Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
27 greckokatolickich męczenników totalitaryzmów
tutaj
bł. EMILIAN KOWCZ
(1884, Kosmacz – 1944, Majdanek)
męczennik
patron: kapłanów kościołów greckokatolickich
wspomnienie: 25 marca
wszyscy nasi święci
tutaj
Emilian Kowcz (ukr. Омеля́н Ковч) urodził się 20.viii.1884 r. w niewielkiej huculskiej wsi Kosmacz, ok. 35 km na południowy zachód od Kołomyi i ok. 90 km na południe od Stanisławowa — w Karpatach Wschodnich — w czasach I Rzeczypospolitej należących do województwa ruskiego, a naonczas do Królestwa Galicji i Lodomerii (niem. Königreich Galizien und Lodomerien), od 1772 r. wchodzącego w skład zaborczego cesarstwa austro–węgierskiego.
Był najmłodszym z pięciorga dzieci Grzegorza (ukr. Григорій) (1856/61 – 1919, Starokonstantynów) — kapłana Kościoła katolickiego obrządku bizantyjsko–ukraińskiego, zwanego w Polsce często — w każdym wypadku niezbyt precyzyjnie — Ukraińskim Kościołem greckokatolickim, Kościołem unickim albo Kościołem grecko–rusińskim, który w wyniku tzw. unii brzeskiej, zawartej w latach 1595‑6 w Brześciu Litewskim, uznał papieża za głowę Kościoła i przyjął dogmaty katolickie, zachowując bizantyjski ryt liturgiczny — oraz Marii (ukr. Маріа) z domu Jaśkiewicz–Wolfeld (ukr. Яскевич–Волфельд) (1891–1939). również córki kapłana, która prowadziła dom.
Należeli do — wydzielonej w 1885 r. z archieparchii lwowskiej — eparchii stanisławowskiej.
Po ukończeniu szkoły podstawowej uczył się w 8‑letnim ukraińskim Akademickim Gimnazjum we Lwowie, z ukraińskim jako językiem wykładowym (jednym z jego o rok starszych kolegów był Grzegorz Łakota (1883, Głodówka – 1950, Abieź), późniejszy sufragan eparchii przemyskiej, z którym dane mu było później być wyniesionym na ołtarze)…
Egzamin dojrzałości — maturę — zdał w 1904 r.
W 1905 r. rozpoczął studia filozoficzno–teologiczne na Papieskim Uniwersytecie Urbaniana (łac. Pontificia Universitas Urbaniana) w Rzymie, zwanym w skrócie Urbaniana, kształcącym kapłanów z krajów uznawanych za misyjne. Mieszkał wówczas w Ukraińskim Papieskim Wielkim Seminarium św. Jozafata, prowadzonym przy kościele pw. św. Sergiusza i Bakchusa (wł. dei Santi Sergio e Bacco degli Ucraini) w Rzymie — dziś ukraińską świątynią narodową —przez Bazyliański Zakon Świętego Jozafata (łac. Ordo Basilianus Sancti Josaphat – OSBM), czyli bazylianów. Być może uczęszczał również na wykłady z medycyny…
Pod koniec studiów, 24.x.1910 r., ożenił się z Marią Anną Dobrzańską, córką greckokatolickiego kapłana i dziekana na Bukowinie. Mieli sześcioro dzieci, w tym trzech synów, z których dwóch zostało kapłanami greckokatolickimi…
Studia ukończył w 1911 r. i zaraz potem został wyświęcony przez eparchę stanisławowskiego, bpa Grzegorza Chomyszyna (1867, Hadyńkowce – 1945, Kijów) — prawd. w greckokatolickiej katedrze pw. Zmartwychwstania Chrystusa we Stanisławowie — na kapłana.
Po powrocie krótko posługiwał w parafii pw. Świętej Trójcy w miasteczku Podwołoczyska, ok. 40 km na wschód od Tarnopola, po czym w 1912 r. zgłosił się i został wysłany do Bośni, gdzie na przełomie XIX i XX w. w związku z polityką narodowościową państwa austro–węgierskiego osiedliło się wielu Polaków i Ukraińców. Posługiwał tam, wśród ukraińskich imigrantów, w parafii Kozarac, ok. 10 km na wschód od miasta Prijedor.
Na tereny Ukrainy wrócił już w czasie I wojny światowej, w 1916 r. Został wówczas mianowany wikariuszem parafii Sarniki Górne k. Rohatynia.
W latach 1919‑20 pełnił funkcję kapelana przy Ukraińskiej Armii Halickiej UHA (ukr. Українськa Галицька Армія), walczącej w wojnie z Polską (do 1919 r.) i Rosją (do 1921 r.) o niepodległość Ukrainy. Był kapelanem tzw. kosza brzeżańskiego, czyli jednostek UHA składających się z mieszkańców miasta Brzeżany i okolic, który prawd. wszedł w skład 3 Brygady Piechoty UHA, zwanej brzeżańską, w ramach II korpusu UHA.
Jednostka Emiliana prawd. uczestniczyła w ostatnich zmaganiach UHA w przegranej bitwie o Lwów z Polakami. Później dzieliła skomplikowane losy ukraińskich jednostek walczących ze wszystkimi i ze wszystkimi zawierających — jeśli zaszła taka potrzeba — porozumienia. UHA w pewnym momencie zawarła współpracę z anty–bolszewicką Armią Ochotniczą Denikina, walcząc z bolszewikami, by w ii.1920 r. przejść, przynajmniej częściowo, na stronę bolszewików jako Czerwona Ukraińska Armia Halicka (CzUHA). Wreszcie podczas polskiej tzw. wyprawy kijowskiej w iv.1920 r. część jednostek poddała się polskim wojskom i została internowana.
Zadaniem i powołaniem Emiliana była jednak posługa duszpasterska. Pełnił funkcję kapelana, a więc odprawiał Mszę św., odwiedzał rannych w szpitalu wojskowym, załatwiał sprawy konfliktowe, podtrzymywał na duchu chorych.
Pewnego razu, podczas wymiany ognia, wybiegł na odległość 50 metrów do rannego w nogę. Na słowa przestrogi, iż ryzykuje życiem odpowiedzieć miał: „Wiecie przecież panowie, że jestem poświęcony, a święconego kula tak łatwo nie bierze”…
Innym razem jego oddział wpadł w 1919 r. w pułapkę i część żołnierzy wpadła w rosyjskie ręce bolszewickie. Kilku żołnierzy rozstrzelano, większość — w tym Emiliana — załadowano do bydlęcych wagonów i skierowano na wschód. Gdy w pewnym momencie konwój zatrzymał się Emilian poprosił konwojenta o możliwość zejścia z wagonu w celu zebrania trochę wody. Potrzebował jej, by móc spełniać posługę, jako kapłan, przy cierpiących i umierających — wyjaśnił. Żołdak zgodził się. Gdy Emilian wyskoczył z wagonu żołdak zaryglował drzwi i wskoczył na podest. Pociąg ruszył a żołdak krzyknął: „Ojcze, pamiętaj o mnie i módl się za Łukasza”…
Jeszcze innym razem, gdy znów ze swoją jednostką wpadł w ręce bolszewickie, cudem uniknął rozstrzelania. Zatrzymani zostali zmuszeni do wykopania dołu i ustawieni nad nim, plecami do rosyjskich żołdaków. Wówczas Emilian miał na głos odmówić modlitwę i udzielić zbiorowego odpuszczenia grzechów, po czym zakrzyknąć i … biegiem rzucić się do ucieczki w las. Jak na komendę wszyscy pozostali zrobili to samo… Zaskoczeni mordercy nie zareagowali…
Inernowany przez wojska polskie został prawdopodobnie w iv.1920 r., a może nawet wcześniej. Chorował wówczas, jak duża część armii UHA, na tyfus plamisty (łac. typhus exanthematicus), co było jedną z przyczyn znaczącego osłabienia siły bojowej tej formacji (szacuje się, że w 1922 r. w Rosji cierpiało na tę chorobę ponad 20 mln osób, a śmiertelność wynosiła 10‑40%). Przez kilka miesięcy przetrzymywany był — jak większość żołnierzy UHA — w jednym z obozów internowania w Polsce.
Prawdopodobnie po rozgromieniu Rosjan — w słynnej bitwie warszawskiej — w czasie wojny polsko–rosyjskiej w 1920 r. został pod koniec 1920 r. zwolniony. Żona zemdlała gdy odnalazła go. Miał ciemną, miejscami czarną, wyniszczoną tyfusem twarz…
Były to już czasy znów niepodległej II Rzeczypospolitej. Emilian, po powrocie do zdrowia, wyjechał w początkach 1921 r. z rodziną do Borszowa ok. 3.5 km od Przemyślan, w województwie tarnopolskim, gdzie czasowo objął tamtejszą parafię pw. św. proroka Eliasza (ukr. св. пророка Іллі).
Po paru miesiącach, w iii.1921 r., przeniósł się do sąsiednich Przemyślan, ok. 45 km na wschód od Lwowa, i został proboszczem parafii pw. św. Mikołaja. Parafia obsługiwała też kościół filialny w pobliskiej wsi Korosienko (Korosne), gdzie w każdą niedzielę, po Mszy św. w Przemyślanach, Emilian składał kolejną Najświętszą Ofiarę.
Przemyślany zamieszkiwało ok. 5 tys. osób, z którym 60% stanowili Żydzi, resztę Polacy i Ukraińcy (po ok. 20%).
Wybudował dzwonnicę, przeprowadził remont kościoła i jego płotu. Odnowił też dom ludowy.
Organizował życie parafialne patronując rozmaitym grupom, chórom i organizacjom uczniowskim i studenckim.
Animował rozwój ruchu spółdzielczego. Brał udział w zakładaniu lokalnego banku.
Przyszło mu jednakże duszpasterzować w czasach i na terenach, gdzie szczególną siłę nabierał ukraiński nacjonalizm, który przerodził się później w ludobójczą działalność takich organizacji jak UPA. Polskie władze z niepokojem spoglądały więc na działalność Emiliana, który publicznie optował za niepodległością i suwerennością Ukrainy, bronił praw Ukraińców. Wielokrotnie przeszukiwano jego mieszkanie. Był aresztowany, skazywany na karę grzywny, a nawet karę pozbawienia wolności, którą po części odbywał — zgodnie z art. 22 Konkordatu pomiędzy Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską z 1925 r. — w słynnym monasterze klasztorze pw. Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny w Uniowie, ok. 6 km od Przemyślan, zwanym Ławrą Uniowską, w której posługiwali zakonnicy Ustawu św. Teodora Studyty (łac. Monaci Studiti Ucraini – MSU), czyli studyci. Igumenem (gr. ἡγούμενος), czyli przeorem, klasztoru w Uniowie był wówczas młodszy brat metropolity archieparchii lwowskiej, abpa Andrzeja Szeptyckiego (1865, Przyłbice – 1944, Lwów), o. Klemens Szeptycki (1869, Przyłbice – 1951, Włodzimierz nad Klaźmą), którego Emilian prawdopodobnie poznał już wcześniej, podczas posługi w Bośni, gdzie w klasztorze studytów we wsi Kamenica (serb. Каменица) k. Prynjavora (serb. Прњавор) przebywał wówczas o. Klemens. Z o. Klemensem przyjaźnił się zresztą i bywał w Uniowie nie tylko z okazji represji polskich. Często odwiedzał klasztor w czasie odpustów prowadząc długie rozmowy z jego igumenem…
Owe prześladowania, być może w rozumieniu władz polskich niezbędne, tylko zaogniały sytuację…
Sam Emilian jednakże wypowiadał się zawsze za pokojowym współistnieniem Polaków, Ukraińców i Żydów, którzy żyli wówczas na kresach południowo–wschodnich Rzeczypospolitej.
Potrafił nawet przyjmować dzieci biednych, ciężko doświadczonych rodzin na pewien czas pod własny dach, niezależnie od pochodzenia…
I przez wszystkie społeczności był szanowany…
W 1939 r. zmarła żona, Maria Anna. Pochowana została w Przemyślanach. Odtąd musiał sam opiekować się młodszymi dziećmi (starsze już były pełnoletnie)…
17.ix.1939 r. Rzeczpospolita została zaatakowana przez Rosję. Nastąpił IV rozbiór Polski. Rozpoczynała się II wojna światowa.
Rozpoczęcie wojny ośmieliło nacjonalistyczne środowiska ukraińskie. Zaczęły się ataki na Polaków. Według niektórych źródeł w wyniku ataków ukraińskich we ix.1939 r. straciło życie ok. 6‑8 tys. Polaków…
Szybko pałeczkę przejął rosyjski najeźdźca. Rozpoczęły się prześladowania, w szczególności ludności polskiej. Tysiące ludzi zesłano na Syberię.
Emilian zaangażował się w pomoc rodzinom wywiezionych i pomordowanych, w szczególności wdowom, pozostawionym samymi sobie z małymi dziećmi. Pomagał i duchowo i, w miarę możliwości, materialnie. Nawet żonom nielubianych przez Ukraińców polskich policjantów…
Gdy nacjonaliści ukraińscy zaatakowali w Przemyślanach opuszczane przez wywożonych Polaków domy, Emilian publicznie potępił te akty: „Czy tak was przez 20 lat wychowywałem? Zapatrzyliście się na tych trampów, którzy przyszli [ze wschodu] i rabujecie? Taka z was chołota? Wstyd mi za was przed Panem Bogiem! Jeśli macie choć trochę patriotyzmu w sobie, jeśli macie choć trochę sumienia, zwrócicie jeszcze dziś to co nakradliście od tych ludzi”…
I zwrócili.
Interweniował też wielokrotnie w sprawie uwięzionych…
W czasie okupacji rosyjskiej dalej organizował życie parafialne, mimo coraz ostrzejszych restrykcji. Organizował procesje na święto Chrztu Pańskiego (w kościele greckokatolickim celebrowane jako tzw. Jordan 6.i — czyli 19.i według kalendarza gregoriańskiego). Organizował lokalne kongresy eucharystyczne, w których uczestniczyła także prześladowana ludność polska.
Miał szczególny charyzmat kaznodziejski, potrafił w czasie wygłaszanych przemówień dotrzeć do serca i umysłu słuchaczy…
Ta działalność zwróciła nań uwagę rosyjskiego zaborcy. Gdy 22.vi.1941 r. Niemcy rozpoczęli wojnę z Rosją — czyli tzw. operację Barbarossa (niem. Unternehmen Barbarossa) — na plebanię wtargnęli żołdacy zbrodniczej rosyjskiej jednostki NKWD. Jeden z nich przystawił Emilianowi pistolet do szyi i powiedział: „Oj, ojczylku, ty nic innego nie potrafisz jak tylko modlić się, módl się, módl, może ci to coś pomoże…” I w tym momencie zabrzmiały syreny alarmowe — zbliżał się nalot niemiecki — i Rosjanie skryli się. W międzyczasie rodzina Emiliana zdołała się ukryć. Mimo wyznaczenia przez Rosjan wysokiej nagrody pozostali w ukryciu do nadejścia Niemców…
Wielu nie miało takiego szczęścia. W owych strasznych dniach masakr rosyjskich w więzieniach NKWD, w których zginęło tysiące Polaków i Ukraińców, w więzieniu w Przemyślanach zamordowany został też przyjaciel Emiliana i sąsiad w duszpasterstwie, ks. Aleksander Bodnar (1889, Torhów – 1941, Przemyślany), który po Emilianie objął ongiś parafię Borszów i pozostał w niej do końca. 1.vii.1941 r., już po nadejściu Niemców, Emilian uczestniczył w jego uroczystym pogrzebie w Borszowie…
A trzy dni po zajęciu miasta przez wojska niemieckie, 4.vii.1941 r., nacjonaliści ukraińscy dokonali w Przemyślanach pogromu, podczas którego nieustaloną liczbę Żydów spalono w synagodze a wielu innych pobito i ograbiono.
Emilian, spontanicznie wybrany wówczas starostą powiatu przemyślańskiego — dlatego także, że znał niemiecki — zaapelował do wiernych, a w szczególny sposób do młodzieży, by nie współpracowała z Niemcam i nie ulegała antyżydowskim prowokacjom, zwłaszcza w ramach tworzonej przez OUN — zbrodniczą organizację ukraińskich nacjonalistów — policji ukraińskiej. Bezskutecznie…
Ale Emilian nie omieszkał piętnować publicznie zbrodni nowego reżimu.
Dalej działał na rzecz prześladowanych różnych narodowości, łamiąc zarządzenia władz okupacyjnych i lekceważąc ostrzeżenia. W szczególności tragiczny był los Żydów, skazanych przez Niemców na zagładę w pierwszej kolejności. By ich chronić przez niemieckimi oprawcami Emilian m.in. wypisywał fikcyjne dokumenty, wydawał świadectwa chrztu zagrożonym Żydom — wypisał ich ponad 600 — chrzcił ich (wszak „przychodzili do Chrystusa”, jak mawiał), niejednokrotnie grupowo. I nie jeden raz takie „aryjskie” dokumenty ratowały życie…
Spotykał się z Żydami. Dyskutował o możliwościach pomocy. Organizował ją. Wielokrotnie wchodził do getta w Przemyślanach a jego dzieci przemycały doń i z niego m.in. listy…
Któregoś dnia z narażeniem życia miał uratować dziesiątki Żydów, których Niemcy zgromadzili w synagodze, zaryglowali ją, oblabli benzyną i podpalili. Emilian pobiegł, wmieszał się w tłum gapiów i zaczął po niemiecku krzyczeć na Niemców. I stać się miała rzecz niezwykła — Niemcy odjechali! Emilian odryglował drzwi i wyprowadził półprzytomnych Żydów.
Wśród nich byli dwa rabini chasydzcy, Mordechaj Rokeach (1902‑1949), rabin Biłgoraja, i jego brat przyrodni, Aharon Rokeach (1880‑1957), cadyk z Bełza, który nieformalnie przewodził wszystkim Żydom galicyjskim. Obaj przeżyli wojnę, ale stracili całe rozległe rodziny (m.in. najstarszy syn Aharona, Mosze, został w Przemyślanach spalony żywcem, prawdopodobnie w 1941 r.w czasie wspomnianego pogromu po ataku niemieckim).
Aharon Rokeach po wojnie poszukiwał Emiliana, chcąc mu podziękować. Bezskutecznie…
Emilian kilkukrotnie udawał się do abpa Szeptyckiego do Lwowa z prośbami o radę i interwencję. O radę, czy angażować się tak mocno w obronę Żydów. O interwencję u Niemców w sprawach mieszkańców Przemyślan, w szczególności Żydów zamkniętych w getcie. Wysłał też list do samego wszechwładnego władcy niemieckiego, Hitlera, potępiający masowe zbrodnie popełniane na Żydach i domagający się prawa dostępu do getta w Przemyślanach. Getto Niemcy w końcu zlikwidowali, mordując większość jego więźniów w niem. Sonderkommando Belzec (pl. obóz zagłady Bełżec) w Bełżcu — na drodze z Lublina do Lwowa — prowadzonym przez niemieckie jednostki zbrodniczych grup zbrojnych Waffen‑SS, gdzie zginąć miało ok. 500,000 Żydów…
Działalność Emiliana zwróciła na niego uwagę niemieckiego okupanta. Aresztowany został 30.xii.1942 r. Tym razem nie miał już możliwości wyrwania się z rąk oprawcy…
Przewieziono go do więzienia przy ul. Łąckiego we Lwowie. Tam po przesłuchaniach i torturach stracił na jakiś czas władanie w nogach.
W jego sprawie interweniował sam abp Szeptycki. Ponoć Niemcy zgodzili się na wypuszczenie Emiliana, pod warunkiem aliści podpisania zobowiązania do nieudzielania pomocy Żydom.
Odmówił.
W więzieniu przy ul. Łąckiego przetrzymywany był 8 miesięcy. W końcu 31.viii.1943 r. przetransportowano go do niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager) KL Lublin, potocznie zwanego KL Majdanek, od dzielnicy Lublina, gdzie obóz był usytuowany.
Stał się nr 2399 i otrzymał metalową blaszkę z wybitym numerem, którą musiał stale nosić na szyi (blaszka owa zachowała się w zbiorach muzeum w Majdanku).
Więziono go w bloku 14 na III polu. Według planów niemieckiego oprawcy na jednego więźnia przypadać tam miało 0.5–0.7 m2 powierzchni. W praktyce w barakach mieszkało ponad dwukrotnie więcej nieszczęśników (do 1000 osób na barak, choć na początku 1944 r. trochę się rozluźniło)…
Do xi.1943 r. wykorzystywano Emiliana przy niewolniczej pracy w miejscu przetrzymywania, czyli na tzw. III polu. Później, coraz bardziej schorowany i wygłodzony (codzienny wikt więźnia, pozbawiony dostatecznej ilości białka, tłuszczów, cukrów i witamin, zawierał jedynie ok. 1,000 kalorii — a przyjmuje się, że norma dla ciężko pracującego robotnika winna wynosi 4,800 kalorii, a dla lżej pracującego 3,600) jak się wydaje już nie pracował.
Ale do końca prowadził potajemną posługę duszpasterską. Wśród tłumów nieszczęśników głosił Dobrą Nowinę. Chrzcił. Spowiadał. Przygotowywał do śmierci. Odprawiał potajemnie nabożeństwa. Rozdzielał Najświętszy Sakrament.
KL Majdanek stał się jego kolejną, wielką parafią. Zaiste, zasłużył wśród więźniów na przydomek „proboszcza Majdanka”.
W niezwykłych, przemyconych listach do swoich dzieci pisał:
„Dziękuję Panu za dobro, którym mnie obdarza. Oprócz nieba to najlepsze miejsce, gdzie mógłbym być. […]
Wszyscy są tutaj równi. Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Rosjanie, Litwini czy Estończycy…
Jestem tu jedynym kapłanem. Nie wiem jak to się stało, że nikogo oprócz mnie nie ma nikogo.
Tutaj widzę Boga […]
Widzę, że Bóg jest dla nas wszystkich, niezależnie od religijnych różnic. Może nasze świątynie się różnią, ale nad nami rządzi ten sam wielki i wszechmogący Bóg. Gdy odprawiam Najświętszą Ofiarę modlą się wszyscy. Umierają w różny sposób ale pomagam im przejść po owym małym moście do wieczności. Czy to nie błogosławieństwo? […] Czy nie jest to najwspanialszą koroną, jaką Bóg mógłby włożyć na moją skroń? Tak, zaiste…
I dziękuję Bogu codziennie, po tysiąckroć, za to, że mnie tu przysłał.
O nic nie proszę. Nie martwcie się i traćcie wiary. Raczej radujcie się ze mną. Módlcie się za tych, którzy stworzyli obozy koncentracyjne. Są tymi, którzy naszej modlitwy potrzebują.
Niech Bóg się nad nimi zmiłuje”…
„Rozumiem, że próbujecie mnie ratować. Nie róbcie tego.
Wczoraj zamordowano 50 osób. Gdyby mnie tu nie było któż pomógłby im przejść przez tę mękę? Przekroczyliby most do wieczności obarczeni grzechami i brakiem wiary, co prowadziłoby ich do piekła. A teraz mogą odchodzić z głową podniesioną wysoko, swe przewinienia zostawiając za sobą. I dotrą do Niebiańskiego Królestwa”…
Na początku 1944 r. był już bardzo wycieńczony i wygłodzony. Nie mógł chodzić. Niemcy przenieśli go więc do tzw. „obozowego szpitala”, gdzie więźniowie po prostu umierali…
Tam też ów niezłomny obrońca Ukraińców, gdy byli atakowani przez Polaków; nieugięty obrońca Polaków, gdy byli mordowani i zsyłani przez Rosjan i współpracujących z nimi Ukraińców na Syberię; niewzruszony obrońca Żydów, gdy byli mordowani przez Niemców, odszedł 25.iii.1944 r. do Pana…
Formalnie Niemcy przyczynę zgonu określili jako „zaburzenie krążenia na skutek flegmony na prawej nodze”. Flegmona, czyli ropowica (łac. phlegmone), była jednym z najstraszniejszych schorzeń, na które cierpieli więźniowie obozów koncentracyjnych.
Ciało Emiliana spalono w obozowym krematorium. Był jednym z ok. 160,000 osób, które zamordowane zostały — przez fizyczne wyniszczenie, w ramach tzw. eksterminacji pośredniej — w KL Lublin (dodatkowo Niemcy zamordowali w obozie ok. 200,000 osób bezpośrednio, m.in. w komorach gazowych — tzw. eksterminacja bezpośrednia)…
Dzieci Emiliana przeżyły II wojnę światową i wyemigrowały do Kanady. Wraz z nimi wyjechała oczywiście dokumentacja rodzinna…
9.iv.1987 r. polski papież, św. Jan Paweł II (1920, Wadowice – 2005, Watykan), odwiedził obóz koncentracyjny w lubelskim Majdanku. Mówił wówczas:
„Przybyłem tutaj oddać cześć pamięci tych wszystkich, którzy tu zginęli, i również tych wszystkich, którzy przeżyli, którzy są świadkami tamtych. Nie przestańcie być świadkami tamtych waszych braci i sióstr, którzy tutaj zostawili swoje szczątki doczesne. Nie przestawajcie być przestrogą, tak jak tu jest wypisane na tym mauzoleum, przestrogą dla wszystkich pokoleń, które po was przychodzą, bo jesteście naznaczeni stygmatem straszliwego doświadczenia, doświadczenia ludów, nie tylko naszego narodu, wielu ludów, których imiona są tutaj wspomniane. Za tych zmarłych modlę się najgoręcej, oddaję ich dusze Bogu.
To jest nasza nadzieja, że człowiek nie umiera, chociażby i został zakatowany, że żyje w Bogu. Oddaję ich dusze Bogu, który jest Bogiem życia”…
I dodawał, jakby mając w pamięci słowa napisane przez Emiliana:
„Na tym miejscu przychodzą na myśl także i ci, którzy byli sprawcami. Myślimy i o nich, myślimy w tym duchu, w którym myślał Chrystus konający na krzyżu, i oddajemy ich także sprawiedliwości Bożej i Bożemu miłosierdziu”.
I ostrzegał:
„Ale niech pamiętają wszyscy, niech to będzie memento dla wszystkich pokoleń, że człowiek nie może stać się dla człowieka katem, że musi pozostać dla człowieka bratem”.
By tak się stało 9.ix.1999 r. Rada Żydowska Ukrainy (ukr. Всеукраїнська єврейська рада) nadał Emilianowi pośmiertnie tytuł „Sprawiedliwego Ukrainy”…
Beatyfikowany został 27.vi.2001 r., przez św. Jana Pawła II, na hipodromie we Lwowie, podczas uroczystej Mszy św., w gronie 27 męczenników Kościołów greckokatolickich. Był wśród nich także o. Klemens Szeptycki, byli też biskupi Grzegorz Łakota i Grzegorz Chomyszyn…
św. Jan Paweł II mówił wówczas o nowych błogosławionych:
„Umocnieni Bożą łaską kroczyli oni zwycięską drogą aż do końca. Jest to droga przebaczenia i pojednania, droga, która wiedzie ku jaśniejącemu światłu Wielkanocy, po ofierze na Golgocie. Ci nasi bracia i siostry są widocznymi przedstawicielami ogromnego mnóstwa anonimowych bohaterów — mężczyzn i kobiet, mężów i żon, kapłanów, zakonników i zakonnic, ludzi młodych i starych — którzy w przeciągu dwudziestego wieku, 'wieku męczeństwa', doświadczali prześladowań, przemocy i śmierci, aby tylko nie wyrzec się swojej wiary”.
Być może miał przed oczyma postać Emiliana i przykład, który dał całym swoim życiem, gdy dzień wcześniej, 26.vi.2001 r. we Lwowie, upominał:
„Czas już oderwać się od bolesnej przeszłości! Chrześcijanie obydwu narodów muszą iść razem w imię jedynego Chrystusa, ku jedynemu Ojcu, prowadzeni przez tego samego Ducha, który jest źródłem i zasadą jedności. Niech przebaczenie — udzielone i uzyskane — rozleje się niczym dobroczynny balsam w każdym sercu. Niech dzięki oczyszczeniu pamięci historycznej wszyscy gotowi będą stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to, co dzieli, ażeby razem budować przyszłość opartą na wzajemnym szacunku, braterskiej współpracy i autentycznej solidarności”.
Zaiste, powtórzmy za Emilianem: „Wszyscy są [wszak] równi. Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Rosjanie, Litwini czy Estończycy […]”
23.x.2008 r. abp Jan Martyniak (ur. 1939, Spas), metropolita przemysko–warszawski, ogłosił, iż synod biskupów Kościoła katolickiego obrządku bizantyjsko–ukraińskiego ustanowił Emiliana patronem duchowieństwa greckokatolickiego.
Obejrzyjmy świetny program o „Proboszczu Majdanka”:
oraz program o bł. Emilianie Kowczu (po ukraińsku):
Obejrzyjmy też krótką etiudkę o bł. Emilianie Kowczu:
a także na dwie etiudki o męczennikach ukraińskich:
Posłuchajmy też „Ave Maria” specjalnie napisane na wizytę Ojca św. na Ukrainie:
Popatrzmy też na film o lwowskiej wizycie Ojca św:
Pochylmy się nad słowami Ojca św. Jana Pawła II wypowiedzianymi 9.vi.1987 r. w KL Lublin (Majdanek):
Pochylmy się także nad homilią Ojca św. Jana Pawła II wygłoszoną 26.vi.2001 r. we Lwowie:
oraz homilią beatyfikacyjną Ojca św. Jana Pawła II wygłoszoną 27.vi.2001 r. we Lwowie:
Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
angielskich:
ukraińskich:
włoskich: