Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno
poprzedni
Święta Lipka
(11.viii.1968)
KORONOWANE WIZERUNKI MATKI BOŻEJ (93)
(pełna lista: TUTAJ)
MATKA BOŻA ŚWIĘTORODZINNA
ze Studziannej–Poświętnego
Data pierwszej koronacji: 18 sierpnia 1968
następny
Tursko
(1.ix.1968)
Obraz Świętej Rodziny (95.5⨯115.5 cm), malowany na płótnie i naklejony na deszczułki, stanowi dość wierną transpozycję malarską sztychu o nazwie „La Benedicite”, autorstwa Jakuba (fr. Jacques) Callot (ok. 1592, Nancy – 1635, Nancy), rysowanego ok. 1628 r. Przypuszcza się, że namalować go mógł sam Callot albo nieznany artysta flamandzki lub niemiecki. Możliwe jest też, że namalował go artysta polski, z Piotrkowa: Stanisław lub równie zapoznany Wojciech, który w tym samym mniej więcej czasie w klasztorze oo. dominikanów w Gidlach namalował historię tamtejszej Cudownej Figurki Matki Bożej…
Jeśli namalowany został na Zachodzie do Polski trafił prawdopodobnie jako dar cesarza Ferdynanda II Habsburga (1578, Graz – 1637, Wiedeń) dla króla Polski Władysława IV Wazy (1595, Łobzów – 1648, Merecz) z okazji ślubu z córką Ferdynanda, Cecylią Renatą Habsburżanką (1611, Graz – 1644, Wilno), w 1637 r.
Po jej śmierci w 1644 r. Obraz trafił, prawdopodobnie jako podarunek, do Nieznamierowic — ówcześnie małego miasteczka, dziś mazowieckiej wsi niedaleko Radomia — na dwór kasztelanów Starołęskich (inne źródła podają, że miało to miejsce wcześniej, w 1630 r.). W czasie Potopu Szwedzkiego (1655‑6) najeźdźcy podpalili dwór i zabrali Obraz, ale rozbici pod niedalekim Białaczowem zostawili pod Petrykozami wozy z łupami.
Wkrótce, ok. 1657 r., wraz z przeniesieniem rezydencji kasztelanów, Wizerunek trafił do podrzędnego, letniego dworu Starołęskich w Studziannie (powiat opoczyński), na ziemiach nadpilickich. Odzyskany po grabieży szwedzkiej Obraz przywieźć miała kasztelanowa Helena Konstancja, trzecia żona kasztelana żarnowskiego i starosty piotrkowskiego Albrychta (Alberta) Starołęskiego.
I pewnie pozostałby tam, niezauważony, jeden z wielu w tysiącach polskich dworków szlacheckich, gdyby nie późną jesienią 1664 r. do Studzianny, do Starołęskich, przybył 64‑letni zdun (dawn. mularz), niejaki Wojciech Lenartowicz ze Smardzewic k. Tomaszowa Mazowieckiego, który miał naprawić dworskie piece. Trzeba było się spieszyć, zimno i wilgoć, nieopalany dwór, szybko odbijały się na zdrowiu domowników…
Tak też się stało. Najpierw zachorował rządca dworu, niejaki Krzeczkowski. 11.xii ciężko zachorował zdun…
Położono go łóżku, w izbie pod „Obrazem Jezusa, Maryi i Józefa”. Leżał i modlił się, by nie umrzeć bez sakramentu pojednania. W nocy z 12 na 13.xii Obraz nagle się rozświetlił a Matka Boża z Wizerunku przemówiła do dogorywającego: „Nie bój się, nie będzie ci nic, ani temu urzędnikowi, tylko żebyś Mi kaplicę zbudował, bom godna poczciwszego miejsca. Za folwarkiem po prawej stronie idąc do tej wioski, niedługo ta kaplica będzie, bo tam będą i zakonnicy. Powstanie na wzgórku, gdzie spoczywają ukochane przez mego Syna oblubienice”.
Owe „oblubienice” to trzy dziewczyny z Małoszyc (oddalonych o ok. 2 km od Studziannej), które przed laty, w obronie dziewictwa, poniosły na niedalekim Dziewiczym Wzgórzu (zwanym też Panieńską Górą) śmierć, uciekając i próbując schronić się — zimą, nocą, w lesie — przed napastliwością pijanych żołnierzy. Zasnęły w śniegu i już się nie obudziły…
Rankiem choroba ustąpiła. Niewytłumaczalnie tego samego dnia wyzdrowiał też rządca, Krzeczkowski.
Lenartowicz zaczął rozpowiadać, czego był świadkiem. Zbyt wielu widziało stan jego zdrowia sprzed wydarzenia, by opowieści te zlekceważyć. W Studziannej zaczęli gromadzić się pielgrzymi…
Wieści, dzięki ks. Janowi Stanisławowi Zbąskiemu (1639, Smardzewice – 1697, Lidzbark Warmiński), synowi Heleny Konstancji Starołęskiej, przyrodniemu bratu Zofii Anny Starołęskiej, nowej współwłaścicielki dóbr studziańskich, późniejszemu biskupowi warmińskiemu, dotarły nawet do abpa Mikołaja Jana Prażmowskiego (1617 – 1673, Ujazdów), Prymasa Polski. Ten najpierw zakazał jakiegokolwiek kultu obrazu Matki Bożej Wieczerzającej, ale w 1671 r. dla zbadania sprawy wyznaczył specjalną komisję złożoną z rzeczoznawców, prawników i teologów. Przesłuchano zduna Wojciecha, przesłuchano innych, którzy zaświadczali o łaskach uzyskanych za pośrednictem obrazu Świętej Rodziny…
Wtedy do Studzianny przybył sam Prymas. I, na jego oczach, dokonać się miał kolejny cud: nastąpiło uzdrowienie uschłej ręki obecnego tam rycerza…
Prymas tego samego dnia wydał dekret wysławiający Bogurodzicę i Jej błogosławioną cudowność na tym świętym miejscu i świętym Obrazie…
„Miejsca ongiś liche i nieznane, teraz po całej sarmackiej ziemi nader sławne” — tak miał określić Studzianną w we wspomnianym dekrecie Prymas Prażmowski…
Do Studziannej zaczęli przybywać pielgrzymi z całej Europy. Już w 1673 r. na Dziewiczym Wzgórzu, tam gdzie życzyła sobie tego Najświętsza Dziewica, gotowy był pierwszy, drewniany kościółek i klasztor, w którym zamieszkali księża Kongregacji Oratorium św. Filipa Neri (łac. Congregatio Oratorii – CO), zwani filipinami lub oratorianami, sprowadzeni do opieki nad sanktuarium. Fundatorką była wspomniana Zofia Anna Starołęska, która cały majątek przekazała zakonnikom…
8.xii.1673 r. Cudowny Wizerunek przeniesiono uroczyście z kaplicy dworskiej Starołęskich do nowego kościółka.
Gościli w nim Michał Korybut Wiśniowiecki (1640, Biały Kamień – 1673, Lwów) (w 1670 r.) i Jan III Sobieski (1629, Olesko – 1696, Wilanów). Zwycięzca spod Wiednia (1683 r.) przekazał w 1684 r., po powrocie z bitwy pod Łysą Górą (niem. Kahlenberg) specjalne dary: srebrne lichtarze, wykonany ze złota i kryształu polowy ołtarzyk – do dziś przechowywane w muzeum wspomnianego bpa Jana Stanisława Zbąskiego, który towarzyszył Janowi III Sobieskiemu podczas odsieczy wiedeńskiej, na zapleczu ołtarza sanktuarium — oraz zdobyczny turecki kobierzec (dziś w „Domu Jana Długosza” — muzeum diecezjalnym w Sandomierzu)…
Jan III Sobieski był zresztą w Studzinnej wielokrotnie — m.in. w 1674 r. i tuż przed wyprawa wiedeńską w 1683 r. Pisarz epoki saskiej Jakub Kazimierz Rubinkowski (1668, Szaflary – 1749 , Toruń) tak później opisał tę ostatnią wizytę: „[…] Pojechał wprzód do Częstochowy, stamtąd do Studzianny, gdzie spowiedź i Komunią zwykłym nabożeństwem odprawiwszy, przyszłe sukcesja Bogu i Matce Jego (Syna) oddawał, prosząc o niebieską pomoc i asystencję”…
O znaczeniu Studziannej w XVII w. świadczy wiersz poety Wespazjana Hieronima Kochowskiego (1633, Gaj – 1700, Kraków), który odnotował:
Widząc cudownych miejsc w Polsce naprawdę gromadę,
z takiej przyczyny wprzód Studzianną kładę…
Tu zaszczyt obóz toczy nam widomy,
Tam modlitw domy
W latach 1696‑8 na miejscu dworu studziańskiego wybudowano kościół pw. św. Józefa, przy którym znajduje się studzienka z wodą o, jak się mówi, cudownych właściwościach. Pierwsza relacja o nich pochodzi jeszcze z 1673 r.…
Obok, w latach 1688‑1748, powstało zupełnie nowe sanktuarium Matki Bożej Świętorodzinnej wraz z barokową trójnawową świątynią (kościół pw. św. Filipa Neri i św. Jana Chrzciciela). Konsekracji nowego sanktuarium 23.vi.1748 r. dokonał, na prośbę i polecenie chorego już Krzysztofa Antoniego Szembeka (1667, Szczepanowo – 1748, Łowicz), arcybiskupa gnieźnieńskiego, Prymasa Polski, biskup łucki i brzeski Franciszek Antoni Kobielski (1679, Poraj – 1755, Janów Podlaski). a jego budowę łożyły takie rodziny jak Sanguszkowie, Radziwiłłowie czy Granowscy…
W 1776 r. obraz Świętej Rodziny przeniesiono ze starego drewnianego kościółka na Dziewiczym Wzgórzu do nowego sanktuarium i umieszczono Go w głównym ołtarzu…
W 1782 r. stary drewniany kościółek rozebrano a na jego miejscu, pod koniec XVIII w. wystawiono jednonawową kaplicę św. Anny. Umieszczono w niej jedną z kopii Cudownego Wizerunku Świętej Rodziny…
Przez całe czasy zaborów sanktuarium Matki Bożej w Studziannej (do 1815 r. w zaborze austriackim, od 1815 r. w rosyjskim) było powoli dekorowane i rozwijane.
I to mimo tragicznych wydarzeń naszej historii, mimo tego, że w 1865 r. zaborcze władze rosyjskie, w rezultacie upadku powstania styczniowego w 1863 r., wydały ukaz likwidujący większość zakonów w znajdującej się pod butem carskim części Polski. Kasacie uległa także, za czynny udział w powstaniu — w Studziannie kwaterunek otrzymał oddział generała Antoniego Jeziorańskiego (1821, Warszawa – 1882, Lwów) — kongregacja ks. filipinów. Wcześniej proboszcz filipinów ze Studziannej, ks. Konstanty Piwarski (ok. 1825– 1889, Tczów), założyciel lokalnej szkoły ludowej dla 40 dzieci, został w 1863 r. aresztowany (przewoził grypsy powstańcze) i zesłany na Sybir, skąd wrócił dopiero w 1880 r. Dwa lata później znów go zesłano na kolejne dwa lata…
Od likwidacji pieczę nad sanktuarium sprawowali księża diecezjalni, do 1928 r., gdy wrócili księża filipini.
Ale Matka Boża nieustannie trwała w Swoim sanktuarium.
W 1939 r., po napaści niemieckiej na Polskę, w okolicy miała miejsce tzw. bitwa pod Piotrkowem Trybunalskim. W dniach 5‑7.ix.1939 r. naprzeciw nacierających wojsk niemieckich stanęła polska Armia Prusy pod dowództwem kontrowersyjnego gen. Stefana Dąb–Biernackiego (1890, Gnojno – 1959, Londyn). Okoliczna ludność próbowała uciekać. Utworzyły się długie pochody udających się na wschód ludzi. W jednym z nich znalazła się rodzina Aleksandra i Ewy Sobczyków z Małoszyc, z 3‑letnią córką Józią. Uszli ok. 12 km, gdy pod Kamienną Wolą znaleźli się, wraz z dużą grupą ludzi, w pułapce między Niemcami a oddziałami polskimi. Niemcy utworzyli z nich ludzką tarczę, ustawiając w trzy rzędy, i strzelając zza nich. Polacy odpowiedzieli kanonadą…
Zanim żołnierze polscy zorientowali się, co się dzieje, zginęło ponad 100 cywilów. Wtedy Polacy ruszyli z bagnetami na Niemców. Ranny został Aleksander Sobczyk i jego córeczka Józia. Matka, Ewa, ściskała w ręku krzyżyk pasyjny, po który wcześniej wróciła się do domu. Jedna z kul strąciła jego postument, inna rozbiła różaniec, który nosiła na szyi — pozostał z niego tylko krzyżyk i trzy paciorki… Cały czas modliła się do Matki Bożej Studziannej…
Niemcy zostali odparci i żółnierze nakazali uratowanym cywilom wycofać się do Studziannej. Rany Aleksandra i Józi były poważne, wdała się gangrena. Opatrzono ich, ale lokalny felczer nie robił wielkich nadziei. Wtedy Ewa udała się do klasztoru i padła przed nim krzyżem. Potem zapukała, wiedziona jakimś instynktem, do znajomego w pobliżu klasztoru. Okazało się, że w jego chacie przebywał akurat, ukrywając się, kwalifikowany lekarz…
Aleksander i Jadzia przeżyli. A Ewa, w czci i wdzięczności za uratowane życie, złożyła krzyżyk i zachowane resztki różańca jako wotum Wniebowziętej ze Studziannej. Są to jedne z dziesiątek, setek wot przechowywanych w sanktuarium…
24.iii.1940 r., po kolejnym rozbiorze Polski przez „sąsiadów” — Rosję i Niemcy — w czasie rezurekcji wielkanocnej do sanktuarium Matki Bożej Świętorodzinnej, stukając obcasami i szczękając oporządzeniem, w szyku weszli żołnierze z oddziału majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala” (1897, Jasło – 1940, pod Anielinem), ostatniego oddziału polskiego, który nie poddał się zaborcom. 30.iv.1940 r. we wsi Anielin, niedaleko Studziannej, Niemcy otoczyli oddział i „Hubal” poniósł śmierć z bronią w ręku…
W czasie II wojny światowej polscy żołnierze, jak dawniej rycerze, nosili ryngrafy z podobizną Matki Boskiej Studziańskiej i oddawali Jej hołd jako patronce bitewnych zwycięstw…
Przez te wszystkie trudne lata latach obraz Świętej Rodziny wisiał w głównym ołtarzu sanktuarium…
Wizerunek, znajdujący się w bazylice wybudowanej na wskazanym przez Matkę Bożą miejscu, został 18.viii.1968 r. ukoronowany, w obecności ówczesnego metropolity krakowskiego św. Karola kard. Wojtyły (1920, Wadowice — 2005, Watykan), papieskim i koronami przez Stefana kard. Wyszyńskiego (1901, Zuzela — 1981, Warszawa), Prymasa Polski, który nazwał go Świętorodzinnym.
Prymas wołał wówczas:
„[…] w życiu całej rodziny ludzkiej, najtrwalszą instytucją jest rodzina domowa. Nie da się ona zniszczyć, jest zawsze potrzebna. Jej trudne zadanie wymaga jednak nie tylko mocy ludzkich, ale i Bożych. Wymaga świateł Ewangelii, łaski Sakramentu Małżeństwa, pouczenia Kościoła, ducha chrześcijańskiego, wychowania religijnego w domu, wierności mężów i żon, poszanowania życia tych, którzy już ujrzeli światło dzienne i tych, którzy kierowani Bożym planem, otwierają dopiero oczy swoje z łona matek ziemskich na światło Boże […]”
I dodawał, jakże aktualne i dziś słowa:
„[Nieprzyjaciele rodziny] są w nas samych! Trudno nam nieraz sprostać zadaniom, w warunkach, w jakich żyjemy, wśród programów politycznych, które niekiedy nie rozumiejąc w pełni sensu i znaczenia moralnego i religijnego i rodziny, usiłują pozbawić ją ducha i moralności chrześcijańskiej. Zagrożenie rodziny w naszej Ojczyźnie jest wielkie, ponieważ nie jest ona doceniona społecznie i ekonomicznie. Nie zawsze posiada warunki, które są jej niezbędne, aby wypełniła doniosłe zadanie wobec Narodu, Państwa i Kościoła.
Nie zawsze też docenia się trwałość więz małżeńskiej, gwarantowanej przez Sakrament Małżeństwa. Niekiedy wydaje się nam, iż nie jest to rzecz wielka. Zapominamy, że rodzina uratowała Naród polski, dlatego, iż była rodziną chrześcijańską, nierozerwalną […]”
I kończył: „My, polscy Biskupi, powiemy Ci: 'Matko, oto dzieci Twoje'. Trwałaś pod Krzyżem Twojego Syna — czuwaj pod krzyżem naszych rodzin! Widziałaś chwałę Twojego Syna, prosimy Cię, abyś ujrzała zwycięską chwałę rodzin katolickich w Polsce. Jak czasu niewoli, tak i dziś nie dadzą się one pokonać wrogim siłom, spiskującym przeciwko chrześcijańskiej, zdrowej, nierozerwalnej, szanującej Boży dar życia — rodzinie”.
W „Litanii polskiej” (1994 r.) ks. Jan Twardowski (1915, Warszawa – 2006, Warszawa) ujął to prościej:
W Studziannej na krześle siedząca
przy świecy,
nad talerzami
módl się za nami.
Dziś wizerunek Świętorodzinny przesłaniany jest posrebrzaną płytą z herbem zakonu filipinów. Odsłaniany jest tylko podczas nabożeństw. Postaci Matki Bożej, św. Józefa i Jezusa okrywają sukienki dekorowane złotem, perłami i cennymi kamieniami, wykonane w 1968 r., w związku z koronacją, pod kierownictwem prof. Ireny Lorentowicz (1908, Warszawa – 1985, Warszawa), przez Zgromadzenie Sióstr Westiarek Jezusa (łac. Congregatio Sororum Vestiariarum Iesu) — westiarki (są to już czwarte albo piąte sukienki Obrazu — poprzednie pochodziły z XVII‑XVIII w.)
Na ścianach prezbiterium świątyni w Studziannie–Poświętnym (od 1974 r. bazyliki mniejszej) widać gabloty z wotami, składanymi na przestrzeni wieków przez wdzięcznych czcicieli. Osobliwym darem złożonym w podzięce za wybawienie z tureckiej niewoli są kajdany galernika. Wiszą na lewo od ołtarza, przy wejściu do zakrystii…
A wierni do dziś śpiewają swojej Pannie Maryi Studziańskiej:
O prześliczny Obrazie!
Na miejscu takowym,
Kto przyjdzie utrapionym,
wnet się staje zdrowym.
Utrapieni i chorzy będą uzdrowieni,
Za przyczyną tej Panny od Syna zbawieni.
Bo się jasna korona tutaj rozświeciła —
Śliczna Panna w Studziańskim dworze przemówiła.
Upodobała sobie mularza jednego,
Który na śmierć leżał,
tak ciężko chorego.
Zdało mu się w modlitwie, że ktoś doń przemawia:
„wstawaj,
mularzu,
nie choruj,
mój głos cię uzdrawia —
Bom ja ci uprosiła u Syna mojego,
Żebyś mi ty nie umarł jeszcze roku tego.
Dokończysz tę robotę,
którąś rozpoczął,
A tam na Panieńskiej Górze funduj z gruntu klasztor”.
„Przenajświętsza Panienko,
czymże budować,
Nie mam srebra ni złota,
jakże go murować?”
„nie tubuj się,
mularzu,
dodam ci,
co trzeba;
Jak mi kościół zbudujesz,
wezmę cię do nieba.
Idź więc do urzędnika,
rządcy dworu tego,
Niechaj więcej nie kazi obrazu mojego!”
Posłuchajmy homilii bpa Józefa Zawitkowskiego wygłoszonej 7.viii.2008 r. w Studziannej do pielgrzymki warszawskiej na Jasną Górę:
Pochylmy się nad słowami homilii Jana Pawła II z Radomia 4.vi.1991 r.:
Adres:
parafia pw. św. Filipa Neri i św. Jana Chrzciciela
ul. Główna 7
26-315 Studzianna
Poświętne n. Pilicą
Mapa dojazdu:
Opracowanie oparto na następujących źródłach:
polskich:
innych: