Rzymskokatolicka Parafia
pw. św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
archidiecezja warszawska
LUDOBÓJSTWO dokonane przez UKRAIŃCÓW na POLAKACH
Opisy zbrodni (dane za okres 1943–1947)
Miejscowość
II Rzeczpospolita
Leonówka
współcześnie
rej. Kostopol, obw. Równe, Ukraina
info ogólne
miejscowość nieistniejąca
Zbrodnie
Sprawcy:
Ukraińcy
Ofiary:
Polacy
Ilość ofiar:
min.:
192
max.:
192
wydarzenia
nr ref.:
02416
data:
1943.08.01–1943.08.02
lokalizacja
opis
dane ogólne
Leonówka
Upowcy dokonali rzezi 150 Polaków. Całe rodziny ginęły od kul, noży, siekier i innych narzędzi, bądź płonęły żywcem. Dziewczynkę Władysławę Bagińską wytropili w stogu siana i zasztyletowali, zamordowali także jej rodziców i pięcioro rodzeństwa. Wdowę Marcelinę Piotrowską zarąbali siekierą, jej 9‑letnią córkę Władysławę i 7‑letnią Romualdę zakłuli widłami, 5‑letniego syna Stefana zarąbali siekierą a 3‑letniego syna Waldemara zastrzelili.
„Do Leonówki tragedia przyszła 1 sierpnia 1943 r. tuż przed północą. 39‑letnia wówczas apolonia Reszczyńska tak zapamiętała tę noc:
«W dzień pracowaliśmy w gospodarstwie domowym w Leonówce, a na noc jechaliśmy konnym zaprzęgiem do Tuczyna. Nasi sąsiedzi z Leonówki nocowali w okolicznych krzakach i zagajnikach. Wszyscy baliśmy się, że śmierć może przyjść nocą. Mężczyźni wieczorami zaciągali straże na rogatkach wsi. W fatalny dzień 1 sierpnia 1943 roku po wieczornej mszy w kościele, trochę uspokojeni, postanowiliśmy nie jechać na nocleg do Tuczyna. Gnana jednak jakimś złym przeczuciem namówiłam swych sąsiadów, rodzinę Łojów, aby przyszli do nas do chaty pomodlić się przy figurze Matki Boskiej z Niepokalanowa. Około godziny 22.00, w czasie odmawiania litanii, usłyszeliśmy strzały i gdy wybiegliśmy z domu, ujrzeliśmy, jak na początku wsi od pocisków zapalających buchnął ogień z kilku krytych słomą chat. Wszystkich ogarnęło przerażenie. W wielkim chaosie, wśród wrzasków, w grzmocie eksplozji karabinowych pocisków, w blaskach krwawych języków ognia bijących w niebo z palących się domów i stodół, chwyciłam swe najmłodsze dziecko, sześciomiesięcznego Romana, i zaczęłam biec na oślep przed siebie w kierunku lasu. Mąż mój pobiegł ze starszymi dziećmi za stodołę w zboże. Świst kul wyzwalał we mnie niespożyte siły. Młodsze dzieci rozbiegły się w różne strony razem ze spuszczonym z łańcucha psem. Nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, że wieś jest otoczona przez banderowców. Z Romkiem na rękach biegłam, potykając się między łanami dojrzewającego żyta. Przy mnie był cały czas skomlący ze strachu pies. Gdy byłam już blisko lasu, przede mną jak z podziemia wyrósł potężny Ukrainiec z karabinem w rękach. Poznałam go. Był to Szkul, Ukrainiec z sąsiedniej wioski, który często bywał u nas. Był producentem betonowych kręgów do studni i przed kilku tygodniami na środku naszego podwórka z moim mężem montował te kręgi w nowo wykopanej studni. Był miłym, serdecznym człowiekiem i nawet zaprzyjaźniliśmy się z nim. Teraz ujrzałam go w nowej roli. Z jakimś obłędnym błyskiem w oczach i straszliwym grymasem twarzy bez wahania strzelił prosto w moją głowę. Kula świsnęła mi przy lewej skroni, zrywając przepaskę do włosów i powodując krwotok z przestrzelonego ucha. Runęłam z dzieckiem w zboże, nie tracąc jednak przytomności. Szkul sądził, że mnie zabił. Synka Romka przydeptał butem. W tym momencie usłyszałam rozkaz: ‹prawe kryło w pered› (prawe skrzydło do przodu). Szkul wykonał polecenie. Przekroczył leżącą we krwi kilka metrów ode mnie Marynię, siostrę mego męża zamężną z Wąsowskim. Obok niej leżał, na szczęście żywy, jej dwuletni syn Stefek, który obecnie mieszka we Wrocławiu. Gdy Szkul poszedł w stronę wioski, by tam realizować morderczy rozkaz, ja podniosłam się, przykryłam swe dziecko snopkiem i w szoku pobiegłam dalej do lasu. Strzelali za mną, ale nie trafili. Gdy zaczęło świtać, Ukraińcy ze wsi ustąpili. Wówczas wróciłam na miejsce, gdzie schowałam dziecko. Znalazłam je całe i żywe. ale Romek do końca życia miał wgniecioną klatkę piersiową – była to pozostałość po obcasie Szkula. Wszystkie domy w Leonówce były spalone. Wśród pogorzelisk leżały dziesiątki trupów. Tylko moja rodzina miała wyjątkowe szczęście – wszyscy przeżyliśmy: mąż i sześcioro naszych dzieci. Drugiej takiej rodziny w Leonówce nie było. W każdej kogoś opłakiwano» […]
Opowieść apolonii Reszczyńskiej opublikowałem 3 października 1996 roku w «Gazecie Brzeskiej». W maju 2013 roku, w trakcie pisania tego tekstu, postanowiłem dowiedzieć się, jakie były dalsze losy mej rozmówczyni sprzed wielu lat. Od jej syna, alfreda Reszczyńskiego, dowiedziałem się, że żyła jeszcze dwa lata, a okoliczności jej śmierci były równie wstrząsające jak przytoczona wyżej opowieść. Na święta Bożego Narodzenia roku 1998 apolonia Reszczyńska, licząca wówczas 94 lata, pojechała do Brzegu, do swej córki Zofii (rocznik 1938), po mężu Malinowskiej. W czasie nocy sylwestrowej, przebudzona wystrzałami i eksplozjami fajerwerków witających Nowy Rok pod brzeskim ratuszem, wyrwana ze snu, sądząc, że to napad banderowców, otworzyła okno i aby się ratować ucieczką, tak jak przed 65 laty w Leonówce, wyskoczyła przez nie. Pokoik, w którym spała, był na wysokim parterze. Upadek okazał się tragiczny w skutkach. Złamała nogę i pokaleczyła sobie twarz, bo wpadła głową w krzak róży. Przewieziona do szpitala żyła jeszcze miesiąc. Trauma «czerwonych banderowskich nocy», gdy płonęły całe wołyńskie wsie, została w niej do końca życia”.
źródło: Żurek Stanisław, „75.rocznica ludobójstwa – sierpień oraz lato 1943 roku”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]
źródło: Nicieja Stanisław S., „Moje Kresy. Spór o Banderę”
Tej nocy zamordowano ponad sto osób ze wsi Leonówka […] Zostawiamy cały dorobek ‑ nowy dom, stodołę, oborę, studnię betonową, sad, krowy, świnie, stado gęsi […] . Mamy jeden wóz, a trzy rodziny się pakują ‑ co można wziąć? Małe dzieci też trzeba posadzić na wóz. Zapakowałam do worka lepsze odzienie, trochę żywności. Wzięłam obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, a dzieciom dałam po małym obrazku. Zdjęłam ze ściany krzyż misyjny, wzięłam różaniec i mówię, że już zabrałam wszystko, co najważniejsze. Obraz Matki Boskiej, którym moi rodzice błogosławili nas do ślubu, był za duży, by zabrać go ze sobą, więc zdjęłam ze ściany, postawiłam na stole przykrytym białym obrusem, ubrałam w kwiaty. Uklękliśmy wszyscy, odmówiliśmy Pod Twoją obronę i poprosiliśmy Matuchnę o błogosławieństwo, nie do ślubu, jak ongiś, a na życie tułacze. Ze łzami w oczach wyszliśmy z mieszkania, które zamknęłam na kłódkę. Krzyżem przeżegnałam drogę i wyruszyliśmy. Tylko Reks został. Nie mogliśmy zabrać go ze sobą, bo nie miał kagańca, a był bardzo groźny. Gdy wyjeżdżaliśmy z podwórza, zaczął strasznie wyć, a dzieci płakać, nam też łzy spływały po policzkach. Odjechaliśmy 6 kilometrów i jeszcze słychać było jego wycie. Szybkim tempem jechaliśmy przez spaloną Leonówkę. Ileż tam leżało trupów, a we wsi żywej duszy. Kto został przy życiu, uciekł, o pogrzebach nie było mowy. Tu i ówdzie jeszcze dymiły zagrody. Pasieka na sto pni spalona, roje pszczół siedziały na miodzie z rozbitych uli. Obok drogi w łanie żyta leżał osiemnastoletni syn Mikołaja M. Miał okropnie popalone ciało i ubranie. Wołał o ratunek, ale było to niemożliwe, konał […] Dojechaliśmy do Tuczyna, gdzie był niemiecki posterunek. Tu zjechali Polacy z całej gminy.
źródło: Żurek Stanisław, „75.rocznica ludobójstwa – sierpień oraz lato 1943 roku”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]
źródło: „Wspomnienia z 2 sierpnia 1943 (poniedziałek) Anny O., Leonówka, gm. Tuczyn, pow. Równe”, wyszukał i wstawił: Bogusław Szarwiło — internet: ksiegarnia.karta.org.pl [dostępny: 2021.03.05]
Dnia 1 sierpnia 1943 roku o godz. 10 wieczorem rozległy się strzały w pobliżu Leonówki. Świsnęły zapalające kule, skierowane w zabudowania gospodarskie, kryte w większością słomą. W ogniu znalazły śmierć trzy rodziny mieszkające w pierwszych, skrajnych domach. Szumowi i trzaskowi ognia wtórował ryk bydła i wycie psów. Napastnik bez przerwy strzelał z karabinów ręcznych, grały karabiny maszynowe, rwały się granaty. Ci napastnicy, którzy nie mieli broni palnej, wzięli ze sobą siekiery, kosy „na sztorc” nastawione i widły. Ludność Leonówki, po pierwszych usłyszanych strzałach, była na nogach. Matki dźwigały po dwoje dzieci, ojcowie jeżeli zdążyli odwiązywali bydło, ratując je w ten sposób przed spaleniem. Jak kto się zerwał z posłania, czy to w domu, czy w stodole, czy w stogu, w bieliźnie lub ubraniu, tak uciekał ratując życie. Matki pogubiły dzieci, ojcowie pogubili rodziny, każdy jednak nie zważając na nic uciekał, szukając schronienia przed bandą w rzece, w bagnach, w krzakach. Wieś była okrążona przez Ukraińców ze wszystkich stron. Jednak od strony lasu większa siła Ukraińców podeszła, jeżeli ktoś z szukających ratunku skierował się w tamtą stronę, już więcej nie wrócił. Tam, po urządzonej stypie w Leonówce, poszła banda napastnika, wywożąc zrabowane w Leonówce maszyny rolnicze, meble i uprowadzając bydło. Niedługo gospodarzyli Ukraińcy w Leonówce, może dwie godziny, musiała ich być jednak ogromna siła, bo zrobili w tym czasie bardzo dużo. Ograbili całą wieś i spalili, granatami rozbili piękną, murowaną, dwuklasową szkołę. Rankiem już tylko dymy unosiły się nad Leonówką. Śmiercią wiało. Tu położyli swe głowy:
1. Maria Wąsowska — lat 30 — matka czworga dzieci, zginęła śmiercią męczeńską przerżnięta przez brzuch kosą
2. Marian Świerszczyński — lat 11 — sierota pokłuty nożami
3. Zygmunt Misiewicz — lat 15 — oparzony ogniem i pokłuty nożami
4–8. Marcelina Piotrowska — lat 37 — z czworgiem dzieci spalona żywcem w pierwszym domu z brzegu w Leonówce
9 –13. Anna Paśniewska — lat 35 — z czworgiem dzieci zamordowana i spalona przez napastników
14–19. Jan Bagiński — lat 38 — inwalida z pięciorgiem dzieci, zamordowani i spaleni
20. Grzegorz Urbanowicz — lat 49 — zastrzelony
21. Bogdan Urbanowicz — lat 20 — zastrzelony
22. Grześ Rudnicki — 2 latka — zastrzelony
23. Romualda Urbanowicz — lat 13 — zmarła z ran
24. Jan Kamiński — lat 53 — zabity
Nikt ich nie pogrzebał. Zostali właśnie tam wśród pól i łąk, tak bardzo ukochanej ziemi rodzinnej. Cześć ich pamięci!!! Uratowanie swego życia uważamy za cud. Kiedy minęliśmy granicę naszej wsi, sądziliśmy, że już spokojnie możemy dążyć na południe od Leonówki. Szliśmy miedzami, omijając domy ukraińskie, kierując się raczej w pobliże domów polskich. W pewnym momencie, kiedy byliśmy w odległości 150–200 m od domu Polaka Zabłockiego, ptak niespodziewanie uderzył męża w piersi. Idący z nami gospodarz stwierdził, że to zły znak i radził ukryć się wśród łubinu rosnącego tuż obok nas. Nie zdążyliśmy się nawet w nim ukryć, gdy w zabudowaniach, na które kierowaliśmy się, rozległy się strzały, brzęk tłuczonego szkła, jęk mordowanych.
Ukraińcy tam też przyszli dokonując egzekucji, paląc na koniec zabudowania. My leżeliśmy w łubinie, dokoła nas w pobliżu zniszczyli Ukraińcy pięć gospodarstw polskich, mordując ludność i paląc zabudowania. Kulki świstały nam nad głowami. Z jednego piekła wpadliśmy w drugie, ale z tego wyszliśmy szczęśliwie.
źródło: Żurek Stanisław, „75.rocznica ludobójstwa – sierpień oraz lato 1943 roku”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]
źródło: Szyndrowski Marcin, „O Wołyniu nie wolno Polakom zapomnieć!”, opowieść śp. Janiny Rolle z/d Frola - nauczycielki z Leonówki, absolwentki Pedagogium im. Julliusza Słowackiego przy Liceum Krzemienieckim, udostępniona przez syna, Andrzeja Rolle
sprawcy
Ukraińcy
ofiary
Polacy
ilość
w tekście:
150
min. 150
max. 150
nr ref.:
02426
data:
1943.08.03
lokalizacja
opis
dane ogólne
Leonówka
[Ukraińcy] zatrzymali kolumnę furmanek z rodzinami uciekającymi ze wsi Kudranka do Tuczyna. Część upowców zabrała furmanki z żywnością i odzieżą, a pozostali doprowadzili uciekinierów do lasu, w którym oczekiwała już druga grupa „partyzantów ukraińskich”. Po dokonaniu rewizji i rozebraniu do bielizny ofiary ustawiali w 10–osobowych grupach i uśmiercali dźgając i tnąc bagnetami. Bronisławie Reszczyńskiej, lat 22, będącej w ostatnich dniach ciąży rozpłatali brzuch. Nie pogrzebane zwłoki co najmniej 42 Polaków pozostały na miejscu zbrodni, w większości kobiet i dzieci, począwszy od 2‑letnich dzieci po 80‑letnią Wiktorię Łozowicką.
źródło: Żurek Stanisław, „75.rocznica ludobójstwa – sierpień oraz lato 1943 roku”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]
sprawcy
Ukraińcy
ofiary
Polacy
ilość
w tekście:
co najmniej 42
min. 42
max. 42
Autorzy niniejszego opracowania informują, że każda korespondencja wysłana na podany poniżej adres portalu Genocidium Atrox może zostać opublikowana — verbatim w całości lub części, wraz z podpisem — chyba że zawierać będzie explicite odnośne zastrzeżenie. Adres Emajl nie będzie publikowany.
Jeśli na Państwa urządzeniu działa klient programu pocztowego — taki jak Mozilla Thunderbird, Windows Mail czy Microsoft Outlookopisane m.in. w Wikipedii — by skontaktować się z Kustoszem/Administratorem i wysłać korespondecję proszę spróbować wybrac link poniżej:
LIST do KUSTOSZA/ADMINISTRATORA
Jeśli natomiast Pan/Pani nie posiada takowego klienta na swoim urządzeniu lub powyższy link nie jest aktywny proszę wysłać Emajl za pomocą używanego przez Pana/Panią konta — w stosowanym programie do wysyłania korespondencji — na poniższy adres:
jako temat podając:
GENOCIDIUM ATROX: LEONÓWKA