św. PERPETUA
(ok. 181, ? - 202/3, Kartagina)
męczennica
patronka: rogacizny, męczenników, matek oddzielonych od dzieci
wspomnienie: 7 marca
Żyła na przełomie II i III w., za rządów cesarza rzymskiego Septimusa Severusa (193-211), który w 202 r. nakazem imperialnym zdelegalizował chrześcijaństwo. Bycie uczniem i wyznawcą Chrystusa stało się nielegalne, a sprawowanie jakichkolwiek czynności liturgicznych czynem antypaństwowym…
Tibia Perpetua, wywodząca się ze znakomitego domu, starannie wychowana i wydana za mąż stosownie do swego stanu, poznała wcześniej wiarę prawdziwą i, w tajemnicy przed ojcem-poganinem, zaczęła przekonywać do niej swych niewolników. Zachowały się ich imiona: Revocatus, Felicyta, Saturninus i Secundulus. Prawdy wiary przybliżał im, jako katechumenom, przed przyjęciem Sakramentu Chrztu św., Saturus, który prawdopodobnie był bratem Saturninusa.
Być może wiarę Perpetua poznała dzięki matce. Wiadomo, że była ona chrześcijanką, ale nie wiadomo, czy została nią wcześniej, czy też wraz z córką. Chrześcijanami zostało także dwóch braci Perpetui. Trzeci, Dinocrates, umarł w wieku 7 lat, jako poganin, na chorobę, która straszliwie zniekształciła mu twarz…
W 202(3?) r., gdy nakaz cesarski dotarł do Kartaginy, Perpetua miała ok. 22 lat, była mamą malutkiego synka, w wieku niemowlęcym.
Wszyscy zostali, rozkazem namiestnika Minutiusa Timinianusa (lub Firminianusa), aresztowani za odmowę oddania pokłonu bożkom i sprowadzeni do Kartaginy.
Zachowały się autentyczne dokumenty, tzw. Passiones, opisujące szczegóły ostatnich chwil aresztowanych chrześcijan - pamiętniki pisane w więzieniu przez Perpetuę (prowadzone aż do dnia poprzedzającego śmierć) i Saturusa, oraz relacja naocznego świadka (prawdopodobnie był nim autor spisanej i wydanej relacji, Tertullian).
Początkowo przetrzymywano je w prywatnym domu. Tam po raz pierwszy Perpetuę odwiedził ojciec, próbując namówić ją do odstępstwa. Odpowiedziała mu: „Czy to naczynie, które widzisz, może być czymś innym? […] Tak i ja mogę być tylko tym, czym jestem, to znaczy chrześcijanką”. Reakcja ojca była gwałtowna – miał córkę uderzyć…
W tym też czasie wszyscy katechumeni, a wśród nich Perpetua, otrzymać mieli chrzest.
Później zamknięto ich w ciemnym, zatłoczonym, dusznym i gorącym więzieniu, pilnowanym przez sadystycznych strażników. Perpetua ciepiała podwójnie, nie mogąc przestać myśleć o swoim maleńkim dziecku. Ku jej pociesze paru katechumenom (o imionach Tertius i Pomponius) udało się przekupić pilnujących i przynieść głodne niemowlę do Perpetui. Powierzyła je później opiece swej matki…
Perpetua tak pisała o kolejnych odwiedzinach ojca w więzieniu:
„Po kilku dniach rozeszła się pogłoska, że będziemy przesłuchiwani. Przyszedł też z miasta i mój ojciec, sterany zgryzotą. Podszedł do mnie i pragnąc mnie odwieść, powiedział: ‘Córko, miej litość dla mojej siwizny; ulituj się nad ojcem, jeżeli jestem godzien, byś mnie ojcem nazywała. Bo jeśli moje ręce ciebie wypiastowały i doprowadziły do kwiatu wieku w jakim się znajdujesz, jeśli ukochałem ciebie bardziej, niż braci twoich, to nie skazuj mnie na hańbę wśród ludzi. Pomyśl o swoich braciach, pomyśl o swojej matce i ciotce, pomyśl o swoim dziecku, które nie będzie mogło żyć po twojej śmierci. Porzuć swoje postanowienie, abyś nas wszystkich nie zgubiła. Bo jeżeli cokolwiek się tobie przydarzy, to nikt z nas nie ośmieli się nawet swobodnie rozmawiać’.
W ten sposób mówił - z miłości do mnie - jak ojciec. Całował też moje ręce, rzucał mi się do nóg i pośród łez nie nazywał mnie już swą córką, lecz panią. Mnie także było ogromnie go żal, bo tylko on jeden z całej rodziny nie mógł się cieszyć z mojego męczeństwa. Pocieszałam go mówiąc: ‘W sądzie stanie się to, co Bóg da, bo wiedz, że my nie należymy do siebie, ale do Boga’. Ojciec odszedł jednak zasmucony”…
Mimo ciężkich warunków nikt się nie załamał. W jednej z wizji, której dostąpiła Perpetua (w więzieniu towarzyszyły one jej i innym przetrzymywanym, w tym Saturusowi), zobaczyła „złotą drabinę wznoszącą się ku niebu, ale bardzo wąską, na jednego wspinającego się.
Na bokach znajdowały się żelazne narzędzia: miecze, lance, haki, noże; i gdyby ktoś wchodził nieostrożnie naraziłby się na ciężkie poranienia. U stóp drabiny leżał olbrzymi smok, odstraszający wszelkich śmiałków. Pierwszemu na drabinę udało się wejść Saturusowi, którego nie aresztowano razem z nami, ale który dobrowolnie oddał się w ręce władz jako współwyznawca. Gdy znalazł się na szczycie zwrócił się do mnie: ‘Perpetuo, czekam na Ciebie, ale uważaj, by nie pogryzł Cię smok’. Odpowiedziałam: ‘W imię Jezusa Chrystusa, nie zrani mnie!’ I smok, jakby się mnie bojąc, łagodnie podsunął łeb pod drabinę i dozwolił, bym użyła go jako pierwszego szczebla.
Tak dotarłam na szczyt i ujrzałam olbrzymi ogród, pośródku którego siedział wysoki, siwy mężczyzna ubrany w szaty pasterskie. Doił właśnie swoje owieczki, otoczony tysiącami ubranymi na biało postaciami. Zawołał mnie po imieniu, przywitał i podał troszkę twarożku sporządzonego z pozyskanego mleka: złożyłam ręce, wzięłam go i spożyłam, co wszyscy obecni skomentowali jednym słowem ‘Amen’.
W tym momencie obudziłam się przeżywając coś słodkiego w ustach…”.
Widzenie upewniło ją – tak odczytał to też odwiedzający ją brat - w przekonaniu o nadchodzącym męczeństwie.
W innej wizji objawił jej się zmarły braciszek, Dinocrates, tak straszliwie zniekształcony, że nikt nie chciał się nim zainteresować. Po paru dniach, w trakcie których bardzo przeżywała los Dinocratesa i modliła się o jego zbawienie, braciszek objawił się jej ponownie. Twarz miał uleczoną i pił ze złotego naczynia, którego zawartość nigdy się nie wyczerpywała…
Procesem kierował prokurator Hilarianus. Wszyscy wyznali odważnie wiarę w Chrystusa. Gdy przyszła kolej na Perpetuę pojawił się ojciec z wnuczkiem na ręku. Błagał o ustępstwo. Przyłączył się i Hilarianus, mówiąc: „Czyżby ani siwe włosy ojca, które jeszcze bardziej zbieleją, ani niewinność twego dziecka, które po twojej śmierci zostanie sierotą, nie były w stanie zmiękczyć twego serca? Złoż ofiarę naszym bożkom ku czci cesarza!”. Perpetua odpowiedziała: „Nie uczynię tego”. „Jesteś więc chrześcijanką” – ni to pytał ni stwierdził Hilarianus. „Tak, jestem” – odpowiedziała.
Gdy ojciec ostatkiem sił próbował ją ściągnąć z podestu, na którym stała, został – na rozkaz Hilarianusa, pobity laską. „Czułam, jakby to mnie uderzono…”, brzmią jedne z ostatnich słów zapisanych przez Perpetuę…
Całą szóstkę skazano na rozszarpanie przez zwierzęta.
Chwili triumfalnego wejścia na arenę nie dożył jedynie Secundulus, który zmarł w więzieniu.
W przeddzień igrzysk skazańcy spożyli ostatni posiłek, który zamienili w Agape, „posiłek miłości”. Ze spokojem czekali na dzień próby. Saturus miał powiedzieć gapiom ich obserwującym: „Czy dla zaspokojenia waszej nieludzkiej ciekawości nie wystarczą wam jutrzejsze igrzyska? Dziś może i współczujecie nam, ale jutro będziecie, oglądając widowisko naszej śmierci i dziękując naszym mordercom za rozrywkę, gromko klaskać. Ale wpatrujcie się uważnie w nasze twarze, byście mogli je poznać, gdy nadejdzie ten straszliwy dzień, kiedy wszyscy zostaną osądzeni…”
7 marca Perpetua, wraz z towarzyszami, poniosła na arenie w Kartaginie, podczas igrzysk z okazji urodzin syna cesarskiego Publiusa Septimiusa Gety, śmierć męczeńską. Skazanych mężczyzn najpierw wysmagano i ubiczowano, a kobiety spoliczkowano. Już na scenie amfiteatru jeszcze raz ich wysmagano, raniąc do krwi. Następnie wypuszczono na nich dzikie zwierzęta (na mężczyzn dziki, niedźwiedzie i pantery; na kobiety – dzikie byki), które nie okazały się jednakże zbyt agresywne: jedynie dotkliwie męczeników poraniły. Śmiertelne rany odniósły tylko Saturus i, jako pierwszy, „wszedł po drabinie do nieba”.
Skazańcy zdążyli przekazać sobie pocałunek pokoju i zostali dobici mieczami przez gladiatorów. Gdy jeden z nich podszedł do Perpetui miał się zawahać. Wtedy wzięła ostrze miecza w dłonie i przyłożyła go do szyi. Młody adept sztuki gladiatorskiej dokonał ostatecznego pchnięcia…
Godna i pokorna postawa miała wzruszyć wielu gapiów do łez…
Ciała męczenników pochowano w Kartaginie.
W wieku IV, po edykcie mediolańskim cesarza Konstantyna Wielkiego, na miejscu pochówku postawiono wspaniałą bazylikę (Basilica Majorum)…
Kartagińskie męczeństwo stało się sławne w całym Kościele. Liturgia przypominała imiona świętych „bohaterek wiary” Perpetuy i Felicyty podczas każdej Mszy św., aż do 1969 r. (w Kanonie rzymskim), w modlitwie „In primis” (wspomnienie Kościoła wojującego na ziemi), zaczynającej się słowami łac. „Nobis quoque peccatoribus”…
Zobaczmy krótką etiudę o męczeństwie św. Perpetui (po angielsku):
Obejrzyjmy też dwa krótkie opowiadania o historii św. Perpetui i Felicyty (po angielsku):
Zobaczmy też zwiastun animowanego filmu o męczeństwie św. Perpetui i Felicyty (po angielsku):
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
angielskich:
włoskich: