Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
poprzednie
Walldürn (1330)
Znaki Eucharystyczne
(pełna lista: tutaj)
ROZSTĄPIENIE OGNIA
miejsce wydarzenia: STIPHOUT
rok wydarzenia: 1342
następne
Amsterdam (1345)
W 1342 r., w ubogiej miejscowości Stiphout, w XIV w. należącej do jednego z państw imperialnych (łac. Status Imperii) wchodzących w skład Świętego Cesarstwa Rzymskiego (później Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego), księstwa Brabancji, a dziś wchodzącej w skład holenderskiego miasta Helmond, spalił się kościół parafialny.
Stiphout istniało już w 1155 r.: osiedlili się tam chłopi, których sprowadzili książęta Brabantu wydzierżawiając im ziemię. Sto lat później, ok. 1300 r., uzyskało prawa miejskie, choć było ubogą mieściną.
Mieszkańcy Stiphout nadal zajmowali się głównie uprawą roli, zboża oraz parali się tkactwem, chowali trzodę, a na łąkach wypasali bydło.
Istniał tam też kościół pw. św. Trudona (hol. Sint-Trudokerk). I to ta świątynia spłonąła…
Sam ten fakt nie zapisałby się ważnymi zgłoskami w historii, pozostałby tylko przypisem historii niewielkiego regionu dzisiejszej Holandii – wszak ówczesne budynki były drewniane i pożogi corocznie niszczyły nawet całe miejscowości – gdyby nie towarzyszące mu dodatkowe okoliczności. Ale po kolei…
Pewnego późnego letniego, sierpniowego dnia w 1342 r., już po żniwach, gdy rozpoczynano orkę, nad Stiphout rozszalała się burza. Towarzyszyły jej gwałtowne wyładowania elektryczne – pioruny. Jeden z nich uderzył w miejscowy kościół.
Budynek stanął w płomieniach. Ogień szybko objął całość konstrukcji i przebił się przez poszycie…
Wokół zgromadzili się zaalarmowani mieszkańcy wioski, bezradni, obawiając się tylko, by ogień nie przerzucił się na sąsiednie domostwa. Na płonącą świątynię z przerażeniem patrzył też bezradnie jej kustosz, miejscowy proboszcz, wiekowy Jan Hocaerts. Był przerażony, nie tylko dlatego, że płonęły ściany – ale dlatego, że w tabernakulum pozostał Przenajświętszy Sakrament…
I wtedy grupka młodszych, przewodzona przez dzierżawcę pól Jana Baloysa, zdecydowała się ratować, co się tylko da – w szczególności Rzecz Najważniejszą, najcenniejszą, dla której ów kościółek został zbudowany, jako dom Boży – Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Proboszcz dał pozwolenie i pobłogosławił Jana…
Do wnętrza nie sposób było dostać się przez drzwi, które już trawił ogień. Można to było zrobić tylko przez jedno z okienek, które żywioł jeszcze nie ogarnął. Jan Baloys wdrapał się po drabinie do okna, stłukł je i spuścił się na linie do wnętrza.
Płomienie wyścielały wszystkie ściany; wszystkie – oprócz części ołtarza, gdzie znajdowało się tabernakulum! Ta część wydawała się być jedynym, które nie paliło się. Co więcej – dostęp do tabernakulum również był wolny!
Jan podbiegł – w tunelu o ścianach z ognia, które miały wręcz rozstępować się przed nim - do tabernakulum, otworzył je, wyjął puszkę – cyborium – zawierającą dwie konsekrowane Hostie i – po linie, tą samą drogą, którą dostał się do wnętrza – wyniósł Najświętszy Sakrament…
Choć wydawało się to nieprawdopodobne udało się z płonącej świątyni wynieść to, co było w niej najcenniejszego, Pana Jezusa! Zdumieni obserwatorzy mieli na to tylko jedno określenie – rozległy się natychmiast okrzyki: „Cud! Cud!”…
Legenda głosi, że gdy burza się oddaliła, po rozjaśnieniu się, gdy ów Jan Baloys powrócił do domu, okazało się, że jego pola, w jakiś niewyjaśniony sposób, zostały zaorane…
Kościół odbudowano i w nowo-wystawionym ołtarzu - w tabernakulum w nim wbudowanym - umieszczono uratowane z pożogi Hostie.
Świątynia pw. św. Trudona (Trudon (hol. Truiden) był opatem, który na terenach Walonii i Flandrii wybudował w VII w. kościół i klasztor, stając się lokalnie popularnym świętym) stała się miejscem pielgrzymkowym. Przybywali nie tylko ciekawscy – tych nigdy nie brakowało – ale też ci przyciągani szerzącą się sławą miejsca niezwykłych uzdrowień. Zaczęło się niedługo po odbudowaniu kościoła – dwie siostry, które zachorowały, odzyskały po modliwie przez Najświętszym Sakramentem zdrowie (starsza uleczona została z „plagi”, młodsza – z „gorączki”, jak podają historyczne źródła). W 1350 r. przed ołtarzem w Stiphout pojawiła się większa grupa chorych – ogarnięta jakąś chorobą zakaźną, plagą, na którą w owych latach nie było lekarstwa – i po modlitwie przez Najświętszym Sakramentem również odzyskała zdrowie…
W zachowanych zapisach z XVI w. wymieniano 25 cudownych przypadków uleczeń w Stiphout. Większość mówiła o uwolnieniu spod wpływu złych duchów; jeden z nich o odzyskaniu wzroku przez 14-letniego chłopca…
Pątnicy pozostawiali za sobą wota dziękczynne. Ich ilość świadczyła o cudach, które miały miejsce w Stiphout…
W specjalnie wyrzeźbionym, drewnianym tabernakulum kościoła w Stiphout przechowywano Cudowne Hostie przez stulecia, aż do XVI stulecia.
Wielokrotnie przez tereny w okolicy przechodziły rywalizujące wojska, między innymi w 1512 r., gdy miasteczko poważnie ucierpiało…
I właśnie wtedy, w 1587 r., gdy ówczesne Niderlandy ogarnęła wojna inicjowana przez protestanckich kalwinów, sprzeciwiających się rządzącym katolickim Habsburgom – zwana w historii wojną osiemdziesięcioletnią (lata 1568-1648) - Cudowne Hostie „zaginęły”. W czasie przejścia protestanckiej armii hrabiego Filipa Ernesta (hol. Filips Ernst) Hohenlohe-Neuenstein (1550 – 1606, IJsselstein), kościół został bowiem podpalony. Spłonęło tabernakulum. Zniszczeniu uległy liczne wota, pozostawiane przez stulecia przez wdzięcznych wiernych. Zniszczeniu uległ też duży fresk pokrywający sklepienie kościoła, obrazujący cudowne wydarzenia. Kościół legł w ruinie – poza wieżą…
Nie jest jasne, co tak naprawdę stało się z Hostiami uratowanymi w 1342 r. Wydaje się, że w 1587 r. ówczesny proboszcz wywiózł Najświętszy Sakrament z zagrożonego kościoła w Stiphout do pobliskiego zamku w Helmond, ale czy również uratowane w 1342 r. Ciało Pańskie – nie wiadomo…
Kult pielgrzymek do Stiphout powoli zamierał. Tym bardziej, że w 1633 r. świątynia została ponownie splądrowana i spalona. Ale jeszcze w 1632 r. pieczęć Stiphout zawierała napis: łac. „O Sacrum Convivium” (pl. „O Święty Pokarmie”), co oznaczało głęboką identyfikację miejsca z wydarzeniami sprzed lat…
Wraz z końcem zmagań wojennych zbliżał się też kres zorganizowanej religii katolickiej na tych terenach. Po podpisaniu bowiem pokoju westfalskiego w 1648 r., kończącego wojnę trzydziestoletnią lat 1618-48, Habsburgowie uznali niepodległość Republiki Zjednoczonych Prowincji i Stiphout weszło w skład kalwińskiej republiki. Religia katolicka została – prawnie – zdelegalizowana. Zabroniono sprawowania nabożeństw i oddawania czci Bogu zgodnie z wiarą prawdziwą…
Protestantom nie udało się jednakże zniszczyć w Stiphout prawdziwej wiary. Pod koniec XVII w. władze protestanckie dozwoliły katolikom na postawienie świątyń, ale nie mogły one wyglądać jak kościoły. Dlatego nazwano je kościołami-stodołami (hol. shuurkerk). Wtedy też, już po 1648 r. powstało kilka obrazów ukazujących Cud z 1342 r. Ozdabiały one ową stodołę-kościół postawioną w Stiphout, gdzie w tych latach spotykali się katolicy…
Tak było do końca XVIII w., gdy w rezultacie wojen napoleońskich katolicy odzyskali prawo do swego dawnego kościoła – nowe prawo z 1798 r. dozwalało objęcie lokalnego kościoła przez najliczniejszą denominację. Kościół zajmowali wówczas nieliczni protestanci, ale katolicy dalej modlili się w swojej szopie. W 1815 r. wszelako, pod koniec epoki napoleońskiej, gdy w Stiphout naliczono już tylko 5 protestantów, stary kościół pw. św. Trudona przejęli katolicy…
Ale był on w ruinie - w miarę nienaruszona pozostawała tylko wieża z zegarem. Dodatkowo stodoła-kościół znajdowała się w lepiej położonym miejscu. Zdecydowano się więc wykorzystać kamienie dawnej świątyni do rozbudowania szopy, w której następnie przez dziesięciolecia odprawiano nabożeństwa. Póżniej w 1884 r.wybudowano nowy kościół, w którym w okna wstawiono witraże: trzy z nich – wykonane w warsztacie Karola Franciszka (fr. Charles-François) Champigneulle (1820, Metz – 1882, Savonnières-devant-Bar) z Paryża - ilustrujące wydarzenia z 1342 r. Na ścianie pojawił się obraz ukazujący to samo wydarzenie…
W tym samym 1884 r. kolejny piorun spalił iglicę na dawnej wieży kościelnej. Przez wiele lat stały już tylko mury. W II połowie XX w. aliści wieżę zwieńczono nową iglicą; co więcej: na jej szczycie - zamiast tradycyjnego koguta – umieszczono krzyż i wyobrażenie monstrancji z hostią…
Dla mieszkańców Stiphout Cud uratowania Hostii z pożogi do dziś pozostaje znakiem identyfikacyjnym. Raz na rok, w święto Bożego Ciała, przypominają sobie jak ich przodkom udało się wynieść z płonącej świątyni Chrystusa w konsekrowanych Hostiach…
Zachowały się też historyczne dokumenty opowiadające o niezwykłym wydarzeniu z 1342 r. I pamięć ludowa, zapisana w tradycyjnych podaniach. Pozostała też stara wieża kościoła spalonego w 1587 r.…
Posłuchajmy fanfar wstępnych i pieśni „Gloria” koncertu z 18.xii.2011 r. w kościele św. Trudona w Stiphout:
Mapa okolic:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
angielskich:
holenderskich: