Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
tutaj ⇐ 108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej
bł. ANTONI LESZCZEWICZ
1890, Abramowszczyzna – ✟ 1943, Rosica
męczennik
patron: ojców marianów, Białorusi
wspomnienie: 17 lutego
„Biała Księga” (martyrologium) duchowieństwa Polski ⇒ tutaj
Na świat przyszedł 30.ix.1890 r. we wsi Abramowszczyzna, mniej więcej w połowie drogi między Wilnem a Mińskiem, ówcześnie w powiecie święciańskim w guberni wileńskiej (ros. Виленская губерния), należącej do Kraju Północno–Zachodniego (ros. Северо–Западный край), części składowej Imperium Rosyjskiego (ros. Российская империя), utworzonego w 1794 r. z ziem zabranych podczas II (1793 r.) i III (1795 r.) rozbioru Polski na terenach byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Był synem Jana i Karoliny z domu Sadowskiej.
Sakrament chrztu św. przyjął prawd. w parafialnym kościele pw. Świętej Trójcy w oddalonej o ok. 5 km wsi Wojstom…
W Wojstomiu też, w lokalnej szkole powszechnej, pobierał pierwsze nauki.
Gimnazjum kończył już w Sankt Petersburgu. Nie wiadomo, jakie losy przywiodły jego rodzinę do imperialnej stolicy. Wiadomo, że od ok. 1902 r. uczył się w katolickiej szkole średniej należącej do parafii pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej.
Parafia powstała w 1716 r. Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej poświęcony został 7.x.1783 r., a 12.ii.1798 r. pochowany został w nim ostatni król Rzeczypospolitej Obojga Narodów, Stanisław August Poniatowski (1732, Wołczyn – 1798, Sankt Petersburg). Za czasów pobytu Antoniego w Sankt Petersburgu proboszczem parafii był najpierw ks. Jan Ścisławski (1842‑ok. 1905), a po nim ks. Konstanty Romuald Budkiewicz (1867, Zubry – 1923, Moskwa).
Przy kościele pw. św. Katarzyny na początku XX w. funkcjonowały dwie szkoły średnie: odrębne dla chłopców i dziewcząt. Szkoła dla chłopców — na poziomie progimnazjum, czyli obejmująca nauczaniem tylko kilka niższych klas średnich — powstała jeszcze w 1769 r. i miała służyć wszystkim katolickim grupom narodowościowym stolicy.
Językiem wykładowym był rosyjski. Uczono też języka francuskiego i niemieckiego i w tych językach dzieci miały rozmawiać z sobą na przerwach. Chociaż większość uczniów stanowili Polacy, języka polskiego nie można było nauczać. Ale „modlitwy i naukę religii starano się prowadzić w języku polskim. Na wypadek ewentualnej nieoczekiwanej kontroli przygotowywano dyżurnych uczniów do odpowiedzi po rosyjsku. Na ławkach uczniowie kładli podręczniki do religii w języku rosyjskim, chociaż z nich nie korzystano”ks. Bronisław Czaplicki, „Katolicka działalność oświatowo–wychowawcza w Petersburgu w drugiej połowie XIX i na początku XX w. (do 1914 r.). Zarys problematyki”, „Śląskie Studia Historyczno–Teologiczne”, 2007, t. 40, z. 2, s. 422‑434…
Zaledwie połowa uczniów płaciła za naukę i internat. Resztę kosztów pokrywała parafia. Opłata roczna wynosiła 60 rubli — nie wiadomo, czy Antoni należał do grupy uiszczającej ową opłatę…
A czasy spokojne nie były. 22.i.1905 r., w niedzielę, w Sankt Petersburgu miała miejsce 200. tysięczna, pokojowa demonstracja, niosąca apel do car Mikołaja II Aleksandrowicza Romanowa (1868, Sankt Petersburg – 1918, Jekaterynburg) o poprawienie losu robotników. Robotnicy nie przejawiali wrogości wobec samego jedynowładcy — nieśli carskie portrety, obok ikon, wśród śpiewów religijnych i patriotycznych, m.in. Боже, Царя храни! (Boże, zachowaj Cara!). Mimo to wojsko otworzyło ogień. Źródła nieoficjalne mówią o setkach zabitych.
Krwawa niedziela, jak nazwano wydarzenia owego dnia, rozpoczęła okres strajków i zamieszek, który historia zapisała pod nazwą rosyjskiej rewolucji 1905 r. W rezultacie 30.x.1905 r. car wydał „manifest październikowy”, w którym obiecał poszanowanie podstawowych wolności obywateli oraz powołanie dwu izbowego parlamentu, z Dumą Państwową jako pochodząca z wyborów izbą niższą.
Nie wiadomo, czy Antoni uczestniczył w demonstracji krwawej niedzieli — miał wszak dopiero 15 lat. Nie wiadomo, jak przeżywał owe rewolucyjne dni. Ale wiadomo, że w tymże 1905 r. władze zezwoliły na naukę religii w rodzimych językach dzieci. W szkołach przy kościele św. Katarzyny „wprowadzono naukę języka polskiego — 3 godziny tygodniowo — a także litewskiego i łotewskiego. Przez jeden rok jawnie nauczano nawet historii Polski — później Rosjanie zabronili jej nauczania”Op.cit.
W 1906 r., dzięki staraniom proboszcza, ks. Budkiewicza, szkoła męska uzyskała prawa 8‑klasowego gimnazjum (łac. gymnasium). Dyrektorem został wybitny uczony i pedagog, Stefan Sylweriusz Cybulski (1858, Kuszczyńce — 1937, Warszawa), który „istotne znaczenie przydawał wychowaniu religijnemu, wierzył w uszlachetniającą moc sztuki, zwłaszcza przedstawienia teatralnego […] i śpiewu kościelnego”„Polski Petersburg”.
Warto też wspomnieć, że w owych czasach szkołami żeńskimi, działającymi przy parafii pw. św. Katarzyny, zajmowała się m.in. św. Urszula Ledóchowska (1865, Loosdorf — 1939, Rzym). W Sankt Petersburgu działała także bł. Bolesława Maria Lament (1862, Łowicz — 1946, Białystok)…
Po ukończeniu szkoły chłopcy zdobywali prawo wstąpienia do seminarium duchownego lub do wyższych klas gimnazjum państwowego. W 1907 r. (albo w 1909 r.) więc, gdy Antoni ukończył gimnazjum, wybrał drogę kapłańską i wstąpił do Seminarium Duchownego archidiecezji mohylewskiej w Sankt Petersburgu. Archidiecezja ta, której ordynariusz swą siedzibę miał w stolicy Imperium, swym zasięgiem obejmowała w zasadzie cały obszar cesarstwa rosyjskiego (a później Rosji sowieckiej), na Dalekim Wschodzie kończąc — z wyjątkiem dawnych ziem Rzeczypospolitej i utworzonej w 1848 r. diecezji tyraspolskiej.
Prawd. w seminarium otrzymał święcenia niższe — diakonatu — po czym rozpoczął dalsze studia specjalistyczne w Cesarskiej Rzymskokatolickiej Akademii Duchownej w Sankt Petersburgu.
Seminaria duchowne w owym czasie kształciły przyszłych kapłanów na „poziomie średnim”, jak rejestrowały to władze rosyjskie, i nie były uprawnione do nadawania stopni naukowych.
Takie uprawnienia posiadały natomiast akademie duchowne — wyższe uczelnie teologiczne. Powstały one w cesarstwie rosyjskim w wyniku represji rosyjskich po upadku powstania listopadowego z lat 1830‑1 i likwidacji wyższych uczelni polskich. Ich zadaniem miało być kształcenie duchowieństwa katolickiego z zaboru rosyjskiego.
Początkowo funkcjonowały trzy: w Wilnie, Warszawie i Sankt Petersburgu. Akademię Wileńską — powstałą w 1832 r. po rozwiązaniu Uniwersytetu Wileńskiego — Rosjanie zlikwidowali w 1842 r., przenosząc i alumnów i część profesorów do Sankt Petersburga, gdzie otwarto wspomnianą Cesarską Rzymskokatolicką Akademię Duchowną. W 1867 r. — jako element represji po powstaniu styczniowym lat 1863‑4 — Rosjanie zamknęli także Akademię w Warszawie, powołaną w 1835 r. po zamknięciu przez władze carskie Uniwersytetu Warszawskiego i jego wydziału teologicznego. Jego uczniowie i profesorowie przeniesieni zostali — jeśli sobie tego życzyli — do Akademii Duchownej w Sankt Petersburgu. Dlatego też znaczna część elit duchowieństwa polskiego z końca XIX i początków XX w. kształciła się w jedynej pozostałej Akademii w cesarstwie rosyjskim, w Sankt Petersburgu…
Święcenia kapłańskie przyjął 13.iv.1914 r. — z rąk ordynariusza mohylewskiego abpa Wincentego Kluczyńskiego (1847, Szarkowszczyzna – 1917, Mohylew), lub jego ówczesnego sufragana, bpa Jana Feliksa Cieplaka (1857, Dąbrowa Górnicza – 1926, Passaic, USA), kapłana niepokornego, wielokrotnie karanego przez władze rosyjskie za wygłaszanie patriotycznych kazań i udział w manifestacjach narodowych, a później — za czasów Rosji sowieckiej — dwukrotnie aresztowanego i w 1923 r. skazanego na procesie pokazowym na karę śmierci za „podżeganie do buntu poprzez zabobony” (na karę śmierci skazany wówczas został również i w więzieniu zamordowany wspomniany ks. Budkiewicz).
Nowo wyświęceni kapłani, w związku z olbrzymim obszarem objętym posługą duszpasterską przez archidiecezję mohylewską, byli wysyłani przez ordynariuszy w bardzo nieraz odległe miejsca. Tak też stało się z Antonim i zaraz po święceniach wyjechał na wschód, do Irkucka (ros. Иркутск) na Syberii, niedaleko jeziora Bajkał.
Irkuck w owych latach był siedzibą kto wie czy nie największej parafii na świecie. W sercach parafian ciągle jeszcze żywa była postać o. Krzysztofa Szwernickiego (1812, Worpuniany – 1894, Irkuck), marianina, byłego więźnia warszawskiej Cytadeli (5 lat) i zesłańca syberyjskiego, który po upłynięciu wyroku został dobrowolnie na Syberii służąc posługą rozrzuconym po Dalekim Wschodzie zesłańcom. Polscy zesłańcy — ofiary rosyjskich represji po powstaniu styczniowym 1863‑4 r. — wybudowali w Irkucku kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, i dlatego zwany przez Rosjan ros. Польский костёл (pl. „kościołem polskim”), konsekrowany 8.i.1885 r. i w nim przyszło początkowo posługiwać Antoniemu jako wikariuszowi.
Był tam, gdy w dalekiej Europie wybuchła I wojna światowa, która miała wpłynąć na losy w zasadzie wszystkich ludzi na ziemi…
Tymczasem po wstępnym okresie w Irkucku Antoni w 1915 r. przeniesiony został do Czyty (ros. Чита) — ok. 1,000 km na wschód od Irkucka — stolicy ros. Забайкальская область (pl. obwód zabajkalski), górzystego obszaru o średnicy ponad 1,000 km, zwanego Zabajkalem, od XVII w. znajdującego się pod kontrolą Rosjan. W Czycie większość katolików stanowili również polscy zesłańcy, którzy 10.ix.1878 r. doprowadzili do konsekrowania kościoła pw. św. św. Apostołów Piotra i Pawła. Tam posługiwał jako wikariusz i prefekt szkół…
W Czycie przyszło mu posługiwać w trudnych latach wojennych, gdy spora część młodych mieszkańców wysłana została daleko, na zachód, na europejski teatr wojenny. Przyszło mu też posługiwać w złowieszczym 1917 r., gdy najpierw 8.iii.1917 r. wybuchła rewolucja lutowa — w trakcie której 15.iii.1917 r. abdykował ostatni car Rosji, wspomniany Mikołaj II — a później rewolucja październikowa — z nazwy rewolucja, a w praktyce zbrojny zamach stanu dokonany 6‑7.xi.1917 r. przez nieliczną, finansowaną przez Niemców, zbrodniczą grupkę bolszewików.
W rezultacie w całej Rosji wybuchła wojna domowa, która w latach 1917‑22 pochłonąć miała ok. 15 milionów istnień ludzkich — więcej niż zginęło w czasie I wojny światowej — w tym ok. 8‑9 mln w wyniku głodu i chorób, oraz 3‑4 mln w ramach egzekucji i pacyfikacji ludności cywilnej przeprowadzonych przez bolszewików i ich popleczników.
Wojna na Dalekim Wschodzie wybuchła już w xii.1917 r. Po początkowych sukcesach bolszewików 5.iv.1918 r. we Władywostoku wylądowały wojska japońskie i amerykańskie. Parę dni później, 7.iv.1918 r. do Rosji od strony Chin wkroczyły oddziały wojsk zdecydowanego przeciwnika bolszewików, białogwardzisty, kozackiego atamana Grzegorza (ros. Grigorij) Siemionowa (1890, Zabajkale – 1946, Moskwa), kierując się w stronę Czyty. 15.v.1918 r. Zabajkale znalazło się w rękach kontrrewolucjonistów (generalnie określanych jako „biali”, w odróżnieniu od bolszewików–komunistów, zwanych „czerwonymi”).
Antoniego prawd. już wówczas w Czycie nie było. Wraz z większością polskiej diaspory i wieloma przeciwnikami bolszewików prawd. na przełomie 1917 i 1918 r. udał się Koleją Wschodniochińską (część wielkiej Kolei Transsyberyjskiej) — wybudowanej w latach 1898‑1903 r., liczącej 1481 km drogi żelaznej, łączącej Czytę z miastem Władywostok nad Morzem Japońskim — na wschód, do Mandżurii.
Mandżuria, rozległa kraina między Syberią a Chinami właściwymi, należała już wówczas do Chin. Wspomnianą Kolej Wschodnichińską natomiast zbudowali Rosjanie, na mocy koncesji — otrzymując wyłączność na jej budowę i eksploatację — od Chin. Warto pamiętać, że wiceprezesem spółki odpowiedzialnej za prace budowlane był Stanisław Kierbedź młodszy (1845, Sankt Petersburg – 1910, Sankt Petersburg), bratanek innego Stanisława Kierbedzia (1810, Nowy Dwór – 1899, Warszawa), słynnego budowniczego mostów — w tym pierwszego mostu stalowego w Warszawie, zwanego mostem Kierbedzia. To Kierbedź faktycznie nadzorował budowę linii, a także zatrudniał inżynierów, choć oficjalnie na czele spółki stał prezes nominowany przez rząd Chin. „Przy budowie pracowało ok. 7 tys. Polaków, co stanowiło 30% personelu inżynieryjno–technicznego oraz 80% budowniczych kolei. Większość z nich podjęła pracę na kolei po oddaniu jej do eksploatacji w 1903 r. W ten sposób powstały na niemal wszystkich stacjach i osiedlach leżących wzdłuż linii kolejowej mniejsze lub większe skupiska polskie”Józef Szymański, „Opieka Duszpasterska nad Polakami w Harbinie”, „Studia Polonijne”, t. 38, Lublin 2017.
I to wśród nich — jako duszpasterz rozproszonych polskich kolonii — rozpoczął dalszą posługę Antoni.
Od 1920 r. pracował w Harbinie, dziś należącym do Chin. Miasto Harbin powstało w 1898 r., początkowo pomyślana jako osada wokół stacji kolejowej projektowanej Kolei Wschodniochińskiej. Gdy Rosjanie wybrali to miejsce na siedzibę administracji owej linii kolejowej, a także jej odnogi z Harbinu kierującej się na południe — Kolei Południowomandżurskiej — do Portu Artura (dziś dzielnica chińskiego Dalian), zaczęło szybko się rozrastać. Plany zabudowy miasta opracował polski inżynier, Adam Szydłowski — podwładny wspomnianego Stanisława Kierbedzia — stając się de‑facto jego ojcem–założycielem…
Miasto rosło niesłychanie szybko. Już w 1913 r. żyło w nim ok. 68 tys. mieszkańców, w tym ok. 50% Rosjan, 35% Chińczyków, 5 tys. Żydów i 2,556 Polaków. Naliczono przedstawiciel 52 nacji, mówiących 45 językami. W 1917 r. w Harbinie mieszkało już ponad 100 tys. ludzi. Po wspomnianej rewolucji październikowej1917 r. do Harbinu przybyło ponad 100,000 wygnanych przez bolszewików przedstawicieli obozu „białych”. Harbin stał się największą enklawą — poza częścią kontrolowaną przez bolszewików — Rosjan na świecie…
Osiedliło się tam wielu Polaków, pracujących przy przy budowie, a następnie eksploatacji Kolei Wschodniochińskiej. Początkowo byli to powstańcy z 1863 r. i ich potomkowie oraz późniejsze ofiary rosyjskiej polityki zaborczej w Polsce, którzy do Mandżurii przedostali się z Syberii. Później przybywali także Polacy bezpośrednio z terenów polskich, zachęceni rosyjską polityką osadniczą na Dalekim Wschodzie. Dołączyli do nich Polacy uciekający przed bolszewickim reżimem (prawd. ok. 7‑10 tys., z których większość szybko wyjechała dalej, tak że w 1921 r. polską społeczność szacowano na ok. 5,000 osób).
7.x.1906 r. rozpoczęto budowę pierwszej, drewnianej świątyni — według projektu innego polskiego inżyniera pracującego przy budowie kolei, Mikołaja Kazi–Gireja. 1.vii.1909 r. neogotycki kościół pw. św. Stanisława poświęcił wspomniany bp Jan Feliks Cieplak. 22.xii.1909 r. oficjalnie zaczęła w Harbinie działać polska parafia. Wkrótce wokół świątyni powstała ochronka, szkoła podstawowa, gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza (w 1915 r.)…
Od 3.iii.1920 r., po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w Harbinie funkcjonował konsul Rzeczypospolitej Polskiej na Syberię i Daleki Wschód.
Antoni początkowo posługiwał jako wikariusz parafii pw. św. Stanisława, której proboszczem był ks. Władysław Ostrowski (1875 – 1936, Harbin). Uczył m.in. religii w gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza oraz w paru szkołach rosyjskich.
16.iv.1922 r. parafia rozpoczęła wydawanie czasopisma „Tygodnik Polski”, w nakładzie 500‑1,000 egzemplarzy.
2.ii.1923 r. papież Pius XI (1857, Desio – 1939, Watykan) utworzył diecezję władywostocką, podlegającą bezpośrednio Stolicy Apostolskiej. Mandżuria i Harbin zostały do niej włączone. Jej ordynariuszem został dotychczasowy dziekan z Władywostoku — bp Karol Kilian Stanisław Śliwowski (1855, Warszawa – 1933, Sedanka). Zaraz potem w Harbinie delegat apostolski do Chin, abp Celsus Benignus Ludwik (wł. Celso Benigno Luigi) Costantini (1876, Castion di Zoppola – 1958, Rzym), dokonał otwarcia przeniesionego z Władywostoku małego seminarium duchownego, którego pierwszym rektorem został franciszkanin z Górnego Śląska — o. Maurus Kluge (1873 Kłodnica – 1927, Duszniki Zdrój?)…
A 20.v.1924 r. bp Karol Śliwowski utworzył w Harbinie, na tzw. Przystani, nową filialną parafię pw. św. Jozafata. Jej proboszczem został Antoni…
Nowy, niewielki drewniany kościół pod tym samym wezwaniem, wybudowany staraniem Antoniego, poświęcił 15.vi.1925 r. wspomniany o. Maurus Kluge.
Rok później przy parafii działała już szkółka początkowa. Później powstały plebania i ochronka dla biednych dzieci. Antoni pokrywał też wydatki zdolnych acz ubogich gimnazjalistów…
Tymczasem sytuacja polityczna w regionie ulegała ciągłym zmianom. W 1920 r., po wycofaniu się z Zabajkala wojsk japońskich, bolszewicy rozbili kozackie oddziały atamana Siemionowa. 15.xi.1922 r. utworzoną taktycznie przez bolszewików marionetkową Republikę Dalekiego Wschodu, ze stolicą w Czycie, przyłączono do zbolszewizowanej Rosji. Jednym ze skutków tych wydarzeń było znacjonalizowanie przez Rosjan w 1921 r. świątyni pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Irkucku, gdzie ongiś posługiwał Antoni. 7.iv.1938 r. Rosjanie ją ostatecznie zamknęli i w niszczejącym budynku zorganizowali magazyn wschodnio–sybirskiego studia Kroniki Filmowej. Dziś znajduje się w nim filharmonia z salą organową, otwarta 3.xi.1978 r. Mimo wielu starań i protestów katolikom nie udaje się do dziś jej odzyskać…
Praktyczne zakończenie w 1922 r. wojny domowej w Rosji wzmogło zainteresowanie zwycięskich bolszewików–komunistów Koleją Wschodniochińską. Do 1924 r. zarządzali ją — wspólnie z Republiką Chińską — przedstawiciele dawnego obozu „białych”. Tego roku wspólny zarząd z Chinami przejęli rosyjscy bolszewicy…
A w 1927 r. w Chinach rozpoczęła się rewolucja komunistyczna i wybuchła wojna domowa, która trwać miała do 1950 r.…
W 1929 r. natomiast wybuchł konflikt rosyjsko–chiński o kontrolę nad Koleją Wschodniochińską, zakończony rozejmem przywracającym status–quo — wspólne bolszewicko–chińskie zarządzanie ową linią kolejową…
Wreszcie w 1931 r. Mandżurię zajęli Japończycy, którzy już od 1906 r. — od wygranej wojny z Rosjanami na Dalekim Wschodzie w latach 1904‑5, m.in. o Port Artur — zarządzali wspomnianą Koleją Południowomandżurską z Harbinu do Port Artur, a od 1910 r. rządzili niedaleką Koreą. Nominalnie władcą utworzonego przez Japończyków państewka Mandżukuo — nieuznawanego przez większość państw świata — był ostatni cesarz Chin, Aisin Gioro Puyi (1906, Pekin – 1967, Pekin), ale w praktyce rządzili Japończycy. Wreszcie 23.iii.1935 r. rząd Mandżukuo odkupił od Rosjan ich część praw Koleji Wschodniochińskiej.
Wszystkie te zmiany, zawirowania i zmagania polityczne miały odzwierciedlenie w mieszance narodowościowej Mandżurii i Harbinu w szczególności. Dotykały także pracujących i żyjących tam Polaków — szerzej katolików, wśród których Polacy stanowili część dominującą — którzy musieli mierzyć się z potęgującą się niepewnością. Sprawiło to, że ilość Polaków systematycznie malała. Już w latach 1920‑5 r. wielu powróciło do niepodległej Polski — tak, że w 1925 r. Harbinie przebywało ok. 5,000 rodaków. W 1931 r., roku inwazji japońskiej, było ich już tylko 3,000.
Posługa duszpasterska stawała się coraz trudniejszą. Parafie ubożały. W 1933 r. zmarł wspomniany bp Karol Śliwowski i nie został zastąpiony. Gdy w 1936 r. zmarł proboszcz pierwszej parafii harbińskiej pw. św. Stanisława, ks. Władysław Ostrowski, Antoni zdecydował, że nadszedł czas podjęcia zasadniczych decyzji…
Od 1928 r. wśród Rosjan — katolików obrządku wschodniego — w Harbinie posługiwał o. Fabian Abrantowicz (1884, Wereszkowszczyzna – 1946, Moskwa), urodzony tak jak i Antoni na Białorusi, tak jak i Antoni kształcony w Akademii Duchownej w Sankt Petersburgu (wyświęcony pięć lat wcześniej niż Antoni, w 1909 r.). o. Abrantowicz w 1926 r. porzucił duszpasterską posługę parafialną i wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny (łac. Congregatio Clericorum Marianorum ab Immaculata Conceptionis Beatissimae Virginis Mariae – MIC) — czyli marianów, w Drui, na północno–wschodnich kresach II Rzeczpospolitej, w ówczesnym województwie wileńskim, przygranicznym miasteczku z Łotwą, ok. 20 km od Rosji sowieckiej.
I to prawd. pod jego wpływem Antoni, wówczas 47‑letni kapłan, który w 1934 r. za pracę z polskimi emigrantami nagrodzony został przez rząd Rzeczypospolitej Srebrnym Krzyżem Zasługi, wystąpił 20.iv.1937 r. do Prymasa Polski, Augusta kard. Hlonda (1881, Brzęczkowice – 1948, Warszawa), z prośbą o zgodę na zakończenie posługi kapłana świeckiego i wstąpienie do zakonu marianów…
Zgodę otrzymał i pod koniec 1937 r. opuścił Harbin i Mandżurię. Nie zostawiał swych parafian samymi sobie — na jego miejsce przybył innych kapłan — ale polska przygoda na Dalekim Wschodzie powoli się kończyła. Po II wojnie światowej w Harbinie żyło jeszcze 1,500 Polaków, ale w latach 1960. było ich już tylko 60…
Antoni przez prawd. Port Artur, dokąd prawd. dotarł Koleją Południowomandżurską, popłynął statkiem do Tokio, a stamtąd do Rzymu. Tam znajdował się dom generalny Zgromadzenia Marianów — założony przez odnowiciela Zgromadzenia, bł. Jerzego Bolesława Matulewicza (1871, Lugine – 1927, Kowno), w latach 1918‑25 biskupa wileńskiego — połączony z domem studiów Collegium Marianum (wówczas na Corso Vittorio Emanuele 284).
Zgromadzenie marianów — założone w 1671 r. przez św. Stanisława Papczyńskiego (1631, Podegrodzie – 1701, Góra Kalwaria) — przeżywało, dzięki wspomnianemu bł. Jerzemu Matulewiczowi, swój okres wielkiej odnowy. Jego przełożonym generalnym był wówczas o. Andrzej Cikoto (1891, Tupalszczyzna – 1952, Ozierłag) i to na jego ręce, po przybyciu w ii.1938 r. do Rzymu, Antoni złożył oficjalną prośbę o przyjęcie do Zgromadzenia.
Po jej uzyskaniu na krótko odwiedził nie widzianą rzez ponad 20 lat rodzinę, po czym skierował się do Drui, gdzie miał odbyć swój nowicjat.
Jednym z przejawów wielkiej aktywności Zgromadzenia było założenie w 1923 r. klasztoru i seminarium w Drui, na pograniczu wielu kultur (białoruskiej, polskiej, litewskiej, łotewskiej i rosyjskiej, a także żydowskiej) i religii. Wybierając miejsce nowej instytucji bp Matulewicz miał szczególnie na uwadze najsłabszą — choć najliczebniejszą — bo pozbawioną elit społeczność białoruską — dlatego w kościele w Drui część nabożeństw odprawiana była po białorusku. Już rok później, w 1924 r., rozpoczęło działalność gimnazjum im. Stefana Batorego, a jego pierwszym dyrektorem został wspomniany o. Andrzej Cikoto. Później, przed przybyciem do Drui Antoniego, w latach 1932‑5 uczył w nim m.in. znany pisarz, Antoni Gołubiew (1907, Wilno – 1979, Kraków)…
Nie dane mu było jednak odbyć nowicjatu w Drui. 30.vi.1938 r. wojewoda wileński, Ludwik Bociański (1892, Pleszew – 1970, Londyn), prawdopodobnie mason, zwolennik przymusowej polonizacji Wileńszczyzny, wydał decyzję zabraniającą kilku współbraciom, księżom białoruskim, m.in. o. Jerzemu Kaszyrze (1904, Aleksandrowszczyzna – 1943, Rosica), przebywania w strefie przygranicznej, z oskarżenia o prowadzenie „białoruskiego stylu pracy duszpasterskiej”. Nie czekając na decyzję hierarchii duchownej — co wynikało z nakazów prawa — po trzech tygodniach od decyzji nakazowej siłą deportował i wywiózł ich z Drui czterech oo. marianów, w tym o. Jerzego Kaszyrę.
Wobec tego Antoni zmuszony został do odbycia nowicjatu we wsi Skórzec ok. 14 km od Siedlec, w domu pw. św. Jacka, siedzibie marianów od 1710 r., modląc się w przyklasztornym kościele pw. Nawrócenia św. Pawła Apostoła.
Dwa miesiące po 25‑leciu święceń kapłańskich, 13.vi.1939 r., złożył w Skórcu pierwsze śluby zakonne…
Niedługo potem pojechał jednak do Drui — oo. marianie nadal tam posługiwali, acz z nowym przełożonym domu zakonnego, o. Eugeniuszem Kuleszą (1891, Warszawa – 1941, Łupanty) — by podjąć pracę duszpasterską. Pewnie poznawał swój nowy klasztor — barokowy zespół klasztorny, wybudowany jeszcze w latach 1643‑6 na rzecz zakonu bernardynów, wykorzystywany przez nich do 1850 r., do kolejnych kasat rosyjskich, a w 1924 r. przejęty przez oo. marianów. Poznawał pochodzący z tego samego okresu klasztorny kościół pw. Trójcy Przenajświętszej. Poznawał gimnazjum im. Stefana Batorego. Zaczął się też zapewne przygotowywać do nowego roku szkolnego, rozpoczynającego się w ix.1939 r.
Wielka polityka jednak jeszcze raz wtargnęła w jego życie. 1.ix.1939 r. w granice Rzeczypospolitej, bez wypowiedzenia wojny, wkroczyli bowiem Niemcy. Na podstawie osławionego porozumienia z 23.viii.1939 r. dwóch wybitnych przywódców socjalizmu — niemieckiego, o odcieniu nazistowskim, Adolfa Hitlera (1889, Braunau am Inn – 1945, Berlin), i rosyjskiego, o odcieniu komunistycznym, Józefa Stalina (1878, Gori – 1953, Kuncewo) — oraz tajnego protokołu dodatkowego, ustalającego „strefy wpływów” owych nowych zaborców i będącego de‑facto paktem o współpracy przy zaatakowaniu i podziale Rzeczpospolitej — od nazwisk sygnatariuszy, czyli ministrów spraw zagranicznych dwóch wspomnianych zbrodniarzy, zwanych paktem Ribbentrop–Mołotow — Niemcy do Rzeczpospolitej wkroczyli od zachodu, a 17 dni później od wschodu Polskę najechali Rosjanie.
Dwaj bandyci dokonali w ten sposób czwartego rozbioru Polski, uzgodnionego formalnie i podpisanego, wraz z innymi tajnymi aneksami, 28.ix.1939 r. w tzw. „traktacie o granicach i przyjaźni Rosja–Niemcy”.
Rozpoczęła się II wojna światowa.
W rozbiorze Rzeczpospolitej wzięli udział także Słowacy, acz w niewielkim stopniu. Wzięli też udział Litwini, którzy choć początkowo ogłosili neutralność to jednak 26.x.1939 r. de‑facto przystąpili do paktu niemiecko–rosyjskiego i zaanektowali Wilno i okolice.
Druję zajęli Rosjanie już 17.ix.1939 r., czyli pierwszego dnia inwazji ze wschodu. Rozpoczęła się okupacja rosyjska.
Główną jej cechą były ludobójcze represje. W latach 1939‑41 Rosjanie aresztowali ok. 110 tys. Polaków, z których ok. 40 tys. zesłali do rosyjskich obozów koncentracyjnych niewolniczej pracy przymusowej Gułag. Resztę wymordowali, m.in. w Kuropatach pod Mińskiem oraz w Bykowni pod Kijowem, i w wielu nieznanych miejscach. No i przeprowadzili ludobójczą likwidację polskich elit intelektualnych w ramach ludobójstwa określanego mianem katyńskiego…
Dodatkowo Rosjanie wywieźli, w czterech wielkich deportacjach, od 800 tys. do 1 mln mieszkańców wschodnich województw II Rzeczpospolitej, w większości Polaków, na Syberię i do Kazachstanu. Ofiary i ich całe rodziny porywano — najczęściej nocami — z domowych pieleszy. Początkowo deportowano urzędników państwowych, leśników, etc. Później wystarczało li tylko „podejrzenie” o wrogość wobec Rosji. Gnano ich na stacje kolejowe, skąd bydlęcymi wagonami transportowano na wschód. Przedtem jednak, by nieszczęśników do końca pognębić, „dawano” im do podpisania dokumenty — zgodę na „dobrowolne” opuszczenie rodzinnych stron. U celu wyrzucano niejednokrotnie nieszczęśników w szczerym polu, gdzieś na stepie. Ostatnia taka deportacja miała miejsce w v‑vi.1941 r.
Na kościoły nakładano coraz większe podatki. Rabowano majątki ziemskie, stanowiące zaplecze gospodarcze parafii. Parafiom zabrano księgi metrykalne. Zamykano szkoły prowadzone przez instytucje kościelne a także szpitale, wydawnictwa i zakłady opiekuńcze. Do szkół państwowych wprowadzono naukę języka rosyjskiego. Z programu nauczania usunięto naukę geografii i historii Polski, a także łaciny i religii. Polacy usuwani byli ze stanowisk w administracji i zastępowani urzędnikami przybyłymi z Rosji a także miejscowymi Białorusinami, Ukraińcami i Żydami.
W Drui Rosjanie rozgrabili mienie klasztorne. Zaczęli prowadzić nachalną i instrumentalną propagandę ateistyczną. Już w xii.1939 r. przejęli wszystkie szkoły, w tym oczywiście szkoły prowadzone przez oo. marianów. Zaczęło się nękanie zakonników, utrudnianie ich pracy i kontaktów z wiernymi…
Zakonnicy w Drui skupili się na pracy duszpasterskiej w okolicznych kościołach. Wspierali kapłanów diecezjalnych i zakonnice w ich posłudze. Organizowali pomoc materialną dla deportowanych na Syberię i do Kazachstanu i ich rodzin…
Trwało to dwa lata. 22.vi.1941 r. Niemcy zaatakowali uprzedniego sojusznika, Rosjan. Dwaj okupanci skoczyli sobie do gardeł, mimo iż do ostatniego wręcz dnia Rosjanie dostarczali niezbędne dla niemieckiego przemysłu wojennego surowce i materiały. W momencie niemieckiego ataku import z Rosji stanowił 70% całego importu do Niemiec — można powiedzieć, że surowce pochodzące z Rosji umożliwiały Niemcom prowadzenie wojny na zachodzie, najpierw z Francją a potem z Wielką Brytanią…
Druję Rosjanie opuścili w panice w ostatnich dniach vi.1941 r. 30.vi.1941 r. aliści niewielki oddział rosyjski, prowadzony przez lokalnego Żyda, przedostał się z powrotem przez rzekę Dźwinę i w Drui porwał przełożonego mariańskiego domu zakonnego, o. Eugeniusza Kuleszę. Oprawcy zabrali go ze sobą i po ponownym przekroczeniu Dźwiny zamordowali strzałami w tył głowy, dobijając uderzeniami bagnetów…
Kłótnia między zaborcami i najazd niemiecki w 1941 r. miały i inne konsekwencje. Niemcy szybko podbili nie tylko tereny II Rzeczypospolitej od 1939 r. pozostające pod zaborem rosyjskim, ale posunęli się daleko na wschód. Podbili tereny należące dawniej do I Rzeczpospolitej Obojga Narodów, zamieszkałe przez setki tysięcy Polaków, którzy w rezultacie I rozbioru Polski w 1972 r. i II rozbioru Polski w 1793 r. znaleźli się pod zaborem rosyjskim. Polaków, którzy przetrwali na tych ziemiach nie tylko czas zaborów, ale również pierwsze dziesięciolecia XX w., gdy pozostawieni zostali — na mocy kończącego wojnę polsko–rosyjską lat 1919–21 tzw. traktatu ryskiego, podpisanego 18.iii.1921 r. w Rydze — po stronie rosyjskiej. Wielu z nich przeżyło pierwsze w XX wieku ludobójstwo Polaków, przeprowadzone przez rosyjskie komunistyczne władze — wedle zachowanych dokumentów ludobójczej rosyjskiej organizacji NKWD w latach 1937‑8 na śmierć skazano 139,835 Polaków, z czego zamordowano bezpośrednio 111,091 z nich, a 28,744 skazano na pobyt w rosyjskich obozach niewolniczej pracy przymusowej, czyli łagrach należących do struktury Gułag.
Na zajętych przez Niemców terenach nastało — chwilowe! — zelżenie terroru. Nastąpiło wielkie ożywienie religijne. Po wejściu Niemców natychmiast otwierano zamknięte przez Rosjan kościoły i remontowano je.
I domagano się kapłanów. Domagano się powrotu — po raz pierwszy od ponad 20 lat, od wspomnianego traktatu ryskiego — słowa Bożego. Domagano się świętych sakramentów…
I rzeczywiście, pozbawieni praw katolicy uzyskali — na bardzo krótko — kontakt z kapłanami i zakonnikami. Abp wileński Romuald Jałbrzykowski (1876, Łętów–Dębie – 1955, Białystok) wyraził zgodę. Dawną granicę polsko–rosyjską jako pierwsze przekroczyło 16 sióstr Zgromadzenia Sióstr Służebnic Jezusa w Eucharystii (łac. Congregatio Sororum Ancillarum Jesu in Eucharistia – SJE) — eucharystek — założonego w 1923 r. przez abpa Matulewicza, które podjęły się katechizacji w poszczególnych wsiach. Niedługo potem także i marianie podjęli pracę misyjną i zainstalowali się w odległej o ok. 35 km na północny–wschód — w linii prostej — od Drui, i o ok. 80 km — drogą przez most na Dźwinie w miasteczku Dryssa — wiosce Rosica.
Misjonarze objęli kościół pw. Świętej Trójcy w Rosicy, który od 1917 r. do 1941 r., czyli do początków okupacji niemieckiej, stał — na mocy decyzji rosyjskiego zaborcy — zamknięty. Późniejsza przełożona generalna ss. eucharystek Józefa Żuk wspominała po latach: „Dorośli przychodzili na nauki wieczorem i słuchali ich 2‑3 godziny. W tym samym czasie inna siostra w drugim domu lub pokoju uczyła młodzież. Kiedy kurs nauczania dobiegał końca, przyjeżdżali księża i przyjmowali egzamin. Nazajutrz rano spowiadali, chrzcili, udzielali ślubów i odprawiali Mszę św., w której brała udział cała wieś, razem z siostrami przyjmując Komunię św. Po wspólnym posiłku mieszkańcy ze łzami i śpiewem pieśni 'Jezu, nie opuszczaj nas', albo 'Serdeczna Matko' żegnali misjonarzy, wyruszających do następnego punktu katechetycznego. I znów ludzie z radością przyjmowali siostry pod swój dach, dzieląc się z nimi dosłownie ostatnim kawałkiem czarnego chleba…”
Rosica stała się centrum działalności misyjnej na okolice. Od początku kierował nią o. Antoni. Współpracowali z nim ojcowie marianie: wikariusz Feliks Czeczott (zm. 1981, Warszawa) i Władysław Łaszewski (zm. 1961, Skórzec?) oraz ówczesny kleryk Henryk Tomaszewski (1914, Żyrardów – 2004, Kurytyba, Brazylia). Ten ostatni napisał wiele lat później książkę „Męczennicy z Rosicy”, w której opisał ostatnie chwile o. Antoniego.
Latem 1942 r. dołączył do nich, przybyły z Litwy ale pochodzący z okolicy Drui, wspomniany powyżej o. Jerzy Kaszyra…
Czasy były coraz bardziej niespokojne. Początkowe sukcesy inwazji niemieckiej zamieniły się w wojnę pozycyjną, a po klęsce 2.ii.1943 r. pod Stalingradem w powolny odwrót z Rosji. Niepowodzenia Niemców na froncie uaktywniły rosyjską partyzantkę na zapleczu. Niemcy reagowali coraz bardziej brutalnie, często stosując zasadę odpowiedzialności zbiorowej, której ofiarą padali mieszkańcy całych wiosek…
Już pod koniec 1942 r., jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, zaczęły się pojawiać pierwsze sygnały o niemieckich akcjach odwetowych. Pozyskano je m.in. w domu mariańskim w Drui. W okolicy gromadziły się oddziały wojskowe. Opat klasztoru marianów i matka generalna eucharystek (7 z nich przebywało w Drui) poprosili misjonarzy w Rosicy o powrót zza Dźwiny, do Drui. Ci nie wyrazili zgody…
W ii.1943 r. rozpoczęła się akcja pacyfikacyjna niem. Operation Winterzauber (pl. Operacja Czar Zimy), dowodzona przez niem. Höhere SS‑ und Polizeiführer (pl. Wyższy Dowódca SS i Policji) na froncie północnym i w niem. Reichskommissariat Ostland (pl. Komisariat Rzeszy Wschód), SS‑Obergruppenführera Fryderyka (niem. Friedrich) Jeckelna (1895, Hornberg – stracony w 1946, Ryga), mająca na celu stworzenie 40 km pustego pasa rozgraniczającego terytorium Łotwy od Rosji. Udział w niej wzięły, oprócz dowódczych jednostek niemieckich niem. Einsatzgruppen (pl. Grupy Operacyjne), spore siły łotewskie, dowodzone przez Waldemara (łot. Voldemārs) Veissa (1899, Ryga – 1944), jednego z dowódców łotewskiej 19 Dywizji Grenadierów SS (pierwsze łotewskie ochotnicze oddziały walczące po stronie Niemców powstały już w 1941 r., na bazie których — uzupełnionych o dodatkowy nabor — na wiosnę 1943 r. utworzono łotewski legion SS), a także jednostki litewskie, estońskie i ukraińskie.
Gdy niemiecka akcja pacyfikacyjna — pamiętajmy, było to tuż po klęsce Niemców pod Stalingradem — stała się nieuniknioną, gdy Niemcy zajęli w Drui klasztor, zmuszając marianów do jego opuszczenia, i instalując w nim swój sztab, do Rosicy udał się wspomniany kleryk Henryk Tomaszewski. Ale ani eucharystki, ani o. Antoni, ani znający białoruski o. Kaszyra nie chcieli opuścić swojej owczarni…
14.ii.1943 r. kleryk Tomaszewski otrzymał ostateczną odpowiedź i opuścił misjonarzy. Ostatnią rozmowę z o. Antonim odbył tego dnia — była to niedziela — w Dryssie, najbliższym Rosicy miasteczku rejonowym (gdzie nie było kapłana i o. Antoni przyjechał tam, by odprawić Mszę św.): „Ja muszę [do Rosicy] wrócić. Tam są ludzie. I prócz tego zostawiłem w kościele Przenajświętszy Sakrament. Nie mogę dopuścić, by Go znieważali. Tam też jest ojciec Jerzy. Jak mogę go zostawić w takim nieszczęściu?” — powiedział o. Antoni na pożegnanie…
16.ii.1943 r. Niemcy, wspomagani przez szczególnie zbrodnicze, ochotnicze jednostki łotewskie (pierwsze łotewskie ochotnicze oddziały walczące po stronie Niemców powstały w 1941 r.; później z nich i z dodatkowego naboru utworzono na wiosnę 1943 r. łotewski legion SS), otoczyli Rosicę. Kolejno palono domostwa, dom po domu. Nad wsią rozciągnęła się czerwona łuna…
Mieszkańców zagoniono do kościoła.
W świątyni o. Antoni i o. Kaszyra przygotowywali wiernych na śmierć. Udzielali sakramentów: komunii św., spowiedzi, chrzcili dzieci, błogosławili… Także prawosławnym, od których przyjmowali wyznanie wiary…
Panował „zadziwiający”, jak to któryś ze świadków zapamiętał, spokój. Modlono się głośno, śpiewano pieśni, w które włączały się nawet najmniejsze dzieci…
Inny ze świadków zapamiętał słowa o. Antoniego: „Nie płaczcie” — miał mówić do przerażonych — „Pan Bóg żąda od nas ofiary, ofiary naszego życia. Musimy to życie złożyć u Jego stóp. Jedna krótka chwila i życie wieczne nas czeka. A ja was zapewniam wobec Boga, który tu z wami jest w kościele, zapewniam was w Jego imieniu, że jeśli przyjmiecie Jego wolę, otrzymacie Niebo […]. Do widzenia w Niebie!”.
Księża próbowali rozmawiać z Niemcami. Pewien sukces osiągnęli: udało się uzyskać uwolnienie sióstr eucharystek, które zaczęły piec chleb dla uwięzionych, i dla sztabu niemieckiego zainstalowanego na plebanii.
Sami też mogli wychodzić z kościoła: nie uciekali, ale nieśli przetrzymywanym pożywienie i wodę. W pewnym momencie Niemcy zażądali, by kapłani wyjechali z Rosicy. W odpowiedzi usłyszeli: „Jeżeli [wszystkich] zwolnicie to i my wrócimy do [klasztoru], a jeżeli nie, to i my chcemy pozostać z nimi. Nie zostawimy ich”…
Niemcy i Łotysze, którzy w pamięci świadków zachowywali się szczególnie brutalnie i zbrodniczo, zaczęli segregować ludność. Młodszych (głównie kobiety, bo mężczyźni już byli w partyzantce) przeznaczono do niewolniczej pracy i zagnano na stację. Stamtąd część wywieziono pociągiem do obozu Salaspis, k. miejscowości o tej samej nazwie (dawny Kirchholm — znany ze sławnej bitwy, 27.ix.1605 r., gdy wojska hetmana polnego litewskiego, Jana Karola Chodkiewicza (1560 – 1621, Chocim), pokonały armię króla szwedzkiego, Karola IX Wazy (1550, Sztokholm – 1611, Nyköping)), niedaleko Rygi, na Łotwie, a część bezpośrednio na niewolnicze roboty do Niemiec.
Starszych natomiast i dzieci zaczęto wywozić partiami, saniami, w przeciwną stronę…
Sanie szybko wracały — puste, a zaraz potem jakiś znajdujący się w sąsiedztwie kościoła budynek ogarniał pożar…
Polewano je naftą, benzyną, wrzucano do nich granaty i pociski zapalające, i podpalano. Ze skazańcami w środku…
Drugiego dnia, 17.ii.1943 r., kolejną grupę, wśród nich o. Antoniego, zapędzono — zawieziono na saniach — do innej drewnianej stajni. I jak poprzednio budynek oblano benzyną, obrzucono granatami i podpalono…
Bardziej sprawni próbowali uciekać, przez okna płonących budynków, ale na zewnątrz czekała na nich kanonada pocisków z karabinów maszynowych…
Trzeciego dnia resztę zgromadzonych, głodnych, zmarzniętych, tak jak i w poprzednie dni, zagoniono do innych budynków i w podobnie bestialski sposób zamordowano.
Był wśród nich o. Jerzy Kaszyra…
W ciągu trzech dni Niemcy i Łotysze pozbawili życia 1,528 mieszkańców Rosicy i okolic. Wieś zrównano z ziemią. Razem, w ramach akcji odwetowych, niemieccy i łotewscy zbrodniarze spalili kilkaset wsi. Zamordowano ok. 11,500 osób, w tym ponad 2,100 dzieci…
Siostry eucharystki, na prośbę o. Antoniego, Niemcy odwieźli do Drui. Po kilku dniach wróciły do Rosicy, gdzie na pogorzeliskach znalazły szczątki zwęglonych ciał, a wśród nich rękę … z różańcem.
Niebawem do Rosicy powrócili Rosjanie. Natychmiast zamknęli kościół pw. Świętej Trójcy, który przez następne z górą 45 lat wykorzystywany był jako klub, stajnia, magazyn, młyn… Dopiero w 1988 r. został zwrócony Kościołowi katolickiemu.
Wówczas, po przemianach roku 1989 r., jedna z eucharystek, s. Paulina Łatyszkiewicz, zanotowała: „Jestem głęboko przekonana, że zmiany, jakie zachodzą teraz na tej ziemi, że wolność religijna i odrodzenie wiary, dane dlań przez Boga są także wynikiem męczeńskiej śmierci tych księży”.
Remont świątyni trwał 12 lat. 20.viii.2000 r. została ponownie konsekrowana przez pierwszego w historii ordynariusza witebskiego, bpa Władysława Blina (ur. 1954, Świdwin)…
Podobne były losy kościoła pw. Trójcy Przenajświętszej i zespołu klasztornego w Drui. W 1943 r., po zajęciu przez Niemców, na czas wspomnianej powyżej akcji pacyfikacyjnej niem. Operation Winterzauber, i po wyrzuceniu oo. marianów zostały 4.vii.1944 r. zniszczone przez prawd. rosyjskie bomby lotnicze. W 1945 r. resztki klasztoru zagrabiły zwycięskie władze rosyjskie, ale kościół udało się oo. marianom odbudować i wyremontować. 2.viii.1948 r. został ponownie poświęcony, ale już 17.x.1950 r. jego proboszcza, ks. Lucjana Pawlika (1913, Wólka Wiśniowska – 2007, Zadoroże), Rosjanie aresztowali. Skazano go na karę śmierci, zamienioną później na karę 25 lat niewolniczej pracy przymusowej w rosyjskich obozach koncentracyjnych Gułag. Pozbawioną duszpasterza świątynię już w 1951 r. Rosjanie zamienili na … skład zbożowy i paliwowy. oo. marianie odzyskali swoją własność dopiero po 1989 r. i odtąd ponownie prowadzą w Drui działalność duszpasterską…
13.vi.1999 r. św. Jan Paweł II (1920, Wadowice – 2005, Watykan) wyniósł w Warszawie na ołtarze 108 męczenników za wiarę z czasów II wojny światowej. Wśród nich znajdowało się dwóch mariańskich kapłanów: Antoni Leszczewicz i Jerzy Kaszyra…
W bulli „Incarnationis Mysterium” z 1998 r., ogłaszającej Wielki Jubileusz Roku 2000, św. Jan Paweł II pisał:
„Świadectwem prawdy chrześcijańskiej miłości — zawsze czytelnym, dziś jednak szczególnie wymownym — jest pamięć o męczennikach. Niech ich świadectwo nie będzie zapomniane. Głosili oni Ewangelię, oddając życie dla miłości. Zwłaszcza w naszej epoce męczennik jest znakiem owej największej miłości, w której zawierają się wszystkie inne wartości. Jego życie jest odblaskiem wzniosłych słów Chrystusa, wypowiedzianych na krzyżu: 'Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią'Łk 23, 34. Człowiek wierzący, traktujący poważnie swoje chrześcijańskie powołanie, w którym męczeństwo jest możliwością zapowiedzianą już w Objawieniu, nie może usunąć tej perspektywy z horyzontu własnego życia […]
[XX] stulecie […] wydało bardzo wielu męczenników […] Ludzie z wszystkich warstw społecznych cierpieli za wiarę, płacąc krwią za przynależność do Chrystusa i do Kościoła lub znosząc odważnie wieloletnie więzienia i różnorakie udręki, aby nie poddać się naciskom ideologii, która przerodziła się w bezlitosną dyktaturę. Z psychologicznego punktu widzenia męczeństwo jest najwymowniejszym dowodem prawdziwości wiary, która może nadać ludzkie o blicze nawet najbardziej gwałtownej śmierci i ujawnia swe piękno podczas najokrutniejszych prześladowań.
Napełnieni obficie łaską […] możemy głośniej śpiewać Ojcu hymn wdzięczności: Te martyrum candidatus laudat exercitusTe Deum (pl. lud. Tobie hołdy nieść pośpiesza męczenników orszak biały). Tak, oto jest orszak tych, którzy 'opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili'Ap 7, 14. Dlatego Kościół wszędzie na ziemi musi pozostać zakorzeniony w ich świadectwie i pieczołowicie chronić pamięć o nich. Oby Lud Boży, umocniony przykładem tych autentycznych mistrzów wiary — ludzi wszystkich pokoleń, jezyków i narodowości — przekroczył z ufnością próg trzeciego tysiąclecia. Podziw dla męczenników niech łączy się w sercach wiernych z pragnieniem naśladowania — z pomocą łaski Bożej — ich przykładu, gdyby wymagały tego okoliczności”.
Oby tak się stało…
Pomódlmy się litanią do 108 błogosławionych męczenników:
Obejrzyjmy etiudkę o polskich świętych i błogosławionych wyniesionych na ołtarze przez św. Jana Pawła II:
Obejrzyjmy film „Pomocnicy śmierci” o tragedii na pograniczu białorusko–łotewskim z lat II wojny światowej
Popatrzmy też na krótką impresję o dawnej Drui:
Posłuchajmy też słów Jana Pawła II z homilii beatyfikacyjnej:
Pochylmy się nad bullą św. Jana Pawła II „Incarnationis mysterium” z 1998 r.:
a także nad homilią beatyfikacyjną św. Jana Pawła II z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
angielskich:
norweskich:
włoskich: