnym misterium Chrystusa. Słusznie zatem prosimy, abyśmy za ich przykładem wiernie podążali za Chrystusem […]
łac. 'Munire digneris me, Domine Jesu Christe (…), igno sanctissimae Crucis tuae: ac concedere digneris mihi (…) ut, sicut hanc Crucem, Sanctorum tuorum reliquiis refertam, ante pectus meum teneo, sic semper mente retineam et memoriam passionis, et sanctorum victorias Martyrum' — oto modlitwa, jaką odmawia biskup zakładając krzyż pektoralny: 'Racz mnie umocnić, Panie, znakiem Twego krzyża, i spraw, abym tak, jak ten krzyż z relikwiami świętych noszę na swojej piersi, tak zawsze miał myśl i pamięć Twojej męki i zwycięstwo, jakie odnieśli Twoi '. Dziś czynię to wezwanie modlitwą całego Kościoła w Polsce, który niosąc od tysiąca lat znak męki Chrystusa wciąż odradza się z posiewu krwi męczenników i żyje pamięcią zwycięstwa, jakie oni odnieśli na tej ziemi.
Gdy bowiem dokonujemy tego uroczystego aktu, niejako odżywa w nas wiara, że bez względu na okoliczności, we wszystkim możemy odnieść pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłowałpor. Rz 8, 37. Błogosławieni męczennicy wołają do naszych serc: Uwierzcie, że Bóg jest miłością! Uwierzcie na dobre i na złe! Obudźcie w sobie nadzieję! Niech ta nadzieja wyda w was owoc wierności Bogu we wszelkiej próbie!
Raduj się, Polsko, z nowych błogosławionych: […] 108 Męczenników. Spodobało się Bogu «wykazać przemożne bogactwo Jego łaski na przykładzie 'dobroci twoich synów i córek w Chrystusie Jezusie'por. Ef 2, 7. Oto 'bogactwo Jego łaski'Ef 2, 7, oto fundament naszej niewzruszonej ufności w zbawczą obecność Boga na drogach człowieka w trzecim tysiącleciu! Jemu niech będzie chwała na wieki wieków. Amen.”
W Łowęcicach, pośrodku wsi, zachował się rodzinny dom br. Grzegorza Frąckowiaka. Dziś znajduje się na nim specjalna tablica upamiętniająca jego życie i śmierć…
Pomódlmy się litanią do 108 błogosławionych męczenników:
Obejrzyjmy etiudkę o polskich świętych i błogosławionych wyniesionych na ołtarze przez św. Jana Pawła II:
Posłuchajmy słów św. Jana Pawła II z homilii beatyfikacyjnej 13.vi.1999 r. w Warszawie:
Pochylmy się nad homilią beatyfikacyjną Ojca św. Jana Pawła II z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
angielskich:
niemieckich:
norweskich:
włoskich: