Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
tutaj ⇐ 108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej
bł. WŁADYSŁAW GORAL
1898, Stoczek – ✟ 1945, Sachsenhausen
męczennik
patron: diecezji lubelskiej
wspomnienie: 22 kwietnia
„Biała Księga” (martyrologium) duchowieństwa Polski ⇒ tutaj
Na świat przyszedł 1.v.1898 r. we wsi Stoczek, położonej w mniej więcej równej odległości, ok. 20 km od Lublina na południu i Lubartowa na północy, ówcześnie należących do guberni lubelskiej (ros. Люблинская губерния) — ze stolicą gubernialną w Lublinie — wchodzącej w skład tzw. Królestwa Polskie (ros. Царство Польское), zwanego półoficjalnie Привислинский край (pl. Kraj Nadwiślański), stanowiącego część Imperium Rosyjskiego (ros. Российская империя), czyli w zaborze rosyjskim.
Pochodził z wielodzietnej rodziny chłopskiej. Ojcem był Kajetan Goral, piśmienny rolnik — podpisywał się, jak duża naonczas część Polaków, cyrylicą — a matką Julianna z domu Zielińska.
Stoczek, jak i sąsiadujące ziemie należały — przed ukazem (ros. указ) „o uwłaszczeniu włościan w Królestwie Polskim” z 2.iii.1864 r., wydanym przez cara Aleksandra II Romanowa (1818, Moskwa – 1881, Sankt Petersburg), wymuszonym na Rosjanach przez wspomniane powstanie styczniowe — do ordynacji rodziny Zamoyjskich. Rodzice Władysława posiadali ziemię, którą uzyskali w rezultacie tego uwłaszczenia — uprzednio byli chłopami pańszczyźnianymi, acz oczynszowanymi (płacili czynsz) — a także dalszych późniejszych inwestycji ich rodzin…
W Nasutowie, ok. 3 km od miejsca urodzenia, ukończył szkołę powszechną (dziś Szkoła Podstawowa im. Stefana kard. Wyszyńskiego — późniejszy Prymas, Stefan kard. Wyszyński (1901, Zuzela – 1981, Warszawa), ukrywał się bowiem w Nasutowie przez pewien czas w roku 1942). W szkolnictwie, tak jak i administracji, nie wolno było używać języka polskiego — obowiązującym od 1867 r. (po upadku powstania styczniowego w 1864 r.) był język rosyjski. Dotyczyło to zresztą i kościoła, którego księgi parafialne musiano prowadzić po rosyjsku — nie dziwi zatem umiejętność pisania cyrylicą ojca Władysława…
Następne nauki pobierał w Lubartowie — miasto to na skutek polityki carskiej znacząco wówczas podupadło, ale istniała tam wówczas 4‑klasowa Miejska Szkoła (dziś Gimnazjum nr 1 im. Komisji Edukacji Narodowej) przy klasztorze i kościele pw. św. Wawrzyńca należących do Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów (łac. Ordo Fratrum Minorum Capuccinorum – OFMCap), czyli oo. kapucynów — i, na poziomie gimnazjalnym, w Lublinie, prawd. w gimnazjum im. Stanisława Staszica (dziś I Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława Staszica). Gimnazjum ukończył z wyróżnieniem.
Po jego ukończeniu — i egzaminie dojrzałości, czyli maturze (łac. maturus) — wstąpił w 1916 r. do założonego 8.x.1714 r. Seminarium Duchownego Lubelskiego.
Trwała I wojna światowa. Jedną z jej pierwszych konsekwencji było zakończenie 120‑letniego okresu zaboru rosyjskiego, po tzw. bitwie pod Gorlicami bowiem, stoczonej w dniach 2‑5.v.1915 r., zaborcy niemieccy i austriaccy odepchęli Rosjan daleko na wschód. Młody Władysław zdobywał więc wiedzę w rodzimym seminarium — wówczas, w ramach represji po powstaniu styczniowym służącej nie tylko klerykom z obszaru diecezji lubelskiej, ale również z obszaru zamkniętej przez rosyjskiego zaborcę diecezji janowskiej (podlaskiej), a także wobec kasaty klasztorów i zlikwidowania przez carat większości zakonów tym młodym ludziom, którzy w normalnych warunkach wybraliby drogę zakonną — już nie pod rosyjskim butem. Nie tylko zdobywał — wykorzystując każdą wolną chwilę także i nauczał wiejskie dzieci…
Po czterech latach studiów seminaryjnych, już w odrodzonej II Rzeczypospolitej, otrzymał święcenia diakonatu (gr. διάκονος diákonos pl. 'sługa') i zaraz potem wysłany został na dalsze studia filozoficzne do Rzymu. Działo się to w pamiętnym roku 1920, gdy rosyjskie hordy w v.1920 r. rozpoczęły atak na odrodzoną Rzeczpospolitą, gdy zbliżały się do serca Polski, gdy 7.vii.1920 r. polscy biskupi w liście „Do biskupów świata” apelowali:
„Bolszewizm idzie […] na podbój świata. Rasa, która nim kieruje, już przedtem podbiła sobie świat przez złoto i banki, a dziś, gnana odwieczną żądzą imperialistyczną, płynącą w jej żyłach, zmierza już bezpośrednio do ostatecznego podboju narodów pod jarzmo swych rządów […]
Polska w pochodzie bolszewizmu na świat jest już ostatnią dla niego barierą, a gdyby się ta załamała, rozleje się on świecie falami zniszczenia. I jakżeż straszliwa jest ta fala, która dziś światu zagraża.
Bo bolszewizm jest ostatnim wykwitem wszelkich zasad negacji, chowanych przez całe stulecie, które godziły w rodzinę, w wychowanie, w ustrój socjalny, w religię […] Oprócz doktryny i czynu, nosi jeszcze bolszewizm w swej piersi nienawiścią zionące serce […]
Bolszewizm prawdziwie jest żywym wcieleniem i ujawnieniem się na ziemi ducha antychrysta”.
Wydaje się więc, że decyzja wysłania Władysława do Rzymu, podjęta przez jednego z sygnatariuszy wspomnianej odezwy, nowego ordynariusza diecezji lubelskiej — od 1918 r. — bpa Mariana Leona Fulmana (1864, Stare Miasto – 1945, Lublin), była próbą ochrony młodego kleryka, była częścią profetycznego dalekosiężnego planu lubelskiego hierarchy. W rezultacie Władysław nie był bezpośrednim świadkiem niezwykłego zwycięstwa polskiego oręża na rosyjskim barbarzyństwem, które historia określiła mianem „Cudu nad Wisłą”, czyli stoczonej w dniach 13‑25.viii.1920 r. Bitwy Warszawskiej. Przeżywał ją bowiem już w Wiecznym Mieście (łac. Roma Aeterna)…
W Rzymie zatem przyszło mu, 18.xii.1920 r., w Papieskiej Arcybazylice pw. Najświętszego Zbawiciela, św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty (łac. Archibasilica Papale Sanctissimi Salvatoris et Sanctorum Iohannes Baptista et Evangelista) — czyli arcybazylice pw. św. Jana na Lateranie — przyjąć święcenia kapłańskie, czyli prezbiteratu (gr. πρεσβύτερος pl. 'starszy').
„Proszę Was tedy Bracia,
przez miłość Pana naszego Jezusa Chrystusa,
i przez miłość Ducha Świętego,
abyście wspomagali mnie
w modlitwach za mną do Boga,
aby mi dana była mowa
w otworzeniu ust moich z ufnością,
abym oznajmił tajemnicę Ewangelii”
Te słowa zapisał na obrazku prymicyjnym. Rozdawał go m.in. podczas Mszy św. prymicyjnej (łac. primitiae, prima missa pl. pierwsza msza), którą odprawił przed grobem św. Piotra, przy jego konfesji — grobowcu, a jednocześnie ołtarzu związanym z grobem — w jego martyrium, czyli w watykańskiej bazylice pw. św. Piotra (łac. Basilica Sancti Petri)…
Dwa lata później na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim (łac. Pontificia Universitas Gregoriana) obronił rozprawę doktorską z zakresu filozofii, po czym przeniósł się z Rzymu na katolicki Uniwersytet we Fryburgu Szwajcarskim, gdzie kontynuował studia teologiczne. Zwieńczył je licencjatem ze świętej teologii…
W czasie wakacji Władysław duszpasterzował wśród szwajcarskiej i francuskiej Polonii…
Po powrocie do Lublina w 1926 r. powołany został na stanowisko profesorskie w rodzimym Seminarium Duchownym. Wykładał m.in. metafizykę, kosmologię, logikę, ontologię i apologetykę oraz teologię fundamentalną.
Okazało się, że zaiste cieszył się powszechnym autorytetem i — parafrazując słowa zapisane na obrazku prymicyjnym — „dana mu była mowa w otwieraniu ust z ufnością i oznajmianiu tajemnicy Ewangelii”. Udało mu się nawet zaskarbić sobie szacunek najbardziej wymagającej grupy związanej z seminarium, czyli jego wychowanków: „My, klerycy, szanowaliśmy i kochaliśmy ks. Profesora za jego dobroć i szlachetność, podziwialiśmy jego gorliwość i uważaliśmy za wzór kapłana. Ks. Profesor miał dla każdego dobre słowo i uśmiech” — zaświadczali po latach…
Jednocześnie był redaktorem „Wiadomości Diecezjalnych Lubelskich”, wydawanych od 1919 r. przez kurię diecezjalną. Był także kurialnym cenzorem książek religijnych.
Czynnie działał w towarzystwach naukowych i organizacjach społecznych. Był prezesem diecezjalnego Związku Kapłanów „Unitas” — pierwszy taki związek, którego zadaniami było m.in. pielęgnowanie życia duchowego, zabezpieczanie materialne oraz „obrona duchowieństwa przed niesłusznymi zarzutami”, utworzył w 1907 r. kapłan archidiecezji gnieźnieńskiej, ks. Piotr Wawrzyniak (1849, Wyrzeka – 1910, Poznań).
Z inicjatywy Władysława w Lublinie powstał też dom dla księży emerytów oraz, w 1931 r. w Krężnicy Jarej, ok. 15 km od centrum Lublina, dom Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo (łac. Societas Filiarum Caritatis a S. Vincentio de Paulo – FdC) — czyli szarytek — który istniał do 1939 r.
Jego pasją była praca duszpasterska oraz oświatowo–wychowawcza podejmowana na rzecz robotników. Z myślą o formowaniu tych środowisk w duchu katolickiej tradycji tworzył lub współtworzył szereg organizacji chrześcijańskich, zrzeszonych w centrali „Chrześcijańskiego Zjednoczenia Zawodowego Rzeczypospolitej Polskiej”, takich jak „Chrześcijański Uniwersytet Robotniczy” (tzw. CHUR) czy „Lubelskie Towarzystwo Dobroczynności” (istniejące do dzisiaj).
Zajmował się także działalnością charytatywną. Mawiał: „Podziel się z drugim nawet jedną kromką chleba, nie gub okazji, by czynić dobrze, kochaj Boga i bliźniego, […] bądź prostolinijny w pracy i we wszystkim”… Biedni doskonale znali drogę do seminarium, gdzie mieszkał. O uznaniu wśród ubogich świadczą dwa tomy zatytułowane: „Dary duchowne dla J. E. Ks. Biskupa Dra Władysława Gorala”, w których w latach późniejszych spisano liczne Msze św. wysłuchane w jego intencji, przyjęte Komunie św., odmówione różańce, ofiarowane za niego przez najbiedniejszych…
Jego otwartością, życzliwością zauroczeni byli ponoć nawet Żydzi. Jeden z nich, dostawca owocy do seminarium, powiedział kiedyś rozmawiającej z nim zakonnicy: „Siostro, ten ksiądz powinien być biskupem. Ile on ma szacunku dla nas Żydów!”…
I nim rzeczywiście został. 10.viii.1938 r., na rok przed wybuchem kolejnej wojny, Pius XI (1857, Desio – 1939, Watykan) mianował go bowiem biskupem tytularnym (łac. episcopus titularis) Meloeńskim w Izaurii (Izauria to historyczna kraina w południowej Azji Mniejszej) oraz sufraganem, czyli biskupem pomocniczym (łac. episcopus auxiliaris) rodzimej diecezji lubelskiej.
Konsekracji biskupiej, która miała miejsce 9.x.1938 r. w lubelskiej archikatedrze pw. św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty, przewodniczył ordynariusz lubelski bp Marian Leon Fulman — ten sam hierarcha, który w pamiętnym 1920 r. wysłał go na studia do Rzymu, i który o swoim ledwie 40‑letnim pomocniku mawiał łac. „baculus senectutis” (pl. „podpora mojej starości” – w wolnym tłumaczeniu). Współkonsekratorami byli sufragan diecezji pińskiej, bp Karol Niemira (1881, Warszawa – 1965, Czubin), oraz sufragan diecezji łódzkiej, bp Kazimierz Tomczak (1883, Besiekierz – 1967, Łódź).
Na obrazku upamiętniającym to wydarzenie nowo konsekrowany biskup umieścił słowa:
„Boże Wszechmogący,
daj mi łaskę kochania Twego Kościoła,
w którym postanowiłeś mnie Biskupem
i użycz mi zdolności utwierdzania ludzi w tej prawdzie,
że ich szczęście doczesne i wieczne
wypływa z przynależności do tego Kościoła,
który jest Oblubienicą Syna Twojego Jezusa Chrystusa,
który z Tobą i Duchem Świętym żyje i króluje
Bóg na wieki wieków”
które tłumaczył tak: „Uważam je dopiero za program, który będę chciał realizować w swej biskupiej posłudze”.
Posługa ta okazała się krótką, ale jakże owocną…
Bp Fulman powierzył mu obowiązki wikariusza generalnego — czyli pełnomocnika w sprawowaniu biskupiej władzy wykonawczej — oraz dziekana kapituły katedralnej — czyli przełożonego kolegium kanoników przy lubelskiej katedrze. Do jego zadań należało też wspomaganie, w roli asystenta kościelnego, prężnie działającej Akcji Katolickiej. Wizytował szkoły, odwiedził — antycypując niejako swój los — więźniów odbywających zasądzoną karę na Zamku Lubelskim.
Polityczna sytuacja w Europie zaoogniała się. Wojna była — jak się okazało — nieunikniona. W intencji pokoju i Ojczyzny, w intencji całego świata, na prośbę Ojca św., bp Goral brał udział w nocnych adoracjach Najświętszego Sakramentu. Wygłaszał płomienne kazania patriotyczne i celebrował pontyfikalne Msze św. w katedrze, a także na terenie lubelskich koszar…
1.ix.1939 r. w granice Rzeczypospolitej, bez wypowiedzenia wojny, wkroczyli Niemcy. Na podstawie osławionego porozumienia z 23.viii.1939 r. dwóch wybitnych przywódców socjalistycznych — niemieckiego, o odcieniu nazistowskim, Adolfa Hitlera (1889, Braunau am Inn –] 1945, Berlin), i rosyjskiego, o odcieniu komunistycznym, Józefa Stalina (1878, Gori – 1953, Kuncewo) — i jego tajnych aneksów, od nazwisk sygnatariuszy, czyli ministrów spraw zagranicznych dwóch wspomnianych zbrodniarzy, zwanego paktem Ribbentrop–Mołotow, Niemcy do Rzeczpospolitej wkroczyli od zachodu. 17 dni później od wschodu Polskę najechali Rosjanie. Dwaj bandyci dokonali w ten sposób czwartego rozbioru Polski (w praktyce uczestniczyli w nim także, acz w różnym stopniu zaangażowania, Słowacy i Litwini), uzgodnionego formalnie i podpisanego, wraz z innymi tajnymi aneksami, 28.ix.1939 r. w tzw. „traktacie o granicach i przyjaźni Rosja–Niemcy”. Rozpoczęła się II wojna światowa.
Jakby spodziewając się dalszego biegu wypadków Władysław spisał, 4.ix.1939 r. w Lublinie, testament. Pisał w nim:
„Czasy niespokojne. Dla porządku wyrażam moją wolę.
Z rzeczy posiadanych: jedne należą do mnie, czyli jestem ich właścicielem, drugie — nie należą do mnie, czyli jestem ich użytkownikiem.
Do rzeczy, które nie należą do mnie, a z których korzystam są: krzyż biskupi, pierścień, dwa garnitury mebli (dar od Duchowieństwa), dwa dywany, kaplica, z wyjątkiem dwóch klęczników, ornatu zielonego i białego, oraz obrazów i drobiazgów. Te rzeczy są własnością diecezji i do diecezji należą.
Do rzeczy, których jestem właścicielem, należą: garnitur mebli, kuchnia, obrazy na ścianach, łóżka, szafka nocna, kredens, biblioteka, dywan w kaplicy, szafy na ubranie, biurko (biurko w sypialni jest własnością seminaryjną), ubrania, bielizna, tremo, etażerki, tapczany, itp. Z rzeczy tych: biblioteka będzie własnością seminaryjną, ubranie duchowne własnością Duchowieństwa, a zwłaszcza Biskupa. Inne zaś rzeczy będą własnością Stefanii Goral, mojej bratanicy, poczciwie pracującej u mnie.
Wiadomości te pozostawiam Kurii Biskupiej, która, o ile zaszłaby potrzeba — spełni moją wolę”
Lublin Niemcy kilkukrotnie — 2.ix, 9.ix, 13.ix i 17.ix — ludobójczo bombardowali. Najcięższe okazało się bombardowanie niemieckich samolotów z 9.ix, gdy szczególnie ucierpiało centrum miasta. Uszkodzona została m.in. katedra oraz znajdujące się nieopodal mieszkanie sufragana Władysława. Kilka dni później, podczas nalotu 17.ix, biskupia katedra stanęła w płomieniach…
Władysław nie załamał się. Zaraz po rozpoczęciu okupacji Lublina przez Niemców (18.ix.1939 r.) i włączeniu miasta do tzw. niem. Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete (pl. Generalne Gubernatorstwo dla okupowanych ziem polskich), czyli zarządzanego przez Niemców okupacyjnego tworu administracyjnego zwanego w skrócie Generalnym Gubernatorstwem, zaangażował się w spontanicznie rodzący się ruch niepodległościowy. W jednej z gazetek podziemnych pisał, pod pseudonimem: „Wojna jeszcze trwa, ale Polska nie zginęła i nie zginie”…
Kilka dni później po raz pierwszy był przesłuchiwany przez niemiecką tajną policę państwową (niem. Geheime Staatspolizei) — Gestapo.
Gdy radzono mu, by opuścił miasto, wskazał na więzienie w Zamku Lubelskim — wybudowane przez carskie władze zaborcze w latach 1824‑6, służące jako więzienie kryminalno–polityczne w czasach II Rzeczypospolitej i natychmiast przejęte, dla przetrzymywania opornych Polaków, przez niemieckiego okupanta — i powiedział: „Dla sprawy Kościoła jestem gotów i tam pójść”. Przewidywał taką ewentualność, bo miał przygotowany pakunek z rzeczami osobistymi.
Mimo tego nie zaniedbywał i nadal prowadził posługę duszpasterską. W uroczystość Wszystkich Świętych poprowadził, ku zaskoczeniu Niemców, procesję żałobną z katedry na historyczny rzymsko–katolicki cmentarz przy ul. Lipowej.
W konsekwencji znów był wzywany i przesłuchiwany przez Gestapo. Ponoć, gdy Niemiec wyciągnął do niego rękę na pożegnanie, gestem poprawiającym piuskę uniknął jej uściśnięcia…
W xi.1939 r., w Lublinie i okolicach, Niemcy rozpoczęli masowe represje wobec polskiej inteligencji, zwane akcją „Sonderaktion Lublin”. Nie był to samodzielny plan okupacyjnych władz Lublina — od samego początku okupacji, czyli od ix.1939 r., na zajętych ziemiach polskich Niemcy prowadzali ludobójczą tzw. „Intelligenzaktion” (pl. „Akcja Inteligencja”), czyli plan fizycznej likwidacji polskiej inteligencji oraz warstw kierowniczych — tak samo zresztą jak Rosjanie, na terenie przez nich okupowanym. 9.xi aresztowano w Lublinie kilkuset prawników, inżynierów, duchownych i nauczycieli. Tego dnia miała także miejsce pierwsza uliczna łapanka. 11.xi, w dniu Święta Niepodległości, Niemcy wkroczyli na teren Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (dziś Katolicki Uniwersystet Lubelski im. Jana Pawła II – KUL), aresztując 15 jego profesorów oraz księży z seminarium duchownego.
Przyszedł też czas i na biskupów. 17.xi — w dwa miesiące po ataku rosyjskim na Rzeczpospolitą — aresztowano bpa Fulmana (akurat jadł obiad) i jego sufragana, Władysława oraz 11 innych duchownych, w tym kanclerza Kurii, ks. Zdzisława Ochalskiego (1902, Baranów – 1942, Dachau). Przy okazji Niemcy ograbili budynek kurialny…
W tym samym miesiącu oficjalnie zamknęli KUL, szkoły i teatry, a także wstrzymali wydawanie polskiej prasy…
Pytany, dlaczego Rzesza niszczy duchowieństwo polskie, jeden z przywódców niemieckich w Czechosłowacji, Konrad Henlein (1898, Liberec – 1945, Pilzno), w przypływie szczerości miał o dpowiedzieć: „Czynimy to z zasadniczych względów. Bo u was, w Polsce, jest tak: Kościół i naród to jedno. Musimy to rozbić. Dlatego, aby was zniszczyć, bijemy raz w Kościół, raz w naród”.
Zatrzymanych duchownych zawieziono do więzienia na Zamku Lubelskim.
Poznał wówczas niemiecką „praworządność”, a raczej jej farsę. 27.xi.1939 r. mianowicie wytypowana grupa zatrzymanych kapłanów lubelskich — 13 duchownych, w tym Władysław — stanęła przed niemieckim sądem Standgericht (pl. sąd doraźny). Oskarżono ich o „rozpowszechnianie nielegalnej literatury, posiadanie broni i organizowanie polskich manifestacji w dniu 11 listopada”. I tego samego dnia skazano na śmierć. Wśród skazanych, oprócz Władysława, byli wspomniani bp Marian Leon Fulman, ks. Zdzisław Ochalski, oraz ks. Stanisław Mysakowski (1896, Wojsławice – 1942, Hartheim), Antoni Zawistowski (1882, Święck–Strumiany – 1942, KL Dachau) i ks. Antoni Poboży (1883, Łaskarzew – 1942, KL Dachau)…
Standgericht początkowo, do 21.ix.1939 r. były sądami niemieckiej armii Wehrmacht i zajmowały się głównie sprawami związanymi z „nielegalnym posiadaniem broni”. Ale już 31.x.1939 r. sądy doraźne zostały w Generalnym Gubernatorstwie reaktywowane, na mocy §11 rozporządzenia gubernatora Generalnego Gubernatorstwa, Jana Michała (niem. Hans Michael) Franka (1900, Karlsruhe – 1946, Norymberga), o „zwalczaniu czynów gwałtu” (rozporządzenie miało 14 paragrafów — pierwsze dziesięć wymieniało przestępstwa, za które groziła natychmiastowa kara śmierci). 2.x.1943 r. ich uprawnienia rozszerzono o możliwość zastrzelenia każdego Polaka, podejrzanego o sprzeciwianie się niemieckiemu „dziełu odbudowy”. Na okupowanych terenach włączonych bezpośrednio do Niemiec takie sądy zaczęły funkcjonować 4.xii.1941 r.
Natomiast Sondergericht (pl. sąd specjalny) były sądami specjalnymi powołanymi przez niemiecki reżim narodowo–socjalistyczny 21.ii.1933 r., zaraz po objęciu władzy w Niemczech. W okupowanej Polsce stały się narzędziem terroru i eksterminacji wobec ludności polskiej. Terminologia stosowana przez niemieckich prawników i sędziów, uczestniczących w rozprawach Sondergericht, obejmowała takie określenia, jak „polscy podludzie” czy „polski motłoch”. W związku z tym niektórzy niemieccy „sędziowie” doszli do wniosku, iż Polacy powinni otrzymywać wyższe wyroki niż Niemcy, bo stanowili „podrzędną rasę”.
Po wojnie Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze, procedujący od 20.xi.1945 r. do ogłoszenia wyroku 1.x.1946 r., uznał wprowadzenie niemieckiego prawa i sądownictwa w okupowanej Polsce za zbrodnię wojenną i zbrodnię przeciwko ludzkości.
Wyroków wydanych 27.xi.1939 r. przez lubelski Standgericht na 13 kapłanach katolickich, w tym Władysławie, nie wykonano. Prawd. interweniowała Stolica Apostolska (łac. Sancta Sedes) w Watykanie, więc gubernator Frank — „w drodze łaski” — zamienił kary śmierci na dożywotnie pozbawienie wolnośco…
Warto ad vocem dodać, że tego samego dnia w Brześciu nad Bugiem odbyła się pierwsza tzw. „konferencja tematyczna”, z udziałem przedstawicieli niemieckiej policji politycznej Gestapo i rosyjskiej ludobójczej organizacji NKWD. Wymieniono informacje i doświadczenia w zwalczaniu oporu polskiego społeczeństwa i dyskutowano o sposobach eliminacji polskich warstw przywódczych. Parę dni później podobne spotkanie odbyło się w Przemyślu. Omawiano zagadnienia wymiany jeńców polskich między sprzymierzonymi stronami oraz metodykę eksterminacji polskiej ludności. Ciekawe, czy wspominano wówczas proces lubelskich duchownych…
3.xii.1939 r. wszystkich skazańców przewieziono do niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Sachsenhausen, ok. 30 km na północ od Berlina.
Tam Władysław prawd. otrzymał obozowe ubranie — zwane od charakterystycznych biało–czarnych pasów „pasiakiem” — okraszone namalowanym farbą lub naszytym na odzieży, na wysokości piersi, tzw. winklem, czyli odwróconym czerwonym trójkątem z literą „P”, na określenie więźnia politycznego — Polaka, oraz wytłoczonym na białej taśmie numerem obozowym — 5605. W 1943 r. zamieniono mu go na nowy — 13981…
Jak się okazało KL Sachsenhausen — modelowy obóz o typowo pruskiej organizacji i dyscyplinie, zarządzany z zamiarem maksymalnego wykorzystania wszelkich sił żywotnych więźniów, jak najmniejszym kosztem, co prostą drogą prowadziło do śmierci przetrzymywanych — stał się miejscem, w którym zgromadzono setki polskich kapłanów z okupowanych przez Niemcy terenów polskich. Większość z nich wywieziono później do niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Dachau…
W sprawie biskupów lubelskich interweniował Prymas Polski August kard. Hlond (1881, Brzęczkowice – 1948, Warszawa), który przebywał we Francji, a także nuncjusz apostolski w Polsce, abp Filip (wł. Filippo) Cortesi (1876, Alia – 1947). Dzięki ich staraniom uwolniony został z obozu wiekowy już bp Fulman, który dalszą część okupacji spędził wszelako na wygnaniu, w Nowym Sączu…
Władysław w KL Sachsenhausen pozostał już do końca. Niemcy szybko odosobnili go, uniemożliwiając jakiekolwiek kontakty z współwięźniami. Skazano go na całkowitą izolację.
Zamknięto go w pojedynczej celi nr 11 betonowego budynku–bunkra, zwanego Zellenbau, otoczonego 5‑metrowym murem i przewodami wysokiego napięcia, stanowiącego w obrębie obozu sektor specjalny (niem. Sondergefängnis). Budynek miał 80 izolatek — cel wysokich na 5 metrów — w tym niektórych bez okien. Ci, co mieli „szczęście” mieć okna, oglądać z nich mogli 3 pale na podwórku, na których Niemcy od czasu do czasu wieszali więźniów — za ręce skrępowane z tyłu…
„W celi była prycza, stół, krzesło, naczynie na wodę i wiadro. O 6 rano pobudka. Każdy więzień według numeru szedł się myć. Można było na to mieć najwyżej 10 minut. Potem powrót do celi i samotność. Nie było też nic do czytania. Zostawały modlitwa i rozmyślania. O 11 spacer wzdłuż muru, o 12 zupa z brukwi i 4‑5 kartofli w łupinach. Potem gazetki propagandowe niemieckie, które więźniowie czytali od deski do deski. O 18 200 g chleba. Dwa razy na tydzień 130 g margaryny i 30 g kiełbasy. O 20 — spać. Na drewnianej pryczy były dwa cienkie koce. Jeden kładło się na chudy siennik, drugim przykrywało”, wspominał współwięzień, pochodzący z Gdyni niejaki Edward Zegarski (ok. 1923, Gdynia?– ok. 1946), któremu wiele osób zawdzięczało życie, bowiem w KL Sachsenhausen pracował niewolniczo m.in. w tzw. rewirze (niem. revier), czyli baraku służącym jako obozowy „szpital”, i który przeżył KL Sachsenhausen, ale nie odzyskawszy zdrowia zmarł 8 miesięcy później…
Więźniom nie wolno było korzystać z opieki medycznej lekarzy–współwięźniów, każdy zdany był tylko na „leczenie” świadczone przez Niemców — co oznaczało zupełny brak takiej opieki, albo — co gorzej — eksperymenty niemieckich „medyków”. A Władysław cierpiał na różne dolegliwości, spowodowane niemieckim więzieniem: szkorbut (łac. scorbutus) — czyli niedobór witaminy C w pożywieniu, pokrzywkę (łac. urticaria) — charakteryzującą się uciążliwymi zmianami skórnymi, owrzodzenie żołądka (łac. Morbus ulcerosus ventriculi et duodeni)…
Najgorszą torturą była wszelako tortura zupełnej samotności, a w szczególności brak możliwości przyjmowania sakramentów…
Przez pewien czas pamiętali o nim jeszcze inni współwięźniowie części ogólnej obozu KL Sachsenhausen. Ks. Wojciech Gajdus (1907, Papowo Toruńskie – 1957, Nawra) wspominał: „Szczególnie uroczyście odprawiała się Msza św. w niedzielę. Ks. Kanonik Zdzisław Ochalski z Lublina, muzyk zamiłowany i wykształcony w tej dziedzinie, w ciągu kilku dni stworzył chór śpiewający chorał gregoriański — choć bez nut, to jednak nie gorzej od niektórych chórów katedralnych. Cieszyliśmy się z posiadania chóru i tego, że nieobecny lecz mieszkający w pobliżu kaplicy bp Goral, choć w taki sposób mógł brać udział we Mszy św., wsłuchując się w nasze 'Kyrie', 'Sanctus' i 'Agnus Dei'”…
Był fizycznie nieobecny — choć duchowo współuczestniczył w tych Mszach św. Tak było do czasu wysłania pod koniec 1940 r. polskich kapłanów z KL Sachsenhausen do KL Dachau. Odtąd był zupełnie sam…
Czy w Zellenbau zetknął się z przetrzymywanym tam Kurtem Schuschniggiem (1897, Riva del Garda – 1977, Mutters), byłym kanclerzem Austrii (sprzed Anschlussu, czyli wcielenia Austrii do Niemiec w 1938 r.) — nie wiadomo. Schuschnigg wojnę przeżył…
Nie wiadomo też, czy zetknął się z dowódcą Armii Krajowej, Stefanem „Grotem” Roweckim (1895, Piotrków Trybunalski – 1944, Sachsenhausen), który był przetrzymywany w Zellenbau, w obozie KL Sachsenhausen — po aresztowaniu w 1943 r. — i tam też został rok później przez Niemców rozstrzelany…
Zapamiętał go za to inny z więźniów Zellenbau, niemiecki polityk chadecki, hrabia Franciszek (niem. Franz) von Galen (1879, Burg Dinklage – 1961, Schloss Darfeld), który do KL Sachsenhausen przywieziony został w 1944 r.: „Tenże, który nosił jak my wszyscy ubiór więzienny, robił na mnie już od dawna szczególne wrażenie z powodu swego ciągle pogodnego oblicza i pozdrawiał mnie często lekkim skinieniem głowy. Udało mi się raz przy powrocie z przechadzki do baraku przy wejściu ks. biskupa pozdrowić. Szepnął mi: jestem tu od 5 lat. […] Później udzielił mi swego błogosławieństwa, gdy podczas przechadzki musiałem z powodu wyczerpania siąść na ławie. Biskup robił wrażenie człowieka zupełnie zadowolonego i pogodnego, tj. w tych warunkach wrażenie świętego”.
Władysław trwał w nieustannej, żarliwej modlitwie i nie podupadał na duchu. W swej samotności przypominał innego wielkiego polskiego więźnia–samotnika, Waleriana Łukasińskiego (1786, Warszawa – 1868, Szlisselburg), który w twierdzy Szlisselburg spędził ostatnie 46 lat życia…
Listy były jedyną formą kontaktu z otoczeniem i stronami rodzinnymi. Mimo ostrej niemieckiej cenzury do końca pozostał pasterzem, wikariuszem Chrystusa na swoim małym skrawku ziemi, udzielając w owych listach porad swej owczarni. Pisał m.in.: „wielkie cele i głębokie zmiany w świecie wymagają wielkich ofiar”…
Ostatni list, o którym wiadomo, Władysław napisał w ii.1945 r. Prosił w nich, sam w absolutnej samotności i beznadziejności, adresatów: „módlcie się do Boga z ufnością, aby nie upaść na duchu”…
Kiedy odszedł do Pana — nie wiadomo. Wymienia się właśnie ii.1945 r., ale niektórzy twierdzą, że zginął w iv.1945 r., w ostatnich dniach ewakuacji obozu.
Obóz KL Sachsenhausen Niemcy zaczęli likwidować ii.1945 r. W tzw. „marszach śmierci” pędzono więźniów do innych obozów. Już w iv.1945 r. obóz zbombardowali Rosjanie — znajdowała się tam bowiem fabryka granatników — i zginęło ok. 800 więźniów. Wreszcie 22.iv.1945 r. do obozu weszli Rosjanie i oddziały komunistycznego wojska polskiego…
Wśród domniemanych przyczyn śmierci wymienia się zapalenie opony brzusznej na skutek perforacji wrzodów żołądkowych, czy też efekt eksperymentów medycznych przeprowadzanych na jego osobie przez niemieckich „naukowców”…
Możliwe jest też, że został po prostu przez Niemców rozstrzelany albo zamordowany podczas ewakuacji obozu…
Najbardziej precyzyjnym określeniem, pozostającym dziś w naszej dyspozycji, opisującym przyczyny śmierci Władysława, to słowa oddające bezmiar zbrodni niemieckich i rosyjskich na narodzie polskim: eksterminacja bądź ludobójstwo…
Data śmierci dla nas, katolików, jest datą narodzin do nowego życia. Jest zatem niezmiernie istotną — w niniejszym opracowaniu przyjęto 22.iv jako datę narodzin Władysława dla nieba…
Jego szczątków nigdy nie odnaleziono. Być może spalono je w obozym piecu krematoryjnym, być może po prostu nie rozpoznano jego ciała i pochowano w jednym ze zbiorowych grobów po upadku niemieckiej III Rzeszy…
Z 13. lubelskich kapłanów aresztowanych przez Niemców 17.xi.1939 r., wśród których byli bp Fulman i Władysław, pięciu — oprócz Władysława — nie przeżyło niemieckiej „gościnności” w obozach koncentracyjnych. Byli to ks. Jan Lenart (1900, Wolica – 1940, Sachsenhausen), ks. Jan Michalewski (1887, Bronice – 1942, Hartheim), wspomniani ks. Stanisław Mysakowski, ks. Zdzisław Ochalski i ks. Antoni Zawistowski.
13.vi.1999 r. św. Jan Paweł II (1920, Wadowice – 2005, Watykan) wyniósł Władysława do chwały ołtarzy w gronie 108 błogosławionych polskich męczenników z lat II wojny światowej. Byli wśród nich wspomniani ks. Stanisław Mysakowski i ks. Antoni Zawistowski…
Dwanaście lat wcześniej św. Jan Paweł II odwiedził Lublin. 9.vi.1887 r. w homilii, połączonej z udzieleniem święceń kapłańskich, powiedział:
„Służyć Bogu — służyć ludziom: wyzwalać w nich świadomość królewskiego kapłaństwa, owej godności, która właściwa jest człowiekowi jako synowi i córce Boga samego. Człowiekowi, chrześcijaninowi, o którym powiedziano, że jest 'drugim Chrystusem'.
Prymas Tysiąclecia w swoich 'Zapiskach więziennych' notuje: '[…] sprawuję swoje posłannictwo kapłańskie. Nędza moja nie przeszkadza mi — dla Bożego miłosierdzia — usłużyć ludziom dobrami, które świat ma najcenniejsze.
Tak szedł Chrystus, wzgarda pospólstwa — aż po dzień dzisiejszy. Obszarpany, pobity, ubrudzony błotem ulicznym, oplwany. A jednak to On zbawiał świat. i zbawił go, choć świat natrząsał się ze swego Zbawcy. Jak te dwie drogi idą blisko siebie!
Nieudolność moją dźwiga łaska sakramentalna; nieudolność Jezusa dźwiga Bóstwo Jego. Niech się świat śmieje, byle dzieł o zbawienia było wykonane!'
Tak. […] Służyć ludziom! Służyć ludziom na tej polskiej ziemi, na której tak potrzebna jest posługa prawdy ewangelicznej: prawdy wyzwalającej każdego człowieka. Jak pisze św. Paweł: 'Nie fałszujemy słowa Bożego, lecz okazywaniem prawdy przedstawiamy siebie samych w obliczu Boga osądowi sumienia każdego człowieka'2 Kor 4, 2. […]
Ale […] aby być wychowawcą sumień, aby prowadzić innych, aby pomagać im dźwigać się z grzechów, nałogów, aby dźwigać 'lud upadający', [kapłani muszą] być zawsze gotowi stanąć 'w obliczu Boga' i 'wobec osądu sumienia każdego człowieka'”…
Tak jak przedłożył siebie w „obliczu Boga osądowi sumienia każdego człowieka”2 Kor 4 ,2 bp Władysław Goral…
Pomódlmy się litanią do 108 błogosławionych męczenników:
Obejrzyjmy etiudkę o polskich świętych i błogosławionych wyniesionych na ołtarze przez Jana Pawła II:
Popatrzmy na film „Droga” o seminarium duchownym w Lublinie:
A także na cztery krókie filmiki o Lublinie:
Obejrzyjmy też dwuczęściowy film o obozie KL Sachsenhausen (po angielsku):
Popatrzmy także krótką relację z wizyty św. Jana Pawła II 9.vi.1987 r. w Lublinie:
a także fragment jego homilii beatyfikacyjnej z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
Pochylmy się nad słowami św. Jana Pawła II z 9.vi.1987 r. w Lublinie:
a także nad homilią beatyfikacyjną św. Jana Pawła II z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
norweskich:
włoskich: