Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
tutaj ⇐ 108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej
bł. BRONISŁAW KOMOROWSKI
1889, Barłożno – ✟ 1940, Stutthof
męczennik
patron: Gdańska
wspomnienie: 22 marca
„Biała Księga” (martyrologium) duchowieństwa Polski ⇒ tutaj
Na świat przyszedł 25.v.1889 r. (lub 29.v.1889 r.) w Barłożnie k. Skórcza w powiecie Starogard Gdański, w historycznym regionie Pomorza Gdańskiego zwanym Kociewiem, ówcześnie należących do tzw. niem. Provinz Westpreußen (pl. Prowincja Pomorze Gdańskie), części składowej niem. Königreich Preußen (pl. Królestwo Prus), kraju związkowego Cesarstwa Niemieckiego — czyli w zaborze pruskim.
Rodzicami byli Jan Komorowski (1840, Bobowo – 1892, Barłożno) — rolnik — oraz Katarzyna z domu Gencza (Gęcza) (1859, Barłożno – 1925, Barłożno).
W tym samym roku został ochrzczony w rodzimym kościele parafialnym pw. św. Marcina w Barłożnie.
Ojciec zmarł, gdy miał 3 lata. Odtąd wychowywał się w rodzinie ojczyma, zamożnego gospodarza Jana Fankidejskiego (1866, Skórcz – 1934, Barłożno), późniejszego sołtysa Barłożna. Rodzina była liczna — miał dwoje rodzeństwa i jedenaścioro przyrodnich braci i sióstr — ośmioro starszych (rodzice byli wdowcami, gdy zawierali związek małżeński) i troje młodszych, ze związku matki, Katarzyny, i ojczyma Jana Fankidejskiego…
Wzorcami do naśladowania byli dwaj bliscy krewni ojczyma, patriotyczni księża Jakub Fankidejski (1844, Wielbrandowo – 1883, Pelplin), znany historyk Pomorza i pedagog Collegium Marianum w Pelplinie, oraz Feliks Bolt (1864, Barłożno – 1940, Stutthof), bojownik o polskość Pomorza w czasach zaborów, później senator II Rzeczypospolitej.
W latach szkolnych był członkiem kółka filaretów (gr. philáretos — miłośnik cnoty moralnej) — działającego na podobieństwo Zgromadzenia Filaretów Wileńskich z początków XIX stulecia — stanowiącego część szerszego polskiego, konspiracyjnego ruchu samokształceniowego na Pomorzu, zwanego Filomatami Pomorskimi.
Uczył się w Collegium Marianum, przykatedralnej szkole z internatem w Pelplinie, „w latach niewoli narodowej [będącej], według powszechnie panującej opinii, najbardziej zasłużoną dla krzewienia polskości szkołą średnią na Pomorzu Gdańskim”por. portal Collegium Marianum.
Maturę zdał natomiast w 1910 r. w Chełmnie n. Wisłą — prawd. w tamtejszym gimnazjum im. Mikołaja Kopernika — po czym, by zrealizować powołanie, które wówczas się narodziło, natychmiast wstąpił do seminarium duchownego (dziś Wyższe Seminarium Duchowne) w Pelplinie.
Po jego ukończeniu 29.iii.1914 r. otrzymał, z rąk ordynariusza diecezji chełmińskiej, bpa Augustyna Rosentretera (1844, Obrowo k. Tucholi – 1926, Pelplin), święcenia kapłańskie i został wikariuszem w parafii pw. św. Mikołaja w Łęgowie k. Pruszcza Gdańskiego, gdzie dziś znajduje się sanktuarium Matki Bożej Łęgowskiej Królowej Polski Orędowniczki Pojednania.
W 1915 r. — już w czasie rozpoczętej rok wcześniej I wojny światowej — z Łęgowa został przeniesiony do Gdańska, do parafii pw. św. Mikołaja, jednej z czterech katolickich parafii miasta. Tam rozwinął i prowadził działalność społeczno–polityczną wśród ludności polskiej. Dzieci podczas katechez uczyły się od niego historii Polski oraz języka polskiego — Pomorze było wszak częścią zaboru pruskiego, w którym prowadzono, z różnym nasileniem w różnych okresach, proces germanizacji ludności polskiej, przejawiający się m.in. rugowaniem języka polskiego ze szkół i kościołów (od 1908 r. obowiązywała nawet ustawa „kagańcowa”, mocą pkt. 12 zakazująca używania na spotkaniach języka polskiego w miejscowościach, w których żyło mniej niż 60% Polaków). Jakże istotne było więc wykorzystanie wszelkich możliwych dróg, by polskim dzieciom przybliżać tożsamość własnego narodu!
Przyszłość Pomorza, a w szczególności Gdańska, niejasna była nawet po zakończeniu wojny, klęsce Niemiec i powstaniu odrodzonego państwa polskiego, II Rzeczypospolitej, w xi.1918 r. Pierwsze konkretne decyzje przyznające Polsce dostęp do morza zapadły dopiero w ramach kończącego I wojnę światową traktatu wersalskiego, podpisanego 28.vi.1919 r., którego ustalenia weszły w życie 10.i.1920 r. po jego ratyfikacji przez wszystkie strony. Miesiąc później — dokładnie 10.ii.1920 r. — nad Bałtyk dotarły oddziały polskiego wojska pod dowództwem gen. Józefa Hallera (1873, Jurczyce – 1960, Londyn) i dzień później dokonały symbolicznych zaślubin Polski z morzem. Tego samego dnia oddziały niemieckie opuściły Gdańsk…
Tymczasem Bronisław już od początku 1919 r. kazania podczas Mszy św. wygłaszał w języku polskim. Wikariuszem był też oczywiście dla niemieckich parafian. Było to o tyle istotne, że Gdańsk — gdzie posługiwał Bronisław — uzyskał 15.xi.1920 r. status Wolnego Miasta. A w Wolnym Mieście Gdańsk, liczącym w latach 1920‑39 od 350 do 400 tys. mieszkańców Polacy stanowili tylko 3‑15% obywateli…
Za zmianami politycznymi szły też zmiany struktury Kościoła. 21.iv.1922 r., po utworzeniu znajdującego się formalnie pod ochroną Ligi Narodów Wolnego Miasta Gdańsk, papież Pius XI (1857, Desio – 1939, Watykan) ustanowił w mieście administrację apostolską, zależną bezpośrednio od Stolicy Apostolskiej, w skład której weszła część diecezji chełmińskiej, do której należał Bronisław, oraz diecezji warmińskiej (Żuławy Wiślane). Jej administratorem został były ordynariusz diecezji ryskiej, bp Edward Aleksander Władysław O'Rourke (1876, Basin – 1943, Rzym).
Trzy lata później, 30.xii.1925 r., Pius XI bullą łac. „Universa Christi fidelium cura” (pl. „Wszyscy wierni chrześcijanie dbają”) erygował diecezję gdańską, na czele z bpem O'Rourke (wcześniej, 28.x.1925 r., bullą „Vixdum Poloniae unitas” (pl. „Ledwie polska jedność”) Pius XI zreorganizował strukturę Kościoła Katolickiego w niepodległej Rzeczypospolitej).
A w Gdańsku posługę wśród polskiej mniejszości sprawował młody kapłan, Bronisław. Automatycznie, więc wraz ze zmianami struktury kościelnej, stał się kolejno — został inkardynowany — kapłanem administracji apostolskiej Gdańska, a później diecezji gdańskiej.
W 1923 r. wraz z grupą działaczy polskich założył Towarzystwo Budowy Kościołów Polskich, mające być przeciwwagą dla miejscowych kościołów katolickich obsadzonych przez duchowieństwo niemieckie. Działania Towarzystwa doprowadziły do przyznania mu w 1924 r. terenów byłej ujeżdżalni wojskowej we Wrzeszczu. Stajnię przebudowano na kościół pw. św. Stanisława Biskupa, który stał się jednym z centrów polskości w Wolnym Mieście Gdańsku i centralnym obiektem tzw. Polenhof — osiedla zamieszkanego w większości przez Polaków. Organizowane były w nim liczne uroczystości i obchody świąt narodowych.
Pierwszą Mszę św. w kościele pw. św. Stanisława odprawił już w 1924 r. — w części budynku stajennego zaadoptowanego na kaplicę.
Odtąd by ukończyć kościół organizował festyny, zbierał ofiary, napływające również z całej Polski. I wreszcie w 1934 r. kościół pw. św. Stanisława konsekrował wspomniany ordynariusz gdański ks. dr bp Edward O'Rourke.
Do 1932 r. była to jedyna świątynia, przy której koncentrowało się życie religijne i narodowe Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku.
Był delegatem i patronem Ligi Katolickiej Polaków (która później weszła w skład Akcji Katolickiej — w Gdańsku miało to miejsce w 1930 r.). W ramach tej działalności powstały nowe organizacje, takie jak Katolickie Stowarzyszenie Kobiet (KSK, do 1936 r. działające pod nazwą Towarzystwa Polek), Katolickie Stowarzyszenie Mężów (KSM), Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej (KSMŻ), Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej (KSMM), a także i pokrewne organizacje, takie jak: Stowarzyszenie św. Zyty (zrzeszające pracownice domowe), Stowarzyszenie Dzieciątka Jezus, Krucjata Eucharystyczna, Sodalicje Mariańskie oraz Stowarzyszenie Aniołów Stróżów. Bronisław pełnił w nich funkcję tzw. kuratora.
Przy kościele pw. św. Stanisława działało też Towarzystwo Śpiewacze „Cecylia”, założone i kierowane przez Bronisława…
Święcił budynek Poczty Polskiej w Gdańsku. Opiekował się polskimi studentami, którzy zdobywali wiedzę w Wyższej Szkole Technicznej Wolnego Miasta Gdańsk — dziś Politechnika Gdańska. Niejednokrotnie odważnie stawał w obronie prześladowanych przez większość niemiecką młodych Polaków studiujących w Gdańsku.
W latach 1933–1934 był gdańskim radnym — jedynym w 54‑osobowej Radzie Miasta przedstawicielem Polaków i polskości. Kandydował również w wyborach w 1933 r. do sejmu Wolnego Miasta Gdańska — Volkstagu (pl. Zgromadzenie Ludowe), lecz nie został wybrany. W 1935 r. przez kilka tygodni zasiadał wszelako w Volkstagu na miejscu Erazma Czarneckiego (1892, Pakość – 1949, Gdańsk), prezesa Gminy Polskiej, który wyjechał z Gdańska.
Ponownie startował w wyborach 7.iv.1935 r., ale i tym razem nieskutecznie.
Był członkiem Gminy Polskiej, a przez krótki okres nawet jej wiceprezesem. Wystąpił z tej organizacji na skutek sporów z inną polską organizacją, Związkiem Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku, lecz nadal działał, doprowadzając do zjednoczenia rywalizujących ze sobą organizacji — w 1937 r. powstała Gmina Polska Związek Polaków.
Wraz z ks. Franciszkiem Rogaczewskim (1892, Lipinki – 1940, Stutthof) rozpoczął działania mające na celu powstanie parafii personalnych. Polegać to miało na tym, że parafianie uczestniczący w Mszach św. w kościołach polskich nadal należeliby formalnie do parafii niemieckich, ale przywiązani byliby do parafii personalnych. Papież Pius XI (1857, Desio – 1939, Watykan) wyraził swą zgodę na powstanie dwóch takich parafii…
W 1937 r. biskup gdański Edward O'Rourke powołał go na proboszcza jednej z nich. Niemcy wpadli w szał. W wyniku interwencji Senatu Wolnego Miasta Gdańska, kontrolowanego przez partię nazistowską — „Rząd Gdański nie zamierza ścierpieć tego”, pisał do bpa O'Rourke, prezydent Senatu Gdańska, niemiecki zbrodniarz, Artur Karol (niem. Arthur Karl) Greiser (1897, Środa Wlkp.– 1946, Poznań) – wspartej wściekłą kampanią prasową, bp O'Rourke niestety uległ i po kilku dniach zawiesił swoją decyzję… W 1938 r. O'Rourke zrezygnował z urzędu. Rok później zrezygnował także z obywatelstwa Wolnego Miasta Gdańska, przyjął obywatelstwo polskie i opuścił Wybrzeże…
Jego następca, pochodzący z Sopotu bp Karol Maria Antoni Splett (1898, Sopot – 1964, Düsseldorf), na utworzenie polskich parafii personalnych nie dozwolił. Na memoriał Bronisława i rektora — tytularnego proboszcza tytularnego — znajdującego się na skraju ówczesnego Gdańska polskiego kościoła pw. Chrystusa Króla, ks. Franciszka Rogaczewskiego, w którym obaj duchowni pisali: „Wyrażamy nadzieję, że Wasza Ekscelencja, jako rodowity Gdańszczanin, tym więcej okaże bystre oko duszpasterskie i silną rękę dla naszych spraw […], a przez to jednocześnie przyczyni się do podtrzymania autorytetu ustępującego Arcypasterza i przez to samo zostanie pozycja nowego Arcypasterza wzmocniona i będzie przez nas wszystkich wdzięcznie popierana”, po prostu nie zareagował…
25 rocznica pracy kapłańskiej Bronisława, obchodzona w kościele pw. św. Stanisława, przekształciła się w wielką manifestację patriotyczną, z udziałem m.in. ostatniego Komisarza Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku, Mariana Stanisława Chodackiego (1898, Nowy Sącz – 1975, Nowy Jork).
Prowadzona przez dziesięciolecia narodowa działalność napotykała na wiele trudności ze strony niemieckiej większości, a wraz z przejęciem władzy przez partię nazistowską nasiliły się otwarte objawy wrogości wobec kapłana…
W viii.1939 r. otrzymał ostrzeżenie i radę, by opuścić jak najszybciej Gdańsk. Odmówił…
W ostatnią niedzielę viii.1939 r., w czasie Mszy św., tzw. „nieznani sprawcy” wybili kilka szyb w oknach kościoła. W czwartek 31.viii, wieczorem, po nabożeństwie Godziny Świętej, Bronisław wyszedł do obecnych w kościele kilkunastu osób i powiedział: „Ciężka będzie dzisiejsza noc”…
Proroczo. Nie wiedział wszak, iż 23.viii.1939 r. dwaj potężni sąsiedzi Rzeczpospolitej — Niemcy i Rosja — zawarli sławetne porozumienie, zwane od nazwisk sygnatariuszy — ministrów spraw zagranicznych obu państw — paktem Ribbentrop–Mołotow, które mocą jego tajnego protokołu dodatkowego ustaliło strefy wpływów obu zaborców i doprowadziło 1.ix.1939 r. do niemieckiego ataku na Polskę. Siedemnaście dni później — zgodnie z porozumieniem — Rzeczpospolitą od wschodu zaatakowali Rosjanie.
Bandycką przyjaźń Niemiec i Rosji formalnie przypieczętował tzw. „traktat o granicach i przyjaźni Rosja–Niemcy” i podpisany, wraz z innymi tajnymi aneksami, 28.ix.1939 r.
Nastąpił kolejny IV rozbiór Polski i rozpoczęła się II wojna światowa.
Polskie okolice Gdańska zaatakowane zostały jako jedne z pierwszych. 1.ix.1939 r., o 445 rano, Niemcy zaczęli bombardować — z pancernika „Schleswig–Holstein”, który kilka dni wcześniej wpłynął do Zatoki Gdańskiej — Wojskową Składnicę Tranzytową na polskiej eksklawie graniczącego z Wolnym Miastem Gdańsk półwyspu Westerplatte. Lotnictwo niemieckie natomiast zaatakowało Gdynię, Puck i Hel.
O świcie w Gdańsku rozpoczęły się aresztowania. Rozpoczynała się niem. Intelligenzaktion (pl. Akcja Inteligencja), niemiecki ludobójczy program eksterminacji polskich elit, głównie inteligencji, zaplanowany przez Niemców na okupowanych terenach ziem polskich, głównie mających być bezpośrednio włączonymi do III Rzeszy. W jej trakcie miano „zlikwidować” razem ok. 100,000 Polaków, połowę z nich w obozach koncentracyjnych, połowę zaś — od ix.1939 r. do iv.1940 r. — w zbiorowych egzekucjach.
Jedną z jej pierwszy ofiar był Bronisław. Aresztowany został już 1.ix.1939 r., w dniu napaści Niemiec na Rzeczpospolitą, na plebanii swego kościoła. Pobity już na miejscu zawieziony został do gmachu Victoriaschule w Gdańsku, budynku szkoły dla dziewcząt.
Wiesław Arlet (1907–1988), ówczesny referent prasowy Komisariatu Generalnego Rzeczpospolitej Polskiej w Gdańsku, świadek i ofiara wydarzeń tego dnia tak opisał „powitanie” w Victoriaschule: „Naprzeciw wejścia zebrał się tłum urągających […] Niemców. W bramie szturmowcy ustawieni szpalerem, okładali pałkami wchodzących na dziedziniec Polaków […] Na podwórko wbiegali pobici w bramie przez szturmowców ludzie. Wielu z nich było zbroczonych krwią”…
„Zobaczyłem […] jak przechodzący przez bramę ksiądz Komorowski nie uchylał się przed ciosami szturmowców. Wyprostowany, choć mocno pokrwawiony, doszedł do naszej salki” — relacjonował później Maksymilian Kempiński„Gdańsk 1939: wspomnienia Polaków–Gdańszczan”, ed. Bruno Zwarra, Wydawnictwo Morskie, 1984, praktykant w banku. „Wśród zmaltretowanych zobaczyłem [w piwnicy] księdza Komorowskiego […]. Miał on usta rozbite na krwawą miazgę” — uzupełniał wspomniany Wiesław Arlet.
Stamtąd, już 2.ix, Niemcy przewieźli go do miejscowości Stutthoff, niedaleko Gdańska, gdzie zaczęli zakładać nowy obóz koncentracyjny (niem. Konzentrationslager) KL Stutthof.
Usiłowano wymusić na nim zeznania o ukrywaniu broni w polskim kościele. Torturowano. Niemcy znali siłę propagandy — szczególnie popartą „dowodami”, choćby i sfingowanymi…
Bezskutecznie. Zamknięto go więc, wraz z ks. Rogaczewskim, na trzy dni w karnej celi. Nie załamali się…
Obóz trzeba było budować od podstaw. Pracował więc przy karczowaniu drzew i budowie baraków. Potem przydzielony został do kolumny (brygady) czyszczącej obozowe kloaki — zrobiono go nawet kapem — czyli „szefem” — tej kolumny. Świadek tych wydarzeń, współwięzień Roman Bellwon (1917‑1987), wspominał po latach:
„Starano się zrobić z niego obozowe pośmiewisko przez mianowanie go kapem kolumny roboczej czyszczącej kloaki obozowe. Chciano go przy tym zmusić, aby znęcał się nad współwięźniami. Lecz on okazał Chrystusową miłość wobec nich, pomagając najbardziej wycieńczonym, dzieląc się z nimi każdą strawą. Sam maltretowany i okrutnie dręczony, do końca zachował dla wszystkich otwarte serce i uśmiechniętą twarz. Stale podtrzymywał nas na duchu zachowując postawę prawdziwie polską i kapłańską”.
Bronisław natomiat, odpowiadając na pytanie o tę pracę, miał powiedzieć: „Czułem się jak na ambonie na oczach więźniów i dbałem o to, żeby kazanie dobrze wypadło. Myślę, że to były moje najlepsze kazania”ks. Wojciech Gajdus…
Do końca dawał współwięźniom przykład żywej wiary i pogody duch.
W Niedzielę Palmową 17.iii.1940 r. znalazł się w utworzonej z najznakomitszych przedstawicieli gdańskiej Polonii karnej kompanii (niem. Strafkompanie) (był wśród nich inny gdański kapłan, ks. Marian Górecki (1903, Poznań – 1940, Stutthof)). Grupę odizolowano od pozostałych więźniów w osobnej izbie i poddawano w ciągu dnia specjalnym ćwiczeniom na placu obozowym:
„Nie wolno im było chodzić krokiem. Wszystko odbywało się biegiem, nawet wyjście po obiad, nie mówiąc już o ćwiczeniu, noszeniu desek, itd. […] Utrzymywali się na nogach ostatkiem nerwów i rozpaczliwym wysiłkiem woli […] Nigdy w żadnej katedrze czarne jutrznie nie sprawiały bardziej przejmującego wrażenia i nie otwierały silniej serc na oglądanie Męki Pańskiej, jak tu, gdyśmy szepcząc słowa proroków, oglądali krwawe ich ilustracje nie na filmie, lecz w prawdziwej rzeczywistości” — pisał wiele lat później ks. Wojciech Gajdus (1907, Papowo Toruńskie – 1957, Nawra), współwięzień i autor przejmujących, wybitnych literacko wspomnień…
Istnieje niezwykła relacja z życia polskich kapłanów w KL Stutthof w 1940 r. Złożył ją wspomniany ks. Wojciech Gajdus. W 1943 r., ukrywając się przed Niemcami — po zwolnieniu z obozu koncentracyjnego KL Sachsenhausen — opisał swoje przeżycia obozowe, w tym pierwszą, potajemną, obozową Mszę św., odprawioną 21.iii.1940 r., w Wielki Czwartek, dzień, gdy kapłani odnawiają swoje przyrzeczenia. Ową Mszę św. celebrował zamordowany parę lat później w komorze gazowej w niemieckim ośrodku eutanazyjnym Hartheim, ks. Bolesław Piechowski (1885, Osówek – 1942, Hartheim). Wczytajmy się w słowa być może najwspanialszego i najpiękniejszego opisu Najświętszej Ofiary w języku polskim:
„Niestrudzony ceremoniarz wielkotygodniowy, ks. Wicek Frelichowski (1913, Chełmża – 1945, Dachau) dumał o czymś głęboko i frasobliwie. Od kilku dni prowadził jakieś tajemne rokowania z przemytnikami, chodzącymi codziennie do tartaku. Co popołudnie wyglądał ich niecierpliwie i wreszcie w środę Wielkiego Tygodnia na chwilę rozmarszczyło się jego zafrasowane czoło. Z radością i dumą pokazuje swym sąsiadom i powiernikom dwie małe pszenne bułki, zawinięte troskliwie w białą płócienną chuskę, dotąd dziwnym trafem zachowaną w stanie śnieżnej białości. Od rana też czyści skrupulatnie małą szklankę i tę spowija, jakby skarb jakiś, w inną chustkę.
Spojrzeliśmy na siebie. Bez słów. Zrozumieliśmy szalony pomysł […]
— 'A wino?'
Wicek niezrażony podnosi swe oczy na pytającego.
— 'Myślałem o tym' — szepce […] — 'Nie wierzę, żeby przy tylu kapłanach ktoś nie miał choć kropli wina mszalnego. Trzeba obejść cały barak i popytać'.
Wyruszamy, mało mając nadziei na zdobycie tego bezcennego napoju tu, w obozie, po tylu miesiącach kaźni. Idziemy jednak posłuszni wezwaniu. Przepychamy się przez wszystkie żywe zapory. Stajemy na chwilę, szeptem rzucamy pytanie:
— 'Kto ma choć parę kropli wina mszalnego?'
Zdziwieni nadsłuchują towarzysze. Z niedowierzaniem smutno kiwają głowami […] Kto by tu miał wino mszalne!
Kończymy obchód baraku. Znikąd spodziewanego odzewu. Aż tu z barłogu unosi się mała, drobna postać ks. Józefa Müllera (1908, Jabłkowo – 1942, Hartheim).
— 'Wina wam potrzeba? Czy chodzi o odprawienieMszy św.?' — pyta drżącym głosem — 'Jeżeli tak, dam wam dwie butelki, starczy na dwie Msze św. Macie tu i duży zapas hostii'
[…] Wicek zdaje się wcale temu nie dziwić […]
— 'Byłem prawie pewny, że Pan Bóg nie zostawi nas bez tej pociechy, może i dla wielu ostatniej. I nie zostawił'.
[…] Jest Wielki Czwartek […] Mała walizka spoczywa na barłogu na plewach, na niej biała chusta — to obrus. Większa szklanka z komunikantami. Mniejsza szklanka — to kielich. Przed nim spoczywa wielka hostia. Nad walizką–ołtarzem wisi mały krzyżyk. Oto i cały ołtarz […]
[…] Na klęczkach, za zasłoną, gdyż z braku miejsca inaczej nie można, celebrować będzie Mszę św. ks. Piechowski, asystentem i ministrantem będzie ks. Frelichowski. Zasłona spływa z ich pleców tworząc wypukłości […] Pod zasłoną ciasno i gorąco. Tak gorąco, że mały ogarek, który trzyma jeden z kapłanów, zamiera co chwila. Trzeba od czasu do czasu unosić trochę zasłonę, by wpuścić powietrze […]
Ludzie to czy anioły zaczynają tam, klęcząc za zasłoną, rozmowę z Bogiem, pełną łkań i załamań. Przez salę leci półgłośny szept: łac. Introibo ad altare Dei (pl. Przystąpię do ołtarza Bożego) […] Głos […] łamie się co chwila. Ktoś przy mnie nie wytrzymał. Jęknął i szlocha jak małe skrzywdzone dziecko. Inny twarz ukrył w dłoniach i pochyla się jednostajnym rytmem, jak w Częstochowie modlące się staruszki. Tu i ówdzie ktoś pociąga nosem. To nie katar szaleje w baraku, lecz Jakuby mocują się z aniołem na pustyni ludzkiej. Mocują się w sobie i walczą Abrahamy. To ogrójcowe szepty i jęki napełniają powietrze.
Głosy zza zasłony krzepną — już się nie łamią. Wyraźnie i wdzięcznie płynie trójgłosem łac. Credo (pl. Wierzę) […]
Po chwili Offertorium […] Tak, o Panie, weź tę ofiarę naszych marnych wyniszczonych ciał i dusz naszych. Weź ofiarę za przyjaciół i nieprzyjaciół, za żywych i umarłych, za nasze parafie, za Ojczyznę. Ty umiesz wskrzeszać z prochów światło i życie. Niech prochy nasze uproszą przed obliczem Twoim Zmartwychwstanie Ojczyzny. Niech głosy nasze wraz z głosami wszystkich Twoich cherubinów i serafinów śpiewają Tobie: Święty, Święty, Święty…
[…] Pan i Bóg przyszedł do Stutthofu. W Wielki Czwartek święci Paschę z uczniami Swymi. Przed męką i śmiercią, na jaką za dni niewiele będzie wydany w tych oto uczniach, co są członkami Ciała Jego, święci ostatnią Paschę Swoją. Bezszelestnie prawie przyczołgują się uczniowie Pańscy do stóp Pana. Wielu po raz ostatni przyjmuje Go na ziemi. To ich wiatyk, zaopatrzenie na ostatnią drogę. Dwaj z nich, ks. Komorowski i ks. Górecki, którzy wsuwają się milczkiem do baraku i przyklękają na przyjęcie Pana, dziś jeszcze będą z Nim w raju. Inni za dni kilka lub kilka tygodni odejdą do Ojca światłości po nagrodę zbytnio wielką — za ofiarę z życia i krwi”ks. Wojciech Gajdus, op. cit.…
Tak stało się w przypadku Bronisława. Następnego dnia, 22.iii.1940 r., w Wielki Piątek, zamordowano go — wraz z 66 działaczami polskimi (wśród nich ks. Góreckim) — w lasach niedaleko obozu. Każdemu przeznaczony był jeden strzał w tył głowy. Ciała spadały do wykopanego rowu, który natychmiast potem zakopano. Niektórzy pewnie jeszcze żyli… Wyroki śmierci sygnował niemiecki doraźny sąd policyjny…
„Po południu zabrano wszystkich Żydów z obozu. Lecz Żydzi wrócili pod wieczór.
—–'Składaliśmy ubrania' — szepcze tajemniczo i ze zgrozą w oczach stary Goldman […]
—–'Tak mi się wydaje, panie ksiądz, że to były ubrania tamtych' — wskazał ku pustemu blokowi kompanii karnej.
Między nimi były także ubrania dwu 'panów księży'…”
„Klechy w obozach śmierci”, o. Henryk Malak (1913 – 1987, Chicago), Lublin 2004.
Dzień wcześniej do obozu przywieziono, aresztowanego trochę wcześniej, jednego z dwóch księży, którzy stanowili dla Bronisława wzorzec postaw, krewnego ojczyma, wspomnianego ks. Feliksa Bolta. Po paru tygodniach, 7.iv.1940 r., wycieńczony ks. Bolt odszedł, w ślad za Bronisławem, do Pana…
Grób odnaleziono, po ustaniu działań wojennych, w 1946 r. — dzięki Niemce polskiego pochodzenia, Marii Brandt, którą Niemcy zatrudnili do sadzenia lasu na miejscu zbrodni, oraz inż. Wacławowi Lewandowskiemu, który jako więzień KL Stutthof pracował w biurze projektowym. Zwłoki ekshumowano i 2.iv.1947 r., w Wielki Piątek, złożono na Cmentarzu Zasłużonych w Gdańsku–Zaspie.
13.vi.1999 r. Bronisław znalazł się, wraz z ks. Franciszkiem Rogaczewskim i ks. Marianem Góreckim, w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej, których Jan Paweł II (1920, Wadowice – 2005, Watykan) ogłosił błogosławionymi.
W czasie homilii wygłoszonej 5.vi.1999 r. w Sopocie, podczas swej pielgrzymki do Polski, św. Jan Paweł II tak mówił:
„'W niczym nie dajcie się zastraszyć przeciwnikom'Flp 1, 28 — przypomina nam święty Paweł […]. Nie dajcie się zastraszyć tym, którzy proponują grzech, jako drogę prowadzącą do szczęścia. 'Toczycie tę samą walkę, jaką u mnie widzieliście'Flp 1, 30 — dodaje Apostoł Narodów, a jest to walka z naszymi grzechami osobistymi, a zwłaszcza z grzechami przeciw miłości, które mogą przybrać niejednokrotnie niepokojące rozmiary w życiu społecznym. Człowiek nigdy nie zazna szczęścia kosztem drugiego człowieka, niszcząc jego wolność, depcząc jego godność i hołdując egoizmowi. Naszym szczęściem jest człowiek dany nam i zadany przez Boga, a przez niego tym szczęściem jest sam Bóg. Każdy bowiem 'kto miłuje narodził się z Boga i zna Boga, bo Bóg jest miłością'por. 1 J 4, 7-8.
Mówię to na ziemi gdańskiej, która była świadkiem dramatycznych zmagań o wolność i chrześcijańską tożsamość Polaków. Wspominamy wrzesień 1939 roku; bohaterską obronę Westerplatte i Poczty Polskiej w Gdańsku. Wspominamy umęczonych w obozie koncentracyjnym w niedalekim Stutthofie kapłanów, których Kościół podczas tej pielgrzymki wyniesie do chwały ołtarzy, czy też Piaśnickie lasy pod Wejherowem, gdzie rozstrzelano tysiące ludzi. Wszystko to, co stało się udziałem ludzi tej ziemi, wpisuje się w całość tragicznych wydarzeń czasów wojny.
'Tysiące osób stawało się ofiarą więzień, tortur i egzekucji. Godny podziwu i wiecznej pamięci był ten bezprzykładny zryw całego społeczeństwa, a zwłaszcza młodego pokolenia Polaków w obronie Ojczyzny i jej istotnych wartości' — pisałem w Liście do Konferencji Episkopatu Polski na 50‑lecie wybuchu II wojny światowejn. 2.
Obejmujemy modlitwą tych ludzi, przywołując na pamięć ich cierpienia, poświęcenie, a zwłaszcza ich śmierć. […]”
O, Bronisławie, Patronie
Wskaż drogę, pomagaj nam.
Bądź jasną gwiazdą w ciemności
Zaprowadź do nieba bram.
Ty byłeś wzorem pokory,
głosiłeś jak prawym być.
Wyprostuj ścieżki zgubionym,
powiedz jak godnie żyć.
Naucz nas cnoty skromności,
Patronie dnia Codziennego.
Naucz z Bożą radością
odróżniać dobro od złego.
Nie zmogły Cię dziejowe burze,
dawałeś przykłady męstwa.
Bądź naszej młodzieży stróżem,
prowadź ją do zwycięstwa.
Gdy przyszła na wszystkich trwoga,
Wybrałeś męki koronę.
Z ufnością wielbiłeś Boga,
Tyś perłą przed Pana tronem.
„Pieśń do Błogosławionego Bronisława Komorowskiego”, Renata Leszczyńska
Pomódlmy się litanią do 108 błogosławionych męczenników:
Krótki film o pomniku bł. Bronisława:
Gdańsk-Wrzeszcz z przewodnikiem:
Popatrzmy też na krótką etiudę o niemieckim „Wolnym Mieście Gdańsku”:
Obejrzyjmy dwa filmy o wydarzeniach z września 1939 r. w Gdańsku:
a także dwa filmy związane z obozem koncentracyjnym KL Stutthof:
Pochylmy się nad słowami św. Jana Pawła II z 5.vi.1999 r. w Sopocie:
a także nad homilią beatyfikacyjną św. Jana Pawła II z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
norweskich:
włoskich: