Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
poprzedni
Czerna
(17.vii.1988)
KORONOWANE WIZERUNKI MATKI BOŻEJ (148)
(pełna lista: TUTAJ)
MATKA BOŻA PŁACZĄCA
z Lublina
Data pierwszej koronacji: 26 lipca 1988
następny
Skrzatusz
(18.ix.1988)
Archikatedrę lubelską pw. św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty budować zaczęto w 1585 r. Początkowo późnorenesansowa po pożarze w 1752 r. przebudowana została w porządku barokowym i ozdobiona wspaniałymi malowidłami pędzla Józefa Mayera, nadwornego malarza króla Augusta III Sasa.
Pierwotnie była kościołem jezuickim, do 1773 r. gdy zakon uległ kasacji. Zbiegło się to z kolejnymi zaborami i kościół zaczął popadać w zaniedbanie. Przyczyniła się do tego także polityka zaborcza cesarza austriackiego Józefa (tzw. józefinizm): rząd austriacki przeznaczył kościół na … skład zboża!
W 1805 r. kościół podniesiono do rangi katedry i wkrótce potem przeprowadzono gruntowne prace restauracyjne. Kolejne przedsięwzięto w 1874 r., pod kierunkiem malarza Jana Strzałeckiego, choć władze carskie nie zgodziły się na przywrócenie czarnego koloru w ołtarzu głównym, upatrując w tym odznakę żałoby po niedawnej klęsce powstania styczniowego…
Wspaniała archikatedra lubelska trzykrotnie mierzyła się z niezwykłymi przypadkami płaczu świętych wizerunków. W 1642 r. płakał ponoć wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem. Łzy widziano w oczach Chrystusa w zawieszonym w 1832 r. Płaczącym Krzyżu Trybunalskim (obecnie w kaplicy Świętego Sakramentu). Ale najbardziej znany, i nam najbliższy, jest przypadek łez w oczach kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej.
Ikonę tę namalował w 1927 r., na płótnie (180×120 cm), częstochowski artysta, prof. Bolesław Rutkowski na zlecenie bpa Leona Fulmana, który pragnął pogłębić kult Pani Jasnogórskiej w swojej diecezji.
3 lipca 1949 r. był pierwszą niedzielą sprawowania rządów biskupich w diecezji lubelskiej przez bpa Piotra Kałwę, następcę Stefana Wyszyńskiego (1901, Zuzela – 1981, Warszawa), niedawno powołanego na Prymasa Polski. W czasie Sumy odnowiono akt poświęcenia diecezji Niepokalanemu Sercu Maryi.
Około 15:00 pracująca w katedrze siostra Barbara Stanisława Sadowska, szarytka, zobaczyła krwawą łzę na twarzy Matki Bożej, w wysoko nad bocznym ołtarzem zawieszonym obrazie. „Pod prawym okiem Matki Boskiej … bordowy sopel długości trzech centymetrów i około półtora szerokości” ujrzał też, początkowo sceptyczny („babskie fanaberie!”), kościelny, niejaki Józef Wójtowicz. Zjawisko potwierdził ks. Tadeusz Malec, ówczesny wikariusz parafii katedralnej, który zobaczył „osuwające się z prawego oka ciemne krople, spływające po policzku ku bliznom”. Później konserwator zabytków zjawisko opisał tak: „Plama była szeroka na około 3 centymetry i długa na 10 centymetrów, koloru bordowego, podobna do niezastygłej krwi lub do świeżej farby. To 'coś' wyraźnie wystawało na milimetr ponad warstwę obrazu…”
„Łzę” zobaczyli i inni. Rozległ się jęk, szloch, wołania…
Katedra szybko zapełniła się ludźmi. O 22:00 zamknięto drzwi wejściowe, a zebranych wypuszczano przez zakrystię. Opróżnianie trwało do 2:00 w nocy.
Jednak ludzie całą noc pozostali na placu. Rano przed katedrą stała długa kolejka, która ciągnęła się przez całe Stare Miasto, przechodziła obok więzienia na Zamku i sięgała mostu na Bystrzycy…
8 lipca na placu katedralnym zgromadziło się 8 tys. osób, dzień później już 15 tys., a 10 lipca – 20 tys.!
Komunazistowscy opryszkowie (był to wszak początek okupacji stalinowskiej – a w tym samym czasie oprawcy przygotowywali się do hucznego obchodzenia 70-tej rocznicy urodzin jednego z największych morderców w historii, Stalina) spanikowali. Zablokowali miasto. Kolej nie jeździła. Na drogach blokady. Po mieście kursowali agenci, donosiciele i prowokatorzy.
13 lipca już nie panikowali (do Lublina przyjechał jeden z największych zbrodniarzy stalinowskich, wiceminister MBP, gen. Roman Romkowski – właśc. Natan Grinszpan-Kikiel, by nadzorować kolejny etap walki z Kościołem) – sami wywołali panikę. Jeden z agentów krzyknął, że walą się rusztowania, okalające odbudowywaną ze zniszczeń wojennych katedrę – w rezultacie paniki stratowano na śmierć 21-letnią dziewczynę…
Prasa rozpoczęła nagonkę piętnując, jak dziś, „zacofanie i ciemnogród”: „Część reakcyjnego kleru usiłuje sfanatyzować najbardziej ciemne grupy społeczne, usiłuje cofnąć nas do mroków średniowiecza, do czasów, gdy ludzi postępu, wielkich myślicieli męczono i palono na stosie”Sztandar Ludu, 14 lipca 1949 r..
Protestowały lokalne „elyty”. W zakładach pracy urządzano „masówki” potępiające kler. 17 lipca na Pl. Litewskim komunaziści zorganizowali „wiec protestacyjny”, właśnie w czasie, gdy obok, w kościele kapucynów, sprawowano Mszę św. Rozbestwieni lewacy zakłócali ją wrzaskami „precz z klerem” (czy to coś komuś przypomina - z roku 2010?). Wśród wiernych krążyli tajniacy UB znacząc kredą ubrania modlących się. Gdy opuszczali kościół zaatakowano ich. Ubecja rozpoczęła, jak za okupacji niemieckiej, uliczną łapankę. W bocznych uliczkach stały ciężarówki, na które ładowano zatrzymanych…
Aresztowano co najmniej 220 osób (większość trafiła do obozów pracy), drugie tyle pobito i oblano wodą…
Miasto przez kilka dni było odcięte od reszty kraju.
25 lipca aresztowano dwóch księży, Tadeusza Malca i Władysława Florkiewicza, kościelnych Józefa Wójtowicza i Leona Wiśniewskiego, oraz pomocnika organisty Feliksa Zawiślaka. Księżom postawiono zarzut rozpowszechniania fałszywych wiadomości, przez co jakoby „spowodowali oderwanie się mas ludności od normalnych zajęć, a w szczególności od żniw”, a także „niechętny nastrój wobec władz Państwa Polskiego”. Przed sądem stanęło też kilkadziesiąt zatrzymanych w łapankach i zadenuncjowanych osób. Wszyscy „cudacy”, jak ich zwano, otrzymali wyroki od pół roku do 5 lat. Większość odsiedziała, w tragicznych warunkach – w celach było kilka desek, „szczęśliwcy” mogli liczyć na dwie prycze na kilkanaście osób - około roku …
Represje nie skończyły się na więzieniu. Niemal wszyscy stracili pracę, nie mogli kontynuować studiów. Traktowano ich jako element szczególnie niebezpieczny. Ale wiary się nie wyrzekli…
Wydarzeniom towarzyszyły akty niezwykłej pobożności. Jedyny ksiądz, który pozostał po aresztowaniach na wolności, Józef Frankowski, opowiadał: „W końcu nie byłem zdolny do spowiadania z powodu wyczerpania i braku czasu. Kiedy się wymawiałem, głośno oświadczali mi: nie byłem u spowiedzi 8, 10, 12, 15, 20, 30, a jeden wypadek – ponad 50 lat”. Najczęściej jako motyw spowiedzi podawano niewytłumaczalną przed samym sobą zmianę…
Władze kościele już 4 lipca powołały specjalną komisję do zbadania „łez” z obrazu Matki Bożej. Substancja nie reagowała z żadnym zastosowanym odczynnikiem chemicznym. Nie była to więc krew ani łzy, ale z dużym prawdopodobieństwem mówiono o płynie limfatycznym, czyli substancji żywego organizmu…
Jeden z członków komisji, lekarz dr Z. Dambek, miał oglądać pod mikroskopem przejrzystą ciecz: „były [w niej] mikroskopijne cząstki farby zeskrobanej lancetem przy pobieraniu próbki. Na drugi dzień ten płyn wysechł – już go nie było”. Oceniał, że „to wyglądało tak, jak gdyby owa ciecz, spływając ku dołowi, rozpuszczała farbę na powierzchni obrazu, a wydobywała jasny grunt”…
Już 6 lipca bp Piotr Kałwa wystosował list do diecezjan, w którym pisał, że „dotychczasowe wyniki prac Komisji nie dają podstawy do uznania zjawisk, jakie miały miejsce w naszej Katedrze Lubelskiej, za zdarzenia cudowne i nadprzyrodzone; jeżeli Bóg będzie chciał nam okazać za pośrednictwem Matki Najświętszej swoją wolę w sposób niezwykły i poza naturalnym biegiem rzeczy, to na pewno nie poskąpi swoich znaków wyraźnych i przekonywujących. Tymczasem znaków takich nie stwierdzono i dlatego tym bardziej należy zachować spokój i równowagę ducha…” Zaapelował o zaprzestanie pielgrzymek, których liczba wzrastała z dnia na dzień.
List biskupa nie zniechęcił jednak wiernych. Dopiero zamknięcie 8 sierpnia, po aresztowaniach księży i kościelnych, na tydzień katedry sprawiło, że pielgrzymowanie zaczęło zanikać…
Przyczyniali się do tego także komunaziści, którzy przez lata nie dozwalali na szerzenie się kultu obrazu Matki Bożej w Lublinie. Mimo to trwał on i acz powoli, ale rozwijał się, by w 1981, w czasie „karnawału Solidarności”, ujawnić się z całą mocą: w uroczystościach rocznicowych „lubelskiego cudu” uczestniczyło ok. 30 tys. wiernych. Procesja z cudownym obrazem przeszła ulicami miasta…
26.vii.1988 r. obraz koronował – na terenie obozu koncentracyjnego w pobliskim Majdanku - Prymas Polski Józef kard. Glemp. Na koronie Matki Bożej, autorstwa Aleksandry Gończyńskiej-Gołygowskiej, tuż pod krzyżem w kształcie kotwicy, symbolu Polski Walczącej, umieszczono łzę…
W katedrze utrzymywana jest „Księga łask” zawierające wiele zapisów o darach, które otrzymali modlący się przed lubelską Matką Bożą Płaczącą wierni.
O łzach Maryi w Lublinie wypowiedział się Jan Paweł II, i co ciekawe nie w Polsce, ale - niespodziewanie - w czasie wizyty w sanktuarium w Syrakuzach na Sycylii, w 1994. Mówił wtedy: „Łzy Maryi towarzyszą objawieniom, którymi od czasu do czasu zaznacza Ona swoją obecność na drogach Kościoła w świecie. Maryja płakała w La Salette […], płakała także w Syrakuzach pod koniec II wojny światowej. Sens tego płaczu można zrozumieć właśnie w kontekście związanych z nią wydarzeń: olbrzymią hekatombą ofiar zrodzoną z konfliktu, eksterminacją synów i córek Izraela, zagrożeniem Europy ze strony jawnie ateistycznego komunizmu ze Wschodu. Płakała w tym czasie w swoim obrazie Madonny Częstochowskiej w Lublinie, co być może jest wydarzeniem mało znanym poza Polską…
Te łzy Maryi należą do porządku znaków. Świadczą one o obecności Matki w Kościele i świecie. Matka płacze wówczas, kiedy dzieciom zagraża jakiekolwiek zło, duchowe czy też fizyczne. Łzy Maryi są zawsze uczestnictwem w płaczu Chrystusa nad Jerozolimą, czy też na drodze krzyżowej, czy wreszcie przy grobie Łazarza…”
I taka jest nasza wiara…
Popatrzmy na wizualizację wnętrza archikatedry lubelskiej:
Obejrzyjmy też dwa krótkie filmy o archikatedrze lubelskiej:
Adres:
Archikatedra św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty
ul. Królewska 10
20-109 Lublin
Mapa dojazdu:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
innych: