PIEŚŃ MADONNY…
BRANDSTAETTER, Roman (1906, Tarnów - 1987, Poznań)
Sławię człowieka.
Który jest dziełem
Mojego Pana.
Mój Pan go ulepił
Z materii i energii
Na granicy wody i ziemi
I dał mu twarz
Wieczności.
Jego mózg uczynił Stolicą mądrości.
Jego serce — Tronem miłości i krwi.
Jego zmysłom
Dał intuicję aniołów.
Wyobraźni —
Widzenie niebiosów.
Ciału —
Piękno cedrów libańskich.
Uderzam palcami
W siedmiostruną lutnię
I śpiewam chwałę
Dzieła Pańskiego.
Albowiem jest dobre.
Więc dlaczego smucisz się
I szukasz sensu swojego istnienia
Na mieliznach
Nieładu i zwątpień.
I ukamienowanych wartości?
Dlaczego lękasz się
Życia i śmierci,
Wieczności i przemijania.
I cienia własnej dłoni?
Nie trwóż się.
Nie jesteś osią
Kosmosu,
Który przemija.
Ani osią
Życia,
Które się wypala.
Ani osią
Swojego domu.
Złota
I spichlerzy,
Które są marnością
Nad marnościami.
Jesteś osią Boga.
Mój Pan krąży dokoła
Ciebie.
Jak rój pszczeli
Dokoła ula,
Jak ptak
Dokoła gniazda.
Jak ziemia
Dokoła osi.
Więc dlaczego smucisz się,
Duszo człowiecza.
Burzo krwawiąca
W glinianej urnie?