Rzymskokatolicka Parafia
pw. św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
archidiecezja warszawska
LUDOBÓJSTWO dokonane przez UKRAIŃCÓW na POLAKACH
Opisy zbrodni (dane za okres 1943–1947)
Miejscowość
II Rzeczpospolita
Głuboczanka
współcześnie
rej. Bereźne, obw. Równe, Ukraina
info ogólne
miejscowość nieistniejąca
Zbrodnie
Sprawcy:
Ukraińcy
Ofiary:
Polacy
Ilość ofiar:
min.:
36
max.:
36
wydarzenia
nr ref.:
00061
data:
1943.02.01–1943.02.02
lokalizacja
opis
dane ogólne
Głuboczanka
Ukraińcy zamordowali 3 Polaków.
źródło: Żurek Stanisław, „75. rocznica ludobójstwa – luty 1943”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]
sprawcy
Ukraińcy
ofiary
Polacy
ilość
w tekście:
3
min. 3
max. 3
nr ref.:
01086
data:
1943.06.13
lokalizacja
opis
dane ogólne
Głuboczanka
Ukraińcy zamordowali głównie siekierami, nożami i bagnetami 32 Polaków oraz 1 Ukrainkę. M.in.: 35‑letnia Zofia Chmielewska oraz jej córki: 14‑letnia Lucyna i 10‑letnia Juliana zostały zmasakrowane siekierami; 70‑letnia Bronisława Murawska została zatłuczona kolbami karabinów; 9‑letni Adam Murawski został zatłuczony pałkami a jego 2‑letnia siostra zakłuta bagnetem. 9‑letnią Aleksandrę Murawską oraz jej 7‑letnią siostrę Irenę ukraińscy „heroje” także zatłukli na śmierć.
źródło: Żurek Stanisław, „Kalendarium ludobójstwa – rok 1943 czerwiec oraz I półrocze”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]
źródło: Siemaszko Władysław, Siemaszko Ewa, „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939 – 1945”, w: Warszawa 2000, s. 251—252
Mój ojciec Antoni Murawski był rolnikiem, posiadał małe gospodarstwo rolne we wsi Głuboczanka, gmina Ludwipol, powiat kostopolski na Wołyniu […] Byliśmy wszyscy w domu –– ojciec Antoni, brat Marian –– lat 16, brat Adam –– lat 9, siostra Barbara –– lat 2. Mama Antonina w tym czasie wyszła do sąsiada, brata ojca –– Aleksandra Murawskiego. Bandyci spotkali ojca na podwórku, wprowadzili go do kuchni i kazali położyć się na podłodze. Pamiętani wyraźnie bladą twarz ojca. Powiedział cicho do nas: „Kładziemy się dzieci, oni będą teraz nas rabować”. W tej sekundzie słyszałam straszliwy huk wystrzału karabinowego –– trzymałam na ręku małą Basię. Skaczę w jednej chwili do uchylonego okna, Basia wypadła mi z rąk, słyszę za sobą dalej kilka wystrzałów karabinowych. Wybiegam na podwórze, wpadam w zboże. Uciekam, nie wiem w jakim kierunku, ale byle dalej od bandytów. Za mną skoczył do okna brat Marian. Trafiły go jednak dwie kule bandytów – jedna w plecy obok łopatki, druga rozpryskowa urwała mu dolną lewą żuchwę. Padł do tyłu z powrotem do wewnątrz i zawisł na kołysce, na biegunach, stojącej tuż przy oknie. Marian zapamiętał tylko dwa słowa bandyty, który w tym momencie podszedł do kołyski i złapawszy go za włosy zwisającej w dół głowy, powiedział „Konać Lachu”! Nieprzytomna ze strachu parłam przed siebie zupełnie na ślepo aż do zupełnego wyczerpania sił. W bezpiecznej, jak mi się wydawało odległości od zagrody, gdzie grasowali banderowskie zbiry, usiadłam straszliwie zmęczona, pełna najgorszych przeczuć i myśli o pozostałych członkach rodziny. Po pewnej chwili zauważyłam zdążającego w moim kierunku znajomego Ukraińca, byt to Misza Uniszczuk. Rozdygotanym głosem zawiadomiłam go o mojej tragedii rodzinnej. Stał obok mnie i współczująco patrzał, słuchając, co mówię o wybiciu całej mojej rodziny. Miał on dla mnie nową informację, twierdząc że widział brata Mariana rannego, leżącego pod krzakiem leszczyny, tuż nad rowem koło naszego domu. Nie pamiętam już ile czasu upłynęło, zanim wróciłam na podwórze. Przed progiem w kałuży krwi leżał ojciec, dalej zmasakrowany młodszy brat Adam. Basia w kuchni była przebita kilkakrotnie bagnetami i wyrzucona przez okno na podwórze. W pobliżu, w zagrodzie stryja Aleksandra, leżała zabita mama, miała głowę rozciętą, nieżywa [też] babcia Bronisława, ojca matka. Dalej leżały zwłoki całej rodziny stryja Aleksandra i on sam, w ilości trzech osób. W głowie czuję zamęt, ogarnia mnie zupełna niemoc, oglądając straszliwą masakrę najbliższych mi ludzi. Ocaleni mieszkańcy wsi, klucząc w zbożu i krzakach, powoli zbliżają się do centrum [kolonii]. Wzajemnie, jeden drugiego cichym głosem, informują o zabitych. Podbiegam pod krzak, gdzie leży brat Marian. Widzę okropną ranę na twarzy, urwana dolna żuchwa, a z piersi bucha spieniona krew. Daje znaki ręką, by podać coś do pisania i papier, gdyż nic może zupełnie mówić. Pisze na podstawionej kartce, abym szybko uciekała stąd i ratowała swoje życie, gdyż on wnet umrze. Garstka ocalonych ludzi w straszliwej trwodze szuka swych bliskich na polach i podwórkach. Zbliża się mrok. Przygarnia mnie do siebie rodzina Jadowskich. Nocujemy w zbożu bez nadziei, że uda się nam wyrwać z tego piekła. Starsi mają zamiar przedostać się do dużej wsi ukraińskiej nad Stuczą w kierunku północnym –– do Bystrzyc […] Wkrótce nadjechali Niemcy. Przeglądnęli straszliwe ofiary mordu, po czym kazali się pośpieszyć z grzebaniem rozkładających się już ciał. Obawiali się najpewniej epidemii jakiejś choroby […] Prosiłam dowódcę hitlerowskiego oddziału, by ponownie zabrał brata do jakiegoś lekarza. Ten oglądnął pobieżnie rannego i kazał żołnierzom zwolnić jedną podwodę, na którą złożono półprzytomnego chłopca […] W Bystrzycach pozostałam sama. Brat leżał w szpitalu w Bereźnem pod opieką lekarzy i pielęgniarek. Nie miałam dosłownie żadnych środków do życia. Byłam w jednej sukience. Bez butów. Ogarniała mnie ogromna rozpacz. Tego nie da się opisać. To trzeba doświadczyć na własnej skórze, na samym sobie. To było nad moje siły. Na głowie pojawiły się siwe włosy, a miałam przecież dopiero jedynie 15 lat. W tych tak trudnych dla mnie dniach, i dla moich znajomych i krewnych z Głuboczanki, spotkałam jednak wielu szlachetnych ludzi, którzy rozumieli mój los. Wkrótce dowiedziałam się od życzliwych ludzi, że mój brat żyje w szpitalu.
źródło: Żurek Stanisław, „Kalendarium ludobójstwa – rok 1943 czerwiec oraz I półrocze”; w: portal: Wołyń — internet: wolyn.org [dostępny: 2021.02.04]
źródło: „Relacja Bronisławy Murawskiej-Zygadło, byłej mieszkanki kolonii Głuboczanka”, 6 października 1993 r; w: „Kresowy Serwis Informacyjny”, w: nr 6/2012
sprawcy
Ukraińcy
ofiary
Polacy
ilość
w tekście:
33
min. 33
max. 33
Autorzy niniejszego opracowania informują, że każda korespondencja wysłana na podany poniżej adres portalu Genocidium Atrox może zostać opublikowana — verbatim w całości lub części, wraz z podpisem — chyba że zawierać będzie explicite odnośne zastrzeżenie. Adres Emajl nie będzie publikowany.
Jeśli na Państwa urządzeniu działa klient programu pocztowego — taki jak Mozilla Thunderbird, Windows Mail czy Microsoft Outlookopisane m.in. w Wikipedii — by skontaktować się z Kustoszem/Administratorem i wysłać korespondecję proszę spróbować wybrac link poniżej:
LIST do KUSTOSZA/ADMINISTRATORA
Jeśli natomiast Pan/Pani nie posiada takowego klienta na swoim urządzeniu lub powyższy link nie jest aktywny proszę wysłać Emajl za pomocą używanego przez Pana/Panią konta — w stosowanym programie do wysyłania korespondencji — na poniższy adres:
jako temat podając:
GENOCIDIUM ATROX: GŁUBOCZANKA