Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
tutaj ⇐ 108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej
bł. WOJCIECH NIERYCHLEWSKI
1903, Dąbrowice – ✟ 1942, Auschwitz
męczennik
patron: Zgromadzeniu Świętego Michała Archanioła (michalitów)
wspomnienie: 7 lutego
„Biała Księga” (martyrologium) duchowieństwa Polski ⇒ tutaj
Na świat przyszedł 20.iv.1903 r. w Dąbrowicach, ok. 9 km od Krośniewic i 25 km od powiatowego Kutna, należących wówczas do guberni warszawskiej (ros. Варшавская губерния), części tzw. Królestwa Polskiego (ros. Царство Польское) wschodzącego w skład zaborczego Imperium Rosyjskiego (ros. Российская империя). Dąbrowice były już wówczas wsią — status miejski straciły w 1870 r., gdy rosyjskie władze przeprowadziły gruntowne zmiany administracyjne w Królestwie Polskim, traktując je jako jedną z form zemsty za powstanie styczniowe lat 1863‑4, odbierając prawa miejskie wielu dziesiątkom miast i miasteczek.
Rodzice, Jan i Anna z domu Karczewska, mieszkali w Dąbrowicach. Związek małżeński zawarli dwa lata wcześniej, 14.i.1901 r. Utworzyli wielodzietną, pobożną rodzinę. Wojciech był ich drugim dzieckiem i miał jedenaścioro rodzeństwa: 7 sióstr i 4 braci. Najstarszy z braci zmarł w niemowlęctwie, dwóch innych, podobnie jak on, zostało kapłanami…
W parafialnej świątyni w Dąbrowicach, pw. św. Stanisława i św. Wojciecha — wówczas w diecezji włocławskiej czyli kaliskiej (łac. Vladislaviensis seu Calisiensis), zwyczajowo zwanej kujawsko–kaliską — wzniesionej w 1842 r., dwa dni po narodzinach, 22.iv.1903 r., przyjął sakrament chrztu św.…
Po ukończeniu 6‑letniej szkoły powszechnej został uczniem Liceum im. Piusa X we Włocławku. Szkoła ta — w praktyce określana jako niższe seminarium duchowne — założona została, staraniem ordynariusza włocławskiego, bpa Stanisława Kazimierza Zdzitowieckiego (1854, Barczkowice – 1927, Włocławek), w 1906 r., i mieściło się w skrzydle gmachu Wyższego Seminarium Duchownego, nad refektarzem. Przerabiany był tam kurs szkoły średniej, a nauka kończyła się maturą. Najsłynniejszym absolwentem tej uczelni był późniejszy Prymas Tysiąclenia, ks. Stefan kard. Wyszyński (1901, Zuzela – 1981, Warszawa), który zakończył tam nauki prawd. na rok przed rozpoczęciem nauczania przez Władysława…
Latem 1923 r. poczuł powołanie i na początku żniw pożegnał się z rodziną. Udał się na pielgrzymkę do Częstochowy, na Jasną Górę. Tam usłyszał o Zgromadzeniu Świętego Michała Archanioła (łac. Congregatio Sancti Michaelis Archangeli – CSMA), czyli michalitach, zakonie założonym przez bł. Bronisława Markiewicza (1842, Pruchnik – 1912, Miejsce Piastowe) w celu szerzenia edukacji, głównie najmłodszych. Wyruszył do Pawlikowic, ok. 5 km na południe od Wieliczki i ok. 15 km na południe od Krakowa, w archidiecezji krakowskiej, gdzie znajdował się zakład wychowawczy, prowadzony w starym dworku z majątkiem ziemskim, zakupionych przez oo. michalitów.
30.vii.1923 r. został przyjęty, a rodzice o miejscu pobytu syna dowiedzieli się z listu…
Rozpoczął postulat — wstępny etap formacji — w zgromadzeniu michalitów trwający od kilku tygodni do roku. W tym czasie przełożeni przyglądają się postulantom, a postulanci życiu zakonnemu. Poznają modlitwy i zwyczaje zakonne, wdrażają się w rozwój życia duchowego…
W przypadku Wojciecha postulat był krótki i już wkrótce rozpoczął nowicjat.
U michalitów rozpoczyna się 8.ix, w święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, obłóczynami i trwa rok. Nowicjuszami opiekuje się mistrz nowicjatu, wspomagany przez pomagającego mu socjusza (łac. socius), którzy dbają o rozwój kandydatów na trzech płaszczyznach: duchowej, intelektualnej i fizycznej. Nowicjusze słuchają też wykładów na temat Pisma Świętego, duchowości, historii i Konstytucji Zgromadzenia. Nowicjat kończy się egzaminem kanonicznym i złożeniem pierwszych ślubów zakonnych. Potem co roku ponawia się śluby czasowe na okres jednego roku, by w końcu złożyć śluby (profesja) wieczyste.
Wojciech śluby czasowe złożył 15.x.1924 r. — na okres trzech lat — po czym został wysłany do Miejsca Piastowego, niewielkiej wsi ok. 6 km od Krosna, gdzie znajdował się dom macierzysty Zgromadzenia. Tam ukończył nauki na poziomie gimnazjalnym.
Następnie w 1926 r. przeniesiony został do nowo założonego domu zakonnego w Krakowie. Pierwsi michalici pojawili się tam 8.vii.1925 r., gdy podpisano „Umowę dzierżawna o pracę na 15 lat w Zakładzie Wychowawczym im. św. Józefa przy ulicy Karmelickiej 66”. Był jednym z pierwszych kleryków, który zamieszkał w nowej lokalizacji…
8.xii.1927 r., w Miejscu Piastowym, złożył śluby wieczyste.
Następnie rozpoczął studia filozofii i teologii na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego UJ w Krakowie, najstarszym wydziale teologicznym w polskich uczelniach, utworzonym w 1397 r. dzięki zabiegom św. Jadwigi Andegaweńskiej (1373/4, Buda – 1399, Kraków), królowej Polski.
Po ich ukończeniu 20.vii.1932 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk bpa Stanisława Rosponda (1877, Liszki – 1958, Kraków). Mszę świętą prymicyjną odprawił 15.viii.1932 r. w rodzinnych Dąbrowicach.
Początkowo przebywał w domu zakonnym w Krakowie, pomagając także w Wyższym Seminarium Duchownym.
Rok później, w 1933 r., został prefektem w zakładzie wychowawczym w Miejscu Piastowym. Wychowankowie zapamiętali go jako pogodnego, uśmiechniętego nauczyciela, nieustannie podkreślającego, jak ważną rolę pełni poczucie radości. Jednocześnie bardzo dbał o dyscyplinę — w duchu michalickiego motta „powściągliwości i pracy”.
Prefektem w Miejscu Piastowym był do 1937 r., gdy powrócił, na pół roku, do Pawlikowic.
Zaraz potem wyjechał do Lwowa i tam odbył kilkumiesięczny kurs dla kierowników zakładów wychowawczych. Po jego ukończeniu, pod koniec 1937 r., przełożeni skierowali go z powrotem do Krakowa. Został przełożonym tamtejszego domu należącego do Zgromadzenia i jednocześnie kierownikiem drukarni wydawnictwa księży michalitów, „Powściągliwości i Pracy”…
Nie byle jaka to drukarnia. Jak podają źródła michalickie założona w 1617 r. przez niejakiego Marcina Horotczynę, wielokrotnie zmieniała nazwę, właścicieli i lokalizację. Według innych źródeł jej początki biorą się od drukarni niejakiego Michała Antoniego Józefa Dyaszewskiego, który m.in. w latach 1740‑61 prowadził drukarnię przy ul. Floriańskiej 18 w Krakowie (dziś znajduje się tam Kamienica Westfalewiczów). Ta drukarnia była później w posiadaniu m.in. rodziny Friedleinów, znanej krakowskiej rodziny księgarzy i wydawców zamieszkałej w Krakowie od 1796 r. W każdym razie w x.1927 oo. michalici ją, wówczas już przy ul. Kazimierza Wielkiego 95, nabyli.
Wydawnictwo, nazwane oczywiście „Powściągliwość i Praca”, wydawało ogromną liczbę periodyków, takich jak michalickie „Nasze Życie” czy czasopisma na rzecz innych zgromadzeń i zakonów: „Chorągiew”, „Dziś i jutro”, „Głos Karmelu”, „Dzieci Maryi”, „Szkaplerz Maryi”, „Pochodnia Seraficka”, „Wiadomości Tercjarskie”, „Salwatorianin”, „Dzwon niedzielny”, „Kalendarz Dzwonu”, etc. Drukowano także czasopisma o charakterze świeckim, e.g. „Polska Wschodnia”, „Piłsudczyk”, „Meblostyl”, „Wiadomości numizmatyczno–archeologiczne”, etc. Drukowano też książki, w tym literaturę piękną.
Poza pracą w drukarni Wojciech organizował również niewielki zakład wychowawczy dla sierot.
Kierownikiem drukarni Wojciech nie dane było być zbyt długo. Jakby przeczuwając los, który miał stać się jego udziałem, na kilka lat przed wybuchem wojny, w rozmowie o którymś z męczenników wyznał, że on też chciałby podobnie umrzeć — za wiarę, z miłości i wdzięczności dla Chrystusa Ukrzyżowanego…
Ta łaska miała mu być dana…
Już 1.ix.1939 r. bowiem w granice Rzeczypospolitej, bez wypowiedzenia wojny, wkroczyli Niemcy. Na podstawie osławionego porozumienia z 23.viii.1939 r. dwóch wybitnych przywódców socjalistycznych — niemieckiego, o odcieniu nazistowskim, Adolfa Hitlera (1889, Braunau am Inn – 1945, Berlin), i rosyjskiego, o odcieniu komunistycznym, Józefa Stalina (1878, Gori – 1953, Kuncewo) — i jego tajnych aneksów, od nazwisk sygnatariuszy, czyli ministrów spraw zagranicznych dwóch wspomnianych zbrodniarzy, zwanego paktem Ribbentrop–Mołotow, Niemcy do Rzeczpospolitej wkroczyli od zachodu, a 17 dni później od wschodu Polskę najechali Rosjanie. Dwaj bandyci dokonali w ten sposób czwartego rozbioru Polski (w praktyce uczestniczyli w nim także, acz w różnym stopniu zaangażowania, Słowacy i Litwini), uzgodnionego formalnie i podpisanego, wraz z innymi tajnymi aneksami, 28.ix.1939 r. w tzw. „traktacie o granicach i przyjaźni Rosja–Niemcy”.
Rozpoczęła się II wojna światowa.
Kraków Niemcy zajęli już 6.ix.1939 r. Zaczynała się mająca trwać 1,961 dni niemiecka okupacja miasta.
Symboliczną datą rozpoczęcia okupacji — i warto ją zapamiętać! — powinna być jednak 28.ix.1939 r. Tego dnia bowiem padła Warszawa. Tego dnia, jak to już wspomniano, dwaj okupanci, Rosjanie i Niemcy, podpisali tzw. „traktat o granicach i przyjaźni Rosja–Niemcy”. Tego samego dnia wreszcie dwaj urzędnicy niemieckiego centralnego niem. Rassenpolitisches Amt der NSDAP (pl. Urząd Polityki Rasowej NDSAP), dr Erhard Wetzel (1903, Stettin – 1975) i dr Günther Hecht (1902‑1945), obaj z tytułami a jakże! doktorskimi, w oparciu o wytyczne wyartykułowane dwa dni wcześniej przez niemieckiego socjalistycznego przywódcę, Adolfa Hitlera, rozpoczęli pracę nad memoriałem niem. „Die Frage der Behandlung der Bevölkerung der ehemaligen polnischen Gebiete nach rassepolitischen Gesichtspunkten” (pl. Traktowanie ludności byłych obszarów Polski z punktu widzenia polityki rasowej). W podpisanym 25.xi.1939 r. dokumencie owi wybitni przedstawiciele „rasy panów” pisali m.in.:
„Wszystkie usiłowania w kierunku kulturalnej i narodowej samodzielności muszą być badane z wielką starannością, i krytycyzmem. Uniwersytety i inne szkoły wyższe, szkoły zawodowe, jak również średnie były stale ośrodkami polskiego szowinistycznego wychowania i dlatego zasadniczo powinny być zamknięte. Dozwolone będą tylko szkoły powszechne, mają one jednak udzielać najprostszych wiadomości podstawowych, jak rachowanie, czytanie, pisanie. Nauka ważnych z narodowego punktu widzenia przedmiotów, jak: geografia, historia, historia literatury, jak również gimnastyka, jest wykluczona. Szkoła natomiast powinna przygotowywać do zawodów rolniczych, leśnych oraz prostych zawodów przemysłowych i rzemieślniczych.
Ponieważ polski nauczyciel, a po części jeszcze bardziej polska nauczycielka są wybitnymi krzewicielami polskiego szowinizmu, z czym politycznie należy się bardzo poważnie liczyć, więc nie będzie ich można pozostawić w służbie szkolnej. Nie wydaje się zatem niecelowe, aby później, emerytowani wysłużeni funkcjonariusze policji polskiej zostali zamianowani nauczycielami w takich szkołach ludowych. W ten sposób zakładanie instytucji kształcących nauczycieli stanie się zbyteczne. Polskie nauczycielki należy od razu bezwzględnie wyłączyć z nauczania, ponieważ posiadają nierównie większy wpływ na polityczne wychowanie dziecka niż nauczyciel.
Z tych samych powodów należy niepolityczne związki, jak również związki kościelne, zbadać ze szczególną starannością”…
I badano. I postępowano zgodnie z wytycznymi…
Od 26.x.1939 r. Kraków stał się stolicą nowo–powołanej niemieckiej jednostki terytorialnej, zorganizowanej na okupowanych ziemiach polskich, tzw. niem. Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete (pl. Generalne Gubernatorstwo na okupowanych ziemiach polskich), zwanej w skrócie Generalnym Gubernatorstwem.
Miasto poddane zostało germanizacji. Nazwę zmieniono na Krakau,. Ulicom i placom nadano niemieckie nazwy — podobnie jak w innych miastach Gubernatorstwa. Zburzono pomniki: Grunwaldzki i Adama Mickiewicza.
Polaków wysiedlano z centrum, a na ich miejsce sprowadzano niemieckich urzędników, wojskowych, przedsiębiorców i policjantów. W zachodniej części miasta, między ul. Królewską a Al. Marszałka Ferdynanda Focha, stworzono dzielnicę niemiecką. Ludność polska miała zostać zupełnie usunięta i przemieszczona do Podgórza, po prawej stronie Wisły.
Propaganda wrzeszczała, iż Kraków to niem. „Urdeutsche Stadt Krakau” (pl. „zawsze niemieckie miasto Kraków”).
Ale kluczowym elementem rządów niemieckich stał się terror.
W pierwszej fazie okupacji przyjął on formę zorganizowanego ludobójstwa, znanego dziś pod nazwą niem. Intelligenzaktion (pl. Akcja Inteligencja). W ich trakcie Niemcy „zlikwidowali” nawet ponad 150,000 Polaków — część w obozach koncentracyjnych, większość zaś od ix.1939 r. do iv.1940 r. w zbiorowych egzekucjach.
Najbardziej znanym przejawem owej akcji w Krakowie stała się tzw. niem. Sonderaktion Krakau (pl. Akcja Specjalna Kraków), podczas której 6.xi.1939 r. Niemcy aresztowali 184 profesorów i wykładowców Uniwersytetu Jagiellońskiego UJ oraz Akademii Górniczej, a następnie zesłali ich do obozów koncentracyjnych. W ten sposób Niemcy „twórczo” wcielali w życie wytyczne innego „wybitnego” niemieckiego przywódcy narodowego i socjalistycznego, zbrodniczego Henryka (niem. Heinrich) Himmlera (1900, Monachium – 1945, Lüneburg): „dla polskiej ludności […] nie mogą istnieć szkoły wyższe niż 4‑klasowa szkoła ludowa. Celem takiej szkoły ma być wyłącznie proste liczenie, najwyżej do pięciuset; napisanie własnego nazwiska; wiedza, iż boskim przykazaniem jest być posłusznym Niemcom, uczciwym, pracowitym i rzetelnym. Czytania nie uważam za konieczne”…
Nauczanie, w tym katolickie, w zasadzie zeszło do podziemia.
Podobnie ograniczono pracę drukarni michalickiej, poddając ją nieustannym kontrolom, a pracujące w niej osoby rozmaitym szykanom. Oczywiście Niemcy zabronili wydawać jakiekolwiek wydawnictwa świeckie, bez zezwolenia…
Mimo to przez rok czasu posługa w Krakowie przebiegała jeszcze w miarę normalnie. Za to rok 1941 dramatycznie zmienił sytuację. 13.ii.1941 r. Niemcy zakazali przyjmowania nowych kleryków do seminariów duchownych, co spowodowało, że metropolita krakowski, późniejszy Adam Stefan kard. Sapieha (1867, Krasiczyn – 1951, Kraków), doprowadził do powstania tajnego seminarium, którego zajęcia odbywały się w gmachu Pałacu Biskupiego.
Dwa tygodnie później, 28.ii.1941 r., niemiecka niem. Geheime Staatspolizei (pl. Tajna Policja Państwowa), zwane potocznie Gestapo, przejęła w całości więzienie przy ul. Montelupich. Tydzień później, 3.iii.1941 r., rozpoczęto realizację planu eksmisji wszystkich niem. Untermenschen (pl. „podludzie”) na wspomniane krakowskie Podgórze, rozpoczynając od zarządzenia o utworzeniu tamże niem. Der jüdische Wohnbezirk in Krakau (pl. Żydowska dzielnica mieszkaniowa w Krakowie) — getta. Niebawem zamknięto w nim ok. 20,000 osób.
Jednocześnie przez Kraków nieustannie toczyły się składy wojskowe — na wschód pełne, na zachód puste. Niemcy przygotowywali się do rozprawy z sojusznikiem — Rosjanami (atak nastąpił 22.vi.1941 r.). Niezbędne było utrzymanie „porządku” na zapleczu przyszłego frontu. I w iv.1941 r. rozpoczęły się w Krakowie masowe aresztowania wśród członków podziemia — Związku Walki Zbrojnej ZWZ, części Polskiego Państwa Podziemnego. Na skutek tzw. „wsypy” — wykrycia i zatrzymania w iv.1941 r. przez Niemców istotnej grupy wewnątrz ZWZ, działającej wśród kolejarzy — rozszerzające się aresztowania objęly ponad 300 aktywnych członków ZWZ i doprowadziły do zamknięcia Obszaru ZWZ nr IV Kraków–Śląsk i podporządkowania struktur bezpośrednio Komendzie Głównej ZWZ w Warszawie.
23.v.1941 r. Niemcy aresztowali w Krakowie 10 zakonników salezjańskich. Jako powód podawano współpracę z polskimi organizacjami niepodległościowymi oraz pomoc udzielaną ukrywającym się polskim żołnierzom.
Pod koniec vi.1941 r. przyszła kolej na michalitów. Aresztowano kierownika technicznego drukarni, niejakiego Michała Pasławskiego. Wojciech uniknął zatrzymania. Dowiedziawszy się o losie swego kierownika przyszedł jednak do drukarni. Tam pozostali pracownicy zaczęli nań nalegać, by się ukrył. Odpowiedzieć miał: „Nie, nie ucieknę, wolę sam cierpieć, niż narazić innych lub zakon na prześladowanie”…
Pół godziny później w drukarni pojawiła się niemiecka tajna policja polityczna, Gestapo (niem. Geheime Staatspolizei). Przeprowadzono rewizję. Wojciech zdążył jeszcze przekazać najbliższym współpracownikom najważniejsze rzeczy, takie jak klucze, pieniądze, dokumenty. Zatrzymał przy sobie brewiarz, różaniec i koronkę do św. Michała Archanioła…
Wobec Niemców wziął na siebie całą odpowiedzialność. Dyskutował z nimi i argumentował: „Zostawcie kierownika technicznego drukarni w spokoju! Pozwólcie mu odejść do żony i dzieci! Oto jestem do waszej dyspozycji! To wasza godzina ciemności i pozornego tryumfu…”
I, niespodziewanie, udało mu się i Niemcy ulegli: Michała Pasławskiego — ojca rodziny — zwolniono…
Wojciecha natomiast Niemcy zabrali ze sobą i osadzili w osławionym więzieniu przy ul. Montelupich, o formalnej nazwie niem. Polizei – gefangnis Montelupich (pl. Więzienie Policyjne Montelupich).
Nie znamy szczegółów przetrzymywania Wojciecha w tym miejscu, za przewodnik niech więc służą wspomnienia jednego z oo. Augustianów, aresztowanych przez Niemców parę miesięcy później, 19.ix.1941 r., o. Bonifacego Piusa Woźnego (1907, Nowy Dwór – 1984, Kraków):
„[W więzieniu] nas zrewidowano, odebrano rzeczy osobiste, spisano i każdemu, wśród kpin i śmiechu esesmanów, wręczono nocnik jako naczynie, które miało służyć do przyjmowania więziennego jedzenia. Potem gestapowcy zaprowadzili nas na II piętro — otwierając drzwi, brutalnie wpychali każdego z nas do innej celi.
Po kilku dniach wezwano nas na przesłuchanie. Każdego osobno. Na środku stół, na nim położono różne kije i bicze, w kącie również jakieś narzędzia udręki. Za stołem oparty na długim kiju gestapowiec Siebert (prawd. SS‑Oberscharführer Paul Siebert). Nic nie mówiąc, kilka razy przed oczami machnął kijem.
Potem stawiał pytania:
— 'Czytałeś ulotki? Słuchałeś radia? Powiedz prawdę, bo inaczej zobacz, co cię czeka!'.
Odpowiedziałem:
— 'Nie czytałem, nie słuchałem'.
Kazał mnie Siebert wyprowadzić na korytarz, twarzą do ściany, i tak stałem więcej jak godzinę.
Następnie, znowu wprowadzają mnie do sali przesłuchań, gdzie widzę stojącego, bardzo zmaltretowanego ks. przeora Krzysztofa [Adama] Olszewskiego (1907, Drzewce – 1942, KL Dachau). Błagalne […] spojrzenie na mnie ks. Olszewskiego, aby go nie maltretowano dalej, tak podziałało na mnie, że zawołałem:
— 'Tak, czytałem, czytałem!'
Na tym skończyła się rozprawa. Odprowadzono nas do więziennych cel. Podobne przesłuchania mieli inni nasi księża. Bogu ducha winnych maltretowano, bito, aby przyznali się do tego, czego nie popełnili”…
Więzienie podlegało, jak wspomniano powyżej, Gestapo. Przetrzymywano w nim wówczas 500‑600 osób, ale liczba przetrzymywanych stale rosła. Ciężkie przesłuchania, bicie, tortury, nieludzkie zatłoczenie w celach — stanowiły dzień powszedni uwięzionych. Dodatkowo niepewność losu, pogłębiona odgłosami co jakiś czas przeprowadzanych na terenie więzienia masowych egzekucji, dopełniały atmosfery beznadziejności…
Wojciecha przetrzymywano na Montelupich przez ponad pół roku. W końcu 10.i.1942 r. go wywieziono. Wspomniany o. Woźny tak opisywał swój koniec pobytu w tym więzieniu:
„Zabrano [nam] ubrania do dezynfekcji. Ostrzyżono nas i wpędzono do wspólnej kąpieli. Nie wiedzieliśmy, co z nami będą robić dalej. Nikt z nas bowiem nie poczuwał się do jakiejkolwiek winy. Dopiero rano otrzymaliśmy ubrania i zaprowadzono nas na korytarz, przed biuro. Tu wszystkich spisano, skuto po dwóch w kajdany, zapakowano do auta ciężarowego i pod eskortą wywieziono w nieznane”…
Wojciech został przewieziony do niemieckiego obozu zagłady (niem. Konzentrationslager) KL Auschwitz–Birkenau, znajdującego się już na terytorium Niemiec, poza granicami Generalnego Gubernatorstwa — na obszarze bezpośrednio po bandyckiej agresji w 1939 r. przyłączonym przez Niemców do Rzeszy — najpierw w niemieckiej niem. Provinz Schlesien (pl. Prowincja Śląsk), ze stolicą we Wrocławiu, a od 1941 r. w niemieckiej prowincji niem. Provinz Oberschlesien (pl. Prowincja Górny Śląsk), ze stolicą w Katowicach.
Na bramie obozu nowych więźniów witało przerażające, wspawane w ażurową konstrukcję bramy, stalowe hasło niem. „Arbeit macht frei” (pl. „praca czyni wolnym”). Niektórzy wiedzieli, co oznacza i skąd pochodzi — do nich pewnie należał Wojciech, wszak kapłan samego Jezusa Chrystusa. Było ono bowiem parafrazą słów samego Pana — »prawda was wyzwoli«J 8, 32 — które w niemieckiej tradycji protestanckiej tłumaczone były jako niem. »Wahrheit macht frei« (pl. »prawda czyni wolnym«). Boło niewątpliwie parafrazą z gruntu pogańską…
W samym obozie prawd. witał go Schutzhaftlagerführer (pl. kierownik obozu właściwego), a zarazem zastępca komendanta, Karol (niem. Karl) Fritzsch (1903, Nassengrub – 1945?, Berlin?) — jak to miało miejsce w kilku innych, znanych ze wspomnień, przypadkach — który owo hasło przybliżał więźniom jeszcze dosadniej:
„Przybyliście tutaj nie do sanatorium, tylko do niemieckiego obozu koncentracyjnego, z którego nie ma innego wyjścia, jak przez komin […] Z prawdziwą przyjemnością przepędzimy was wszystkich przez ruszty pieców krematoryjnych.
Dla nas wszyscy razem nie jesteście ludźmi, tylko kupą gnoju […]
Jeśli się to komuś nie podoba, to może iść zaraz na druty.
Jeśli są w transporcie Żydzi to mają prawo żyć nie dłużej, niż dwa tygodnie, księża miesiąc, reszta trzy miesiące…”
Zaraz potem prawd. zdarto z niego zakrwawione zapewne po przesłuchaniach w więzieniu szaty duchowne. Następnie wytatuowano mu na przedramieniu numer obozowy: 25468. KL Auschwitz był jedynym obozem, gdzie Niemcy tatuowali więźniów — na lewym przedramieniu, albo na lewej piersi. Robili to za pomocą zamoczonego w tuszu metalowego stempla, do którego wkładano wymienne płytki z igłami, tworzące oddzielne cyfry.
Wojciech otrzymał też „pasiak” – czyli obozowy ubiór — z naszytym czerwonym trójkątem, tzw. „winklem”, z literą „P”, na oznaczenie więźnia politycznego, Polaka…
Dalsza część biografii jest zazwyczaj raportowana zwięźle — e.g. osłabiony więzieniem i torturami w Krakowie długo warunków obozowych nie wytrzymał i już 7.ii.1942 r. odszedł do Pana.
Spróbujmy jednak ów ostatni miesiąc życia Wojciecha rozszyfrować na podstawie wiedzy przekazanej i zgromadzonej przez tych, którzy przeżyli.
Instytut Pamięci Narodowej IPN podaje: „Wstąpienie do piekła niemieckich obozów koncentracyjnych było wstrząsem przekraczającym zwykłe stresy ludzkiego życia. Więzień musiał jak najszybciej jakoś przystosować się do życia w obozie, inaczej ginął. Przekraczając bramę obozową z napisem 'Arbeit macht frei' […] znalazł się w miejscu głodu, morderczej pracy, represji (kar), chorób, epidemii, doświadczeń pseudomedycznych, nieprzyjaznych warunkach atmosferycznych.
Zima i towarzyszący zimie śnieg oraz obfite deszcze był zmorą dla więźniów. Najwięcej więźniów umierało jesienią, zimą i wczesną wiosną. Umierali z głodu, chorób (np. na zapalenie płuc, nerek, liczne odmrożenia powodujące zakażenia itp.). Pomoc lekarska, na tzw. 'rewirze' — obozowy szpital — była symboliczna […]
Wywiezieni z ciepłych mieszkań, pozbawieni ciepłych ubrań i ciepłej bielizny, ubrani w cienkie drelichy obozowe często bez czapek i rękawic, [więźniowie] godzinami stali na placu apelowym, w deszczu, na mroźnym wietrze, podczas śnieżnych zawiei”…
A Wojciech do KL Auschwitz przywieziony został zimą…
Do tego dodać trzeba przymus bezpośredni. Czytajmy dalej: „Zgrupowani w tzw. komanda więźniowie pracowali codziennie od świtu do nocy, co […] przyczyniało się do szybkiego wyniszczenia organizmów oraz zwiększało zapadalność na choroby […]
Do kontrolowania kolumn i komand roboczych [delegowani byli] kapo[, czyli] funkcyjni powoływani najczęściej z samych więźniów […]. Wielu nadzorców korzystało z nadanej im władzy do poniżania, bicia, a nawet mordowania więźniów. Wyposażeni w pałki i pejcze starali się dowieść swojej przydatności poprzez okazywane współwięźniom brutalność i okrucieństwo […]
Niemcy surowo karali każde przewinienie, posiłkując się powszechnie karami śmierci”.
A wyżywienie? IPN na swym portalu podajexi.2020 r.:
„Więźniowie otrzymywali trzy posiłki w ciągu dnia. Rano wydawano im tylko pół litra „kawy”, a raczej gotowanej wody z namiastką kawy zbożowej lub „herbaty”, czyli wywaru z ziół. Płynów tych przeważnie nie słodzono. Posiłek południowy składał się z około 1 litra zupy, której podstawowymi składnikami były ziemniaki, brukiew oraz niewielkie ilości kaszy jaglanej, mąki żytniej, ekstraktu spożywczego „Avo”. Zupy […] były niesmaczne i często zdarzało się, że nowo przybyli nie chcieli ich jeść lub spożywali je z obrzydzeniem. Na kolację wydawano około 300 gramów czarnego chleba, do którego dodawano około 25 gramów kiełbasy albo margaryny lub łyżkę stołową marmolady czy sera”…
Co to oznaczało wyjaśniała Główna Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce„Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce”, 1946, Poznań, str. 100‑6:
„Według norm Komitetu Fizjologów Sekcji Higieny Ligi Narodów człowiek ciężko pracujący powinien otrzymywać na dobę powyżej 4,800 kaloryj, a umiarkowanie pracujący powyżej 3,600 kaloryj. Więźniowie [KL Auschwitz] otrzymywali [zaś] najwyżej od 1,302 do 1,744 kaloryj na dobę […]
1,744 kaloryj dziennie to nieco mniej niż podstawowa przemiana energii u dorosłego mężczyzny, tzn. nieco mniej niż konieczna ilość kaloryj dla podtrzymania życia w stanie zupełnego spoczynku, u człowieka leżącego, ciepło okrytego, nie wykonywającego żadnych ruchów. Człowiek pracujący, odżywiany w taki sposób, spala własne tkanki [— zużywając zapasy tłuszczu oraz białko mięśni i tkanek narządów wewnętrznych —] celem pokrycia wydatku energii na pracę i w rezultacie następuje nieuchronnie wyniszczenie organizmu, groźne dla życia”…
Teraz można już zakończyć. Wojciech, osłabiony wielomiesięcznym więzieniem, długo warunków obozowych nie wytrzymał i 7.ii.1942 r. odszedł do Pana. Tego dnia, po ciężkiej pracy, zmuszono go mianowicie do tzw. „kąpieli”: oblano zimną wodą, po czym przegoniono nago po śniegu. Następnie zagoniono pod gorący prysznic i znów polano lodowatą wodą… I jeszcze raz… I jeszcze raz…
A zima tego roku była mroźną…
Niektóre źródła podają natomiast, nie kwestionując daty, że go zastrzelono. Obie relacje nie muszą być niespójne — być może nieprzytomnego po prostu dobito, dla „ulżenia cierpień”…
Oficjalnie Niemcy powiadomili rodzinę listem z 9.ii.1942 r., że „więzień zmarł na zapalenie płuc”…
Od przybycia do obozu nie minął nawet miesiąc, zgodnie z zapowiedzią Fritzscha…
Beatyfikował go, 13.vi.1999 r. w Warszawie. św. Jan Paweł II (1920, Wadowice – 2005, Watykan) w gronie 108 błogosławionych męczenników II wojny światowej.
W liście apostolskim „Tertio Millennio Adveniente” z 1994 r. Jan Paweł II pisał:
„Kościół pierwszego tysiąclecia zrodził się z krwi męczenników: 'Sanguis martyrum — semen christianorum'Tertulian, Apokl. 50, 13: CCL I, 171. Historyczne wydarzenia związane z postacią Konstantyna Wielkiego nigdy nie potrafiłyby zapewnić takiego rozwoju Kościoła, jakiego byliśmy świadkami w pierwszym tysiącleciu, gdyby nie ów posiew męczeński oraz wielkie dziedzictwo świętości pierwszych pokoleń chrześcijan.
U kresu drugiego tysiąclecia Kościół znowu stał się Kościołem męczenników. Prześladowania ludzi wierzących — kapłanów, zakonników i świeckich — zaowocowały wielkim posiewem męczenników […] To świadectwo nie może zostać zapomniane.
Kościół pierwszych wieków, chociaż natrafiał na tyle trudności organizacyjnych, bardzo zabiegał o to, ażeby utrwalić świadectwo męczenników w specjalnych martyrologiach. Poprzez wieki martyrologie te stale były uzupełniane […]
W naszym stuleciu wrócili męczennicy. A są to często męczennicy nieznani, jak gdyby ‘nieznani żołnierze’ wielkiej sprawy Bożej. Jeśli to możliwe ich świadectwa nie powinny zostać zapomniane w Kościele […]
Martyrologium pierwszych wieków stanowiło podstawę kultu świętych. Głosząc i wielbiąc świętość swoich synów i córek, Kościół oddawał najwyższą cześć Bogu samemu. Czcił w męczennikach Chrystusa, który obdarzył ich łaską męczeństwa i świętości. […] Największym hołdem dla Chrystusa […] na progu trzeciego tysiąclecia będzie ukazanie przemożnej obecności Odkupiciela w owocach wiary, nadziei i miłości złożonych poprzez […tych…], którzy poszli za Chrystusem […]”.
Takim „nieznanym żołnierzem wielkiej sprawy Bożej” był i prosty zakonnik michalicki, drukarz Wojciech Nierychlewski…
Krakowska drukarnia „Powściągliwość i praca” znajdowała się w rękach oo. michalitów do 14.iv.1950 r., gdy została — wraz z zecerniami ręcznymi, linotypami, maszynami płaskimi i introligatorniami — zrabowana przez komunazistowskie władze. W nowo–mowie owych ówczesnych lewaków: „znacjonalizowana”…
Pomódlmy się litanią do 108 błogosławionych męczenników:
Obejrzyjmy krótki filmik o polskich świętych i błogosławionych, wyniesionych na ołtarze przez św. Jana Pawła II:
Posłuchajmy też kleryckiego zespołu „Michael” w piosence „Spróbuj pokochać”:
Pochylmy się nad listem apostolskim „Tertio Millennio Adveniente” św. Jana Pawła II z 1994 r.:
a także nad homilią beatyfikacyjną św. Jana Pawła II z 13.vi.1999 r. w Warszawie:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
angielskich:
norweskich:
włoskich: