• MATKA BOŻA CZĘSTOCHOWSKA: kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneMATKA BOŻA CZĘSTOCHOWSKA
    kościół pw. św. Zygmunta, Słomczyn
    źródło: zbiory własne
link to OUR LADY of PERPETUAL HELP in SŁOMCZYN infoLOGO PORTALU

Rzymskokatolicka Parafia
pw. św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
archidiecezja warszawska

  • św. ZYGMUNT: kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneśw. ZYGMUNT
    kościół pw. św. Zygmunta, Słomczyn
    źródło: zbiory własne
  • św. ZYGMUNT: XIX w., feretron, kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneśw. ZYGMUNT
    XIX w., feretron
    kościół pw. św. Zygmunta, Słomczyn
    źródło: zbiory własne
  • św. ZYGMUNT: XIX w., feretron, kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneśw. ZYGMUNT
    XIX w., feretron
    kościół pw. św. Zygmunta, Słomczyn
    źródło: zbiory własne
  • św. ZYGMUNT: XIX w., feretron, kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneśw. ZYGMUNT
    XIX w., feretron
    kościół pw. św. Zygmunta, Słomczyn
    źródło: zbiory własne
  • św. ZYGMUNT: XIX w., feretron, kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneśw. ZYGMUNT
    XIX w., feretron
    kościół pw. św. Zygmunta, Słomczyn
    źródło: zbiory własne

LINK do Nu HTML Checker

GENOCIDIUM ATROX

LUDOBÓJSTWO dokonane przez UKRAIŃCÓW na POLAKACH

Opisy zbrodni (dane za okres 1943–1947)

Miejscowość

II Rzeczpospolita

Ihrowica

pow. Tarnopol, woj. tarnopolskie

współcześnie

Ihrowica

rej. Tarnopol, obw. Tarnopol, Ukraina

Zbrodnie

Sprawcy:

Ukraińcy

Ofiary:

Polacy

Ilość ofiar:

min.:

90

max.:

103

Położenie

link do GOOGLE MAPS

wydarzenia

nr ref.:

04883

data:

1944.02.02

lokalizacja

opis

dane ogólne

Ihrowica

02.02.1944 r. został zamordowany Konieczko Henryk l. 25.

źródło: Żurek Stanisław, „Kalendarium ludobójstwa – luty 1944”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]

źródło: prof. dr hab. Jankiewicz Leszek S., „Uzupełnienie do listy strat ludności polskiej podanej przez Komańskiego i Siekierkę dla województwa tarnopolskiego (2004)”; w: Listowski Witold (red.), „Ludobójstwo OUN-UPA na Kresach Południowo-Wschodnich”, w: Kędzierzyn-Koźle 2015, t. 7

sprawcy

Ukraińcy

ofiary

Polacy

ilość

w tekście:

1

min. 1

max. 1

nr ref.:

05141

data:

1944.02.25

lokalizacja

opis

dane ogólne

Ihrowica

Ukraińcy zastrzeli Franciszka Dziedzica z 16‑letnim synem Kazimierzem.

źródło: Żurek Stanisław, „Kalendarium ludobójstwa – luty 1944”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]

sprawcy

Ukraińcy

ofiary

Polacy

ilość

w tekście:

1

min. 1

max. 1

nr ref.:

08643

data:

1944.12.17

lokalizacja

opis

dane ogólne

Ihrowica

Banderowcy zastrzelili 2 Polaków.

źródło: Żurek Stanisław, „Kalendarium ludobójstwa – grudzień 1944 i «w 1944 roku»”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]

sprawcy

Ukraińcy

ofiary

Polacy

ilość

w tekście:

2

min. 2

max. 2

nr ref.:

08684

data:

1944.12.24

lokalizacja

opis

dane ogólne

Ihrowica

Banderowcy oraz chłopi ukraińscy z SKW z okolicznych wsi podczas wieczerzy wigilijnej dokonali rzezi ludności polskiej, podawane jest liczba od 79 do 92 zamordowanych Polaków oraz 1 Ukrainiec. Mordu dokonali za pomocą siekier, noży, bagnetów i różnych innych narzędzi; znaczna część ciał spaliła się razem z zabudowaniami, stąd liczba ofiar jest niepełna. W kwietniu z Ihrowicy zabrano do 1 armii WP 180 Polaków, pozostały głównie kobiety, dzieci i starcy. Zamordowali ks. proboszcza Stanisława Szczepankiewicza, upowcy wyrwali mu serce z piersi żywcem i zanieśli sotnikowi, którym był Wołodymyr Jakubowśkyj „Bondarenko”, gdyż zażyczył on sobie serca kapłana. Matkę, siostrę i brata księdza zarąbali siekierami; małżeństwo lat 60 i 62 powiesili na kolczastym drucie; 17‑letniemu Kazimierzowi Litwinowi piłą stolarską odcięli głowę i przynieśli sotnikowi. Do ostatniej minuty życia ksiądz zawiadamiał i ostrzegał swoich parafian o napadzie dzwoniąc sygnaturką.
Wieś została napadnięta od północy i od zachodu. Na placu budowy nowego kościoła Ukraińcy podzielili się na mniejsze grupy, które rozbiegły się po wsi głównie w kierunku południowym. Po pierwszych seriach karabinowych rozdzwoniła się sygnaturka na plebanii. Ukraińcy natychmiast rozpoczęli tam wyłamywanie drzwi. Równocześnie wyrąbywali drzwi wejściowe do domu Białowąsów «Głąbów» mieszkających naprzeciw plebanii.
Prawie w tym samym czasie zaatakowano inne pobliskie obejścia, w tym jako jeden z pierwszych — mój rodzinny dom. Donośny dźwięk sygnaturki z plebanii uratował życie wielu Ihrowiczanom. Ci, którzy natychmiast rzucili się od stołów wigilijnych do ucieczki — w większości przeżyli.
Jednak księdzu i jego rodzinie nie mógł już nikt pomóc. Ukraińcy przystąpili do rozbijania drzwi wejściowych i okien. Zdobywanie zabezpieczonej w masywne drzwi i okiennice plebanii trwało ok. 15 minut. Po wyrąbaniu drzwi ks. Stanisław Szczepankiewicz, jego matka anna, siostra Maria i brat Bronisław zostali bestialsko zamordowani siekierami. Jedna z grup napastników szybko dotarła do Franciszka Białowąsa, który oficjalnie posiadał karabin, gdyż pilnował magazynu zbożowego w domu ludowym. Udając sowieckich oficerów z Hłuboczka Ukraińcy kazali mu przynieść broń niby do kontroli. Z jego własnego karabinu zastrzelili go przed domem. Gdy na odgłos strzału wyszła jego żona aniela, ją też zastrzelono na progu domu. Teściową Julię zabito w sieni. W jednym momencie z całej rodziny Franciszka Białowąsa pozostał przy życiu jedynie syn Tadeusz, zmobilizowany wcześniej do WP.
Podobny los spotkał rodzinę Migałów. Ojciec Stanisław został zastrzelony przed pocztą 17 grudnia 1944 r., a pozostali członkowie rodziny — żona Michalina, syn Władysław, córki Stanisława i Genowefa — zginęli tydzień później przy stole wigilijnym.
Takie tragedie zdarzały owego wieczora w Ihrowicy co krok. W bliskim sąsiedztwie domu Franciszka Białowąsa Ukraińcy zastrzelili pod szopą innego Franciszka Białowąsa s. Wincentego z żoną Karoliną. Po drugiej stronie drogi bandyci dopadli antoniego Białowąsa «Wusaja», który słysząc strzały i widząc blask palących się budynków, zamiast uciekać wyszedł do drogi. Bandyci zatrzymali go, a Wasyl Widłowski, Ukrainiec który doskonale znał Antoniego, własnoręcznie go zastrzelił. Działo się to na oczach anny, 12 letniej córki Antoniego, której udało się uciec.
Po zastrzeleniu Antoniego Białowąsa Widłowski napisał na ścianie pędzlem maczanym w smarze do wozów konnych dużymi literami hasło: «Smert seksotam i Stalinu». Po zamordowaniu sześciu Polaków, Wasyl Widłowski ze swoją grupą dotarł do gospodarstwa Sylwestra Białowąsa. Sylwester z synem Kazimierzem zdążyli uciec w zarośla na łąki. Nie udało się to jego żonie Annie, która chciała jeszcze wypędzić bydło z obory. Ją też zastrzelił osobiście Widłowski.
W grupie operującej w rejonie młyna wodnego «działali» ihrowiccy nacjonaliści wspomagani przez Ukraińców z Iwaczowa. Oddział ten działał chaotycznie i nerwowo, jakby obawiając się odsieczy. Raczej nie włamywali się do domów mordując tylko napotykanych Polaków, lub wywołując ich z domów. Jako jednego z pierwszych zabili Kazimierza Błaszczuka. Zawołał go jeden z jego kolegów Ukraińców, gdy akurat w domu dziadków łamał się opłatkiem. Gdy Kazimierz wyszedł przed dom, odprowadzili go pod studnię i tam na górce zastrzelili.
Wielu Polaków w tym krańcu wsi nie słyszało strzałów z karabinów i sygnaturki dzwoniącej na plebanii. O tym, że UPA morduje we wsi zaalarmował ich dopiero Janek Białowąs «Kęs», który przybiegł spod domu ludowego. Dzięki niemu wiele rodzin pouciekało z domów. Janek z kilkoma sąsiadami uciekł na górę Dyblankę, skąd obserwowali bandytów. Widzieli, jak Ukraińcy w pośpiechy wynosili z ich domów cały dobytek — pościel, ubrania, żywność i co bardziej wartościowe przedmioty. Jedna grupa zajmowała się rabunkiem, a inni, prawie w biegu podpalali budynki. Dwóch dowodzących na koniach ponaglało poszczególne grupy napastników. Zrabowany dobytek był szybko ładowany na podjeżdżające co chwila wozy.
W rejonie młyna bandyci dokonali stosunkowo niewielu zabójstw. Działali bardzo pospiesznie. Jest wielce prawdopodobne, że sotnia «Burłaka» nie była dostatecznie poinformowana, co do czasu wyznaczonego jej przez NKWD. Bandyci nie wiedzieli dokładnie, jak długo mogą mordować, rabować i palić polskie gospodarstwa. Szybkość działania bandy wskazuje na wcześniej opracowany plan zniszczenia polskich rodzin i ich gospodarstw. Nacjonaliści z Ihrowieckiego SKW byli bardzo pomocni bandzie «Czornego», bo znali teren i liczebność poszczególnych rodzin polskich przeznaczonych do zagłady. W nagrodę mogli rabować wartościowe przedmioty, potykając się o trupy swoich zamordowanych sąsiadów. Banderowcy, którzy zaatakowali Ihrowicę Górną, przymaszerowali z Kazimierzowa (Choinów) już po zmroku. W tej części wsi charakteryzującej się gęstą i sąsiadującą ze sobą zabudową gospodarstw polskich i ukraińskich napastnicy działali spokojnie i planowo. Ewentualna odsiecz mogła przybyć tylko od południa, z przeciwległej strony wsi, wiec grupa działająca w Ihrowicy Górnej nie była narażona na jej bezpośrednie uderzenie. Dlatego też banderowcy metodycznie przeczesywali dom po domu w poszukiwaniu Polaków. Spokojnie też rabowali dobytek oraz inwentarz żywy.
Nie udał się plan wymordowania młodych Polaków, gdyż zaalarmowani pouciekali na pola lub dobrze się ukryli. Rezuny znajdywali co najwyżej starsze osoby przeważnie pochowane u swoich ukraińskich sąsiadów. Tak było np. z Wiktorią Białowąs, Eudokią Nakonieczną i Marią Nakonieczną. Kobiety schowały się u sąsiada Ukraińca o nazwisku Kotuń. Jednak inni Ukraińcy z sąsiedztwa donieśli o tym banderowcom. Wyciągnięte spod łóżek kobiety zostały wyprowadzone przed dom i zastrzelone. Napastnicy mieli doskonałe rozeznanie w lokalizacji polskich zabudowań. Wiedzieli też, kto gdzie mieszka. W pierwszej kolejności napadano na polskie rodziny znane z tradycji patriotycznych. Tak było w przypadku rodziny Franciszka Litwina. Jego syna Kazika Ukraińcy złapali kilka godzin wcześniej w czasie zasadzki na patrol IB. Na jego matkę, która wyszła szukać syna, oddział banderowców natknął się na drodze. Podała się za Ukrainkę i nierozpoznana przez nikogo pobiegła z powrotem do domu, zabrała dzieci i skryła się w oborze sąsiada Ukraińca bez jego zgody. Ledwo zdążyła to zrobić, gdy przechodzący obok Ukraińcy wrzucili do jej domu granat, który spowodował zniszczenie i pożar.
Napadnięto też na znaną z patriotyzmu liczną i bogobojną rodzinę Ignacego Nakoniecznego. Pełnił on obowiązki kościelnego, a ze względu na religijność, życzliwość i kulturę osobistą nazywano go «Świętym». Kiedy zapadał wieczór i rodzina zaczynała dzielić się opłatkiem, jeden z domowników przez odsłonięte okno zauważył kilku ludzi zbliżających się do ich domu. Dzięki szybkiej decyzji wszyscy uciekli przez okno do ogrodu. Nie udało się to jedynie córce Ignacego, Marii. Wróciła do domu po spakowane walizki, gdyż nie chciała stracić całego dobytku. Bandyci postrzelili ją w brzuch. Gdy po pewnym czasie oprzytomniała, leżąc na schodach przed splądrowanym i płonącym domem głośno wzywała Boga i ludzi o pomoc. Skonała nad ranem w męczarniach. Jej mąż zmobilizowany walczył w tym czasie na froncie.
Dziećmi Marysi zaopiekowała się jej matka Franciszka. Uciekając z chłopcami wpadła do sąsiadki Ukrainki i prosiła o ukrycie przynajmniej wnuków. Sąsiadka przyjęła dzieci i położyła do łóżka. Gdy do izby wbiegli banderowcy i podejrzliwie spytali, czyje to dzieci, Ukrainka, Zofia Wonyśko, żona Piotra zwanego «Czornyj», zdecydowanie stanęła przy łóżku i odpowiedziała, że to jej dzieci. Tym zdecydowaniem uratowała im życie  […]
Szykowaliśmy się do wieczerzy wigilijnej, gdy prawie równocześnie z serią karabinową i dźwiękiem sygnaturki usłyszeliśmy ujadanie psów i podejrzane hałasy w pobliżu naszego domu. Na te odgłosy matce wypadły z rąk talerze, na których niosła opłatki z miodem. Krzyknęła:
— «Dzieci uciekajmy bo mordują!»
Ten krzyk i brzęk rozbijanych talerzy słyszę do dziś. Siostra rzuciła się do okna i uchylając okiennicę zawołała:
— «Idą do nas».
Wszyscy wypadli do sieni, by uciekać na strych. Wiedziałem czym to grozi i siłą ściągnąłem matkę i brata Kazika z drabiny.
—«Chodźcie za mną!» — rozkazałem.
Chciałem uciekać przez pokój na wschód, ale okazało się, że drzwi do pokoju były zamknięte. Matka wcześniej odruchowo zamknęła je na klucz, który schowała w kieszeni, o czym w panice zapomniała. a na stole w zamkniętym pokoju leżała moja broń. O naszym życiu decydowały sekundy. Mordercy szli od południa więc szybko otworzyłem okno w kuchni wychodzące na północ. Wypychałem wszystkich kolejno. Zdążyliśmy. Wyskoczyłem jako ostatni i jeszcze przymknąłem za sobą okno. Z naszego podwórka uciekliśmy przez dziurę w płocie do obejścia sąsiada Ukraińca. Bez jego wiedzy skryliśmy się na strychu obory. Gdy wszyscy znaleźli się już na górze, wciągałem za sobą drabinę. Wtedy usłyszeliśmy, jak jeden z napastników, którzy byli już pod drzwiami naszego domu, zawołał po polsku:
— «Janek ty jesteś? Janek, ty jesteś? Otwórz».
Jego głos wydał mi się dziwnie znajomy. Trwale go zapamiętałem.
— «Przyszli twoi koledzy z domu ludowego» — powiedziała do mnie matka.
— «Ciszej, bo nas usłyszą» — uciszyłem mamę pewny, że się myli.
W tej samej chwili wszystko się wyjaśniło. Łomem i siekierami napastnicy zaczęli rozbijać drzwi domu. Wdarli się do środka i szukali przede wszystkim domowników. Uratowało nas zamknięte okno, bo szukali tylko wewnątrz budynku. Słyszeliśmy ich głosy:
— «Zdieś ich niet i zdieś ich niet».
Słyszalność tego wieczoru była doskonała. Słowa, odgłosy, strzały niosły się daleko z powodu zmrożonej pokrywy śnieżnej i kilkustopniowego mrozu. Słyszeliśmy jak bandyci szukając nas na strychu w sianie zaczepiali o blachę dachu, jak do siebie mówili. W tym czasie z plebani dochodziły do nas wyraźne odgłosy rozbijanych drzwi i okien. Walenie siekierami przeplatało się z trzaskiem wyłamywanego drewna. Po jakimś czasie usłyszeliśmy straszliwy lament kobiet od Białowąsów «Głąbów». Była tam babcia, matka, trzy córki i mieszkająca z nimi zaprzyjaźniona nauczycielka z Cebrowa. W czasie napadu uciekły na strych zamykając za sobą właz. Teraz paliły się żywcem, gdyż Ukraińcy podpalili ich dom. Tego wołania Boga i ludzi o pomoc opisać nie potrafię. To był jakiś koszmar. Chwilami dłońmi zatykałem uszy. Do końca życia nie zapomnę ich przerażonych, wręcz oszalałych z bólu krzyków. Kobiety te doznały piekła na ziemi. Tymczasem ci, którzy włamali się do naszego domu, pobiegli dokonywać dalszych mordów, ale dwóch uzbrojonych ludzi pozostało u nas na czatach. Stali w ukryciu zachowując ciszę. Z pewnością byli to miejscowi nacjonaliści, którzy nas znali. Mieli nas zabić, gdybyśmy się tylko pojawili. Blask bijący od palących się polskich zagród sprawiał, że we wsi było widno jak w słoneczny dzień. Ze strychu widziałem wszystko jak na dłoni. Pamiętam nawet taki szczegół, że łąkami przy rzeczce na koniu jechał i szukał po zaroślach ukrywających się Polaków mężczyzna w dużej kozackiej czapie z automatem przewieszonym przez pierś. Nikogo nie znalazł. Kiedy zbliżył się do nas słychać było, że nucił sobie jakąś pieśń. Tak, Ukraińcy to muzykalny naród…
Na strychu siedzieliśmy wszyscy do czasu, gdy nieludzkie wycie palących się kobiet stało się nie do wytrzymania. Nie sposób było tego słuchać siedząc na strychu. Pierwsza nie wytrzymała nerwowo siostra Stasia. Siłą wyrwała łatę ze strzechami, spuściła czteroletnią siostrzenicę Kazię i sama zeskoczyła na ziemię za nią. Z dzieckiem pobiegła do piwnicy pod naszą stodołą. Za nią podążyła matka z bratem Kazikiem. Dołączył do nich mężczyzna mieszkający u sąsiadów — pan Czumalski, który cudem uniknął śmierci w czasie napadu na jego dom w Berezowicy Małej w lutym 1944 r. W tym czasie inni Ukraińcy zajechali furmanką na nasze podwórko i zaczęli rabunek. Następnie podpalili dom wraz ze stodołą. Ukrytym w piwnicy brakowało powietrza do oddychania, czekali jednak z wyjściem zanim rabusie i podpalacze oddalą się. Siostra z dzieckiem po wybiegnięciu z piwnicy uciekając wpadła do dołu po kartoflach i przesiedziała tam do rana. Matka z bratem ukryta się w oborze u sąsiada Ukraińca za jego zgodą. Do mieszkania bał się jednak ich wpuścić. Ja pozostałem na strychu do rana.
Świtało, kiedy usłyszałem rozmowy po polsku. Z ukrycia zobaczyłem, że po pogorzelisku z naszego domu chodzi kuzyn Kazimierz Białowąs, syn Sylwestra, z drugą jeszcze osobą. Szukali naszych zwęglonych ciał. Zszedłem ze strychu, a kuzyn zapytał:
— «Gdzie są pozostali z rodziny?»
Wskazałem miejsce ukrycia. Wtedy wróciła też matka z bratem i siostra z dzieckiem. Widząc pogorzelisko matka zaczęła płakać.
— «Jak będziemy teraz żyć?» — pytała przez łzy.
Wtedy kuzyn zwracając się do mojej mamy powiedział:
— «Niech ciocia nie płacze. Dobrze, że wszyscy żyjecie. Ja już nie mam matki, zabili».
Mówił to przyciszonym, żałosnym głosem powstrzymując łzy. Zapytałem, kogo jeszcze zabili
— «Chodź to zobaczysz» — odpowiedział.
Poszliśmy w stronę kościoła. Za studnią, naprzeciwko plebanii, w przydrożnym rowie leżała najmłodsza córka Białowąsów «Głąbów» — Stefcia. Owinięta była w naszą pierzynę, którą musieli zgubić rabusie. Już nie żyła. Chociaż ciało jej było mocno popękane i częściowo spalone, ocalał od ognia długi warkocz splecionych włosów. Oczy miała otwarte. Przez uchylone usta widać było śnieżnobiałe zęby. Wszyscy, którzy się jej wtedy przyglądali, płakali. Stefcia była piękną, 13‑letnią dziewczyną, wyrośniętą, zgrabną i zawsze uśmiechniętą. Tak ją zapamiętałem. Stała się dla nas symbolem cierpienia pomordowanych Ihrowiczań. Był to widok szczególnie tragiczny i przygnębiający. Kto ją wtedy widział martwą, leżącą w rowie na tle dymiących jeszcze zabudowań, z całą pewnością zapamiętał na całe życie.
Postaliśmy chwilę nad jej zwłokami i poszliśmy na plebanię. Przed budynkiem leżał zastrzelony pies. Masywne drzwi ganku były połamane. Wszędzie pełno śladów po uderzeniach siekier i łomów. Ze środka wychodzili zapłakani ludzie. Nie mogłem tego znieść i nie wszedłem do środka, gdzie leżały porąbane zwłoki ks. Szczepankiewicza, jego matki, siostry i brata. Może podświadomie chciałem zapamiętać księdza żywego, pełnego powagi i dostojeństwa, choć czasem również wesoło żartującego z ludźmi? Nie wiem. Byłem wtedy 17 letnim, wrażliwym chłopcem. Jak twierdzą ludzie, którzy weszli wtedy na plebanię, był to krwią ociekający widok. W pomieszczeniu była dosłownie ogromna kałuża krwi…
Spod plebanii poszliśmy przez wieś w kierunku południowym. Przy studni koło Bojka Jantocha leżał antoni Białowąs zwany «Wusaj» z racji dorodnych wąsów. Dostał strzał w prawy policzek. Po drugiej stronie drogi leżeli aniela i Franciszek Białowąsowie wraz z babcią Julią. a z lewej strony, w bramie – Maria i Franciszek Białowąsowie «Wojtkoho Wicka»  […]
Nadjechały sanie wypełnione zwłokami poukładanymi warstwami. Ciała były zamarznięte. Ludzie zastygli w pozach, które przybrali w chwili śmierci. Porozkładane na boki ręce pomordowanych jakby prosiły o litość. Prawie wszyscy mieli pootwierane oczy. Jedni patrzyli w niebo, drudzy spoglądali na stojących przy drodze ludzi. Na widok tych twarzy coś ściskało za gardło, do oczu napływały łzy. Żegnaliśmy ich na zawsze modląc się i płacząc. Za saniami pełnymi trupów szła mała grupka ludzi. To najbliżsi odprowadzali swoich zmarłych. Szli zrezygnowani i milczący.
Wiem, że tych obrazów i przeżyć nigdy się już nie zapomni. One wracają i wracać będą przez całe życie bez naszej woli, w snach i na jawie. Trudno to pojąć, ale zmarli żegnani byli zza zamkniętych okien obojętnym, a nawet niekiedy nienawistnym wzrokiem części współbraci Ukraińców. Smutne to, ale prawdziwe
”.

źródło: Żurek Stanisław, „Kalendarium ludobójstwa – grudzień 1944 i «w 1944 roku»”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]

źródło: Białowąs Jan, „Wspomnienia wigilijne 1944 r”; w: portal: KIPDF — internet: kipdf.com [dostępny: 2021.04.11]

źródło: Białowąs Jan, „Wspomnienie z Ihrowicy na Podolu”, w: 1997

źródło: Komański Henryk, Siekierka Szczepan, „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946”, w: Wrocław 2004, s. 827

W 1956r., kiedy byłem w Ihrowicy po wojnie po raz pierwszy, odwiedziłem dawnych sąsiadów, którzy chętnie mnie przyjmowali. Ciocia Karpowniczka powiedziała mi wówczas, że księdza zamordował Iwaś Zahaluk. Na potwierdzenie tego dawała przykład, że żona mordercy po kilku miesiącach od pamiętnej wigilii., oddała do przeróbki buty księdza. Jeśli to jest prawdą, potwierdzają się moje przypuszczenia, że księdza zamordowali ci których leczył.

źródło: Żurek Stanisław, „Kalendarium ludobójstwa – grudzień 1944 i «w 1944 roku»”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]

źródło: Białowąs Jan, „Krwawa Podolska Wigilia w Ihrowicy w 1944 roku”, w: Lublin 2003

sprawcy

Ukraińcy

ofiary

Polacy

ilość

w tekście:

80 – 93

min. 80

max. 93

nr ref.:

08720

data:

1944.12.30

lokalizacja

opis

dane ogólne

Ihrowica

[Ukraińcy] zamordowali 2 Polaków: zastrzelili 70‑letnią Polkę oraz zamordowali 17‑letniego Polaka, żołnierza „IB”.

źródło: Żurek Stanisław, „Kalendarium ludobójstwa – grudzień 1944 i «w 1944 roku»”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]

sprawcy

Ukraińcy

ofiary

Polacy

ilość

w tekście:

2

min. 2

max. 2

nr ref.:

09227

data:

1945.01.10

lokalizacja

opis

dane ogólne

Ihrowica

Upowcy zastrzelili Jana Rabę a ciało wrzucili do studni.

źródło: Żurek Stanisław, „Kalendarium ludobójstwa – styczeń 1945”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]

sprawcy

Ukraińcy

ofiary

Polacy

ilość

w tekście:

1

min. 1

max. 1

nr ref.:

09641

data:

1945.03

lokalizacja

opis

dane ogólne

Ihrowica

Upowcy zamordowali Katarzynę Biskupską, lat 38 (jej mąż poległ na wojnie w 1939 roku), jej syna Józefa lat 13 i córkę Stanisławę, lat 7. „Katarzynę z dwojgiem dzieci znaleziono w leju po bombie na górze za jej domem. Cała trójka była powiązana sznurami. Z całej rodziny ocalała tylko 16 letnia Hanka, która w tym czasie była na służbie w Tarnopolu. Do Ihrowicy po śmierci matki, siostry i brata nie mogła już wrócić. Śmierć Katarzyny z dziećmi odbiła się głośnym echem po okolicy. Znana stała się także awantura między dwoma Ukrainkami o łupy po śp. Katarzynie. W pewną niedzielę po wyjściu z cerkwi w obecności wielu ludzi o mało nie doszło do rękoczynów. Poszło o szal śp. Katarzyny zrabowany po jej śmierci. Obie kobiety uważały, że mają prawo do tej zdobyczy i usiłowały sobie szal na siłę wydrzeć. Padały wyzwiska, złorzeczenia i przekleństwa. Awantura o szal spowodowała wśród Ukraińców dyskusję o rabunku polskich dóbr. Zdania były podzielone. Jedni twierdzili, że to grzech, inni go usprawiedliwiali”.

źródło: Żurek Stanisław, „Kalendarium ludobójstwa – marzec 1945”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]

źródło: Białowąs Jan, „Wspomnienia wigilijne 1944 r”; w: portal: KIPDF — internet: kipdf.com [dostępny: 2021.04.11]

źródło: Białowąs Jan, „Wspomnienie z Ihrowicy na Podolu”, w: 1997

źródło: Komański Henryk, Siekierka Szczepan, „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946”, w: Wrocław 2004, s. 827

sprawcy

Ukraińcy

ofiary

Polacy

ilość

w tekście:

3

min. 3

max. 3

LIST do KUSTOSZA/ADMINISTRATORA

Autorzy niniejszego opracowania informują, że każda korespondencja wysłana na podany poniżej adres portalu Genocidium Atrox może zostać opublikowana — verbatim w całości lub części, wraz z podpisem — chyba że zawierać będzie explicite odnośne zastrzeżenie. Adres Emajl nie będzie publikowany.

Jeśli na Państwa urządzeniu działa klient programu pocztowego — taki jak Mozilla Thunderbird, Windows Mail czy Microsoft Outlookopisane m.in. Wikipedii — by skontaktować się z Kustoszem/Administratorem i wysłać korespondecję proszę spróbować wybrac link poniżej:

LIST do KUSTOSZA/ADMINISTRATORA

Jeśli natomiast Pan/Pani nie posiada takowego klienta na swoim urządzeniu lub powyższy link nie jest aktywny proszę wysłać Emajl za pomocą używanego przez Pana/Panią konta — w stosowanym programie do wysyłania korespondencji — na poniższy adres:

ADRES EMAJL

jako temat podając:

GENOCIDIUM ATROX: IHROWICA

WYJAŚNIENIA

  1. Brak precyzyjnej informacji o sprawcach w opisie konkretnego wydarzenia oznacza, iż były nimi osoby określone w danych ogólnych dla tego wydarzenia.
  2. Nazwa miejscowości w czasach II Rzeczpospolitej oznacza nazwę obowiązującą ok. 1939 r., czyli ostatnim roku niepodległości II Rzeczypospolitej.
  3. Dane regionalne miejscowości współcześnie — czyli powiat i województwo w Polsce oraz region i obwód na Ukrainie — jeśli wszelako na Ukrainie, to zgodnie z podziałem administracyjnym Ukrainy obowiązującym do 2020 r.
  4. Wyjaśnienia ogólne ⇒ TUTAJ.
  5. Przyjęte założenia co do szacunku liczby ofiar ⇒ TUTAJ.